Imię: Mekare
Nazwisko: Miyamoto
Nazwisko: Miyamoto
Data urodzenia: 21 czerwca 1995 roku
Wiek: 18 lat
Dom: Okamishi
Rok: VII
Krew: czysta
Różdżka: sztywna, 11 cali, heban, włos z głowy Wili
Patronus: tygrys syberyjski
Nad Kyoto
właśnie zachodziło słońce. Skąpane w jego ostatnich promieniach wiśnie były
właśnie w porze kwitnienia, ich delikatne płatki migotały lekko poruszane wiatrem.
Jednak nie wszystkich cieszył ten widok.
Na chodach
jednego z domów na przedmieściu siedziała czarnowłosa
dziewczyna, bawiąc się nerwowo swoimi długimi, zaplecionymi w drobne warkoczyki
włosami. Na kolanach trzymała czarnego
niczym noc kota, który leniwie mrużył oczy. Obok stała sporych rozmiarów
walizka.
Nagle zwierzę
czujnie nastawiło uszu i zeskoczywszy na ziemię miauknęło głośno.
- O co chodzi
Serafino – zapytała dziewczyna wstając i odruchowo sięgając po różdżkę.
Rozglądnęła się po ulicy. Była niewysoka
i drobna. – Nikogo tutaj nie ma –
powiedziała, patrząc z wyrzutem na kotkę.
Ponownie
usiadła, wzdychając ciężko. Raz po raz zastanawiała się, czy dobrze postąpiła.
Nie miało to jednak większego znaczenia. Nie było odwrotu. Wszystko ma swoją
cenę. Musiała zostać lojalna.
Powoli zapadał
zmierzch, a czarnowłosa nadal tkwiła w tym samym miejscu. Zaszła w niej jednak
pewna zmiana. W miarę, jak niebo ciemniało,
kontury jej postaci rozmazywały się, a ona sama stapiała się z nachodzącą nocą.
Działał dar bóstwa opiekuńczego - Tsukyomi,
należała bowiem do jego domu i była jedną z tych, którzy obudzili w sobie jego moc.
W uliczce
rozległy się kroki. W mdłej poświacie latarni dało się zauważyć kobietę.
Zmierzała pewnym krokiem w stronę domu, gdzie czekała dziewczyna z kotem. Nie
od razu zauważyła nocnego gościa.
Krzyknęła
wystraszona, gdy nagle poczuła na ramieniu dotyk.
- Spokojnie
ciociu – usłyszała na raz. Z mroku wyłoniła się znajoma sylwetka. – To ja.
- Mekare – odetchnęła kobieta,
wypuszczając głośno powietrze. – Przestraszyłaś mnie kochanie – powiedziała z
lekką naganą w głośnie, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. – Co tu robisz? –
zapytała, przyciągając do siebie bratanicę.
- Uciekłam od
ojca – powiedziała dziewczyna, obejmując mocno ciotkę. – Mogę zostać na noc?
- Oh, kochanie
– twarz Saori Miyamoto wyrażała smutek i troskę. – Chodź do środka, pewnie
zmarzłaś. Napijemy się herbaty i wszystko mi opowiesz.
***
- Teraz
widzisz, że nie mogłam z nim zostać – Mekare siedziała przy kuchennym stole,
obejmując dłońmi kubek z herbatą. – On mnie nienawidzi.
- Dziecko, nie
mów tak. Jest twoim ojcem – zaprotestowała bez przekonania ciotka.
- Nawet ty w
to nie wierzysz – uśmiechnęła się smutno dziewczyna, patrząc na nią brązowymi, niemal czarnymi oczyma. –
Spójrzmy prawdzie w oczy – powiedziała spokojnie. – Nie może mi wybaczyć tego,
że matka go zostawiła. Łudzi się, że gdybym nie przyszła na świat byliby razem –
skrzywiła się.
Mocniej
zacisnęła palce na gorącym naczyniu. Była zła i rozgoryczona. Zastanawiała się,
jak mogło do tego wszystkiego dojść. Przecież zawsze patrzyła na świat z dystansem. Chłodna
realistka, oto kim była, jak mogła o tym zapomnieć? Dlaczego tak bardzo
chciała akceptacji tego jednego człowieka, którego nawet nie znała?
Nie
potrafiła sobie odpowiedzieć na to pytanie.
- Wiesz ciociu
– zagadnęła po chwili. – To jeszcze nie wszystko – odstawiła herbatę i wstała.
Zdjęła skurzaną, powycieraną już kurtkę i koszulkę. Uśmiechnęła się, widząc
minę swojej krewnej, gdy tak stała pośrodku kuchni w samym staniku. – Zawsze wiedziałam, czego chcę. I nigdy
nie wahałam się po to sięgnąć, wiesz o tym – powiedziała. Odgarnęła włosy z pleców i odwróciła się.
- Mekare! –
jęknęła Saori, ledwie dobywając głosu. Wpatrywała się przerażona w wielobarwnego smoka, który rozpościerał skrzydła
na łopatkach jej bratanicy. Dolna partia tatuażu niknęła przykryta spodniami,
natomiast ziejąc ogniem paszcza bestii sięgała karku. – Co ty zrobiłaś?
- Wstąpiłam do Yakuzy – odpowiedziała. –
Teraz mam nową rodzinę. Chciałam, żebyś wiedziała. Ciebie jednej nie potrafię
okłamać – wyznała, ubierając się.
Niczego nie
mogła ukryć przed jedyną osobą, której zależało na niej od urodzenia. Zawdzięczała
ciotce szczęśliwe dzieciństwo, wszystkie małe i duże radości. Obiecała sobie, a
słowa zawsze dotrzymywała, że nigdy
nie okłamie tej kobiety. Tak też było. Kłamała
bez zmrużenia okiem, bezbłędnie, gdy tylko wymagała tego sytuacja. Umiała
docenić dobry blef, ale nienawidziła,
kiedy starano się ją oszukać.
- Dlaczego? –
pani Miyamoto, nie mogła zrozumieć. Jakie szaleństwo pchnęło jej ukochane,
dotąd kochające samotność pośród książek
dziecko, do takiej decyzji?
- Bo Tsukasa
ma siłę, o której inni mogą tylko marzyć – wyjaśniła, wpatrując się w noc. Bo gardzę ludźmi o słabym charakterze,
pomyślała, teraz mogę nimi manipulować bez przeszkód. Bo marzyłam od tym,
od kiedy skończyłam jedenaście lat i spotkałam jego starszego syna – Hiroyę, uśmiechnęła
się na wspomnienie.
- Mekare –
westchnęła kobieta, jakby to jedno słowo mogło cofnąć czas.
- Nie martw
się ciociu – dziewczyna podeszła i przykucnęła przy niej. – Zawsze będę o
ciebie dbała. Dla bliskich mogę zrobić wszystko.
***
Dodatkowe informacje:
- kocha stare mugolskie kino,
- uzależniona od kofeiny,
-biseksualna,
- bardzo dobra w transmutacji i ważeniu eliksirów,
- tańczy,
- nienawidzi zimna i wilgoci,
- zawsze ma lodowate dłonie,
- narzeczona Hiroyi Tsukasy.
[edit 13.10.12]
[Witam Was, Misie Kolorowe bardzo serdecznie! Liczę na udaną współpracę,
jestem otwarta na wszystkie wątki. Twarzy użyczyła BoA Kwon. ]
316 komentarzy:
1 – 200 z 316 Nowsze› Najnowsze»[tak myślę... że albo zmieniłaś imię i nazwisko, albo mam zaniki pamięci Słonko :P]
[tak mi się właśnie wydawało, a potem faktycznie zauważyłem, że nazwisko masz takie samo. Leniuchu jeden :P ]
[pewnie i mogę zacząć, tylko wtedy proszę o podpowiedź, jakąś pomoc :)]
- O! Mekare! Jak to miło cię widzieć. - obróciła głowę w kierunku dziewczyny z uroczym uśmiechem i zatrzepotała niewinnie rzęsami. Od samego początku liczyła się z tym, że będzie ją tutaj musiała spotkać, ale... Z dwojga złego wolała jednak właśnie to "później".
[kac to mu nie grozi, bo nie pije xD a biblioteka może być]
Wakacje trwały, a on kręcił się po Sakuranie, jako jeden z niewielu uczniów. Mieszkał tam, bo nie miał jeszcze domu w żadnym japońskim mieście. Mógł ewentualnie wrócić do Londynu, ale nie miał na to ochoty. Musiał spróbować się zaaklimatyzować w tym zamku. Tego dnia wybrał bibliotekę za swój punkt wyjściowy. Próby bajerowania pań bibliotekarek często kończyły się długimi godzinami w dziale ksiąg zakazanych. Tego razu również od razu tam się udał. Zdziwił się widząc, że nie jest jedyny.
- Mekare - zaszedł ją z tyłu i zasłonił jej oczy dłońmi. - Niegrzeczna z ciebie dziewczyna - mruknął jej wprost do ucha.
- No jak przypuszczam to samo co ty. - odparła tonem jakby rozmawiała z osobą o ograniczonej inteligencji. W końcu czy to nie było oczywiste? Przecież nie przyszłaby do siedziby yakuzy późno w nocy, tylko po to, żeby sobie drinka wypić. Mekare czasami była doprawdy mało domyślna.
- Znaczy, że jesteś na mojej łasce szefowo - zaśmiał się cicho, postanawiając nie wydawać jej krwiożerczej bibliotekarcej póki co. Zbliżył się do regału ksiąg, szukając tej na której ostatnio skończył i wybierając kolejną. - Bibliotekarki to pikuś, gorzej z nauczycielkami. One wciąż jeszcze mi się opierają - westchnął teatralnie. - Ale już nie długo. Jakby co wykombinuję jakieś ulgi i dla ciebie - puścił do niej oczko, przeglądając księgę w poszukiwaniu czegoś ciekawego.
- Szukasz czegoś konkretnego? - zapytał po dłuższej chwili, kiedy Mekare wróciłą do przeglądania książek.
- Od jakichś dwóch albo trzech tygodni. Nie martw się. Wiele cię nie ominęło. - wywróciła oczami i rozsiadła się w krześle wygodniej - I sama się tutaj przyprowadziłam. - zakończyła. Taka była prawda. Wiedziała, że Tomohisa ma jakieś powiązania z mafią, a gdzie on... Tam i ona. Dlatego sama dobrowolnie się tutaj zgłosiła. Mus spotykania tutaj Mekare był nieprzyjemnym efektem ubocznym, ale czego się nie robi z miłości?
- Nie miałem przyjemności poznać bliżej Aiko i pewnie będzie wyzwaniem - westchnął. - Ale nic nie jest nie do przejścia. Taką powinniśmy mieć dewizę życiową. Wszystko jest do zrobienia - oświadczył poważnie. - Ja? - spojrzał na książkę i wzruszył ramionami. - Porównuję dział ksiąg zakazanych Sakurański z Hogwardzkim i spisuję różnice oraz nowości - dodał z uśmiechem. - Od taki sposób na nudę, ale chętnie ci pomogę z tym eliksirem. To może być nawet zabawne - dodał. - Zakradniemy się do lochów po składniki.
- Chyba przeceniasz trochę moje możliwości... co prawda podwyższyła mi ocenę o cały jeden stopień, ale to nie znaczy że mam już dostęp do jej prywatnej biblioteczki. Jestem jednak w stanie na tyle ją zagadać, byś ty przecisnęła się do biblioteczki i wykradła co potrzeba - zaproponował ten sposób pomocy. Zastanowił się zaraz nad różnicami, po czym wygrzebał odpowiedni zeszyt i podsunął jej pod nos. - Była tu opisana taka ciekawa roślina, która miała właściwości przenoszenia do nierealnego świata. Może właśnie z nią coś spróbować...
- Przyzwyczajaj się kochanie. Niestety znajomość z Tomohisą skazuje nas na widywanie i co gorsza tolerowanie się. Ale obawiam się, że ze względu na niego obie musimy jakoś to przeżyć. - posłała jej jakże czarujący uśmiech, żeby zaraz wywrócić oczami, kiedy tylko obróciła głowę w bok krzywiąc się przy tym.
- Na razie nie. - odparła obojętnie i wzruszyła ramionami bawiąc się trzymaną w dłoniach, już od dawna pustą szklanką - Oszczędzają mnie na razie. - wywróciła oczami. Z jednej strony się z tego cieszyła, nie wiedziała bowiem jakiego rodzaju zadanie mogłaby dostać. Z drugiej strony natomiast czuła się poniekąd gorsza od innych, jakby myśleli, że nie da sobie rady! I to powodowało, że ogarniała ją chęć do udowodnienia im jak bardzo się mylą.
Uniosła jedną brew przyglądając się przez chwilę chłopakowi.
- A temu co się stało? - zapytała w końcu przenosząc powoli niezdrowo zaciekawiony wzrok na Mekare.
W sumie kłócić się z nią chciała tylko z czystej złośliwości, bo tak naprawdę to wcale nie marzyła o samotnym wypadzie gdziekolwiek. We dwójkę zawsze raźniej, nie?
Zamyśliła się. Miała wrażenie, że kiedyś mogłaby mu pomóc, ale teraz już nie. Nie wiedziała tylko dlaczego. Ilekroć taka myśl zaświtała jej w głowie zaraz znikała. Wspomnienie okazywało się bardzo ulotne i zostawiało w jej głowie nieprzyjemną czarną plamę. Czyżby kiedyś miała jakieś specjalne zdolności? Teraz nie potrafiła tego stwierdzić. Ewidentne luki w pamięci okropnie ją drażniły! Zmarszczyła brwi.
- Rozwiązanie wciąż wymyka mi się z rąk. - mruknęła do siebie pod nosem.
- Och nic takiego! - machnęła na to ręką "wracając" do świata - Mówiłam do siebie. - przyznała z niemądrą miną. To musiało strasznie głupio zabrzmieć. Gadanie do siebie.
Spojrzał jej przez ramię by dokładnie zobaczyć o co chodzi w tajemniczej miksturze. Pokiwał głową z uznaniem. Mekare miała nosa do mikstur i ciekawych pomysłów.
- To będzie niezłe - przyznał jej z uśmiechem, zacierając ręce. - Ale na mnie tego nie próbuj. Nie chcę wiedzieć jak to jest być wampirem. Takie rzeczy mnie nie kręcą... jednak to dobry sposób na pozbycie się nudy i wykręcenie paru ciekawych numerów - wyszczerzył się do niej.
Udało jej się nawet zachichotać na to wyznanie.
- Ja po prostu usiłuję sobie coś przypomnieć, ale wspomnienie okazuje się zbyt ulotne. To o tym do siebie mówiłam. - wyjaśniła zwięźle.
- Moim największym problemem jest to, że wiem, że powinnam o czymś pamiętać, ale nie mam pojęcia o czym. Zazwyczaj jesteś w stanie przywołać chociaż ułamek wspomnienia, ale nie możesz go tylko nazwać. Ja nawet nie mogę sobie przypomnieć, czego to w ogóle mogło dotyczyć! - uniosła się wzburzona tym swoim małym problemem i duszkiem wypiła połowę zawartości szklanki. Nie przejmowała się nawet czy Mekare cokolwiek zrozumiała z tych jej pokrętnych wyjaśnień.
- Hm... ale chcesz być tak okrutna dla szczurów? - chciał wiedzieć. - Nie lepiej znaleźć sobie taką osobę której bardzo, bardzo nie lubisz? - dodał propozycję. - Może nawet miałbym takiego kandydata... nie żal by mi było gdyby zginął - wzruszył ramionami.
- Dlaczego mam dziwne wrażenie, że coś wiesz? - spytała przyglądając jej się badawczo ze zmrużonym jednym okiem. Mekare widać świetnie rozumiała o czym Kyoko mówi i już samo to wzbudzało w niej podejrzenia.
- Zgłoś się do kogoś kto zna się na oklumencji jak nie masz większych problemów niż to. - wywróciła oczami dopijając drinka. Nadal była podejrzliwa, ale udała, że Mekare z powodzeniem odwróciła jej uwagę od tematu własnych wspomnień.
- Hm ale jego tu nie ma. Taki jeden nauczyciel z Hogwartu... no i ja chciałbym mieć pewność, że on jednak nie przeżyje. Co najwyżej dobije go kołkiem, jak już będzie tym... wampirem - pokiwał głową w zamyśleniu. Musiałby wcześniej sobie kołek skombinować, ale to nie było trudne. Rzeźbienie jako tako mu wychodziło.
Wywróciła na to oczami.
- Cóż za niewiarygodna wiara w ludzi! - zironizowała kręcąc głową - A tak na poważnie. Brakuje ci sprawdzonych ludzi, którzy mogliby to zrobić? Jak tak to poproś Tomohisę. Jestem pewna, że on jakoś ci z tym pomoże.
- Jeszcze się pytasz... pewnie że wiem jak się tam dostać. Od czego to mamy teleportację, a dodam że znam ciekawy eliksir który wzmacnia jej siłę i w mig znajdziemy się w Zakazanym Lesie nieopodal Hogwartu - puścił do niej oczko, nie bez dumy. W końcu coś czym mógł się pochwalić. Niewiele mu potrzeba do szczęścia, ale właśnie dlatego było mu dobrze. Człowiek szczęśliwy to człowiek doceniający się.
[właściwie to pomyliłam pojęcia @_@ bo tak naprawdę chodziło mi o legilimencję... ale dobra. szczegół. ty wiesz o co chodzi xD]
- Uroczo. - podsumowała z ironicznym uśmiechem. W takim razie albo nie będzie tu spędzać aż tyle czasu, albo zwyczajnie będzie musiała ignorować ludzi, którzy będą próbowali zachwiać, bądź co gorsza zburzyć jej dotychczasowy światopogląd. Tak czy siak wolała się ze swoją wiarą w ludzi nie rozstawać.
- Pewnie, że jestem... jak w ogóle mogłaś w to wątpić - udał święte oburzenie. W końcu taka sytuacja była nie do przyjęcia. Szczycił się swoim geniuszem i cieszył się, że wreszcie zostało to zauważone. - Okay, w takim razie podkradamy się do lochów - zdecydował radośnie.
[ano chodzi mi o twoje watki z Kyo., gdy M. wiedziała od Tomo., że ta nie wie kim jest xD to było uroczę xD hmm czy ja wiem.. zależy co masz na myśli pytając się o "konsekwencje"? xD Selka poszukuję kuzynki/przyjaciółki etc. no wiesz typowa kumpela od poduszki xd twoja postać ma idealny charakter no i podobno się z Kyo nie lubią ^^nie koniecznie musi być to akurat wampir.. może powiązania rodzinne, biznesowe etc.]
[ no układ idealny ^^ trzeba po wkurzać jakoś Kyo. na pewno się polubią *szczerzy się* poważnie? handelek kwitnie? uuu co ja tu słyszę xD za plecami nauczycieli czyż nie?]
[no ja wiem, że się domyśliłaś. jak ty mnie dobrze znasz sweetheart xD
btw... co to tam za spisek powyżej z Selką knujecie? -.-" a kysz siły nieczyste! xD]
- To bardzo epicka śmierć dla czarodzieja. Znaczy mówię o zginięciu od kulki w łeb. - wywróciła oczami. No doprawdy! Z kim ona się zadaje? Miłość jest naprawdę głupia i ślepia, jeśli tylko ze względu na nią wkręciła się w takie towarzystwo.
[ my coś knujemy? he? *patrzy pytająco* ależ skąd .. prawda Makare? od razu spisek widzi no xD no to była jazda .. zauważyli że im coś zabrakło... wiesz, że nie lubię zaczynać *szczerzy się* no ale dobra.. spotkanie na kawę, pasuję jak myślę?]
[no właśnie. JESZCZE! xD
jesteście okropne. a pfff XD]
- Nie musiał nic mówić. To było właściwie do przewidzenia. Ale o konsekwencjach nie myślałam. Najważniejsze, że jestem po tej samej stronie co on. Nic innego się tak naprawdę nie liczy. - wzruszyła ramionami krzywiąc się delikatnie. Postanowiła trzymać się tej myśli. Wszystko dla Tomohisy. To jej pomoże tutaj przetrwać.
W domu jej się nie chciało pracować a w biurze? Miała zastępstwo. Tego dnia odczuwała silna potrzebę ruchu a że była sama w zamku, to zadzwoniła do swej psiółki, by sprawdzić czy ma czas i umówić się na kawę w znanej kawiarence. Dziewczyny jeszcze nie było na miejscu, więc z nudów, odbyła mentalną rozmowę ze swoim bratem.
[Kyo nas nie kocha *chlipie* xD no i sorka za literówkę w imieniu ..przyzwyczaiłam się do twego poprzedniego ;p]
- w porządku kochana - uśmiechnęła się lekko - biedaczek - wyraziła swoje ubolewanie - nieźle go obiłaś co nie? Ale wiesz ... wtykanie w nie swoje ostatnio mi też ciąży - westchnęła z nuta ironii w głosie.
[ tiaa.. gada co innego xD ]
-alez ciebie rozumiem - podano im kawę, a gdy kelner odszedł, wtedy odpowiedziała - kochana, już ty o tym dobrze wiesz, bo Tomo. ci "opowiadał" między wierszami. Nie byłam tym zadowolona szczerze powiedziawszy - westchnęła - bo obwiązuję go umowa między nami a on ... - pokręciła głową trochę zdegustowana.
[jesteśmy jednomyślne *.*]
Napiła sie kawy, by zyskać na czasie.
- przynajmniej jedno z was, było na tyle rozsądne by nie paplać na wszystkie fronty - posłała w jej stronę buziaka - ano jest niestety... naprawdę miałam zawiązane ręce na radzie, gdy słyszałam jaki miała mieć wyrok. To który dostała jest ułamkiem tego co miała dostać - westchnęła smutno - ale "mamusia" też jest uparta, chociaż nie miała zbytnio czasu na modyfikacje. Naprawdę.. - wpatrzyła się w odbicie w filiżance kawy.
- oni nie ..ale wypadki chodzą po ludziach - zachichotała okrutnie. - Nie o odczuję tego w taki sposób jak powinna w 100%, bo większość wzięłam na siebie, chociaż nie powinnam. - popiła kawą - szkoda, że nie oferują tu czegoś innego - zachichotała, przejeżdżając jej twarz wzrokiem i zatrzymując się na chwile na karku, zanim wróciła do dalszej rozmowy. - zważywszy teraz, gdy nie długo rodzę. - przewróciła oczami. - wiesz Mekare.. ja na twoim miejscu bym ją zostawiła samą, dla przykładu - puściła jej oko, z przyklejonym uśmiechem na twarzy.
[dop.1]
- Zresztą moja droga, ona ma swoją własna niańkę, zanim się stało co się stało, więc naprawdę .. nie musisz jej pilnować i wyciągać z kłopotów.
- W takim razie zostaw to mnie. Jeśli będą na blacie to zabieraj zaklęciem, a w szufladzie... to tym się zajmę - obiecał. Współpraca musiała być, bo w końcu człowiek jest tylko człowiekiem prawda? Nikt nie jest samowystarczalny. Ruszyli w stronę gabinetu kobiety. Zapukał do drzwi zanim wsunął się do środka.
- Dzień dobry pani profesor - zlokalizował klucze na biurku, więc uznał że nie będzie problemu. - Chciałbym żeby pani mi wytłumaczyła kilka rzeczy. Te eliksiry tak bardzo się różnią od tego co warzyłem w Hogwarcie - jęknął przeciągle wyciągając zza pazuchy swoje aktorskie umiejętności.
[ja chcem wątek... jakiś]
- Po pierwsze, nic ci do tego. Po drugie, akurat ty to się chyba powinnaś z tego cieszyć, co nie? - zauważyła z kwaśnym uśmiechem.
Zbytnio się tym nie przejęła.
- i dochodzimy do sedna ..właśnie dlatego u Tomo. nie zablokowano wspomnień, bo jest demonem moja droga (na szkoleniu) i dlatego mówię, że twoje usługi nie są tu potrzebne. - zauważyła kwaśno - No i .. jest (ale cii..) dobry w łóżku - powiedziała konspiracyjnym szeptem - a to ŻE kiedyś nią byłam nie znaczy, że nią TERAZ jestem. No i Przeklęte matek nie mają. Jak ma problem to niech się z tym zwróci do Tomoe, która ja przecież wychowała na bardzo świetną, kochaną i uparta córkę. I tu chyba popełniłam mały błędzik - powinnam ja była przekazać na wychowanie jakiemuś podrzędnemu demonowi. Wtedy nie było by tej całej afery, po której czuć tylko niesmak. - uśmiechnęła się złośliwie - Zresztą sama przyznaj Mekare, czy ty jak byś była wampirem i miała byś z tym jakikolwiek problem - nieważne czy byłabyś zła na swego stwórcę czy na siebie - to raczej byś o tym pogadała nie? A nie lecisz od razu do jakieś wiedźmy (niech ja piekło pochłonie^^) i zadowolona z siebie nawet nie pomyślisz o konsekwencjach. - powiedziała beznamiętnie
- Ty lepiej uważaj, bo jeszcze mogę pomyśleć, że się o mnie boisz. - zauważyła przyglądając jej się uważnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Tak. Trochę cię znam. Z drugiej strony na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że bywasz nieobliczalna. Toteż dlatego chyba mogę twierdzić, że równie dobrze z jakichś, nie do końca jasnych powodów, jednakowoż byłabyś w stanie się o mnie martwić.
Otworzyła ręce geście irytacji.
- więc sama widzisz - zachichotała wrednie - ta historia to już przeszłość i nie ma po co jej ciągle wałkować. - dopiła kawy i zamówiła coś innego. - no wiesz, to tajemnica, która powinna iść do grobu, ale związku z głupota co poniektórych, toczy się dalej. - pogłaskała widoczny brzuszek. - gdyby jeszcze te maluchy czasem chciały współpracować. - skrzywiła się lekko - bez obaw to nie jego dzieci - śmiech - a co? chciałabyś przemiany..? - podniosła brew troszeczkę zdziwiona
[ach kochanie! jeszcze się pytasz?! xD zawsze! xD]
- i tu jesteśmy obie jednomyślne - parsknęła śmiechem - wiesz co ostatnio stwierdził? że jakoby go kocham - udała powagę na tę myśl - no chyba ze to było od swego demonicznego kolegi - zauważyła - oczywiście - napiła się wina a rozglądając się bacznie, przecięła sobie kciuk kłem i "do kropiła" do kieliszka - ależ oczywiście moja droga - powiedziała neutralnie - w razie czego wiesz gdzie nas znaleźć - uśmiechnęła się.
- ...a teraz w związku z tym, że mamy jeszcze kilka minut - kontynuowała swój wywód przechadzając się po klasie - to panna Miyamoto z pewnością zechce powtórzyć najważniejsze fakty z lekcji dla lepszego ich utrwalenia. - trzasnęła dłońmi o blat stolika dziewczyny przy okazji przyglądając jej się ze złośliwym uśmieszkiem, kiedy podskoczyła na krześle zaskoczona hałasem - Prawda?
Puściła jej oczko.
- ja tylko powtarzam jego słowa, kochana - ubawiła ja jej reakcja - i mu o tym powiedziałam prawie identycznie jak ty teraz Mekare. - zamrugała - dobry demonek wie, co mamusi potrzeba czyż nie? - wyszczerzyła się, by chwilę potem popić jej schłodzony "koktajl" - zresztą po tej części globu nie ma za dużej konkurencji.
[no tak ..to z Tomo. wychodzi nam ... "kobieciarz*.. fiu fiu ...aż mi się ciepło zrobiło xD]
- O to akurat się nie musisz martwić. Jestem dość przywiązana do swojego życia i nie mam zamiaru się z nim w najbliższej przyszłości rozstawać. Jeszcze tylu rzeczy nie spróbowałam!
[no cóż xD no to uzgodnione ^^*przybija piątkę* hehe, ale cii..... mamy szalone pomysły no xD]
- o tak - westchnęły razem - no za to ja mam AŻ takie wzięcie - mrugnęła uroczo - że ciągle się o mnie wszyscy biją - skrzywiła się - aż osobiście muszę ich rozsadzać "po kącie" w piekle, bo sami nie mogą się uspokoić jak tylko mnie zobaczą - naburmuszyła się.
Z uwagą słuchał słów profesor, raz po raz wtrącając swoje wątpliwości dotyczące to jednego, to drugiego eliksiru. Postanowił nawet pójść odrobinę dalej. Wyraził swoje szczere zainteresowanie eliksirami odrobinę bardziej złożonymi. Te interesowały go od zawsze. Dotyczyły nieco mroczniejszego aspektu magii, przez co zyskiwały na wartości.
Kobieta uśmiechnęła się przepraszająco i oznajmiła mu, że niestety takiej magii nie uprawia się w szkole więc nie może mu jej wytłumaczyć, czy pokazać. Dodała też że jeśli Shin chce, to ona może mu ją wytłumaczyć w domu. Na potwierdzenie swoich słów błysnęła swoimi nieskazitelnie równymi i białymi ząbkami sprawiając, że odechciało mu się ciemnej magii.
Podziękował jej serdecznie, obiecując że zapamięta i z całą pewnością skorzysta z zaproszenia, choć w rzeczywistości miał zamiar rzucić je w niepamięć... choć być może ona ma jakieś ciekawe, ukryte składniki w swoim mieszkaniu? Rozważy propozycję później. Wrócił do problemu omawianego eliksiru raz jeszcze i po raz kolejny przyczepił się do jakiejś iście nurtującej kwestii. Zaczynał się zastanawiać jak długo jeszcze tak pociągnie, bo aktualnie wychodził na idio.tę nie potrafiącego uwarzyć eliksiru. Czy naprawdę było to tego wszystkiego warte? Miał nadzieję, że Mekare się pospieszy.
Nie przewidział rzeczy oczywistej. Pani profesor postanowiła nie zaprzestać na teoretycznym wykładaniu mu wiedzy o eliksirach. Od razu chciała przejść do rzeczy. Jakimś dziwnym trafem zaszeleściła mu swoimi osobistymi kluczami od jej schowka przed nosem i zaprosiła za sobą, by móc pokazać mu odpowiednie rośliny. Na nic się zdało tłumaczenie, że on już to rozumie. Niechętnie poszedł za nią i kiedy otworzyła drzwi, starał się zlokalizować Mekare.
- Tutaj jest - kobieta z radością wyciągnęła pazur jaszczurki, ukazując mu jaki kolor powinien on uzyskać przy uprzednim wędzeniu go. Najwyraźniej była nauczycielką z pasją, albo po prostu jego urok osobisty zadziałał aż za dobrze.
- Dziękuję pani profesor - podziękował jej, zachowując opanowanie i spokój. - Teraz czuję, że mógłbym zdobyć nawet wybitny u pani na lekcjach - wyszczerzył się do niej. - Wszystko dzięki pani - dodał zaraz, by połechtać jej ego komplementami i odwrócić uwagę od nagłego hałasu wydobywającego się zza regału. Najwyraźniej Mekare niechcący musiała o coś się potknąć, bądź zrzucić z półki. Kobieta zmarszczyła brwi, jednym uchem słuchając go oraz skanując pomieszczenie w poszukiwaniu intruza.
"Myśl Sawada" nakazał sobie i postanowił sięgnąć po tanią zagrywkę. Całkowicie "przypadkiem" zrzucił fiolkę z krwią jednorożca na ziemię i zaklęciem niewerbalnym nakazał temu zacząć bulgotać. Opary szybko zajęły pomieszczenie, a kobieta niemal natychmiast wyprowadziła go z niego. Na szczęście nie zamknęła za sobą drzwi, gdy w panice biegła do swojego gabinetu po niezbędny eliksir odtruwający powietrze. Shin już za nią nie podążył, tylko natychmiast wrócił z powrotem i zniwelował zaklęcie. Nie chciał przecież, by Mekare się tam udusiła.
Dopiero, kiedy znaleźli się na dworze w bezpiecznym cieniu dwóch budynków, zatrzymał się. Pozwolił Mekare na odsapnięcie i usiadł na trawie. Pomógł jej zrobić to samo, po czym poklepał ją po plecach, by mogła się odkrztusić.
- Wybacz - przeprosił ją. W końcu to była jego wina. Te trujące opary, które musiały wywabić nauczycielkę z pomieszczenia. - Ale inaczej by cię odkryła - zagryzł wargę, przyglądając się jej uważniej. - Lepiej się czujesz? - zapytał, chcąc się upewnić. Wygrzebał w kieszeni kawałek czekolady i podał ją dziewczynie. - W nagrodę na odwagę - zaśmiał się cicho. - No i z pewnością masz ze sobą wszystko, co nie?
[brak mnie do piątku ]
- powiedzałabym, że raczej moja - poklepała brzuszek ze śmiechem - chcesz się zamienić? - puściła oczko - wiesz jaka ja jestem ostatnio wykończona ? - przykryła ziewnięcie ręką.
Selene
Zaśmiała się na jej entuzjazm.
- Wiesz co? Czasem jesteś zabawna. - wzniosła oczy ku niebu kręcąc głową z niedowierzaniem.
- To świetnie - uśmiechnął się znikomo, również wykładając się obok niej. - Trzeba jeszcze wystrugać sobie kołek z drewna - dodał po chwili ciszy, bo przecież planował mordować, a jeśli już to trzeba było być całkowicie do tego przygotowanym.
Zamknął oczy wyobrażając sobie ten moment, po czym westchnął. Zaczynał robić się straszny. Chyba powinien przestać rozmyślać o takich sprawach i zacząć zachowywać się poważnie.
- Bardzo. - przytaknęła - Może jednak Tomo nie ma AŻ tak złego gustu w doborze przyjaciół. - pokiwała głową jakby sama chciała się upewnić w tym stwierdzeniu.
- Naprawdę!? A to prawdziwy szok! - zrobiła wielkie oczy kiwając głową - Jeeeej. Ty uważaj, bo jeszcze się zaprzyjaźnimy! - wzniosła oczy ku niebu rozbawiona.
- no jeszcze parę dni i znowu będę płaska.. - odpowiedziała zmęczonym głosem - bo teraz ruszam się jak słoń w składzie porcelany - nachyliła sie nad stołem, by pstryknąć ją w nos - niedługo macie koniec wakacji, co? - zmieniła temat - dużo wydatków na zakupy?
[no dooobra niech będzie ^^ coś się wykombinuje]
Umówił się z Mekare pod jej mieszkaniem. Tak jak obiecał przyjechał motorem, mając nadzieję na kilka pasjonujących dni w podrówży. Wszystko było lepsze od zatłoczonego miasta, bądź szkoły. W końcu mogli trochę poszaleć. Uśmiechnął się lekko widząc na schodach dziewczynę ze skromnym plecakiem. Był pod wrażeniem, jak łatwo potrafiła się spakować. Nie to co inne dziewczyny, które na kilka dni brały trzy wielkie walizki z ciuchami. Mekare wiedziała co dokładnie będzie jej potrzebne i nigdy nie brała czegoś więcej.
- Yo - zasalutował jej. - Wskakuj.
- W takim razie zostanie panienka po lekcji i specjalnie dla panienki wytłumaczę wszystko jeszcze raz. Bardzo szczegółowo. A potem panienka mi opowie na ocenę co zapamiętała. - uśmiechnęła się tak słodko jak tylko było ją stać.
[ no cóż widzę, że juz wszyscy "wrócili" z wakacji i zem nie w czasie ale co tam xD]
Słuchała ja uważnie, przytakując
- no to naprawdę upierdliwe, ale jest małe światełko w ciemnym tunelu rozpaczy - wyraziła swoje zdanie zbolałym głosem - pamiętasz ten klub co ci wspomniałam w centrum? ten taki z szara dachówką? Dają tam świetne drinki... co bys powiedziała bym dała ci karte vipowska na moje nazwisko oczywiście? - uśmiechnęła się zachęcające - a co do twej macochy ... to jakaś iluzja moja droga? - podniosła brew - o jakiś wypadek nie trudno.... - bąknęła cicho. - w dzisiejszych czasach..
- ciszę się, ale to za jakieś wasze 2 tygodnie, bo mnie nie będzie na tym świecie - poinformowała - to tylko niezobowiązująca sugestie kochana - zachichotała, klepiąc po głowie.- chyba obydwoje za sobą nie przepadacie - zauważyła.
- wytrzymasz tyle nie? - spytała udając przejętą ale po chwili zauważyła jej spojrzenie - podoba ci się nie? zaproś go gdzieś - zachichotała cicho, zmieniając ten drażliwy dla dziewczyny temat.
Zerknęła na chłopaka chwilę, zakrywając dłonią usta, by ukryć uśmiech.
- ale ja wiem - mrugnęła porozumiewawczo - mój urok tez działa. Wiesz Mekare, mówię serio zaproś go. Zresztą on ciągle zerka w tę stronę - powiedziała spokojnie
- ja? - udała zdziwiona - to przecież ja Mekare, jakże bym mogła się śmiać z takich rzeczy - zrobiła śmieszną minę - a dasz później buziaka w nagrodę ? - droczyła się z nią, z chochlikiem w oku - co on tam myślał? - udała zamyślenie - coś tam przebąkiwało mu w myślach, że jesteś ładna, z chęcią by się gdzieś z tobą wybrał, ale się wstydzi, no i pewnie taka laska jak ty ma chłopaka - zakpiła lekko ... (dalsza rozmowa w tle .. bla bla bla^^)
[wybacz ...ale kreatywność uciekła dziś xD no i dzięki za buziaka xD]
- hmm to dobra myśl kochana - zachichotała - kelner ! - zawołała. Zjawił sie obok nich 5 sekund później - 2 czerwone wina rocznik `65 jak macie
- oczywiście, szanowna pani, zaraz doniosę - powiedział, zerkając przy okazji na Mek. i już go nie było.
[arigato ne tomodachi^^ ;**********]
- wiesz, ze na mnie to nie robi żadnej różnicy ? Mogę siebie wlać ile wlezie a dzieciakom to nie zaszkodzi a nawet i pomoże bo w chwili obecnej kopia ile wlezie, by zwrócić na siebie moją uwagę - westchnęła głucho - oczywiście - kelner był ju obok nich a w chwili gdy stawiał kieliszek przed dziewczyna, mruknęła parę słów w jego kierunku.
Chciała coś powiedzieć, ale po chwili sie powstrzymała udając bardzo przejętą stanem ubrania przyjaciółki i nędznymi przeprosinami kelnera.
- ... bardzo przepraszam ... nie wiem jakim sposobem to się stało ... - kłaniał się w pas - pani wybaczy... jak mogę sie odwdzięczyć ...
Słuchała tych przeprosin trochę z politowaniem, nadal mamrocząc zaklęcie i ukradkiem zerkając w stronę Mekare
[Czuję się powitana. Wątek? Jasne :) Jakiś pomysł? Podpowiedź?]
Zachichotała jej w myślach. "I jak kochana?" - spytała retorycznie, natomiast na głos spytała, gdzie jest toaleta, by sie go pozbyć oraz "wybawić" plamę, która da niej nie była problemem.
- p-proszę, proszę.. tędy.. - wskazał drogę. Przez pól kawiarni, dotarli do pomieszczenia
- mógłbym jeszcze jakoś pomóc?
- nie trzeba - powiedziała chłodno Selene otwierając drzwi
[Tak od razu? Boże biedna Mekare... będzie miała wrzód na tyłku ^^]
Ryu wrócił do dormitorium zmęczony. Ziewnął szeroko i opadl bezwiednie na fotel stojący bliżej kominka. Wszystkie jego wysiłki spełzły na niczym. Mekare nie chciała odsłonić swoich kart. Nawet nie zbliżył się do celu, a szkoda... przydałaby mu się jakaś wtyka w Yakuzie. W tej jednej chwili nie myślał o zwalczaniu tego potężnego gangu, tylko o znalezieniu sprzymierzeńca. Jakby nie patrzeć z takim potężnym sprzymierzeńcem mógłby zdziałać więcej. Detektywi, detektywami... ale to świat przestępczy znał swoje triki i sposoby. Ryu miał o tyle więcej szczęścia niż inni, że jego dziadek specjalnie nie krył przed nim swoich manewrów. Mało tego chętnie o wszystkim opowiadał i tłumaczył, bo przecież musiał wyedukować swojego następcę. Chłopak wciąż czasem wyrażał szczere zainteresowanie tymi sprawami, chcąc poznać ich sposób myślenia.
Natomiast tu w Sakuranie postawił sobie za cel zdemaskowanie Mekare. Ambitny cel i za wiele czasu mu na to nie zostało. Rok... bo tyle potrzebowała dziewczyna na skończenie szkoły. Westchnął zakrywając oczy dłonią, a kiedy Mekare weszła do środka, rzucił jej ukradkowe spojrzenie. Pstryknął palcami i podszedł do niej.
- Mekare-chan - przekrzywił głowę starając się być jak najbardziej czarującym. - Co powiesz na randkę? Durzę się w tobie od dwóch lat...
Zaśmiała się cicho z dziewczyny
- wiesz... to dlatego nic nie powiedziałam wcześniej ... Chciałam zobaczyć twoją reakcję na braki tego idioty - dała jej kuksańca w bok - wszystko mam przy sobie - dodała po chwili - facet się trochę zdziwi jak zobaczy ze nas tu nie ma ... ale owszem mogę nas przenieść.. gdzie tym razem? - spytała rozbawiona
Poklepała ją pokrzepiająco po ramieniu z błyskiem w oku.
- ja tez cię kocham moja droga - dała jej pstryczek w nos - raczej jego szef sie zdziwi.... No dobra, to zmykamy. - przeniosła je do biura własnego baru. - u mnie jesteśmy, muszę się napić... rozgość się.. - poszła na chwilę do łazienki a gdy wracała pogadała sobie chwilę ze zmienniczką i wróciła z powrotem do biura. - chcesz nowego drinka Mekare?
- też tak chcę, ale nie mogę dziś za długo tu zostać .. - powiedziała - sama wiesz mój "wyjazd" - klepiąc sie po brzusiu - ale możesz pić tu do woli na koszt firmy - podeszła do barku, wyjęła 2 kieliszki i do jednego nalała drinka a do swojej koniaku z arszenikiem. Przeniosła je na mały stolik, siadając na przeciw.
[you are amazing...]
- Naprawdę? - zamrugał kilka razy, niemal padając przed nią na twarz. Na szczęście udało mu się utrzymać równowagę. Tak szybko się zgodziła, że nie zdążył nawet wytoczyć żadnych argumentów, ktore mogłyby rzekomo oddać jego szaleńczą miłość do dziewczyny.
Zaraz jednak wróciła mu trzeźwość umysłu. Zgodziła się bez problemu, ale on wyczuwał w tym podstęp. Wiedział, że będzie musiał się mocno nagimnastykować, by mu zaufała. Nie łatwe zadanie sobie wybrał, o nie. Ale jak to mówią, trening czyni mistrza, a on miał zamiar tym mistrzem w końcu zostać. Nie za rok, nie za dwa, ale w jakimś tam okresie czasu i owszem.
- Kamień z serca - mruknął oddychając głęboko. Spojrzał jej w oczy, siląc się na uśmiech. Tym razem nie wymuszał uśmiechu, bo nie chciał się śmiać, tylko zwyczajnie nie przepadał za takim okazywaniem uczuć. - Naprawdę myślałem, że pogardzisz uczuciami małolata - przyznał jak najbardziej szczerze. W końcu nie od dziś było wiadomo, że kobiety dojrzewały znacznie szybciej i chyba nie często chcialy umawiać się z młodszymi. Odchrząknął nieco.
- Co powiesz na kawę?
[bo potrafisz z niczego zrobić coś od tak...]
Porwanie... też coś. On ludzi nie porywał, ale doskonale wiedział że tak łatwo mu z nią nie pójdzie. Tym razem nie dał się podpuścić.
- Ciebie Mekare-chan? O każdej porze dnia i nocy. Mój napięty terminarz przewiduje miejsce dla ciebie zawsze, więc choćby i teraz - odwzajemnił jej uśmiech i przepuścił ją przed siebie.
Damy przodem. Akurat szacunek do kobiet miał w sobie wypracowany. W końcu mimo, że były odmiennym, nieco potwornym gatunkiem, to przynosiły życie, a to już coś. Podrapał się po głowie, po czym założył ręce za nią, obmyślając najlepszą taktykę. Mógłby zachowywać się jak nastolatek, zmieniając się w bezmózgiego zombie, ale uznał że byłoby to nazbyt fałszywe. Nie będzie nikogo grał. Zdobędzie jej zaufanie będąc po prostu sobą.
- W takim razie kawa i lody - rozszerzył swoją ofertę. - Znam fajną kawiarenkę w Tokyo. Taka niepozorna i mało ludzi do niej uczęszcza - uznał że takie miejsce będzie odpowiednie dla rozłożenia swoich kart. Odkrycia kilku kolejnych. Nic nie stało na przeszkodzie spróbować.
- Ta moja zaczarowana kawiarnia nie jest specjalnie czarodziejska - odparł powoli, zrównując z nią krok.
Nie chciał jej dać powodów do niepokoju. Wyczuł subtelną zmianę w jej zachowaniu. Jakby obawiała się ataku z tyłu, ale i nie tylko. Ona obawiała się ataku z każdej możliwej strony.
Wyprowadził ją poza teren Sakuranu, po czym wyciągnął różdżkę i złapał dziewczynę za rękach. Jedno niewerbalne zaklęcie, które wzmocnił za pomocą różdżki przeniósł ich do stolicy Japoni - Tokyo.
- To zwykła mugolska kawiarenka - odparł prowadząc ją barwnymi uliczkami Tokyo wprost do jednego ze swoich ulubionych miejsc stolicy. Nie przepadał za tłokiem. Czuł się w nim odrobinę stłamszony, toteż bardzo cieszył się kiedy i w tym mieście odkrył miejsce tylko dla siebie. Miejsce, dokąd turyści nie zapuszczali swoich długich i wścibskich spojrzeń.
Miał podobne wrażenie, kiedy przyszedł tutaj po raz pierwszy. Od tamtego momentu bywał w niej często. Zazwyczaj nie sam, acz z przyjaciółmi. Wskazał jej odpowiedni stolik w rogu sali. Stolik, który niepisaną zasadą był już jego. Zawsze wolny, czekał na swojego właściciela.
- Odrobinę - przyznał powoli, zajmując miejsce, kiedy tylko Mekare rozsiadła się wygodnie. - Jakie lody lubisz? - zapytał po chwili, otwierając kartę menu, którą właściwie znał na pamięć. - Ja stawiam - dodał uśmiechając się nieco szerzej. Chwila relaksu dobrze zrobi im obojgu, a to miejsce sprzyjało przyjaznej atmosferze. Zdecydowanie mogło pomóc, albo i zaszkodzić. Tej drugiej opcji jednak nie brał pod uwagę. Tym razem postanowił dobrze się bawić.
- Och, ależ nalegam. Nie martw się. To będą niezapomniane godziny. Gwarantuję ci. - posłała jej ostatni przeuroczy uśmiech po czym zwróciła się do reszty klasy - Możecie już iść. Pamiętajcie o wypracowaniu na następny raz! - poleciła.
- Wcale nie żartowałam! Nigdy nic nie wiadomo! Pomyśl sobie... Skoro Tomo i AIKO się zbratali... - pokręciła głową z niedowierzaniem. Sama nic do księżniczki nie miała, bo unikały się szerokim łukiem i obu ten układ pasował, ale wiedziała jaka ona jest i znała też o niej różne inne poza swoją własną opinie.
Jego wakacyjny, morderczy plan się nie powiódł, ale za to pokazał Mekare jak wygląda Hogwart i jego okolice. Teraz snuł się po korytarzach Sakuranu szukając sobie odpowiedniej rozrywki. Kiedy spotkał Mekare, od razu pomachał do niej i podszedł bliżej.
- Co powiesz na nielegalne wyścigi motocyklowe i nasz udział w nich? - zaproponował od tak spontanicznie.
[uu co za choroba ^^ i co ja zrobię przez ten czas bez mej Mekare ^^ hmm ano możemy, ano praktycznie tamten skończyłyśmy xD tyle, ze to twoja kolej kochana xD (następne spotkanko z S. - 2 tyg. później.. bo możemy trochę przejść w czasie do przodu)]
[no właśnie no ... wszyscy se polezą w świat a ja biedna zostanę a buuu ja chce do mamy xD to ona poszła do krzaczków? jej ...a w które ? daj namiar bo muszę to zobaczyć xDD do tych takich fajnych kolorowych? o.O sugoi .... *_* przetrzep ją tam gdzie powinna wyznaczać nowe horyzonty i daj buzi ^_^ a przez ten czas jak cię wybyło ja zdążyłam zrobić ekhmm ... ekhm... podwójne yuri - śmiechu było że hoo hoo - ten blog ma na mnie zły wpływ, ale cii....]
Znowu zły nastrój. Cudownie no.. nie przepadała, gdy robiono z niej idiotkę, no ale dziwny jest ten świat. Wygięła usta w krzywym uśmiechu a wszyscy pracownicy, którzy tego dnia mieli nawet drobne niedociągnięcia, mieli na tyle rozumu, by się nie wypowiadać i umykać, gdy tylko była w polu widzenia. Na szczęście w ten wieczór sie odpręży w Tokyo, bo umówiła się w końcu z Mekare. Uff... Inne miasto dobrze jej zrobi po powrocie z piekła, bo w tym się czasem zaczynała już dusić. Nawet nie miała czasu na mała przekąskę, gdy jak tylko wyszła z krypty od razu poleciała do swego dziennego pokoju po krótki wiśniowy top (sama miała na plecach duży tatuaż w kształcie feniksa) i obcisłe spodnie. Nie brała nic po za tym, bo i tak chłodu nie czuję. Tak przyszykowana kilka chwil znalazła się przed klubem. Nawet nie patrząc na kolejkę, przeszła sobie obok bramkarzy, nie zwracając sobie jękami innych z kolejki. W klubie panował już niezły ścisk, ale i tym się nie przejmowała, bo miała miejscówkę w loży dla vipów. Nie wyczuła jeszcze obecności przyjaciółki więc wobec tego zamówiła sobie drinka. Czekając podeszła bliżej barierki, by przyjrzeć się swoim potencjalnym ofiarą.
[wiem, rozumiem doskonale, nie przejmuj się, nic się nie stało :) przez ten czas Ryu zdołał narozrabiać... a Shiki go nie lubi ^^]
Pokręcił z rozbawieniem głową, kiedy tak mu odpłynęła. Przez chwilę próbował nawiązać z nią kontakt, po czym zwyczajnie odebrał zamówienie od kelnerki i postawił przed nią zamówiony deser czekoladowy. Dopiero wtedy ocknęła się i posłała w jego stronę delikatny uśmiech wracając do rzeczywistości.
- Według twojego wyboru jesteś osobą lubiącą być w centrum uwagi, choć z moich obserwacji nie do końca tak wynika. Lubisz również flirtować i być obiektem westchnień innych. Nowości owszem chętnie przyjmujesz, ale szybko cię one nudzą - powtórzył raz jeszcze, bawiąc się łyżeczką w swoich lodach waniliowych z polewą czekoladową. - Dobrze się ubierasz i jesteś niesamowicie kreatywna - uśmiechnął się lekko, oblizując łyżeczkę. - A poza tym masz też parę wad, które do ciebie nie pasują -wzruszył ramionami kończąc swoją analizę na podstawie smaków lodów. - Ale to tylko taki mit. Wiesz mówią, że lody powiedzą ci z kim masz do czynienia, a twoja natura nie do końca wpisuje się w twoje upodobania smakowe.
[wiem, ale wiesz... jak już rzuca się zaklęcia czarnej magii to potem jest kiepsko z Shikim xD]
- Moje lody - zastanowił się chwilę spoglądając w swoją miseczkę. Wzruszył ramionami posyłając w jej stronę krzywy uśmiech. - Moje lody twierdzą, że jestem zależny od innych osób i potrzebuję ich na gwałtu rety. Jestem też impulsywny i mam barwną osobowść. Wiele od siebie wymagam i mam szerokie horyzonty - mruknął szukając informacji o samym sobie. - A na deser cenię sobie bliskie związki z ludźmi - niemal zaśmiał się z tego opisu. Niewiele w tych lodach było z niego, ale może gdzieś w głębi serca tak właśnie było? Odetchnął głęboko nieco przerażony tą wizją, po czym przez chwilę w milczeniu jadł dalej swoje lody.
- Myślisz, że można człowieka tak po prostu przypasować do jednej kategorii? - zapytał świdrując ją spojrzeniem.
[a gadaj krzaczkom zdrów ^^ hehe .. wcześniej o tym nie pisałam ... o.O a co chętna? *burak* czy ja wiem.... bym się i kłóciła hehe ]
"popatrz na lewa górę od strony okna - jestem w strefie dla vipów" - macha - "dziewczyno... ledwo weszłaś a już masz branie" - zachichotała
[ no nie ..znowu ... *chlipie* ale jest tu pewien promyczek - Shiki nie "drze" na ciebie za to co my piszemy xD ale ciii... lubię ja wkurzać pod tym względem ^.^ po prostu byłam ciekawa jakby to było w twoim wykonaniu .. Lotta w swoim czasie tez miała się z czego śmiać..]
- "no wiesz? - udała oburzoną - oni na ciebie lecą a nie na mnie ... a sama mówiłaś, że masz braki pod tym kątem" - przypomniała chichocząc i patrząc jak została zatrzymana przez ochronę. Jakby wzrok mógłby spalić on już byłby martwy - "to takie urocze Mekare" - powiedziała ubawiona podchodząc do faceta - możesz ja przepuścić, mój skarbie - dotknęła jego ramienia
- a-ale .. pani..!
- czyżbyś za długo tu juz pracował? - spytała podnosząc mu palcem podbródek i spojrzała w jego oczy, w których było widać czyste przerażenie.
- n-nie chciałem..
- oczywiście - odpowiedziała przez zaciśnięte zęby - pamiętaj swoje miejsce.. - przypomniała.
Pokiwał tylko głową, zabrała rękę by przepuścić dziewczynę.
Zastanowił się nad jej słowami, niepostrzeżenie zbierając czekoladę która jej uciekła na palec i zlizując ją z niego.
- Dobro i zło zależy od punktu widzenia, zgoda - przyznał jej powoli rację. - Ale jak w takim razie wytłumaczysz punkt widzenia seryjnego mordercy? Zabijam bo lubię widzieć cierpienie ludzkie. Dla mnie te obrazy są dobre, dla innych złe. Ja mam inny punkt widzenia, reszta społeczeństwa inny - poddał w wątpliwość ową kwestię. - Jednak chyba potrzebne są nam jakieś mordale, które pomagają odróżnić dobro od zła - odparł w końcu, wracając do swoich lodów. - Bez tego ludzie zwyczajnie pogubiliby się.
-jesteś okropna no - pogroziła palcem biorąc ja pod rękę - wiesz, że mam znaaacznie więcej nie - naburmuszyła się, oddając buziaka i westchnęła - było dosyć gorąco i krwawo niestety, ale wchłonęłam tyle dusz... no wiadomo. A co u ciebie słońce? rok sie zaczął - pełna optymizmu?
- Oczywiście - zgodził się z nią. - Ale pozostałe dziewięć przypadków nie do końca przekonują mnie jeśli chodzi o morały to myślę, że jednak sprawa jest jasna - przeciągnął się odrobinę i skończył swoje lody i odstawił na bok. Przez chwilę przyglądał się Mekare, zanim uśmiechnął się odrobinę.
- Zabijam bo muszę... - westchnął ciężko, szukając odpowiedniego wytłumaczenia tej sprawy. Na początku próbował powiedzieć to co zwykle, czyli lepiej zginąć niż zabijać, ale po chwili zdał sobie sprawę, że przecież sam chce zabić w obronie własnego życia. Westchnął ciężko. - Nie wiem, to kwestia sporna - przyznał w końcu. - Jednakże chyba żadnego zabójstwa nie powinno się usprawiedliwiać.
Poklepała ja współczująco po ręce, jak dobra mamusia.
- to dopiero klika dni a już narzekasz - uśmiechnęła się łobuziersko - a co to będzie później? - spytała wygodnie oparta o fotel. Czekały na nowa dostawę drinków i westchnęła, wsłuchana w takt muzyki - tak to bywa w yakuzie .. ludzie nie myślą zanim di nich wstąpią a potem wynikają same problemy z tego jak zachce się takiemu nieszczęśnikowi odejść. A no właśnie... co tam u szefa? dawno nie dawałam mu znaku życia... - zakpiła z niego lekko - pozdrów go od Krwawej.. wtedy zobaczysz jego oczy - zachichotała złośliwie - pewnie myśli, że jestem martwa ... co w zasadzie tak jest, bo sfingowałam własną śmierć na jego oczach. Szkoda, że tego nie widziałaś, jak go nawiedzałam we śnie kilka nocy z rzędu. Śmiechu było tyle, że musieli go gdzieś zamknąć na kilka dni.. - wzniosła toast za niego - wypijemy?
- tak to jest, gdy sie do nich wstępuję - sączyła drinka - "kariera" na całe życie - popatrzyła na nia z ukosa - ale wiesz... zawsze można znaleźć rozwiązanie - spochmurniała
- mam taka nadzieję - westchnęła - właśnie .... miałyśmy - spojrzała w dół - szczerze mówiąc to sama nie mam dziś nastroju na zabawę
Pokręcił w rozbawieniu głową. Nie znosił opowiadać o sobie, gdyż uznawał to za coś zupełnie zbędnego. Nie był ciekawą osobistością, a przynajmniej takie wrażenie próbował sprawiać. Teraz jednak uśmiechnął się odrobinę i zamówił sobie owocowego shake'a.
- Urodziłem się szesnaście lat temu tuż pod Tokio. W takiej... - zmarszczył brwi szukając odpowiedniego słowa. - ... hm dość sporawej rezydencji trzeba przyznać. Mama nie zdążyła do szpitala i rodziła na miejscu. Tak przynajmniej wszyscy mówili - wywrócił nieco oczyma. - Przez to jestem taki upośledzony odrobinę - mruknął z lekką ironią, którą wyraźnie zaakcentował w głosie. - Potem sobie rosłem - dodał lekceważąco. - I dostałem się do Sakuranu - specjalnie ominął dziesięć lat swojego życia, uznając je za mało ciekawe. Zresztą kto by tam chciał słuchać o jakimś bobasie. - Uczę się jako tako, niektórych przedmiotów lepiej, innych gorzej. Narażam się Shikiemu - dodał unosząc lekko kąciki ust w górę. - Jego złość odrobinę mnie śmieszy, ale nie znoszę kiedy patrzy później na mnie z zawodem w oczach - oblizał lekko wargi. - Jestem jaki jestem, ale ty jesteś znacznie bardziej interesująca - uznał, że zmiana tematu doskonale mu sie przyda. - Opowiedz o sobie... o twoim charakterze, zwyczajach...
[muszę się pochwalić, że zrobiłam grupowca niedawno *burak*]
Wzruszyła tylko ramionami, popijając drinka.
- nieistotne...
Uśmiechnął się lekko mieszając shake'a słomką. Jej charakter znał. Potrafił o nim powiedzieć wiele, a teraz jedynie upewniał swoje podejrzenia. Potrafił być cierpliwy i ta cecha wiele razy mu pomogła, tym razem również.
- W takim razie mamy coś wspólnego - odparł z nienacka, znów upijając łyk shake'a. - Trzymam dystans przed ludźmi. Nie ufam im, a wieczorami przebywam poza granicami Sakuranu, łamiąc regulamin... - przyznał po prostu. W końcu jakby nie patrzeć, ona powiedziała dokładnie to samo. Wystarczyło więc powtórzyć jej słowa. - Twój ojciec musi być mądrym człowiekiem - wymsknęło mu się zanim zdołał pomyśleć. Nie dał jednak niczym po sobie poznać, że było mu to na rękę. - Ja mojego nie pamiętam zbyt dobrze - dodał po chwili, znów mieszając shake'a słomką.
[ *rumieni sie* no ja ..no tego ... miał być trójką ..wyszła czwórka xDD dlatego będę smutać .. bez mej Mekare bo ..no bo ..zapowiada się jeszcze na wibratory ^^ *spąsowiała*]
- wiesz, że ma znacznie więcej niż 2000 - westchnęła siląc się na uśmiech - no tak no ... ale mam ostatnio jakiegoś doła i ... znowu to zrobili zanim wróciłam tutaj. Po chol*ere mi to. Naprawdę mam dość wiecznego spółkow*ania. - wyrzuciła w końcu. - ale kogo to w ogóle interesuje ..
Jej wybuch nieco go przytłoczył. Zmiął w ustach chęć powiedzenia jej, żeby przestała się nad sobą użalać, bo niektórzy mieli zdecydowanie gorzej. Zamiast tego skinął tylko głową.
- Nie znam twojego ojca - odparł spokojnie. - Nie mam pojęcia jaki jest, po prostu jak o nim wspomniałaś - oblizał lekko wargi. - Nie było w twoim głosie nienawiści, tak jak teraz... - dodał po chwili i znów upił łyk shake'a. - Nie jestem pewien, czy tak chętnie byś się ze mną zamieniła... widzisz ja nikomu, nawet swojemu najgorszemu wrogowi nie życzę tego co sam przeżyłem - uśmiechnął się delikatnie. Sam siebie podziwiał za swoją cierpliwość i opanowanie. Jeszcze kilka lat temu zakrzyczałby ją, by postawić na swoim. Teraz nie rozumiał jak mógł być takim głupcem.
Jakżeby się zdziwiła jak bardzo się myliła. Oparł policzek na swojej dłoni i uśmiechnął się do niej delikatnie. To, że unikała jego wzroku zaczynało robić się dla niego kłopotliwe.
- Zagrajmy w grę Mekare-chan - zaproponował. - Zadaj mi pięć pytań. Odpowiem ci na nie szczerze - mruknął wciąż uśmiechając się, choć już nieco słabiej. - A potem odbiję pałeczkę - dodał po chwili. On też przecież musiał coś z tej gry mieć. Bez tego nie byłoby tak interesująco.
[ekhm ..musimy dać Shiki jakąś rozrywkę no xD *zaciesz* czyżbyś się na to już natknęła ^^ *oczy skierowała do góry^]
- no wiem ..ale to takie upokarzające, gdy oni to robią a ja ... - chlipnęła - jak próbuje to mnie gwałcą ...
[Może wąteeeeeek? :D Z Emo wariatem? :d powiązanie? :D zacznieeeeeeeeeeeeeeeeeeeesz? *o* <3]
Roześmiał się serdecznie słysząc pierwsze pytanie. Jeszcze chwilę bawił się słomką zanim spojrzał jej prosto w oczy i przytrzymał jej spojrzenie nie pozwolając spuścić z siebie wzroku.
- Bo skrywasz wiele tajemnic - odparł po prostu. - A ja lubię dążyć do ich poznania, chociażby ta z twoim pochodzeniem i twoim ojcem, Mekare-chan - dodał, uznając że nie skłamał i całkiem dobrze sobie poradził ze swoim pytaniem. - Moja kolej - przez chwilę zastanawiał się nad pytaniem, po czym postawił na oczywistą oczywistość. - Dlaczego pozwoliłaś mi wciągnąć się w grę złudzeń? - zapytał, przeciągając się lekko. W końcu oboje wiedzieli, że nie spotkali się, by połączyła ich miłość.
Przez chwilę planował skłamać, ale nie spućił z niej wzroku. Nie chciał odpowiadać na to pytanie, ale w końcu to on wymyślił grę i zapomniał dodać w zasadzie możliwości odmowy na jedno z pytań.
- Wychowywał mnie dziadek - odparł powoli, mierząc ją spokojnym spojrzeniem. - Wychowywał, bo jak już zdołałem cię trochę okłamać... nie pamiętam ojca. Poza wspomnieniem z dnia jego śmierci rzecz jasna. Był żałosny - odwrócił na chwilę od niej wzrok szukając odpowiednich słów. - Powiedzmy, że mój dziadek nie był najlepszym opiekunem, a od kiedy wymyślił sobie, że wychowa swojego następcę - wskazał na siebie. - Stał się doprawdy nieznośny - może i ominął odrobinę szerszym łukiem jej pytanie, jednakże nie uznał tego za aż tak kompletną bujdę. Wszystko co jej powiedział było prawdą. - Ilu zdołałaś już zabić dla Yakuzy? - zapytał obserwując ją z lekkim uśmiechem błąkającym się mu po ustach.
[łeee... ja chce już z powrotem Mekare xD będę smutać.. a lubię z tb pisać *.* ]
- niby jak mam o tym nie myśleć - w jej słowach można było wyczuć frustracje - niby jak mam to zrobić ... w zasadzie zostałam stworzona do tego, ale nie myślałam ze będzie to tak wyglądać - westchnęła, upijając łyk
Skinął lekko głową przetrawiając jej odpowiedź.
- Nie chciałem marnować dwóch pytań na jedną odpowiedź więc skondensowałem to do jednego - odparł zgodnie z prawdą. Przez chwilę szukał odpowiednich słów, po czym zwyczajnie przeciągnął się. - Pewnie odpowiedź, że zwykłym chłopakiem interesującym się świadkiem przestępczym ci nie wystarczy - zauważył wciąż się uśmiechając. - W takim razie będzie to trochę bardziej skomplikowane - wypuścił powietrze z płuc. Nawet nie wiedział jak powinien siebie przedstawić. Przez to wszystko roześmiał się lekko. - Jestem wnukiem Ikemoto Amakusy i mordercą moich rodziców - mruknął, zastanawiając się czy Mekare będzie wiedziała z kim ma do czynienia. W końcu nazwiska w światku przestępczym były doskonale znane. - I jego następcą, a przynajmniej on wciąż planuje obsadzić mnie na tym miejscu - dodał precyzując odrobinę plany dziadka. - Ja osobiście wolę pracę po tej drugiej stronie barykady - dodał spokojnie. - Jednak informacje dotyczące innych organizacji przestępczych są dla mnie na wyciągnięcie ręki. Dziadek bardzo cieszy się, kiedy wykazuję nimi zainteresowanie - wywrócił oczyma.
- Więc teraz kiedy już gramy w otwarte karty te ich twarze - jak to ładnie określiłaś. - Ścigają cię po nocach?
[*wzdycha* ale ja chce by się juz skończyły ^^ wiesz moja droga, że imię które teraz dałaś swej postaci kojarzy mi się z ... owcą? xDD meee...... xD ]
- pewnie powiesz, ze sie użalam teraz nad sobą, ale... - wzruszyła ramionami - niestety... wcześniej to samo robiła moja babka potem "matka" a teraz ja. Na głupie nieszczęście powstałam jako żeński demon a to, że w podziemiu nie ma wielu naszych przedstawicielek...Na samym początku nie miałam nic przeciw, ale nudzi mnie to już. Czemu nie jestem zwykłym wampirem. ? - spytała do pustki - no wiesz, takim który żyje gdzieś sobie samotnie nie przejmując sie niczym. To nie jest takie złe no i o wiele prostsze od tej ciągłej nagonki.
- jesteś okropna - zrobiła minę zbitego psiaka - juz to robiłam i wiesz co usłyszałam? że mają czym sie bawić - wykrzywiła grymas - 21 wiek... pfi... to dobre dla tego świata. niektórzy jeszcze żyją prehistoria oraz wojna z aniołami. Więc .. - przewróciła oczyma - mogę se mówić do kamienia, by zmienił się w diament - wypiła kieliszek, postawiony wcześniej na stole - i tak nie zrozumie a tylko im chuci w głowie - tutaj mam trochę spokoju jak sie w końcu wyniosłam, ale co to za różnica skoro i tak mam tam "robotę"
Pokręcił głową z rozbawieniem. To naprawdę zaczynało go już śmieszyć. Każdy kto go widział, sądził że jest niewiniątkiem, które nie potrafiłoby być zdolne do zbrodni.
- Mekare-chan... mówiąc, że jestem mordercą, nie miałem na myśli tego, że zwyczajnie doprowadziłem do ich śmierci będąc niesfornym dzieckiem, czy coś - pokręcił przecząco głową. - Mówiąc o tym miałem na myśli morderstwo - przeciągnął się lekko. - Pociągnąłem za spust dwa razy, padły dwa trupy, a mój dziadek był ze mnie niezwykle zadowolony - uśmiechnął sie lekko, jakby opowiadanie o tym nie sprawiało mu żadnego problemu... bo nie sprawiało. Nie czuł wyrzutów sumienia i od kiedy rozmawiał częściej z Chrisem zaczynał zastanawiać się dlaczego ma taką znieczulicę na wszystko co złe. - Mój ojciec błagał o życie - oznajmił chłodno, nieco brzydząc się tym obrazem. Jakby nie mógł umrzeć z honorem. Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Dziadek nie przepada za magią - wyjaśnił spokojnie. W jego domu nie używało się magii, a każdy czarodziej czuł się niczym ślepiec wchodząc tam. Jedyne co było w użyciu to hipnoza, która świetnie działała na mugolaków, jak i "ślepych" czarodziei. - Ale on nie często występuje sam. Zazwyczaj umywa rączki i wysyła swoich pobratymców - dodał po chwili. Nie bał się jej, mimo że za plecami miała całą Yakuzę. Wiedział też, że jest ciągle obserwowany, bo póki nie wybrał swojego przyszłego losu, wciąż był dla niego ważny. Ochrona pierwszorzędna, nie ma co.
- To się nazywa chyba sumienie - mruknął jeszcze zwracając uwagę na jej obrazy, które stawały jej przed oczyma. - Gnębią cię i jeśli nie będziesz wystarczająco silna, zjedzą cię żywcem.
Dotknął jej policzka przysuwając ją jeszcze bliżej i ucałował jej wargi delikatnie, poznając ich kształt i rozkoszując się ich smakiem, po czym odsunął się przestając głaskać jej policzek.
- Gramy - odparł spokojnie, wpatrując się w jej oczy. - Gramy Mekare-chan - powtórzył, dopijając swojego shak'a i odstawiając go z lekkim hukiem na stół. - Bawimy się nie tym czym powinniśmy - dodał dudniąc palcami o blat stołu. - A dzięki temu zapewnieniu... oboje czujemy się bezpiecznie - dodał wstając ze swojego miejsca. - Mekare-chan obiecałaś mi randkę, pamiętasz? - oznajmił płacąc za ich oboje. - Chodźmy więc na spacer - przepuścił ją w drzwiach jak na dżentelmena przystało.
Stał za rogiem odstraszając swoim wyglądem wszystkich ludzi. O jeny, jak on to kochał. Nikt nie chciał przejść dalej niż on stał. Każdy patrzył na groźny wzrok Adama i odchodzili w drugą stronę. Kiedy było już grubo po dzwonku zaśmiał się cicho z tych wszystkich ludzi. Jednak ten wesoły humor za długo nie trwał. Dziewczyna walnęła w niego i przewróciła się. Spojrzał na nią katem oka z powazną miną. Jednak zaraz wybuchł śmiechem kucając.
- Dzień Dobry, pani.. pani.. Przewracalska. - uśmiechnął się ciepło i zebrał wszystkie książki oraz kartki.
- Nie widzę potrzeby ustalania zasad gry - odparł spokojnie, nie komentując jej słów o prywatnym cieniu, który już dawno przestał mu przeszkadzać. Czego nie da się zmienić, trzeba to polubić. Dewiza, która mu przyświecała od dawna, była niezwykle życiowa. - Wolno mi robić co chcę - wzruszył nieco ramionami. - Gram w grę z dziadkiem, mogę zagrać i z tobą - dodał spokojnie. Gra stała się dla niego życiem i nie potrafił się z niej wyrwać.
- Mój plan na życie zależy od moich wyborów, a tego jeszcze nie dokonałem - uśmiechnął się lekko. - Jeśli jednak Tobie potrzeba zasad, to czekam na pomysły.
- Mekare jesteś strasznie niecierpliwa - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Myślałem, że Yakuza zatrudnia kompetentnych pracowników - dodał, kwitując to nieco złośliwym uśmieszkiem. - Moje zamiary zachowam póki co dla siebie. Jak wiesz... cienie nie chodzą wszędzie. Do Sakuranu nie mają dostępu - mruknął. Sprawdził to kilkanaście razy. Nie mogli wejść tak daleko, przynajmniej nie kiedy nie byli uczniami szkoły.
- Mekare-chan nie dość, że jesteś niecierpliwa to jeszcze nie potrafisz cieszyć się życiem - oznajmił chłodno. - Zdaje mi się, że uważasz iż twoje życie wisi na włosku, a ja myślę, że to moje póki co jest bardziej zagrożone...
Przyglądał sie jej póki nie zniknęła za zakrętem. Przeciągnął się wtedy lekko i założył ręce za głowę. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę swojego mieszkania, kątem oka zauważając kilka osób kryjących się w cieniu. Westchnął ciężko i po skręceniu za róg przeniósł się do lasów przy Sakuranie.
- Bez tego życie nie miałoby swojego uroku - odpowiedział samemu sobie wracając do zamku.
[lubią się jak cholera xD]
[dobra, znaczy chyba moja kolej chyba ^^ Ty uważaj bo jeszcze dzięki Mekare, Ryu przystanie na propozycję dziadka o_O]
Ostatnio nie spał dobrze i potem lekcje (zwłaszcza OPCM) się na nim mściły. Z westchnieniem opadł na fotel w bibliotece i powiódł spojrzeniem po wielkich tomiszczach, które z niecierpliwością czekały na przeczytanie i przepisanie odpowiednich informacji na pergamin. Esej gonił esej, a on najzwyczajniej w świecie nie nadążał nad nimi. Przetarł zmęczone oczy i ziewnął nieco wracając do pasjonującej przygody z Trytonami. Trytony go prześladowały.
- Przezwisko Emo, Adaś. - wzruszył ramionami i zaśmiał się cicho całujac wierzch jej dłoni. - Adam Wood się nazywam. - uśmiechnął się delikatnie i spojrzał jej w oczy. - Poza tym to ty na mnie wpadłaś, więc to nie moja wina. Skoro masz zły humor, pozwolisz zaprosić się na gorącą czekolade, bądź na jakieś dobre ciacho?
-... jest niewskazana - odparł i odetchnął głęboko. - Wiesz od tej stałej czujności zmarszczki się robią i człowiek szybciej się starzeje. O u ciebie już widać - wskazał palcem jej czoło, gdyż tam przebiegła długa zmarszczka, kiedy je zmarszczyła. - I tutaj - pokazał na jej oczy. - Kobieto... zacznij o siebie dbać - pokręcił głową z dezaprobatą. Jej obecność pomogła mu się obudzić i dostarczyć odrobiny rozrywki. Zatrzasnął jeden z ogromnych tomów i odłożył pióro na bok. Chwila odpoczynku mu się należała.
[właśnie się zorientowałam, że oni są niesamowici.... grają w tej samej drużynie Quidditcha ^^ więc gra zespołowa musi istnieć xD]
[ano ^^ ale jakoś to łamanie im nie leży ^^ dobrze, że żadno z nich nie jest pałkarzem xD]
- Nie każdemu nauka przychodzi z łatwością - odparł znajdując sobie łagodną wymówkę. Nie musiał jej się ze wszystkiego zwierzać, a już na pewno nie ze swoich problemów ze snem oraz własnym jestestwem. - Nie rozumiem co w tym takiego ciekawego? - spojrzał na nią, unosząc lekko brew do góry. - Aż tak bardzo martwisz się moim zdrowiem? Jestem zaszczycony kochanie - cmoknął ją w policzek.
- Tak... jasne, tu mi czołg jedzie - pokazał na swoje oko i zwinął esej. Nie bardzo miał ochotę ufać Mekare pod względem ocen. Wiedział co prawda, że dziewczyna dobrze sie uczy, ale nie mógł być pewny czy ten jej dobry uczynek nie jest tylko jakąś tam wymówką, żeby jego oceny spadły. Starczyło, że był zagrożony z OPCM.
- Nauka akurat nie jest wymówką - burknął posępnie. - Przez te pie.... trytony - odchrząknął. - Jestem zagrożony z OPCM - zaśmiał się lekko, po czym przeciągnął. - Ale ciebie to i tak nie interesuje, prawda Mekare-chan? - pstryknął ją w nosek.
- Ile ofiar w tym tygodniu powiększyło twoje konto? - postanowił robić za jej sumienie.
- Niemożliwe - sarknął, ale zaraz zamknął na chwilę oczy i odetchnął kilka razy głęboko, nakazując sobie spokój. Niewyspanie nie działało na niego dobrze i zaczynał odczuwać tego skutki. - W takim wypadku cieszy mnie to ogromnie - mruknął szczerze. Uśmiechnął się lekko, jeszcze raz spoglądając na swój esej, po czym podał jej pergamin z zapiskami do przeczytania.
- Mogłabyś mi dać swoje stare prace... nie obraziłbym się - mruknął, raz jeszcze przecierając zmęczone oczy. Musiał w końcu coś zrobić z tymi nocami, bo inaczej za długo tak nie pociągnie. Brak snu osłabiał jego koncentrację co mogło przynieść mu nieporządane skutki.
[Też będę tęsknić! Ale cóż, miłych wakacji! <3]
- Po pierwsze: To zawsze nie moja wina, a po drugie, nie kłóci się ze mną. - wytknął jej język i ruszył w stronę znanej jemu kawiarenki, gdzie jest stałym klientem. - Pyszne ciasto oraz czekoladę gwarantuję moja droga Mekare-chan. - uśmiechnął się pod nosem. - A lekcje nie zając, nie uciekną.- zasmiał się.
[Witam, może wątek ?]
[oczywiście moja droga *ściska* co tam słychać?
Selene]
[ ja mam tak samo ..ale bawie sie na innym blogu i jest git..tu se zrobiłam wakacje ..może wena wróci a jak nie to niestety ... sie pożegnamy...;/ ale i tak tęskniłam za moja dziewczynka ... może chcesz wstąpić gdzie indziej? ;) będzie mi raźniej jak Ryu kochana się nie odzywa... Selene]
[ http://isla-de-los-suenos.blogspot.com/ w tymże nie jestem wampirzyca ani demonem... musiałam od tego też odpocząć ;p Selene]
[No. Dobra sweetheart. To od razu sobie pozwolę zacząć xD]
Stał tuż za rogiem Sakuranu chowając się w cieniu zamku. Tak. Tutaj był nieuchwytny. Co prawda pora była późna i raczej nie spodziewał się spotkać jakiegokolwiek ucznia, ale zawsze lepiej dmuchać na zimne. W końcu garstka prefektów i nauczycieli nie ogarnie sama setek uczniów. Przestępował z nogi na nogę z braku lepszych zajęć wypatrując przy tym Mekare. Został wysłany przez ojca, aby zabrać dziewczynę ze szkoły i odtransportować na misję. Miał służyć pomocą w razie gdyby coś poszło nie tak. W końcu zamach na najbliższego współpracownika Nody to nie przelewki. Hiroya niespecjalnie był szczęśliwy, że musi robić za niańkę dla jakiejś małolaty, ale skoro takie było życzenie ojca... To musiał się podporządkować. W ogóle nie rozumiał dlaczego ktoś tak młody jak Miyamoto dostał to zadanie. Dlaczego nie ktoś bardziej doświadczony, z dłuższym stażem? Dużo ryzykowali pozwalając jej to zrobić. No ale przynajmniej on - Hiroya - miał z nią pójść. Zawsze mógł jakoś naprawić sytuację gdyby doszło do najgorszego.
[tak totslly btw ja bym wątek chciała, ale ostatnio ja zaczynałam z tego co pamiętam, więc Twoja kolej i nie dam się wkopać.]
- Nareszcie. - mruknął pomijając milczeniem ile już tutaj sterczał w oczekiwaniu na nią. Zmierzył ją spojrzeniem od stóp po czubek głowy i prawie się uśmiechnął. Naprawdę się przygotowała. Gdyby nie to, że zwykł spotykać się ludźmi w nocy a jego oczy były przyzwyczajone do mroku bardziej niż do światła, to pewnie by jej nie zauważył. Dobry kamuflaż. No i zawsze miała jego, który potrafił znikać w cieniu całkowicie, do pomocy.
Z ociąganiem wyciągnął rękę w jej kierunku. Zdecydowanie to on wolał ich teleportować. Miejsce było naprawdę precyzyjnie wyznaczone i nie chciał w tej kwestii żadnej fuszerki.
[Mój błąd, zapomniałam o tej bibliotece. Dzisiaj naprawdę liczę na Twoje pomysły, bo mam 38,4 stopnie temperatury i zero kreatywności. Przepraszam]
- Na pewno jesteś na to gotowa? - spytał cicho. Gdyby zniżył głos jeszcze odrobinkę pewnie w ogóle nie usłyszałaby, że z jego ust wydał się jakikolwiek dźwięk. - To nie jest zwykłe morderstwo jak dotychczas. - zerknął na nią kątem oka z powątpiewaniem czy aby na pewno będzie w stanie podołać temu zadaniu.
[Masz nawet 10 chwilek. Dziękuję! <3]
Zmieszała się. Widział to wyraźnie chociaż znakomicie kryła wewnętrzne wątpliwości. Ale przed nim nie mogła ich schować. To była część jego daru. Widział więcej niż inni. Na polu walki ta chwila zwątpienia kosztowałaby ją bardzo wiele, gdyby to on był jej przeciwnikiem. Cóż. Właściwie to była jego wina więc poczuwał się w obowiązku do uspokojenia jej. Zdenerwowany zabójca to nieskuteczny zabójca. Chwycił ją za łokieć i pociągnął w kierunku leżącego nieopodal samotnie pnia. Widać służył za swego rodzaju ławeczkę gdyby komuś zechciało się zajść tak daleko nad klif. Posadził ją na nim i stanął za jej plecami układając dłonie na jej ramionach. Zaczął je delikatnie masować.
- Bardziej niż twoje słowa obchodzą mnie twoje czyny. - zauważył cichym, chłodnym głosem.
Nie zamierzał nikogo przyłapać na wracaniu z nielegalnego pobytu poza szkołą, tylko zwyczajnie miał problemy ze snem. Mekare pojawiła się dość niespodziewanie i nie omieszkał przebadać jej spojrzeniem. Wzruszył ramionami.
- Nie mogłem zasnąć - odparł zgodnie z prawdą, nie odczuwając w tej chwili odnajdywać wymyślnych wymówek. - Jak było na spotkaniu? - zapytał jej jakby byli w tak dobrych stosunkach.
- Po prostu uważam, że jesteś do tej misji za młoda i zbyt niedoświadczona. - odparł zgodnie z prawdą. Na cóż by się zdało okłamywanie jej teraz? Jeśli jeszcze bardziej zwątpi w swoje możliwości, on wykona jej zadanie i będzie po krzyku. Po to tu był. Żeby posprzątać gdyby ona nawaliła. A jeśli nie zwątpi... Cóż. To tylko dowiedzie jej siły i być może uczyni ją jeszcze silniejszą. Nachylił się nad nią bardziej. - Ale masz okazję, żeby mi udowodnić ile jesteś warta jako zabójca Mekare. Nie zmarnuj jej. - szepnął jej wprost do ucha owiewając je ciepłym oddechem.
Pokiwał tylko ze zrozumieniem głową, wygodniej rozpierając się w fotelu.
- Co się stało? Kogo musiałaś zlikwidować, że tak to tobą wstrząsnęło? - zapytał jej swobodnie rozmawiając o tych sprawach, jakby nie były niczym niezwykłym. Bo nie były, a przynajmniej nie dla niego.
Skinął jej tylko głową i usiadł na pniu rozkoszując się przez chwilę chłodnym, nocnym powietrzem. Po paru minutach wstał i ruszył za nią. Musiał utrzymywać stosowną odległość. Nie mógł być za daleko, ani tym bardziej trzymać się zbyt blisko. Należało znaleźć złoty środek co jemu przyszło niewysłowienie łatwo. Po prostu w pewnym momencie stanął w miejscu. Jego sylwetka pewnie odcinała się odrobinę na tle nocnego nieba. On jednak nic sobie z tego nie robił. Mimo, że nie było się za czym schować doskonale sobie poradził. Zwyczajnie skorzystał ze swego daru i rozpłynął się w powietrzu stając się niewidzialnym jakby nigdy go tam nie było. Tak. Bycie pod opieką boga Tsukiyomi'ego było zdecydowanie świetne.
Zobaczył ją nim przeszła przez bramę i nie zdołał powstrzymać krzywego grymasu na twarzy. Zdecydowanie mu się nie podobała w tej postaci. Nigdy specjalnie nie przyglądał się co prawda kobietom i raczej było mu obojętne jak wyglądają, ale jednak miał jakiś tam swój gust. I owa dziewczyna do niego nie należała. Ze zdumieniem zdał sobie sprawę jaki kontrast widnieje między tą pobudzającą żądzę aczkolwiek pustą blondynką, a tajemniczą i prawdziwie pociągającą Mekare. Ale może to tylko jego odczucia? Może to tylko on mając do wyboru tamtą rozpustnicę i prawdziwą Miyamoto wybrałby tę drugą? No cóż. Tej kwestii nie miał zamiaru rozstrzygać. Nie czuł takiej wewnętrznej potrzeby.
Nie stał bezczynnie przez cały czas jej nieobecności. Stwierdził, że dobrym pomysłem byłoby obejście budynku i dokonanie jako takich oględzin. Wiedziony instynktem zawędrował na tyły domu i uniósł wzrok. Akurat, żeby zobaczyć jak Mekare staje w oknie i rzuca się w dół. Czy ona do reszty zdurniała? Omal nie warknął na tą jawną próbę samobójczą, bo jak inaczej mógł to nazwać? Rzucił się w kierunku budynku i stanął tuż pod miejscem, w które według jego prędkich obliczeń powinna upaść. Zmaterializował swoją postać wyciągając ręce i uginając lekko nogi w kolanach aby zamortyzować siłę uderzenia, kiedy dziewczyna dosłownie wpadła mu w ramiona.
- To było bezmyślne. - syknął w jej kierunku jednak szybko postawił ją na ziemi i chwytając za nadgarstek puścił się razem z nią biegiem w kierunku klifu.
Kiedy znaleźli się w jego mieszkaniu automatycznie uderzył dłonią o ścianę tuż obok jej głowy zmuszając ją tym samym do cofnięcia się i oparcia plecami o zimny beton pokryty stonowaną, błękitną farbą.
- Zdajesz sobie sprawę w jakim pędzie spadałaś? Nie zdążyłabyś nawet mruknąć nim uderzyłabyś w ziemię! Nawet nie miałaś w ręce różdżki, żeby być gotową do rzucenia zaklęcia! - wyrzucił jej patrząc jej w oczy spojrzeniem miotającym błyskawice i marszcząc przy tym gniewnie brwi. Bardzo rzadko się zdarzało, żeby Hiroya Tsukasa wyrzucał z siebie tyle słów na raz. Jeszcze rzadziej zdarzało się, aby cokolwiek wyprowadzało go z równowagi.
- Tsh... - parsknął gniewnie odsuwając się - Nie bądź głupia. - dodał już spokojniejszym tonem - Gdybyś mogła umrzeć nie wysyłaliby mnie tam z tobą do pomocy. - zauważył sprowadzając ją na ziemię. Niech sobie nie myśli, że to jakieś osobiste pobudki nim kierowały. Broń Boże. Umysł Hiroyi był wolny od tego typu dylematów. Jego ojciec jednak wyraźnie nakazał jej pilnować więc nie śmiał się sprzeciwiać. - Rozgość się. - mruknął jeszcze kierując się do kuchni, żeby przygotować herbatę.
Zrobił herbatę i z dwoma kubkami parującej cieczy w dłoniach udał się do pokoju, gdzie ją zostawił. Stanął w drzwiach przyglądając się dziewczynie, która wciąż jeszcze była pod działaniem eliksiru. Miał nadzieję, że owo działanie szybko się skończy. Zdecydowanie wolałby widzieć ten uśmiech na jej własnych ustach.
- Lubiłem tą szkołę. To jedne z najlepszych lat mojego życia. - odezwał się od niechcenia podchodząc do niej i wręczając jej jeden z kubków.
- A ty? Ty też się bałaś? - zapytał mierząc ją nieprzeniknionym spojrzeniem. Rozsiadł się wygodnie w fotelu upijając kilka łyków herbaty. Z ulgą stwierdził, że eliksir przestaje działać i Mekare wraca do swojego normalnego wyglądu. - Zdecydowanie wolę cię w tej wersji. Pociągasz dużo bardziej w takim wydaniu. - wymsknęło mu się nim zdążył się powstrzymać. Nie dał jednak po sobie poznać, że sam odrobinę się zmieszał swoimi słowami.
- A z jakich jeśli można wiedzieć? - uniósł jedną brew. Mógł się tylko domyślać co myślała sobie wtedy o nim jedenastoletnia Mekare, ale zawsze lepiej było to przecież usłyszeć.
- To było czyste stwierdzenie faktu. - sprowadził ją na ziemię jak to tylko on potrafił - Gdybym chciał prawić ci komplementy postarałbym się bardziej. - dodał jeszcze kończąc herbatę i odstawiając pusty kubek na stolik.
Ryu skrzywił się odrobinę słuchając tego wszystkiego. W miarę, kiedy Mekare mówiła jej myśli krzyczały, a on mógł swobodnie, nawet w nią nie wchodząc wyłapać wspomnienia z tej nocy. Odetchnął głęboko, zamykając całkowicie swój umysł by już nic nie odbierać. Wystarczyło mu koszmarów sennych.
- Dobrze zrobiłaś - mruknął tylko, zwilżając językiem swoje wargi. - Nikt nie zasłużył sobie na takie traktowanie, a zmuszanie was do patrzenia... heh niby powinno przestraszyć, ale ja chyba wolałbym żeby tak ze mną skończyli, niż gdybym miał dłużej uczestniczyć w Yakuzie - dodał zaraz.
- Aż boję się spytać czym ci tak wtedy zaimponowałem. - stwierdził nie próbując nawet ukryć lekkiego zaskoczenia w jakie go wprawiła. Wstał ze swojego fotela i podszedł do niej. Nachylił się w jej kierunku opierając dłonie na podłokietnikach jej fotela. Jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko jej twarzy. Zajrzał jej uważnie w oczy. - Chciałabyś, żebym mówił więcej takich rzeczy? - zainteresował się z niezwykłą jak na siebie śmiałością i przekorą. Sam nie wiedział co nim powodowało. Nigdy nie zachowywał się w ten sposób. Nie naruszał tak bezczelnie niczyjej przestrzeni osobistej, ale tym razem zrobił to jakby wiedziony instynktem. Kąciki jego ust drgnęły leciuteńko, jakby chciał się uśmiechnąć, co oczywiście mimo wszystko nie nastąpiło.
- Jesteś zaskakująca, wiesz? - stwierdził tonem nie zdradzającym najmniejszej emocji. Nachylił się jeszcze bardziej i oblizał wargi koniuszkiem języka. - Na mój uśmiech trzeba sobie zasłużyć. - zetknął ich czoła razem. Naprawdę miał ochotę się teraz uśmiechnąć. Jej zmieszane spojrzenie i zabawnie spięta mina były tego warte, ale jeszcze nie chciał jej dać tej satysfakcji. Wolał się z nią trochę podroczyć. Tylko co go właściwie do tego podkusiło?
Ten poufały gest odrobinkę go zaskoczył. Szybko jednak się opanował.
- Nie mogę ci tak po prostu powiedzieć. To by było zbyt proste. Naprawdę chcesz iść na łatwiznę? - spytał niskim, niemalże łóżkowym głosem. Mimowolnie przymknął powieki i musnął jej wargi swoimi. Po raz kolejny tego dnia nie miał bladego pojęcia, dlaczego zachowuje się tak a nie inaczej, ale jakoś nie umiał się powstrzymać.
Wbrew temu co zapewne przewidywała nie była zmuszona długo czekać. Uśmiechnął się już po ostatnich jej słowach.
- Twoja pewność siebie jest rozbrajająca. - usiadł na oparciu fotela i chwycił w dwa palce kosmyk jej włosów bawiąc się nim od niechcenia. - Nie odpowiedziałaś mi wcześniej na pytanie, droga Mekare. - przypomniał ze spokojem i już zwyczajową dla siebie powagą.
- Więc w pewien sposób to moja wina, że jesteś w naszych szeregach? Nie do końca jestem pewien czy powinienem się czuć z tego powodu dumny czy może raczej wręcz odwrotnie. - stwierdził cicho wpatrując się w jakiś punkt na ścianie z zamyśleniem. Nadal bezwiednie bawił się jej włosami. Była twardą kobietą, nie mógł temu zaprzeczyć. Ale czy naprawdę rola mordercy była tym, czego by sobie dla niej życzył? Czy w ogóle dla kogokolwiek wcześniej nie związanego z yakuzą?
Wypuścił kosmyk jej włosów z dłoni i zsunął się z oparcia. Ukucnął przed fotelem opierając łokcie o jej kolana. Przekrzywił lekko głowę opierając policzek na dłoni i wpatrując się w nią bez słowa.
Wolną dłonią sięgnął do jej twarzy i opuszkami palców zaczął badać gładką fakturę jej policzka, a potem szyi. Zatrzymał się na wystających lekko obojczykach. Spojrzał jej w oczy a na jego wargach igrał cień uśmiechu. Naszła go szalona myśl i z ochotą się jej poddał.
- Pocałuj mnie Mekare. - to nie była prośba. To był rozkaz. Zmrużył oczy przyglądając się wyrazowi jej twarzy jakby nie chciał uronić najmniejszej zmiany jaka zajdzie w jej minie czy w spojrzeniu.
Jej usta były tak ciepłe, miękkie, pełne i kuszące... Wprost stworzone do całowania. Na moment pozwolił sobie się zapomnieć i podniósł się odrobinę przyciskając ją do oparcia fotela. Jedną dłonią pieścił jej szyję i kark, a drugą umieścił na jej plecach. Wsunął język pomiędzy jej wargi smakując nim powoli każdy centymetr kwadratowy jej buzi. Wyrwał mu się przy tym cichu pomruk zadowolenia. Tak dawno nie zbliżył się do żadnej kobiety, że niemal już zapomniał jaką rozkosz potrafią ze sobą przynieść.
- W takim wypadku chyba po prostu musisz do tego przywyknąć - stwierdził Ryu, wzruszając lekko ramionami. - Jeśli lubisz to co robisz to w porządku - dodał ciszej.
- Więc nie rozumiem co takiego lubisz w swoim życiu - przyznał szczerze, przeciągając się lekko i szukając w pamięci coś co mogło wydawać się miłe. - Hm odmówiłem Tsukasie znowu - odparł swobodnie. - Więc nie będziesz się musiała ze mną użerać - puścił do niej oczko.
[co byś powiedziała, gdybym Ci powiedział, że chcę wątek ale potrzebuję małej podpowiedzi?]
- Przecież to jest miłe - odparł święcie przekonany, że jego osoba zdecydowanie do najbardziej rozrywkowych nie należy i każdy wolałby jej unikać. - Nie zanudzisz. Tortury dostarczą ci rozrywki - puścił do niej oczko. - Oh z pewnością nie zaprzestaną - dodał na koniec z lekkim westchnieniem. - Ale ja nie przestanę im odmawiać. Albo się znudzą, albo zamordują. Wielka mi rzecz - wzruszył ramionami.
- Ale ja nie wiem kim jesteś - zauważył swobodnie i przeciągnął się mocno na fotelu, po czym skinął głową. Czekolada była propozycją nie do odrzucenia, a przynajmniej teraz kiedy chłód nocy dokuczał.
- Ja nie traktuję śmierci swobodną ręką - obruszył się zaraz.- A przynajmniej nie traktuję tak śmierci kogoś, kto miałby zginąć z mojej ręki. Co do mojej osoby... jest mi to obojętne Mekare-chan - wzruszył lekko ramionami.
Przez tą krótką chwilę obudziły się w nim uśpione od dawna żądze. Usta Mekare były stanowczo czymś co mógłby smakować bez przerwy. Z niechęcią odsunął się od niej pozwalając i jej i sobie złapać oddech. Spojrzał jej w oczy nieprzeniknionym wzrokiem po czym uniósł się stając na wyprostowanych nogach.
- Pójdę przygotować sypialnię i znaleźć ci coś do ubrania na noc. Łazienka jest na końcu korytarza po prawej. Czuj się jak u siebie. - mruknął cicho znikając szybko w zaciszu jednego z pokoi. Przebrał pościel, a potem podszedł do szafy i zaczął w niej szperać. W końcu wyciągnął jeden z bardzo rzadko używanych T-Shirtów, który nawet na nim zdecydowanie wisiał. Uznał, że będzie w sam raz jak na jednorazową koszulę nocną dla Mekare.
Nie musiał nawet słyszeć, że weszła. Kiedy tylko to zrobiło jej odbicie pojawiło się w szybie. Powstrzymał cisnące mu się na usta westchnienie. Obrócił się powoli i spojrzał na nią. Powoli rodziło się w nim uczucie, że chciałby ją widywać w takich sytuacjach częściej. Zdecydowanie robiła na nim wrażenie. Pobudzała zmysły. Podszedł do niej wolnym krokiem i wyciągnął w jej stronę rękę podając jej trzymany w niej T-shirt. Drugą dłonią masował przy tym skroń jakby nagle dostał bólu głowy.
- Weź. Możesz w tym spać. - wyjaśnił. Z najwyższym wysiłkiem powstrzymał się, żeby nie przyciągnąć jej do siebie, zatopić palców w jej włosach i oddać się po raz kolejny słodkiemu dotykowi jej warg. To byłoby takie przyjemne!
Nie mogąc się powstrzymać ułożył dłoń na jej szyi gładząc ją delikatnie. Kciukiem obrysowywał przy tym linię jej szczęki.
- Wystawiasz mnie na ciężką próbę Mekare. - zamruczał zmysłowo. Zmrużył przy tym niebezpiecznie oczy niczym drapieżnik gotujący się do skoku na swoją ofiarę.
- Mekare-chan, przecież cię nie kopię - roześmiał się serdecznie chłopak, klepiąc ją po plecach. - Mówię tylko saaamą prawdę - dodał swobodnie. - Ok, ale umiesz robić czekoladę, co nie? Bo to chyba jedyna rzecz, której zrobić nie umiem.
- Chyba jednak wiem. - odparł cofając rękę. Odchrząknął cofając się o krok i zabierając leżące na szafce dresowe spodnie. - Zostawię cię już. - wskazał ruchem głowy na łóżko - Słodkich snów. - dodał jeszcze wychodząc szybkim krokiem z pomieszczenia. Udał się do łazienki, gdzie z radością oddał się zimnemu prysznicowi, który sprawiał, że na moment zapominał o bożym świecie. Kiedy wyszedł z łazienki w samych tylko dresowych spodniach był już dużo spokojniejszy.
Z ciężkim westchnieniem udał się do salonu. Zatrzymał się jednak na moment przy uchylonych delikatnie drzwiach sypialni. Nie mógł się powstrzymać i zerknął przez powstałą szparkę, dzięki której miał wgląd akurat na śliczną chociaż nieco jakby nieszczęśliwą twarzyczkę Mekare. W pierwszym odruchu sięgnął do klamki, żeby otworzyć drzwi szerzej i wejść do pokoju, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Może przecież porozmawiać z nią jutro. Zagryzł zatem wargę i zamknął delikatnie drzwi. Kiedy dotarł do salonu ułożył się wygodnie na kanapie, opierając głowę o przyniesioną wcześniej poduszkę i nakrywając się kocem. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się tylko w sufit nie mogąc zasnąć. Kilka razy bezwiednie dotknął swoich warg czując na nich jeszcze wspomnienie jest słodkich ust. Wyrwało mu się kolejne westchnienie, aż w końcu po kilku ładnych godzinach udało mu się zapaść w sen i chociaż odrobinę odsapnąć.
Hiroya też nie spał najspokojniej. Z tym, że jemu śniła się Mekare. Patrzyła na niego tymi swoimi pięknymi oczami i coś mówiła. Nie słyszał jednak słów. Widział za to jak kusząco układały się jej wargi. Sięgnął do nich ręką i... Spadł z kanapy budząc się. Zaklął szpetnie pod nosem od razu stając na równe nogi. Krzywiąc się lekko powędrował do łazienki, gdzie doprowadził twarz i włosy do względnego porządku, a potem zajrzał do sypialni. Ku swemu zdumieniu nie zastał tam Mekare tak jak się tego spodziewał. Wrócił do salonu rozglądając się bezradnie i wtedy też miejsce przebywania dziewczyny zdradziła bulgocząca w czajniku woda. Przeszedł do kuchni i stanął w drzwiach opierając się nonszalancko o framugę ze skrzyżowanymi na nagim torsie rękoma. Przyglądał jej się przez chwilę w ciszy. Znowu to robiła. Kusiła go samym byciem sobą. Nie musiała się nawet specjalnie starać. Po prostu ten szlafrok na jej drobnym ciele, potargane nieco po niespokojnym śnie włosy oraz styl poruszania się, pobudzały niesamowicie jego zmysły. Dlaczego dopiero wczoraj zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z kobietą? Nie wiedział. Ale chyba wolałby żyć w błogiej nieświadomości niż cierpieć teraz takie katusze. Mieć ją na wyciągnięcie ręki i nie być w stanie po nią sięgnąć... Nic nie mogłoby chyba być gorsze.
- Wcześnie wstałaś. - wydobył z siebie w końcu głos zwracając tym samym uwagę na swoją obecność w pomieszczeniu.
- Raczej tak. Ale to chyba po prostu zboczenie zawodowe. - wzruszył ramionami w odpowiedzi na jej pytanie.
Przyjął od niej kubek z kawą i nawet wysilił się na krótki uśmiech w jej stronę. Usiadł jak pan Bóg przykazał na krześle uznając skakanie po meblach za poniżej jego godności. Zresztą! To była domena kobiet. One zawsze lubiły takie praktyki, czego on jako facet chyba nigdy nie będzie w stanie pojąć. Zanurzył wargi w gorącym płynie upijając kilka małych łyczków i uważając, żeby się nie oparzyć.
- A poza tym... Nigdy bym nie pomyślał, żeś ty taka strachliwa słonko. - dodał jeszcze do swojej poprzedniej wypowiedzi obserwując ją jak zwykle nieprzeniknionym wzrokiem.
- Bo i tak też niemalże było. Nie spałem zbyt wiele. - przyznał się wtulając odruchowo twarz w jej dłoń. Po chwili uniósł rękę i przykrył jej dłoń swoją własną jakby bojąc się, że nagle dziewczyna zechce ją zabrać. - Ale pocieszam się tym, że ty wyglądasz nie lepiej. - posłał jej przekorne spojrzenie, a w jego oczach czaiły się wesołe ogniki, które naprawdę bardzo rzadko się tam pojawiały.
- Skoro czułaś się taka samotna - pochylił się stykając swoje czoło z jej - to dlaczego nie przyszłaś? Przecież wiedziałaś, gdzie mnie szukać. - stwierdził jakby to była najoczywistsza oczywistość - A moje łóżko jest... Wyjątkowo dobre. - zakończył nie bardzo potrafiąc znaleźć lepsze słowo na określenie go - I może służyć do ciekawszych rzeczy niż spanie. - dodał jeszcze po raz pierwszy w pełni swobodnym tonem. Był pewien, że jeszcze nigdy nie słyszała, żeby mówił w ten sposób. A ponadto znowu zebrało mu się na droczenie się. Co też się z nim do stu piorunów dzieje?! Musi się wziąć w garść i to koniecznie!
- Mekare, Mekare, Mekare... - wyprostował się kręcąc głową i cmokając z niedowierzaniem - Jak ty niewiele o mnie wiesz. - zmarszczył brwi - Ale to nic. Zaraz to naprawimy. W końcu czas najwyższy to zmienić. - stwierdził nonszalancko wstając i unosząc ją do góry. Bez większego wysiłku przerzucił ją sobie przez ramię i w tenże sposób zaniósł do swojej sypialni. Ułożył ją delikatnie na łóżku a sam położył się obok. Przekręcił głowę, żeby móc na nią spojrzeć. - Dalej uważasz, że w moim łóżku człowiek czuje się samotny? - spytał z lekką nutą rozbawienia w głosie unosząc przy tym do góry jej dłoń i bawiąc się jej palcami.
Objął ją jedną ręką przeczesując przy tym leniwie jej długie włosy. Drugą rękę ułożył na jej dłoni, która spoczywała na jego sercu.
- Znowu to robisz. - westchnął ciężko - Wystawiasz mnie na próbę. - wyjaśnił w gwoli ścisłości - Ale dobrze przynajmniej, że problem łóżka już jest rozwiązany. - dodał jeszcze już nieco weselszym tonem.
- Nie, nie. Ja... - nie dokończył. Zamiast tego uniósł się gwałtownie i przekręcił tak, żeby zawisnąć nad nią. Nie wiedzieć kiedy jej nadgarstki znalazły się w żelaznym uścisku jego dłoni. Przytrzymywał je na wysokości jej głowy. - Następnym razem, kiedy będziesz stosowała takie zabiegi na jakimś mężczyźnie... Licz się z tym, że nie będzie sobie biernie i grzecznie pod tobą leżał. - zamruczał jej do ucha zmysłowo zaraz potem łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Wyjątkowo zaborczym pocałunku trzeba dodać.
Uwolnił jej usta dopiero po dłuższej chwili i to tylko dlatego, że przypomniał sobie, iż ludzie potrzebują czasem oddychać. Oddychał ciężko jakby przebiegł właśnie kilka kilometrów.
- Nie chcę ci zrobić krzywdy. - wyszeptał - Ale jeśli dalej będziesz mnie prowokować nie ręczę za siebie. Każdy ma granice wytrzymałości, wiesz? Nawet ja. Nie będę w stanie wiecznie powstrzymywać pragnienia, żeby cię posiąść. - smyrnął ją nosem wzdłuż szyi a potem po linii szczęki.
- Mój boże! Jakby to o mnie świadczyło, że dałem się uwieść nastolatce? - spytał na poły z irytacją na poły z rozbawieniem - Ale ja nie chcę tracić kontroli Mekare. Długo uczyłem się trzymać swoje ciało na wodzy. Dlaczego miałbym to wszystko teraz ot tak dla ciebie poddać? - spytał mrużąc oczy i przypatrując jej się uważnie. Skłamał tylko w pierwszej części swojej wypowiedzi. Chciał stracić kontrolę. Cholernie chciał.
Odsunął się od niej siadając na skraju łóżka z westchnieniem. Zmierzwił dłonią swoje włosy.
- Nie możesz mnie kochać Mekare. Nie jestem mężczyzną dla ciebie. - zamknął oczy odchylając lekko głowę jakby próbował lepiej się skupić - Nie jestem mężczyzną w ogóle dla kogokolwiek. Nikt nie byłby ze mną szczęśliwy. - zakończył ściągając usta w wąską linię.
- Bo w przeciwieństwie do ciebie wiem jaki jestem. - odsunął się od niej delikatnie acz stanowczo i wstał na równe nogi przechadzając się po pokoju w tę i z powrotem aż w końcu stanął przy oknie opierając czoło o zimną szybę. - Nie jestem dobrym facetem. Od dziecka zabijam. Nigdy nie byłem szczególnie namiętny, nawet się nie starałem. Nie wiem czy w ogóle potrafię taki być. A ty właśnie takiego mężczyzny potrzebujesz. Poza tym... Na pierwszym miejscu zawsze będzie dla mnie ojciec i jego dziedzictwo. - obrócił się i w końcu na nią spojrzał. Tym swoim typowym, chłodnym, opanowanym wzrokiem. - Naprawdę chciałabyś konkurować z moim ojcem o mój czas i względy? - prychnął.
- Nadzieja to największe przekleństwo tego świata Mekare. - podszedł do łóżka i ukucnął przed nią - Jeśli uważasz, że nie muszę taki być to proszę bardzo. Próbuj mnie zmienić. - wzruszył ramionami beznamiętnie - Ale nie spodziewaj się cudów. - dodał jeszcze kładąc dłoń na jej głowie i delikatnie mierzwiąc jej włosy.
Powstrzymał cisnące mu się na usta przekleństwo i zirytowany zerwał się na równe nogi. Wyszedł z sypialni szybkim krokiem i stanął między nią a drzwiami akurat w chwili, gdy sięgała już do klamki. Chwycił ją za nadgarstek okręcił się szybko zamieniając się z nią miejscami i uderzając głośno dłońmi o drzwi na wysokości jej głowy. Tym samym uwięził ją między drzwiami a swoją osobą. Spojrzał jej w oczy wzrokiem, który niemalże zamieniał w sopel lodu.
- Taki już jestem! Czego ode mnie oczekujesz?! Że nagle stanę się uśmiechnięty i kochany tylko dlatego, że ty tak chcesz? Że wyznam ci swoje gorące uczucia i będziemy razem szczęśliwi? - warknął zły na całą tą sytuację, ale jeszcze bardziej na siebie za to, że traci panowanie nad sobą. Dotychczas sytuacje, kiedy do tego dochodziło mógł policzyć na palcach jednej ręki i nigdy nie było w nich udziału kobiety. Co się tutaj wyrabia najlepszego?
Pod wpływem jej ostatnich słów coś w Hiroyi jakby pękło. Nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, co to takiego, ale nagle opanowało go jakieś dziwne, nieznane mu dotąd uczucie. Coś... Na wzór czułości? Nie był pewien. Poza tym jednak górę wzięła nad nim jego nowo obudzona namiętność. Śliczna twarz Mekare naznaczona łzami, jej duże oczy, w których teraz oprócz złości i buntu czaił się ból.
Nie panując zupełnie nad odruchem swojego ciała chwycił ją w swoje objęcia przyciskając mocno do siebie i ustami odnajdując jej usta w namiętnym pocałunku. Pocałunku, który miał nadzieję wyrażał to, czego nie potrafił ubrać w słowa. Wszystkie jego sprzeczne uczucia.
Puścił ją dopiero po dłuższej chwili oddychając ciężko.
- Niech cię piekło pochłonie Mekare! - sapnął zirytowany - Chcę z tobą spróbować! - zakończył zapewne w sposób, którego się po nim nie spodziewała. Przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej tuląc ją tylko w ciszy.
- Ja też nie rozumiem, więc przestań mi zadawać tyle pytań. - mruknął - A teraz... Czas wrócić do bazy i zdać raport. - dodał niechętnie uwalniając ją ze swoich objęć i idąc do sypialni, żeby się przebrać. Jednak luźne dresy nie były specjalnie szykownym strojem wyjściowym.
Kiedy tylko znaleźli się w bazie od razu ruszył do gabinetu ojca, żeby zdać mu relację z misji i oświadczyć o jej powodzeniu. Gdy tylko wykonał swój obowiązek i został odprawiony do swoich spraw zadowolonym uśmiechem ojca, od razu wrócił do Mekare.
- No. To na jakiś czas mamy wolne. - oznajmił jej.
- No tak. Szkoła. - stwierdził kiwając głową - Na chwilę tak zawróciłaś mi w głowie, że zupełnie zapomniałem, że jeszcze się uczysz. - wywrócił oczami i uniósł minimalnie kąciki ust - Odprowadzić cię czy wolisz wrócić sama? - uniósł jedną brew pytająco.
- Powtarzają mi to nieustannie, ale mi tam moja złośliwość odpowiada - odparł z rozbrajającą szczerością przemykając tuż za nią do pustej kuchni. - No nie wiem. Nie przepadają za mną skrzaty - przyznał szczerze, siadając przy stole i widząc te podejrzane spojrzenia jednego ze skrzatów, który się tam pojawił. - Od kiedy im garnek spaliłem...
- Przecież dopiero co powiedziałem, że MAMY wolne. - przypomniał tykając ją palcem w sam środek czoła i wywracając przy tym oczami - Więc z braku lepszych zajęć mogę cię równie dobrze odprowadzić. - dodał ciszej i odchrząknął znacząco. Przez moment walczył ze sobą, ale w końcu ujął delikatnie jej dłoń w swoją. Ciężko mu to przyszło, bo nie był przyzwyczajony do wykonywania takich czułych gestów, ale jeśli miał spróbować naprawdę być jej facetem... To wypadało chociaż postarać się zachowywać jak takowy.
Oblizał szybko wargi i pociągnął ją do wyjścia uznając, że im szybciej znajdą się poza zasięgiem wścibskich spojrzeń członków yakuzy tym lepiej.
- Boisz się, że cię zjedzą żywcem za romans z przełożonym? - spytał żartobliwie z lekkim uśmiechem na ustach.
- No masz rację. To mi zrujnuje opinię zimnego drania bez uczuć. - odparł nie mogąc już powstrzymać szerokiego uśmiechu. Spojrzał jej w oczy z rozbawieniem.
- To ja powinienem o to pytać. Z naszej dwójki to ciebie ogranicza szkoła. - przypomniał pstrykając ją w nosek i zaraz też kradnąc jej szybkiego całusa.
- W takim razie definitywnie muszę skończyć z byciem nim. Bo mnie interesuje miłość tylko jednej kobiety. - wyjaśnił parskając śmiechem.
- Masz mieć dobre stopnie i nie wagarować, bo inaczej koniec z nami. - pogroził jej palcem i ucałował czule w czubek głowy.
- Mojego ojca. - stwierdził znakomicie udając śmiertelną powagę. Zamrugał kilka razy zaraz jednak roześmiał się w głos na widok jej miny. Była zdecydowanie bezcenna!
Na te słowa nie był w stanie się powstrzymać i roześmiał się tylko jeszcze bardziej. Chyba jeszcze nigdy tak długo i szczerze się nie śmiał. Chwycił ją za nadgarstek i na powrót przyciągnął do siebie.
- Dobrze. Przekażę mu. - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem i niebezpiecznym błyskiem w oku.
- W takim razie... - zaczął porywając ją nagle na ręce i zaraz potem teleportując się z nią. Wylądowali na skraju lasu w pobliżu Sakuranu schowani jednak za pojedynczymi drzewami. Tak dla bezpieczeństwa, na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo kto się czaił w pobliżu. - Jesteśmy na miejscu Madame. - postawił ją delikatnie na ziemi.
- Przyznaję się bez bicia, mam nieziemski talent jeśli chodzi o spalanie rzeczy - przyznał w miarę spokojnie. Usiadł na krześle z dala od kuchennych przyborów. - Ale w domu całkiem nieźle mi idzie - żachnął się. - Magiczne gotowanie mi nie leży... - westchnął przeciągle. - Hm całkowicie przez przypadek... rzadko kiedy tu bywam, bo ja raczej jem mniej niż ustawa przysługuje... kiedyś, jeszcze w pierwszej klasie zgubiłem się w zamku i o... kuchnia odkryta.
- Hm? - spojrzał na Mekare jakby dopiero teraz przypominając sobie o jej istnieniu. Upił łyk czekolady postawionej przed nim i wzruszył ramionami. - Co znajdujesz jako dziwne? Moją małomówność, czy ten czas, kiedy jestem aż za bardzo plotkarzem? - zapytał jej, teraz bacznie ją obserwując. - Wiesz... zazwyczaj wiele nie mówię - przyznał szczerze.
- Może trochę - po raz kolejny wzruszył ramionami, teraz spoglądając w swój kubek. - Ale nie powinnaś się tym przejmować, co nie? W końcu nie gramy w jednej drużynie - dodał lekko, po czym oblizał lekko wargi i wymusił delikatny uśmiech. Naprawdę nie bardzo mu się uśmiechało zwierzanie ze swoich... dość nijakich problemów, zważywszy patrząc na te ktore miała Mekare.
- To nie ma nic wspólnego z twoimi sprawami Mekare-chan - posłał w jej stronę lekki uśmiech. - Ze sprawami mojego dziadka też nie, więc z całą pewnością jest trywialne. Trywialnymi sprawami nie powinno się przejmować - dodał chłodno. Tak przynajmniej zawsze go uczono. To co zakwalifikuje do rzeczy trywialnych powinno zostać od razu zmazane z jego pamięci. Odetchnął głęboko. - Szkoda, że tak trudno stosować się do tej zasady...
- Szaleństwo również ma wiele definicji. Jest ich tyle, ile jest ludzi. W moim mniemaniu nie jestem szaleńcem, a według twojej definicji... tak chyba tak. Tyle że jeśli mogę sprostować, moje życie toczy się wokół dziadka i sposobów jakby tu go obalić - wyznał szczerze. - Mekare-chan... co twoim zdaniem nie jest trywialnym problemem? - zapytał jej po chwili, zastanawiając się nad jej słowami nieco głębiej.
Słuchał jej w milczeniu, raz po raz poddając jej słowa w wątpliwość. Odetchnął głęboko i uśmiechnął się słabo, kiedy ta zamaskowała swoje ziewnięcie.
- Nienawidzę siebie - przyznał w końcu, uznając że skoro Mekare właściwie już śpi, to ewentualnie może jej powiedzieć. Prychnął lekko. - Właściwie nienawidziłem siebie już od dawna - dodał oblizując lekko wargi. - Nie dbam o swoje życie - zagryzł na chwilę wargi. - Ale... - odetchnął głęboko patrząc jej prosto w oczy. - Ale kiedy ktoś dotyka cię wbrew twojej woli... - odwrócił od niej wzrok, zbierając myśli. Pokręcił lekko głową.
- Jak już mówiłem... to tylko trywialne sprawy - wzruszył ramionami, wstając. - Wypadałoby się chwilę przespać.
Prześlij komentarz