Imię: Shiki
Nazwisko: Furuyama
Ur: 15.02
Wiek:25
Wzrost: 180 cm
Waga: 60 kg
Orientacja: bi
Opiekun Okamishi
Uczy obrony przed czarną magia
Jest metamorfomagiem. Nie lubił swoich
ludzkich uszu więc zmienił je na kocie, skończyło się na tym, że
„przedłużył” swoja kość ogonową.
CHARAKTER:
zawsze ma otwarte okno w swoim
gabinecie, jest teoria że to dlatego że jego ego jest zbyt wielkie
aby się tam zmieścić. Ma w zwyczaju mówić o sobie „ore-sama”
co w wolnym tłumaczeniu znaczy „wielki i wspaniały ja”. Mimo
swojej samolubności potrafi pochwalić drugą osobę. Kiedy jego
samoocena osiąga poziom krytyczny, trzeba gwałtownie przerywać
jego monologi jaki to jest wspaniały. Mimo tego że jest wspaniały
nauczycielem, przez swój niski wiek granica uczeń-nauczyciel jest
mocno zatarta. Denerwuje się ktoś go nie słucha na lekcji i odsyła
takich pod sufit. Z większością uczniów jest na „ty”
HOBBY:
gra na basie, drażnienie ludzi dookoła
siebie. Lubi grać w karty (czasem aż za bardzo) dość często gra
z uczniami którzy odbywają u niego kary. Uwielbia organizować
zajęcia z boginami. Kocha zimne nocne powietrze, dlatego często
jest widziany na nocnych przelotach lub po prosty na dachu.
RÓŻDŻKA:
rdzeń z kła widłowęża i wykonana
jest z olchy. Wypolerowana tak by była całkowicie biała, rękojeść
zdobi czarny wąż. 15 cali- sam się temu dziwi ale tłumaczy to
swoim wzrostem.
WYGLĄD:
włosy:
z zasady dredy związane w kitkę i
grzywka opadają na jedno oko. Jeśli chodzi o kolor to tu trochę
gorzej. Każdego dnia tygodnia ma inny kolor.
Poniedziałek: czerwony
wtorek: żółte/blond
środa: niebieskie
czwartek: białe
piątek: zielone
sobota: czarne
niedziela: blady róż
Oczy w odcieniu idealnie głębokiej
czerni, zawsze pokryte warstwą cienia do powiek (bez make-upu ani
rusz!)
usta o głębokim kształcie, górna
warga często czarna, w dolnej kolczyk.
Często widziany ze szmatką na nosie
(ściąga ją tylko okazyjnie) taki styl XD
ja na 100% Japończyka jest dość
wysoki, czego momentami nienawidzi, bo wszystkich widzi „z góry”
a z ciuchami ma problemy. Większość to szyte na zamówienie
garnitury lub ich osobne elementy. Wszystkie ciuchy sam projektuje,
to jego gwarancja na oryginalność. Buty to po prostu glany.
Jego plecy zdobią liczne blizny które "zdobył" będąc jeszcze uczniem.
Jego plecy zdobią liczne blizny które "zdobył" będąc jeszcze uczniem.
HISTORIA:
Jedynak pochodzący z wielopokoleniowej
rodziny czarodziejów. Te dwa czynniki sprawiły że zawsze był
samotny. Raz aby przypodobać się dziewczynie dorobił sobie kocie
uszy i ogon, skończyło się tym, że nie mógł tego odwrócić bo
nie panował nad mocą. Wiele razy uciekał z domu i szkoły bo nie
chciał być czarodziejem, ale kiedy rodzice zagrozili że zabiorą
mu bas, momentalnie odpuścił. Odkąd tylko pamięta był
rozpieszczonym dzieciakiem z wielkim ego, ale kiedy zaczął uczyć
jego negatywne nastawienie do ludzi trochę się zmieniło. Uwielbia
koty, jego dom zawsze był od nich pełen. Zaczął palić i pić w
wieku 15 lat i nigdy nie uważał to za swój błąd.
INNE:
- upodobania kulinarne: ogólnie pojęta kuchnia azjatycka (serio wszystko zje)
- w nocy z jego gabinetu często dochodzi mruczenie kota
- w szufladzie biurka zawsze ma butelkę sake lub whisky
- jego patronus to kot
- bogin zmienia się przy nim w psa
- gra na gitarze i na basie, w gabinecie ma ślicznego, czarnego akustyka i tego samego koloru bas który bardziej służy jako ozdoba.
- kupił domek w którym zamieszka z Shinem
- ma dwa kolczyki w lewym uchu
- pali miętowe marlboro lub czekoladowo miętowe Black Devile.
[nie gryzę i nie połykam w całości ^ ^chętna na wszelkie wątki i powiązania ]
1 773 komentarze:
«Najstarsze ‹Starsze 1401 – 1600 z 1773 Nowsze› Najnowsze»- Furuyama-san!!!! - pukanie, a raczej walenie do drzwi zbudziło Shikiego. - Szybko, trole sa w szkole!
Shin
- O słoniach? - roześmiał się serdecznie. - Dlaczego o słoniach? - zapytał go ocierając łzy z kącików oczu. - Porównał cię do słonia?
Hiroto
Klasa podzieliła się w pary, nie protestując ani przez chwilę. Zaklęcie wydało im się przydatne. Ryu chodził między parami tłumacząc dokładnie jak powinno się rzucić zaklęcie i choć nie wychodziło, to dzieciaki się nie poddawały. Pod koniec zajęć parę osób zbliżyło się do poprawnego wykonania zaklęcia, a Ryu wydał się zadowolony.
- Zaklęcie to wymaga sporo czasu i ćwiczeń. Nie zrażajcie się - polecił z uśmiechem, kończąc lekcję. Klasa spojrzała wyczekująco na Shikiego, chcąc dowiedzieć się co ten sądzi.
Ryu
Keito wzruszył ramionami.
- Ishiwara i Sawada zajęli sie już trzema... ale jest ich cała gromada i pierwszaki są przerażone.
Shin
Hiroto parsknął śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- No to cudowny pokaz wokalny musiał ci dać - roześmiał się serdecznie. - Nie wpadłbym na pomysł śpiewania serenad...
Hiroto
Ryu skinął lekko głową. Ćwiczył to zaklęcie długo i zaczęło mu nawet wychodzić, ale wciąż nie miał pewności. Skoncentrował się jednak na nim i wykonał je, nie do końca perfekcyjnie, ale mimo wszystko czerwony kolor nie pojawił się na jego koszulce.
- Muszę je jeszcze poćwiczyć - przyznał się bez bicia.
Ryu
- Naliczyłem ich piętnaście - przyznał Keito. - Nie wiem skąd się wzięły. Nasza klasa stara się je zagonić na dwór - wyjaśnił zaraz. - Tam jest Sawada, Ishiwara, Kamiyama... ale nie damy sobie rady sami...
Shin
- Musisz z nim mieć wesoło - poczochrał go po włosach, podkradając mu z kieszeni papierosa. - Mnie ostatnio dzieciaki powiedziały że jestem pedagogiem, całkowicie nie pedagogicznym - roześmiał się serdecznie. - Potraktowałem to jako komplement.
Hiroto
- Uhm...ale nie jest ono jeszcze perfekcyjne - odparł Ryu wcale nie zadowolony z efektu. - Musze je jeszcze wyćwiczyć - dodał.
Ryu
- Wszyscy cali - potwierdziła Kamiyama, a Shin przytaknął tylko. Czuł, że trochę nadwyrężył nogę.
- Musisz nas tego nauczyć - rzucił dla zamaskowania bólu. - Udało nam się powalić 7... ty powaliłeś resztę...
Shin
- A ciebie męczą? Jakimi na przykład? - zapytal go zaraz. - Sensei, a czy Sawada dobrze obciąga? - zamrugał słodko.
Hiroto
- Dziękuję - Amakusa uśmiechnął się do niego lekko i usiadł na swoim miejscu, bo tego dnia mieli przecież dwie godziny z Shikim.
- Czy ja mogę przygotować następną lekcję? - zapytala cicho Laura, bo spodobał jej się ten pomysł.
Ryu
- Boli - przyznał cicho, wspierając się zaraz na nim. Był usprawiedliwiony, ledwie chodził przez te trole. - To nas je naucz... rozpowszechnij swoje zaklęcia - zaproponował z uśmiechem. - Poza tym gdzie pochwała? - zapytał zaraz. No przecież nie spanikowali.
Shin
- Byłbym gorszy od twoich uczniów - złapał go w pasie i wpakował mu się na kolana odpalając sobie papierosa. - No tak... do tego u mnie jeszcze nie doszli. Pytają tylko o wampiry, bo 'Furuyama-sensei nie lubi o nich mówić...' - sparadiowal.
Hiroto
Ryu uniósł dłoń do góry, trochę zażenowany faktem że tylko on to zrobił.
- Ale to śmieszne zaklęcie... pozwala latać bez użycia różdżki - wzruszył ramionami.
Ryu
- Dlaczego? - Shin był wyraźnie zawiedziony. Chciałby się nauczyć tych zaklęć. Zrobił smutną minę i naburmuszył się nieco. - Nie mogłem ich zostawić bez pomocy...o... Duch! - przypomniało mu się nagle i ruszył biegiem do szkoły, kompletnie nie zważając na przeszywający go ból w nodze. Zostawił przecież swojego wilkora na pastwę trola.
Shin
- Teraz mają eksperta od wampirów, więc dadzą ci spokój - obiecał zaciągając się papierosem. - Jezu...muszę kupić sobie fajki.
Hiroto
- Pewnie...em...nie bardzo - żachnął sie zaraz. Tamto zaklęcie nie wymagało użycia różdżki, jego i owszem. - Jestem bez różdżki - przypomniał mu.
Ryu
Shin przeskoczył po trzy schodki na raz, by dopaść odpowiedniego korytarza. Zatrzymał się dopiero na cielsku trola... z którego Duch zrobił sobie śniadanie.
- Wspaniale... - wymamrotał, czując łzy w oczach. - Ja się martwię, a ty żresz... wspaniale...
Shin
- A widzisz? Przynajmniej nigdy nie zostajesz bez fajki - zauważył rezolutnie Hiroto. - DObrze, kupię sobie...
Hiroto
- Dziękuję... - Ryu machnął nią na próbę i uznał, że aż tak zła nie jest. Będzie musiał udać się na zakupy. Wypowiedział zaraz swoje zaklęcie i uniósł się w powietrze. Schował różdżkę do kieszeni. - Uhm a teraz to już zależy od naszj głowy co chcemy zrobić i jak szybko...
Ryu
- Ma wyrafinowany gust - Shin zlazł z trola siadając obok. Podciągnął nogawkę i skrzywił się. Bandaż zabarwił się na różowo.
Shin
- Nie możesz mu wszystkiego zabronić, no chyba że sam przestaniesz palić. Kupie sobie trochę paczek - obiecał wypalając Shikiemu drugiego szluga.
Hiroto
- Tak...ale chcę ulepszyć jeszcze to zaklęcie - dodał zaraz. - Um żeby nie potrzebna była różdżka, tylko jeszcze nie wiem jak. Coś wykombinuję
Ryu
- Przecież uważałem, wczoraj było w porządku, jak wróciłem też... tylko te trole - wtulił się w niego bezkarnie.
Shin
- Proszę użyj sobie mojej - Hiroto służył pomocą. - On pewnie też nie chce przestać - rzucił swobodnie. - Ja też nie chciałem jak byłem 17-latkiem...
Hiroto
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Jeszcze nie wiem... myslałam o trujących roślinach i ich działaniu, albo o trolach...
Ryu
Shin uniósł brew.
- Wiesz nie starczy podciągnąć? - zapytał tylko podwijając nogawkę od spodni i powoli odwijając bandaż. Zagryzł swoją dłoń kiedy zaczęło boleć.
Shin
- Bardzo, ale powinieneś już o tym wiedzieć. No wiesz... jestem za niski by siedzieć obok - usprawiedliwił się chichocząc. Podebrał mu łyka piwa.
Hiroto
Laura zacisnęła wargi w cienką linię.
- No to opowiem o wilkołakach - mruknęła. - Albo o wilkorach - zaproponowała. - Ja nie mam cudownej książki Amakusy.
- Hej... ja tylko miałem taki pomysł na lekcję, a nie inny - żachnął się chłopak. - Nie najeżdżaj na mnie bez powodu.
Ryu
[Ryu czuje się opuszczony przez Chrisa o! Musiałam się odwdzięczyć xD]
- Shi-chan boli, boli, boli... - Shin zacisnął mocniej pięści. Ok, nie był odporny na ból. Wcale, a wcale.
Shin
- Otworzę jak twoje się skończy - pokazał mu język, ale zaraz otworzył sobie puszczkę i zaczął ją siorbać. - No to przestań. Jestem niziołkiem przecież.
Hiroto
- Postaram się - obiecała szybko dziewczyna.
Ryu
[ale nic nie dostałam... :(]
Shin skinął głową, kładąc się wygodnie na jego kanapie.
- Shi-chan...czemu nie nauczysz nas tych zaklęć?
Shin
- Ja wciąz twierdzę, że ty sobie dodałeś parę centymetrów magią - rzucił Hiroto, sięgając po zimny już kawałek pizzy i zagryzając nią piwo.
Hiroto
- Nie - pokręcili tylko głową.
- Czy mogę dostać w sobotę przepustkę do pobliskiego miasteczka? - zapytał zaraz Ryu. - Po różdżkę... - dodał szybko.
Ryu
[a jest, cicho maaam xD]
- Shi-chan...ale ja też nie mogę się ich nauczyć? - zapytał go cicho. - Chciałbym być lepszym czarodziejem...
Shin
- Jasne, jasne... uszy ci dodają centymetrów, ogon również - dodał na potwierdzenie swojej tezy. - Moje kły się przy tym nie umywają.
Hiroto
- Wiem, ale wolałem spróbować po cywilnemu - wyjaśnił niczym nie zrażony Ryu.
- No to co - burknął Sawada. - Ja się chcę ich nauczyć - skrzyżował ręce na piersi. - Nie obchodzi mnie twoja anomalia.
Shin
- To tylko parę centymetrów więcej niż ja. Nie ma się czym chwalić - zszedł mu wreszcie z kolan i zaczął się dołować przy piwie.
Hiroto
Ryu uśmiechnął się lekko czekając na przepustkę, a reszta klasy ulotniła się korzystając z okazji.
- Trzymam cię za słowo - burknął Sawada. - Trola trzeba sprzątnąć...
Shin
- No co? No co? Natura była dla mnie okrutna... jestem najniższym dorosłym wampirem w historii - zdramatyzował.
Hiroto
- Sensei...przepraszam za użycie twoich zaklęc na lekcji - zreflektował się chłopak. - Uznałem je za ciekawe i przydatne... - dodał po chwili.
Ryu
- To...mogę cię potulić? - Shin wyciągnął do niego łapki.
Shin
Hiroto chciał zaprzeczyć, ale powstrzymał się. - No cóż... się gra, się ma - uśmiechnął sie do niego szeroko.
Hiroto
- Są świetne, tylko nie próbowałem jeszcze wszystkich. Najpierw dopracuję to... chce już coś umieć zanim zabiorę się za kolejne.
Ryu
- Ale jak dla mnie to on może cię pożądać - Shin ucałował go mocno. - To mi schlebia...bo jesteś tylko mój - szepnął mu do uszka.
Shin
- Następnym razem Szkocka whisky! Poczęstuje cię moim ulubionym trunkiem - pstryknął palcami Hiroto. Jego dziadkowie mieszkali swego czasu w Szkocji i Kanzaki wciąż miał z tym miejscem związane przyjemne wspomnienia
Hiroto
Ryu skinął lekko głową.
- Ale chcę spróbować się ich nauczyć - odparł spokojnie. - Być może mi nie wyjdzie...albo na początku nie będzie chciało wyjść...ale się nie poddam łatwo. Sensei... - odchrząknął znów. - Co robię nie tak z tym zaklęciem - zapytał wskazując na zaklęcie którego próbował nauczyć resztę. - Że nie do końca mi wychodzi...
- Nie, chcę prywatnego korepetytora - wyjaśnił Sawada muskając policzek Shikiego. - Raz w tygodniu, w pokoju życzeń?
Shin
- Nic na to nie poradzę... mhm mam jeszcze vódkę w barku - machnął ręką i z barku wyleciała półlitrówka.
Hiroto
- Ale nie dziś...jestem trochę zmęczony - przyznał cicho. - Pójdę się położyć.
Ryu
- Yay, super! - ucieszył się Shin, ściskając go ze wszystkich sił z tej swojej radości.
Shin
- Pewnie że mam... soków u mnie do wyboru do koloru - wstał i tym razem już otworzył lodówcię z soczkami. - Tylko tych czerwonych nie polecam. Są moje.
Hiroto
- Wiem sensei - Ryu wzruszył ramionami. - Ale ja chodzę tylko na twoje zajęcia.
Ryu
- Wiem, ale ja ciebie mocniej - ucałował jego nosek, przytulając się znów do niego. Nie miał dość tulenia.
Shin
Wlał mu soku i wymieszał go z alkoholem.
- Proszę bardzo - uśmiechnął się do niego lekko.
Hiroto
- Sensei... robię postępy dobrze? - zacisnąl lekko pięści. - Zaliczam testy...
Ryu
- Bo jestem wyrocznią. Wyrocznia wie takie rzeczy - puścił do niego oczko. - Um a to źle? - odsunął się od niego i zszedł z jego kolan. No skoro nie chciał pieszczocha...
Shin
- Wiem - zachichotał Kanzaki nie mogąc się powstrzymać. - Ja robię tylko smaczne drinki.
Hiroto
- Różnie - przyznał szczerze. - Z OPCM ostatnio mam same wybitne, z eliksirów jadę na powyżej oczekiwań, z zaklęć waha mi się między PO a W, transmutacja przeciętnie...reszta nie warto zawracać sobie głowy - odchrząknął.
Ryu
- Kochasz mnie? - zapytał go nagle Sawada. - Za co?
Shin
- Wiem głuptasie - Hiroto nie zrobił sobie drinka, odpuścił alkohol, bo czuł że ma już dość.
Hiroto
- Mogłoby być, ale jestem tylko człowiekiem, sensei...i zwyczajnie mam inne sprawy na głowie równeiż - uśmiechnął się. - Na przykład...musze czymś opłacić czynsz w Tokio... i szukam pracy.
Ryu
Sawada nie mógł nic poradzić na rumieńce które natychmiast zarumieniły jego twarz, kiedy uśmiechnął się nieśmiało.
- Niepotrzebnie pytałem - wydukał.
Shin
- I z całą pewnością nie ostatni - dodał Hiroto - Twoje zdrowie - stuknął o jego szklankę prawie pustą pouszką piwa.
Hiroto
- Nie - zacisnął mocniej wargi. - A dziadek przestał mi je utrzymywac...no wiesz sensei...zbratałem się z wrokiem - potarł skronie.
Ryu
- Za to, że jesteś - ucałował go mocno. - Za to, że jesteś sobą i za to, że kochasz mnie i za to, że do niczego mnie nie zmuszasz.
Shin
- Ja pasuuuję - oświadczył zachowując resztki świadomości i rozkładając się na kanapie. - Kiedy będzie parapetówa u ciebie?
Hiroto
- Albo praca w supermarkecie - Ryu wzruszył ramionami. - Sensei trudno jest złapać sensowną mugolską pracę, nie mając wykształcenia... dlatego chcę zrobić tę akademię detektywistyczną do konca.
Ryu
- Wiem... Shi-chan - Sawada wygiął sobie palce. - Nie będzie mnie w weekend - oświadczył prosto i wyraźnie. - Zapisałem się na kurs... bo chciałbym po zakończeniu Sakuranu iść na studia malarskie...no i muszę zdać egzaminy by to osiągnąć - wyjaśnił, zakładając włosy za ucho. - Nie złość się...
Shin
- Już? - Hiroto uniósł lekko brew. - No tego się nie spodziewałem... król kieliszka wymięka.
Hiroto
- No tak, spróbuję w jakimś sklepie - uśmiechnął się lekko. - Jak znajdę dam znać - dodał jeszcze.
Ryu
Sawada uśmiechnął się do niego przepraszająco.
- No bo nie wiedziałem, czy w ogóle mam szanse - przyznał szczerze. - Ale moja przyjaciółka wysłała moją pracę do jednego z uniwersytetów tokkijskich i dostała odpowiedź, żeby przyjść na egzamin - zagryzł wargę. - Wczoraj wysłała mi sowę...więc postanowiłem, że spróbuję.
Shin
- Mam talent do nagłego znikania - roześmiał się serdecznie Hiroto. - Wiem, ale eh no co ja ci na to poradzę. Moja wina.
Hiroto
- Ćwiczę koordynację i silną wolę i opanowuję strach - wymienił, znów stając na dwóch rękach gdzie jednak czuł się nieco pewniej.
Ryu
- Dziękuję - ucałował go w policzek. - Zapisałem się na ten kurs, żeby wiedzieć czego oczekiwać na egzaminie...no wiesz...może i dobrze rysuję, ale teoria to cienizna u mnie...
Shin
- Wiem...przepraszam - westchnął, choć nienawidził przepraszać. Uznał, że Shiki zasłużył na przeprosiny.
Hiroto
- Żeby nie czuć się już tak beznadziejnie - fuknął. - Żeby mieć nad czymś władzę... bez ćwiczeń moja forma zniknie - wymamrotał znów odrywając jedną rękę by wskazać nią dół. - Zabezpieczyłem się...zaklęciem.
Ryu
- Nie mylisz, ale podstawową wiedzę muszę mieć zanim mnie przyjmą - westchnął jakby to była najcięższa sprawa w jego życiu.
Shin
- Tak jest - zasalutował mu i wyciągnął jeden z ulubionych soków Shikiego, by zmieszać go z vódką i lodem. - Proszę bardzo.
Hiroto
- Nigdy...to wariactwo, nie da się wygrać - zachwiał się nieco, ale się nie poddał, spróbował zaryzykować i unieść się na samych palcach.
Ryu
- Wiem, za to cię kocham też - pomiział go po nosku ziewając nieco.
Shin
- Dziękuję - ucałował go z rozmachu w policzek. - Cieszę się, że ci smakuje - dodał jeszcze.
Hiroto
- Naprawdę? - Ryu nie udało ustać się na palcach i jęknął przeciągle zlatując z wieży. Mimo wszystko złapał się jej krawędzi i wspiął z powrotem. Odetchnął głęboko. - Sensei, ja nawet ciebie nie dogonię, a co dopiero Hiroto-senseia...
Ryu
- Troszeczkę, myślisz, że potrafiłbym się wyćwiczyć? No wiesz...chyba jestem malo odporny na ból - przyznał cicho.
Shin
- Hm...a miałem się zmieniać? Dobrze mi w mojej skórze - wypił z gwinta trochę wódki i zapił ją sokiem.
Hiroto
- A mogę kiedyś spróbować? - zapytał zaraz znów stając na obu rękach. Dziwnie mu się rozmawiało z Shikim, kiedy wykonywał takie a nie inne rzeczy.
Ryu
- Jestem zazdrosny - przyznał wyciągając łapkę przed siebie. - Mam wrażenie że lubisz jak się nad sobą pracuje... więc nie chcę być kluchą.
Shin
- Zmieniłem zdanie - wyszczerzył się do niego pociągając jeszcze jeden porządny łyk i zapijając go sokiem. - Wódka sprawia, że mam ochotę wyjść na świeże powietrze...
Hiroto
- Długi - zdecydował szybko siadając już na wieży i ocierając pot z czoła. - Teraz?
Ryu
- Tak wiem, ale... - Sawada zrobił zaciętą minę. - Nie chcę być słaby.
Shin
- Tak, wyprowadź wampirka na spacerek - zarechotał oczywiście sobie żartując, wziął wódkę pod pachę i zrobił wcześniej Shikiemu drinka w innej butelce, podając mu ją.
Hiroto
- Tak, sprawdzę od razu swoją wytrzymałość - Ryu uniósł kciuk do góry zeskakując z wieży i zatrzymując się gdzieś w połowie wysokości na sieci. - O jednak działałaś... dobrze - odetchnął. Nie miał pewności czy zadziała, w końcu dopiero co wymyślił zaklęcie.
Ryu
- Wiem, że nie muszę...ale chcę Shi-chan - ucałował go w nosek. - Proszę?
Shin
- A jak, pełna klasa - puścił do niego oczko Hiroto wychodząc oknem i zeskakując na dół. - Skacz królewno, złapię cię - zachichotał.
Hiroto
- Hm...nie wiem sensei, jak oceniasz moje możliwości? - odbił piłeczkę Ryu. Wolał nie wymyślać jakiś strasznie długich tras ponad swoje możliwości.
Ryu
- Wiem Shi-chan! Po prostu...nie wiem... jakiejś porady? Jak zacząć?
Shin
- A skąd, po prostu wiem jak boisz się wysokości - pokazał mu język ewidentnie się z nim drocząc. No bo gdzie... Shiki bać się wysokości.
Hiroto
- Dobrze - zgodził się Ryu skacząc w miejscu. - Tylko sensei...pamiętaj że jestem nowicjuszem - przypomniał mu jeszcze.
Ryu
- Dobrze - Shin skinął głową odnotowując to sobie w pamięci. Jak tylko noga się zagoi rozpocznie trening.
Shin
- A skąd - pacnął go w czoło. - Nie puszczę - ruszył biegiem raz po raz odbijając się od drzew. - Zmieniłem zdanie, wampirek wyprowadzi kota.
Hiroto
- Dzię.ku.ję - uśmiechnął się szeroko Amakusa przystając na wyimaginowanej lini startu i ruszając z miejsca.
Ryu
- Zacznę jak już noga się wygoi - obiecał wstając jednak i podpierając się szafki. - Shi-chan...chyba lepiej będzie jak zorganizuje sobie kulę...
Shin
- Nie prawda - usiadł na drzewie, sadzając Shikiego obok siebie. - Jestem trzeźwy.
Hiroto
Ryu wymamrotał pod nosem jakie to niesprawiedliwe i trochę przyspieszył na tyle ile mógł, wiedząc że i tak nie ma szans z mężczyzną.
Ryu
- Dobrze, chodźmy - złapał Shikiego za rękę by się na nim podtrzymać. - Kiepsko ze mną - zaśmiał się z własnej niemocy.
Shin
- I tak ma być...nie widziałeś mnie jeszcze pijanego - puknął go w ramię. - Mogę co najwyżej być podpity.
Hiroto
Ryu również trochę przyspieszył dając z siebie wszystko, mięśnie mu zaprotestowały ale je zignorował.
- Nie...jak to będzie wyglądało, baka! - dał mu kuksańca w ramię.
Shin
- No dobrze, nie pamiętam nawet tego - przyznał się szczerze. - Co ja ci wtedy nagadałem?
Hiroto
Ryu zrównał z nim kroku tuż przed metą, padając tam jak nieżywy i dysząc ciężko.
- MASAKRA...
Ryu
- Furuyama-sensei...proszę się nie wygłupiać. Dam sobie radę - pogroził mu palcem przed nosem.
Shin
- Mhm no to nieźle się załatwiliśmy - poklepał Shikiego po ramieniu opierając się mocniej o pień drzewa. Pociągnął łyk vódeczki.
Hiroto
- Bardzo śmieszne - Ryu spiorunował go wzrokiem. Nie miał siły ruszyć się z ziemi, a Furuyama uważał to za truchcik.
- Eh jesteś okropny...i jak mam ćwiczyć odporność na ból, co? Amakusa nawet by tego nie poczuł - burknął. - Kanzaki też nie, o Ishiwarze nie wspomne...
Shin
- A tak, szlaban pamiętam. Kompletnie nie wiedziałem za co i wykłócałem się o to z McGonagall... nie wiem co ona się tak na nas uwzięła - wywrócił oczyma.
Hiroto
- Ale ja z nim nie biegam - Ryu w końcu usiadł normując oddech. - Nie było tak źle... wytrzymałem całą drogę.
Ryu
- No tak...ale wampir też człowiek... widziałem jak Kanzaki-sensei się skaleczył. Rana mu się nie zagoiła jak u wampirów - przypomniał sobie incydent z eliksirów. - Dziwne...
Shin
- Może... dobrze robiłeś, mogłeś mnie powstrzymać to dałaby nam mniejszy szlaban - westchnął pocierając sobie skronie.
Hiroto
- Następnym razem będzie lepiej - postawił sobie to za cel.
Ryu
- Tak, więc nie wiem jaka jest różnica między pół-wampirem, a wampirem - Shin wyjaśnił sprawę pielęgniarce i zaraz miał kulę przy sobie. Teraz już o własnych siłach ruszył z Shikim.
Shin
- No nie wiem...mogłeś go nam zmniejszyć. Leciała przecież na ciebie - pacnął go w łeb.
Hiroto
- Tak jest, sensei - zasalutował mu, wstając i przeciągając się lekko.
- Hai, hai... ale ja twoje lekcje przesypiam - uśmiechnął się do niego niewinnie. - I nie, nie prowadzisz ich nudno, po prostu ja zawsze odrabiam lekcje na ostatnią minutę i potem jestem mało przytomny.
Shin
- Nic mi się nie przyśniło. Nie widziałeś jak na ciebie patrzyła? - zamrugał kilkakrotnie. - Jakby miała z ciebie ubrania zerwać!
Hiroto
- Odpocznę - obiecał chłopak, kaszląc trochę. - Zresztą...i tak nie mam siły na nic innego...
- No way - Shin obrzucił go takim spojrzeniem jakby Shiki co najmniej popełnił morderstwo. - Radzę sobie.
Shin
- No nie mów, że nie zauważyłeś... - Hiroto roześmiał się serdecznie. - Tę chemię aż się czuło! A niby jak wyjaśnisz fakt, że gdy była w moim ciele dobierała się do twoich pośladków?
Hiroto
- To źle? - Ryu nie zrozumiał o co chodzi, więc wzruszył ramionami. - Przejdzie mi.
Ryu
- Ja myślę - puknął go w policzek, zaraz uśmiechając szeroko. - Zakradniemy się do kuchnie Furuyama-sensei? - zapytał go zaraz. - Burczy mi w brzuszku...
Shin
- No masakra, masakra. Musisz coś z tym zrobić - upił jeszcze jednego łyka, przeciągając się nieco.
Hiroto
Ryu skinął tylko głową. Kaszlał z wysiłku i wiedział że to tylko kwestia czasu.
- Chyba...pójdę coś zjeśc - zastanowił się na głos.
Ryu
- Tak jest - zasalutował mu, kierując się na kuchnię. - Zrobisz mi dobrą czekoladę?
Shin
- Przytyj - rzucił wesoło, choć szczerze wątpił by to było możliwe.
Hiroto
- Sensei... - Ryu spojrzał na niego takim wzrokiem jakby chciał go zabić. - Dlaczego? To nie twoja wina sensei...
Ryu
- Uwielbiam - potwierdził Shin, siadając na krześle przy stoliku w kuchni. Skrzaty widząc Shikiego od razu się ulotniły. - Jest najlepsza.
Shin
- No to co ja ci poradzę? Mógłbyś przytyć, to by na ciebie nikt nie leciał - westchnął przeciągle.
Hiroto
- To poćwiczę zanim następnym razem cię poproszę sensei - obiecał
Ryu
- Nie chcą ci przeszkadzać - odparł szybko chłopak, smarując sobie chleb nutellą.
Shin
- Na pewno nie - pacnął go w łeb. - Jeśli tak by się stało, to nie byłaby miłość - dodał.
Hiroto
- To stoi - wyciągnął dłoń by przypieczętować układ.
Ryu
- Zjesz chlebek z nutellą? - Shin ugryzł swoją kanapkę i zastanowił się czy smarować też dla mężczyzny.
Shin
- Głupol - zeskoczył wreszcie z drzewa, wyrzucając pustą butelkę gdzieś w las, by w ostatniej chwili zlikwidować ją jednym machnięciem różdżki. - No to chodź kociaku, wrócimy powoli do szkoły.
Hiroto
[Ryu ma ciężkie dni i zapalenie płuc i nie wie co napisać]
- O...to dobrze - natychmiast posmarował obwicie jego chleb nutellą i położył go na talerzyku.
Shin
Złapał go pewnie, po czym postawił na ziemię, już nie niosąc jak swojej księżniczki. Uznał, że Shiki też człowiek, dojdzie o własnych siłach.
Hiroto
- Dziękuję mistrzu - upił od razu wielki łyk czekolady. - Mhm pycha!
Shin
- Ano, czas dobroci się skończył - założył ręce za głowę ziewając. - Poza tym nawet się nie chwiejesz, więc nie ma zabawy.
Hiroto
Obrażony chłopak poszedł na inną polanę, żeby uspokoić nerwy. Rzucając miotłę na bok usiadł na ziemi opierając się o drzewo.
"Chyba byłem za ostry...Nie powinienem się tak zwracać do niego. Mimo wszystko to wciąż mój nauczyciel.." Zżerało go poczucie winy, na myśl o tym, że Furuyama mógł poczuć się urażony.
"I jak ja Cię teraz odzyskam?" westchnął zamyślony, kombinując jak odzyskać swój wisiorek.
Chłopak spojrzał na Furuyamę, a z wyrazu jego twarzy można było odczytać zdziwienie. Nie spodziewał się po nim takich słów.
-Przyjmuje przeprosiny. Nic się nie stało. -mruknął podnosząc na niego wzrok.
-Wiesz czeu tak bardzo się zdenerwowałem? -zapytał go po chwili.
-Dziękuję. -odparł patrząc z uśmiechem na nieśiertelnik
-Należał do mojego chłopaka, chociaż to może za dużo powiedziane...-dodał po czym ugryzł się w język. "Po co mu to mówisz?"
-Nie wiem, czy związek pomiędzy piętnastolatkiem a dwudziestolatkiemm można nazwać poważnym...-westchnął Hikari.
-W dodatku zawsze się dziwiłem, czemu mówi mi, że mnie kocha...To takie dziwne.
-Naprawdę? W sumie to racja, nie ma to chyba większego znaczenia. -odparł, odracając wzrok w stronę mężczyzny.
-A ta świadomość, że chyba nie żartował, jest gorsza, niż gdyby miał mi powiedzieć, iż nasz związek to jeden wielki żart. -westchnąl ciężko podsumowując swoje słowa.
-Wiesz, on nie żyje od nieco ponad roku. Można powiedzieć, że to mimo wszystko dość świeża sprawa. -mruknął cicho.
-Powiedziałem. Nie będę przecież owijał w bawełnę. Był dla mnie ważny, więc powtarzałem mu to do znudzenia, ale on i tak zawsze cieszył się jak dziecko z prezentu gwiazdkowego. -odparł równie cicho jak Furuyama, odwracając wzrok w jego stronę.
-Smutne? Hmm...chyba powoli się z tym godzę. Już przynajmniej zacząłem normalniem funkcjonować. Śpię po nocach, nie głodzę się. Jest dobrze. -powiedział chcąc wydobyć ze swojego głosu chociaż odrobinę szczęścia.
-Byliśmy ze sobą rok i kilka miesięcy, aczkolwiek znaliśmy się od pięciu lat. Był synem, przyjaciół mojego ojca. Potem poszedł do wojska i zginął. Zginął po dosłownie miesiącu. Zastrzelony. Kula w łeb i po sprawie. -mruknął z zeszklonymi oczami.
[naprawdę kiedyś uduszę blogspot za nie wysyłanie moich komentarzy, świnie...]
- Jak mogłoby nie smakować? - zapytał go zdziwiony. - Przecież ty ją zrobiłeś...
Shin
- A to niby ja powinienem mieć mocniejszą głowę. Koty są niereformowalne - prychnął z niemym oburzeniem.
Hiroto
- Mhm zastanowię się - obiecał ze śmiechem, całując go ukradkiem w policzek.
Shin
- Wiem kocie... ale może te uszyska sprawiły że jesteś nie do zdarcia...
Hiroto
-Trzeba się podnieść...taa...Sakuran mi w tym pomaga. Wiesz, jestem bardziej zajęty myśleniem o zaliczeniach, niż o tym, że mój chłopak zginął na froncie. -westchnął, wzruszając ramionami.
-Równie mocno? Może nawet i mocniej? Nie wiem, ciężko mi to ocenić. Póki co, to za nikim się nie rozglądam, w pewnym sensie...-zaciął się na chwilę. -No, ale w każdym bądź razie. -zaczął, przerywając ciszę. -Mam nadzieje, że masz rację, a co do tego, że moj chłopak cieszyłby się z mojego szczęścia...Pewnie tak, jednakże, byłby bardziej zadowolony, gdyby to on mógł mnie dalej uszczęśliwiać. No cóż, to już niemożliwe bo nigdy więcej go nie spotkam, ale i tak będę nosić kwiaty na jego grób. -po tych słowach delikatnie uniósł kąciki ust ku górze.
-Niekoniecznie to miałem na myśli. Choć może ktoś mi się podoba tylko o tym nie wiem. -zaśmiał się. -Ale tak poważnie, to miałem na myśli to, że nawet jeżeli nie mam na oku aktualnie nikogo konkretnego to w końcu i tak oglądam się za przystojnymi mężczyznami, którzy mi się podobają. -wyjaśnił mu spokojnie. -Zawsze? Nikt, nawet Ty sensei, nie ma zawsze racji. Każdy się kiedyś myli.
-Za kobietami tez. Niektóre z nich są wyjątkowo piękne i urokliwe. -Odparł, uśmiechając się lekko. -Jednakze mimo wszystko uważam mężczyzn za hmmm...ciakawszy przypadek. Ich męska duma, chęć dominacji jest wspaniała. Są przeważnie silni psychicznie i fizycznie, a przede wszystkim w przeciwieństwie do Pań są bardzo prostolinijni. -Wyjaśnił spokojnie, patrząc na nauczyciela. -Zrozumienie kobiecych myśli i wywodów to sztuka, której z pewnoscia nie opanuje. -Rozesmial sie pogodnie. -Dziwna ? Pozytywnie? Co masz na myśli? -Zapytał po chwili. - Sensei tak sie nie da. Nawet jeśli jesteś czarodziejem z kocimi uszami i ogonkami to i tak czasem sie mylisz. Mimo wszystko jesteś człowiekiem i bedziesz popelniac bledy czy Ci sie to podoba czy nie.
[o a tu ładnie napisze aż za dwóch! xD]
Kazuma ostatnio lądował w Sakuranie częściej niż przypuszczał. A wszystko przez to, że miał pod swoimi skrzydłami Amakusę i w poleceniu otrzymał słowa 'miej oko na Amakusę', no więc chcąc nie chcąc musiał go kontrolować. Tym razem postanowił jednak zacząć przechadzkę po szkole od gabinetu Furuyamy, z którym zdarzyło mu się już nie raz mieć sprzeczkę.
- Yo, kocie - wparował do jego gabinetu i od razu rozsiadł się wygodniej na kanapie.
Tsukasa
Tomohisa złapał Shikiego na boisku i poklepał go w ramię, przeczesując palcami włosy.
- Shiki... mam mały problem - oznajmił nieco się denerwując. - Nie mogę sobie poradzić z zaklęciem - wyjaśnił krótko. - Tracę przytomność zanim zdołam je rzucić. Jak ja niby mam je u ciebie jutro zdać...
Tomo
- Jakich ja ci znowu problemów przysparzam kociaku? - zdziwił się Kazuma, unosząc lekko brew do góry. - Ryu-chan sprawuje się dobrze - uniósł kciuk do góry. - Przychodzę tylko sprawdzić czy przypadkiem ze swoim dziadkiem kontaktów nie odnosił.
[czuje się uprzywilejowanym uczniem xD]
Tomohisa skinął lekko głową. Naprawdę nie rozumiał dlaczego ciągle tracił przy tym przytomność. Nikt inny tego problemu nie uświadczył.
- Shin stwierdził, że to coś nie tak z moją głową - rzucił od niechcenia. - Shiki ale ja przecież nie jestem psychopatą czy coś...
- Spacer... ale aż do wioski mugolskiej - dodał zaraz Shin. - Kończą mi się fajki - przyznał się.
Shin
- Wiedziałem, że to w ogonie tkwi twój sekret!
Hiroto
[jasne to i mnie ułatwia sprawę xD]
- No to powiedz uczniom, że najchętniej mnie by tu nie było, ale nie mogę - rzucił z delikatnym uśmiechem. - Rozkazy, rozkazami... a Amakusa to ciekawy przypadek i nie ukrywam, że miło mi z nim pracować - mruknął po chwili, zaraz jednak skrzywił się. - To nie dobrze... myślałem że ci się zwierza...
Kazuma
- Nie... wymawiam je chyba dobrze - mruknął, choć teraz przestał mieć co do tego pewność. - Omnos Reparos - powtórzył kilka razy. - Wszyscy tak je wymawiają
Tomo
- Cieszę się! - Shin niemal od razu wgramolił się na kolana mężczyzny przytulając się do niego mocno. - Bardzo.
Shin
- Nie miałem kacyka od liceum - przyznał Hiroto. Bycie wampirem pod tym względem dobrze mu robiło.
Hiroto
- I będziesz mnie bezkarnie tulił i całował - musnął jego uszko ustami. - Kocham cię Shi-chan!
Shin
- Powiedziałbym, że mogę ci załatwić taki los... ale nie chcę być odpowiedzialny za twój wampiryzm - poklepał go po głowie.
Hiroto
- To mu powiedz, że cię zaszantażowałem czy coś - rzucił pomysłem, chcąc mieć szpiega w Sakuranie. - Serio kocie, potrafisz coś takiego zrobić - rzucił w jego stronę fajkami.
Kazuma
- Mhm spróbuję - odchrząknął Tomo ale nie bardzo wierzył, że mu sie to uda. To zaklęcie po prostu go dobijało.
Tomo
- Tak tylko jego sytuacja trochę sie zminila. Chris jest u nas. Jak dziadek Ryu będzie chciał mu coś zrobić, będzie mnie miał na ogonie - mruknął od niechcenia samemu też zapalając fajkę. - Ryu-chan nie jest głupi... i może knuć coś przeciwko Yakuzie. Znaczy wiesz ja tam Ryu-chanowi ufam, ale mój ojciec nie - wyjaśnił rzeczowym tonem.
Kazuma
- Dobrze - zgodził się Ishiwara i zaraz skupił się na zaklęciu wypowiadając je dokładnie. Poczuł jak siły zaczynają go opuszczać i przerwał zaklęcie w ostatniej chwili. Usiadł ciężko na trawie.
- Nie mogę. Nienawidzę tego zaklęcia - rzucił beznadziejnie.
- Myślę, że nie będę miał nic przeciwko takiemu traktowaniu - wyszczerzył się do niego Shin, znów całując jego nosek, by zaraz jednak dokończyć swoją gorącą czekoladę.
Shin
- Też bym je wolał - przyznał ze śmiechem Kanzaki. - Niestety... los chciał inaczej - oparł o niego głowę. - Wiesz co Furuyama? Jutro lecimy do Londynu, wieczorem. Załatwię u dyrektorki i lecisz ze mną. Pójdziemy do mugolskiego klubu na piwo i zaopatrzymy się w fajki.
Kanzaki
- Wiem, że można - Kazuma uśmiechnął się słabo. - Dobrze się z nim pracuje, jest konkretny, nie marudzi... potem tylko czasem wymiotuje ale to nic, przyzwyczai się w końcu. Bardziej boje sie o Chrisa - westchnął wstając z kanapy. - Masz może eliksir zapomnienia?
Kazuma
Tomohisa nie zaprotestował Przymknął na chwilę oczy i powoli skinął głową.
- Ostatnio nie mogę spać - przyznał spokojnie. - Ale nie przeszkadza mi to, jem sporo i jakoś sobie radzę.
Tomo
- Mógłbym wtedy Chrisowi wymazać pamięć o danym zadaniu - wyjaśnił prosto. - No wiesz... wątpię by on wytrzymał, nie nadaje się do tego - żachnął się. - Ryu-chan już i tak mniej wymiotuje niż na początku. Czasem tylko... ale nie chce ze mną o tym rozmawiać.
Kazuma
- Ale ja nie mogę zasnąć. W ogóle... nie mogę, nie umiem - wymamrotał cicho Tomo, spoglądając na Furuyamę.
Tomo
- Tak jest - Shin dwoma łykami dopił swoja czekoladę i oblizał językiem końciki ust, by zaraz wstać. - Juuż.
Shin
- Mówiłem ci, że już z nią rozmawiałem. Zgodziła się. Poza tym obiecałem jej, że Shin z nami nie pojedzie, bo musi zająć się przygotowywaniem do egzaminów.
Hiroto
- Dobra, zapamiętał - schował fiolkę bezbarwnego płynu do kieszeni, po czym zaśmiał się cicho. - Mięknę - skomentował swoje zachowanie. Do tej pory nie interesowało go to co się działo z kims innym. Tylko że do tej pory nikim nie musiał się opiekować. - Taa wiem, inaczej nie przyjmie - dodał z krzywym uśmiechem, zaciągając się papierosowym dymem.
Kazuma
- Liczenia owiec i eliksiru na sen - uśmiechnął się słabo. - Pierwsze nie zadziałało, po drugim spałem kwadrans...
Tomo
- Nie pomylę, nie martw się o to. Wiesz wbrew pozorom głupi nie jestem - rzucił chłodno. - Wiem, żal mi dzieciaka.
Kazuma
- No to nie ma pomysłu - mruknął Tomo. Przecież nie będzie robić nic co by wkurzyło Sawadę.
Tomo
- Tak jest, kocie - zasalutował mu Tsukasa. - Wpadnij kiedyś na piwo, przyda ci się bo te papiery... wstaw im wszystkim Wybitne.
Kazuma
- To najpierw mu to wytłumacz, a potem wpraw plan w życie. Lubię jak mnie tak traktujesz - uśmiechnął się do niego Ishiwara, siadając obok niego.
Tomo
- Nie musisz mi tego powtarzać - uśmiechnął się do niego szeroko, ściskając mocniej jego dłoń. Splótł palce ich dłoni razem.
Shin
Roześmiał się serdecznie i pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Dobrze, nie odwiedzimy staruszki... ale następnym razem już tak. Stęskniłem się za nią.
Hiroto
- E tam, gadasz. Każdy zasługuje na wybitny... szkoła potrafi tylko podcinać skrzydła - rzucił tylko.
Kazuma
- Dobrze, to chyba przyjdę - zgodził się w końcu, opierając głowę o jego ramię. - Nie złość się na mnie nii-san.
- Raczej nie poczytam. Nauczyciel to kijowa robota...
Kazuma
- Mhm dobrze, no to przyjdę wieczorem, po kolacji i no nie wiem czasie na odrobienie lekcji. No wiesz musisz się z Shinem pożegnać - pokazał mu język.
Tomo
- To dlaczego nim nie jesteś? Aż tak kochasz uczenie? - Kazuma skończył papierosa, gasząc go sobie na nadgarstku i wyrzucając do śmietnika przy biurku. - Auror to raczej ekscytująca robota.
Kazuma
- AŁA! - Ishiwara trzepnął go w rękę i zaraz dał mu kuksanca w bok. - No ja tam nie wiem, dla niektórych to wieczność.
- Jesteś niezły - Kazuma wywrócił oczyma, klepiąc go po plecach. - Ja to nawet różdżki nie posiadam.
Kazuma
- Zero seksu w szkole... Shiki powinieneś połamać takie zasady. No wiesz... zasady są po to by je łamać - puścił do niego oczko.
- Moja - zgodził się z nim, ziewając przy tym. - No nic, masz może teraz zajęcia z klasą Ryu-chana? - zainteresował się.
Kazuma
- Twoje zboczenie dopiero wtedy wyjdzie, gdy już razem zamieszkacie - zachichotał Tomo, czując, że tak właśnie będzie. - Mhm... mam coś z tym zrobić? Woźny nie jest trudny...
Tomo
- No dobrze... plan mamy taki... wchodzimy tam i szukamy go - pokazął mu zdjęcie. - Jak go znajdziesz, mówisz to mi i ja załatwie reszte.
Kazuma klasnął w dłonie.
- W takim razie pójdę z tobą. Poobserwuję twoją lekcję i powkurzam Ryu-chana - ucieszył się ze zbiegu okoliczności jakże dobrego.
Kazuma
- Nie uwiodę go! - żachnął się Tomo. - Sprawię by wyleciał ze szkoły - dodał z uśmiechem.
Tomo
- Tylko nie przegnij bo umiem się bronić - przypomniał mu. - I w przeciwęństwie do ciebie czy twoich uczniów nikt nie nauczył mnie podziału na zaklęcia zakazane i nie - dodał z lekkim uśmiechem na ustach.
Kazuma
- Ale mój plan jeszcze nie ma detali - Tomo wzruszył ramionami. - Jeszcze nie wiem jak się za to zabrać, ale myślę, że wystarczy, że zwęszy nową aferę. No nie wiem... namówię może Kanzakiego-senseia na coś... picie krwi, albo no chociażby kolejny romans - wzruszył ramionami. - Wszystko jest dobre. - Potem wystarczy tylko go wystrychnąć na dudka. Fałszywe oskarżenia czy coś... istnieje też inny sposób, ale ci się nie zakłada. Sawada byłby wtedy ofiarą...
- Avada jest nudna. Nie używam jej od kiedy nauczyłem się innych ciekawszych zaklęć. Tylko ja rzucam niewerbalnie - westchnął jeszcze. - Nie mam różdżki - przypomniał mu.
Kazuma
- No to trzeba mu podstawić Shina i złapać go na gorącym uczynku - odparł Tomo. - Ja mogę szpiegować, nie będzie się mnie spodziewał.
Tomo
- To dobrze miło będzie powalczyć z kimś na poziomie - klepnął go w plecy, zaraz szczerząc się i kiwając z daleka Amakusie. Ryu omal nie przewrócił się na prostej drodze potykając się o swoje nogi.
- Sensei... co on tu robi? - rzucił w stronę Shikiego.
- Ryu-chan... to niegrzecznie tak traktować swojego gościa - Kazuma bezceremonialnie przytulił go do siebie. - Wujek się za tobą stęsknił!
Tomohisa skinął głową lekko.
- No dobrze... chociaż myślę że mój plan jest lepszy. Pogadam o nim z Shinem.
Tomo
Kazuma puścił w końcu Amakusę i wszedł do środka, machając chętnie dzieciakom.
- Jakich zaklęć będziecie używali? - zapytała blondynka siedząca w pierwszej ławce.
- A ja myślałem, że ten człowiek jest legendą... - rzucił jakiś chłopaczek.
- Legendą - prychnął Amakusa. - Jest gorszy od wrzodu na dupie.
- Dziękuję Ryu-chan, nie nisz mi opinii skarbie - westchnął teatralnie Kazuma, odwracając się do Shikiego. - Właśnie kociaku... jakich zaklęć będziemy używali?
Kazuma
- Wiem, dlatego go zapytam - roześmiał się serdecznie Ishiwara.
Kazuma poczuł się nieco zagubiony. Spojrzał po tych wszystkich uczniach, stając w bezpiecznej odległości od Shikiego.
- To będzie trudne - westchnął. On rzadko kiedy walczył samymi zaklęciami. Ba zaklęcia były tylko dodatkiem. - Okay, no to zaczynam - przeciągnął się jeszcze i machnął dłonią odrzucając Shikiego na biurko. Chciał zdecydowanie dalej, ale Furuyama go zablokował. - Nice.
Kazuma
- Tak jest nii-chan - Tomo pokiwał mu na do widzenia, a wieczorem tuż po kolacji, umył się i przebrał w swój ulubiony dres, po czym udał się do Shikiego. Zapukał mu do drzwi, wchodząc powoli do środka.
Tomo
Obronił się przed każdym, przy ostatnim rozpływając się w powietrzu i znajdując się tuż za Shikim, przesunął palcem po jego tętnicy szyjnej.
- Bang, nie żyjesz - rzucił mu do ucha, odpychając go od siebie i rzucając w niego kolejnym zaklęciem, tym razem chcąc go ogłuszyć. Gdy jedno nie pomogło, rzucił ich całą serię.
Kazuma
- Bycie prefektem naczelnym ma swoje plusy - zauważył z uśmiechem Tomohisa, zsuwając buty i siadając na łóżku mężczyzny. - Poza tym czuję wszystkie moje mięśnie... chyba to znak, że organizm odmawia mi współpracy...
Tomo
- Nice try - odparł z uśmiechem. - Jeden do jednego - policzył mu, odnajdując w głowie odpowiednie zaklęcie i likwidując jego uruchomienie. Złapał dłonią za jego różdżkę, wyrywając mu ją. - Normalnie byłaby już złamana - mruknął, odkładając ją na stolik i unikając kolejnych zaklęć tym razem niewerbalnych wystosował swoje, znów odrzucając go kawałek. Rzucił kilka wybuchowych zaklęć celując w miejsca obok Furuyamy, żeby go jedynie zdezorientować, a kiedy lampa wybuchnęła tuż nad nim, tym razem on znalazł się tuż przy mężczyźnie, kładąc dłoń na jego piersi i posyłając w jego ciało lekki wstrząs elektryczny.
- Dwa do jednego - posłał mu całusa.
Kazuma
- Nie lubię się długo myć, to strata czasu - wyjaśnił kładąc się na łóżku. - Nah... poczęstujesz mnie jednym?
Tomo
Kazuma wywrócił oczyma z łatwością się uwalniając. Skoczył na równe nogi, rozglądając się po klasie.
- A może zrobimy duel? - zaproponował od niechcenia.
Kazuma
- Dzięki - Tomo odpalił sobie jednego i podszedł do okna bo nie chciał mężczyźnie nasmrodzić. - Dlaczego?
Tomo
- Szkoda, zrobiłoby się interesująco - westchnął przeciągle, używając krzesła by obronić się przed kolejnym zaklęciem. Był na przegranej pozycji bo miał problem z odnalezieniem w głowie tych łagodniejszych zaklęć. No i nie bardzo wiedział które jest zakazane. Wywrócił oczyma by w końcu rzucić w Shikiego potężnym zaklęciem odrzucającym i rozbrajającym w jednym. Różdżka męzczyzny poleciała przez salę, a Kazuma znalazł się tuż przy nim. - W takim razie trzy - uderzył go w żołądek, acz nie do przesady.
Kazuma
- Z kimś to z całym pewnością miłe - zgodził się z nim zaciągając się papierosem. - Samemu nie do końca...
Tomo
- Przepraszam bardzo, myślałem że to nie ma być na serio. Uderzyłbym mocniej, bądź miałbyś w brzuchu nóż - fuknął, zatrzymując się na ławce Amakusy, zgrabnie na niej siadając. - Ne Ryu-chan, powiedz mu, że to nie wszystko co mam w zanadrzu - polecił chłopakowi.
- Jak chcecie się bawić, bawcie się na zewnątrz. Nudzę się - rzucił Ryu.
- Okrutny... - westchnął Tsukasa, nie mogąc powstrzymać się od poczochrania jego włosów.
Kazuma
- Najlepiej myśli się w łóżku przed zaśnięciem - wyszczerzył się Ishiwara. - To jest mnie się tak najlepiej myśli.
Tomoi
- Trzeba było mi jaśniej określić zasady - burknął niezadowolony złażąc z ławki Ryu i usuwając się w kąt klasy, by już dalej Shikiemu nie przeszkadzać.
Kazuma
- Hai, hai - Tomo szybko skończył palić i zaraz leżał już w łóżeczku obok Shikiego.
Kazuma wywrócił oczyma, obserwując tylko podekscytowaną klasę.
- A kto będzie z kim walczył? Mamy nieparzystą ilość... jedna osoba będzie od razu przegrana - jęknęła blondi. - Shiki nie da się z tobą wygrać...
Kazuma
- Oh i tak nie zamierzałem. Przecież ja już znam smak twojej spermy - przypomniał mu ze śmiechem, przytulając się ostrożnie do Shikiego i przymykając oczy. Był naprawdę zmęczony ale sen nie chciał przyjść.
Tomo
- Fory nie są dobre dla nauki... lepiej wybierz sobie takiego ucznia który ma nikłą szansę na pokonanie cię - rzucił Kazuma. - Bo z takim uczniem to reszta z was i tak nie dałaby sobie rady - dodał usprawiedliwiając się zaraz. - Więc lepiej mu utrudnić sprawę, prawda?
Po klasie przebiegł pomruk wyjawiający, że większość się zgadza. Ryu tymczasem ułożył się wygodniej na ławce ziewając.
Kazuma
- Przecież mu o niczym nie wspominałem - zaśmiał się Tomo, po czym przytaknął. - Jakąś balladę - poprosił.
- Nie wiem, znam możliwości tylko jednego z twoich uczniów - przypomniał mu swobodnie. - Nie miałem okazji widzieć potencjału reszty - dodał, niespecjalnie chcąc kogoś dyskryminować.
Kazuma
- Przecież do głowy by mi nie wpadło by mu to mówić - mruknął chłopak oddychając głęboko i powoli oczyszczając umysł.
- To kiepsko ich wyuczyłeś skoro żadne potencjału nie ma - skwitował Kazuma. - Kiepski z ciebie nauczyciel.
Kazuma
Tomohisa powoli przysypiał, budząc się jednak za każdym razem, gdy Shiki przestawał śpiewać, jakby się czegoś bał i nie potrafił powiedzieć czego.
Tomo
- Ja ciebie też - odparł Shin, muskając go ustami w policzek.
Shin
- Hm... - Hiroto zastanowił się. - To, kiedy mnie wywalili z mieszkania... po 6-klasie i potem jeszcze te po 7-klasie kiedy to nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
Hiroto
- Ja tam myślę, że blondi ma - rzucił od niechcenia.
Kazuma
- Boje się zasnąć mocniej, boje się że się już nie obudzę albo że potem będę sam - wyjaśnił cicho starając się nie płakać.
Tomo
- Dużo fajek... bo ostatnio mój głód nikotynowy jest większy - przyznał bez bicia, wchodząc mu na plecy, gdy tylko zniknęli za zakrętem. Ucałował go w uszko. - Kocham cię!
Shin
- W pierwsze wakacje nie - zaprzeczył.- Tylko ty trenowałeś, mnie wyciągała z dołka psychicznego, a na ich koniec oznajmiła że jestem jej ulubionym twoim kolegą - zaśmiał się.
Hiroto
[jesteś bee xD jak mogłaś stwierdzić, że blonyna- vel Laura - nie może się tobie równać, co? Stalkeruje was troszkę xD]
- Co ty taki surowy jesteś - wywrócił oczyma Kazuma. - Śledziła naszą walkę ze świecącymi oczyma i jestem pewien że wypisała sobie każde zaklęcie jakiego używaliśmy!
Kazuma
- Uhm przepraszam - wyjąkał chłopak, przytulając się do niego mocniej. Czuł się przy nim trochę pewniej.
[ja nie muszę ^^ pisze fabułkę z Tomo na gg i on mi wszystko mówi pięknie xD]
- Mów za siebie - trzepnął go po głowie Shin. - Ja przynajmniej nie piję tak dużo - ucałował go w uszko.
Shin
- Wiem, zawsze zapraszała mnie na lasagne... bo je uwielbiałem. Robi niesamowite - dodał ze śmiechem.
Hiroto
Ryu przyszedł na kolejne zajęcia, naprawdę zastanawiając się do jakich wniosków doszedł Shiki i z kim przyjdzie mu walczyć. Miał cichą nadzieję, że nie z Laurą, którą to tak ostatnio Kazuma zachwalał.
Ryu
- A to idzie wyćwiczyć - odparował Tsukasa. - no dobra, kto z was uważa, że da radę Shikiemu, powstać - rzucił obserwując klasę. Nikt nie chciał się ruszyć. - Same tchórze...
- Realiści - poprawił go Ryu.
Kazuma
Tomo jeszcze ze trzy razy przebudził się, gdy tylko Shiki skończył nudzić, by w końcu zasnąć nieco głębszym snem.
[no nie ładnie xDDD ale przecież grzeczna jestem :P]
- Wiem kotuś - przytulił się mocniej do jego pleców. - Ale napijesz - zaśmiał się cicho. - I palisz więcej niż ja - przypomniał
Shin
- Ano, nic jej nie przebije. Czasem odwiedzałem cię bez ciebie - przyznał szczerze.
Hiroto
Ryu odczekał aż wszystkie pary zostaną wybrane, po czym usiadł w swojej ławce.
- Ja odpoczywam - rzucił wesoło.
Ryu
- Realiści... raczej pozbawieni marzeń smutni uczniowie - rzucił swobodnie Kazuma. - No, ale ty ich znasz lepiej - ukucnął przy Ryu. - Wpadam sprawdzić, czy jesteś grzeczny Słoneczko - ucałował go w policzek.
- Jestem grzeczny - mruknął tylko chłodno Amakusa, nie wdając się w szczegóły.
- W takim razie... widzimy się na piwie u mnie - rzucił do Shikiego wychodząc z klasy.
Kazuma
Tomo przespał pół nocy zanim znów się obudził, tylko po ro by wtulić się moecniej w Shikiego, szukając w nim schronienia.
Kazuma nie kazał gościowi długo czekać. Otworzył szybko zapraszając go gestem do środka.
- Czuj się jak u siebie - rzucił szybko, wracając do kuchni. - Zjesz coś? Mam pizze roboty własnej - przyjrzał się krytycznie swojemu dziełu. - Nie wygląda masakrycznie, jest raczej zjadliwa - rzucił ze śmiechem.
Kazuma
Więcej pobudek Ishiwara nie zaliczył. No może poza tą poranną, kiedy Shiki zaczął zbierać się do pracy. Ziewnął wówczas i przetarł zmęczone jeszcze oczy.
- Jestem beznadziejnym przypadkiem - mruknął raczej do siebie niż do Shikiego.
Tomo
- Zgoda, masz swoje lata - zgodził się z nim Shin. - Chodź 26 lat to nie jest znowu tak wiele - dodał po chwili. - Nawet 30-stki nie masz baka - trzepnął go w głowę, przytulając się do niego zaraz mocniej. - Ale jeśli chcesz udowodnić mi, że się mylę to chętnie przejrzymy sobie twoje wspomnienia z czasów szkolnych, co ty na to? - zaproponował ze śmiechem. Sądził, że Shiki tam również już palił. - Zawsze mogę zapytać Kanzakiego-senseia.
Shin
- Ma się ten urok osobisty - Hiroto pokazał mu język, po czym skinął głową, samemu udając się od razu do siebie. Musiał jeszcze przygotować ten przeklęty test dla pierwszaków.
***
Następnego dnia czekał na Shikiego wraz z jego miotłą w dłoni, którą od razu mu podał.
- No panie były szukający, zobaczmy czy jesteś w stanie mnie dogonić - pokazał mu język.
Hiroto
- Ale ja nie chce z tobą walczyć, sensei - mruknął Ryu, naprawdę czując, że życie jest niesprawiedliwe. - A mogę wypróbować kilka zaklęć z twojej książki, sensei? - zaproponował zaraz bo kiedy je poćwiczy jak nie z ich autorem? W końcu Shiki sam mówił że były wymagające i nie każdy potrafił je zrobić, już nie mówiąc o odparciu.
Ryu
[z rozmachu chciałam odpisywać za czwartego o_O]
- Nie miałem pojęcia co lubisz jeść. Następnym razem powiesz mi co lubisz z lokalnych specjałów i zrobię ci sushi - przyznał bez bicia. Stawiając przed nim piwo i popielniczkę. - Jasne, wywietrzę - rzucił spokojnie.
Kazuma
- Nie należy do najlepszych - przyznał Tomo, chowając się po nosek w kołdrze.
Tomo
- Z całym szacunkiem do twojej niegrzecznej natury, ale kochanie ja też nie byłem grzeczny w Hogwartcie. Tu jestem - zgodził się. - Ale to tylko po to by nie rzucać się nikomu w oczy. Nie chce mi się już bawić w quidditch czy ucieczki częste ze szkoły. Wystarczy że poderwałem swojego profesorka - ucałował go w kark.
Shin
- Ale mnie i tak nie pokonasz - zachichotał Kanzaki, siadając na swoją miotłę. Oczywiście przesadzał. Zazwyczaj udawało mu się pokonać Shikiego od czasu do czasu.
Hiroto
- No...dobrze - Ryu ścisnął mocniej różdżkę wypowiadając znane sobie, ale standardowe zaklęcie, które po modyfikacji Shikiego miało go ogłuszyć. Miało, to dobre określenie.
Ryu
- W takim razie następnym razem przygotuję ci specjały mojej rodzinnej wioski - mruknął Tsukasa, odpalając sobie papierosa i zapijając go piwem.
Kazuma
- Wyspałem - uśmiechnął się do niego Tomohisa nie chcąc jeszcze opuszczać ciepłego łóżeczka. - Um no tak... przepraszam, więcej nie będę ci przeszkadzał... Ty się w ogóle nie wyspałeś.
Tomo
- Szło mi doskonale w 6-klasie - żachnął się. Miał co prawda same wybitne na zajęciach, rozmawiał z uczniami ale do nikogo się nie zbliżał. - Nawet nie wiedziałeś o moim istnieniu - przypomniał mu. - Jak mnie brałeś do odpowiedzi to ciągle szukałeś imienia na karcie z obecnością. Byłem jak czysta kartka.
Shin
- Nie myśl, że ci tak szybko odpuszczę - roześmiał się Hiroto przyspieszając i obierając jedną z krótszych dróg prowadzących na Londyn.
Hiroto
- Wiem - mruknął tylko Amakusa raz jeszcze próbując zaklęcie. Tym razem poczuł opór kiedy zaklęcie obiło się o zaporę Shikiego.
Ryu
- E tam to znak, że dawałem radę w byciu niewidzialnym - uśmiechnął się. - No teraz już nie... ale nie będziemy mieszkać w szkole - zastrzegł sobie szybko.
Shin
- No nie bądź taki pewny siebie - Hiroto zrównał się z nim na chwilę, by zaraz przelecieć niżej, by nie zderzyć się z samolotem.
Hiroto
Ryu nie poddał się tak łatwo, wyszukał swojego własnego zaklęcia, które miało Shikiego odrzucić ze skutkiem bolesnym i wypowiedział je, przy okazji próbując przedrzeć się przez barierę umysłu mężczyzny. W końcu wszystkie chwyty dozwolone, co nie?
Ryu
- Możemy tam się przeteleportować - zgodził się z nim Shin. - I tak miałeś mi pokazać ten domek - dodał zaraz.
Shin
- Ale teleportacją byłoby bez żadnej zabawy - przypomniał mu spokojnie. - Mamy cały weekend kotuś - pokazał mu język.
Hiroto
- Przecież wszystkie chwyty dozwolone o ile nie zabijają - przypomniał mu Ryu, nawet nie próbując przerywać obalania bariery Shikiego, jednocześnie atakując go coraz to bardziej wymyślnymi zaklęciami.
Ryu
- Mieszkamy z mugolakami? - zszedł z jego pleców i złapał go za rękę. - To dobrze - uśmiechnął się do niego szeroko.
Shin
Hiroto zrównał się z przyjacielem, uznając że ma dość wyścigów.
Hiroto
Dopiero wtedy Ryu nieco przystopował. Atakowanie, bronienie sie i atakowanie umysłu Shikiego to było dla niego stanowczo za dużo. Kolejnego ataku uniknął chowając się a jedną z ławek. Zgrzytnął nieco zębami.
- Sensei! Pass! - krzyknął odbijając kolejny atak.
Ryu
- Będę jeździł do Tokio motorem - oznajmił Shin, po czym przypomniawszy sobie że Shiki nic o tym nie wie wzruszył ramionami. - Kumpel mnie nauczył, mam w domu swój własny motor... tak ładnie zmodyfikowany na modłę motoru Blacka - wyjaśnił swobodnie. - Ja poproszę zwykłe.
- A dowód jest? - kobieta uniosła lekko brew, a Shin skrzywił się lekko. Dowód w Japonii otrzymywało się po ukończeniu 20 lat.
- Shi-chan... kupisz mi zwykłe? - zapytał go zaraz uśmiechając się leciutko.
Shin
- To cię potem Shin wymasuje - odparł Kanzaki widząc już Big Bena. - Stary, dobry Londyn.
Hiroto
- Wcale nie - żachnął się Amakusa, wsychodząc zza ławki i oddychając głęboko. - Muszę jeszcze dużo ćwiczyć, by móc ci choć trochę zaszkodzić sensei.
Ryu
- Niee, wszystko było zjadliwe - roześmiał się serdecznie Kazuma. - Wiesz bazowało na rybach i naturalnych składnikach wychodowanych przez mieszkańców wioski - wyjaśnił, kończąc swojego papierosa i krojąc sobie pizzę. Nałożył sobie pokaźny kawałek na talerz.
Kazuma
- To dobrze - mruknął chłopak w końcu siadając na łóżku. Przeciągnął się lekko ziewając jeszcze. Nie mógł przecież zostać w gabinecie Shikiego całego dnia.
Tomo
Shin schował fajki do kieszeni i pomachał kobiecie na dowidzenia, po czym wychodząc, przytulił się do ramienia mężczyzny.
- Dziękuję Shi-chan, będę musiał sobie załatwić fałszywy dowodzik...
Shin
- No ba... i to jakich wspomnień - uśmiechnął się Hiroto lądując na samym Big Benie.
Hiroto
Ryu wzruszył ramionami, jakoś nie bardzo w to wierząc. Na szczęście nie skończył walki pierwszy. Parę osób odpadło szybciej.
Ryu
- Nie jest wredna, takie jest prawo przecież - odparł chłopak podążając tuż obok niego, by w miarę zapamiętać drogę do ich domu.
Shin
- No już, nie pękaj -wywrócił oczyma Hiroto zeskakując z wieży i amortyzując dodatkowo upadek zaklęciem. Wciąż nie mógł się przemóc by tego nie robić. - To niedaleko - mruknął czekając tylko na Shikiego i prowadząc go krętymi uliczkami Londynu do jednego ze swoich ulubionych barów.
Hiroto
- To czemu służyła lekcja? - zdziwiła się Laura, a Ryu wzruszył ramionami.
- Ocenieniu potencjału i oświadczeniu że nie mamy szans w prawdziwym starciu czarodziei.
- Ty to zawsze jesteś pesymistą...
Ryu
- Czyli mogę dobrać kolory? Będziemy malować ręcznie - zastrzegł mu natychmiast. - Zero zabawy w magów - ucałował go w policzek. - Będzie fajnie!
Shin
- Pewnie i to nie raz. Zresztą to tylko stare śmieci - dodał ze śmiechem, otwierając przed nim drzwi do baru.
Hiroto
- Ale przecież i tak nikt nie walczył na całego - zauważyła Laura. - Ja nie walczyłam - dodała zaraz.
Ryu wzruszył ramionami, nie odzywając się. No przecież nie powie że normalnie już kilkanaście razy użyłby czarnej magii bądź zwykłego sztyletu, prawda?
- Więc jakie mamy szanse?
Ryu
- Rozpieszczony bachor - wywrócił oczyma Kazuma upijając porządny łyk piwa. - Dobrze mi się z tobą walczyło.
Kazuma
- Ale pierwsze mam OPCM a potem eliksiry... chyba sobie je odpuszczę - skrzywił się Tomo, wstając jednak i pozwalając Shikiemu na ścielenie łóżka.
Tomo
- Póki co źle nie jest, jest daleko od Sakuranu co dodaje uroku mieszkanku - odparł Shin. Jeden warunek został spełniony. - Chcę - pokiwał energicznie głową.
Shin
- No ba, że znajomo - Hiroto pokazał mu język, prowadząc go do dużego stołu. - A będzie jeszcze bardziej znajomo - dodał po chwili.
- Niemożliwe! Furuyama! - Mary niemal natychmiast podbiegła do Shikiego obejmując go mocno i ciesząc się niczym nastolatka. - Sto lat cię nie widziałam! Czemu nie przychodzisz na spotkania naszego rocznika?!
Hiroto
- Kiepska średnia - westchnął Ryu. - Co możemy zrobić by ją powiększyć?
Ryu
- Ja nie mam takich udogodnień. Gotuję sam. Jakoś trzeba przeżyć - wyjaśnił swobodnie. - W domu mieliśmy co prawda kucharkę... ale bała się mnie.
Kazuma
- No... wybaczysz mi ten jeden raz - pokazał mu język Tomo, ale zaraz jednak pokręcił głową. - No dobra... pojawię się. Sparujesz mnie z Shinem>
Shin psiknął od samego progu i psiknął raz jeszcze kawałek dalej.
- I trzeba będzie zdezynfekować mieszkanie - rzucił tylko wesoło. - Ktoś tu chyba miał hodowlę kotów - psiknął raz jeszcze, ale zaraz odetchnął głęboko. Mieszkanie było pokaźnych rozmiarów. Uznał, że Duch będzie miał gdzie biegać, a kominek widniejący w salonie jeszcze dodawał uroku. - Jest ładny - uśmiechnął się słabo, przytulając się do Shikiego. - Tutaj... - poprowadził Shikiego na środek salonu i pokazał dłonią na kawałek podłogi. - Będzie kanapa... na niej nie będzie wolno nam rozmawiać o pracy - ucałował go w usta.
Shin
- Jasne, jasne. Nie odpowiadasz na zaproszenia i kompletnie mnie olewasz - naburmuszyła się. - Dobrze, że Hiroto cię w końcu na takie spotkanie wyciągnął - roześmiała się serdecznie, pokazując Shikiemu pozostałych przyjaciół z Hogwartu.
Hiroto
- Sensei - Ryu uniósł dłoń do góry kiedy wszyscy zajęci byli pisaniem referatu, który został im zadany. - Mogę mieć pytanie - otworzył stronę książki z zaklęciem Shikiego i wskazał mu je palcem. - Ono nie chce mi wyjść. Kompletnie... nawet jak zjem dużo...
Ryu
- Dzięki, ale wbrew pozorów nie jestem taki straszny - rzucił nieco chłodniej Tsukasa. - Mam tylko swoje odchyły i nie jestem do końca normalny. Sądzę, że dlatego Ryu-chan mnie lubi - zauważył ze śmiechem.
Kazuma
- No, Shin nam dorobił liczbę parzystą przez co już nie musze z tobą non stop walczyć - przyznał wesoło i zanim Shiki zdołał mu odpowiedzieć uciekł by pojawić się dopiero na zajęciach.
Tomo
- Nie zostawię go w spokoju - pokręcił przecząco głową. - Kolor ścian tam trzeba będzie ładnie wybrać przecież - przypomniał mu. - Meble i reszte zostawię dla ciebie - obiecał zaraz, przytulając się do niego mocniej. - Możemy.
Shin
- Masz już wybaczone, ale serio Shiki myślałam, że to wampiaka będzie trudniej ściągnąć - żachnęła się Lilly.
- Ej Liluś... ja często z tobą na piwo wychodzę - fuknął na nią Hiroto. - A ten tutaj to pracoholik. Serio oderwać go od pracy graniczy z cudem!
Hiroto
- Szkoda... bo jest obiecujące - westchnął Ryu. - No nic... po prostu ćwiczyłem sobie jedno po drugim... pierwsze pięć wychodzi już za każdym razem - pochwalił się, bo uznawał to za swój sukces. - Ale było trudno je dopracować do perfekcji - dodał zaraz cierpko.
Ryu
- No to nie wiem... zagrajcie w butelkę - zaproponował. - Wtedy łatwo wypytać - mruknął. - Hm... dobre pytanie. Tyle ile Kanzaki...chyba że jeden z nich kiblował.
Shin
Ryu odnalazł wreszcie książkę i kiedy po nią sięgnął zdążył tylko wydać zdurzony okrzyk, kiedy książki się na niego posypały.
- Oszalałaś?! - krzyknął na Laurę, która naśmiewała się z jakże cudnego dowcipu. - Nie żyjesz - wygrzebał się spod książek i rzucił prostym zaklęciem zwalając na nią cały regał książek. Swoje zaczął szybko sprzątać, by z książką dla Chrisa wrócić do niego.
- Proszę...
Ryu
Roześmiał się serdecznie, przytulając się mocno do niego. Nadal nie bardzo mógł sobie wyobrazić ich wspólne życie. Obawiał się, że większość czasu będzie sam, bo Shiki wciąż będzie miał dyżury w Sakuranie.
Shin
- No właśnie, jesteś - Hiroto klepnął go w plecy, zaraz to witając sie z częścią ich przyjaciół. Zajął miejsce za stołem zamawiając od razu dwa kufle piwa.
- Ale kim jest Shin? - zapytała go Lilly. - Masz kogoś?! Furiuś! - ucałowała go w policzek. - Tak się cieszę!
Hiroto
- Tak jest sensei, będę i w końcu cię pokonam - uniósł kciuk do góry.
Ryu
Roześmiał się serdecznie, przytulając się mocno do niego. Nadal nie bardzo mógł sobie wyobrazić ich wspólne życie. Obawiał się, że większość czasu będzie sam, bo Shiki wciąż będzie miał dyżury w Sakuranie.
Shin
- No właśnie, jesteś - Hiroto klepnął go w plecy, zaraz to witając sie z częścią ich przyjaciół. Zajął miejsce za stołem zamawiając od razu dwa kufle piwa.
- Ale kim jest Shin? - zapytała go Lilly. - Masz kogoś?! Furiuś! - ucałowała go w policzek. - Tak się cieszę!
Hiroto
- Tak jest sensei, będę i w końcu cię pokonam - uniósł kciuk do góry.
Ryu
- Mhm, ale możemy zrobić mi pracownie w mniejszym pokoju. Ja nie potrzebuję wiele miejsca - odparł Shin zgodnie z prawdą. - A kupimy sobie telewizor? Bo laptop musi być... jeśli mam pracować z mugolakami - wyjaśnił spokojnie.
Shin
- Mały? Znowu wyrwałeś dzieciaka? - zdziwiła się ale nie potępiła. Przysiadła obok Hiroto podpijając mu piwo.
- Ej sio mi stąd. Kup sobie swoje - żachnął się mężczyzna.
Hiroto
- Dziękuję, będzie potrzebne...
Ryu
- Ale ja nie mogę się od tak rozkręcić - żachnął się chłopak przechodząc do większego pokoju by wyjrzeć przez okno i mieć widok na podwórze i las. Oparł się o futrynę okna, obracając do Shikiego - Ja jeszcze nie zarabiam - przypomniał mu cicho.
Shin
- No to dzieciak... jakieś... 10 lat od ciebie młodszy - rzuciła Mary stawiając każdemu kolejkę. - Ale mój skarb też jest ode mnie młodszy 10 lat - dodała zaraz z uśmiechem.
Hiroto
Ryu westchnął ciężko mrucząc pod nosem 'nie pomagasz sensei... samoocena mi nie wzrasta'.
Ryu
- Ale ja też chciałbym się dołożyć, a póki co nie mam jak - wymamrotał Shin, muskając jego usta swoimi. - Kocham cię wiesz?
Shin
- Oh takiego 18-letniego chłopca. Jest cudowny i jaki słodki - uśmiechnęła się szeroko szczęśliwa.
- Matko sami pedofile mnie otaczają - rzucił słodko Hiroto, obrywając za to od Mary.
- Nie odzywaj się wampiaku - burknęła wesoło. - Furiuś kiedy poznamy twojego chłopaczka?
Hiroto
- Hai, hai... nie marudzę przecież - oddał Shikiemu swój esej. - Można wyjść?
Ryu
Shin zaniemówił w pierwszej chwili nie rozumiejąc co się dzieje, by po chwili powoli skinąć głową. Dotknął kolczyka dłonią wyciągając go z pudełeczka.
- Chcę - wyszeptał tylko obserwując kolczyk. - Chcę Shi-chan, bardzo chcę - dodał zaraz szybko, łapiąc go za rękę i unosząc do góry. Ucałował go namiętnie w usta niemal zaborczo.
Shin
- Jesteś okropny! - fuknęła Lilly.
- Właśnie Kocie, jesteś paskudny - dodał Hiroto. - Przecież my cię tak kochamy!
Hiroto
Ryu skinął tylko głową wychodząc z sali. Nic więcej nie dałby rady dopisać. Był wypompowany ze wszelkich pomysłów.
Ryu
- Pewnie, że tak - Shin pomasował odruchowo swoje oba uszka. - Będziemy się teraz dopełniać - ucałował go w uszko. - Tylko nie musisz przebijać magią - dodał zaraz.
Shin
- Wtedy go złapiemy i do klatki wsadzimy z powrotem - kobieta uniosła oba kciuki do góry. - Wam to dobrze, ode mnie każdy facet czy kobieta ucieka - wzdycha ciężko.
Hiroto
- Nawet nie zabolało - zdziwił się Shin, dotykając ostrożnie uszka. Zaraz jednak wyciągnął do Shikiego ręce i przytulił się mocniej jak prawdziwa przylepa. Nie chciał go puszczać.
Shin
- Aż tak z nim szczęśliwy jesteś? - Mary upiła porządny łyk piwa.
- Jest, jest... nawet do wielkiego psa się przyzwyczaił - potwierdził Hiroto.
Hiroto
- No bo słyszałem, że przekuwanie uszu boli - wyjaśnił wesoło chłopak. - Tacie powiem... mamie... nie wiem Shi-chan - przyznał szczerze. Bał się jej reakcji.
Shin
- I nic mu nie odbije - dodał spokojnie Hiroto. - Twoje zdrowie kocie.
Hiroto
- Chciałbym jej powiedzieć, ale boję się jej - przyznał szczerze chłopak, całując Shikiego po szyi. - Boję się - dodał po chwili powtarzając swoje wcześniejsze słowa. - Będziesz codziennie? Obiecujesz?
Shin
Hiroto uśmiechnął się zgryźliwie wypijając połowę kufla piwa za jednym zamachem.
- Nauczę się lepiej gotować, żebyś miał zawsze pyszną kolację - obiecał z uśmiechem Sawada. - Dobrze...ale to jeszcze nie teraz dobrze?
Shin
- Właśnie do mnie dotarło, że od czasów Hogwartu to jest 3 raz jak z nami jesteś na imprezie... to dość... przerażające - zadrżał budując napięcie.
Hiroto
- Ale nie chcę byś pomyślał, że mi nie zależy, bo mi bardzo zależy...tylko strasznie się jej boję - wyjaśnił cicho, przytulając Shikiego jeszcze mocniej do siebie.
Shin
- Rzadko nas odwiedzasz, a jak już Shin cię będzie miał na własność to fiuuu koniec - wywrócił oczyma Hiroto. - Nie ma szans na Shikiego z nami...
Hiroto
- I nie będziesz o to zły? - upewnił się Shin, trochę mu ulżyło gdy Shiki tak go zapewnił.
Shin
- No no... tak jak do tej pory - żachnęła się Mary rozśmieszając resztę.
- Nie no... Shin będzie częściej przyjaciół odwiedział - dodał wesoło Hiroto, obejmując Shikiego ramieniem i czochrając go po włosach.
Hiroto
- Ja zamierzam zostać Aurorem. Szkoła Artystyczna jest dodatkiem. Chcę mieć swoje miejsce w świecie mugoli, bo czarodziejski świat to tylko 1/3 część całości - wyjaśnił Shin. - Ok, rób co chcesz - dodał jeszcze wchodząc do klasy.
Shin
- Odnieść rzeczy do pokoju - odparł spokojnie. - A potem na rehabilitację ręki, a potem mam trening...
Ryu
- Wiem, ja ciebie też - ucałował jego brodę i przymknął oczy oblizując lekko swoje wargi.
Shin
- A kiedy mamy cię męczyć, skoro tak rzadko jesteś? - zapytał go Tom. - Nie zapraszasz, na sowy nie odpisujesz... nie dobry kot.
Hiroto
- Robię postępy - Kazuma uniósł kciuk do góry. - Martwię się o bliskie mi osoby...choć szczerze mówiąc to bardziej mi szkoda psychiki Ryu-chana, bo u Chrisa wszystko zawsze widać. Co jest nie tak i tak dalej... z Amakusą jest gorzej - żachnął się popijając piwo.
Kazuma
Tomohisa przyszedł dość szybko na zajęcia OPCM i zajął swoje miejsce tuż obok Shina od razu konwersując z nim o tym co też Shiki dla nich przygotował i wymieniając się spostrzeżeniami oraz zaklęciami jakich użyje jeden na drugiego. To zawsze działało.
Tomo
- Jak wybuchnie to on się nie pozbiera - zgodził się z nim Kazuma. - Próbowałem z nim rozmawiać, wiesz? Jak widzę zmianę na jego twarzy z perfekcyjnej maski obojętności w jeszcze większą obojętność, ale opiera się jak może. Twierdzi że wszystko gra i że mam się nie zamieniać w Furuyamę...
Kazuma
- Shiki mogą być te same pary co w zeszłym miesiącu? - Tomohisa musiał najepierw zapytać, bo potem jeszcze Shiki mu powie, że oszukują czy coś.
Tomo
- Chciałbym zobaczyć podwórze - odparł Shin bo wyglądanie przez okno mu nie starczało.
Shin
- Za dużo im zadajesz i po prostu jesteś pracoholikiem - wyjaśnił mu Tom.
- Odezwał się ten co za dużo nie pracuje - żachnął się Hiroto.
- Przepraszam, kto cię wyciągał ze szpitala ostatnio, co? - Tom zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Tak wyszło, że trafiłem na twoją zmianę, nie ma co się chwalić - westchnął Hiroto.
Hiroto
Czwarta nad ranem. Zabójcza godzina trzeba przyznać, ale Amakusa nie czuł zmęczenie. Jedyne co czuł to roztrzęsienie. Jakby rozpadał się na kawałki, tu i teraz. Wciąż do niego nie docierało dlaczego Kazuma musiał zabić te niewinne dzieciaki, a ich krzyk i widok latających wnętrzności utkwił mu w pamięci zbyt mocno, by tak po prostu mógł przejść na tym do porządku dziennego. Przemknął niepostrzeżenie do gabinetu Shikiego i zastukał głośno, ocierając ciągle cieknące łzy z oczu. Zastukał jeszcze raz i potem znowu i znowu, cały czas starając się ocierać łzy.
Ryu
- Zrobimy sobie prywatny basen? - zapytał go, splatając ich palce razem. - No i jak jest altanka będzie można grilla robić... i wreszcie poznam twoich znajomych!
Shin
- Nieprawda - obruszył się Hiroto. - Zadaję tylko więcej klasie siódmej... przed owutemami muszą ładnie sobie wiedzę powtórzyć.
Hiroto
Znajomy widok mężczyzny i jego zapach trochę go uspokoił. Wciąż jednak długo mu zajęło zanim wydobył z siebie głos, ocierając po raz kolejny łzy z twarzy.
- Sensei...on... - zaczął zaciskając pięści na kolanach i walcząc usilnie z odruchem wymiotnym. - Byłem...z Kazumą... mieliśmy zlikwidować... ale nasz cel mordował innych... - starał się mówić składnie, ale nie bardzo mu to wychodziło. - Kazuma... zabił go... przy, przy rodzinie i potem... potem je też... - ukrył twarz w dłoniach. - A one, one nic nie zrobiły...
Ryu
- Nie wiem czy to coś pomoże, ale spróbuję - odparł mężczyzna dopijając swoje piwo.
Kazuma
- To my jesteśmy gotowi - oznajmił szybko Shin, bo wiedział, że im szybciej tym lepsze oceny, wyciągnął Tomo na środek. Tomohisa się nie opierał. Przez dobry kwadrans rzucali w siebie zaklęciami, od tych najłatwiejszych do zdecydowanie bardziej wymagających, by w końcu zacząć spektakl na niewerbalnych.
Tomo
- Dlaczego lepiej nie? - zdziwił się Shin. - Nie mogą być aż tak okropni...
Shin
- Nie, nie, nie... to nie tak - Hiroto dopił swoje piwo. - Siódma klasa musi ostro zakuwać. Obecną szóstą oszczędzam, ale za rok będą zakuwać.
Hiroto
Ryu zacisnął ręce na misce i zanim znów się odezwał zwymiotował przez te obrazy w głowie.
- Sensei...a nie możesz tego zobaczyć? - zapytał cicho stukając się palcem w głowę. Oparł czoło o klatkę piersiową Shikiego oddychając głęboko. - Cel miał rodzinę... żonę i dwie dziewczynki... nie większe niż 6 lat sensei... - wyjaśnił niemal niesłyszalnie. - Potem... już nie ma po nich nic... nic sensei... krew i flaki...
Ryu
- Właśnie wiem... jest tykającą bombą zegarową - zgodził się z nim Kazuma. - Ale w końcu przywyknie do moich sposobów likwidacji ofiar.
Kazuma
Tomo rzucił kolejnym zaklęciem, które odrzuciło Shina i gdyby nie to, że Sawada był nieźle wysportowany to wpadłby na biurko, a tak zdołał podskoczyć i stanąć na biurku Shikiego uśmiechając się z wyższością. Ishiwara po raz kolejny przeklął fakt posiadania przez Sawadę Ducha, z którym to ten trenował kiedy mógł. Jego zaklęcie zamortyzował, ale odrzut był na tyle duży, by Sawada zdołał go rozbroić i teatralnie postawić stopę na jego brzuchu.
- Stawiasz mi piwo karmelowe - oświadczył wygrany.
- Tak... trzecie w tym tygodniu - westchnął Tomo.
Tomohisa
- Trochę dziwni... nie poznałeś moich - skrzywił się Shin. Ci dopiero byli dziwni. - Nie wiem... hm może gdzieś tutaj - zaproponował wskazując na większy plac zieleni. - Trochę miejsca dla Ducha i basen.
Shin
- Przesadzasz - machnął lekceważąco dłonią Hiroto.
- Oj Hiro-chan czyżbyś robił się prawdziwym postrachem uczniów? - zapytała go Lilly.
- No teraz to już z całą pewnością przesadzasz. Ja jestem łagodny nauczyciel! - wybuchnął Hiroto stukając ją po głowie i przyciągając do siebie by ją poczochrać.
Hiroto
- Sensei... nie chce jutro do niego iść... nie chce - szepnął chłopak, przyciskając się mocniej do piersi Shikiego. Nie mógł zahamować łez więc pozwolił im płynąć.
Ryu
- Jak się przyzwyczai to nic mu nie będzie trzeba kasować - wyjaśnił swoją pokrętną psychikę Kazuma. - Poza tym Amakusa ma potencjał. Przyzwyczai się do tego, musi. Inaczej nie widzę jego współpracy z Yakuzą.
Kazuma
- Hai, hai - Shin zeskoczył z jego biurka i podał dłoń Tomohisie, który natychmiast ją przyjął wstając z podłogi.
- Co to za zaklęcie było? Nie znałem go - żachnął się Ishiwara, chcąc koniecznie dowiedzieć się czym został załatwiony.
Tomo
- W stanie agonalnym? - Kazuma uniósł lekko brew. - To weź mi ten stan dokładnie wyjaśnił i nie rób mi tego, bo mi popsujesz całą naukę Ryu-chana! Będe musiał mu wszystko od nowa przypominać.
Kazuma
- Dobrze - Tomo pociągnął Shina do ławki i tam wdał się z nim w ożywioną dyskusję.
Tomo
- Tak na mugolski za dużo by trzeba było czekać... - zgodził się z nim zaraz.
Shin
- Ja też jestem łagodny - mruknął Hiroto naburmuszając się.
Hiroto
- Bo...on chce omówić misję... mój udział w niej - wyjaśnił opatulając się mocniej kocem i odkładając miskę na bok. Mdłości powoli mu ustępowały. - A może być miętowa? - poprosił cicho.
Ryu
- No to będę musiał powtarzać na nim znowu i znowu operację aż w końcu nie będziesz w stanie tego wymazać - rzucił chłodno Tsukasa.
Kazuma
- Ja chętnie coś przygotuję - Tomohisa zgłosił się zanim ktokolwiek zdążył to zrobić. - Tylko jeszcze nie wiem co...
- Jest idealnie - ucałował wargi Shikiego. - No to możemy teraz wracać.
Shin
- Bardzo śmieszne - Hiroto trzepnął go przez łeb.
- Ja jestem singlem - odparował zaraz Tom. - Dobrze mi z tym.
Hiroto
- Ale ja nie... nie mogę... - Ryu zaczął się mu trząść na kanapie, obejmując się mocniej ramionami. Nie mógł zapomnieć, nie mógł. Kazuma byłby na niego wściekły.
Ryu
- Tak jest, szefie! - Shin chwycił się mocno Shikiego wtulając się w niego ze wszystkich sił. - Gotowy.
Shin
- Nie focham się - ucałował Shikiego w policzek. - Zgrywam się tylko!
Hiroto
- Dziadek... - wydusił z siebie chłopak znów chwytając miskę i zwracając zawartość swojego żołądka. - I...i... Kazuma - dodał zaraz nie mogąc się opanować. Nie potrafił się uspokoić. - Sensei! Pomóż - jęknął.
Ryu
- Byłbym na ciebie wściekły, gdybyś mi tego nie zaproponował - szepnął mu do uchu, puszczając jednak jego dłoń, by woźnemu nie dodać kolejnych szans na dokuczenie im.
Shin
- No i nie marudź mi więcej - Hiroto upił łyk piwa od Shikiego z uśmiechem zaraz wracając do swojego.
Hiroto
Ryu wtulił się w mężczyznę jakby ten był jego ostatnią deską ratunku. Już nie płakał, tylko trząsł się cały w jego ramionach, starając się odgonić obrazy. Potrzebował pomocy i chyba pierwszy raz od dawna się do tego przyznawał na głos.
Ryu
- A musimy się kąpać? - zapytał go Shin nieco nie mając na to ochoty. - Nie możemy sobie zorbić dnia dziecka?
Shin
- To dobrze - uśmiechnął się do niego Hiroto. - No bo czas twojego buntu już minął.
Hiroto
- Sensei...a jak, jak...jak zapomnę to już, nigdy nigdy nie będę musiał tego... takich rzeczy robić... i pamiętać? - zapytał go chłopak, naprawdę chcąc teraz pójść na łątwiznę choć jeden raz w życiu.
Ryu
- Mou... ale po co? Potem i tak będziesz musiał go wziąć... jak już skoczymy finalizować nowe narzeczeństwo w łóżku... - szepnął cicho chłopak.
Shin
- Mnie to jeszcze nie grozi... - westchnął Kanzaki.
Hiroto
Ryu przycisnął się do Shikiego mocniej.
- Chcę...chcę z tym żyć - wyjąkał wcale nie będąc tego pewnym. Nie chciał za to znowu przychodzić do Shikiego z tym samym, by musiał go znów stawiać na nogi. W końcu to nie była jego rola, prawda?
Ryu
- Będę bardzo, bardzo, bardzo cichutko - obiecał. - Zagryzę ząbki na rączce - dodał po chwili uśmiechając się do niego znacząco.
Shin
- No ba, nie zamierzam tego zmieniać, Shi-chan - odparował Hiroto zgodnie z prawdą. - Dzieckiem trzeba pozostać tak długo jak sięda...
Hiroto
Ryu ledwie zauważalnie skinął głową, po czym wtulił się w mężczyznę mocniej. Długo jeszcze siedział w objęciach Shikiego kompletnie się nie odzywając, a kiedy w końcu drżenie ustało odsunął się od niego.
- Sensei... przepraszam, że cię...kłopoczę.
Ryu
- I od tego właśnie ma ciebie, żebyś nauczył go funkcjonować - mruknął Kazuma. - Z tego co mi wiadomo, jesteś jedyną osobą, której Ryu-chan ufa i traktuje cię jak swojego opiekuna - rzucił swobodnie otwierając drugie piwo. - Chrisowi też ufa rzecz jasna, ale są różne rodzaje zaufania, prawda?
Kazuma
Tomohisa spędził kolejne godziny w bibliotece na poszukiwaniu jakiegoś dobrego tematu, bo przecież nie będzie ich wałkował z wampirów, których mieli po dziurki w nosie, choć tym razem mógłby wcześniej zaprosić gościa na zajęcia. Odrzucił ten pomysł. Raz, Kanzaki-sensei nie znosił traktowania go jak okaz, dwa Shiki mówił że ma być ciekawie. Czas więc zajrzeć do zakazanych zaklęć!
Tomo
[własnie do mnie dotarło, że od po wakacjach... Ryu nie będzie miał do kogo chodzić koło 4 nad ranem o_O]
- No, ale jak mam być cicho... to muszę coś dostać - wyjaśnił cicho Shin. - No wiesz... nie chcę by ktoś nas nakrył - dodał zgodnie z prawdą.
Shin
- Dzięki Shi-chan - Hiroto wywrócił oczyma. - Przed uczniami nie pokazuję mojej dziecinnej strony - dodał spokojnie.
Hiroto
- A można...można się tego nauczyć? - Ryu spojrzał na Shikiego z powątpiewaniem. Jego głos wciąż drżał, a on nie potrafił odsunąć się od Furuyamy.
Ryu
-A mnie jest to w sumie obojętne. Wiesz, dominowanie itp. i tak się z nikim obecnie nie umawiam. -machnął ręką, po czym zaśmiał się pod nosem. -nigdy się nie skupiałem, kto w tej szkole jest kolorowy, a kto nie. -odparł spoglądając w stronę Shikiego.
-Neee sensei kto wśród nauczycieli? -zapytał z ciekawości, nadal śmiejąc się cicho.
-Wśród uczniów chyba też nie za bardzo się orientuje...Wiesz, miałem inne zmartwienia.- ścisnął w dłoni nieśmiertelnik.
-Ale zawsze może znaleźć się coś nowego z czym nie dasz sobie rady. Życie zawsze może Cię zaskoczyć, Furuyama-sensei. Szczęście każdego kiedyś się kończy.
-Kanzaki-sensei? -zapytał zdziwiony patrząc na nauczyciela.
-Serio? Nie powiedziałbym. -dodał po chwili. -Większość już kogoś ma? A niech to, spóźniłem się. Nie no, żartuje. Póki co wystarczy mi ten jeden raz, a w dodatku jesteśmy w świecie magii. Jak mój pierwszy chłopak został zastrzelony, to drugiego jeszcze jakiś stwór zeżre na obiad. -mówiąc to uśmiechnął się delikatnie, próbując zamienić swoją tragedię w żart. -Hiro-chan? Co wy macie z tymi zdrobnieniami....-westchnął ciężko.-A co to za śmieszki? -zapytał przyglądając się Shikiemu.
-Startujesz do Kanzakiego-sensei? No powiedz sensei, powiedz.
- Nie będę gryzł twojego ogona - wymamrotał Shin wchodząc do środka i od progu ściągając buty, by usiąść na kanapie. - Kołdrę mogę - uśmiechnął się szeroko.
Shin
- Dla nich mogę - pokazał mu język. - W końcu to wszystko dla ich dobra!
Hiroto
Ryu skinął ostrożnie głową.
- A mogę łyk herbaty? - zapytał go cicho.
Ryu
- Nie będzie za mocno, tylko trochę - obiecał ze śmiechem, pijąc dalej.
Kazuma
Ishiwara trochę się na to zdenerwował i pozapominał co chciał powiedzieć, kiedy wszyscy wlepili w niego swoje oczka.
- Em... no... to... zacznijmy... ja... - zaczął splatać ze sobą palce, wbijając wzrok w podłogę. Praca nauczyciela była wyjątkowo stresująca.
-No co chcesz? Tak to zabrzmiało. Aż takie to śmieszne? Ja bym się nie zdziwił gdyby tak było. -mówiąc to przyglądał się roześmianej twarzy nauczyciela.
-Narzeczonego? Serio? Cała szkoła wie? Gdzie ja byłem przez ostatni rok? Czy coś jeszcze ciekawego masz mi do powiedzenia, o czym nie wiem, sensei? -zaśmiał się z niedowierzaniem patrząc na Shikiego.
-Wolny, rozumiem, nie musisz tego cały czas powtarzać. -wywrócił ostentacyjnie oczami.
- Dobrze - Shin od razu wstał i postanowił zrobić im harbaty. - Jakiej chcesz? - zapytał Shikiego już sprawnie odnajdując się w pokoju mężczyzny.
Shin
- Tak, bo przestaną mnie szanować i wejdą mi na głowę - przyznał się bez bicia Hiroto.
Hiroto
- Dobrze - zgodził się cicho chłopak, schodząc z kolan mężczyzny i opatulając się mocniej kocem.
Ryu
- Się robi - odszukał odpowiednią herbatę i zaparzył ją do dwóch kubków, by zaraz podać mu jeden. Musnął ustami jego brodę, zamykając drzwi zaklęciem i zabezpieczając je jego oryginalnym zaklęciem.
Shin
- Nie wcale... i wcale nie przychodzą do ciebie po nocach - uniósł lekko brew. - I potem wcale nie zdychasz cały dzień!
Hiroto
Ryu upił najpierw łyczek, po czym ogrzał dłonie o kubek, zamykając w końcu oczy. Usiadł jednak na brzegu łóżka, by znaleźć się jak najbliżej Shikiego. Skupił swe myśli na uśmiechniętej twarzy Chrisa, która chcąc nie chcąc zamieniała się w bezkształtną masę raz za razem.
-Skoro cała szkoła wie i o tym mówiła to musi to być ktoś z Sakuranu. -zastanawiał się Kyousuke. Z natury był bardzo ciekawskim dzieciakiem.
-A skoro wszyscy o tym wiedzą to w czym problem? Czemu mi nie powiesz? -zapytał po chwili. -Wiesz, miałem ważniejsze rzeczy na głowie.
- Wiedziałem, że to w końcu zaproponujesz - odparł Shin, siadając na nim okrakiem i rozkoszując się swoją herbatą. - Zaczaruj - ucałował go w szyję.
Shin
- Nie boją się... przecież ja im wypisuje grzecznie co tylko chcą... - żachnął isę. - Niby jak się boją?!
Hiroto
- Sensei... ale...ale on... ciągle umiera - wyjąkał Ryu, czując łzy pod powiekami. Przytulił się do Shikiego mocniej, starając się zastosować do jego poleceń. Nie powinno być trudno prawda? Więc dlaczego Chris mu ciągle umierał?
RYu
- Ale ty wiesz, że ja nie lubie tak krzyczeć - szepnął mu do ucha Shin, odkładając swój kubek na szafkę i zajmując się teraz ustami Shikiego. - Myślisz... że mógłbym rządzić w związku?
Shin
- No bo nie lubię rozmawiać o sobie - wyjaśnił gorzko, trzepiąc go po głowie. - Odzywa się ten co nie chce im dać przepustek nawet jeśli mają eseje napisać...
Hiroto
- Ja wiem, że żyje, tylko... - przytulił się do piersi Shikiego przez chwilę uspokajając się tak. - Tylko trudno mi... nie chcę by... tak zginął.
Ryu
- Czasem mi się dasz - oznajmił mu do uszka, bo przecież dla urozmaicenia związku można było wszystkiego spróbować. - Ale na razie... wcale nie chce dominować - dodał patrząc mu głęboko w oczy. - Bo jeszcze nie umiem... nic nie umiem.
Shin
- Tylko on się mnie nie boi... no i Shin, ale to inna historia - uśmiechnął się szeroko. - Plotkujemy na twój temat.
Hiroto
- Nie może - szepnął chłopak, tuląc się niczym małe dziecko. Naprawdę tego potrzebował. Bał się, że jak stąd pójdzie to wszystko wróci.
Ryu
Mruknął z przyjemności, oddając mu pocałunki. Na razie nie ruszał go, tylko tuląc go lekko i wsuwając dłonie w jego włosy.
- Kiedyś mi dasz - szepnął jeszcze, przechodząc pocałunkami na jego szyję.
Shin
- TAJEMNICA! - odparował Kanzaki śmiejąc się serdecznie z miny przyjaciela. - Wszystkie twoje brudne sekrety.
Hiroto
Ryu pokiwał tylko głową, ocierając łzy.
- Już... już lepiej - uśmiechnął sie słabo.
Ryu
- Na pewno - poprawił go, przygryzając jego szyjkę i robiąc mu na niej malinkę. Zacisnął wargi tłumiąc jęk, kiedy poczuł jego palce na sutkach.
Shin
- Nic ci szlag nie trafi, nie bój nic - poklepał kumpla po plecach. - W końcu Shin pobiera u mnie dodatkowe lekcje. Gryzę go czasem - puścił mu oczko.
Hiroto
- Tak - zgodził się zaraz Ryu, tym razem mając nadzieję, że już nic złego przed oczyma mu nie stanie.
- Bardzo - wyszeptał oddychając nieco głośniej i raz po raz oddając mu pocałunki. Ręce wsunął wreszcie pod jego koszulkę, masując jego plecy.
Shin
- Powtarzamy materiał z szóstej klasy, pomagam mu załapać różnicę między Hogwartem i Sakuranem, jeśli chodzi o eliksiry. Jest coraz lepiej. Już nie goni klasy - odparł zgodnie z prawdą.
Hiroto
Ryu posłusznie przymknął oczy, ale tym razem spróbował skupić się na błękitnym niebie i łagodnym wietrze. Bał się, że znów zobaczy twarz Chrisa w otoczce krwi.
- Ja ciebie też - odparł cicho Shin, wygodniej układając się na łóżku i zagryzając zęby na wardze. Język Shikiego jeżdżący po jego klatce piersiowej przyprawiał go o twardnienie jego przyrodzenia.
Shin
- Dobrze, nie narzekam. Szybko wszystko pojmuje, tylko nie może zrozumieć że ja nie chce nic w zamian i przynosi mi swoją krew w buteleczce - wyjaśnił z westchnieniem. - Ostatnio go wyrzuciłem. Powiedz mu coś bo obiecuje, że w końcu usadzę go na kolejny rok.
Hiroto
- Lepiej - Ryu powiedział to szeptem, bo bał się że głos mu zadrży. - Sensei...co mi jest? Czemu... czemu tak się boję?
Ryu
- Nie marudź mi - jęknął chłopak kompletnie zawstydzony reakcją swojego organizmu. Schował oczy za łapką jeszcze bardziej się rumieniąc, gdy Shiki dotknął jego męskości. - Shi-chan... kocham cię - wymamrotał.
Shin
- Nie może - zgodził się z nim Hiroto. - A potem dziwisz się, że mdleje na zaklęciach... jak sobie krew spuszcza, to się nie dziw już...
Hiroto
- Już, już lepiej. Umiem wyobrazić coś pozytywnego - chłopak spojrzałna Shikiego z lekkim uśmiechem, ciesząc się po cichu że tak jest.
Ryu
Shin nie odpowiedział, pisnął tylko, zaraz znów zagryzając wargi. Oddychał głośniej i wyraźniej.
- Shi-chan... - wyszeptał, przyciągając jego twarz do siebie, by wpić się łapczywie w jego wargi.
Shin
- Musisz koniecznie... tj nie musi ci wszystkiego mówić przecież - żachnął się zaraz.
Hiroto
- Ale to nie jest Chris... zły ze mnie chłopak - wyjąkał Ryu. - I jeszcze ciebie sensei budzę...
Ryu
- Shi-chan! - Shin krzyknął nagle zagryzając mocniej wargi. - Ja nie dam rady - dodał zaraz dysząc ciężko. - Nie dam, weź mnie - poprosił go, łapczywie wpijając sie w jego wargi, rękoma drapiąc go po plecach.
Shin
- Zgadzam się - stwierdził po prostu Kanzaki. - Może z góry założył, że uznasz to za głupotę i lepiej ci nie marudzić?
Hiroto
- Uhm - Ryu przetarł zaczerwienione o ciągłego płaczu oczy i spojrzał za okno. Słońce zwiastowało dzień. Zagryzł wargę. - Ja... może lepiej pójdę zanim... pani dyrektor...
Ryu
Shin spiął się nieco, kiedy odczuł w sobie aż tyle na raz, ale już po chwili sam zaczął się ruszać na palcach mężczyzny.
- Moja wina - wypaplał. W końcu to on nie mógł wytrzymać...
Shin
- Bo byś się nie zgodził - Kanzaki skwitował to tylko uśmiechem. - Ale dom wybrał tak by kompromisem załatwić konflikt - pochwalił go przy znajomych.
- Shiki?! Kompromisem?! Niemożliwe!
Hiroto
Ryu wydmuchał nos i otarł oczy, nawet nie myśląc o tym by schodzić Shikiemu z kolan. Powoli uspokajał się na tyle by myśleć o tym, że musi iść na zajęcia przecież, a potem... a potem... zadygotał gwałtownie. Potem znów do Kazumy.
Ryu
- Oj tak... możesz zastępować - zgodził się ochoczo Shin, całując go po szyi i liżąc go po niej przy okazji. - Jesteś zbyt seksowny...
Shin
- Niemożliwe... - powtorzyła Mary.
- A jednak - odparował Hiroto. - Ale jaki bój o to stoczyli...
Hiroto
Chłopak wtulił się mocniej w Shikiego i potrząsnął głową.
- To tylko... tylko... nie chcę do niego... wracać dziś - wyjaśnił.
Ryu
- Bo...tak bardzo ciebie spragniony - wyjaśnił pomiędzy dwoma głębokimi wdechami. Szybko się przyzwyczaił i zaczął delikatnie poruszać w rytm pchnięć Shikiego.
Shin
- Uważaj z tymi przechwałkami, bo Shin jeszcze zmieni zdanie - rzucił chichocząc lekko. - Nadal nie rozumiem czemu nie chciałeś Tokio...
Hiroto
- Żeby tu przyszedł i mnie sprawdził... a nie możesz iść ze mną sensei? - zapytał z nadzieją.
Ryu
Shin zaciskał pięści na pościeli starając się nie gubić oddechu za mocno. Dostosował się do Shikiego i po chwili łapał go za łapki, by przyciągnąć do siebie. Dyszał ciężko, ale to nie przeszkodziło mu w całowaniu mężczyzny gdzie popadnie.
Shin
- Bo z ciebie staruch już się robi - wymamrotał Kanzaki. - Pamiętasz jak byliśmy w wieku Shina? Londyn był dla nas rajem.
Hiroto
- Naprawdę? - chłopak popatrzył na niego z wyraźną nadzieją. Czuł, że w ten sposób dałby radę stawić czoła swym lękom.
Ryu
Shin oddawał pocałunki z równą namiętnością, równnież nie szczędząc Shikiemu malinek. Nie chciał być gorszy.
Shin
- Więc jednak nie planuje być Aurorem? - Hiroto był autentycznie zdziwiony.
Hiroto
- Dziękuję - Ryu przytulił mężczyznę mocno, czując jak ciężar opuszcza jego serce.
Ryu
- Shi-chan...mocniej - poprosił chłopak wyginając się i opuszczając dłonie na pościel. Ekstaza była większa niż przypuszczał.
Shin
- Mhm...wolałbyś żeby zajmował się czymś w świecie czarodziei? - zapytał ciszej, dopijając swoje piwo i opierając głowę na ramieniu mężczyzny.
Hiroto
- Jest sensei... - chłopak zszedł z jego kolan, dopił herbatkę i przełknął nieco ślinę, po czym wpakował się do łóżka Shikiego, przytulając głowę do poduszki. - Mogę...tu trochę... zostać?
Ryu
- Ja też mówię serio Shiki - odparował chłodno Kazuma. - Jest teraz w Yakuzie, tu nie ma czasu na ckliwości. Albo się przyzwyczai, albo w końcu zginie - mruknął.
Kazuma
Chłopak spojrzał na Shikiego i skinął głową. Odetchnął parę razy, uspokajając się na tyle by rozpocząć prowadzenie lekcji. Zdecydował się na omówienie skutków poszczególnych zaklęć zakazanych oraz sposoby uniknięcia tych zaklęć. Przeciwzaklęcia.
Tomo
- Dziękuję - Kazuma skinął nieco głową, po czym odetchnął głęboko. - Gdyby to ode mnie zależało to bym wszystkie te dzieciaki wysłał do domu...
Kazuma
Tomohisa w połowie lekcji podzielił klasę na grupy i kazał im pomyśleć nad własnymi zaklęciami, które przeciwdziałałyby wybranemu zaklęciu zakazanemu i na koniec lekcji każda grupa prezentowała swoje zaklęcie.
Tomo
Shin westchnął przeciągle, by zaraz zacząć jęczeć z przyjemności. Przyciągnął do siebie Shikiego mocniej, całując jego ramiona.
Shin
- To dobrze Shi-chan - Hirot dopił kolejne piwo i powiedział sobie dość. Nie miał ochoty na dalsze picie.
Hiroto
Ryu skinął lekko głową, zakopując się pod kołdrą Shikiego. Przymknął na chwilę oczy, ale zaraz je otworzył obserwując mężczyznę.
- Sensei? Czy ja staję się podobny do mojego dziadka? - zapytał go w końcu. - Albo... do Kazumy?
Ryu
- Ja ciebie też... doprowadzasz mnie do obłędu - jęknął przeciągl Shin, zaciskając mocniej wargi, kiedy przyjemność rozlała się po całym jego ciele.
Shin
- Ale nie chciałbyś żeby jednak był czarodziejem? - zapytał go jeszcze. - No bo wiesz... potem będzie miał przyjaciół samych mugolaków...
Hiroto
- Pozbieram się - obiecał szybko Ryu, przyciskając do siebie jedną z poduszek. - Pozbieram...jakoś
Ryu
Shin uśmiechnął się do niego i zaczął całować go namiętnie.
Shin
- Wiem, tylko jak im wytłumaczy twój ogon i uszy co?
Hiroto
- Sensei... co będziemy robić dziś na OPCM?
Ryu
Prześlij komentarz