- Ryu-sama - młoda kobieta dostojnym krokiem zbliżyła się do chłopaka. Jej długie blond włosy delikatnie powiewały na wietrze, a jej malinowe usta ułożyły się w tak dobrze mu znany uśmiech. Fałszywy i niecowyrafinowany uśmiech. Zachowywała się tak przy nim odkąd pamiętał, udając jego matkę przy każdym napotkanym nieznajomym. Nie mogło przecież wyjść na jaw, że on - 16-letni chłopak mieszkał już sam, na dodatek już od czterech dobrych lat.
Ryu obrzucił ją powściągłym spojrzeniem, zanim zatrzasnął za sobą drzwi samochodu, przerzucił podręczną torbę z ciuchami przez ramię i wyminął kobietę nie mówiąc ani słowa. Zdał do VI klasy i wreszcie mógł powiedzieć, że zdążył się zadomowić w domu Okamishi. Sakuran coraz bardziej stawał się jego prawdziwym domem.
- Ikemoto-sama już na ciebie czeka - kobieta nie dała za wygraną. Najwyraźniej dostała zadanie od jego dziadka, a jej przełożonego i nie mogła go zawieźć. Ryu westchnął ciężko, ale poddał się bo wiedział że nie było sensu z nim walczyć. Zawsze dostawał to na co miał ochotę, a chłopak nie chciał niepotrzebnie narobić problemów tej bogu ducha winnej kobiecie. Skinął głowa na znak, że wiadomość do niego dotarła i skierował swoje kroki do dawno nie używanego pokoju. Jego miejsca na tej ziemi. Powoli pchnął machoniowe drzwi i wszedł do środka. Zakasłał od duchoty panującej w pomieszczeniu. Nie postawił w nim swej nogi od dobrych czterech lat, więc nie miał co się temu dziwić, a jednak... sądził że pokój ten już dawno został zagospodarowany. Pomylił się.
Odłożył torbę w kąt i otworzył okno z ulgą witając świeże powietrze. Zamknął oczy przez chwilę napawając się tą błogą chwilą, po czym wyciągnął z kieszeni różdżkę. Obracał ją palcami, po raz kolejny w ciszy zachwycając się jej giętkością i dobrym wykonaniem. Mierzyła sobie 14 cali, a jej rdzeń posiadał w sobie szpon smoka. Sama różdżka posiadała w sobie drewno dębu, jednak w tym domu magia nie działała. Przynajmniej nie taka magia, a jego różdżka, narzędzie którym lubił się posługiwać traciła na swej wartości. Z westchnieniem odłożył ją na zakurzoną szafkę, uznając że tylko by mu przeszkadzała.
Łagodnym spojrzeniem przesunął po pomieszczeniu. Mógł śmiało pokusić się o stwierdzenie, że nic albo bardzo niewiele w nim się zmieniło. Jego największy skarb wciąż stał na zakurzonej półce nad kominkiem. Ryu powoli podszedł do kominka i sięgnął po zdjęcie. Dmuchnął w nie i przetarł je rękawek. Nie pamiętał kiedy zostało ono zrobione, ale przedstawiało jego wraz z jego rodzicami: Keiko i Ichiro Amakusa. Przez chwilę niemal z nostalgią obserwował ich roześmiane twarze. Wciąz trudno mu było uwierzyć w bajkę dziadka dotyczącą śmierci jego rodziców. Według jego zeznań zginęli oni w wyniku wypadku samochodowego, ale Ryu nie dawał tym słowom wiary. Trudno mu było w to uwierzyć ze względów oczywistych - Ikemoto Amakusa był jednym z największych złoczyńców w Japonii. Tworzył on perfekcyjne plany morderstw, które sprzedawał zwykłym, szarym ludziom. Ci natomiast wykonywali plan co do joty, a kiedy bądź jeśli zostali zatrzymani zapominali wszystkie wspomnienia dotyczące szczegółów wykonanego morderstwa. Ikemoto Amakusa był mistrzem w posługiwaniu się hipnozą, a przeznaczeniem Ryu było zostać jego następcą. Przeznaczeniem, przed którym chłopak starał się uciec.
Dlatego właśnie przerwy wakacyjne i zimowe Ryu przeznaczał na szkołę detektywistyczną, gdzie pod okiem znanego i poważanego detektywa uczył się jak walczyć z przestępczością w Japonii. Dzięki swojemu bystremu umysłowi, który zawdzięczał dziadkowi (z przykrością to stwierdzał) potrafił rozwikłać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę. Morderstwa nie miały przed nim żadnych tajemnic. Znał je od podszewki i to patrząc na nie z obu stron medalu. To właśnie w tej szkole poznał swoich jedynych przyjaciół, którzy nie odrzucili go, nawet gdy dowiedzieli się o jego pochodzeniu. Zawdzięczał im niemal wszystko. To oni pokazali mu jak powinien żyć.Nieśmiały uśmiech rozświetlił jego oblicze, ale nie pozostał tam na długo.
Pukanie do drzwi przerwało jego nostalgię. Machinalnie odłożył zdjęcie na swoje miejsce i obrócił się na pięcie. Skrzypienie drzwi zasygnalizowało mu, że nie ma do czynienia z podwładnym jego dziadka, gdyż ci nie ośmieliliby się wejść do jego pokoju bez wyraźnego zaproszenia.
- Witaj Ryu.
Chłopak zdążył już zapomnieć jak brzmiał głos jego dziadka, teraz natomiast nieco przestraszył go jego oschły ton, który tak nie pasował do uśmiechu jaki pojawił się na obliczu Ikemoto. Powoli skinął głową, siadając na łóżku. Przypomniał sobie niemal każde nauki dziadka i postawił pomiędzy nimi barierę. Wolał nie ryzykować zahipnotyzowania w przypływie złości starszego mężczyzny.
- Moje nauki nie poszły w las - pochwalił go Ikemoto, kładąc dłonie na jego ramionach. Ryu zwalczył odruch strzepnięcia ich i odsunięcia się od niego. Zamiast tego pozwolił sobie na lekki uśmiech, wyrażając tym samym swoja wyższość na mężczyzną. Był pewny swoich umiejętności i w duchu cieszył się, że poświęcił treningowi umysłu tak wiele godzin czasu. Oprócz silnego umysłu opierającego się każdej hipnozie, posiadł również umiejętność hipnozywania. Nie była ona jeszcze najwyższej jakości, ale powoli się do niej zbliżał.
- Wysłałeś swoich ludzi do samego centrum Tokyo by mnie tu przyprowadzić. Mam szczerą nadzieję, że miałeś ku temu odpowiedni dobry powód - mruknął Ryu, ostrożnie dobierając słowa. Odezwał się po raz pierwszy od przyjazdu do tego przybytku. Zazwyczaj rzadko się odzywał, a kiedy już mówił to z sensem i na temat. Wolał unikać bezsensownego żartowania, lub rzucania uwag które niczego nie wnosiły do jego życia, bądź do życia innych ludzi.
- Żaluję, że tak trudno ci uwierzyć w moje dobre intencje. Chciałem po prostu zobaczyć mojego wnuka - Ikemoto ukucnął przed chłopakiem i spojrzał mu głęboko w jego ciemne, czekoladowe tęczówki. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem delektując się zapadłą ciszą, po czym mężczyzna poczochrał wnuka po głowie. - Do tej pory pozwalałem robić ci co chciałeś, ale mam nadzieję, że wkrótce podejmiesz odpowiednią decyzję. Za dwa lata kończysz swoją edukację i przyznam, że czekam na ten dzien z niecierpliwością - uśmiech jaki zakwitł na ustach Ikemoto miał w sobie wiele złośliwości. - Wtedy ostatecznie zdecydujesz, czy chcesz być ze mną, czy wolisz stanąć po drugiej stronie barykady...
Ryu chciał coś powiedzieć i już otwierał ku temu usta, ale jego dziadek zgromił go spojrzeniem, ostatecznie przerywając mu w połowie myśli. Odsunął się od chłopaka i wstał, cały czas uśmiechając się w ten sam, przyprawiający o dreszcze sposób. Ryu nigdy nie spotkał bogina, ale gdyby już miało to nastapić, był niemalże pewien, że stwór ten przyjąłby postać jego dziadka.
- Wybierz mądrze, bo odwrotów już nie będzie. Pamiętaj tylko, że kto nie jest ze mną, zostaje niezwłocznie zlikwidowany.
Wzrok Ryu samoistnie powiódł do zdjęcia stojącego nad kominkiem, a żołądek podszedł mu do gardła. Kiedy znów przesunął wzrok w miejsce, gdzie przed chwilą stał Ikemoto, tego już tam nie było. Chłopak zacisnął mocniej szczęki i złapał za figurkę stojąca na szafce nocnej. Rzucił nią w zamknięte drzwi i opadł na łóżko. Oddychał ciężko, starając się nad sobą zapanować. Nie było to tak proste jak na początku mu się wydawało. Wymagało od niego wiele wysiłku.
Raz jeszcze odetchnął głęboko, po czym odgarnął ciemno-brązowy kosmyk włosów z twarzy i wstał. Nie miał zamiaru zostać w tym domu ani chwili dłużej, toteż natychmiast zabrał swoją torbę i wrzucił do niej zdjęcie. Swój pobyt w mieszkaniu dziadka skrócił do minimum. Postanowił dłużej się już nie katować, gdyż to właśnie to miejsce sprawiło jego problemy z żywieniem. Chłopak jadał skandalicznie małe ilości, za każdym razem walcząc by ich nie zwymiotować.
Posesję Ikemoto Amakusy opuścił z wyraźną ulgą. Odpuścił sobie również czekanie na czarną limuzynę, która go przywiozła na miejsce. Uznał, że spacer na stację dobrze mu zrobi. Wracał do Tokyo, do przyjaciół, do swojego domu i miał zamiar zerwać wszystkie swoje połączenia z dziadkiem. Żałował tylko, że genów nie był w stanie się pozbyć.
Data urodzenia: 7 styczeń 1996
Klasa i dom: VI, Okamishi
Krew: czysta
Wzrost: 165 cm
Waga: 40 kg
Patronus: feniks
Bogin: węże
Dodatkowo: pozycja ścigającego w drużynie Quidditcha
Widmo nadciągającej wojny zmusiło go do zajęcia odpowiedniej pozycji: Po długich namowach wstąpił do Yakuzy (przez zastosowanie chwytu poniżej pasa), aktualnie znajduje się pod opieką Kazumy Tsukasy.
Umiejętności: potrafi rozwiązać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę, potrafi zahipnotyzować człowieka, jak i nie ma możliwości by ktoś zahipnotyzował jego, uwielbia mugolskie filmy, stawia siłę fizyczną przed magią, zna kilka rodzajów sztuk walki, ale korzysta z nich jedynie w ostateczności, uwielbia czytać
Ceni: szczerość, uśmiech, ludzkie życie
Nienawidzi: fałszywości i kłamstwa (choć i jemu zdarza się naginać prawdę od czasu do czasu)
A couple of links to my world:
[Dobry wieczór wszystkim, karta jest odrobine wymęczona i nieco chaotyczna, ale mam nadzieję że nic w niej nie zabrakło. Moja postać może pojawiać się w kratkę, ale postara się wchodzić co najmniej raz w tygodniu. Witam wszystkich jeszcze raz serdecznie i mam nadzieję na dobrą zabawę]
2 918 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 1801 – 2000 z 2918 Nowsze› Najnowsze»-rozumiem. Weźmiemy go że sobą. Herbata? Powinno się jej spodobać. Zieloną lubi.
-Ryu! To...zawstydzające...znowu się nam przyglądają...-jęknął rozgądając się po sali.
Shin
-Zabierz od razu ciuchu na zianę. Pogadałem z dyrektorką o dzień wolny bo chcę odwiedzić bacię. Zgodziła się.-uśmiechnął się do niego dumny że załatwił im taki wyjazd.
Hiroto
-Tak, wiem. Odpuściłem im bo są święta.-wyjaśnił.-Mają prawo odpocząć, ja sam chciałnym.
-No bo...tak przy uczniach i...nauczyciele też...-jęknął.
Shin
-polecę pierwszy.-uśmiechnął się biorąc garść zielonego proszku. Wszedł do kominka i wypowiedział adres.
-A gdzie twój chłopak!?-wydarła się jego babcia gdy tylko wyszedł z kominka.
-Zaraz tu będzie, spokojnie.-odparł klękając i robiąc ukłon.
Hiroto
-należy mi się. Tobie z resztą też.-mruknął.
-Za to ja tego nie lubię. To jest zbyt dziewczęce.-wyjaśnił.-Ryu...jestem głodny, zejdź ze mnie.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś okropny? - zapytał go Ryu, nie wspominając oczywiście o sobie. Zszedł mu jednak z kolan i usadł obok, dłubiąc łyżeczką w herbacie.
Shin
-Dzień dobry.-zwróciła się do niego kobieta.-miło cię poznać.-uśmiechnęła się do niego ciepło.-No! W końcu go przyprowadziłeś! Ile można czekać!? Rozbieraj się do gaci i na dwór odśnieżaj! Już!-zwróciła się do wnuka.
-Ale babciu...-jęknął wstając.
Hiroto
-No...każdemu się należy.
-No, ty bardzo często to mówisz.-roześmiał się.-A i tak mnie kochasz.
- Właściwie nie. Odkryłam w sobie te umiejętności po straceniu wszystkich wampirzych mocy, ale wtedy już wiedziałam jak nad nimi panować. - wzruszyła ramionami - Można powiedzieć, że to w pewnym sensie dość naturalne dla mnie.
Shin
- Świetnie. Widać swój swojego zawsze znajdzie, bo ja też całkiem to lubię. - uśmiechnęła się przeuroczo.
Ryu
[ Uhm, masz może ochotę na wątek.. ? :3 ]
/ Sayuri.
- Chyba na całą górę czekolady - mruknęła pod nosem, udając obrażoną. Dała się jednak poprowadzić Ryu z czystej ciekawości. Dobrze, może nie tylko. Uwielbiała wprost czekoladę, to magiczne słówko mogło wiele zdziałać, szczególnie na tak zwane "humorki", których popis dała przed chwilą.
Dlatego nim się obejrzała, wychodzili już poza teren zamku.
Wracała z nocki do domu, gdy przecinając ulicę wzdłuż ktoś na nią wpadł. Normalnie w świecie to by się usunęła ale nocka dała jej dziś w kość i zeszłą z niej całą energia. Zaklęła pod nosem i zanim sie obejrzała, poczuła ciągnięcie za rękę.
- spać chce .... - ziewnęła szeroko - musisz iść na te zakupy? Jeśli zaraz sie nie zakopie w kołdrę będziesz mieć dodatkowy ciężar....
Hiroya nie mogąc się powstrzymać skrzywił się z niesmakiem na tą "rewelację". Nigdy nie popierał i nie lubił metod starszego brata. To właśnie stąd narastało między nimi wiele konfliktów, kiedy zmuszeni byli udać się na wspólną misję.
- To jest Ryu-chan, żywa osoba, a nie twój wierny piesek. - stwierdził tylko lodowatym tonem. Nie znosił traktowania ludzi tak przedmiotowo. Nawet jeśli miał odebrać czyjeś życie nigdy nie posuwał się do jakichś bestialskich czynów. Wolał szybkie rozwiązania. Szybką śmierć. Ewentualnie dyplomację. Ale z pewnością nie tortury, które jak był pewien, jego brat serwował namiętnie chłopakowi.
Hiroya
Po słowach chłopaka zarumienił się i zabrał się za jedzenie śniadania. "co mu się tak wzięło...przez niego Furuyama się dziwnie na nas patrzy..."
Shin
-Dobra! Wychodzę!-krzyknął wybiegając na dwór boso, w bokserkach w serduszka.
-Pomóc? Hmmm...-zamyśliła się kobieta.-Właśnie kończę ozdabiać pierniczki.-uśmiechnęła się.-Możesz pomóc. Słyszałam że masz zmysł artystyczny.
Hiroto
-Byłem u babci...wiesz niby kochana i miła ale jak dowaliła "treningiem" to się odmrażałem przed kominkiem.-zaśmiał się.
[spoko przecież nic się nie stało ^^ btw. WESOŁYCH ŚWIĄT XD]
-och...-dreptał za chłopakiem cicho sapiąc.-dopiero co zjadłem...jak zwymiotuję to będzie twoja wina!-roześmiał się.
Shin
-oj...już nie bądź taki skromny...aby się czegoś o tobie dowiedzieć musiałam się włamać do jego gabinetu! ślicznie rysujesz ot co!-wytarła energicznie ręce o fartuch.-Ale nie mów mu tego!-zastrzegła od razu.-Jaki był? Na pewno słodszy...-roześmiała się serdecznie.-zdeterminowany...i strasznie uparty! Taki grzeczny, zawsze się słuchał...i niesamowicie pomocny...hmmm...ale miał też swój okres buntu...bardzo chciał być normalnych niemagicznym chłopcem...
Hiroto
-No kochana jest...ale wie też jak dopiec.-przypomniał biorąc od niego czekoladki.-A ja mam dla ciebie winylowa płytkę Guns n' Roses. Wszystkie najlepsze kawałki.-uśmiechnął się.
-Dla mnie? Ale...prezenty już sobie daliśmy...no i ZIMNO! nie założyliśmy kurtek!-krzyknął energicznie pocierając ramiona.
Shin
-Za karę...jesteście razem bardzo długo a on przyprowadził cię do mnie dopiero teraz.-wyjaśniła spokojnie.-To jest też dla niego trening..ćwiczy swoje ciało...-dodała.-Z tym byciem niemagicznym to było tak że miał samych mugolskich znajomych. Czuł się wyobcowany. A czekoladę zrobimy po kolacji.-zapewniła.
Hiroto
-Tak tak...jej miłość wysyła mnie półnagiego na śnieg.-roześmiał się.-oho...zapuściłeś się...-skwitował.
-to na mnie będzie tym bardziej za duża...-mruknął idąc posłusznie przy chłopaku.
Shin
-Z tego co wiem chyba nie utrzymuje...-westchnęła.-Oj odśnieży i wróci nie martw się o niego. Wytrzymał tydzień na antarktydzie, silny jest.-zapewniła.-o układzie z dyrektorką wiem...ale...ten kocur mówił ci wszystko o tym układzie?-spytała niepewnie.
Hiroto
-Widocznie rzadko zachodzisz na dach.-mruknął nie przestając się śmiać.-Shinowi też gram dość często.
-saszetki po krwi? jakie saszetki po krwi? Ryu?-zaczął lekko panikować.-Ryu?! W co ty się wpakowałeś?-spytał wchodząc do mieszkania.
Shin
-Czyli nie wiesz nic...-westchnęła odsuwając sobie krzesło przy kuchennym stoliku.-zupełnie nic...-dodała siadając.-Wylali go z Hogwartu. Przez to za co go wylali znalezienie nowej pracy było NIEMOŻLIWE. Ale dyrektorka sakuranu poszła na układ. Zatrudni go, ale on musi obiecać...że nigdy...NIGDY...nie ruszy żadnego ucznia na terenie szkoły...nigdy nie będzie z żadnym się spotykał...jeden podejrzany wybryk...i wylatuje...i kariera skończona. Nie może nigdzie wyjeżdżać bo to będzie budziło podejrzenia, bo tam może się z kimś spotkać...i dyrektorka mu tego zakazała...żeby mieć go na oku. W tym roku sama się postarałam o to żeby mógł tutaj przyjechać.-westchnęła.-Pewnie ci nie mówił bo bał się że nie będziesz chciał z nim być bo "go wyleją"...
Hiroto
-Jak to gdzie, tak gdzie zawsze.-roześmiał się.-nad moim gabinetem.
-ha? przyjaciel? Ryu?-miał ochotę wyjść. Uciec. ""przyjaciel"? Ryu...ty...nie zdradzasz mnie...prawda?" myślał nerwowo zerkając w stronę drzwi.
Shin
-Ani mi się waż z nim zrywać, chłopcze!-niemalże wstała z krzesła.-On się załamie. Nie mówił ci wszystkiego właśnie po to żebyś tak nie myślał. A puki co..nawet jeśli wiedzą uczniowie to tak długo jak dyrektorka żyje w błogiej niewiedzy jesteście bezpieczni. Jeżeli kochasz go tak mocno jak on ciebie to nie zrywaj z nim z tak głupiego powodu. Musicie być ostrożni...nic więcej.-uśmiechnęła się do niego ciepło.
Hiroto
-O nie...moje ukochane miejsca są niezmienne...zupełnie jak marka papierosów.-roześmiał się.
-G-gryzie cię, prawda?-spytał niepewnie.-Nie pamiętam żebyś mi mówił...ale może mówiłeś...nie wiem...-jęknął.-proszę nie rób głupstw.
Shin
-Niedługo kończysz szkołę...po prostu się jeszcze poukrywajcie.-uśmiechnęła się.-Może tego nie widzisz ale dla niego to nawet dodatkowy dreszczyk emocji. Dzięki temu was związek nie jest monotonny. A tak między nami...dyrektorka ma u mnie dług wdzięczności więc jakby co to was wyratuję.-uniosła kciuk w górę.-A skoro go kochasz to go nie zostawiaj.
Hiroto.
-Tak...dom-objął go ramieniem.-żeby szkołę nazywać domem...to serio trzeba być pracoholikiem.
-nie...nie pozwalaj mu...zrezygnuj...proszę...-popatrzył na niego ze łzami w oczach.
Shin
-A...to tylko kolejny element umowy...obiecał chronić szkołę. Wiesz w razie jakiś napadów, demonów itp.-uśmiechnęła się.-A ty bardzo nie chcesz, tak?
Hiroto
-Ty też. Zapomniałeś już? Tam gdzie my, tam nasz dom. Jeszcze z Hogwartu-uśmiechnął się.
-Ja...-zatkał usta dłonią.-powiedzieli że jak dołączę to cię nie skrzywdzą...proszę...nie chcę żebyś cierpiał...nie chcę...-odsunął się pod najbliższą ścianę.
Shin
-Tak tak...ale on chyba ustąpił co?-spytała wstając.
-Wróciłem!-krzyknął przemarznięty Shiki.-ZIMNO!
Hiroto
-Oj tak...szczegóły...ja tak nadal uważam.
Chris rozpłakał się jeszcze bardziej i przytulił się mocno do ukochanego.-Ty..jesteś na mnie zły, prawda? Nie boję się ciebie...nie ciebie...boję się że teraz mnie nienawidzisz...że...że przyprowadziłeś mnie tutaj żeby zakończyć to tam gdzie się zaczęło...
Shin
-Hej kochanie.-oddał pocałunek.
-No już! Nie migdalić mi się w kuchni.-roześmiała się staruszka.
-Tak, tak babciu...-przytaknął dość niechętnie po czym poszedł na górę ubrać się w coś suchego i ciepłego.
Hiroto
-JESZCZE nie...ale kupię...jak tylko ten rok szkolny się skończy...-rozmarzył się.
Ponownie się do niego przytulił-Przepraszam...za wszystko...i przepraszam że się zgodziłem...ale oni chcieli i mnie torturować...i...bałem się bardzo...przepraszam Ryu...ufam ci...i bardzo cię kocham, wiesz?-wtulił się w niego mocniej.-bardzo...
Shin
-Ja tu mieszkałem Shin. Ja tu nie byłem tylko na wakacje.-roześmiał się.-Na wakacje wyjeżdżałem z babcią i trenowałem.-wyjaśnił.
Hiroto
-No...taki swój kącik...dom a nie biuro...aż nie mogę uwierzyć...
Zmrużyła oczka.
- jeśli nie musisz ani nie masz chęci to po co mnie ciągniesz? - zapytała kwaśno - i nie .. nie jadłam jeszcze, w tej chwili to śmigałabym do domu... - ziewnęła na potwierdzenie - ale nie ... bo ty mnie ciągniesz. W zasadzie gdzie idziemy? - zapytała w końcu.
[huczne? *myśli* raczej będę w domu, wypije szampana i pójdę spać *wzrusza ramionami* to będzie huczne ....]
-Dobrze...-ucałował go nieśmiało.-Dobrze...skoro jest przyjacielem to dobrze...zostawmy ten temat...-pociągnął nosem.
Shin
-O nie! Z dala od moich starych zdjęć kochanie!
-czy toś tu mówił o zdjęciach.-roześmiała się kobieta wchodząc do pokoju z albumem gdzie były zdjęcia Shikiego.-a obejrzyj sobie jaki był słodziutki.-podała album chłopakowi.
-babciu...nie...
Hiroto
-No wiesz...wolał bym raczej taką "parapetówkę" tylko dla mnie i dla Shina...-pokazał mu język.
-Tak. Jestem chorobliwie zazdrosny!-krzyknął ze śmiechem.-A co to?-spytał potrząsając pudełkiem.
Shin
-to brzmi jakbym teraz był jakiś dziwny...kochanie...uszy miałem dopiero jak skończyłem 10 lat...a dredy trochę przed wyjściem z Hogwartu...-westchnął.-mój chłopak...młodszy ode mnie...uważa że byłem słodki...
Hiroto
-na "zaręczyny" już mam pomysł...ale to na walentynki.-wyszczerzył się.-och...no może zrobimy ma małą imprezę.
- raczej idziemy w złym kierunku - zauważyła - a czy to nie może poczekać parę godziny? Jestem zmęczona po całym dniu użerania sie ludźmi? - zapytała w końcu - na pewno coś innego niż syntetyczną.
[ano i zapomniałam ze w domu siedzę ze starymi. ;/]
-To dobrze...cieszę się że jestem tym jedynym.-uśmiechnął się i rozpakował prezent.-Dziękuję!
Shin
-A teraz już nie jestem słodki?-spytał z uśmiechem.
Hiroto
-Oj stary...ja już mam pomysł na te zaręczyny...i to zajebisty...
-Dobrze.-wypił szybko letnią już herbatkę.-już...-uśmiechnął się do niego promiennie.
- ale do mej już odnowionej chaty możesz przyjść - uśmiechnęła się półgębkiem - tylko, ze będziesz tam sam - sama przystanęła.
-Hmmm...może być...-mruknął zakładając kurtkę.
Równomierne tykanie zegara w pustym pomieszczeniu i idealnej akustyce, gdzie słychać najcichszy szept potrafi niekiedy wyprowadzić z równowagi.
Mekare miała okazję się o tym przekonać. Przyszła punktualnie na spotkanie z Kazumą, jedynym człowiekiem w całej Yakuzie, który ma czelność nie dotrzymywać żadnych terminów i to był podstawowy błąd. Po pięciu minutach była zirytowana, po siedmiu nie była w stanie usiedzieć na miejscu, a po niespełna dziesięciu zegarek leżał roztrzaskany w drobiazgi. Natomiast dziewczyna wyładowawszy złość z niemałą ulgą przechadzała się wzdłuż reprezentacyjnej szklanej ściany.
Gdy tylko usłyszała kroki, zacisnęła usta, a nikły uśmiech zniknął jej z twarzy. Tylko, że zamiast oczekiwanego Tsukasy zjawił się Ryu.
Dziewczyna stojąca do tej pory tyłem do wejścia, odwróciła się i zerknęła pytająco na chłopaka, słysząc jego powitanie.
- Czyli mnie nie musisz przepraszać za spóźnienie? - zapytała, opierając obie dłonie o blat stołu. Pokryła tym zdumienie, z którym przyjęła jego przyjście. Nie wiedziała, że przyjął jedną z ofert, których nie sposób odrzucić.
[Tak, oczywiście zapomniałam w poprzednim komentarzu. Nic się nie stało. Sama miewam niezłe zastoje, także cokolwiek było przyczyną w pełni rozumiem :)]
[Jak student studentowi :) Sama zaglądam w przerwach w pisaniu pracy semestralnej i nauki do egzaminów, bo zaraz po Nowym Roku u mnie będą już pierwsze]
Przyglądała mu się z lekkim uśmieszkiem błąkającym się po ustach. Nie zmieniła pozycji, tylko patrzyła. To było jak swego rodzaju deja vu. Przez krótką chwilę wydało jej się, że to nie Amakusa siedzie na krześle, że widzi młodego Kazumę.
Potrząsnęła głową, przecierając oczy. Nie, to niemożliwe , pomyślała. Nie może być do niego podobny .
- Swoją drogą - zaczęła, kierując się ku szczytowi stołu, gdzie leżała koperta z szarego papieru, po którą sięgnęła. - Swoją drogą nie sądziłam, że będę wydawać rozkazy TOBIE - popatrzyła na niego, wachlując się trzymaną w dłoni kopertą. - Ironia losu, czyż nie? - zapytała.
-Fajerwerki? Jak fajnie.-uśmiechnął się wychodząc.-a potem? Wracamy do szkoły czy coś innego?
Shin
-Tak, tak zboczuszku...-roześmiał się głaszcząc go po włosach. Jego babcia cicho podśmiewywała się siedząc na fotelu.-A co byś chciał wiedzieć? Pytaj o cokolwiek.
Hiroto
-Ej stary...myślisz że się zgodzi? Obaj jesteśmy facetami zaręczyny i tak będą dziwnie wyglądały...-mruknął poprawiając włosy.
- Dlaczego mu się nie dziwię? - pokręciła nieznacznie głową, udając zaskoczenie. - Kazuma nie jest głupi, można powiedzieć o nim wiele rzeczy i prawdopodobnie wszystkie będą prawdziwe, ale nie z pewnością jest głupi - pozwoliła sobie na krzywy uśmiech. - Jeżeli jest twoim opiekunem, to dlatego, że tego chciał - stwierdziła podchodząc bliżej i przysiadając na krawędzi stołu. Bawiła się kopertą, to ją zamykając, to otwierając. Zastanawiała się, tak samo jak najstarszy Tsukasa, na ile może ufać Ryu. Sytuacja była znacznie prostsza, kiedy nie był jednym z nich. Teraz Amaksua miał szansę na to, o czym marzył. Miał szansę zniszczyć Yakuzę od środka. Sami mu dali taką możliwość. Wystarczyło żeby po nią sięgnął, a mimo to Kazuma przysłał go w zastępstwie.
Zmrużyła delikatnie oczy.
- Tą kopertę odebrałam chłopakowi, który mnie śledził - powiedziała w końcu. - Okazało się, że pracuje dla premiera. I co ciekawsze... Dla mojego ojca - położyła wspomniany przedmiot przed chłopakiem, wciąż jednak trzymała na nim dłoń.
- Musimy się dowiedzieć, dlaczego?
-Ja bardzo lubię fajerwerki...są takie kolorowe...-uśmiechnął się wyciągając dłoń w stronę jego dłoni po chwili jednak się rozmyślając.
Shin
-Jesteś, jesteś.-roześmiał się.-chyba...wycieczki z babcią...w góry i nad morze...spotkania z kumplami...miałem raczej miłe dzieciństwo...
Hiroto
-Hmmm...no wiesz...ślub w naszym przypadku jest jakby to ująć...mało możliwy...-mruknął.
Włożył dłonie do kieszeni kurtki.-Nie za dobrze...wychowywałem się w anglii...-mruknął jakby trochę zawstydzony.
Shin
-No...ale co tu dużo opowiadać...nawet nie pamiętam ich za dobrze...chodziliśmy na przykład po górach. Jedliśmy tamtejsze potrawy...graliśmy w gry, po prostu dobrze się bawiliśmy.-wyjaśnił.
Hiroto
-Tak, tak...-westchnął.-ale to nie znaczy ze musisz mnie bić.
-Um...a...a gdzie? I po co?-spytał niepewnie. "objął mnie...mały gest...a tak mnie cieszy..."
Shin
-Nie! Shin...proszę...-jęknął mężczyzna
-No...był naprawdę zabawnym chłopcem...jak byliśmy nad morzem to przy mocniejszym falach spadały mu bokserki...a w górach nigdy nie udało mu się poderwać żadnej dziewczyny...-zaśmiała się cicho kobieta.
Hiroto
-Ale masz powody...-mruknął niezadowolony.
-Och...n-nic nie szkodzi że tak długo tam nie byłeś...oni...na pewno się ucieszą że przyjdziesz...
Shin
-Ale nie od zawsze.-uśmiechnęła się.
-Góry.-mruknął Shiki.-przynajmniej nie biegałem nago po plaży.-dokończył niezadowolony z opowieści babci.
Hiroto
-posiłek?...no tak...-mruknął. Czasami sam zapominał ze jego przyjaciel jest pół wampirem.-chcesz?-spytał odgarniając włosy z szyi i odchylając kołnierzyk koszuli.
-Przecież będę tam z tobą...może to niewielkie pocieszenie ale będę...
Shin
-Już wolę chodzić niż biegać nago po plaży.-burknął wyraźnie obrażony.
-Serio? A to jak kiedyś w pensjonacie zapomniałeś piżamki i biegłeś przez korytarz w ręczniku który ci spadł.-przypomniała starsza kobieta z lekkim uśmiechem.
Hiroto
-tak, tak...spoko, rozumiem nie.-uśmiechnął się lekko.-Chciałem pomóc przyjacielowi, który jest dla mnie jak brat.-wzruszył ramionami.
[buuuu ;__; weź bo mi się serce kraje jak Hiro nadal kocha Shikiego ;__;]
-Oj...zobaczysz będzie dobrze. Jestem tego pewien.-uśmiechnął się słodko.
Shin
-babciu, jesteś okrutna...zawstydzasz mnie przy moim chłopaku...-mruknął.
-Przesadzasz...przecież mu nie opowiedziałam twojej reakcji na list z Hogwartu.
Hiroto
-No wiem...ale ja serio nic nie mam do tej części ciebie...-mruknął.-To skąd weźmiesz jedzonko?
Ryu
-Ryu!? Co cię naszło?-spytał nieźle zaskoczony.-ech...o czym chcesz rozmawiać?-spytał z grobową miną odwracając się do chłopaka
[oj...no skoro tak...ale i tak mi smutno ;__;]
-Um..j-ja...m-miło poznać...-bąknął zaskoczony.-Um...ja nic nie mam...dla ciebie...-szepnął zawstydzony. nie pomyślał o tym.
Shin
-Zaczął krzyczeć że nie chce, bił wszystkich aż uciekł z domu.-roześmiała się serdecznie.-a jak wrócił do domu następnego dnia, miał porwane spodnie zakrwawioną pupę. Niby nic śmiesznego. Ale on wszedł do domu z uniesioną głową oznajmiając że pogryzł go pies.-nie przestawała się śmiać.
-Babciu....
Hiroto
-Och...no to co...idziemy do ciebie na obiadek?-spytał z lekkim uśmiechem.
Ryu
-Wstąpiłeś? Czemu? Co się stało?-spytał zaskoczony.
[nie XD aż tak mi go nie szkoda XD Shiki by tak nie umiał...zdradzać Shina XD]
-J-jestem słodki?-spytał lekko zaskoczony.-J-ja...nie wiem co miałbym o sobie opowiedzieć...
[Oh Ryu-chan! Mam słodkiego podopiecznego <3]
Shin
-Wiem, że nie jest...ale on wszedł do domu jakby wygrał na loterii a nie został pogryziony.-uśmiechnęła się przepraszająco.
-Tak, dlatego...-szepnął ledwo słyszalnie.
Hiroto
Wzruszył ramionami.-Jakby to był pierwszy raz.
Ryu
-Więc wstąpiłeś żeby chronić Chrisa? A on pewnie wstąpił żeby chronić ciebie...dziwna z was para.-stwierdził.-Rób to co czujesz że jest właściwe...tak myślę...
[O przyszłość Shikiego też jestem spokojna bardziej martwi mnie Chris]
-U-urodziłem się w Lo-Londynie...-wydukał.-Gram na gitarze a Ryu poznałem w szkole...a...nie wiem jak to się stało że mnie pokochał...-bąknął.
[W to nie wątpię ^^ Ryu-chan to po prostu moja krew jest xD]
Shin
-Nie ducha się nie boję.-uśmiechnął się.-A ciebie nigdy nie dam skrzywdzić. Chodź na górę...bo moja babcia się nam przygląda.-szepnął wstając i biorąc go na ręce.
Hiroto
-Herbatka wystarczy. Jakaś owocowa jeśli masz.-uśmiechnął się siadając na kanapie.
Ryu
-Mhm...rozumiem...-pokiwał w zamyśleniu głową.-A nie wiesz czy chcesz bo...?-popatrzył na niego pytająco.
[no...wtąpili do yakuzy, mają bałagan a Ryu-chan wydaje się być zły XD]
-Ładnie...często pada deszcz i jest chłodniej ale jest bardzo ładnie...-uśmiechnął się słabo.
Shin
-No...tylko tam jest trochę...bardzo brudno...-mruknął trochę zawstydzony.
Hiroto
-Bo jesteś moim przyjacielem.-wyjaśnił jakby to było oczywiste.-Jedynym który mnie nie wyśmiał pierwszego dnia w Hogwarcie.
Ryu
-A...rozumiem...a nie możesz im tego powiedzieć? Że chcesz to załatwić własnymi rękoma?-spytał niepewnie.-No wiesz...więzy krwi to jedno a więzy emocjonalne to drugie.
[no niezły bigos mają XD]
Chłopak zarumienił się.-N-nie...proszę tylko nie zdjęcia...-jęknął.-Nie lubię ich...
Shin
-Em...-otworzył drzwi pokoju z którego rzeczy się praktycznie wysypywały. Zrobiona została jedynie droga do rozkładanej kanapy.-Może od podłogi?-spytał zawstydzony.
Hiroto
-Z kocimi uszami i ogonem.-mruknął uśmiechając się lekko.
Ryu
-A gdybyś zgodził się na ten układ? Sprawa by się wyprostowała prawda?
[oj tam...wyjdą z tego XD]
-Ale ja nie lubię zdjęć!-krzyknął jeszcze chłopak. W końcu i tak znaleźli się w ciemnej, ciasnej "skrzyni".-Um...um...e...-dukał zawstydzony.
-ja...nie wiem ty coś wybierz...-jęknął.-ale naklejki mogą być...przykleje na gitarę.-uśmiechnął się lekko.
Shin
-ty mały...-mruknął rozmasowujac miejsce uderzenia.-na jednej wycieczce z babcia graliśmy.-wyjaśnił.-spokojnie kochanie tu jest taki bałagan bo rzadko tu przebywam i nie widzę sensu w sprzątaniu...
Hiroto
-no właśnie...w czasie burzy obejmowałem wampira nawet o tym nie wiedząc.-roześmiał sie.
Ryu
-oj młody...rozumiem...musisz się zastanowić nad najlepszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem.
Chłopak zarumienil się i przy trzecim zdjęciu delikatnie musnal usta chłopaka swoimi i roześmiał się wesoło.
-S-słodko?-spytał niepewnie. Obejrzał zdjęcia i oddał je chłopakowi.-J-ja i tak nie lubię zdjęć...
Shin
-Spokojnie, przecież będzie nad wszystkim czuwał, prawda kochanie?-uśmiechnął się zbierając parę książek z podłogi.
Hiroto
-Oj tam...ja się boję psów.-roześmiał się.-zabawne było to że nawet jak się dowiedziałem kim jesteś to się ciebie nie bałem.
Ryu
-Ja też nie wiem. Musisz się zastanowić. Przemyśleć to.
-Um...no tak...-bąknął chowając zdjęcia do kieszeni spodni.-A ty...gdzie swoje nakleisz?-spytał cicho, przy przyjaciółce Ryu czuł się osaczony.
Shin
-Nie! To nie!-wrzasnął przynosząc z powrotem wyniszczone pudło.-Dyplomy i nagrody...-wyjaśnił stawiając je do górze szafy.
Hiroto
-Tak...możliwe że to dlatego...albo po prostu jestem dziwny.-roześmiał się.-najedzony?
Ryu
-mój pomysł odrzuciłeś bo ci sumienie nie pozwala.-przypomniał.-innych nie mam.
-Um...-skinął głową.-od jak dawna?-spytał chłopaka.-n-no...może trochę fajnie...
Ścisnął mocno jego dłoń.-Ryu nie jest gburem...-mruknął.
Shin
-Może spadło? Nie wiem!-burknął zbierając porozrzucane papiery.
Hiroto
-Bo ja to czuję wiesz? I to boli.-burknął
Ryu
-Od tego zacznij...a nuż ci się uda.-uśmiechnął się pocieszająco.
-Um...jak ja go poznałem to był chłodny...-przyznał nieśmiało.-Ale to może dlatego, że to ja jestem taką beksą...
Shin
-Szanuje.-burknął.-tylko w tym pokoju jest taki bałagan i...no...jest taki odkąd zacząłem uczyć...
Hiroto
-Tak jak już się przyznajemy...jak się dowiedziałem że jesteś pół wampirkiem to w nocy oglądałem twoje kły...fascynowało mnie to.-uśmiechnął się lekko.
Ryu
-A masz jakiś pomysł jak go stamtąd wyciągnąć?
-Ja...ja...-wyrwał się z objęć dziewczyny, zachwiał się i upadł.-Um...przepraszam...jestem b-bo tak jakoś...-bąknął ze zwieszoną głową.
Shin
-tak, wiem...ale dbam..serio...gitary są ułożone.-wskazał na róg pokoju.
Hiroto
-Nie wiem...wtedy mnie to fascynowało...do pokoju zawsze wpadało światło księżyca a one...tak ładnie się mieniły...wiem ze odbijały po prostu światło ale...podobało mi się to.
Ryu
-A pomysł masz? Czy kompletnie nic?
-Tak. Wszystko gra.-uśmiechnął się łapiąc go za rękę.-potknąłem się ale nic mnie nie boli.-uśmiechnął się drugą ręką zakrywając porwane na udzie spodnie.
Shin
-I ty.-uśmiechnął się podchodząc do niego i całując go z pasją.-i ty...-zamruczał mu do ucha.
Hiroto
Wzruszył ramionami.-nie rozumiem czemu aż tak bardzo tego nie lubisz.
Ryu
-Rozumiem...dasz radę, ale musisz wtajemniczyć Chrisa.-upomniał go jakby chciał powiedzieć że inaczej wszystko diabli wezmą.
-Ryu!-krzyknął kiedy chłopak przyspieszył.-Dobra...boli mnie...-wskazał na lekko zakrwawioną nogawkę.-Musiałem się zadrapać...
Shin
Uniósł go delikatnie i posadził na zagraconym biurku nie przestając zasypywać go pocałunkami.-mieliśmy sprzątać.-szepnął.
Hiroto
-Ale nie giną.-przypomniał.-nie jesteś potworem.
Ryu
-A dziwisz mu się? Chce być z tobą, ja tam go rozumiem.-wzruszył ramionami.
-C-co ty robisz?-niemalże wrzasnął czując jak się rumieni.-Mogę iść!
Shin
-Nie zmuszam cię...sam się poddajesz.-uśmiechnął się zatrzymując jednak dłonie chłopaka.-Jak posprzątamy...tutaj nie ma gdzie się położyć, byłoby niewygodnie.-roześmiał się.
Hiroto
-A ja ci nie ułatwiam, co?-roześmiał się.-nie jesteś potworem.-powtórzył.
Ryu
-Mhm...rozumiem...a ty nie robisz tego samego?
-Tak...i sam będę musiał to sobie opatrzyć.-mruknął przytulając się do niego zrezygnowany.-Nie jest co ciężko?
Roześmiała się szczerze, słysząc jego słowa. Zabrała dłoń z koperty i wstała. Stanęła za plecami Amakusy, opierając dłonie na oparciu jego krzesła.
- Nie, nie ufam ci - powiedziała szczerze. - Dlaczego miałabym? My tutaj uosabiamy wszystko, czego nienawidzisz - powiedziała takim tonem, jakby rozmawiali o pogodzie. - A jednak bardziej niż tobie, nie ufam mojemu ojcu - mówiąc to pochyliła się lekko. Teraz jej usta znajdowały się na wysokości ucha Ryu, który wciąż siedział tyłem do niej. - Wiesz dlaczego? Bo on nigdy nie zaakceptował tego kim jestem. Nigdy nie należał do Yakuzy.
Shin
-Przepraszam skarbie...ale jak będzie czysto to będzie lepiej, prawda?-ucałował go jeszcze w policzek po czym pomógł zejść z biurka.
Hiroto
-To nic...jak przyjdziesz to będzie okay...-uśmiechnął się pocieszająco.
Ryu
-Rozumiem...rozumiem...-pokiwał głową.-w razie czego zawsze służę pomocą.
-A umiesz?-spytał uśmiechając się delikatnie.-To dobrze...kiedyś usiadłem ci na kolanach i mówiłeś że ci ciężko...
Shin
-A co byś chciał kochanie?-spytał siadając obok chłopaka z uśmiechem rozglądając się po pokoju.-Słońce...nie poznaję pokoju w którym siedzimy.
Hiroto
-Och...nie będę cię winił. Więc masz się nie obwiniać w razie takiej sytuacji.
Ryu
-Dobrze...-Shiki jak zwykle oparł się o swoje biurko.-Dzisiaj opowiemy sobie o wampirach. Ktoś coś o nich wie? Cokolwiek?
-No tak-uśmiechnął się.-Czy teraz nie jest lepiej skoro możesz mnie nieść? A mugolskie sposoby nie są złe...trochę zacofane ale okay.
[ej...jak on go niesie? XD]
Shin
-Kochanie? A powiedz mi skąd ja ci wezmę szarlotkę? Moge zrobić gorącą czekoladę ale z szarlotką będzie krucho...-ucałował go w czoło.-tak...już będzie taki czyściutki...
Hiroto
-Tak wiem.-przytaknął z dumą w głosie.
Ryu
-Tak wszyscy mają rację. Ryu...ciekawoski opowiesz potem.-uśmiechnął się ciepło do chłopaka.-Wampir, owszem chodzi po szkole. PÓŁ wampir moja droga.-sprostował.-A ja nie jestem kotem.-mruknął.-Ani pół kotem, ani ćwierć kotem. Ośmielę się nawet stwierdzić że w ogóle nie mam nawet śladu po kocim genie.
[wszystko pisałaś dobrze XD chodzi mi raczej: jak dziecko, jak "księżniczkę" XD]
-Ośmielę się nie zgodzić. Ja sam jeśli nie ma potrzeby nie używam magii tylko ziół...ale masz rację...w pewnym sensie są...niezwykli...mój tata był w końcu mugolem.
Shin
-Och...a nie kotkiem?-spytał cicho się śmiejąc. Wziął chłopaka na ręce.-więc zejdziemy do kuchni i zrobię nam po gorącej czekoladzie.
Hiroto
-No...wracają wspomnienia...-wyłożył się na kanapie z rękoma pod głową.
Ryu
-Nie jest groźny.-zapewnił.-umie się hamować. Mnie ugryzł tylko jak mu palec do późni wepchnąłem...nie no żart taki. TEN półwampir nic wam nie zrobi.-westchnął.-Tak Lauro Ryu ma rację. Jestem CZŁOWIEKIEM...a konkretnie METAMORFOMAGIEM.
-No tak....ale czasem nie mam...jak wtedy gdy pierwszy raz cię opatrywałem....-przypomniał.-daleko jeszcze?
Shin
-No...ale na mnie nie...prawda?-spytał dla pewności.-Oczywiście...zrobię taką jaką będziesz chciał.
Hiroto
Shiki rozmarzył się i zaczął cicho nucić akurat lecący utwór.
Ryu
-Spokojnie!-starał się uspokoić chłopaka.-Nie...po ugryzieniu nie zmieniasz się w wampira...chyba ze owy wampir tego cholernie chce...nie no znowu żart.-roześmiał się.-Tak Lauro potrafią...ale ja se uszka i ogon dorobiłem jak byłem mały i nie panowałem nad mocą i wyszło jak wyszło że nie mogę tego cofnąć.
-Um to dobrze...Kyu? To twój drugi przyjaciel?-spytał cicho.
Ryu
-Do końca-mruknął niezadowolony.-Wiesz Ryu...czytałem kiedyś o tym...I wampiry w pewnym sensie pijąc zainfekowaną krew. No wiesz...bakterie i takie tam różnego choroby. Ich organizm jest przez to odporny na trucizny i...hipotetycznie oczywiście...jest możliwe przyzwyczajenie organizmu to pewnego rodzaju szkodliwych substancji...hipotetycznie.
-Mhm...-uśmiechnął się lekko.-Ja przyjaciół raczej nie mam...ale to wiesz...-szepnął na tyle cicho żeby usłyszał tylko Ryu.
Shin
-No nie jestem-roześmiał się sadzając go na blacie.-Ej Shin...gdzie Duch?
Hiroto
-Przecież się rozpadł...i nie mieliśmy perkusisty.-przypomniał.
Ryu
-Ktoś wie? Czy mam tłumaczyć?-spytał szukając w szufladzie okularów.
-Masz mnie...-przypomniał cicho.-Ryu...tak szczerze to się jej trochę boje...jest zbyt wesoła...nawet jak na mnie...
- To nie ma nic do rzeczy - stwierdziła prostując się i podchodząc do okna. - Nie potrzebuję ratunku i wcale go nie chcę - powiedziała, przyglądając się ludziom przemykającym ulicami. - Nawet teraz czuję wyrzuty sumienia, ale pogodziłam się z tym. Mogę tego nienawidzić, ale tego nie zmienię - odwróciła się, uśmiechając się lekko do Ryu. - Poza tym kocham Hiroyę, naprawdę go kocham.
Ponownie odwróciła się do okna. Milczała przez chwilę, bawiła kosmykami włosów, które opadły jej na twarz. Stała tak zapatrzona w nieokreślony punkt w oddali.
- Gdybym poszła do ojca, jedno z nas nie wyszłoby z tego żywe - powiedziała niespodziewanie. - Dlatego lepiej, żebyś poszedł na przykład ty - odwróciła się do Amakusy. Przecież nie zrobisz nic głupiego - powtórzyła jego słowa, choć nieco zmienione.
Shin
-Dobrze...-uśmiechnął się zaczynając robić czekoladę.-z bitą śmietaną?
Hiroto
-ha? Nie...ja mam mało czasu...
Ryu
-ej..dobra...kto wie to dostanie 6.-zachęcił z uśmiechem.
-Um no dobrze...nie będę się jej bał...postaram się jej nie bać...-uśmiechnął się delikatnie.
Shin
-Zależy co rozumiesz przez rozpieszczenie.-ponownie wybuchł śmiechem.
Hiroto
-Tu nie chodzi o pracę...tylko mam mało czasu dla Shina...
Ryu
-Ej no błagam...ktokolwiek...nikt nie chce 6? Macie słabe oceny...Dobra Ryu na ochotnika.
-łatwo ci powiedzieć...-burknął.
Shin
-tak...może masz rację...może za bardzo cię rozpieszczam...może powinieneś dostać tylko czekoladę...-udał zamyślenie ewidentnie drocząc się z chłopakiem.
Hiroto
-Daj spokój...ten zespół to niewypał...-mruknął.-Ja mogę grać na dachu...nie na scenie.
Ryu
-Tak.-westchnął.-I co trudno było? zarobiłeś dobrą ocenę. Czyli jak widzicie wampiry nie są głupie. Wiedzą kiedy przestać żeby nie mieć na głowie wampirka. Ale można być pół wampirem drogą że tak to nazwę porodową.
-Nie...znaczy cześć ale...Ryu rana jest zbyt wysoko...nie podciągnę nogawki, muszę zdjąć spodnie...czy...czy twój przyjaciel mógłby wyjść? Nie chcę być niegrzeczny ale...mógłby?
Shin
A...nie mogę...nawet podroczyć się z tobą nie mogę...jesteś za słodki...-rozczulił się.-No już...puść mnie skarbie i weź swój kubek.
Hiroto
-Wykładam temat pełnej klasie, występ publiczny nie jest moim problemem.
Ryu
-Bije...ale chyba spokojnie...-zamyślił się. O pół wampirach więcej dowiedział się z własnych obserwacji.-Wiesz Lauro...niektórzy tego nienawidzą...twierdzą ze są potworami...a niektórzy uważają to za dar.
-Tak mówiłeś...wieeeeele razy.-uśmiechnął się promiennie.-przepraszam...wiesz jak nie lubię swojego ciała...-bąknął rozpinając spodnie.
Shin
-Fajnie że ci smakuje...-poczochrał go po czym wziął swój kubek.-Bierzesz Ducha do pokoju czy zostawiasz tutaj?-spytał kierując się na górę.
Hiroto
-Ale Hiro-chan to naprawę nie o to chodzi...ja po prostu bardziej lubię grac na dachu lub bliskim mi osobą. Nie lubię grać dla ludzi którzy nie rozumieją przekazu.
Ryu
-Ani jedno ani drugie. To część danej osoby, z którą trzeba się nauczyć żyć i zaakceptować. Fajnie brzmi, nie? Ale ja naprawdę tak uważam. Tak jak ja zaakceptowałem uszy, ogon i blizny.
-Tak...wspaniały ze mnie kościotrup.-mruknął krzywiąc się trochę.
Shin
Shiki wyłożył się na sofie popijając gorącą czekoladę.-A właśnie kochanie...sprzątając znalazłeś coś ciekawego? bo ja nawet nie wiem co tu było...
Hiroto
-To nie spekuluj tylko słuchaj płyty.-roześmiał się
Ryu
-Bardzo...Pijąc krew nawet z torebek...krzywi się twierdząc że jest potworem...-mruknął.-Ale odbiegamy troszkę od tematu...
-No bez przesady! Ostatnio nabrałeś masy.-przypomniał mu.-No i ty możesz przytyć a ja nie wiedząc czemu nie mogę...
Shin
-Nie miałem...przez pewien czas jednak miałem dziewczynę...jak tak pomyślę...to była ze mną...wakacje? Potem byłem z moim nauczycielem.-uśmiechnął się.-Shin...ja taki nie jestem...takie "na jedną noc" to nie w moim stylu...
Hiroto
Shiki uśmiechnął się ponownie nucąc kawałek.-co robiłeś jak ciebie nie było?-spytał po chwili.
Ryu
-PO pierwsze o "ludziach" jak już.-mruknął.'-a po drugie tak Ryu masz dwa razy rację....ale mówimy o wampirach. A te nawiasem mówiąc też mogą wysysać emocje.
-Ech...musisz polubić jedzenie...na pewno jest coś co lubisz jeść...cokolwiek...
Shin
-Tak...mniej więcej tak...-przytaknął.-Ale kochanie...mi to nie przeszkadza...wręcz się z tego cieszę...że mało osób cię dotykało...
Hiroto
-Mhm...a w szpitalu byłeś bo...?-nie dał za wygraną.
Ryu
-no właśnie jak Dementor wyssie dusze to nie funkcjonujemy.-mruknął.-A wampiry bardziej wysysają energię życiową.-dodał na koniec lekcji.-Ryu...czekoladkę?-spytał podchodząc do jego ławki.-taka nagroda.
Opadł plecami o oparcie fotela i zasłonił twarz dłońmi.-zawstydzające...mi bardziej chodziło o jakąś potrawę...-mruknął cały czerwony na twarzy.
Shin
-Jest dobrze kochanie...-usiadł obok niego obejmując go ramieniem.-Jak dla mnie to mógłbyś być i prawiczkiem...pewnie bardziej bym się cieszył.-szepnął mu na ucho.
Hiroto
-Jesteś pewny? A przez to nie powinieneś więcej pić?-spytał z wyraźnym zmartwieniem w głosie.
Ryu
-A tak...nie widziałem cię na śniadaniu.-puścił mu oczko.
-Jestem człowiekiem nie jedzeniem a ty jesteś zboczony.-mruknął.-Skończyłeś już ją opatrywać?
Shin
-Chodź.-posadził go sobie na kolanach.-Kochanie...może i on był...ale ja nie.-uśmiechnął się lekko.-Bo ja nie chcę żeby coś cię bolało.
Hiroto
-Skoro powinieneś to się napij! Czy krew aż tak bardzo ci nie smakuje?
Ryu
-Niektórych nie lubię. Wręcz nienawidzę.-westchnął.-Naprawdę zaspałeś? A może powód był inny?
-cz-czekoladowy...-pisnął wystraszony.
Shin
-Inaczej...lepiej?-szepnął obejmując go delikatnie.
Hiroto
-Przesadzasz!-niemalże warknął.-To jest częścią ciebie Hiro-chan...zaakceptuj to w końcu! Nie możesz zemdleć na zajęciach!
Ryu
-Ech...to polub jakoś...nie wiem...może jest coś co lubisz jeść?
-Och...ja...po prostu bardziej lubię czekoladę...um...nie smuć się...
Shin
Uśmiechnął się.-cieszę się że ci się podoba...
Hiroto
-Stary żyjesz z tym 25 lat...zaakceptuj w końcu że to część ciebie...nieodłączna!
Ryu
-Serio? Nic? Kompletnie nic?
-Tak um..dobrze...znaczy tak myślę...lubię to po prostu...-uśmiechnął się lekko. Zjadł parę łyżeczek musu po czym jedną wycelował w Ryu.-Chociaż jedna. Proszę.-popatrzył na niego wzrokiem zbitego psa.
Shin
Roześmiał się serdecznie.-A ty co tak nagle zacząłeś mnie zapewniać?
Hiroto
-A ja nie wiem dlaczego...-wzruszył ramionami.
Ryu
-cz-czekoladka?-wydukał.-No dzięki wiesz...ech...
-A...mogę zagrać...-uśmiechnął się do chłopaka.-No Ryu...tylko jedną...już serio kończą mi się pomysły jak cię karmić...
Shin
-Też cię kocham...-pocałował go namiętnie.-Odkąd zobaczyłam cię w barze...-szepnął
Hiroto
-Bo wiem że tego nie zrobisz. Nie jesteś potworem. Zrozum to w końcu.-objął go mocno.
Ryu
-Ty masz coś dzieciaku z kubkami smakowymi...-jęknął zrezygnowany.
Zwiesił głowę.-dobrze...przepraszam...-bąknął dokańczając mus.-po prostu...niosłeś mnie taki kawał...
Shin
-Jak to nie mogłem? A kto mi zabroni? Moglem i się zakochałem...w tych ślicznych oczach...nieśmiałym uśmiechu...
Hiroto
-Hiro-chan...jest jesteś...zobacz to w końcu.
Ryu
-Temu daleko do komplementu...
-A ode mnie nie chciałeś! o!-mruknął oburzony.-No i co że jestem...to i tak był kawał drogi.
Shin
-Byłeś! I teraz też jesteś!-roześmiał się.-No pokaż mi te swoje śliczne rumieńce!
Hiroto
-Możesz...-szepnął tylko.
Ryu
-jesteś dziwny.-mruknął.-Nic ci nie smakuje.
-Było!-pokazał mu język.-czasami jesteś po prostu okropny!-krzyknął z teatralnym fochem wymalowanym na twarzy.
Shin
-Ale kochanie...proszę...no pokarz swoją śliczną buzię.
Hiroto
-Nie stracisz...Hiro-chan...po prostu zrozum że ty nie jesteś potworem.
Ryu
-a próbowałeś chociaż?
-Akustyk.-odparł.-niby po co?-spytał Ryu.
Shin
-A dlaczego aż tak bardzo nie chcesz pokazać mi swojej urocze budzi?-spytał cicho mrucząc.
Hiroto
-No i? Ja i tak twierdzę że nie jesteś potworem.
Ryu
-Czy próbowałeś polubić jakąś potrawę?
Westchnął ciężko.-No dobra...nie może byś za słodko bo Ryu będzie nie w humorze...-mruknął biorąc do rąk akustyka.-Co zagramy?
Shin
-A nie wstydzisz się malować mnie nagiego, całować mnie po klatce piersiowej...hmmm...i nie wstydzisz się też uprawiać seksu ze starszym od siebie chłopakiem hmmm...ciekawe...że temu chłopakowi wstydzisz się pokazać swojej ślicznej buzi.
Hiroto
-No.-uśmiechnął się.-Hiro-chan...jesteś moim najlepszym przyjacielem nie potworem.
Ryu
-Nawet bardzo beznadziejnym...a nie wiem...jadłeś coś ugotowanego przez Chrisa?
-Kocham go...to i z nim wytrzymuję.-wzruszył ramionami śmiejąc się cicho.-Może somewhere over the rainbow?-zaproponował.
Shin
-Kochanie? No proszę...ja bardzo chcę zobaczyć jaki mój ukochany Shin jest słodki...poza tym to ze się wstydzisz jest ludzkie...tak samo jak seks jest ludzi...
Hiroto
-Nie, nie, nie, nie...potworem nie jesteś.
Ryu
-ech...-jęknął zrezygnowany.-aż tak masz popsute kubki smakowe, czy on nie umie gotować?
Chłopak dostroił gitarę i zaczął utwór. Delikatnie dotykając strun palcami wprawiając je w drżenie aż melodia rozniosła się po mieszkaniu.
Shin
-Skarbie nie będę się z ciebie śmiał.-zapewnił.
Hiroto
-Ech...dobra koniec tematu. JA wiem swoje.-westchnął-Hiro-chan...dobrze sie czujesz? Nie wyglądasz najlepiej...
Ryu
-Dziwny z ciebie dzieciak...a nie wiem...może oś smakowało ci bardziej niż inne dania? chociaż troch...
Chris cichutko śpiewał utwór ciąż delikatnie szarpiąc struny. Lubił ten utwór więc nie mógł sie powstrzymać by choć trochę nie nucić.
Shin
-ale to jestem ja...ja nie jestem jak wszyscy.
.skarbie proszę...
Hiroto
-na pewno...Hiro-chan...może jednak powinieneś jeszcze trochę wypić...
Ryu
-serio jesteś dziwny...teraz nie żartuje...coś jest nie tak...cholernie nie tak...
Chris słysząc głos chłopaka przestał śpiewać. Zaczął grać trochę ciszej po chwili kończąc.-d-dzięki za grę...
Shin
-jesteś śliczny.-szepnął ogarniając mu włosy za ucho.-tak ładnie ci w rumieńcach...nie rozumiem czemu je chowałes.
Hiroto
-jesteś uparty jak osioł! Jeśli może ci to pomóc to czemu nie?
Ryu
-ej to nie miało być złośliwie. Może jesteś chory czy coś...-mruknął niezadowolony.
-ej! Spokój!-krzyknął chłopak.-nikt nikogo nie będzie jadł...przepraszam...teraz ty możesz wybrać utwór...-zaproponował.
Shin
-bo ja jestem dorosły...już nie umiem się rumienic.-wyjaśnił.-no kochanie...twoje rumieńce są takie słodkie...
Hiroto
-tak...cierp bo pomóc sobie jest wbrew twoim zasadom. Jesteś uparty i tyle.
Ryu
-no własne nie wiem...nie czujesz smaku...nigdy cię nie zastanawiało czemu?
-smurfy? W sensie że z tej bajki tak?-spytał niepewnie.
Shin
-skarbie ale to prawda...jestem za stary na rumieńce.-przyznał dość niechętnie.-w tym związku to ty się rumienisz.
Hiroto
-oparciuch...zagrać ci coś do snu?
Ryu
-no i wszystko jasne. Ty masz traume. Jestem pewny że coś idzie z tym zrobić.
-ech...no dobra...ale śpiewasz-zaznaczył zaczynając grać wybrany przez chłopaka utwór.
Shin
-więc spraw żebym się zawstydził.-roześmiał się.
Hiroto
-dobrze...-chwycił gitarę i zaczął grać spokojną melodie.
Ryu
-ale dlaczego musi? Nie chcesz poczuć smaku potraw gotowanych chociażby przez Chrisa?
-no dobra...zaśpiewam z tobą...-mruknął zaczynając grać.
Shin
-Wow...honey...you're beautiful...and sexy...-oblizał dolną wargę po chwili ją przygryzając. Shin chciał go zawstydził a bliżej było mu do podniecenia mężczyzny.
Hiroto
-Hiro-chan...tak mi będzie ciężko grać...boję się ze cię uderzę...
Ryu
-Dooobra....a czemu nie chcesz tego polubić?
Shin
-Shin...zdecydowanie wybrałeś zły sposób jeśli chciałeś mnie zawstydzić...-szepnął odgarniając włosy z twarzy. "Jest niesamowity...długo nie wytrzymam i po prostu się na niego rzucę..."
Hiroto
-Ech...dobra...-odparł odkładają gitarę i cicho nucąc melodie bez słów.
Ryu
-Ta, tak...leć.-machnął ręką.
Shin
Mocniej przegryzł wargę. "co tu tak gorąco?", spytał sam siebie.-Czego nie chciałeś?-spytał śledząc ruchy dłoni chłopaka
Hiroto
Nie przerwanie nucił melodię delikatnie głaszcząc przyjaciela po włosach.
Ryu
Wieczorem Furuyama spacerował po błoniach. Z okularami na nosie, oświetlając drogę różdżką szukał przyjemnego miejsca żeby poczytać.
Chris cicho śpiewał słowa piosenki bojąc sie że coś pomyli.
Shin
-Mhm...-zamruczał cicho.-jesteś niesamowity...my little sweet lover.-zakończył z mocnym akcentem szepcząc swym pociągającym głębokim głosem, chcąc tym samym zachęcić chłopaka.
Hiroto
Nawet kiedy mężczyzna zasnął Furuyama nie przestawał nucić. "mam nadzieję że chociaż teraz odpoczniesz"
Ryu
-O, światło...-zauważył uradowany mężczyzna podchodząc do drzewa przy którym siedział chłopak.-Hej, co czytasz?-spytał spokojnie.
-Ryu, chyba coś pomieszałeś.-szepnął rozbawiony nie przestając jednak grać.
Shin
-Come to me honey...-szepnął zdejmując powoli już rozpiętą koszulę.-podnieć mnie jeszcze bardziej...-dodał oblizując usta w kuszący sposób.
Hiroto
-Jak się spało Hiro-chan?-spytał cicho.
Ryu
-Wiesz co...nie mam siły się na ciebie denerwować...nie mam siły nawet dociekać jak to dostałeś.
-No jasne...-kontynuował grę ty razem już nie śpiewając.
Shin
Odgarnął mu włosy za ucho.-Widzisz kochanie...jesteś zbyt seksowny.-uśmiechnął się zachęcająco.
Hiroto
-Nie, wcale nie.-zapewnił wstając i rozprostowując mięśnie.
Ryu
-Głupek...Walne mu za to...-mruknął pod nosem.-I co, znalazłeś coś ciekawego?
-Mam chłopaka-perwerta...-stwierdził po kilku stronach.-Jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu że jesteś zboczony.
Shin
-Jesteś...-szepnął przygryzając wargę i wzdychając cicho.-Twój taniec był taki podniecający, wspaniały.-uśmiechnął się mrucząc głośno.
Hiroto
-No...troszeczkę...-przyznał rozciągając się.
Ryu
-Mhm...mhm...a w ogóle to po co ci to?
-Jesteś jesteś...-mruknął.-To swoją wyobraźnię przelewaj na papier byle nie na mnie...bo zaczynam się bać twoich fantazji...
Shin
-Kochanie?-"niezły jest...wie co robi...", przemknęło mu przez myśl.-Będziesz bardzo na mnie zły jeśli ci przerwę i sam zacznę cię pieścić?
Hiroto
-Hmmm...czemu nie...a lepiej się już czujesz?-spytał patrząc na niego uważnie.
Ryu
-Mhm...tylko do czego, co?
-Tu nie chodzi tylko o te teksty...ty ogólnie jesteś zboczony!-mruknął.
Odwróciła się, by stanąć bliżej i podniosła podbródek.
- ja nie potrzebuje wiele godzin na sen - odpowiedziała - nie jestem ani młoda ani stara, więc nie ograniczają mnie ilości snu tak jak kiedyś. - cmoknęła go w czoło - dzisiaj zrobię sobie wolne i wtedy pogadamy ok? wpadnij tak ok. 16 - zapowiedziała i zniknęła mu sprzed nosa.
Shin
-ach...kochanie...-jęknął. "skoro tak bardzo chce...dam mu się sobą zająć...jest przyjemnie"
Hiroto
-moja kondycja jest bardzo dobra.-mruknął.
Ryu
-no tak...skoro masz pozwolenie...racjonalny powód...-uśmiechnął się siadając.
Shin
-nie przestawaj...-wysapał podnieconym glosem.-ach...-jęknął."te odruchy uke...tak trudno się ich odzwyczaic..."
Hiroto
-może na razie wspinacze sobie opuścimy? No wiesz...odparzenia na dłoniach i tak dalej...
Ryu
-no a dlaczego przestali się ciebie bać?
-jesteś jesteś-zaprzeczył.-możesz co najwyżej przestać być.-roześmiał się.
Shin
-mhm skarbie...-pchnął go delikatnie na podłogę po czym pocałował go namiętnie. Schodził niżej na szyję robiąc mu malinki i liżąc go wilgotnym językiem. Dłonią masowal jego męskość.
Hiroto
-ale Hiro-chan to prawda...mam podrapane dłonie i nie mogę grać na gitarze.-tłumaczył się.
Ryu
-aha...czyli zauważyli że masz serce tak?-roześmiał się klepiąc go po ramieniu.
-Ryu! Ale nie śpij...mieliśmy oglądać fajerwerki...-jęknął.
Shin
Podniósł się na chwilę i wyciągnął dłoń chłopaka z jego buzi.-Shin...chcę cię słyszeć...-szepnął po czym zaczął ssać jego sutki nie przestając masować jego przyrodzenia.
Hiroto
-no wiesz co! Po prostu potem ciężko mi grać!-zaprotestował.
Ryu
-to im to powiedz i wyciągnij Chrisa w jakieś spokojne miejsce...pobędziecie chwilę sami.
-no...dobrze...-mruknął niepewnie i poszedł za chłopakiem.-moze to i lepiej żeby się przespal...
Shin
Schodził pocałunkami niżej. Kiedy doszedł do krocza chłopaka zaczął delikatnie ssać główkę jego przyrodzenia-Shin...będę mógł...wejść?-spytal na chwilę podnosząc głowę.
Hiroto
-no właśnie Hiro ja nie chce robić sobie przerwy w graniu...-mruknął.
Ryu
-a...rozumiem...sam też czasem chce pobyc sam...wtedy siadam sobie na dachu z gitarą...
-nie wiem...śpimy w osobnych dormitoriach...-wyjaśnił.-pomogę...
Shin
-oczywiście kochanie.-zapewnił śliniąc palce.-wybacz...nie mam nic innego...-mruknął powoli wkładając palec do odbytu chłopaka wracając do lizania jego przyrodzenia.
Hiroto
-ech...nie widzę potrzeby.-mruknął.-możemy pobiegać...
Ryu
-ale my nie za bardzo mamy wybór...no i Chris ma w tym roku testy nie? Czyli trochę wspólnego czasu wam ucieknie.
-a-ale nie możemy...to w końcu szkoła...-jęknął biorąc od chłopaka miskę.
Shin
Podniósł głowę wkładając po chwili palec a usta zastępując dłonią.-skarbie...wszystko w pożądku? Mam przestać?-spytał zauważając łzy chłopaka.
Hiroto
-może kiedyś sie powspinamy...-mruknął zaczynając biec.
Ryu
-nie mnie to oceniać...a jak twierdzi Chris?
-no chyba właśnie nie możemy...no i Ryu potrzebuje też chwili samotności...tak myślę...-wzruszył ramionami zaczynając mieszać składniki.-a niemały...byłem odkąd tylko pamiętam...
Shin
-będę się starał być delikatny żeby jak najmniej cię bolało...-zapewnił dokladajac trzeci palec i poruszając nimi powoli.-powiedz kiedy będę mógł...-uśmiechnął się delikatnie.
Hiroto
-o w mordę...-przyspieszył równając się z mężczyzną.-przypominam że nie jestem wampirem.
Ryu
-no tak...ja nie sądzę żebyś był złym chłopakiem...dasz o Chrisa i w ogóle...to twój pierwszy związek?
-ale co zmienić-spytał gubiąc wątek.
Shin
Wyjął powoli swoje długie kościste palce zastępując je czymś większym. Wchodził w chłopaka powoli i delikatnie masujac go przy tym uspokajająco po brzuchu.-zegnij nogi w kolanach...i oddychaj głęboko.-polecił spokojnie.
Hiroto
-ale jesteś pół wampirem-przypomniał.-już zapomniałem jak to fajnie z tobą biegać.
Ryu
Nie ma się czego wstydzić...i zostaw te trawę...woźny jak jak kosi to przynajmniej nie czatuje pod moimi drzwiami...
Prześlij komentarz