Imię: Shiki
Nazwisko: Furuyama
Ur: 15.02
Wiek:25
Wzrost: 180 cm
Waga: 60 kg
Orientacja: bi
Opiekun Okamishi
Uczy obrony przed czarną magia
Jest metamorfomagiem. Nie lubił swoich
ludzkich uszu więc zmienił je na kocie, skończyło się na tym, że
„przedłużył” swoja kość ogonową.
CHARAKTER:
zawsze ma otwarte okno w swoim
gabinecie, jest teoria że to dlatego że jego ego jest zbyt wielkie
aby się tam zmieścić. Ma w zwyczaju mówić o sobie „ore-sama”
co w wolnym tłumaczeniu znaczy „wielki i wspaniały ja”. Mimo
swojej samolubności potrafi pochwalić drugą osobę. Kiedy jego
samoocena osiąga poziom krytyczny, trzeba gwałtownie przerywać
jego monologi jaki to jest wspaniały. Mimo tego że jest wspaniały
nauczycielem, przez swój niski wiek granica uczeń-nauczyciel jest
mocno zatarta. Denerwuje się ktoś go nie słucha na lekcji i odsyła
takich pod sufit. Z większością uczniów jest na „ty”
HOBBY:
gra na basie, drażnienie ludzi dookoła
siebie. Lubi grać w karty (czasem aż za bardzo) dość często gra
z uczniami którzy odbywają u niego kary. Uwielbia organizować
zajęcia z boginami. Kocha zimne nocne powietrze, dlatego często
jest widziany na nocnych przelotach lub po prosty na dachu.
RÓŻDŻKA:
rdzeń z kła widłowęża i wykonana
jest z olchy. Wypolerowana tak by była całkowicie biała, rękojeść
zdobi czarny wąż. 15 cali- sam się temu dziwi ale tłumaczy to
swoim wzrostem.
WYGLĄD:
włosy:
z zasady dredy związane w kitkę i
grzywka opadają na jedno oko. Jeśli chodzi o kolor to tu trochę
gorzej. Każdego dnia tygodnia ma inny kolor.
Poniedziałek: czerwony
wtorek: żółte/blond
środa: niebieskie
czwartek: białe
piątek: zielone
sobota: czarne
niedziela: blady róż
Oczy w odcieniu idealnie głębokiej
czerni, zawsze pokryte warstwą cienia do powiek (bez make-upu ani
rusz!)
usta o głębokim kształcie, górna
warga często czarna, w dolnej kolczyk.
Często widziany ze szmatką na nosie
(ściąga ją tylko okazyjnie) taki styl XD
ja na 100% Japończyka jest dość
wysoki, czego momentami nienawidzi, bo wszystkich widzi „z góry”
a z ciuchami ma problemy. Większość to szyte na zamówienie
garnitury lub ich osobne elementy. Wszystkie ciuchy sam projektuje,
to jego gwarancja na oryginalność. Buty to po prostu glany.
Jego plecy zdobią liczne blizny które "zdobył" będąc jeszcze uczniem.
Jego plecy zdobią liczne blizny które "zdobył" będąc jeszcze uczniem.
HISTORIA:
Jedynak pochodzący z wielopokoleniowej
rodziny czarodziejów. Te dwa czynniki sprawiły że zawsze był
samotny. Raz aby przypodobać się dziewczynie dorobił sobie kocie
uszy i ogon, skończyło się tym, że nie mógł tego odwrócić bo
nie panował nad mocą. Wiele razy uciekał z domu i szkoły bo nie
chciał być czarodziejem, ale kiedy rodzice zagrozili że zabiorą
mu bas, momentalnie odpuścił. Odkąd tylko pamięta był
rozpieszczonym dzieciakiem z wielkim ego, ale kiedy zaczął uczyć
jego negatywne nastawienie do ludzi trochę się zmieniło. Uwielbia
koty, jego dom zawsze był od nich pełen. Zaczął palić i pić w
wieku 15 lat i nigdy nie uważał to za swój błąd.
INNE:
- upodobania kulinarne: ogólnie pojęta kuchnia azjatycka (serio wszystko zje)
- w nocy z jego gabinetu często dochodzi mruczenie kota
- w szufladzie biurka zawsze ma butelkę sake lub whisky
- jego patronus to kot
- bogin zmienia się przy nim w psa
- gra na gitarze i na basie, w gabinecie ma ślicznego, czarnego akustyka i tego samego koloru bas który bardziej służy jako ozdoba.
- kupił domek w którym zamieszka z Shinem
- ma dwa kolczyki w lewym uchu
- pali miętowe marlboro lub czekoladowo miętowe Black Devile.
[nie gryzę i nie połykam w całości ^ ^chętna na wszelkie wątki i powiązania ]
1 773 komentarze:
«Najstarsze ‹Starsze 1601 – 1773 z 1773- To dojdź ze mną - poprosił go Shin, muskając jego wargi delikatnie.
Shin
- To też jakiś sposób - zgodził się z nim Hiroto. - A nie myślałes o próbie usunięcia ogona? Mógłbym ci zrobić jakiś eliksir...
Hiroto
- Przyjdę - uśmiechnął się słabo Ryu. Wszystko było lepsze od myślenia o tej masakrze.
Ryu
Shin dyszał ciężko, by w końcu wygiąć się w łuk i dojść z cichym sykiem. Było mu lepiej niż kiedykolwiek.
Shin
- Szkoda... przydałoby mi się wyzwanie...
Hiroto
- Ja...chyba nie chcę sensei - szepnął Ryu. - Spróbuję na nie pójść.
Ryu
Shin przytulił do siebie Shikiego, gdy ten skończył. Ucałował go jeszcze parę razy ziewając szeroko.
- Teraz...możemy iść się myć - wyszeptał.
Shin
- Nie chcę innego... mam ciebie!
Hiroto
Ryu usiadł na łóżku i przeciągnął się nieco, po czym pościelił je.
- To pójdę już - mruknął, po czym udał się do wielkiej sali na śniadanie. Usiadł obok Chrisa i zdecydował się na gorzką herbatę. Starannie unikał wzroku chłopaka.
Ryu
[a propo... Chris mi odpisze? :((( ]
- Mou... to twoja wina, że mnie tak ubrudziłeś - bąknął Shin, przylepiając się do niego i chcąc być niesionym.
Shin
- Ale ja ich nie usunę na stałe. Tak... hm 24 godziny na przykład - zaproponował.
Hiroto
[no to ja poczekam, aż pomysł znajdziesz... bo pfff ciągle ja coś kombinuję...]
- Szlafrok może być - zgodził się Sawada, ale nadal się od niego nie odkleił.
Shin
- Marudzisz - burknął Hiroto. - Nie pozwalasz mi się rozwijać...
Hiroto
[ja już nie wiem co jeszcze mogę pisać, więc poczekam]
Shin westchnął przeciągle ale ewentualnie puścił mężczyznę pozwalając mu okryć ich oboje.
- W domu też będziesz mi tak szybko z łóżka uciekał? - zapytał go cicho,muskając jego usta raz po raz.
Shin
- To dobrze - mruknął Kanzaki. - Zawsze to lepiej lubić samych siebie - poklepał go przyjaźnie po ramieniu.
Hiroto
- No tak wiem... miłość jest trudna - westchnął przeciągle.
Shin
- Wiem - odparł spokojnie Hiroto. - Mhm... ok... Shi-chan poczekaj tutaj, a ja... pójdę coś zjeść - podrapał się po głowie, wyławiając z tłumu czarującą brunetkę. Pójdzie łatwo.
Hiroto
Shin ziewnął szeroko i skinął lekko głową.
- Będę spać na OPCM - ostrzegł go ze śmiechem, wchodzac do wody.
Shin
Kanzaki wzruszył ramionami.
- Po alkoholu wszystko jest łatwiejsze - zauważył. - I nie zgodzę... po alkoholu łatwiej jest stracić kontrolę. No wiesz jeszcze bym cię zabił - rzucił od tak sobie idąc do wypatrzonej już brunetki.
Hiroto
[btw ja ci nie odpuszcze rozpoczynania :P:P:P]
- Na twojej, twojej - roześmiał się serdecznie Shin, po czym wywrócił oczyma. - Ja i tak na większości śpię, tylko ty o tym nie wiesz...
[mou przecież o to chodzi żebyś sama coś wymy śliła o! xD]
- Ale ja nie lubie spać w nocy. Jestem nocnym markiem - podpłynął do niego i usiadł mu na kolanach. - Ale okay. Nie będę siedział u ciebie i wytrzymam bez seksu - spojrzał na swoje dłonie. - Hm... będę częściej spotykał się z kumplami z Hogwartu - klasnął w dłonie. - Jesteś genialny! - cmoknął go w policzek.
- Sam zacząłeś marudzić to teraz nie narzekaj - pokazał mu język Shin. - Poza tym radzę sobie. Mam dobre oceny, wiesz? - przypomniał mu.
Shin
Hiroto zamrugał kilka razy, po czym powiódł wzrokiem po klasie.
- Furuyama-san... - odchrząknął. - Czy to może zaczekać do końca zajęć? - zapytał spokojnie, klepiąc go po plecach i prowadząc do fotela. - Furuyama-san dzisiaj poobserwuje waszą pracę - rzucił w stronę pierwszaków zmagających się z eliksirem niewidzialności, który powinno uczyć się na 5 roku. - Jak to odkazić? - zapytał go zaraz, siadając na swoim biurku, plecami do uczniów. Gdy już poinstruował wszystkich.
Hiroto
- Shi-chan - Shin uniósł brew spoglądając na niego uważnie. - Póki sobie radzę to nic się nie dzieje - puknął go w czoło i ucałował jego wargi. - Nie martw się.
Shin
- Tak jest, ostatnia - skinął głową Hiroto. - Za chwilę kończę - dodał z uśmiechem. - I pójdziemy odkażać dom. Kiedy parapetówa?
Hiroto
- Hai, hai - posłusznie odchylił głowę do tyłu i pozwolił mu spłukać szampon. - Shi-chan...chciałbyś żebym poszedł do pracy jako czarodziej?
Shin
- Mądry wybór - zachichotał Kanzaki, obracając się na pięcie i robiąc rundkę pomiędzy kociołkami uczniów. - Ayaka, Jin i Kyu odpadają z gry. Do widzenia - pożegnał się z trójką uczniów i oczyścił ich kociołki. - Pozostałym zostało dwadzieścia minut.
Wrócił do Shikiego.
- Ja tam popieram nie używanie magii. To ekscytujące.
Hiroto
- Ale co byś wolał? - Shin nie chciał odpuścić. Zszedł z jego kolan i zanurzył się w wodzie po sama szyję przymykając oczy.
Shin
- To dla ciebie będzie prawdziwym wyzwaniem...ale może być też zabawą - zauważył ze śmiechem Hiroto. - Będziesz miał w domu artystę.
Hiroto
- Mhm... - Shin pokiwał lekko głową. - Shi-chan...ale ja nie wiem co chcę robić tak do końca - przyznał szczerze, patrząc na swoje dłonie.
Shin
- Nagiego ciebie na przykład? - zaaprobował pomysł Hiroto.
Hiroto
- Hai, hai ja to wiem - Shin spojrzał mu w oczy. - Złożyłem papiery ale to nie oznacza, że ja chcę całe życie żyć z malowania - żachnął się. - Chcę to skończyć, chcę malować... ale nie chcą porzucać też świata w którym ty żyjesz - mruknął.
Shin
- Zajętych eliksirem - wyszczerzył się do niego Kanzaki. - Zaraz kończą - mruknął jeszcze. - A jak będą w sypialni to sam so0bie je obejrzę.
Hiroto
- Jeszcze się nad tym zastanowię - odparł Sawada, po czym wyszedł z wanny i opatulił się ręcznikiem.
Shin
- Nawet nie będziesz wiedział, kiedy tam wejdę - puścił do niego oczko, po czym zakończył zajęcia, wystawiając dwa wybitne i pięć powyżej oczekiwań. Reszcie obiecał więcej konkursów i szans na dobre oceny, po czym pożegnał grupę. - To co? Gotowy? Prowadź.
Hiroto
- Kocham cię - Shin cmoknął go w policzek. - Widzimy się na zajęciach - dodał jeszcze, ubierając się i wymykając się z łazienki nauczycieli.
- I myślisz, że twoja blokada mnie powstrzyma? - Hiroto założył na siebie kurtkę i ruszył tuż za przyjacielem. - Skarbie... łudź się dalej - zachichotał. W końcu znał większość zaklęć Shikiego, znał jego styl walki i jego siłę. Doskonale wiedział gdzie szukać słabego punktu zaklęcia.
Hiroto
Shinowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać i po ostatniej lekcji zjawił się w gabinecie Shikiego.
- To na co czekamy? - zapytał go z uśmiechem.
Shin
- Ale przecież będziesz miał ją na własność, ja tylko raz zobaczę te twoje akty - puścił do niego oczko.
Hiroto
- Super - ucieszył się Shin, łapiąc Shikiego za rękę, gdy tylko znaleźli się w miejscu gdzie można było się teleportować. - Dzisiaj ja prowadzę - oznajmił radośnie teleportując ich wprost na sam środek Hogsmade. - Mhm...tyle tu wspomnień!
Shin
- Dla zaspokojenia własnej ciekawości - odparował Hiroto zgodnie z prawdą. - Tak jest szefie.
Hiroto
- Trzy miotły - zadecydował Shin, prowadząc Shikiego i nie puszczając jego dłoni. - Jak byłeś w Hogwartcie to co robiliście w Hogsmade? Uganialiście się za dziewczynami? Straszyliście we wrzeszczącej chacie?
Shin
- Ciebie widziałem, ale pracy Shina nie widziałem. Jak mam ocenić czy ma potencjał nie widząc twojego aktu, hm? - zapytał go Hiroto przyglądając się domkowi. - Ładnie tu.
Hiroto
- A zakładaliście się kto więcej dziewczyn poderwie? - zainteresował się Shin.
- Sorry memory, sam to ocenię - roześmiał się serdecznie Kanzaki wchodząc do środka. - Yosh... zaczynajmy odkarzanie.
Hiroto
- Zawsze remis? Nigdy go nie pokonałeś? - zdziwił się chłopak, ale zaraz skinął lekko głową. - Byliśmy okropni Shi-chan... wystawialiśmy przedstaiwenie przy fontannie, dawaliśmy koncert na dachu wrzeszczącej klasy - zastanowił się. - Podkradaliśmy piwo z miodowego królestwo...
Shin
- Pewnie, czyń swoją powinność - Hiroto również wyciągnął różdżkę. - Zajmę się górą - zaproponował.
Hiroto
- My rozrabialiśmy wszędzie... ale to nie przeszkadzało nam w nauce - roześmiał się serdecznie. - Nie byłem grzeczny - ucałował Shikiego w policzek.
Shin
- Sa...czyli ja jestem od najgorszej roboty. Roger - zaśmiał się, jednym ruchem różdżki doprowadzając hol na piętrze do porządku.
Hiroto
- Hm... - Shin pokręcił przecząco głową. - Nie wiem Shiki, za dużo tego było - zaśmiał się serdecznie. - Ale na przykład zaczarowaliśmy miotły drużynie przeciwnej Quidditcha i latali na wstecznym. Zamieniliśmy nauczycielkę w żabę i odczarować ja mógł tylko książę z bajki. Księciem tym okazała się żaba... i ona wciąż tam kumka...
Shin
- Mogę ci pomóc jeśli chcesz, ja tam lubię pracę fizyczną - uśmiechnął się do niego Hiroto.
- O mój boże... zamieniliście ich ciałami?! - spojrzał na niego i wybuchnął smiechem. - To musiała być komedia z tego...
Shin
- Wiem, wiem. To będzie taki wasz czas - zgodził się z nim Hiroto.
- O matko... ale przynajmniej było wesoło - roześmiał się serdecznie Shin, po czym wzruszył ramionami. - To co ty - oznajmił.
Shin
- Wiedziałem... jestem ten od brudnej roboty - westchnął przeciągle Hiroto. - Pomogę - rzucił tylko sprzątając dalej.
Hiroto
- Oszukiście - trzepnął go w głowę, po czym podziękował za piwo i wypił duży łyk. - Ja tam nigdy odpowiedzi do testów nie miałem - westchnął. - Nawet teraz... a podobno związki z nauczycielami tyle plusów przynoszą... - zamarudził żartując przy okazji.
Shin
- Przecież wiem głupolu - Hiroto pstryknął go w nos. - Pomogę ci z przyjemnością.
Hiroto
- Kanzaki też daje trudniejsze testy - żachnął się Shin. - Zawsze z upodobaniem...ty też... choć czasem myślę, że 6 klasa ma u ciebie gorzej - przyznał szczerze chichocząc pod nosem.
Shin
- A co ja robię? - zapytał go Hiroto kończąc z górą. - Ten ktoś miał dużo kotów - westchnął kończąc z poddaszem.
Hiroto
- Właśnie... męczysz mi biedaka - trzepnął go w głowę. - Nie ładnie tak uwziąść się na ucznia, nie ładnie - pogroził mu palcem przed nosem. - Jasne, jasne... Hiro-san zawsze jest nieskazitelnie czysty. Nie narzekam, bo mam u niego korki - dodał po chwili.
Shin
Hiroto skinął głową kończąc ze swoją robotą. Dopiero wtedy zszedł na dół, by poprzyglądać się pracującemu przyjacielowi.
- Będziecie tu mieć sielankę - rzucił swobodnie.
Hiroto
- Ja? - Shin uniósł lekko brwi. - Mam tyle wad, że ich nie zliczysz - żachnął się.
Shin
- Teraz już nie będzie kichać... no chyba że i na ciebie kicha - roześmiał się serdecznie.
Hiroto
- Nie jestem... - Shin nie skończył, zamrugał kilkakrotnie, po czym uśmiechnął się do kobiety, wstając. - Shin Sawada, miło mi panią poznać - rzucił wstając i ściskając dłoń kobiety. - Pani jest pewnie jedną z tych 'dziwnych' przyjaciół Shikiego... nie chciał mnie z wami poznać! - poskarżył się.
Shin
- Jeszcze zacznie, dostanie alergię - Hiroto puścił mu oczko po czym roześmiał się serdecznie.
Hiroto.
- Oświadczył się - wyszczerzył się do niej Shin, zaraz to siadając Shikiemu na kolanach by zrobić kobiecie miejsce.
- A to menda! I żadnej imprezy?! Wstydź się!
Shin
- No ja tam nie wiem... pokłócicie się i alergia murowana!
Hiroto
- Ale ona może zostać! - zaprzeczył szybko Shin, muskając wargi Shikiego swoimi. - Opowie mi trochę o tobie!
Shin
- Tak jest szefie - zasalutował mu Hiroto. - Może też powinienem zastanowić się nad jakimś mieszkankiem.
Hiroto
Shin przyjął zdjęcie w obie dłonie i przyjrzał się uśmiechniętemu Shikiemu.
- Zawsze lubiłeś się wyróżniać - bardziej stwierdził niż zapytał. - A to kto? - pokazał na chłopca obok. - Sądząc po kolorze skóry to musi być Kanzaki-san, a ta ruda to ty? - zapytał Lily.
Shin
- Tak raczej mieszkanko. Wiesz... jakby się zastanowić to ja nie mam swojego miejsca - zauważył zdziwiony że dopiero teraz do tego doszedł.
Hiroto
- Z jakich kłopotów? Co wywinęli na pierwszym roku? - Shin zatkał usta Shikiego dłonią. - Cichaj, bo inaczej umówię się z Lily-san sam na sam - dodał pokazując mu język.
Shin
- No to wynosimy na górę - Hiroto zatarł ręce, zabierając się za szafkę, ale zaraz puścił ją by schować się błyskawicznie za Shikim. - Szczur! - jęknął, wypychając Shikiego przed siebie. - Zabierz go...
Hiroto
- Sporo ma za uszami - uśmiechnął się Shin, upijając piwa. - A ty też grałas w quidditcha? - zainteresował się zaraz. - Byłeś dobrym szukającym? Twoja drużyna była dobra?
Shin
- To aż szczur... - wymamrotał Kanzaki wzdrygając się raz po raz. - Nie cierpię szczurów... nienawidzę szczurów - burknął, biorąc łóżko z drugiej strony i podnosząc je wraz z Shikim.
Hiroto
- Ok... Shiki był szukająca, ty obrońcą, a Hiroto-san? - spojrzał na Shikiego. - A! - klasnął w dłonie. - Już wiem gdzie cię widziałem - oznajmił radośnie. - Zdjęcie waszej drużyny wisi w gablotce - oznajmił radośnie. - Zawsze mnie zastanawiało kto był na tyle porąbany by sobie ogon dorabiać - przyznał się bez bicia.
Shin
- Nie przesadzam - wymamrotał Kanzaki. - Każdy ma prawo czegoś się bać, prawda?
Hiroto.
- Co robił narzeczony Lily? - zaciekawił się Shin. - Hm moje zdjęcie też tam chyba jest - podrapał się po głowie.
Shin
- Chyba nie - burknął Hiroto. - Nie musisz mi wypominać moich słabości, panie pso-nie-lubny.
Hiroto
[mou... a Chris umarł? :(]
- A ty też lecisz na małolaty? - zdziwił się Shin. - Shi-chan... masz samych pedofili w znajomych...
Shin
- Duch to nie pies. Tylko odmiana wilka... nie za bardzo mnie lubi - westchnął ciężko Hiroto.
- Ale ja mówiłem o znajomych, a nie tobie - odparł chłopak. - Poza tym jestem już pełnoletni... i przepraszam - mruknął w stronę Lily.
Shin
- A mnie nie...bo wyczuwa we mnie drapieżnika - oblizał lekko wargi.
Hiroto
- Ale po czarodziejsku jestem - pstryknął go w nos. - Ale nie obrażaj się na mnie - poprosił ją szybko Shin. - Ja nie chciałem... nie musisz odchodzić...
Shin
- No to teraz odnawiaj... a Shin i tak wyrzuci jak mu do koloru ścian nie będzie pasować - roześmiał się serdecznie Hiroto.
Hiroto
- Niedługo skończę - odparł z uśmiechem Shin, biorąc Shikiego za rękę i wstając z miejsca. - Kupimy sobie czekoladki?
Shin
- Jasne czy ciemne? Wiesz to różnica... - nie omieszkał rzucić Hiroto.
- Super, ja wybieram - zastrzegł sobie Shin wychodząc na zewnątrz i przeciągając się mocno. Zdążył jeszcze obrócić się na pięcie by zostać powalonym na ziemię jednym trafnym zaklęciem.
- Ty bydlaku! - dziewczyna nie przejmując się Shikim wciąż trzymała różdżkę wycelowaną w Shina. - Jak długo masz jeszcze zamiar się do mnie nie odzywać, co?!
- Ciebie też miło widzieć Ann - Shin podniósł się z ziemi i otrzepał się teatralnie. - Nie ładnie tak atakować od tyłu.
- We frontalnym ataku nie mialabym szans - dziewczyna wyszczerzyła zęby w uśmiechu i schowała różdżkę by zaraz paść Shinowi w ramiona. - Bez ciebie przegrywamy w quidditcha, jest nudno w Hogwartcie, a Mark udaje, że nas nie zna... naprawdę mógłbyś wrócić - westchnęła ciężko. - I przedstaw mnie temu przystojniakowi, który piorunuje mnie wzrokiem, co?
- Ah... - Sawada spojrzał na Shikiego i uśmiechnął się do niego łagodnie. - Shi-chan... to jest Ann moja przyjaciółka, Ann, Shiki mój narzeczony.
Shin
Hiroto nie trzeba było tego powtarzać dwa razy. Opadł na łóżko i przymknął oczy.
- Jak dla mnie trochę za miękkie...
Hiroto
- Znowu nauczyciel? Znowu OPCM? - spojrzała na Shina, ale chłopak wzruszył tylko ramionami. Ukłoniła się więc przed mężczyzną. - Ann Twain, uczennica Hogwartu, 7 rok, kapitan drużyny quidditcha od kiedy kogoś wyrzucono ze szkoły - spiorunowała wzrokiem Shina.
- To nie moja wina - burknął chłopak.
- Wiem, wiem - uścisnęła dłon Shikiego. - Dobrze panu z oczu patrzy - uśmiechnęła się do niego.
Shin
- Mhm no nie wiem - przytulił się do boku Shikiego przymykając oczy. - Brakuje tu czegoś - mruknął, po czym wyczarował im w sypialni kominek.
Hiroto
- Czasem Sawadzie przydaje się kopniak w ten kościsty zadek - odparła pewna siebie.
- Przestań wreszcie... - westchnął Shin. - No przepraszam! - ucałował ją w policzek.
- Wybaczone, przecież wiesz że nie umiem się na ciebie gniewać, gdzie lecicie?
Shin
- Oj tam to mu powiesz, że to moja wina - uśmiechnął się Kanzaki.
- To nie będę wam przeszkadzała. Musze jeszcze zrobić trochę niezbędnych zakupów - oznajmiła swobodnie. - Jak nie dostanę od ciebie sowy w tym tygodniu ze szczegółami... - pokazała palcem na Shikiego i spojrzała porozumiewawczo na Shina. - To cię dopadnę i wypatroszę, a on mnie nie powstrzyma.
- Hai, hai... też cię kocham - westchnął Sawada. - Sowa będzie moim pierwszeństwem - zasalutował jej.
- Pozdrów Ducha i powiedz mu, że za nim tęsknię - dodała jeszcze, po czym ukłoniła się i zniknęła.
- A to ty twierdzisz że masz dziwnych przyjaciół... - westchnął Shin.
Shin
- A zmuszasz go do czegoś Shi-chan? - zapytał go Hiroto. - Trzymasz go pod kluczem? Nie pozwalasz odejść? - uniósł lekko brew. - Z pewnością nie - uśmiechnął się delikatnie. - Dajesz mu wybór. On cię kocha, ty go też. Dlaczego nie miałbyś sobie pozwolić na chwilę szczęścia?
Hiroto
Ryu wparował do gabinetu Shikiego i bez słowa wyciągnął go na błonie, by zaraz przeteleportować się z nim na miejsce zbrodni.
- Co ja mam zrobić z tym dzieckiem? - zapytał go bez ogródek. - Kazuma chce je zabić, ale... ale ja nie chce, bo nic nie zrobiło - podrapał się po głowie. - Ugh chyba lepiej zabić... - wyciągnął różdżkę, ale nawet nie spróbował jej unieść. - Przecież nie mogę go wychować!
Ryu
- Jakoś musiałem się stać taki... nienormalny - uścisnął jego dłoń i w doskonałym humorze wszedł do miodowego królestwa.- ale nie złość się na nich... tj moi znajomi nie są źli, serio!
Shin
- Więc będzie robił co chce. Nie martw się tak o to - poklepał go po plecach.
Hiroto
Ryu odetchnął głęboko.
- Leży tu samo bo je zabrałem... - wymamrotał chłopak. - Kazuma chciał je zamordować, no bo żeby nie zostało same, bez rodziców... ale ale ja nie chcę mordować niewinnych osób - wymamrotał. - Przecież on nie ma nawet roku!
Ryu
- Ale im wolno - wyjaśnił mu spokojnie Shin. - Poza tym... ona nie rzuciła jakimś silnym, tylko z zaskoczenia...
Shin
- Nie ma za co, zawsze do usług - zasalutował mu Hiroto.
Hiroto
- Sensei... ale jak ja mam to zrobić? - Ryu popatrzył na mężczyznę i wziął dziecko na ręce. - Nie chcę by dostał się w ręce jakiejś patalogii...
RYu
- Nie martw się o mnie, nie jestem jajkiem - poklepał go po plecach wchodząc pomiędzy regały i wybierając belgijskie czekoladki.
Shin
- Nie muszę Shi-chan. Nie chcę nikogo - pokręcił przecząco Hiroto.
Hiroto
- Tak, z rodziny mugolskiej - Ryu pogłaskał chłopca po głowie. - Chłopiec - dodał z uśmiechem. - Nie chcę by stała mu się krzywda - podał dziecko Shikiemu. - Przepraszam...
Ryu
- Tak! Pralinki - odnalazł swoje ulubione pralinki i dołożył do zakupów. Wziął ich pokaźną ilośc, bo przecież nie mogły się za szybko skończyć. - I buziaka - nadstawił usta.
Shin
- Dokładnie, no i zawsze mam jeszcze przyjaciół prawda? - uśmiechnął się do niego Hiroto, po czym pomasował swoje skronie. - Eh... głupia migrena...
Hiroto
- Weźmiemy twojej babci wnuka... ale twoja babcia mnie nie potępi? - Ryu trochę się obawiał reakcji kobiety. - W końcu... w końcu jestem... jestem współwinny tylu morderstwom - wyjąkał. Nadal sobie z tym nie radził i wciąż spał u Shikiego, ale było już nieco lepiej.
Ryu
- Ty mi wystarczysz - odparł z uśmiechem Shin, przytulając się do jego ramienia.
Shin
- Nie... nic mi nie jest - złapał go za rękę i pociągnął z powrotem na łóżko. Oparł głowę o jego klatkę piersiową. - Migrena mi się zdarza, zaraz przejdzie.
Hiroto
- Um... ale czemu ty dostaniesz? Przecież to nie twoja wina sensei - jęknął Ryu, łapiąc go za rękę i pozwalając mu prowadzić.
Ryu
- Miętówki weźmy - zaproponował Shin, dokładając jedne ze swoich ulubionych. - I lizaki! - dodał jeszcze jedną paczuszkę... matko ale się wykosztujemy...
Shin
Hiroto skinął lekko głową przytulając się mocniej do Shikiego. Oddychał swobodnie odganiając od siebie ból.
Hiroto
Ryu mimowolnie trzymał Shikiego za rękę, dopóki nie stanęli przed kobietą.
- Dorobiłeś się dwójki dzieciaków? - zapytała starsza pani wpuszczając ich do środka. - Herbaty?
Ryu
- Mhm jak ja ci się wypłacę Shi-chan - chłopak przytulił się do niego mocniej. - Kocham cię.
Shin
Hiroto nie miał pojęcia kiedy zasnął, ale obudził się już w swoim gabinecie z Shikim przy nim i mokrym ręcznikiem na głowie.
- Co się stało? - zapytał go cicho, chcąc wstać, ale jego przyjaciel przytrzymał go w miejscu. - Nic mi nie jest - jęknął.
Hiroto
- Uhm ale jeśli pani sprawi to kłopot to ja...to ja się nim zajmę - Ryu uścisnął mocniej dłoń Shikiego, pierwszy raz w życiu będąc tak onieśmielonym przed kimś. Bał się, że ta kobieta będzie go potrafiła rozczytać łatwiej niż Shiki.
Ryu
- Lubisz te fasolki? - zdziwił się Shin, on za nimi nie przepadał. - Mnie się zawsze trafiały dziwne smaki i zrezygnowałem z nich... ale czekoladowe żaby sa fajne.
Shin
Hiroto pomasował sobie skronie i spojrzał na przyjaciela z uśmiechem.
- Nie musiałeś tu przy mnie cały czas siedzieć - odparł spokojnie, mimo wszystko rozczulony troską kumpla. - I mówiąc szczerze to nie wiem co się stało - przyznał ostrożnie.
Hiroto
Ryu wszedł do środka za Shikim i usiadł na jednym z fotelu w salonie z wdzięcznością przyjmując herbatę od kobiety.
- Sensei? Lubisz tu przyjeżdżać?
Ryu
- To wybierzesz jedną dla mnie i może wtedy będę miał szczęście - roześmiał się serdecznie Sawada. - Okay, wezmę też jedną dla Chrisa... ostatnio bardzo mu odbija... to chyba ten stres - wywrócił oczyma, jakby owutemy były niczym.
Shin
Hiroto zakrył dłonią oczy i westchnął przeciągle.
- Dwa tygodnie temu - mruknął tylko. - Ale jeśli chodzi ci o krew... bo normalnie jem codziennie...
Hiroto
- Um będzie miał tu dobrze - uśmiechnął się chłopak. - Będę mógł go odwiedzać? - zwrócił się tym razem do kobiety.
Ryu
- Pokłócili się - żachnął się Shin. - Ryu chciał się z nim rozstać - dodał jeszcze biorąc kilka czekoladowych żab, po czym klasnął w dłonie. - Shi-chan! Już wiem co będę robił w przyszłości - uśmiechnął się szeroko.
Shin
Hiroto spiorunował go wzrokiem i nie ruszył się z łóżka.
- Skończyły mi się zapasy i nie miałem czasu ich uzupełnić - żachnął się.
Hiroto
- Dziękuję - Ryu uśmiechnął się szeroko pijąc dalej herbatkę. Zdziwił się nieco i spojrzał na kubek podejrzliwie. - Dobra jest...takiej jeszcze nie piłem - mruknął sam do siebie.
Ryu
- O zamartwianie się Chrisa, sprawami Ryu - wzruszył ramionami Shin. - No wiesz... jaki jest Ryu i Chris... oboje przeginają. Każdy w inną stronę - zaśmiał się. - Nie powiem ci dopóki mi to nie wyjdzie - ucałował Shikiego w policzek. - Ale to genialna sprawa jest!
Shin
- Dlaczego zawsze stawiasz mnie w sytuacji patowej? - zapytał go cicho Hiroto, wreszcie siadając na łóżku i wciąż masując swoje skronie.
Hiroto
- Bardzo dobra - potwierdził, po czym powąchał herbatę i upił jeszcze łyk. - Chyba nie będę próbowal... nie jestem dobry w smakach - przyznał bez bicia.
Ryu
- Może trzeba nimi pokierować. To twoja robota sensei - Shin pokazał mu język. - Nie powiem ci, bo to mój pomysł i ja nie chcę żadnej pomocy od ciebie, jasne? - pogroził mu palcem przed nosem.
Shin
- Ciebie - Kanzaki spojrzał Shikiemu wyzywająco w oczy, nieco już zmęczony tym wszystkim.
Hiroto
Ryu skinął ostrożnie głową.
- Smakuje mi - odparł cicho. - To źle prawda? Nie powinna - odstawił kubek na stół.
Ryu
- Na pewno nie tak znowu mało, Shi-chan. No sam zobacz... na Amakusę. Pracujesz nad nim koło roku i jest znacznie pogodniejszy niż bywał - przypomniał mu spokojnie. - Czas zabrać się za Chrisa i jego płaczliwą naturę - puścił do niego oczko. - I za Sawadę i jego olewawczy stosunek do zajęć - pokazał mu język. - Na pewno znasz... taki tam delikwent. Wkurza mnie strasznie - żachnął się zaraz. - Nic ci nie powiem skarbie.
Shin
Hiroto ucałował jego dłoń i westchnął ciężko, zsuwając go ze swoich kolan.
- Chcesz żebym potem wyrzucał sobie jaki to ze mnie potwór, że nawet z przyjaciela piję? - zapytał go cicho, po czym wstał wreszcie i podszedł do okna. - Pójdę zapolować. Może pościgam się z Duchem - wskazał odpowiedni kierunek, gdzie wyczuł wilkora.
Hiroto
Ryu wrócił do swojej herbaty, dziękując za mufinki. Nie był głodny, a przynajmniej nie odczuwał głodu.
- Um mógłbym dostać trochę tej herbaty? Tak do szkoły? - zapytał nieśmiało kobiety.
Ryu
- Ja? Ale ja nie jestem psychologiem - żachnął się Shin. - Nie, nie, nie... psycholog nie był moim pomysłem.
Shin
- Częścią mnie, której nie znoszę - sprostował go, ale skinął w końcu głową i wyskoczył przez okno.
Hiroto
- Nie trzeba! - jęknął chłopak. - Ja... nie trzeba... Shiki-sensei... powiedz jej coś - poprosił mężczyznę.
Ryu
- Ja dotrę bardziej? Shi-chan...nie wiesz co mówisz - pokręcił przecząco głową i wyszedł z miodowego królestwa. - Nie powiem ci. Nawet o tym nie myśl - pogroził mu palcem przed nosem.
Shin
Hiroto wrócił po dobrej godzinie, ocierając z warg krew. Wszedł do swojego gabinetu sposobem cywilizowanym, przez drzwi tak dla odmiany.
- Duch się teraz naje - mruknął zamykając drzwi za sobą i zaparzając herbaty.
Hiroto
- Um dobrze - skapitulował Amakusa odbierając od niej pakunek. Dopił swoją herbatę do końca.
Ryu
- Bo chcę mieć moje małe tajemnice - odparł spokojnie Shin. - Poza tym to na razie tylko taki tam pomysł.
Shin
- Dobrze mamo - sarknął Hiroto zaparzając dwie filiżanki gorącej herbaty. - Smacznego - podał mu jedną, samemu opadając na krzesło. - Czuje się fatalnie - mruknął.
Hiroto
Ryu odstawił pusty kubek na stół teraz zajmując się swoimi własnymi myślami, kiedy Shiki rozmawiał beztrosko ze swoją babcią.
Ryu
- Miałeś mi pokazać gdzie chodziliście - zauważył szybko Shin.
Shin
- Może jeszcze mam spać w trumnie i torturować niewinne osoby oraz obawiać się czosnku, co? - zapytał go wzdychając. - Piję częściej.
Hiroto
- E? Ja? - Ryu spojrzał na chłopca niepewnie. - To może... Yuuki - zaproponował nieśmiało. - Tj odważny - dodał po chwili. - Może będzie pasowało.
Ryu
- Zwierzaleś się przyjaciołom ze wszystkich twoich słabości? - zainteresował się Shin. - Co im mówiłeś?
Shin
- Przesadzasz... mógłbym jeszcze trochę - westchnął Hiroto.
Hiroto
- Nie jestem - odparł cicho Ryu wychodząc już na zewnątrz. - Wcale nie jestem odważny -dodał tym razem już do Shikiego.
Ryu
- Hiroto-san zawsze był ci najbliższy? - Shin przytulił się do niego mocno. - Nadal tak jest?
Shin
- Jestem po prostu zmęczony, Shi-chan... nie przywykłem do tak ciężkiej pracy z uczniami - podramatyzował trochę.
Hiroto
- Uhm...ale ona nie wie, że wcześniej przecież uczestniczyłem w... morderstwie - przypomniał mu cicho, ale nie zamierzał tego tematu rozwijać. Odetchnął głęboko. - Dziękuje sensei.
Ryu
- Mhm to mam w nim konkurenta - westchnął przeciągle Shin całując go w usta.
Shin
- Na kogoś trzeba - obruszył się Hiroto. - Sam na nich zwalasz jak ci coś nie idzie - dodał
Hiroto
- Um... to nie dobrze, nie chciałem by o mnie tyle wiedziała - podrapał się po głowie.
Ryu
- Oj trochę zazdrosny mogę być prawda? - uśmiechnął się do niego lekko. - A masz jakieś takie miejsce tu hm... gdzie się wygłupialiście najbardziej?
Shin
- Ale dlaczego od razu zakładasz, że to od picia krwi? - zapytał go Hiroto. - Nadal nie czuję się najlepiej - żachnął się.
Hiroto
- Um, dziękuję - uśmiechnął się do niego lekko, łapiąc go znów za rękę, bo nadal nie wiedział za bardzo gdzie są.
Ryu
- Mhm... dobrze tu było, co nie? - uśmiechnął się do niego, obracając się na pięcie.
Shin
- Przecież odpoczywałem... spałem prawie cały dzień - przypomniał mu gorzko Hiroto.
Hiroto
Ryu odetchnął głęboko kiedy przekroczyli próg Sakuranu i wpadli na Kazumę.
- Gdzie jest to dziecko Ryu-chan.
- W rozkazie nic o nim nie było - usprawiedliwił się szybko chłopak.
Ryu
- Wiem - włożył zdjęcie do albumu, wraz z kilkoma innymi. - Będę go trochę odwiedzał - dodał po chwili.
Ryu
- No co ty? Ar ju krejzi? - zapytał go specjalnie akcentując słowa. - Ja na siebie paczeć nie mogę... śmieszy mnie to co powstaje jak próbuję namalować siebie - odnalazł jeden ze szkiców, na którym wyszedł potwór z jego oczami i ustami z jego nosem.
Shin
Shin uśmiechnął się do niego słodko i wsunął dłoń do pudełka. Wymieszał by wybrać jedną z fasolek.
- Proszę - podał mu fasolkę w kolorze krwistej czerwieni.
Shin
- Wampiry nie, ale ludzie tak, a z tego co mi wiadomo człowiekiem też jestem - przypomniał mu cicho.
Hiroto
Ryu wymamrotał coś pod nosem i wyprostował się w ławce.
- To którego ostatnio używała 7 klasa jak trole tu były - odparł próbując je sobie przypomnieć.
Ryu
- Dobrze... - wybrał jeszcze jedną, tym razem w kolorze zgniłej pomarańczy. - Nie jadłbym jej... - podał mu ją wprost do buzi.
Shin
Hiroto skinął lekko głową.
- W Hogwarcie na 6 roku... nie było mnie miesiąc, potem nagadałem ci, że byłem w domu i pomagałem babci. W rzeczywistości przeleżałem miesiąc w szpitalu... potem chorowałem po wyjściu z Hogwartu dwa razy. Jak już choruję to na amen... - westchnął Kanzaki.
Hiroto
- Em... - Ryu oblizał lekko wargi i pokręcił przecząco głową. - Przepraszam, nie słuchałem - przyznał spokojnie.
Ryu
- A wybierz coś dla mnie... ale jakąś dobrą - zastrzegł sobie patrząc podejrzliwie na fasolki.
Shin
- Nie trzeba Shi-chan... - westchnął Hiroto, siadając na łóżku i okrywając się mocno kocem. - Poradzę sobie.
Hiroto
Ryu uniósł lekko brew widząc manekina.
- Będzie się ruszał? - padło pytanie które sam chciał wypowiedzieć.
- Fe-fe-ferbitus - zająknęła się Aya, a zaklęcie trafiło w żyrandol, który rozsypał się na kawałeczki.
Ryu
Shin niepewnie zagryzł na niej zęby.
- Mhm... o smaku kremówek. Pyszna - uśmiechnął się do niego szeroko.
Shin
- Dobrze - westchnął Hiroto, kładąc się na łóżku i przymykając oczy.
Hiroto
- Prze-prze-praszam - wyjąkała dziewczyna.
- Ona tak zawsze, żadnego zaklęcia nie robi poprawnie - żachnęła się Laura doprowadzając Ayę do płaczu.
- Ferbitus - Ryu trafił zaklęciem Laurę pozbawiając ją przytomności. - Ups... pomyliłem ją z manekinem - usprawiedliwił się.
Ryu
- Masz masz - ucałował go w usta. - Ale te czerwone trzeba dla Hiroto-senseia zostawić - powyciągał wszystkie czerwone. - Jemu będą smakowały
Shin
- Yhm, dobrze mamo... - mruknął jeszcze mężczyzna zasypiając kamiennym snem.
Hiroto
- Przepraszam - odparł spokojnie Ryu. - Ale... nie jest mi przykro - dodał z cichym westchnieniem. - Sensei... mam zaliczone? Czy mam spróbować z manekinem?
Ryu
- To ja mu dam, na mnie może się obrazić - pokazał mu język, by zaraz posłusznie zamknąc oczy i przyjąć fasolkę. - Ble... twoja jest lepsza - wymamrotał niezadowolony.
Shin
Hiroto obudził się znowu dopiero rano i potarł zmęczone oczy dłońmi siadając na łóżku. Ziewnął szeroko.
- Shi-chan... spóźnisz się na zajęcia - puknął przyjaciela w czoło. - Wstawaj śpiochu, juś świta.
Hiroto
- Super - ucieszył się chłopak. Złapał zręcznie fiolkę i podał eliksir Laurze, kładąc ją na kanapie stojącej na tyłach klasy. - Mogę pomóc? - zapytał podchodząc do Ayi. Pokierował jej nadgarstkiem dobrze, by pokazać jak powinna to zrobić.
Ryu
- Ale twoja sperma w sensie że jest lepsza - sprostował Shin. - Pewnie, że tak.
Shin
- Już rano - potwierdził Hiroto, siadając na łóżku. - Kiepsko - przyznał bez bicia. Miał wrażenie, że jest mu strasznie zimno i gorąco na przemian. - Ale uczniowie czekają.
Hiroto
- Tak jest sensei - Ryu mu zasalutował i tym razem ustawił się z Ayą przed manekinem. Po kilku próbach dziewczyna sama wykonała zaklęcie. - Świetnie! Jesteś geniuszem! Dostaniesz za to wybitny!
Ryu
- Koniecznie, bo to był komplement - ucałował jego usta i ułożył się wygodnie na kanapie. - Musimy iść kiedyś do kina - dodał po chwili.
Shin
- No dobrze... przyznaj się, chcesz wolne i odpoczynek - pokazał mu język, chowając się z powrotem pod kołdrę.
Hiroto
- Ale muszę? - zapytał ze zrezygnowaniem Amakusa. - Muszę ją budzić?
Ryu
- Bo ja jestem ponad filmy - pokazał mu język Sawada. - Tak do kina, na Hobbita, albo na Szklaną Pułapkę - zaproponował.
Shin
- Wypocznę - westchnął ciężko Hiroto. - Będę miał problem z nadrobieniem zaległości...
Hiroto
- A nie mogę jej tak zostawić? - Ryu westchnął ciężko Amakusa podchodząc do Laury. Potrząsnął nią mocno. - Wstawaj śpiochu. Koniec przerwy!
Ryu
- Świetnie, to poszukam czegoś dobrego i zamówię bilety na przyszły tydzień - uśmiechnął się szeroko Sawada, odbierając od Shikiego kubek z herbatą.
Shin
- Shi-chan... - Hiroto spiorunował go wzrokiem. - Serio nie potrzebuję niańki - podniósł kołdrę i wpuścił mężczyznę do siebie po czym się do niego przytulił.
Hiroto
- Sensei! - Ryu się nieco oburzył, po czym wylał na dziewczynę kubeł zimnej wody.
Ryu
- Zapraszam, będzie dobry film i popcorn - Shin od razu przesiadł się na kolana Shikiego. - I ja - ucałował jego wargi.
Shin
- Już nigdy nie potraktujesz mnie jak człowieka co? - spojrzał na Shikiego z lekkim wyrzutem, przyjmując jednak tę nieszczęsną krew.
Hiroto
Ryu dzielnie to znosił, dopóki Laura nie uniosła na niego ręki. Dopiero wtedy złapał ją i wykręcił ją jej powodując przy tym krzyk bólu i łzy dziewczyny.
- Uspokój się wreszcie - warknął na nią. - Czasem pomyśl też trochę... na silniejszych nie podnosi się ręki - burknął, puszczając ją.
Ryu
- Tak myślałem, że ten popcorn to mój as w rękawie - roześmiał się serdecznie Shin, upijając trochę herbatki. - Mhm pyszna, a są jeszcze mufinki babuni?
Shin
- Kiedy byłem młodszy wymiotowałem krew - westchnął ciężko. - Teraz z trudem ją toleruję, ciekawe czy kiedyś będzie przyjemnością - żachnął się. - Niby dobrze smakuje, ale sam ją sobie obrzydzam.
Hiroto
- Przepraszam, to był odruch bezwarunkowy - żachnął się Amakusa.
- Też bym taki miała - skomentowała Aya.
Ryu
- Nie zjadłem, na pewno nie - chłopak podał mu swój kubek do potrzymania i poszedł po mufinka. - Są przepyszne - uśmiechnął się szeroko.
Shin
- Nie doczekasz się... - mruknął z całą pewnością siebie jaką w sobie miał, wypijając krew duszkiem, acz bez smaku.
Hiroto
- Sensei... - Ryu nigdy nie potrafił od tak wyjść. - Ja a propo tego zaklęcia powielającego... - przypomniał mu o nim, jak je poprawnie wykonać by nie wyszło spod kontroli?
Ryu
- Bo takie są najlepsze - zasiadł mu na kolanach znowu. - Shi-chan ja chyba jestem potworem - mruknął po chwili.
Shin
Hiroto wyciągnął poduszkę spod głowy i trzepnął nią Shikiego.
- Najlepiej to pieczonego kota - fuknął.
Hiroto
- Mhm okay, to spróbuję następnym razem mniej się skupiać - odchrząknął.
Ryu
- Zobacz... - wyciągnął szkicownik by pokazać mu swój szkic autoportretu. - Ile razy zaczynam rysować, wychodzi coś takiego... jakbym nieświadomie odwzorowywał swoją duszę - westchnął. - Paskudna jest... - wyrwał kartkę i zgniótł ją mocno.
Shin
- Grzanki z serem - uśmiechnął się do niego lekko.
Hiroto
- Po prostu nie jestem tak zdolny jak ty sensei - wyjaśnił mu tę różnicę w ich poziomie.
Ryu
- Po prostu może coś we mnie siedzi? - spojrzał na niego z oczami pełnymi łez. - No wiesz jestem czarodziejem i jakby pędzel jest kierowany magią czy coś - wzdrygnął się.
Shin
- Nie można było... - burknął Kanzaki odbierając od niego tosta i powoli go przeżuwając. - Dziękuję.
Hiroto
- To już cały Sakuran śledzi losy Chrisa i jego okropnego faceta? - westchnął ciężko Ryu. - Pokłóciłem.
Ryu
- A może wyczuła i nic ci nie powiedziała? - otarł łzy wierzchem dłoni i wgryzł się w mufinkę. - Przecież nie musi ci wszystkiego mówić, prawda? No wiesz... może mieć nadzieję, że się zmienię czy coś.
Shin
- Za to mnie kochasz - przeciągnął się lekko ziewając. - Smacznego - uśmiechnął się do niego. - Będziemy mieć cały tydzień na rozmowę - dodał.
Hiroto
- Źródło nie doniosło? - Ryu nie zdołał się ugryźć w język. Nigdy tego nie potrafił jak ktoś go ewidentnie denerwował. - Zamorduję Sawadę... - burknął jeszcze nabierając kilka głębokich oddechów. - O mnie nam poszło oczywiście. To zawsze jest moja wina, sensei. Wiedziałeś to bez pytania, prawda?
Ryu
- Na pewno coś zachowuje dla siebie - uparł się chłopak, przytulając się do Shikiego mocno. - Duch nic nie wie.
Shin
- Chyba, że przesadzisz z krwią...to wylecisz przez okno i ja nie żartuję - zagroził mu.
Hiroto
- Bo tylko on mógł ci donieść sensei - wymamrotał Ryu. - Ewentualnie Chris ale wątpię w to - dodał po chwili, opierając się o biurko nauczyciela. Przymknął na chwilę oczy. - Nie wiem czy jest lepiej. Ja nie umiem od tak otwierać się na każdego i latać do wszystkich z tym co we mnie siedzi. Zwłaszcza nie kiedy wiem, że to tylko bardziej zmartwi Chrisa - pomasował sobie skronie.
Ryu
- Uhm ale ja nie jestem... - westchnął ciężko Shin przymykając na chwilę oczy. - Widziałeś jaka jest moja mama, a przecież mam jej geny.
Shin
- Nie ufam ci z tą krwią - burknął tylko Hiroto.
- Ale ja w niego wierzę - obruszył się Ryu. - Tylko nienawidzę... nie znoszę... jak się płacze kiedy już coś mu powiem - uderzył bezwiednie pięścią w blat ławki. - Nienawidzę tego sensei, bo wtedy ogarnia mnie złość. Na samego siebie, że jestem tak słaby, że doprowadzam kogoś do płaczu i tak, wybucham.
Ryu
- Tego nie możesz być pewien Shi-chan - odparł cicho Shin. - Nie możesz.
Shin
- Czyli mam z nią spokój kolejny tydzień? - zapytał z nadzieją.
Hiroto
- Nie denerwuje mnie to, że on się martwi... tylko to jak to okazuje. Że płacze, że robi z jakiegoś problemu sprawę rangi narodowej - odparował cicho Ryu. - On nie jest jak ty sensei... on cokolwiek nie powiem jest coraz bardziej wystraszony.
Ryu
- skąd to wiesz? - zapytał go cicho, patrząc mu prosto w oczy.
Shin
- Eh jesteś okrutny - westchnął Hiroto chowając się całkowicie pod kołdrą. - Poproszę.
Hiroto
- Sensei... poważnie mówisz? Jak mam mu o czymś mówić spokojnie, jak sam się miotam? - zapytał go chłodno. - Poza tym jak on zaczyna płakać, ja czuję że musze mu pomóc i olewam siebie.
Ryu
- Mhm nadal nie jestem przekonany - przyznał cicho Shin. - Ale...ale obiecaj mi, że jak się zmienię... albo coś... to mnie powstrzymasz - poprosił go cicho.
Shin
- Wiem, wiem. Miłość bezwarunkowa - uśmiechnął się słabo Kanzaki.
Hiroto
- Ale ja wiem co go martwi - westchnął Ryu. - Ja tylko... nie jestem materiałem na partnera.
Ryu
- Dziękuję - Shin ucałował go mocno, przytulając się lekko.
Shin
- Już za dużo odpoczywam... jak ja wytrzymam cały tydzień - jęknął teatralnie Hiroto.
- Nie mogę sensei. On się martwi wszystkim... - Ryu wywrócił oczyma. - I ja nie przesadzam.
Ryu
- Jest za co - Shin uśmiechnął się do niego lekko i zamknął oczy. - Kochanie od jutra przestaję do ciebie przychodzić - dodał po chwili.
Shin
- I wytęsknię się za przygodami, uczniami i wampirami - zaśmiał się gorzko. - Leki na mnie nie działają. Wiesz co? Do dupy jest być mną.
Hiroto
- Nie odszedł bo to Chris sensei... on ma za niską samoocenę - chłopak usiadł na podłodze opierając się o biurko Shikiego. - Spójrzmy prawdzie w oczy. Kocha, to nie ulega wątpliwości, tylko kocha naiwnie...
Ryu
- Muszę zacząć się uczyć do owutemów - wyjaśnił spokojnie. - No i do egzaminu na studia - dodał jeszcze. - To naprawdę sporo pracy...
Shin
- Nie marudzę, stwierdzam tylko fakt - przyciągnął do siebie Shikiego i przytulił się do niego. - Sam przyznaj...
Hiroto
Ryu pokręcił przecząco głową.
- Nie mogę sensei. On zacznie płakać. Mówić, że już go nie chcę, zacznie twierdzić że jest beznadziejny i taka z nim rozmowa - wyjaśnił.
Ryu
- Ale kino jest aktualne w przyszłym tygodniu - trzepnął go przez łeb. - Ja tylko w tygodniu nie będę przychodził - ucałował go w nosek.
Shin
- Tak wiem, mam dobrego przyjaciela - pogłaskał go po plecach, po czym zakasłał i zaklął pod nosem. - Chciałbym być człowiekiem - wymsknęło mu się.
Hiroto
- Ale to nie jest dobry pomysł sensei - Ryu spojrzał na nią. - No bo ja coś powiem, on zacznie mówić jaki to jest beznadziejny i zacznie przepraszać, ja się wkurzę i w końcu przyznam mu rację, on zacznie płakać, ja zacznę krzyczeć, on jeszcze bardziej zacznie płakać, aż w końcu ja zamknę to co chciałem mu powiedzieć i go przeproszę i tyle będzie z rozmowy.
Ryu
- Pójdziemy na Hobbita. Spodoba ci się, jest świetny - ucałował go raz jeszcze.
Shin
- Przecież słucham... poza tym nie jesteś moją mamą - przypomniał mu cicho, wtulając się w niego mocniej. Przymknął oczy czując jakieś takie ogarniające go zmęczenie.
Hiroto
- Brzydki ale prawdziwy...
Ryu
- Nigdy nie ufam recenzjom. Widziałem go, ale ale chcę iść drugi raz - odparował Shin z rozbrajającym uśmiechem.
Shin
- A przytulisz mnie, mamo? - zapytał mężczyzna ziewając szeroko i posłusznie kładąc się do łóżka.
Hiroto
- Jak? Przecież ja mam dobre intencje...
Ryu
- To jesteśmy umówieni - chłopak raz jeszcze ucałował jego nosek, po czym wstał i uznał, że na niego już czas.
Shin
Hiroto uśmiechnął się tylko lekko, wtulając się w niego i odetchnął pełną piersią upewniając się, że jeszcze żyje
Hiroto
- Łatwo powiedzieć...
Ryu
Pierwszego dnia bez Shikiego, Shin nie pojawił się na zajęciach, bowiem wybrał się na zakupy. Potrzebował kilku książek, by móc rozpocząć przygotowania do egzaminu na uczelnię wyższą.Kiedy już je dostał wrócił do szkoły i zaczął robić notatki. Spojrzał tylko przelotnie na zegarek uznając, że zasiedział się w bibliotece. Nikogo już w niej nie było. Został sam, zamknięty. Takie już szczęście pilnych uczniów. Postanowił więc nie ruszać się z miejsca i zająć się nauką w czasie, w którym któryś z nauczycieli go nie znajdzie. Pech chciał, ,że pierwszym który to zrobił był woźny.
- No proszę co my tu mamy - zaczął z perfidnym uśmiechem. - Zanim coś powiesz od razu cię uświadomię, że nie pójdziemy do Furuyamy. On szlabanu akurat TOBIE nie da - zauważył słodko.
- Chętnie odpracuję moje niewątpliwie naganne zachowanie na rzecz Sakuranu - odparł spokojnie Shin, chowając książki do podręcznego plecaka. - Pozwolę sobie jednak zauważyć, że działa pan nie zgodnie z prawem, nie informując mojego opiekuna o mym przewinieniu.
- Wyszczekany to z całą pewnością jesteś, ale pozwolę sobie zauważyć - sparadiował go. - Że mam to głęboko w dupie - chwycił chłopaka za ramię i wyprowadził go z biblioteki.
- Zakopiesz mnie w studni?
- Mam lepsze sposoby na twoje cierpienie.
- Hm... powiesisz mnie za ucho pod sufitem?
- Zamknij się!
- O wiem! Zamienisz mnie w żabę!
Woźny przystanął gwałtownie i potrząsnął chłopakiem zgrzytając zębami.
- Zamilcz gówniarzu - potrząsnął nim raz jeszcze.
- Proszę mi chociaż pozwolić pożegnać się z przyjaciółmi i rodziną, zanim zostanę stracony - wybuchnął Shin, pozwalając sobie na arogancję. Zwyczajnie miał już dość tego mężczyzny. Chwilę później poczuł piekący policzek i uniósł lekko brew. - Nie wiem czy pan wie, ale żyjemy w epoce w której przemoc fizyczna jest niemile widziana... sądzę że to był pański fatalny błąd - oświadczył chłodno.
- A ja sądzę, że ktoś powinien ci w końcu złoić skórę, idziemy - szarpnął chłopakiem mocniej i wyciągnął go ze szkoły. - Studnia nie była głupim pomysłem - fuknął chłodno, przeszukując Shina i zabierając mu różdżkę oraz kilka eliksirów. Zanim chłopak zdążył zareagować stał po pas w lodowatej wodzie, w ponad 4 metrowym dole.
- Świetnie... - westchnął opierając się o kamienną ścianę.
- Przyjdę tu po ciebie za parę godzin. W tym czasie przemyśl swoje zachowanie - woźny nie bez satysfakcji zamknął studnię, zostawiając Shina w kompletnych ciemnościach.
- Kiedyś się zemszczę - burknął Sawada.
Shin
- Sprawdzam, czy nie zmieniłeś zapachu i z przykrością stwierdzam, że śmierdzisz Duchem - westchnął przeciągle Hiroto, całując Shikiego w odsłonięty obojczyk. Tak machinalnie. - W szkole pachniałeś czekoladą... i często miałem problem... chciałem cię gryźć.
Hiroto
- Kiedy ja próbuję, ale nie wychodzi sensei!
Ryu
Shin zdążył jeszcze parę razy zakląć zanim studnia otworzyła się. Zanim zarejestrował kto to, pokazał przybyszowi środkowy palec.
- Idź się naśmie...o - zamrugał kilkakrotnie i uśmiechnął się do niego szeroko. - Spadasz mi z nieba!
Shin
- Chyba ostatnio mało jej jadasz, bo Duch całkowicie ją przesłania. Ma zbyt intensywny zapach...albo to przez chorobę nie czuję nic innego - mruknął z uśmiechem.
Hiroto
- Sensei... - Ryu wstał wreszcie z podłogi. - Ja całe życie nic innego nie robię. Ciągle się staram. Wymagam od siebie, wymagają ode mnie - westchnął przeciągle. - Choć raz chciałbym przestać się starać. Nie koniecznie w tym przypadku - dodał zaraz wzdychając ciężko. - Ale jestem zmęczony staraniami...
Ryu
Shin złapał go za rękę, gdy tylko znalazł się na tyle blisko i odepchnął się nogami od kamiennego brzegu studni, by zaraz przytulić się do Shikiego.
- Nie ma co opowiadać... będziesz mi szlaban musiał przydzielać od czasu do czasu - westchnął przeciągle. - Bo woźny nie chce mnie do ciebie prowadzić, bo 'Furuyama akurat TOBIE szlabanu nie wlepi' - sparadiował głos mężczyzny.
Shin
- Może, nie wiem - wzruszył ramionami Hiroto wąchając go jeszcze przez chwilę. - Tak czy inaczej, jedziesz Duchem.
Hiroto
- W cuda nie wierzę, sensei...
Ryu
- To mnie musisz zacząć wlepiać - odparł spokojnie Shin. - Bo wolę twoje szlabany niż jego...
Shin
- Dużo lepiej - uśmiechnął się do niego Hiroto podkradając mu jedną czekoladkę.
Hiroto
- Mhm... ale to trudne sensei. Ja się do tego nie nadaję.
Ryu
- Teraz to ja chce sie przytulić i wygrzać bo mi zimno - przyznał cicho, wskakując na miotłę i wtulając się w jego plecy. Psiknął głośno. - A jak mi będziesz wlepiać... to może być jakieś sprzątanie czy coś...
Shin
- Bardzo śmieszne - Hiroto trzepnął go w głowę, oddychając głęboko. - Zaśpiewaj mi coś - poprosił go.
Hiroto
- Ale... - Ryu zacisnął wargi, spoglądając na mężczyznę. - Ale to inna sytuacja jest. Ja mam uzasadnienie na to. Chris nie.
Ryu
- Chętnie ci go wysprzątam, ale nie dzisiaj dobrze? Mogę to zrobić w weekend? - zapytał go Shin, mocniej przytulając się do jego pleców. - Zimno mi - wymamrotał beznadziejnie.
Shin
- November Rain - Kanzaki nie musiał się długo zastanawiać. - To przestań Shi-chan... nie musisz niczego jeść zanim się ze mną spotkasz.
Hiroto
- Sensei nie potrafię opowiadać o swoich uczuciach, zabiłem i to już kilkakrotnie, jestem osobą zimną i okropną i mam same wady. Przecież wiesz - spojrzał na Shikiego. - Laura może to potwierdzić - dodał, choć wiedział że podał przykład śmieszny. - Nie wiem, Chris nie opowiadał mi o tym.
Ryu
- A zrobisz mi herbatki? - Shin zszedł z miotły i rozebrał się przy Shikim, by zaraz wskoczyć w ciepły dres mężczyzny. - Buzi - objął Shikiego za szyję ramionami.
Shin
Hiroto uśmiechnął się lekko, zamykając oczy i wsłuchując się w melodię zasnął.
Hiroto
- Bo mi nie ufa i ma rację. Nie można mi przecież ufać sensei - Ryu spojrzał na Shikiego kompletnie załamany swoimi odkryciami.
Ryu
- Jest, ale jest ciepły i... ja lubie za duże rzeczy - wyjaśnił wesoło Sawada, oddając pocałunek i wycofując się na kanapę. - Mięta z wanilią - zdecydował szybko.
Shin
Hiroto obudził się gdzieś wieczorem i ze zdziwieniem odkrył, że Shiki wciąż przy nim leży. Uśmiechnął się lekko, okrywając go mocniej kocem i wstając z łóżka. Ziewnął szeroko wciąz nie czując się najlepiej, ale miał dość leżenia.
Hiroto
- Dziwię się sensei... że jeszcze tego nie zrobiłeś - przyznał szczerze Ryu. W końcu był przyzwyczajony do 'bicia'. - Sensei... ale przecież wie o mnie najgorsze rzeczy, to czemu się boi mi powiedzieć? Bo mi nie ufa.
Ryu
- Ty go możesz oglądać, poza tym mam bokserki - pokazał mu język Sawada, podciągając spodnie i wiążąc je sznureczkami.
Shin
- Siku muszę - burknął Hiroto, głaszcząc go po głowie. - I pić... w sensie pić... - westchnął ciężko.
Hiroto
- Niepotrzebnie, sensei dlaczego byś się wkurzył? To już było - zauważył cicho Ryu. - Tego nie da się zmienić...
Ryu
- Shi-chan ale ja przytyłem - Shin podniósł bluzę do góry, by pokazać Shikiemu fałdy tłuszczu, których nie było. - Widzisz? Jestem na ścisłej diecie teraz. Nic nie jem - upił łyk herbatki.
Shin
- Hai, hai - Hiroto skinął głową, wyciągnął z lodówki trochę krwistego koktajlu i wypił go szybko, po czym załatwił sprawę toalety wymiotując część i westchnął ciężko wracając do Shikiego. Wsunął się pod kołdrę, przytulając się do przyjaciela.
Hiroto
- Sesnei ale to nie tak... - Ryu zacisnął wargi. - Ja wierzę w jego uczucie, ja tylko... nie wierzę w siebie.
Ryu
- No ale Shi-chan... formę tracę - westchnął przeciągle Sawada. - No wiesz nie trenuję już Quidditcha czy coś...
Shin
- To nie moja wina - wymamrotał Hiroto, chowając głowę w pierś Shikiego. - Żołądek zaprotestował - przyznał szczerze.
Hiroto
- Ale ja jestem wyjątkowo opornym uczniem - żachnął się Ryu. - Sensei... jesteś jedyną osobą, której pozwoliłem tyle o sobie wiedzieć. Chris też wie dużo, ale... ale nie z każdym problemem umiem do niego pójść - przyznał cicho. - Ufam mu ale... - Amakusa westchnął przeciągle. - Ufam bardzo ufam, tylko... tylko się boję.
Ryu
- Odchudzam się - Shin spojrzał na niego poważnie. - Musze zgubić te 10 kilo... - westchnął ciężko. - Może wtedy wyjdę na autroportrecie...
Shin
- No tak, nie zmuszałem się do tego... bo skoro już zmuszam się do picia krwi, to wolałbym żeby we mnie została - żachnął się Kanzaki.
Hiroto
- Sensei... nie rzucaj - poprosił go cicho Ryu. - Że przestanie mnie kochać.
Ryu
- No to co mam zrobić, jak źle się ze sobą czuje Shi-chan? - Shin usiadł na nim okrakiem i wszedł mu pod koszulkę, tuląc się do jego torsu. - Mama do mnie pisała, chce się z tobą jeszcze raz spotkać - wymamrotał beznadziejnie, wdychając zapach mężczyzny.
Shin
- Bo jak podajesz... to za dużo - warknął cicho Hiroto.
Hiroto
- Sensei... nie jest łatwo walczyć ze strachem - szepnął Ryu.
Ryu
- Shi-chan... ale ja nie wiem czy chce się z nią widzieć - wyznał mu szczerze, wtulając się w jego pierś mocniej.
Shin
- Troszeczkę... jestem chory, mogę pomarudzić - uśmiechnął się lekko.
Hiroto
- Um sensei... - Ryu zacisnął lekko pięści. - Ja niby wiem...ale i tak się boję...
Ryu
- Nie puszczę cię tam samego! - żachnął się Shin. - Nie ma takiej opcji!
Shin
- Dokładnie - ucałował Shikiego w nos i pokazał mu język. - Mam ochotę na twoją czekoladę i pizzę...
Hiroto
- Nie mogę, nie chce... ponoszenie się jest nie dla mnie.
Ryu
- Pójdę z tobą - westchnął ciężko chłopak. - Nie zostawię cię z nią samego...
Shin
- Nie ma pospiechu, jak raz ich nie sprawdzisz to nic się nie stanie - Hiroto poklepał go po plecach.
Hiroto
- Ja nie piję sensei... - Ryu spojrzał na niego i westchnął ciężko. - Alkohol mnie nie podnieca.
- Wiem, ale ja cię samego tam nie puszczę - wymamrotał ciężko Shin. - Mhm kocham cię - ucałował go w klatkę piersiową.
Shin
- Ale ten jeden, jedyny raz w ogóle nie oddasz - zachichotał Kanzaki. - No zrób mi taki dzień dziecka.
Hiroto
- Nie ma mowy. Ja nie piję - burknął Ryu. - Sensei to demoralizujace tak namawiac do alkoholu.
Ryu
Shin uśmiechnął się tylko lekko i chwilę później zebrał się do wyjścia. - Pójdę spać - zdecydował tylko. - Nie zapomnij, że test nam obiecałeś karny - przypomniał mu.
Shin
- Masz tyle ocen, że jedną możesz sobie odpuścić. No nie bądź żyła.
Hiroto
- Ja również - żachnął się nieco zgryźliwie Amakusa.
Ryu
- Dobranoc - Shin odwzajemnił pocałunek i poszedł sobie. Rano nie zszedł na śniadanie, czując że nic nie przełknie, a następnie pojawił się na zajęciach Shikiego.
Shin
- Ah mam dzień dobroci. Żadko się zdarza, więc powinni z niego skorzystać - puścił oczko do Shikiego.
Hiroto
- To czas się zrobić tym wzorem sensei.
Ryu
Shin przez chwilę chciał zaprotestować, ale w końcu zdecydował się na zjedzenie kawałka czekolady zanim stanął w rządku uczniów oczekując na mierzenie się z Shikim.
Shin
- Możesz im powiedzieć, że jak wrócę będzie sprawdzian jak malowany... takiego jeszcze nie mieli - pokazał mu język.
Hiroto
- Sesnsei... uważasz, że wzór nauczyciela to taki, który ma w nosie swoich uczniów? - zapytał go cicho Ryu. - Bo jeśli to jest wzór... to ja się wypisuje z tej instytucji.
Ryu
- A możemy działać zespołowo? - zainteresował się Shin, już kombinując jak tu okrążyć Shikiego i załatwić go jednym zaklęciem w skondensowanej dawce.
Shin
- Zuch chłopak - Hiroto pogłaskał go po głowie niczym małe dziecko. - Moja krew - dodał chichocząc nieco.
Hiroto
- Sensei nie wiem czy jesteś wzorem dla uczniów - odparł zgodnie z prawdą. - Ale na pewno jesteś nauczycielem na którego zajęcia chce się chodzić. To, że zawsze nas bronisz... no już nie znowu tak zawsze. Jestem pewien, że gdybym zrobił coś niewybaczalnego, nie wiem morderstwo z własnej nieprzymuszonej woli... to byś mnie nie bronił - Ryu wzruszył lekko ramionami. - A moim zdaniem serce nie sługa. Kochać można każdego... więc... podziwiam cię że podjąłeś takie ryzyko.
Ryu
- Ok... - Shin wzruszył lekko ramionami, po czym pogadał z kumplami i po chwili każdy z nich rzucił na Shikiego najsłabsze zaklęcie rozbrajające w tym samym czasu. - I już - uśmiechnął się szeroko do Furuyamy gdy jego osłona padła.
Shin
- Pewnie, że nic sie nie stanie - zgodził się z nim Hiroto. - Wyjeżdżam na weekend - rzucił od niechcenia.
Hiroto
- Nie ma za co... ja mówię prawdę sensei - Ryu uniósł kciuk do góry. - Nie martw się sensei, nie powiem - obiecał spokojnie. - Tylko... nie daj się jej złamać.
Shin skinął głową.
- Więc wystarczy rzucić to najsilniejsze - zauważył cicho, pozwalając pozostałym spróbować swojego szczęścia.
Shin
- W Nowym Jorku grasuje niezrównoważony wampir. Trzeba go zlikwidować - wyjaśnił spokojnie, przytulając się do Shikiego mocniej. - To będzie tylko weekend.
Hiroto
- Jaki plan? - zainteresował się Ryu. Wszelkie teorie spiskowe były jego konikiem.
Ryu
Shin odczekał aż każdy już zrezygnuje z walki, zanim sam stanął na przeci Shikeigo. Wybrał najsilniejsze zaklęcie i rzucił je poprawnie, ba precyzyjnie. Było ono na tyle silne by zwalić go z nóg.
- Cholera - jęknął czując krew napływającą do ust. Zakasłał tylko ocierając zaraz usta i zamykając oczy. Najwyraźniej zjadł za mało.
Shin
- Przynajmniej spróbuję wrócić cały i zdrowy - tyle obiecać mógł, bo na coś innego nie porwałby się. Jeszcze niechcący złamałby obietnicę.
Hiroto
- Ale sensei... nie rezygnujesz prawda? - upewnił się Ryu. - Jeszcze rok... sensei proszę, jeszcze rok...
Ryu
- Nic mi nie jest - szepnął Shin, siadając powoli na ławkach. - Zjadłem za mało - wyjaśnił, bo przecież nie musiał kłamać.
Shin
- Jasne, wrócę do ciebie w jednym kawałku, a ty pozaleczasz ewentualne cięcia - roześmiał się serdecznie.
Hiroto
- To dobrze - odetchnął głęboko Ryu. - W nocy? Mhm... to kto mnie będzie bronić przed woźnym?
Ryu
- Um... nie chcę o tym mówić na forum - wyjaśnił spokojnie, biorąc od niego fiolkę i wypijając ją za jednym zamachem. - Ale bariera opadła - dodał po chwili.
Shin
- Nie ufam pielęgniarkom - wymamrotał Hiroto. - Więc nie masz wyjścia...
Hiroto
- Postaram się nie wpadać tak często w kłopoty - obiecał Ryu
- Dobrze - chłopak przyjął budyń od dziewczyny i usiadł w swojej ławce, dziamdziając łyżeczką w jedzeniu.
Shin
- Wiem, wiem... tym bardziej będę przychodził do ciebie - odparł Hiroto śmiejąc się pod nosem.
Hiroto
- Spokojnie sensei, nic mi takiego nie będzie... poza tym Shin rozdał już swój nowy adres... to wiemy gdzie przychodzić - dodał wesoło.
Ryu
Shin skinął lekko głową, nadal wpatrując się w budyń niezbyt rozumnie.
- Boję się Shi-chan - przyznał cicho.
Shin
- Tak - odparł Hiroto zgodnie z prawdą. - Po prostu ci ufam, to takie złe? - zapytał go zaraz.
Hiroto
- Nie wiem sensei - Ryu wzruszył lekko ramionami. - Shin tylko podaje gdzie on będzie mieszkał. Nie mówi z kim... nie jest taki głupi - zauważył.
Ryu
- Wiem, tylko... tylko po prostu się boję - pobladł na twarzy i odłożył budyń na bok, uznając że zaraz zwymiotuje jak na niego spojrzy.
Shin
- Cieszę się - Hiroto odetchnął głęboko. - Bo tylko ty wiesz jak zajmować się pół wampirem by go nie zabić - puścił do niego oczko. - Lata praktyki jak rozumiem
Hiroto
- Nie mówi, on nie jest głupi sensei - wywrócił oczyma Ryu, przysiadając na ławce. - Sensei... myślisz, że Kazuma jest godny zaufania?
Ryu
- Ostatnio rzuciła na mnie crucio - przypomniał mu, a ręce mu trochę zadygotały. Do tego momentu nie do końca zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo boi się spotkania z matką.
Shin
- I wychodzi ci znakomicie. Przynajmniej nie umieram - westchnął Kanzaki, zastanawiając się ile to razy chciał umrzeć, ale Shiki nie dał mu tej ulgi. - Czasem miałem ochotę cię za to zamordować...
Hiroto
- Mhm - Ryu skinął lekko głową i odetchnął głęboko. - Ja tylko nie chcę, by on skrzywdził Chrisa...
Ryu
Shin skinął lekko głową, choć wciąż nie był co do tego przekonany. Wstał z miejsca i wtulił się w Shikiego, nie dbając o to, że ktoś może ich zobaczyć. Potrzebował tego.
Shin
- Skaczę z radości - żachnął się Kanzaki, siadając na łóżku i opatulając się kocem. - Ah... - przypomniał sobie wreszcie. - Mój wujas zaprasza nas na obiad - żachnął się.
Hiroto
- Staram się sensei - u śmiechnął się lekko Ryu. - Kazuma nie pozwala mi dać się zabić... tzn nie próbuje ale bywały chwile, kiedy mało brakowało, a wyszedłem z małymi obrażeniami bo on mnie obronił - wyjaśnił.
Ryu
- Nie zostawiaj mnie Shi-chan... nie zostawiaj - poprosił go cicho Shin, wtulając się w niego mocniej.
Shin
- Wampir - westchnął przeciągle. - Nie wampir cie nie znosi... mnie ledwo trawi, ale trawi ze względu na moją świętej pamięci mateczkę.
Hiroto
- Chyba tak - zgodził się z nim Amakusa. - Chociaż czasem się zastanawiam, czy nie lepiej umrzeć... i wiem że to głupie myślenie, więc na pomyśle się kończy.
Ryu
- Przepraszam, tak bardzo się boję... - chłopak odsunął się od niego wciąż niezbyt pewnie. - Ale... odwiedzimy potem twoją babcię?
Shin
- Nie będziesz - obiecał mu Hiroto. - On nie gustuje w mężczyznach, woli kobiety koło 25 roku życia... i tylko na jedną noc.
Hiroto
- Wiem, Chrisa, Kyuu, Megu, Yuukiego, babcię - wymienił osoby, które mogłyby w jakiś sposób zostać dotknięte przez jego śmierć. - Za bardzo ich kocham...
Ryu
- Ale to łatwo powiedzieć Shi-chan... ja nie umiem tak od razu przestać się bać -wyszeptał.
Shin
- Hm... - Hiroto zastanowił się chwilę. - Jest - westchnął w końcu. - Kobiety mają tą krew delikatniejszą, taką subtelniejszą, lżejszą...
Hiroto
- Dziwną - Ryu wzruszył ramionami, w myślach dodając 'ciebie też do niej zaliczam, sensei'.
Ryu
- Tak, przepraszam że wystraszyłem - Shin zapewnił go o tym bardzo szybko. Nie chciał opuszczać lekcji bez powodu.
Shin
- Nie wiem, nie pamiętam - żachnął się Hiroto. - Staram się wyłączać smak krwi, kiedy pije. Nie chcę by to sprawiało mi przyjemność.
Hiroto
- Chyba tak - zgodził się z nim Ryu. - No nic, dzięki sensei... spóźniłem się na historię...
- Nie... przytyję od niej - puścił do niego oczko Shin, zbierając swoje rzeczy.
Shin
- Eh... - Kanzaki westchnął ciężko, po czym złapał dłoń Shikiego i wbił się kłami w jego nadgarstek. Przez chwilę sączył krew z jego żyły, po czym zaleczył mu obie ranki. - Twoja krew jest słodka - oznajmił spokojnie. - Słodka ale i z nutą pewnej kwaskowości. Dobra jest.
Hiroto
Ryu spadł z miotły podczas meczu quidditcha, ale udało im się wygrać, więc nie miał co do tego wyrzutów sumienia. Problem polegał na tym, że leżąc na murawie nie potrafił wstać. Wszystko go bolało.
Ryu
- Ale może, nic mu nie będzie no - burknął Ryu. - Ja go wychowuje nowoczesnymi metodami - dodał zaraz. - Ale 'Ris' jest takie słodkie....
Ryu
- To zależało od roku - odparł Hiroto, siadając naprzeciw chłopaków. - Gadasz bzdury Chris, jesteś w pierwszej 10 najbardziej pożądanych w Sakuranie. Wg moich badań.
- No to jak się zaprzyjaźniliście? - zapytał go zaraz Shin.
- Hm to długa historia - mruknął zaraz.
Shin
- W domu - przytulił się do Shikiego. - W domu rodziców - dodał precyzując o co mu chodzi, po czym przeniósł ich do tego miejsca.
Shin
- Nie znoszę tego robić - przypomniał mu Kanzaki, ocierając krew z kącików ust. - Nie znoszę, a ty cieszysz się jak głupi...
Hiroto
- Łykam... sensei bardzo boli - Ryu nawet bał się poruszyć głową by spojrzeć lepiej na Shikiego.
Ryu
- Dzień dobry - przywitała się z nimi kobieta, zapraszając do salonu. Shin schował się częściowo za Shikim nie chcąc go puścić. - Doszły mnie słuchy, że porywa mi pan syna.
Shin
- Mam wrażenie, że spuszczanie ci krwi, dostarcza ci orgazmów - rzucił zjadliwie Hiroto, uderzając przyjaciela poduszką.
Hiroto
Ryu powoli przełykał eliksir częściowo się nim dławiąc. - Sensei...mogę już stracić przytomność? - zapytał go w końcu, bo wiedział że eliksir zacznie działać dopiero po dobrej chwili, a ból był niemalże nie do zniesienia. - Fajtłapa ze mnie
Ryu
- Ale to jest mój syn - rzuciła chłodno kobieta. - Kto to widział nie informować mnie o tym, hm? - spojrzała na Shina chłodno, ale nie zrobiła nic więcej. Poleciła im usiąść na miejscach.
Shin
- Ja to wiem, ale ty chyba nie zdajesz sobid z tego sprawy. Orgazm murowany... aż strach pomyśleć co byłoby jakbym pił dalej - rzucił Hiroto.
Hiroto
Ryu nabrał kilka głębokich oddechów zanim stracił wreszcie przytomność. Błogość, pozwoliła mu już nic więcej nie czuć.
Ryu
Shin postanowił się nie odzywać. Siedział tylko mocno przytulony do Shikiego, nie chcąc go puścić nawet na milimetr. Chciał już stąd iść.
- Będziemy musieli się nim jakoś podzielić - oświadczyła nagle kobieta.
Shin
- To co to było przed chwilą? - zapytał go Hiroto unosząc lekko brew.
Hiroto
Ryu obudził się pod wieczór czując znacznie mniejszy ból. Odetchnął głęboko rozglądając się po pokoju. Szybko go rozpoznał.
- Przepraszam sensei - westchnął ciężko. Znów narobił mu kłopotów.
Ryu
- ALe jest moim dzieckiem i jeszcze nie ma prawa decydować o sobie. Zacznie, kiedy stanie się pełnoletni, a w tej chwili pan jest przestępcą - zauważyła chłodno. - Nie sądzę by miał tu pan dużo do gadania.
Shin
- Jasne, jasne, podnieta to podnieta - uderzył go poduszką raz jeszcze, zanim się do niej przytulił.
Hiroto
- To dobrze, musi się uczyć - odparł spokojnie Ryu. - Um lepiej, tylko... jeszcze nie będę siadał, dobrze?
Ryu
Shin wziął sobie to do serca, więc przytrzymał go mocniej w miejscu.
- Chcę stąd iść - wymamrotał Shin. 0 To był głupi pomysł...
Shin
- Tak, tak wiem. Ty masz zawsze inne zdanie.
Hiroto
- Sensei ale mam już po miotle, prawda?- spojrzał na mężczyznę nieco smutno.
Ryu
- W takim razie nie życze sobie żebyście się spotykali, albo wypisze mojego syna ze szkoły.
- Co? - Shin zająknął się. - Nie możesz... nie może prawda? - popatrzył z nadzieją na Shikiego.
Shin
- No zawsze, ale nie zawsze masz rację. Bo widzisz... to już inna sprawa - pokazał mu język.
Hiroto
- Dziękuję - Ryu uśmiechnął się lekko. - Muszę wrócić do ćwiczeń na niej.
Ryu
- W końcu o tobie zapomni. Wiem co jest dla niego najlepsze, a pan - uniosła lekko brew, przyglądając mu się i pokręciła przecząco głową. - Wyrzucono pana z Hogwartu, miał pan romans z uczniem i zostawił go pan - wyrzuciła mu. - Nie pozwolę panu tak skrzywdzić mojego dziecka.
Shin
- Och ale ja się nie upieram przy swoich racjach... poza jedną... - odchrząknął Kanzaki broniąc się druga poduchą.
Hiroto
- Dziękuję - mruknął raz jeszcze, przykrywając się mocniej.
Ryu
- Jakoś muszę go dyscyplinować. Nie ma pan prawa krytykować moich metod wychowawczych - zażądała. - Proszę nie zatruwać życia mojemu synowi.
- Ale on nie zatruwa mojego życia! Dlaczego nie możesz tego zrozumieć? - wtrącił się Shin, by zaraz zamilknąć, gdy kobieta spiorunowała go wzrokiem.
Shin
- Ach taką nie ważną - złapał jego nadgarstki i usiadł na nim okrakiem. - Ale ty dobrze o niej wiesz - spojrzał mu w oczy z figlarnym uśmiechem.
Hiroto
- Dlaczego? Sensei...mówiłeś, że już jutro będę zdrowy - żachnął się Ryu. - Przecież chyba aż tak źle nie było...
Ryu
- Ja chcę już stąd iść - odpowiedział mu. - Nie czuję się tu dobrze Shi-chan... boje się - dodał. Miał ściśnięty żołądek i z trudem tam siedział. - Mamo chciałbym, żebyś mnie już nie kontrolowała - spojrzał na kobietę. - Żebyś zostawiła mnie w spokoju. Bo...bo z Shikim jest mi dobrze.
Shin
- Ojej no to się nie dowiesz kochanie - ucałował go w policzek i zszedł z niego, ziewając raz za razem. - Jeeeść.
Hiroto
- Um... i cały tydzień się wynudzę, Laura nie będzie miała komu dogryzać... sensei sie wynudzi bo za spokojnie będzie...
Ryu
Shin wyprowadził Shikiego z mieszkania tak szybko jak się dało, po czym wtulił się w niego mocno zamykając na chwilę oczy.
- Przepraszam - szepnął zawstydzony swoim zachowaniem.
Shin
- Grzanki i jajka na bekonie - uśmiechnął się szeroko Hiroto, opatulając się kocem.
Hiroto
- Ale nie tak... - wywrócił oczyma Ryu. - Sensei...ja nie lubię siedzieć w jednym miejscu godziny a co dopiero leżeć i to tydzień...
Ryu
- Yhm - Shin wtulił się w niego jeszcze mocniej, oddychając głęboko. - Dobrze.
Shin
- Mhm postarałeś się - skomplementował stawiając przed nim jego ulubioną herbatkę.
Hiroto
- Hai, hai... - Ryu uniósł się na łokciach i wrócił zaraz do leżenia bo bolało.
Ryu
- Um... chodźmy do niej - skinął głową chłopak ruszając już znaną mu ulicą w stronę domu babci Shikiego.
Shin
- No tak, tak. Mój mistrz - zasalutował mu rozpoczynając pałaszowanie śniadanka.
Hiroto
- Nie, też palę - rzucił tylko przykrywając się mocniej kocykiem.
Ryu
- Wiem, ale... ale wolę jeszcze z tobą. Słyszałem, że babcia ma dziecko na głowie - zauważył z uśmiechem. - Kupmy mu zabawkę po drodze...
Shin
- Nie marudzę - pokazał mu język.
Hiroto
- Sensei... a sprawdzasz cyz nie masz raka? - zapytał go zaraz.
Ryu
- Jakąś maskotkę, może misia? - zaproponował Shin, ciągnąc Shikiego do jednego z pobliskich sklepów z zabawkami.
Shin
- Jem - Hiroto wsadził do buzi pokaźną ilość jajek.
Hiroto
- To dobrze - uśmiechnął się do niego Ryu.
- To może ten - zaproponował małego misia, który wyglądał na odpowiedniego dla malucha.
Shin
- Nie zapcham, mój żołądek jest pojemny, buzia jeszcze bardziej - puścił do niego oczko.
Hiroto
- Nic sensei, nic... tak tylko pytam.
Ryu
- Cieszę się - odparł wesoło Shin podchodząc z misiakiem do kasy i płacąc za niego. - Wiesz... chyba też musze zacząć udzielać się w wojnie - zdecydował nagle.
Shin
- A skąd wiesz? - Hiroto uniósł lekko brew spoglądając na niego z zaciekawieniem. - Sprawdzałeś?
Hiroto
- Nie, mnie nic nie jest - machnął lekceważąco dłonią Ryu. - Poza tym nie palę znowu aż tak dużo... do czterech dziennie.
Ryu
- Nom... bo widzisz... jak się poudzielam, to może jakieś dziecko uratuję i będziemy je mogli wychować - uśmiechnął się do niego szeroko i złapał go za rękę, splatając ich ręce razem. - Hiroto-san udziela się w wojnie? - zapytał go zaraz.
Shin
- Ach to... prawie już o tym zapomniałem - westchnął teatralnie, kończąc swoją herbatę. - Shi-chan już mi lepiej, nie musisz mi tak matkować.
Hiroto
- Chris tego nie lubi, zdarza mu się wyrwać mi fajkę... ale ja staram się przy nim nie palić, to nie marudzi - przyznał szczerze Ryu. - A tobie sensei nie przeszkadza, że Shin pali? Dużo więcej niż ja...
Ryu
- Nigdy nie chciałeś mieć dziecka? Serio? - uniósł lekko brew Shin.
Shin
- Lepiej - skinął głową Hiroto, wracając jednak do łóżka, bo to że lepiej to jedno, a że wciąż był słaby to postanowił za dużo się nie męczyć.
Hiroto
- Mhm no tak...przerąbane sensei - zgodził się z nim Ryu. - Trudno jest zrobić taki eliksir?
Ryu
Ryu wrócił do nich po dwudziestu minutach. Rozsiadł się wygodnie na trawie, by zaraz się na niej położyć.
- Jeśli o mnie chodzi to możemy mieszkać u mugolaków. Chyba wolę ich od czarodziei - oznajmił spokojnie.
Ryu
Shin spojrzał na niego spode łba i wypchnął w końcu z gabinetu Hiroto.
- Związek z Shikim spokoju mi nie zapewnia. To ciągły stres jest - mruknął cicho. - Największy spokój to ja miałem przez to pół roku co tu byłem...
Shin
- Mhm szkoda - skwitował swobodnie Shin, po czym usadowił się na plecach Shikiego całując jego kark. - Kocham cię - szepnął mu do ucha.
Shin
- Shi-chan... - Hiroto wyjrzał na niego jeszcze spod kołdry. - Odpuść sobie dzis zajęcia. Wykombinowałeś dla siebie i dla mnie tydzień wolnego. Skorzystaj z tego tygodnia. Zabierz gdzieś Shina - machnął na niego ręką. - Przestań być takim służbistą - pokazał mu język.
Hiroto
- Mhm to podaj go Shinowi sensei, to będziesz miał pewność, że i on nie zachoruje - Ryu uniósł się lekko na łokciach, by poprawić pod soba poduszki, po cyzm opadł na nie bezwładnie. - Sensei boli - westchnął ciężko.
Ryu
[btw nie ma złych plecków :P co on tam marudzi :P]
[ale Shin je lubi xD wiec Shiki może zacząć je akceptować :P]
- Korzystam z podwózki - roześmiał się serdecznie chłopak, przytulając się mocniej do niego.
Shin
- Nie musisz, masz wolne. Oni z OPCM są przygotowani. Daj im odsapnąć. Mają w tym tygodniu jakieś testy z transmutacji, zaklęć i zielarstwa. Nie potrzeba im więcej. Odpocznij Shi-chan bo wyglądasz kiepsko - mruknął cicho Hiroto. - Słuchaj się przyjaciela.
Hiroto
- Dziękuję - Ryu uśmiechnął się lekko, wtulając się mocno w poduszkę. Nadal nie do końca wiedział jak to sie stało, że spadł z miotły. - Sensei... znasz jakieś ćwiczenia na wzmocnienie ramion?
Ryu
[pewnie, że przekona xD ]
- Chcę nocować w naszym mieszkanku - odparł wesoło chłopak, zeskakując z jego pleców i wchodząc do domu kobiety. - Cześć babciu! - przytulił ją mocno. - Dzisiaj ja robię obiad. Nie potruję was - obiecał.
Shin
- Tak... więc kładź się do łóżka - zrobił mu miejsce obok siebie i popatrzył na niego wyczekująco. - Powiem dyrektorce, że gorzej się czułem - dodał z uśmiechem.
Hiroto
- Nie, nic - Ryu pokręcił przecząco głową. - Po prostu mam słabszą rękę - wskazał na dłoń, którą nie do końca czuł, ale masaże Chrisa mu na nia pomagały.
Ryu
[bo Shin od dziecka był chorowity xD to co się dziwisz, chłopak się stara :P ]
- Tajemnica, idź się zrelaksować i mogę spać na Tobie, a ty na podłodze - puścił do niego oczko, wyczarowując sobie odpowiednie produkty i zabierając się do pracy.
Shin
- E tam, też mi coś. Masz mnie, ja cię obronię - okrył go kołdra, przytulając go mocno do siebie. - Odpocznij trochę.
Hiroto
- Ogólnie to na całą rękę... ale nie mogę w niej trzymać nic ciężkiego i jak już wiszę na tej miotle na rękach to ona mi odmawia posłuszeństwa - przyznał szczerze. - Nie czuje jej za dobrze sensei.
Ryu
- No to łóżko jest, to starczy... - odparł wesoło Shin, rozpoczynając gotowanie. - Shi-chan? Hm ale już nie odkaziłeś dom? - upewnił się, nie chcąc kichać non stop.
Shin
- Pewnie, ten twoj wampir zawsze cię obroni - uśmiechnął się lekko Hiroto, bezwiednie głaszcząc Shikiego po głowie.
Hiroto
- Dziękuję sensei - uśmiechnął się do niego Amakusa, przymykając oczy. - A potem jeszcze tydzień w skrzydle szpitalnym - wzdrygnął się na samą myśl.
Ryu
- No to użyjemy magii i zrobi się cieplutko - odparł swobodnie Shin. - Nie marudź mi tu - wysłał na Shikiego mokrą szmatkę mordercę, by go ochlapała wodą.
Shin
Hiroto z uśmiechem obserwował swojego przyjaciela dłuższą chwilę, zanim i jego zmógł sen. Najwyraźniej jeszcze do końca zdrowy nie był.
Hiroto
- Ale sensei... nikt mnie nie przekona do skrzydła szpitalnego. Nawet jeśli Chris będzie tam pracował... ja omijam skrzydło szpitalne szerokim łukiem.
Ryu
- Nie jesteś kotem - przypomniał mu ze słodkim uśmiechem na ustach Shin. - Ja na koty mam alergię, więc wiem co gadam - dodał z miną znawcy, ale jednak odczarował ścierkę-mordercę. - Na obiad będzie ramen - dodał ze śmiechem. - Specjalność zakładu.
Shin
- Are you crazy? - Hiroto odłożył okulary na biurko i potarł zmęczone skronie. Ziewnął szeroko spoglądając za okno. - No dobra... za jakąś godzinę wujaszek powinien się budzić - przeciągnął się lekko. Upił whisky ze szklaneczki na pobudzenie. - Napijesz się?
Hiroto
- No pewnie, nie będzie miał wyjścia - pokazał mu język Ryu. - No ewentualnie sam się poleczę...
Ryu
- Dobrze kociak - Shin wrócił do pracy nad ramenem i po godzinie obiadek był gotowy. Rozlał wszystko do 3 głębokich talerzy i ustawił je na stole w salonie.
Shin
- Tak jest - Hiroto wlał Shikiemu whisky na dnie szklaneczki, po czym rozmasował sobie dłonią ścierpnięty kark. - Najpierw nad esejami, a potem nad moim kolejnym celem - wręczył mu dane wampira.
Hiroto
- Mhm pewnie tak... nie wiem sensei, jak już mówiłem omijam skrzydło szpitalne szeroookim łukiem. Ale Chris to lubi, to dobrze.
Ryu
- Raczej będzie - odparł Shin, odbierając od Shikiego malca i układając go do łóżeczka. - Jak podrośniesz też dostaniesz.
Shin
- Wiem, ale zamordował już ponad tysiąc osób. Nic sobie nie robi z zakazów - wyjaśnił.
Hiroto
- Nie lubię igieł, eliksirów pomagających wyzdrowieć, strasznych pielęgniarek i...samotności w takim miejscu. To jak umieralnia - wymamrotał Ryu.
Ryu
- Dziękuję - Shin nieco się rozpromienił, bo uznawał babcię Shikiego za niedościgniony wzór w gotowaniu. Jej pochwała dużo dla niego znaczyła. - Znaczy, że mogę ci robić do pracy obiadki, tak? - zaczął jeść ramen.
Shin
- No właśnie - westchnął ciężko Hiroto i odebrał od przyjaciela papiery, chowając je do teczki i pod deskę w podłodze. - Okay, możemy ruszać.
Hiroto
- Sensei... wybrałem mniejsze zło. Zagroziłeś mi, że wyślesz mnie do skrzydła szpitalnego na miesiąc - przypomniał mu. - Poza tym... tobie sensei ufam.
Ryu
- Nie będę żonką - trzepnął go w głowę Shin i westchnął ciężko. - Aaa...chyba więcej gotować ci nie będę - wywrócił oczyma, krzyżując ręce na piersi.
Shin
- Szkoda, ale tych które nie chcą się nauczyć jakoś mi nie żal - przyznał szczerze.
Hiroto
- Hai, hai, sensei. Oyasumi nasai - Ryu postanowił dłużej się nie wykłócać.
Ryu
- Mhm zastanowię się - Sawada pokazał mu język, zaraz to pakując mu się na kolana i przytulając się do niego mocno. - Babciu? On zawsze taki okropny był?
Shin
- Nic na to nie poradzę Shi-chan... czasem mówienie nic nie daje. Zasad nie chcą się nauczyć - Hiroto wyszedł po ludzki drzwiami, prowadząc go w stronę ciemnego lasu.
Hiroto
Ryu obudził się nad ranem i skrzywił lekko czując lekki ból. Podniósł się jednask na łokciach i sięgnął sobie szklankę z wodą postawioną obok łóżka.
- Sensei? - potrząsnął delikatnie Shikim, który spał sobie w najlepsze obok niego. - Sensei! - potrząsnął nim mocniej. - Ktoś się dobija... - mruknął wskazując palcem na drzwi. Za oknem rozległ się trzask. Burza szalała w najlepsze.
Ryu
- Oczywiście, że okropny. Nie wiedziałeś? - Shin uniósł lekko brew, po czym westchnął ciężko. - Zakochuję się w samych draniach - puścił oczko do kobiety. - Aż tak wiele? Matko Shi-chan... niegrzeczny kocie.
Shin
- Nie mam Shi-chan... próbuję... ale nie dają mi wyboru - złapał go za rękę i przeteleportował ich kilka miejscowości dalej. Stanęli przed dobrze utrzymaną willą. Kanzaki zapukał do drzwi, a te otworzyły się niemal natychmiast. U progu stanął zadbany mężczyzna średniego wieku.
- Dobrze, że już jesteście. Witaj Shiki - powitał mężczyznę z przyjaznym uśmiechem. - Twój ojciec zaraz tu będzie.
- O...nie mówiłeś, że staruszek tu wpadnie - fuknął na niego Hiroto.
- Bo byś wtedy nie przyszedł - mężczyzna wyszczerzył się do niego, pokazując przy tym swoje kły. Wciągnął ich do środka.
Hiroto
- Shi-chan... - Hiroto wszedł do środka, z poduszką przy sobie. - Wybacz, że... - spojrzał na Ryu i uniósł brew. - Yo Amakusa, posuń się trochę na łóżku - wgramolił się do środka. - Shina nie będzie?
- Nie, a co Hiroto-sensei? Chciałbyś małą orgię? - Ryu uśmiechnął sie do niego krzywo.
- Nie tylko słodką przekąskę - błysnął zębami do ucznia, by zaraz wtulić się w Furuyamę.
Ryu
- Takie prawdziwe - roześmiał się serdecznie Shin. - A masz babciu jeszcze te listy? - zapytał kobiety. - Albo zdjęcia małego Shikiego i historie o nim?
Shin
- Um... - Hiroto podrapał się po głowie. Nie miał jeszcze okazji przedstawić go Shikiemu. - Ta... ten co mnie spłodził - westchnął ciężko. - Olewał mnie tyle lat, a teraz mu się o mnie przypomniało.
Hiroto
- Um... lepiej, tylko boli nadal - wyjaśnił chłopak, przytulając się mocniej do poduszki. - Ale poboli i przestanie, prawda sensei?
- Mamy tu twardego zawodnika - Hiroto spojrzał na Ryu. - Ale wiesz że możesz płakać, jak chcesz nie?
- Ja nie płaczę z głupich powodów - żachnął się Ryu.
Ryu
- A ma jakieś z Hiroto-senseiem? - Shin zerwał się z kolan mężczyzny i zrównał krok z kobietą. - Czy ta znajomość sprawiła odbijającą palmę?
Shin
- Mhm ja nie miałem rodziców - przypomniał mu cicho. - Eh nie powinien, w końcu chce naprawiać ze mną relację - wzruszył ramionami Hiroto biorąc kawałek chleba ze stołu jako przekąskę.
- Shiki-san - wujek Hiroto powstrzymał go przed sięgnięciem na stół. - Dla ciebie mam trochę inny zestaw dań - żachnął się szybko, wskazując na równie duży stół z jedzeniem ludzkim. - Częstuj się.
Hiroto
- Sensei a jak nie przestanie boleć? - Ryu spojrzał na niego nieco przestraszony. Znał swojego pecha.
- Tak... ale coś łagodnego - poprosił Hiroto, wtulając się w Shikiego mocniej.
Ryu
- Dredy, poważnie? - Shin przyjrzał się mu uważnie. - Nie pasowałyby ci - potrząsnął głową. - Co wyprawiali? - zwrócił się do kobiety siadając obok niej na kanapie.
Shin
- Wiem Shi-chan - uśmiechnął się do niego, po czym przysiadł na jednym ze starych, skórzanych foteli. - Po prostu... mam mieszane uczucia - przyznał szczerze.
Hiroto
Ryu skinął głową, po czym przymknął oczy, również wsłuchując się w słowa piosenki.
Ryu
Prześlij komentarz