Imię: Mekare
Nazwisko: Miyamoto
Nazwisko: Miyamoto
Data urodzenia: 21 czerwca 1995 roku
Wiek: 18 lat
Dom: Okamishi
Rok: VII
Krew: czysta
Różdżka: sztywna, 11 cali, heban, włos z głowy Wili
Patronus: tygrys syberyjski
Nad Kyoto
właśnie zachodziło słońce. Skąpane w jego ostatnich promieniach wiśnie były
właśnie w porze kwitnienia, ich delikatne płatki migotały lekko poruszane wiatrem.
Jednak nie wszystkich cieszył ten widok.
Na chodach
jednego z domów na przedmieściu siedziała czarnowłosa
dziewczyna, bawiąc się nerwowo swoimi długimi, zaplecionymi w drobne warkoczyki
włosami. Na kolanach trzymała czarnego
niczym noc kota, który leniwie mrużył oczy. Obok stała sporych rozmiarów
walizka.
Nagle zwierzę
czujnie nastawiło uszu i zeskoczywszy na ziemię miauknęło głośno.
- O co chodzi
Serafino – zapytała dziewczyna wstając i odruchowo sięgając po różdżkę.
Rozglądnęła się po ulicy. Była niewysoka
i drobna. – Nikogo tutaj nie ma –
powiedziała, patrząc z wyrzutem na kotkę.
Ponownie
usiadła, wzdychając ciężko. Raz po raz zastanawiała się, czy dobrze postąpiła.
Nie miało to jednak większego znaczenia. Nie było odwrotu. Wszystko ma swoją
cenę. Musiała zostać lojalna.
Powoli zapadał
zmierzch, a czarnowłosa nadal tkwiła w tym samym miejscu. Zaszła w niej jednak
pewna zmiana. W miarę, jak niebo ciemniało,
kontury jej postaci rozmazywały się, a ona sama stapiała się z nachodzącą nocą.
Działał dar bóstwa opiekuńczego - Tsukyomi,
należała bowiem do jego domu i była jedną z tych, którzy obudzili w sobie jego moc.
W uliczce
rozległy się kroki. W mdłej poświacie latarni dało się zauważyć kobietę.
Zmierzała pewnym krokiem w stronę domu, gdzie czekała dziewczyna z kotem. Nie
od razu zauważyła nocnego gościa.
Krzyknęła
wystraszona, gdy nagle poczuła na ramieniu dotyk.
- Spokojnie
ciociu – usłyszała na raz. Z mroku wyłoniła się znajoma sylwetka. – To ja.
- Mekare – odetchnęła kobieta,
wypuszczając głośno powietrze. – Przestraszyłaś mnie kochanie – powiedziała z
lekką naganą w głośnie, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. – Co tu robisz? –
zapytała, przyciągając do siebie bratanicę.
- Uciekłam od
ojca – powiedziała dziewczyna, obejmując mocno ciotkę. – Mogę zostać na noc?
- Oh, kochanie
– twarz Saori Miyamoto wyrażała smutek i troskę. – Chodź do środka, pewnie
zmarzłaś. Napijemy się herbaty i wszystko mi opowiesz.
***
- Teraz
widzisz, że nie mogłam z nim zostać – Mekare siedziała przy kuchennym stole,
obejmując dłońmi kubek z herbatą. – On mnie nienawidzi.
- Dziecko, nie
mów tak. Jest twoim ojcem – zaprotestowała bez przekonania ciotka.
- Nawet ty w
to nie wierzysz – uśmiechnęła się smutno dziewczyna, patrząc na nią brązowymi, niemal czarnymi oczyma. –
Spójrzmy prawdzie w oczy – powiedziała spokojnie. – Nie może mi wybaczyć tego,
że matka go zostawiła. Łudzi się, że gdybym nie przyszła na świat byliby razem –
skrzywiła się.
Mocniej
zacisnęła palce na gorącym naczyniu. Była zła i rozgoryczona. Zastanawiała się,
jak mogło do tego wszystkiego dojść. Przecież zawsze patrzyła na świat z dystansem. Chłodna
realistka, oto kim była, jak mogła o tym zapomnieć? Dlaczego tak bardzo
chciała akceptacji tego jednego człowieka, którego nawet nie znała?
Nie
potrafiła sobie odpowiedzieć na to pytanie.
- Wiesz ciociu
– zagadnęła po chwili. – To jeszcze nie wszystko – odstawiła herbatę i wstała.
Zdjęła skurzaną, powycieraną już kurtkę i koszulkę. Uśmiechnęła się, widząc
minę swojej krewnej, gdy tak stała pośrodku kuchni w samym staniku. – Zawsze wiedziałam, czego chcę. I nigdy
nie wahałam się po to sięgnąć, wiesz o tym – powiedziała. Odgarnęła włosy z pleców i odwróciła się.
- Mekare! –
jęknęła Saori, ledwie dobywając głosu. Wpatrywała się przerażona w wielobarwnego smoka, który rozpościerał skrzydła
na łopatkach jej bratanicy. Dolna partia tatuażu niknęła przykryta spodniami,
natomiast ziejąc ogniem paszcza bestii sięgała karku. – Co ty zrobiłaś?
- Wstąpiłam do Yakuzy – odpowiedziała. –
Teraz mam nową rodzinę. Chciałam, żebyś wiedziała. Ciebie jednej nie potrafię
okłamać – wyznała, ubierając się.
Niczego nie
mogła ukryć przed jedyną osobą, której zależało na niej od urodzenia. Zawdzięczała
ciotce szczęśliwe dzieciństwo, wszystkie małe i duże radości. Obiecała sobie, a
słowa zawsze dotrzymywała, że nigdy
nie okłamie tej kobiety. Tak też było. Kłamała
bez zmrużenia okiem, bezbłędnie, gdy tylko wymagała tego sytuacja. Umiała
docenić dobry blef, ale nienawidziła,
kiedy starano się ją oszukać.
- Dlaczego? –
pani Miyamoto, nie mogła zrozumieć. Jakie szaleństwo pchnęło jej ukochane,
dotąd kochające samotność pośród książek
dziecko, do takiej decyzji?
- Bo Tsukasa
ma siłę, o której inni mogą tylko marzyć – wyjaśniła, wpatrując się w noc. Bo gardzę ludźmi o słabym charakterze,
pomyślała, teraz mogę nimi manipulować bez przeszkód. Bo marzyłam od tym,
od kiedy skończyłam jedenaście lat i spotkałam jego starszego syna – Hiroyę, uśmiechnęła
się na wspomnienie.
- Mekare –
westchnęła kobieta, jakby to jedno słowo mogło cofnąć czas.
- Nie martw
się ciociu – dziewczyna podeszła i przykucnęła przy niej. – Zawsze będę o
ciebie dbała. Dla bliskich mogę zrobić wszystko.
***
Dodatkowe informacje:
- kocha stare mugolskie kino,
- uzależniona od kofeiny,
-biseksualna,
- bardzo dobra w transmutacji i ważeniu eliksirów,
- tańczy,
- nienawidzi zimna i wilgoci,
- zawsze ma lodowate dłonie,
- narzeczona Hiroyi Tsukasy.
[edit 13.10.12]
[Witam Was, Misie Kolorowe bardzo serdecznie! Liczę na udaną współpracę,
jestem otwarta na wszystkie wątki. Twarzy użyczyła BoA Kwon. ]
316 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 201 – 316 z 316- Żebym mógł pójść musisz mnie puścić. - odparł ledwo słyszalnym szeptem obejmując ją ciasno w talii i składając na jej ustach krótki pocałunek.
Pozwolił jej odejść. W końcu nie mógł jej zatrzymywać w nieskończoność. No chyba, że miał zamiar uczęszczać do szkoły po raz drugi i wiecznie trzymać się jej boku. Ale nie. Po głębszym namyśle stwierdził, że jednak może bez niej trochę wytrzymać. Nie chciałoby mu się znowu uczyć tego wszystkiego.
Wrócił do swojego mieszkania i opadł na łóżko rozmyślając o minionych wydarzeniach. Wprowadzały w jego głowie istny chaos. Cały czas nie opuszczało go to dojmujące wrażenie, że wraz z wpuszczeniem Mekare do swojego życia, wszystko miało się zmienić. Jego świat miał zostać wywrócony do góry nogami. W pewnym stopniu czekał na to z dreszczykiem emocji. Z drugiej strony... Trochę się bał tych zmian. Ale cóż. Takie było życie. Zaskakujące.
Hiroya Tsukasa
[wybacz, ale nie chciało mi się przelogowywać ^^"]
Ryu otworzył usta, w pierwszej chwili chcąc jej wszystko opowiedzieć, ale zaraz je zamknął i wzruszył ramionami. Nadal się nie odzywał jedynie na nią patrząc.
- I co? Mam się teraz przed tobą rozpłakac i powiedzieć jak mi jest źle? - zapytał nieco ostrzej niż chciał to zrobić. Zaklął w myślach, przeklinając się za tracenie swojej pewności siebie. Zacisnął lekko pięści i pokręcił głową.
- Ludzie mają większe problemy Mekare-chan. Jedni są bezpłodni, inni cierpią na nieuleczalne choroby, a jeszcze inni giną w pojedynkach gangów, zupełnie przypadkiem. Czym przy takich problemach jest gwałt? - zapytał jej, nieco blednąc na twarzy. Nazwanie rzeczy po imieniu wcale mu nie pomogło.
- Niczym... - wymamrotał.
Hiroya miał dużo czasu na przemyślenia i dojście do ładu z samym sobą przez te trzy tygodnie przerwy w widywaniu Mekare. Kiedy w końcu zdecydował się do niej napisać, uznając że to do dżentelmena należy pierwszy ruch, po prostu zaprosił ją do siebie. Nigdy nie był szczególnie romantyczny więc i teraz nie przygotował niczego specjalnego. Nie chciał się czuć jak w tanim romansie. Uznał, że najzwyklejsza kolacja w jego mieszkaniu znakomicie wystarczy. Potem wspólnie z Mekare zadecyduje co będą robić dalej.
Hiroya
- Postawię i co? - zapytał jej wychodząc powoli z kuchni. Nie miał ochoty w niej rozmawiać. Zbyt wiele sprzętów go tam otaczało. Sprzętów, którymi mógł całkowicie niechcący rzucić w przypływie utraty kontroli nad samym sobą. - Rozpamiętywanie tego nic nie da, prawda? - zacisnął na chwilę wargi. - Nie zmienię tego co już się wydarzyło... - mruknął niemal nie zauważając schodów i w ostatniej chwili łapiąc się poręczy. Zaklął w duchu, upominając się o ostrożność i odetchnął głęboko.
- To mnie tylko osłabia - wyszeptał, już na nią nie patrząc. Nie miał na to ani ochoty, ani siły.
[ale żeś sobie związek wybrała... zarozumialca jednego, przyznaj się, wszystko dla mamony]
Tomohisa przysiadł na murku, odpalając papierosa. Kolejna czysto wykonana robota i kolejna dusza, którą mógł zaliczyć do swojego sumienia. Skinął głową w stronę Mekare i zaraz do niej podszedł.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że o twoim związku musiałem dowiadywać się od Hirayi - westchnął, wypuszczając dym papierosowy. - Aż tak się bałaś przyznać, że chyba go lubisz?
Tomo
Hiroya też poczuł owo dziwne mrowienie i westchnął ciężko. Akurat teraz! Jego ojciec miał świetne wyczucie czasu. Nie śmiałby jednak protestować. Najpierw obowiązki, potem przyjemności. Zawsze żył wedle tej zasady. Szybko zatem teleportował się do Bazy i zajął miejsce po prawej stronie swojego ojca czekając aż zbierze się reszta towarzystwa.
Hiroya
[ah władza jej w głowie... no i wszystko jasne xD]
- Nie będzie, nie przepadam za prawieniem kazań - mruknął chłopak, zaciągając się papierosem. Uznał że tyle wystarczy. - Tylko następnym razem chciałbym sie dowiedzieć od ciebie, a nie od osób postronnych...
Tomo
- Zebraliśmy się tutaj dzisiaj w bardzo szczególnym celu. Nie jest to jak zapewne większość z was się domyśliła zwykłe zebranie. - zaczął Shinobu swoim donośnym głosem. Z ust nie schodził mu uśmiech jakiejś dziwnej satysfakcji. - Chciałbym z tego miejsca ogłosić, że mój pierworodny syn i zarazem następca, Hiroya, jest zaręczony z obecną tutaj Mekare. - zakończył prostując się dumnie.
Hiroya spojrzał na ojca z zaskoczeniem, które zaraz ustąpiło zwyczajowemu opanowaniu. Ledwo co został chłopakiem Mekare, o zaręczynach nie było jeszcze mowy! Jeden rzut oka na wyżej wspomnianą utwierdził go w przekonaniu, że ona też nie ma z tym nic wspólnego. Ach świetnie! Czyli stali się ofiarami knowań jego ojca. Związek ten był mu wyraźnie na rękę więc postanowił od razu go "przypieczętować". Kiedy wszyscy już wiedzieli ciężko byłoby to teraz odkręcić. Bardzo wygodna sytuacja.
Hiroya
Tomohisa chwilę obserwował ją, a kiedy już wybuchnęła, zdeptał papierosa i również wstał. Przyciągnął ją do siebie, obejmując lekko.
- Każdy związek ma prawo bytu - odparł cicho, głaszcząc ją nieco uspokajająco po plecach. - Wystarczy tylko w niego uwierzyć, a jeśli go kochasz to tym bardziej wszystko jest w porządku - zauważył spokojnie. - Więc wystarczyło po prostu powiedzieć... przecież bym cię nie potępił, głupolu!
Tomo
- Nie mówimy teraz o mojej sprawie z Kyoko - żachnął się chłopak, jemu też ciężko było powiedzieć co widział w Kamiyamie. Po prostu coś go do niej ciągnęło i tyle. - Nie szkodzi, nic się nie stało, tylko już mi więcej tego nie rób - pogroził jej ze śmiechem palcem przed oczyma.
Shinobu pozwolił sobie jeszcze na krótki monolog o swoim szczęściu i radości z jaką powita Mekare w ich rodzinie, a kiedy skończył pozwolił wszystkim się rozejść. Ludzie szeptali między sobą zaskoczeni takim obrotem spraw. Hiroya wstał z miejsca i szybkim krokiem powędrował za odchodzącą i bladą jak ściana Miyamoto. Złapał ją tuż przed wyjściem z Bazy. Chwycił ją za łokieć i obrócił twarzą do siebie.
- Nie miałem pojęcia! - wyrzucił z siebie od razu.
Hiroya
Potrząsnął nią, żeby się ogarnęła.
- Mekare! Przecież to ja byłem tym, który w pierwszej chwili nie chciał tego związku. Nie wydało ci się dziwne, że po tym jak z trudem zgodziłem się z tobą być, nagle miałbym ogłaszać nasze zaręczyny?! Pomyśl! - warknął zirytowany. Nie wiedział czemu, ale przy niej dziwnie łatwo tracił opanowanie. - Nigdy bym cię do czegoś takiego nie zmusił!
- Nie rozumiem was... czemu wy ciągle chcecie czekoladę - Tomo pokręcił z rozbawieniem głową, ale zaraz przytaknął jej i zrównał z nią krok. - W kuchni powinno być jej sporo, w końcu zbliża sie tydzień słodkości - oblizał lekko wargi.
- Kochana spokojnie. Wjedziemy i to bez problemu. Wystarczy, że poudajesz zemdlałą - wziął ją jednym ruchem na ręce i przyspieszył kroku. - Przepraszam, przepraszam - postawił na umiejętności aktorskie. - Mekare-chan! Jak mogłaś zapomnieć o zjedzeniu obiadu, a tyle razy ci powtarzałem - westchnął przeciągle bezceremonialnie wchodząc do kuchni. Taka wymówka podziałała znakomicie, nikt nawet nie patrzył czy uczniom wolno, czy też nie, wchodzić do kuchni.
Natychmiast zabrał się za szukanie czekolady, a kiedy odnalazł jej zapasy spojrzał na skrzaty domowe, pytając je w ten sposób o zdanie. Te oczywiście z radością zapakowały mu cała reklamówkę słodkościami i dołożyły czekoladowego lizaka gratis wprost do rąk Mekare.
- Chodź, położysz się do łóżka i zjesz czekoladę - mruknął ponownie piorąc dziewczynę na ręce i wręczając jej torbę ze słodkościami. Misja zakończona sukcesem.
Tomo uśmiechnął się szeroko i zlizał jej czekoladową plamę z nosa. Od tak dla zabawy.
- Nie trzeba, znajde tam coś lepszego - dodał, zaglądając do torby. - Pralinki! - oczy mu się zaświeciły z radości.
- Gdybyśmy byli w twoim domu powiedziałbym "piwnica", ale tutaj... - rozejrzał sie dookoła i wzruszył ramionami. - Hm... gabinet Shikiego? Jeśli będziemy mieli szczęście, to Shiki akurat jest z Sawadą gdzieś w terenie - wzruszył lekko ramionami i popatrzył na nią pytająco. W końcu jego plan miał wiele wad, być może Mekare mogła znaleźć lepsze miejsce dla smakowitej uczty dla ciała i duszy.
Nie musiał długo rozważać tej propozycji by uznać ją za doskonałą. Skinął głową i z nikłym uśmiechem na ustach ruszył w stronę owej klasy.
- Ta klasa chyba na stałe zapisze sie na mojej liście miejsc do ukrycia - oznajmił po chwili kierując sie po schodach na drugie piętro.
[dobranoc]
- Tak jest - zasalutował jej, wyciągając różdżkę z kieszeni i trzymając ją w pogotowiu. Zbroja wyglądała niegroźnie, ale gdy tylko się zbliżyli ruszyła na nich biegiem. Miał szczęście że był opanowany bo inaczej już dawno uciekłby z krzykiem. - Dobra... ja robię za przynętę, ty ją ogłuszaj...
Westchnął ciężko i zamknął dziewczynę szczelnie w swoich ramionach.
- Mnie też to zaskoczyło. Wiesz, nigdy nie sprzeciwiałem się ojcu, ale... Jeśli rola mojej narzeczonej jest dla ciebie zbyt przytłaczająca to odkręcę to wszystko. - wyszeptał chowając twarz w jej włosach i wdychając ich zapach.
Hiroya
Tomo podążył tuż za nią, wpadając do sali w momencie, w którym zbroja odzyskała swoją głową. Zamknął za sobą drzwi i roześmiał się serdecznie, rozkładając na stoliku słodkości.
- Potem będzie trzeba wykombinować jak stąd wyjść - zauważył, słysząc że zbroja dobija się do drzwi wściekła na cały świat.
Tomo
- Ależ nie mam nic przeciwko, moje są pralinki - zagarnął dla siebie garść pralinek i otworzył sobie jedną. Włożył ją do buzi, zamykając na chwilę oczy. Odczekał aż ta rozpuści się w jego ustach, by z uśmiechem sięgnąć po drugą. - Może i masz trochę racji... czekolada poprawia humor - zgodził się z nią w końcu.
- Nie martw się. Nie dałbym cię skrzywdzić. - powiedział z mocą. Co prawda nigdy nie sprzeciwiał się ojcu, ale zawsze musiał być ten pierwszy raz, a dla własnej i Mekare przyszłości gotów był iść zrobić "wojnę". Skoro Kazumie kłócenie się z Shinobu wiecznie uchodziło na sucho, to dlaczego miałoby nie ujść Hiroyi, który ośmieliłby się kłócić z nim po raz pierwszy? - Naprawdę wystarczy jedno słowo, a pójdę z nim porozmawiać. - zapewnił.
Hiroya
- Nic ciekawego - wzruszył ramionami, nagle odnajdując pralinkę za bardzo ciekawy obiekt, od którego wręcz nie potrafił się uwolnić. - Zabiłem trzech przydupasów Gozen - dodał nieco ciszej, wpychając pralinkę do ust. - Stary Tsukasa będzie zadowolony.
Tomo
[ na watek chętna? ;) Mira]
[ ja ta mnie wiem tego ^^ Mirę spotkasz w niewielu miejscach - zwykle to jest bar w którym pracuje, w domu siedzi i jego remontuje, projektuje wnętrza, w lesie przebywa... do szkoły nie zagląda bo nie ma po co, same małe możliwości - Mira]
Spojrzał na Mekare i wzruszył ramionami jakby przez chwilę zastanawiając się nad możliwie gładkim kłamstwem. Potarł delikatnie swoje skronie i odetchnął głęboko.
- Nic takiego - odparł już nieco bardziej stanowczym tonem. - Jestem tylko troszkę zmęczony i nadal krew na rękach mi przeszkadza - wykrzywił usta w delikatnym uśmiechu, choć bardziej wyszedł mu grymas niezadowolenia. - Nie lubię tego i wątpię bym kiedykolwiek się do tego przyzwyczaił. No i jeszcze ta przeklęta Kyoko - zacisnął pięści aż mu knykcie zbielały. - Głu.pia idio.tka - wywrócił oczyma. Czasem naprawdę zastanawiał się co on takiego w niej widzi? Ostatnimi czasy zmieniła się. Stała się zdecydowanie bardziej zarozumiała i jak zwykle nic do niej nie trafiało. - Ale nie ważne - machnął lekko dłonią. To nie było nic pilnego.
Tomo
Pogłaskał ją po policzku z czułością o jaką by się nie podejrzewał.
- No to lepiej już po niego chodźmy. Każda chwila zwłoki w tym temacie jest niewskazana. - pocałował delikatnie jej wargi i zaraz chwycił ją za rękę ciągnąc lekko za sobą do centrum miasta. Znał całkiem dobrego jubilera, mogli u niego kupić pierścionek.
Hiroya
Ryu nie odezwał się do niej ani słowem, aż do samego dormitorium, gdzie wrócił na swoje miejsce przy kominku. Nie miał ochoty na sen, a właściwie to był zmęczony, ale nie chciał zapadać w sen ogarnięty koszmarami.
- Dobranoc Mekare - spojrzał na nią, uznając że jego towarzystwo jednak pójdzie sobie spać i pokiwał jej na dowidzenia wracając do przerwanej wcześniej książki.
Ishiwara przez chwilę przyglądał się przyjaciółce, zanim zabrał swoją dłoń i poczochrał sobie czuprynę. Uśmiechnął sie do niej słabo.
- Chyba masz rację. Jak przestanie mi przeszkadzać krew na rękach to możesz oficjalnie mi nakopać - pstryknął ją w nos, by zaraz w przypływie chwili przytulić mocno do siebie. Ukrył twarz w jej ramieniu i przez chwilę po prostu tak trwał.
Tomo
- Mekare-chan... wspominałem już, że potrafisz zepsuć każdą atmosferę? Jesteś w tym mistrzem - roześmiał się serdecznie, odsuwając się wreszcie od niej. Przez myśl przemknęło mu, że Hiroya musi być niezwykle wyrozumiały, jeśli Mekare i jemu psuje plany. Złapał za pralinkę i zjadł kolejną.
- Wiesz czego nie wzięliśmy? - zapytał jej w końcu. - Czegoś do popicia...
- Winny się tłumaczy, kochanie - pokazał jej język i podszedł do okna zerkając w dół i oceniając jak daleko jest stąd do kuchni.
- Myślisz, że "accio sok pomarańczowy" załatwi sprawę? - uniósł lekko brew, już machając różdżką by wypróbować swój jakże genialny w swej prostocie pomysł.
[spoko mój będzie raczej krótszy bo koszmarnie sie czuje]
Była już spóźniona i dobrze widziała. W domu miała taki syf, ze jak w końcu się zabrała za porządki, to tak ja wzięło ze prawie, że zapomniała o pracy. Będzie musiała nanieść pewne poprawki.
Wyjrzała za okno. Lało tego wieczora jak z cebra, ale kasa się sama nie zarobi. Więc chcąc nie chcąc ubrała na siebie strój barmanki i wyszła z domu na osłonięty ganek.
Przemieściła się na tyły lokalu po paru sekundach i weszła przez zaplecze do służbówki, by zostawić kurtkę i wpisać obecność.
Skinął tylko głową. Też to zauważył, ale na razie nie miał zamiaru reagować. Lepiej poczekać co zrobi ten typ. Hiroya zawsze uważał, że nigdy nie należy się wybijać przed szereg.
Wprowadził zatem Mekare do budynku jubilera i wolną dłonią wskazał na rozliczne wystawy biżuterii.
- Proszę bardzo. Wybierz sobie wymarzony pierścionek. - zachęcił ją uśmiechem całkowicie zostawiając jej wolną rękę. To w końcu ona będzie nosiła tą błyskotkę więc najlepiej niech wybierze ją zgodnie z własnym, niepowtarzalnym gustem.
Hiroya
Ryu odczekał chwilę do końca lekcji siódmej klasy i zagroził drogę Mekare, zanim dziewczyna zdążyła mu uciec.
- Masz chwilkę? - zapytał tylko, już łapiąc ją za rękę i ciągnąc do biblioteki. Posadził ją na kanapie, a sam usiadł naprzeciw niej. - Weź mi powiedz... jak uwolnić się od polującej na ciebie Yakuzy i... tego świra Tsukasy... to znaczy Kazumy, bo Hiroya już się odczepił - wypuścił ze świstem powietrze.
Przewiązała właśnie fartuszek, wzięła bloczek i długopis i wyszła z pomieszczenia do głównej sali.
- spóźniona !! - usłyszała trochę wkurzony głos właściciela
- ja też się cieszę, że cię widzę Carl, ale mógłbyś przestać narzekać w końcu - zapowiedziała chłodno - miałam PILNE sprawy wiesz? A że zasięg mam do bani to nie mogłam zadzwonić..
Machnął na nia ręka
- nie płacę ci za to .. - zaczął ale nie skończył, gdy przyszpiliła go wzrokiem
- wiem... ale nikt tu nie robi za dwoje, więc z łaski swojej przestań narzekać - powiedziała dobitnie - i idź zrób coś pożytecznego i przynieść lód, bo widzę, ze się kończy.. - weszła za bar omijając go. Po czym zwróciła sie do Mekare:
- widzę, ze ci smakowało kochana - zauważyła. Udawała głucha na przekleństwa kierownika, który osuszał się brudną ścierką. - co ci podać? Na mój koszt, oczywiście.
Hiroya sam też, żeby się czymś zająć zaczął oglądać błyskotki. W pewnym momencie podszedł do Mekare stając za jej plecami, kiedy wybierała trzy, które chciałaby wypróbować.
- Perły chyba niezbyt do ciebie pasując. - szepnął jej na ucho owiewając je ciepłym oddechem i muskając delikatnie ustami.
Hiroya
- Bo nie chcę oglądać twoich łez, tylko uśmiech. - wyjaśnił spokojnie mając z perłami to samo skojarzenie co ona. Delikatnie ściągnął z jej palca pierścionek i oddał go sprzedawcy podając jej dwa kolejne, które wybrała do przymierzenia.
Hiroya
- weź nic nie mów - zachichotała złośliwie - w ogóle to współczuje jego żonie - powiedziała to dosyć głośno by też to usłyszał.
- zajmij się pracą na Merlina !! - wrzasnął na nią zadyszany z zaplecza, bo wyciągał lód
- a tobie przydałoby sie też trochę ćwiczeń - odgryzła sie biorąc czystą szklanice. Usłyszała jak tam zaczął narzekać jaki to biedny.
Westchnęła napełniając.
- marny ze mnie obiekt westchnień. przychodzą tu raczej by się pogapić na moje cycki - przewróciła oczami - No cóż ..pogada jak pod zbitym kundlem - zauważyła - dodać ci też trochę cynamonu? - zapytała - Carl !! na bogów coś ty tu za chałę nam włączył - popatrzyła na niego gdy tylko ponownie wszedł z kubełkiem pełnym lodu - totalne dno ...
- Jest ładny. I daje wrażenie delikatności. - stwierdził przyglądając się uważnie - Ale spróbuj jeszcze ten trzeci. Dopiero wtedy zadecydujemy. - zaproponował podając jej ostatni z pierścionków.
Hiroya
- Też tak uważam. - przytaknął i zwrócił się do sprzedawcy - Bierzemy go. - wyprodukował nawet delikatny uśmiech, żeby mężczyzna nie wziął go za ostatniego gbura.
Hiroya
- tacy oni pozostaną - skwitowała ze śmiechem, przyprawiając jej grzane piwo - niestety albo i stety to tylko dorywcza praca.
Popatrzyła na biednego Carla. W sumie męczył sie nie bez przyczyny. Sama trochę "pomagała" radiu.
- w sumie czemu nie - wzruszyła ramionami i zabrała kilka innych kufli by jej zanieść do stolików i klientów którym się tyłka nie chciało ruszyć.
- "wiem kochana" - przesłała jej - "moja babka wiedziała jak używać ziół i przypraw.." - widząc jej zadowolona minę oraz "szefowanie" temu uparciuchowi szefowi wprost nie mogła sie powstrzymać od uśmiechu. Podeszła do baru po pozostałe kufle i postawiła na tacy.
- toż specjalnie to zrobiłam z radiem - szepnęła - ale ciii - zerknęła na uchylone drzwi. Poszła odnieść pozostałe kufle i szklanki i zanieść już do kuchni nie potrzebne.
Rozmyślnie skierował się w mniej uczęszczane uliczki Tokio. W jednej z nich oboje zniknęli za rogiem i tam zaczekali. Ich "cień" oczywiście wpadł w zastawioną pułapkę i zatrzymał się jak wryty wprost przed wymierzoną między jego oczy różdżką Tsukasy. Rolę osoby przesłuchującej pozostawił Mekare.
Hiroya
- Na pewno nie dla was, więc co wam do tego?! - odparł z ironicznym uśmieszkiem i prychnął pogardliwie. Przypłacił to bólem pleców, kiedy Hiroya na krótki moment odciągnął go od ściany tylko po to, żeby zaraz przygwoździć go do niej z większą siłą.
- Może grzeczniej? - poradził złowieszczo spokojnym głosem.
Hiroya
- Świetnie - Ishiwara zlizał trochę soku jeszcze ociekającego mu z dłoni i westchnął przeciągle.
- To co? Accio prysznic? - zaproponował ale już nie machnął różdżką, by nie wywołać tym samym wody z sufitu, albo samego węża prysznicowego.
- Jakieś inne pomysły? - rozłożył bezradnie dłonie.
- To byś mi to teraz powiedziala i bym cię wypuścił - wywrócił oczyma Amakusa, sięgając sobie po czekoladkę (w ramach nagłego przypomnieniu o potrzebie jedzenia).
- Ja naprawdę potrzebuję rady - wyłamywał sobie palce. Nie dość że wciąż miewał koszmary i nie mógł spać z powodów oczywistych, to teraz jeszcze Kazuma siedział mu na ogonie. - Nie masz na nich jakiegoś wpływu? No nie wiem... matko! W końcu jesteś zaręczona z Tsukasą - żachnął się.
Mira:
Gdy w końcu wszystkich obeszła i chwilowo miała z tym spokój wróciła za bar, przy którym zresztą tez sie nic specjalnego nie działo. Przysiadła więc po drugiej stronie naprzeciwko Mekare
- Carl - krzyknęła - przynieść nową beczkę
- Sachi. !! sama rusz tyłek !!
- no wiesz ty !! jestem za "słaba" na noszenie takich ciężarów no. Sam mi to wypominałeś zresztą całkiem niedawno - odpyskowała mu, na co ten cos tam mamrotał, ale i tak pofatygował się do piwnicy. Spojrzała na dziewczynę.
- widzisz?! Tak to sie robi i juz a na klientów to czasem i ja nie mam siły - skrzywiła sie lekko - wiesz.. - dolała jej kolejna porcje - czasem może i owszem. - wzruszyła ramionami.
Mira:
Wzruszyła tylko ramionami
- każdy żyje tak jak chce. Zresztą to i tak praca dodatkowa "i łatwe żarcie" - dodała w myślach. - podać ci cos jeszcze ?
Ryu westchnął przeciąggle. Spodziewał się takiej odpowiedzi, więc specjalnie się nią nie zdziwił. Skinął nieco głową.
- Tak i nie dociera odmowa - wymamrotał, pocierając skronie dłońmi. - No a teraz już nie mam na karku Hiroyi, z którym jeszcze dalo się pertraktować... tylko Kazumę, który odmowy nie toleruje i torturuje chcąc zmienić zdanie ofiary... w tym przypadku mnie - wskazał palcem na swoją osobę. - Nie wiem czy fakt, że nie może mnie zabić jest dla mnie w tej chwili pocieszeniem...
Mira:
- az tak u ciebie źle? - zapytała. Patrzyła na nia baczniej - wiesz, moja twórczość bywa ...ekhmm zabójcza - zachichotała i podeszła do szafki po składniki. wzięła to wszystko na mały stolik i zaczęła kombinacje. Po kilku minutach mieszania, wzięła czysta szklankę i zaczęła rozlewać w odpowiedniej kolejności - jak było wystarczająco dolała do niej miodu, parę przypraw i odczekała parę sekund nim postawiła na kontuarze.
- na zdrowie zatem słońce - uśmiechnęła się radośnie
- Nie... był tylko Kazuma, jego zabaweczki i ja - Ryu wzruszył ramionami, po czym zaraz znowu pokręcił głową. - Ale pokazał mi rozkaz jaki dostał... na piśmie. No i wiesz brzmiał on mniej więcej: przekonać wszelkimi środkami, nie zabijać. O ile wiem jeszcze żyję - wymamrotał wzdychając ciężko.
Mira:
Pokiwała tylko głowa
- tak, oni mają co robić a ty biedna nie i samotnie tu zziębnięta przyszłaś - poklepała ją po ręce - mówisz, że jesteś już w tym biegła co? Ludzie bójcie się śmiertelnie - Mekare nadchodzi - udałą że się trzęsie. - no baa to tajny przepis na tajne okazje. I widzisz !! od razu masz inny humor dziewczyno - puściła jej oko, jednocześnie podchodząc do lodówki po swój woreczek jako "śniadanie".
- Jak dla mnie wybór jest jasny - zerknął za okno z szatańskim uśmiechem. - Skaczemy - zdecydował wyskakując z okna i różdżką zamortyzował sobie upadek i usiadł na parapecie kuchennym.
- Mekare-chan ja nie chcę i nie mogę się zgodzić, a ty dobrze o tym wiesz. Jestem w sytuacji bez wyjścia. Nie mogę się zgodzić to raz, a dwa eh... - westchnął przeciągle, po czym zagryzł wargę. - Ale jak tak dalej pójdzie to się zgodzę... a potem znów zaczną mnie torturować i tym razem nie będzie już mowy o nie zabijaniu. Przecież po to jestem im potrzebny - uśmiechnął się krzywo.
- Nie możesz się narażać dla mnie. Heh zapomnij że pytałem - uśmiechnął się słabo.
Ryu
Mira:
- wiesz.. sa tak zamroczeni, ze i tak im to bez różnicy - powiedziała wciskając słomkę do otwartego już woreczka.
- dzięki, na zdrowie - uśmiechnęła sie szerzej.
- Ale ja nie mogę cię narażać - żachnął się Ryu. - Myślałem tylko, że mogłabyś z nimi porozmawiać czy coś. No wiesz tak mimohodem... nie chcę żadnych dziwnych przekrętów - westchnął nie zdolny by nawet pomyśleć, że przez niego mogłoby coś jej się stać.
- Dobrze - uśmiechnął się lekko do dziewczyny. Właściwie to na za wiele nie liczył. Zdążył już zauważyć, że chyba jest ważny dla Yakuzy bo ta nie chce odpuścić, a wiedział że Sawadę sobie odpuścili szybko. - Nie liczę na wiele. Nawet jeśli się nie uda, to nie ważne - dodał wzdychając ciężko. - Może rozkocham w sobie świra Tsukasę - zaproponował od niechcenia.
Mira:
- hai, hai. Zawsze można im pamięć wyczyścić - powiedziała konspiracyjnym szeptem - syntetyczna bez grupy. - odpowiedziała jej wyrzucając pusty. Zmieniając radio na inna częstotliwość, wyjęła drugi woreczek.
Mira:
Kiwnęła tylko krótko głową.
- proponujesz mi przy okazji przekąskę Mekare? - zapytała zabierając sie za wycieranie szklanek gdy skończyła - owszem smakuje inaczej - odparła.
- Nie mam ci czego wybaczać - Ryu uśmiechnął się słabo i zaraz skinął głową, raczej wiedząc że nie dotrzyma słowa. Nie umiał siedzieć w Sakuranie więcej niż trzy dni z rzędu.
Mira:
- od razu lepiej - zauważyła z prawie nie dostrzegalna nuta satysfakcji
- Onazuki-san !!! po proszę nowy kufel !! - mruknął jakiś pijaczyna spod okna. Westchnęła tylko i zabrała sie z powrotem do pracy.
- Mam się bać? - Amakusa uniósł lekko brew. - Mekare-chan... ja tu nie wytrzymam dłużej niż 3 dni... zresztą - odchrząknął. - Mój przyjaciel wampir będzie na mnie czekał...
Mira:
[ależ mi to nie przeszkadza ;) poważnie - a w ty nie w łóżku? ;)]
Udała, ze nie wie, co zaprząta umysł dziewczyny. Takie myśli często słyszała, więc dla niej nie były niczym nowym.
Godziny upływały. Carl postanowił wcześniej wyjść a jej kazał zamknąć interes jakby sam o tym nie wiedziała.
Popatrzyła na zegar.
Uff.. co za ulga. Niedługo koniec. Weszła za bar po tacę, by posprzątać na wolnych stolikach.
- rozgrzałaś się już?! - spytała Mekare - mam ci podać coś jeszcze ?
[sorki ze z anonima, ale nie chce mi sie logować ^^, taki tam mój maly len xD]
- Mekare-chan... bez obrazy ale najstraszniejsza to Ty nie jesteś - odparł Amakusa, nie mogąc powstrzymać sie od lekkiego uśmiechu.
- No dobrze, nazwijmy to inaczej - Ryu oblizał lekko wargi. - Ja mam coś co jemu jest potrzebne i on ma wiedzę, która jest mi potrzebna. Wymiana interesów - wyjaśnił spokojnie, nie wdając się w szczegóły. On naprawdę lubił ich towarzystwo. - I oni przynajmniej doceniają czarną magię - żachnął się.
Mira:
[ oj ty biedna ... zresztą nie tylko ciebie ;/ *ściska*]
- żaden problem - odpowiedziała jej - zamykam za jakieś pół godziny a do tego czasu pewnie i tak ktoś wpadnie - wzruszyła ramionami - więc sama widzisz - wzięła dzbanek i dolała - w która? ja bym raczej powiedziała w jaki sposób - zachichotała - ogólnie rzecz biorąc to w stronę lasu... - popatrzyła na nią bacznie - ale i tak mam robotę w biurze więc idę do miasta. Ah jak ja nie lubię dziennych zmian ... - westchnęła.
[A co mam zrobić, jak jestem w sytuacji patowej? Ale ja wcześniej z Tomo obgadałam sprawę na gg, więc on wie jak daleko może sie posunąć ^^ Poza tym jakby nie było kocham tę jego postać o_O To straszne ale ciągnie mnie do sadystów... Btw ja się nad Ryu nie znęcam, to Tomo się nad nim znęca]
Nie mógł się powstrzymać od chichotu. To zadziwiające jak człowiek potrafił wmawiać sobie jaki jest.
- Tak, tak, pani straszna - wywrócił oczyma. - Ależ możesz mnie przekonywać, choć sądzę że i tak ci się to nie uda - dodał zaraz przeciągając się lekko. - Wiesz jakbyś chciała kiedyś pogadać o tej twojej straszności, to ja chętnie służę pomocą.
Ryu
[wcale nie jestem aż takim sadystą... zgadza się, mam nas.rane w głowie i ostatnio przeżywam ciągłą frustrację, a postać Kazumy po prostu pozwala mi zachować względny spokój. Wolałem nie robić Tomo prania mózgu, więc Tomo sobie odpoczywa... bo póki co stawałby się coraz bardziej zgryźliwy niestety. Ale oczywiście nie zabiję Ryu-chana ^^" Przecież będziemy humanitarni i nie doprowadzimy go do stanu umierającego póki co ]
[Zaraz wsypał :P Poczułem się w obowiązku obrony mojej chorej psychiki. Przepraszam...]
[Ale ja nie jestem na Ciebie zły czy coś... ]
[Mój Kanzaki jest pozytywnie zakręcony ^^ Ale dziękuję i żadnego zaniedbania się nie dopatrzyłam :) ]
- Nic wam nie powiem! - wrzasnął chłopak marszcząc brwi. Niby wyglądał na pewnego siebie, ale łatwo można było zauważyć, że to tylko pozory. Powoli wyraźnie zaczynał tracić rezon. Rozglądał się bowiem nerwowo jakby szukając pomocy, która oczywiście znikąd nadejść nie mogła, a poza tym jego dolna warga zaczęła lekko drżeć.
Hiroya wymierzył mu porządnego kopniaka kolanem w brzuch aż ten skulił się z bólu w jego uścisku.
- Jeszcze raz opluj moją narzeczoną, a przysięgam, że nie będzie z ciebie co zbierać. - zagroził cichym, śmiertelnie niebezpiecznym tonem głosu.
Hiroya
[noooooooo nie do końca tak jest xD po prostu uznałam, że kurna koniec obijania się i muszę się w końcu za siebie wziąć i zmobilizować do odpisywania, bo czułam, że jak tego nie zrobię dzisiaj to nie wiem czy w ogóle jeszcze w tym roku by mi się to udało @_@]
Hiroya przygarnął do siebie Mekare i delikatnie głaskał jej ramię i plecy, kiedy tak brutalnie poczynała sobie z chłopakiem. Patrzył na to całkowicie obojętnym wzrokiem. W końcu w jego branży taki widok to przecież codzienność, chleb powszedni. Nie było się czym zachwycać ani nad czym wzdragać.
Jedyne co sobie pomyślał w obecnej sytuacji to to, żeby chłopak w końcu raczył wyznać prawdę, bo naprawdę nie chciało mu się marnować wieczoru na bezproduktywne ślęczenie nad jakimś chucherkiem, któremu się wydawało, że może ich przechytrzyć. Cóż. Pomylił się i teraz za to płaci.
[Wybacz, że nic więcej nie wniosę, ale uznałam, że skoro już to Mekare mu grzebie w głowie to sama najlepiej zadecydujesz dla kogo pracuje ^^"]
[ja pierdzielę, no to ładny go zaszczyt kopnął! mwhahahahha powinien się czuć wyróżniony xD btw odzdrowiłaś go? XD]
Nie to, żeby Hiroya był litościwy, ale tym razem powstrzymał dziewczynę opuszczając delikatnie jej dłoń, w której trzymała różdżkę. Zmarszczył brwi z niezadowoleniem. Jej ojciec? No to ładnie im się zaczyna układać... Nie ma co! Od samego początku pod górkę. Ale tego, że chłopak pracuje dla Nody akurat Tsukasa się domyślał. Jego szósty zmysł mu to podpowiadał.
- Zostaw. To tylko pionek. Nie warto. - szepnął jej uspokajająco na ucho. Schował jej różdżkę z powrotem do jej kieszeni i chwytając ją za rękę pociągnął za sobą głębiej w uliczkę, gdzie było jeszcze mniej światła niż w poprzednim miejscu.
Hiroya
[nie szkodzi ^^ ja też mam trochę zwłok ostatnio...]
Ryu jeszcze przez chwilę pośmiał się pod nosem, po czym objął ją ramieniem.
- Myślę, że zasłużyłaś na medal... z czekolady - zauważył pogodnie. - Chodź pani straszna, zabieram prefekta na manowce.
- Dobra jesteś - pochwalił ją Shin, stając już pewnie na gruncie. - Długo się uczyłaś, zanim opanowałaś te umiejętności?
Shin
- Bo lubię denerwować ludzi - żachnął się Amakusa, nie do końca będąc pewien czy taka jest prawda. Postanowił jednak zostawić to dla siebie.
Ryu
[ja za to aktualnie mam wielki zanik weny ;/ i nic mi sie nie chce o!]
- wiesz, szkoła to tylko szkoła - zauważyła - w każdej chwili zresztą możesz ja opuścić. A co do twego dylematu t .. zaprosiłabym cie, lecz w obecnej mojej sytuacji nie mogę. - popatrzyła na nią przelotnie i już głośniej oznajmiła wszystkim, że lokal jest już zamknięty i wyszła za lady, by stanąć koło drzwi.
[ Cześć. Masz może ochotę na jakiś wątek? ]
/ Sayuri.
[ Bardzo dziękuję. Co do wątku... Wysilam swoje szare komórki i tak naprawdę jedyne, co przychodzi mi do głowy to to, że z racji tego, że Mekare jest bardzo dobra w ważeniu eliksirów, a Sayuri zawsze wszystko sknoci na całej linii to od czasu do czasu Miyamoto mogłaby jej udzielać jakiejś pomocy, czy coś w tym stylu. ]
/ Sayuri.
[przytul mnie ;*]
- tez mam taka nadzieje - odparła spokojnie - i tak poradzę sobie... bo któż to nie załapie se na mój urok osobisty. - zachichotała chłodno. - zapraszam ponownie Mekare - odprowadziła ja do wyjścia.
[ Nie ma problemu. Jak najbardziej to rozumiem. I tak w ogóle cieszę się, że jakiś wątek już mam! ]
Sayuri zawsze starała się być punktualna. Niestety zazwyczaj po prostu jej się to nie udawało przez losowe zdarzenia. Sakuran był dużą, wręcz olbrzymią szkołą. Nic więc dziwnego, że Hamasaki, która miała tendencje do gubienia się w tym budynku i teraz zabłądziła. Podświadomie czuła, że Mekare po prostu ją zabije. Niepewnie więc otworzyła drzwi do pomieszczenia, w którym się umówiły, gdy wreszcie udało jej się odnaleźć drogę.
- Przepraszam! - powiedziała nim starsza koleżanka zorientowała się, że dziewczyna weszła do pokoju - J.. Ja.. Zgubiłam się i .. Mam nadzieję, że.. Nie czekałaś za .. długo? - spojrzała błagalnie na Mekare.
/ Sayuri.
[eh jak milusio .... *tuli sie bardzo mocno aż słyszy trzaskanie kości* ajć .. sorka to było (nie)chcacy ^^ btw. nie wiem raczej nowy ...]
Gdy usłyszała te pierwsze słowa, które padły z ust Mekare i ton w jakim je wypowiedziała już była pewna, że to nie skończy się za dobrze. Na korepetycjach od bardziej doświadczonej i starszej koleżanki bardzo jej zależało. Dzięki temu w ważeniu eliksirów szło jej coraz lepiej. Bała się, że dzisiaj Miyamoto stwierdzi, że miarka się przebrała.
- Wiem, że.. - nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, stała ze spuszczoną głową czekając tylko na kolejne słowa dziewczyny.
Zupełnie nie tego się spodziewała. Mekare miała na nią nakrzyczeć, a tymczasem zrobiła coś zupełnie innego. Nikt chyba nie zrozumie jaką ulgę poczuła wtedy Sayuri. Uniosła głowę. Odwzajemniła jej uśmiech.
- C... Czyli nie jesteś zła, tak? - zapytała dosyć nieśmiało, wolała się upewnić.
Mapa na pewno bardzo by jej się przydała. Może następnym razem z pomocą w takiej postaci by się nie spóźniła. Obiecała sobie, że następnym razem dołoży wszelkich starań, aby zdążyć na czas.
/ Sayuri.
[ ja mało co twórcze wymyślam x3 ale serio? moja kolej? bo się właśnie zastanawiałam nad tym "niepokojącym" wręcz faktem (nie)dokonanym xD]
[ ehh.. a miałam tę płonną nadzieję, że jest inaczej , no no co ja tu słyszę... Mekare, kochana masz tam jeszcze jakieś ciekawostki o których mi jeszcze nie powiedziałaś? xD dobra.... ale nie spodziewaj sie cudu ^^]
Przez ostatnie kilka tygodni była tak zajęła że na nic nie miała czasu. Praca zajmowała jej gros czasu a i remont wewnątrz domu sie przedłużał, że nawet i jak na jej zdolności szło jej dosyć opornie. Tego wieczoru, jak zwykle zresztą, projektowała nowe wnętrza dla jakieś firmy, gdy nagle poczuła, że ktoś się kręci wokół jej posesji. Odłożyła projekt i ołówki i poszła sprawdzić.
Ledwie zrobiła parę kroków a coś ja zaatakowało. Zasyczała ukazując kły i warknęła ostrzegawczo, ledwo się osłaniając przed pazurami.
Ostatnią lekcję eliksirów Hamasaki odbywała dzisiejszego poranka. Oprócz samej teorii klasa miała wykonać jeden z prostszych eliksirów. W innym wypadku Sayuri nie podjęłaby się tego zadania, ale wiedząc, że nie może ciągle od tego uciekać zaczęła ważyć eliksir. Co prawda zdarzyły jej się dwie małe wpadki, ale kociołek nie wyleciał w powietrze i to było najważniejsze. Nauczyciel tego przedmiotu był pod wrażeniem i pochwalił dziewczynę. Ona oczywiście wspomniała wtedy o zasługach Mekare. Dziewczyna uśmiechnęła się na to wspomnienie.
- Bardzo dobrze! Udało mi się dobrze wykonać eliksir! - pochwaliła się - A co do tego, który... mamy dzisiaj zrobić.. - spojrzała w książkę - Hm, może ten.. ? - przeniosła swój wzrok na Miyamoto.
Nie był on jakiś skomplikowany. Powodował zmianę koloru włosów osoby, która go wypiła. Do jego wykonania potrzebna była jakaś jedna trzecia tych składników, które miały.
/ Sayuri.
[ Nie ma problemu. Rozumiem Twoje wątpliwości, chociaż mi się wydaje, że to po prostu autorka Chris'a i Shiki'ego pisze z innego konta, czy coś. :3 ]
Słowa pochwała od nauczyciela eliksirów była dla niej tak samo ważna, jak od Mekare. W końcu ta w pewnym sensie także pełniła rolę jej nauczycielki.
- Dziękuję - uśmiechnęła się w stronę dziewczyny, po czym już zupełnie skoncentrowała się na eliksirze, który miały zrobić.
Sayuri nie zawsze potrafiła być w pełni skupiona. Wystarczy, że zauważyła kątem oka jakiegoś owada, a już rzucała wszystko i leciała w jego stronę. Przez ostatnie trzy lata nauczyła się już panować nad tym. Ważenie eliksirów wymagało absolutnej koncentracji i kontroli nad tym, co się robiło.
- Myślę, że.. - Hamasaki spojrzała na Mekare próbując sobie wyobrazić ją w fioletowych włosach - .. będą w porządku - dokończyła z uśmiechem na ustach.
Później powróciła do pierwszej czynności, którą miały wykonać, czyli do wsypania jakiegoś proszku.
/ Sayuri.
[pliss.. wymień mi mózg bo mi sie chyba przegrzał ..już nie ogarniam świata xD fundnij mi jakieś silne zaklęcie xD]
Cholera jasna - wyrzucała sobie własna głupotę, gdy nie poszła wcześniej się posilić a teraz leżała prawie jak rozciągnięta kłoda uwalana ziemią i broniła się przed jakaś cholerną harpią. Jej cuchnący oddech drażnił jej węch, przez co nie była do końca pewna czy nie ma ich tutaj więcej. Odepchnęła ja z wyskoku, ale nie obyło się przed ranami na plecach od kamieni i kilku poważniejszych ran na rękach i ciągle sączącej się z niej krwi, gdyż trucizna jadu nie pozwalała jej się zregenerować i tylko siła woli jeszcze udawało się jej dalej walczyć.
[ mózg mi woła o pomoc.... ^^<-dobra to teraz głupawki dostałam xD nie czytaj tego x3 naciśnij "usuń" ^^]
Walnęła ja by oswobodzić ręce z zaciskających sie szponów, prawie przy tym nic nie widząc, gdyż im dłużej sie ruszała tym jad rozprzestrzeniał sie szybciej.
Obolałe mięśnie aż krzyczały jej z bólu, gdy ... zmysłem wyczuła kogoś nowego w pobliżu i warknęła mimowolnie.
Stęknęła, gdy poczuła na sobie ciężar otumanionej harpii, który potem zniknął a ona poczuła się wyciągana.
Uwiesiła się na czyimś ramieniu i trochę trwało nim doszło do niej zadane pytanie a jeszcze dłużej odpowiedź.
- gdybym to ja wiedziała .... - stęknęła, wypluwając przy tym trochę krwi -... chyba podobnie jak nas... kołek, wyrwanie serca i na miazgę z nim i spalenie... naprawdę nie wiem...
[taa... jassne tylko, że ja ostatnio... ciągłe sie czepiam harpii i szczerze mówiąc trochę improwizowałam z tym jak się ja pozbywa ^^ ale musiało być obrzydliwie ]
Łatwo ci mówić - prawie warknęła w myślach, osuwając się po korze. Uśmiechnęła się krzywo.
- raczej sie nigdzie nie wybieram. - zauważyła cicho z przekąsem.
Chwilę potem została sama.
Była tak śpiąca... - przemknęła jej myśl, gdy przymknęła oczy jakby ja słońce raziło, tylko że takowego w tej chwili nie było, gdyż niebo było zamglone. Potem osunęła sie na ziemię.
Jej ciało próbowała zwalczyć tę truciznę, ale ze sie dzis wcale nie pożywiała (nie licząc syntetycznej, ale jest okropna w smaku... ), przychodziło jej to z oporem.
Niedaleko usłyszała szmer, potem ktoś ja podniósł i zawlókł do domu.
Pięknie no. - mruczało w jej świadomości, gdy weszła potem w trans ka-telepatyczny by sobie pomóc.
Ponownie ocknęła się widząc jakąś dziewczynę rzucająca raz po raz jakimiś zaklęciami.
Kto to? - skrzywiła głowę na bok, rozkoszując się zapachem krwi w powietrzu. Warknęła głucho, powstając z podłogi i wpatrzyła się w kolejna harpię ... Taa.. te to uwielbiają grupowce. Podeszła chwiejnie do framugi drzwi nadal patrząc na walczące i szykując się do skoku.
Zasyczała, dopadając potworka, by dobrać się do serca, jednocześnie rozrywając tchawice. Wystawiła kły w swej żądzy krwi, mając z tego nawet uciechę. Nie robiła sobie nic z pazurów, które o dziwo jeszcze miały niezła siłę, która na szczęście powoli słabła, by obrócić się w pył gdy wyrywała i miażdżyła wszystko co jej było pod ręką..
Gdy skończyła robić krwawą miazgę, przeniosła się na bok, wychwytując jeszcze jedną woń. Nic innego jej nie interesowało w tej chwili. Dlatego tez gdy dłoń zacisnęła się na jej ramieniu oderwała wzrok z nieba i warcząc popatrzyła na dziewczynę swoimi zmienionymi oczami. Chwilę potem wskoczyła na drzewo nad nimi i łamiąc gałęzie siła woli, zmieniała ich strukturę na baardzo ścięte kołki, które uformowała palikami do góry.
Szelest drzew podpowiedział jej, że jest niedaleko. Uśmiechnęła sie drapieżniej i czekała w sumie niezbyt długo, gdyż jak tylko sie pojawiła na czystym kawałku nieba błyskawicznie powbijała w nią kołki. Przeciągły wrzask podpowiedziała jej, że trafiła idealnie a mały huk, ze padła nieżywa, ale i skoczyła na dół by sprawdzić. Dla pewności sprawdziła racząc się jeszcze ciepła posoka.
[heh ja okrutna wiem xD]
Stała jeszcze chwilę, by popatrzeć na resztki. Potem sie odwróciła na pięcie i wampirzym tempie wróciła do domu.
Tuz przy wejściu zatrzymała się, gdy tylko zauważyła na jej dopiero co świeżo malowanej nowym podkładem, podłodze widnieją nowe plamy krwi. Warknęła gardłowo czując przyspieszone bicie serca i zjawiła się do źródła dźwięku nim zdążyła chociażby w ogóle o tym pomyśleć. Podeszła do niej kilka kroków i ponownie się zatrzymała.
- narobiłaś mi tu apetytu - orzekła ponuro i podeszła do odpowiedniej szafki. Otworzyła ją, wyjęła z niej odpowiedni słoik i wyjęła dyptam. Odwróciła się w kierunku dziewczyny i przyklękła tuz obok.
- będzie bolało kochana - orzekła sucho i zaczęła "operację". Po kilku minutach, poczekała na małe efekty swojej pracy i przeniosła dziewczynę z kuchni do małego saloniku.
Ledwo ja zaniosła a już była z powrotem w kuchni i zaczęła sprzątać bałagan. Gdy zakończyła wróciła do salonu ze swoja przekąska i nieobecnym wzrokiem patrzyła w okno i racząc odpowiedzieć na pytanie.
Była zła a teraz jeszcze musiała niańczyć człowieka, do którego z chęcią by się teraz wgryzła i uspokoiła ciągły głód. Zmierzch już zapadał więc siła woli zasunęła ciemne zasłonki z ciężkiego adamaszku i zapaliła górne światło.
- Mekare - zaczęła lodowato - jakoś nie przypominam sobie że cię do mnie zapraszałam ani tego że podawałam ci dokładną lokalizację mojego domu. Mogę wiedzieć czemu zawdzięczam ta nieproszona wizyta? - zapytała chłodno, racząc się krwią z torebki.
Poczekała az sie nagada i wyżali i z pewnym rodzajem uciechy popatrzyła na jej "wędrówkę" nim ja w końcu dopadła i przyszpiliła do ściany, unieruchamiając ręce.
- jeden ruch a będzie z ciebie krwawa masa - odparła chłodno. - żeby było jassne: Nikt cie nie prosił o pomoc a dwa: nie odpowiedziałaś mi na pytanie: Po co ci potrzebny był mój adres? - warknęła - bo raczej nie przyszłaś tutaj na pogawędkę?! - zauważyła kwaśno - i radziłabym ci także sie zbytnio nie ruszać, gdyż jad harpii bywa za silny dla ludzi... No chyba, ze chcesz skonać trochę szybciej....- oblizała wargi i ukazała kły.
- widzę, że nie którzy to potrafią mielić ozorem - westchnęła z pewna doza irytacji - jakbym cie chciała zabić nie patyczkowałabym sie z tobą w taki sposób a tym bardziej nie poddawała odtrutki - puściła jej ręce, ale nie puściła do końca tylko wzięła pod ramię i z powrotem zaprowadziła do salonu. Bezceremonialnie usadziła w fotelu z groźnym spojrzeniem.
- tylko spróbuj sie ruszyć - ponownie przykazała i wyszła na chwile po jakieś koce, gdyż nie widziała potrzeby ogrzewania domu. Wróciła chwile po i rzuciła ze 2 dziewczynie, ciągle mając na nia baczenie.
- twierdzisz moja droga ze ci nie zależy co? - zauważyła kwaśno - ależ zależ .... w głębi duszy - orzekła i zaczęła zbierać swoje notatki ze stołu - a w odpowiedzi na twe pytanie: To nie, nie zapomniałam, ale to ty zapominasz ze jestem martwa.
Hiroya, jak chyba większość przedstawicieli płci męskiej w takiej sytuacji, postanowił obrócić złość Mekare w nieco inną emocję, w tym wypadku namiętność. Pocałował ją zatem gwałtownie przypierając przy tym do pobliskiego drzewa. Unieruchomił jej nadgarstki na głową wiedząc, że ta mała złośnica z początku na pewno będzie się chciała bronić. Po dłuższej chwili przerwał pocałunek i zetknął swoje czoło z jej.
- Dlatego, że to dziecinne zachowanie. Nie zabijamy dla zabawy, pamiętasz? Nie dostałaś rozkazu więc odpuść sobie. Między mordercą a mordercą jest ogromna różnica. - przypomniał spokojnie.
Hiroya
Skinął głową odsuwając się nieco. Jeden z jej nadgarstków jednak trzymał nadal. Zamknął oczy i przeteleportował ich do własnego mieszkania. Kiedy ponownie je otworzył spojrzał na nią z czułością.
Ułożył dłoń na jej policzku i zaczął go delikatnie gładzić kciukiem.
- Już lepiej? - spytał cicho. Miał nadzieję, że stan jej ducha się nieco poprawił. Co prawda cudu się nie spodziewał, nie mogła tak po prostu nagle o tym zapomnieć, ale mogła się za to troszeńkę uspokoić i to już byłoby bardzo dobre.
Hiroya
- więc... twierdzisz moja droga, ze chciałaś porozmawiać czyż nie? - zapytała po ciszy, w której każda każdej mierzyła się wzrokiem. Kusiło ja by zastosować hipnozę, ale nie miała na to nastroju. - masz przecież tylu innych przyjaciół.. czemuż tak ci zależało na rozmowie właśnie ze mną? Znowu pokłóciłaś się ze swym facetem, że aż potrzebujesz ode mnie "niesamowitej" porady? - podniosła brew do góry.
[ależ nic nie szkodzi xD]
Zachichotała trochę złośliwie.
- bez przesady Mekare. Nie brak ci uroku osobistego i raczej masz ich więcej niż ja. Ja tam moich mogłabym policzyć na palcach jednej dłoni. Jest łagodnie rzecz mówiąc upierdliwe - wzruszyła ramionami przywołując przy tym swe notatki aktualnie projektowanego domu. Brakowało na nim jeszcze jej podpisu, wiec mogła to w końcu zrobić nim jej wcześniej przerwano. - doprawdy kochana to że tak długo tutaj egzystuje nie świadczy o "bogatej" historii o której podobno warto mówić. Ulubiona zabaweczka i dziwka własnego tatusia była chowana i zamykana przed wszystkim w lochach. Jakoś wątpię byś chciała sie dowiadywać ładnych, jak owieczki przed snem, "mało krwawych i brutalnych" historyjek - rzuciła zirytowana.
Zadrżała słysząc głos dziewczyny. Jak dobrze, że miała obok siebie kogoś takiego jak Mekare. Gdyby nie ona cały eliksir poszedłby na marne tylko przez jakiś tam proszek, który chciała wsypać.
- Ah, wybacz, wybacz - odłożyła spokojnie torebkę z proszkiem, a ten, który miała w palcach usunęła - Naprawdę .. Świetnie, że tu jesteś .. Znowu byłoby po mnie - zaśmiała się nerwowo - Nie ma sprawy. Rozumiem, że.. Musiałaś szybko zareagować - uśmiechnęła się w jej stronę ze zrozumieniem w oczach.
Teraz robiła wszystko jeszcze bardziej powoli po kilka razy sprawdzając, czy aby na pewno jest dobrze. Miała się na baczności. Była ogromnie, a może aż za bardzo ostrożna.
[gomene za tak długą nieobecność... ładnie zacznę coś nowego dobrze? ]
Amakusa nie przywykł jeszcze do tych wszystkich rozkazów, wezwań i zabawy w 'bogów', ale co zrobić, kiedy już się dołączyło (niechętnie) do grona Yakuzy? Dobrze, że chociaż miał przydzielonego dobrego opiekuna... a nie, czekaj... ten cały pożal-się-boże opiekun zwyczajnie zwalał na niego całą brudną robotę.
Ryu zgrzytnął zębami, znów idąc na spotkanie za Kazumę Tsukasę. Naprawdę gorzej trafić nie mógł i to w imię czego? Jakiegoś żałosnego uczucia jakim jest miłość i głupota twojej drugiej połówki.
- Przepraszam za spó... - zaczął wchodząc do odpowiedniej sali, już mając zamiar zacząć psioczyć na Kazumę, kiedy napotkał w niej Mekare. Uniósł lekko brew. - Aha - wymsknęło mu się. - Cześć.
[Dzięki za zrozumienie, studia dają mi się trochę we znaki ;/ ]
Ryu wzruszył nieco ramionami, siadając na jednym z wolnych miejsc. Przez chwilę z zainteresowaniem oglądał swoje dłonie, zanim znów zwrócił wzrok na Mekare.
- Dostałem polecenie zjawienia się tutaj pół godziny temu - wyjaśnił spokojnie. - Kazuma kazał przeprosić cię za swoją nieobecność i możesz mi przekazać to co jemu. Z całą pewnością otrzyma ode mnie wiadomość - wyrecytował beznamiętnie, po czym uśmiechnął się słabo do Mekare. - Swoją drogą nie sądziłem, że będzie otrzymywał rozkazy od ciebie...
[Łączę się z Tobą w bólu, ja mam sesję 2 tygodnie po Nowym Roku więc też jestem w środku przygotowań... i mam wszystkiego dość niestety.]
- Ja tu robię tylko na zastępstwie - przypomniał jej Ryu, unosząc lekko brew. Odchylił się na krześle przeciągając się lekko. - Kazuma jeszcze nie uznał, że jestem zdolny do oddanej pracy na rzecz Yakuzy - uśmiechnął się krzywo, bo słowa te jakoś nie chciały mu przejść przez gardło. Wywrócił z lekką irytacją oczyma. - Dostałem się pod skrzydła Kazumy, co nieco mnie zaskoczyło, ale nic na to nie poradzę - żachnął się, pocierając skronie dłońmi. - Co tam masz dla niego? - zapytał w końcu zwracając uwagę na kopertę.
- Mhm to chyba kopnął mnie zaszczyt. Z tego co mi wiadomo, Kazuma rzadko kiedy zgłasza się na ochotnika by kogoś niańczyć - Ryu nie mógł powstrzymać się od ironii, która w jego głosie zabrzmiała nieco zjadliwie. Spojrzał na wspomnianą kopertę nawet nie próbując jej dotykać.
- Więc twój ojciec może okazać się zdrajcą, a ty wystąpisz przeciw niemu - wywnioskował z tych strzępków informacji. - Szlachetnie - żachnął się, wreszcie sięgając po kopertę i również kładąc na niej dłoń.
- Nie ufasz mi? - uniósł lekko brew uśmiechając się krzywo. Nie dziwił się temu, w końcu mógł pracować na dwa fronty.
- Ohayo Mekare-chan - Kazuma pojawił się przed dziewczyną jak z powietrza. Nie szukał specjalnie okazji by ją spotkać, ale skoro już i tak miał sprawę do załatwienia w tym przybytku, postanowił skorzystać z okazji. - Słyszałem, że teraz zrobiłaś się strasznie ważną personą - uśmiechnął się znacząco.
- Mhm ale ty również nie lubisz tego kim jesteś - przypomniał jej sucho. W końcu tyle razy rozmawiali o tych wyrzutach sumienia, jakie miała po wyeliminowaniu swoich 'celów'. - Więc to ty powinnaś iść z nim porozmawiać, bo on prawdopodobnie działa zgodnie ze swoim sumieniem, chcąc uratować swoją córkę - wydedukował, acz nie znał historii Mekare więc nie mógł powiedzieć czy mówi prawdę. Otworzył kopertę i zajrzał do środka z czystej ciekawości.
- Ja jestem tylko płotką, nie mogę zrobić nic póki Kazuma mnie obserwuje - przypomniał jej słodko. - Nie jestem na tyle głupi by coś robić. Zresztą to nie Yakuza jest moim pierwotnym celem - dodał rzeczowym tonem.
[To zaraz coś wykombinuje do Mitsusia ^^" Coś nowego tj zachowując te plany. ]
- Chyba się trochę nie doceniasz Mekare-chan - Kazuma pokręcił z niedowierzaniem głową, podchwytując jej 'grę'. - Hiroya nie wybiera sobie kobiet tylko po to by ładnie wyglądały. Ładny wygląd to jedynie dobry dodatek do charakterku - poklepał ją odruchowo po głowie. - Ale co ja tam wiem. Ja tu tylko sprzątam - dodał szczerząc się do niej serdecznie. Zaraz to zerknął na zegarek, by upewnić się, że jeszcze ma trochę czasu. - Kawa? - rzucił luźno.
Uśmiechnęła sie szeroko.
- a ty masz taki, że skoczyłabyś do pierwszego lepszego wulkany, by nie wybuchnąć - odgryzła się - niech pomyśle.... - udała że się zastanawia nad pytaniem dziewczyny - mam tu alkohol .. lecz wyglądasz tak apetycznie, że się robię wręcz głodna... - zachichotała.
Spojrzał na czekających przy drzwiach mężczyzn i wzruszył ramionami. Naprawdę nie sądził by ich śmierć na coś zdała się komukolwiek, więc wsuwając dłonie do kieszeni swobodnie zbliżył się do nich ze swoim słynnym już, dość sadystycznym uśmiechem, który skutecznie spowodował iż mężczyźni zrobili kilka kroków w tył zanim zdołali się opanować.
- Kochani, skoro już tak ładnie razem kooperujemy to możecie się oddalić. Mekare-chan jest pod dobrą opieką. Ze mną nic się jej nie stanie - poklepał stojącego najbliżej przyjaźnie po ramieniu. - Ona na mnie nie leci, ja nie lecę na nią. Wszystko gra - uniósł kciuk do góry, teraz odwracając się do Mekare. - Myślę, że ci panowie już nie będą ci przeszkadzali -rzucił im jeszcze ostrzegawcze spojrzenie, a ci wreszcie kłaniając się mu czmychnęli. - Jednak dobrze jest nosić nazwisko Tsukasa...
- Nieprawda, nie czujesz się nawet w najmniejszym stopniu dobrze. - westchnął. No przecież widział, że gryzie ją to, co się wydarzyło. Nagle jednak przyszedł mu do głowy pewien pomysł, który wydał mu się całkiem niegłupi, a w każdym razie z pewnością niewiarygodnie przyjemny gdyby go tak uskutecznić. Oblizał wargi i spojrzał dziewczynie w oczy. Chwycił ją w pół przyciągając do siebie tak blisko jak tylko się dało. Wtulił nos w jej włosy przez chwilę rozkoszując się ich zapachem.
- Chyba jest sposób, żeby odwrócić nieco twoją uwagę od tej sytuacji. - uśmiechnął się delikatnie. Jedną ręką przesuwał delikatnie po jej plecach w górę i w dół, kciukiem drugiej kręcił leniwe kółeczka na jej biodrze.
- Kochaj się ze mną Mekare. - zamruczał wprost do jej ucha. Nigdy by się nie spodziewał, że kiedykolwiek tego typu słowa opuszczą jego usta. A jednak do tego doszło. Ale czemu się dziwić? Ta kobieta wyzwalała w nim najprzeróżniejsze nieznane dotąd uczucia, sprawiała że robił to, czego normalnie by nie zrobił. Przy niej każda rzecz zdawała się być debiutem samym w sobie.
- Cieszy mnie to. - uśmiechnął się tym swoim naturalnym, niewymuszonym uśmiechem zarezerwowanym tylko dla jej oczu. Odgarnął niedbałym ruchem jej włosy bardziej do tyłu i powoli przesuwał ustami po jej odsłoniętej szyi, kusząco wystawionej dla niego. Obrócił się z nią delikatnie i zaczął powolutku ciągnąć za sobą do sypialni. Uznał, że łóżko jest jednakowoż wygodniejsze na ich pierwszy raz niż podłoga czy kanapa.
- Teraz się ze mną będziesz bawić moja mała, słodka, bestyjko? - zaśmiał się cicho podejmując jednak grę w "kotka i myszkę" z jej ustami. W między czasie skubał wargami delikatnie jej policzki, płatki uszu, nosek. Nawet się nie spostrzegł jak podczas tej pełnej czułości, ale i na swój sposób namiętności zabawy, przewrócili się razem na łóżko. Przekręcił się na plecy pozwalając jej górować nad sobą, przynajmniej teraz. Lepiej niech się nie przyzwyczaja, ale chwilę władczy też może mieć.
Hiroya
Z tego co było Hiroyi wiadomo, Mekare nikogo wcześniej nie miała. W każdym razie tak właśnie wynikało z jego informacji. A zatem jak na kogoś bez doświadczenia radziła sobie naprawdę wyjątkowo dobrze. Miała jak widać nad wyraz rozwinięte instynkty.
Hiroya poddał się jej zabiegom z przymkniętymi oczami i cichym pomrukiem zadowolenia. Może troszkę egoistycznie się teraz zachowywał nie odwdzięczając się w żaden sposób, a tylko czerpiąc przyjemność, ale uznał, że potem będzie równie dużo czasu, aby mógł się odwdzięczyć. Na tą chwilę jedyne czego pragnął to więcej jej dotyku, pocałunków i bliskości. Bardzo mu się podobało to jak się nim zajmowała.
Hiroya
Prześlij komentarz