- Ryu-sama - młoda kobieta dostojnym krokiem zbliżyła się do chłopaka. Jej długie blond włosy delikatnie powiewały na wietrze, a jej malinowe usta ułożyły się w tak dobrze mu znany uśmiech. Fałszywy i niecowyrafinowany uśmiech. Zachowywała się tak przy nim odkąd pamiętał, udając jego matkę przy każdym napotkanym nieznajomym. Nie mogło przecież wyjść na jaw, że on - 16-letni chłopak mieszkał już sam, na dodatek już od czterech dobrych lat.
Ryu obrzucił ją powściągłym spojrzeniem, zanim zatrzasnął za sobą drzwi samochodu, przerzucił podręczną torbę z ciuchami przez ramię i wyminął kobietę nie mówiąc ani słowa. Zdał do VI klasy i wreszcie mógł powiedzieć, że zdążył się zadomowić w domu Okamishi. Sakuran coraz bardziej stawał się jego prawdziwym domem.
- Ikemoto-sama już na ciebie czeka - kobieta nie dała za wygraną. Najwyraźniej dostała zadanie od jego dziadka, a jej przełożonego i nie mogła go zawieźć. Ryu westchnął ciężko, ale poddał się bo wiedział że nie było sensu z nim walczyć. Zawsze dostawał to na co miał ochotę, a chłopak nie chciał niepotrzebnie narobić problemów tej bogu ducha winnej kobiecie. Skinął głowa na znak, że wiadomość do niego dotarła i skierował swoje kroki do dawno nie używanego pokoju. Jego miejsca na tej ziemi. Powoli pchnął machoniowe drzwi i wszedł do środka. Zakasłał od duchoty panującej w pomieszczeniu. Nie postawił w nim swej nogi od dobrych czterech lat, więc nie miał co się temu dziwić, a jednak... sądził że pokój ten już dawno został zagospodarowany. Pomylił się.
Odłożył torbę w kąt i otworzył okno z ulgą witając świeże powietrze. Zamknął oczy przez chwilę napawając się tą błogą chwilą, po czym wyciągnął z kieszeni różdżkę. Obracał ją palcami, po raz kolejny w ciszy zachwycając się jej giętkością i dobrym wykonaniem. Mierzyła sobie 14 cali, a jej rdzeń posiadał w sobie szpon smoka. Sama różdżka posiadała w sobie drewno dębu, jednak w tym domu magia nie działała. Przynajmniej nie taka magia, a jego różdżka, narzędzie którym lubił się posługiwać traciła na swej wartości. Z westchnieniem odłożył ją na zakurzoną szafkę, uznając że tylko by mu przeszkadzała.
Łagodnym spojrzeniem przesunął po pomieszczeniu. Mógł śmiało pokusić się o stwierdzenie, że nic albo bardzo niewiele w nim się zmieniło. Jego największy skarb wciąż stał na zakurzonej półce nad kominkiem. Ryu powoli podszedł do kominka i sięgnął po zdjęcie. Dmuchnął w nie i przetarł je rękawek. Nie pamiętał kiedy zostało ono zrobione, ale przedstawiało jego wraz z jego rodzicami: Keiko i Ichiro Amakusa. Przez chwilę niemal z nostalgią obserwował ich roześmiane twarze. Wciąz trudno mu było uwierzyć w bajkę dziadka dotyczącą śmierci jego rodziców. Według jego zeznań zginęli oni w wyniku wypadku samochodowego, ale Ryu nie dawał tym słowom wiary. Trudno mu było w to uwierzyć ze względów oczywistych - Ikemoto Amakusa był jednym z największych złoczyńców w Japonii. Tworzył on perfekcyjne plany morderstw, które sprzedawał zwykłym, szarym ludziom. Ci natomiast wykonywali plan co do joty, a kiedy bądź jeśli zostali zatrzymani zapominali wszystkie wspomnienia dotyczące szczegółów wykonanego morderstwa. Ikemoto Amakusa był mistrzem w posługiwaniu się hipnozą, a przeznaczeniem Ryu było zostać jego następcą. Przeznaczeniem, przed którym chłopak starał się uciec.
Dlatego właśnie przerwy wakacyjne i zimowe Ryu przeznaczał na szkołę detektywistyczną, gdzie pod okiem znanego i poważanego detektywa uczył się jak walczyć z przestępczością w Japonii. Dzięki swojemu bystremu umysłowi, który zawdzięczał dziadkowi (z przykrością to stwierdzał) potrafił rozwikłać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę. Morderstwa nie miały przed nim żadnych tajemnic. Znał je od podszewki i to patrząc na nie z obu stron medalu. To właśnie w tej szkole poznał swoich jedynych przyjaciół, którzy nie odrzucili go, nawet gdy dowiedzieli się o jego pochodzeniu. Zawdzięczał im niemal wszystko. To oni pokazali mu jak powinien żyć.Nieśmiały uśmiech rozświetlił jego oblicze, ale nie pozostał tam na długo.
Pukanie do drzwi przerwało jego nostalgię. Machinalnie odłożył zdjęcie na swoje miejsce i obrócił się na pięcie. Skrzypienie drzwi zasygnalizowało mu, że nie ma do czynienia z podwładnym jego dziadka, gdyż ci nie ośmieliliby się wejść do jego pokoju bez wyraźnego zaproszenia.
- Witaj Ryu.
Chłopak zdążył już zapomnieć jak brzmiał głos jego dziadka, teraz natomiast nieco przestraszył go jego oschły ton, który tak nie pasował do uśmiechu jaki pojawił się na obliczu Ikemoto. Powoli skinął głową, siadając na łóżku. Przypomniał sobie niemal każde nauki dziadka i postawił pomiędzy nimi barierę. Wolał nie ryzykować zahipnotyzowania w przypływie złości starszego mężczyzny.
- Moje nauki nie poszły w las - pochwalił go Ikemoto, kładąc dłonie na jego ramionach. Ryu zwalczył odruch strzepnięcia ich i odsunięcia się od niego. Zamiast tego pozwolił sobie na lekki uśmiech, wyrażając tym samym swoja wyższość na mężczyzną. Był pewny swoich umiejętności i w duchu cieszył się, że poświęcił treningowi umysłu tak wiele godzin czasu. Oprócz silnego umysłu opierającego się każdej hipnozie, posiadł również umiejętność hipnozywania. Nie była ona jeszcze najwyższej jakości, ale powoli się do niej zbliżał.
- Wysłałeś swoich ludzi do samego centrum Tokyo by mnie tu przyprowadzić. Mam szczerą nadzieję, że miałeś ku temu odpowiedni dobry powód - mruknął Ryu, ostrożnie dobierając słowa. Odezwał się po raz pierwszy od przyjazdu do tego przybytku. Zazwyczaj rzadko się odzywał, a kiedy już mówił to z sensem i na temat. Wolał unikać bezsensownego żartowania, lub rzucania uwag które niczego nie wnosiły do jego życia, bądź do życia innych ludzi.
- Żaluję, że tak trudno ci uwierzyć w moje dobre intencje. Chciałem po prostu zobaczyć mojego wnuka - Ikemoto ukucnął przed chłopakiem i spojrzał mu głęboko w jego ciemne, czekoladowe tęczówki. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem delektując się zapadłą ciszą, po czym mężczyzna poczochrał wnuka po głowie. - Do tej pory pozwalałem robić ci co chciałeś, ale mam nadzieję, że wkrótce podejmiesz odpowiednią decyzję. Za dwa lata kończysz swoją edukację i przyznam, że czekam na ten dzien z niecierpliwością - uśmiech jaki zakwitł na ustach Ikemoto miał w sobie wiele złośliwości. - Wtedy ostatecznie zdecydujesz, czy chcesz być ze mną, czy wolisz stanąć po drugiej stronie barykady...
Ryu chciał coś powiedzieć i już otwierał ku temu usta, ale jego dziadek zgromił go spojrzeniem, ostatecznie przerywając mu w połowie myśli. Odsunął się od chłopaka i wstał, cały czas uśmiechając się w ten sam, przyprawiający o dreszcze sposób. Ryu nigdy nie spotkał bogina, ale gdyby już miało to nastapić, był niemalże pewien, że stwór ten przyjąłby postać jego dziadka.
- Wybierz mądrze, bo odwrotów już nie będzie. Pamiętaj tylko, że kto nie jest ze mną, zostaje niezwłocznie zlikwidowany.
Wzrok Ryu samoistnie powiódł do zdjęcia stojącego nad kominkiem, a żołądek podszedł mu do gardła. Kiedy znów przesunął wzrok w miejsce, gdzie przed chwilą stał Ikemoto, tego już tam nie było. Chłopak zacisnął mocniej szczęki i złapał za figurkę stojąca na szafce nocnej. Rzucił nią w zamknięte drzwi i opadł na łóżko. Oddychał ciężko, starając się nad sobą zapanować. Nie było to tak proste jak na początku mu się wydawało. Wymagało od niego wiele wysiłku.
Raz jeszcze odetchnął głęboko, po czym odgarnął ciemno-brązowy kosmyk włosów z twarzy i wstał. Nie miał zamiaru zostać w tym domu ani chwili dłużej, toteż natychmiast zabrał swoją torbę i wrzucił do niej zdjęcie. Swój pobyt w mieszkaniu dziadka skrócił do minimum. Postanowił dłużej się już nie katować, gdyż to właśnie to miejsce sprawiło jego problemy z żywieniem. Chłopak jadał skandalicznie małe ilości, za każdym razem walcząc by ich nie zwymiotować.
Posesję Ikemoto Amakusy opuścił z wyraźną ulgą. Odpuścił sobie również czekanie na czarną limuzynę, która go przywiozła na miejsce. Uznał, że spacer na stację dobrze mu zrobi. Wracał do Tokyo, do przyjaciół, do swojego domu i miał zamiar zerwać wszystkie swoje połączenia z dziadkiem. Żałował tylko, że genów nie był w stanie się pozbyć.
Data urodzenia: 7 styczeń 1996
Klasa i dom: VI, Okamishi
Krew: czysta
Wzrost: 165 cm
Waga: 40 kg
Patronus: feniks
Bogin: węże
Dodatkowo: pozycja ścigającego w drużynie Quidditcha
Widmo nadciągającej wojny zmusiło go do zajęcia odpowiedniej pozycji: Po długich namowach wstąpił do Yakuzy (przez zastosowanie chwytu poniżej pasa), aktualnie znajduje się pod opieką Kazumy Tsukasy.
Umiejętności: potrafi rozwiązać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę, potrafi zahipnotyzować człowieka, jak i nie ma możliwości by ktoś zahipnotyzował jego, uwielbia mugolskie filmy, stawia siłę fizyczną przed magią, zna kilka rodzajów sztuk walki, ale korzysta z nich jedynie w ostateczności, uwielbia czytać
Ceni: szczerość, uśmiech, ludzkie życie
Nienawidzi: fałszywości i kłamstwa (choć i jemu zdarza się naginać prawdę od czasu do czasu)
A couple of links to my world:
[Dobry wieczór wszystkim, karta jest odrobine wymęczona i nieco chaotyczna, ale mam nadzieję że nic w niej nie zabrakło. Moja postać może pojawiać się w kratkę, ale postara się wchodzić co najmniej raz w tygodniu. Witam wszystkich jeszcze raz serdecznie i mam nadzieję na dobrą zabawę]
2 918 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 401 – 600 z 2918 Nowsze› Najnowsze»-Hej...jest OK-uśmiechnął się zachęcająco.-Czego konkretnie masz dość? Wydaje się że lubisz Sakuran...
-Ja się nie plączę-odburknął. Ale zaraz pokręcił głową, serio to nie miało sensu. Widział ze chłopak wie.-OK...Od jak dawna wiesz? Od mojej "pomyłki" jak przylazłeś w nocy czy wcześniej?
- wybacz ... brudzę ci koszulę - powiedziała to z małym wysiłkiem, trochę w żartach - z-zatrute ostrze... - wydusiła z siebie, czując nowa falę bólu - d-dlaczego ?
Skrzywiła się jak wziął ją na ręce.
- nie - pokręciła słabo głowa. Przymknęła oczy na moment - czemu mi pomagasz teraz? - powiedziała z wysiłkiem - jeszcze kilka g-godzin wcześniej .. chciałeś użyć tasaka - przypomniała mu żartobliwie, dziwiąc sie, ze mimo ran ma jeszcze na to siłę. - a jak oboje wiemy z miła chęcią byś wbił mi kołek - na czoło wystąpił pot, gdy próbowała utrzymać świadomość - masz teraz dobra okazję - otworzyła na chwile oczy przyglądając sie jego twarzy.
Wygięła usta w półuśmiechu.
- co za honor ... jednak potrzebujesz tego prawda? - nadal spoglądała na niego - nigdy nie będziemy Ryu. - wymamrotała sennie odwracając głowę w odwrotnym kierunku.
Pokiwał głową w zamyśleniu i zaczął delikatnie głaskać chłopaka po plecach. Brat mu tak robił jak był smutny.-Nie lubisz siebie? Nie chodzi ci może o wykreowanego siebie? Wiesz co...w takim razie...może chociaż przy mnie, będziesz prawdziwym sobą?-spytał z lekkim uśmiechem.
Uśmiechnął się do chłopaka i rozluźnił mięśnie.-Dzięki...em...ktoś jeszcze wie?-spytał z nadzieją w głosie. Miał nadzieję że wie tylko Ryu.
- Czekoladowe - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. - Czekoladowe z polewą czekoladową. Uwielbiam czekoladę - przyznała, wpatrując się uważnie w chłopaka.
Nie zauważyła jednak w jego twarzy nic, co mogłoby wyjawić jego zamiary. Wydawał się bardzo spokojny, wręcz zrelaksowany. I uśmiechał się tak... tak prawdziwie. Zdziwiło ją to. Sama dawno tego nie robiła, więc dziwiła się za każdym razem, gdy przyłapała kogoś na takim uśmiechu.
Zachowanie Ryu zachęcało do porzucenia na chwilę postawy obronnej. Postanowiła zaryzykować. W końcu to kawiarnia, pomyślała, nie przyszłam tu na ścięcie. Warto z tego skorzystać.
W tym czasie zamówienie zostało już złożone, a Amakusa wpatrywał się w nią pytająco. Widać odpłynęła na dłużej niż jej się wydawało.
- Przepraszam, zamyśliłam się - posłała mu przepraszające spojrzenie. - Mówiłeś coś?
[zapomniałam, wiedziałam, że zapomnę, jak nie napiszę tego od razu. tak więc oficjalnie przepraszam za moją ciągnącą się tydzień nieobecność, nie mam na swoje usprawiedliwienie nic poza tym, że wena mi zwiała w krzaki i wrócić nie chce. no i jeszcze zakończenie semestru. wiesz jak jest, prawda? :)]
Położył głowę w zagłębieniu w plecach chłopaka-Nie bój się, możesz przy mnie płakać, nie musisz się wstydzić. Działaj impulsywnie, twój pierwszy odruch na daną sprawę jest tym "prawdziwym".-tłumaczył chłopakowi, nie przestając rysować szlaczków.
-Nie, teraz to ty grzecznie pójdziesz do łóżka spać. O ile się nie mylę nie masz pozwolenia na przeglądanie ksiąg zakazanych a aktualnie jest godzina policyjna.-powiedział wyraźnie zmęczony rozmową.
-"Lubię patrzeć na swoje łzy, bo to co w duszy wypływa z nich".-zacytował.-Prawdziwi mężczyźni nie wstydzą się swoich łez, strachu ani bólu. Brat mi zawsze tak powtarzał.
- "opanowany jak zawsze" - przesłała w myślach, walcząc z trucizną - "dziwnie to zabrzmi ale ... twoja postawa jest lepsza od naszego maluczkiego Shikiego, który sie rzuca na wszystko i wszystkich. Może coś z ciebie wyrośnie..." - milczała dłuższa chwilę - "według praw mówienie o tym jest zabronione, ale .... twoi rodzice Ryu... oni nie zginęli w wypadku" - z ust wypłynęła jej stróżka czarnej krwi.
-Byłeś tu i jeszcze jedno słowo a masz szlaban-oznajmił niewzruszonym głosem.-Do dormitorium i to migiem. Bo cię tam zaprowadzę.
-Ryu...-Chris cicho wyszeptał jego imię.-"W drżących dłoniach kryję łzy, każda z nich to krzyk..."-ponownie zacytował.
-Odprowadzę cię bo jeszcze zemdlejesz. Kiedy ostatnio jadłeś? Nie widziałem cie na kolacji.
-No już, już, spokojnie-pogłaskał go po włosach.-Jest OK, widzisz...lepiej?-spytał po chwili nie pewny czy pomógł.
"nie masz blokady...wypierasz to po prostu" - rozchyliła powieki z Iskrzyckimi oczyma -"najlepsze by było zrobienie antidotum.. niestety tej nocy zużyłam za dużo energii by TO w końcu zabić i nie jestem w stanie zrobić odpowiedniego ... masz beozar?"
- ale pośmiewisko - pomyślała sobie - bezsilna wampirzyca ... przyjmuję pomoc od człowieka.
-Jutro rano widzę cię na śniadaniu. A twój talerz widzę co najmniej do połowy wypełniony i wszystko ma być zjedzone. Idziemy-zarządził i w razie czego kazał chłopakowi iść przodem.
-Nie zbłaźniłeś się-zaprzeczył-Zbłaźniłbyś się gdybym się śmiał, ale ja przecież się nie śmieję.-Ale skoro nie pomogłem...to może ja już sobie pójdę...
-Pytanie-odpowiedział. Znał tę zabawę z przedszkola, wtedy wydawała się taka niewinna, nikt nie pytał o pocałunki i inne tego typu sprawy.
- jeszcze lepiej... lubi potworka, który zabija ludzi... - zachichotała pod nosem. "to stara magia... nie ucza tego w szkole. Baa nawet tego nie znają, ale .." - próbowała skupić myśli - trzeba zebrać tyle zatrutej krwi z rany pleców ile się da. Potem trzeba ja odseparować od mojej krwi i wstrzyknąć w najbardziej zakażone miejsce i wypowiedzieć zaklęcie uzdrawiające 3 poziomu dodając krwi" - zaczęła kaszleć.
-Podaj rękę.-poprosił chłopaka. Trzymał go za rękę jakiś czas- Nie boisz się. Nie chcesz uciekać.-powiedział po chwili.-Twoja twarz nie wyraża smutku, wręcz przeciwnie, kąciki ust masz lekko odchylone ku górze.-powiedział z uśmiechem.
-Dobra, wszyscy poza Ryu zaliczyli. Jestem zadowolony z tego, że użyliście zaklęć które podałem i ze skutkiem odpieraliście atak umysłowy. Mam nadzieję, ze lekcja wam się podobała.-zwrócił się bezpośrednio do chłopaka-Na powtórkę możemy umówić się po lekcji.
Doszli do obrazu. Shiki powiedział hasło i wepchnął chłopaka do środka.-dobranoc.-powiedział na odchodne i wrócił do swojego gabinetu jak zwykle pilnie wpatrując się w sakuranową mapę huncwotów którą niedawno zrobił.
Popatrzyła na niego figlarnym spojrzeniem.
"nie zabijam dla samej przyjemności zabijania. Właściwie to nawet nie widzę nań takowego powodu, no chyba że ktoś ewidentnie działa mi na nerwach. Zresztą klany w Japonii już od dawna porzuciły tę idee - zakpiła lekko - wy sami zresztą nie jesteście od nas lepsi.."- raczyła mu wyrzucić. - "powiedz Ryu... ilu z nas w ogóle spotkałeś i rozmawiałeś? oprócz mnie oczywiście"
-Dobrze...miały być wilkołaki ale niech będzie to, może w końcu będziesz słuchał a nie spał...Zapewne każdy kojarzy Voldemorta. Skończył nie za ciekawie, wyglądając nie za ciekawie. Czerna magia wykańcza organizm od środka. Po prostu czerpie z nas energię życiową. Jakieś pytania?
-To może dam ci moje notatki? Rzygam już trytonami-przyznał szczerze.
- "niewielu jest tak, by sie nad tym głębiej zastanowić, ale to jak trzepanie stereotypem pałeczkami lub darmowa propaganda." - kiwnęła nieznacznie głową, że tyle starczy - "zresztą w literaturze jest tez pełno bajek wypisanych o każdej z ras. No a jeśli jeszcze chodzi o nas ... to z reguły likwidujemy odchyły od normy. Jednak nie tylko my tak robimy..." - syknęła jak poczuła swędzące pieczenie. - "no chyba, że ktoś sie czuje bogiem i wie jak walczyć z dobrem i złem..."
-Koniec dyskusji. Nie ma sposobu na wzmocnienie organizmu po użyciu czarnej magii. Efekt nieodwracalny.
- "parę tyg. temu mówiłeś inaczej..." - Westchnęła krzywo przy próbie zmiany pozycji do siadu i oparcia ramion na łóżku. Poleciła przy tym by usiadł za nią i położył dłonie przy ranie. Odchrząknęła.
- jest ot język którego nie lubię, bo po hebrajsku... - powiedziała mu inkantację telepatycznie - tak jak juz wcześniej mówiłam. Te trzy elementy jedna po drugiej, bez przerywania jej tylko - to złożone zaklęcie. Nie zwracaj uwagi na moje wrzaski. Gotowy?
ie kłamię-odparł ze spokojem.-Nie ma sposobu. Jest zakazany eliksir który przy złym trybie życia może zabić. Jeszcze jakieś pytania?
Ledwo zaczął a już skończył a ona czuła się jakby ją torturowano w jakiś bardzo "miły" sposób. Po niecałych 15 min. był koniec. Piekielnie zmęczona opadła na bok, momentalnie zasypiając. Oby tylko zrobił resztę... - wysunęła przednią myśl.
-Chodzi ci o charakter? Tak...wiem że nie jestem idealny ale lubię to jaki jestem.-powiedział z lekkim uśmiechem.
-Zły tryb życia, nie jesz i nie śpisz, proste.-odparował.-Widziałem go ale nie walczyłem byłem za mały...w zasadzie byłem wtedy pierwszoroczniakiem.-A to co? Lekcja "Historia z Życia Furuyamy"?
[o krwi zapomniałaś xD ale dobra powiedzmy, że dodał ją..]
- Jak długo spałam? - spytała się pustych ścian, patrząc na okno. Ciemniało z każdą minutą. Jej ponowna przemiana dokończyła resztę. Przeszukała wzrokiem pokój, a nie widząc chłopaka przeczesała dom wysyłając swoją moc. Był w sąsiednim pokoju i sam spał. Westchnęła widząc jego dłonie i zasklepiła jego rany zew. chociaż wiedziała, że jeszcze odczuję to zaklęcie parę dni. Przysiadła sie na łóżku, odgarniając włosy ze spoconego czoła, gdzie złożyła pocałunek.
- arigato.... - wyszeptała mu do ucha, zanim wstała z jego posłania.
-Jaki słodki-uśmiechnął się promiennie-A twoja mama była taka ładna. Masz jej oczy-zauważył od razu.
[aktywnie widzę, bo Shiki raczej rzadko kogoś nie lubi :p]
- Nie wiedziałam, że można na tej podstawie wyciągnąć takie ciekawe i muszę przyznać, niekiedy zbieżne z prawdą wnioski - powiedziała z lekkim uśmiechem, przyglądając się Ryu znad pucharka z lodami. - Strach pomyśleć, jakich informacji dostarczy Ci wiedza na temat, jaką kawę piję, czy słodzę herbatę, albo że wolę kalafior od brokułów - zaśmiała się, chociaż nie do końca była pewna, czy jest jej do śmiechu. Skoro tyle wnioskował po detalach, co mogła mu powiedzieć bardziej wnikliwa obserwacja? Niby to była zabawa, niby nie wierzył w to, co powiedział. Niby... Chodziło właśnie o to "niby".
Kim jest ten chłopak? Jakby na potwierdzenie swoich słów, strach pomyśleć, przemknęło jej przez głowę.
- A co o tobie mówią twoje lody? - zapytała.
-Nie może.-odpowiedział od razu na pytanie Ryu szukając ratunku w temacie lekcji.-W Hogwarcie? Zdecydowanie ciszej niż tu.-wypalił.-MIAŁEM. To odpowiednie słowo.-starał sie zachować kamienną twarz.
- A jeśli żadnego nie dostaniesz? Nie będzie ci szkoda straconego czasu na ich odrabianiu? - uniosła jedną brew, ale machnęła na to ręką - No dobrze. Skoro tak bardzo chcesz to możesz pójść ze mną do mojego gabinetu i wyczyścić z kurzu zalegające na regałach księgi. Poprzedni nauczyciel nieszczególnie o nie dbał, a ja nie lubię siedzieć w kurzu.
-Mhm.-powiedział spokojnie. Wyjął swój album. Powiększył go zaklęciem i otworzył na pierwszej stronie.
-Bo nie jestem! Koniec pytań o moim prywatnym życiu.-Cofnął zaklęcie chłopaka.-Wracając do tematu lekcji. Nie używamy czarnej magii bo wyniszcza organizm.
Trochę sie zdziwiła słysząc te słowa.
- z miłą chęcią, ale ... muszę się teraz pożywić... - powiedziała cicho.
[tiaa.. to było specjalnie xD]
-Nie uważam tego za wadę.-burknął i przewrócił stronę.
-Podzielono je ze względu na to, że niektóre są zbyt niebezpieczne, zagrażają życiu zarówno czarodzieja który rzuca zaklęcie jak i temu na którego zostało rzucone.
- nie Ryu - powiedziała kategorycznie odsuwając rękę - wystarczająco już zrobiłeś a jeśli wezmę teraz to.. - nie dokończyła - to nie zajmie dużo czasu.. - dodała, potem mogę tu siedzieć nawet i do białego rana... - powiedziała, kierując się do okna - zdrzemnij się.. wcale nie uważam to za dziecinna prośbę...
-No wiesz...-przewrócił na ostatnią stronę gdzie pokazywał swój swój piękny uśmiech.
-Wyjdź.-machnął ręką i zarządził ciszę puki chłopak nie wróci.
Otworzyła okno na oścież, uśmiechając sie nieznacznie. Potem prawie, nad tym nie myśląc przeniosła sie w pobliżu slamsów. Od wczorajszej nocy mało jadła, potem walczyła z tych cholernym sługasem kuzyna, no i nie miała kiedy po prostu sie porządnie na jeść, kiedy w końcu spotkała sie z Ryu. Dobra robota z jego strony, ale za młody wiek na rzucanie zaklęć tego typu... W końcu wypatrzyła na ulicy jakiegoś młodzieńca i wgryzła się w niego zanim zdążył coś powiedzieć. Zarumieniona po posiłku i modyfikacji wspomnień, przeniosła sie do domu na chwilę, by potem przenieść sie z powrotem do domu chłopaka, który nadal miał ciężki oddech. Podeszła bliżej, wyjmując z kieszeni fiolkę ze srebrnym płynem, który przyłożyła do ust chłopca
- "pij Ryu..." - poleciła cicho.
Przytrzymała jego ręce w uścisku.
"to nierozcieńczone łzy feniksa..." - powiedziała usypiając go hipnozą - "śpij....będzie dobrze" - przykazała stanowczo, inkantując zaklęcie ozdrowienia 5 kategorii, dla przywrócenia sił. Po chwili przestał się już szamotać i jego oddech zaczął się wyrównywać. Przykryła go kołderka, a sama położyła się tuz obok na wszelki wypadek go pilnując.
[dziewczyno wiesz jak to trudno grać wampira, który jest demonem, który udaje człowieka? xD to trudne .]
Wymruczała cicho.
- nie powinieneś jeszcze wstawać Ryu, ale tabletka na głowę.. na pewno pomoże - powiedziała jeszcze sennie przyklejona do poduszki. - sama spałam - popatrzyła znad poduszki na niego i ziewnęła.
- skromny jak zwykle - uśmiechnęła sie lekko ukazując kły - jako człowiek, całkiem nie najgorzej sobie poradziłeś. Chociaż jeszcze parę dni będziesz to czuł - popatrzyła na niego z ukosa. - pomoże ci to z problemem jedzenia - mruknęła.
Zachichotała do własnych myśli.
- polecam się - przewróciła sie na bok i objęła go w pasie - jakiś ty chudziutki - ironizowała lekko - musisz w końcu coś jeść... - zaśmiała sie lekko - interesująca mina ... wiem, że ostatnio wszyscy ci to mówią.... - puściła mu oko - ale masz i szkołę i prace a do tego trzeba sił Herkulesie.
- gomen - nadal nie mogła przestać sie śmiać - to takie zabawne.... Philip ci mówił, że nie można wyprowadzić go z równowagi czyż nie? Gdybyś go widziała pod koniec wakacji podczas testu... - wybuchła kolejną porcją śmiechu, próbując sie opanować - te problemy nie pochodzą z samej istoty jedzenia... czyż nie? - spytała już poważniej - nie potrzeba czarnej magii do eliksiru kolego. Po za tym ten tym magi bardziej szkodzi niż pomaga.
- Myślę - powiedziała powoli - Myślę, że to raczej sam człowiek chce pasować do jednej kategorii i robi wszystko, żeby tak się stało. Tylko, że taki człowiek nie zdaje sobie sprawy, że jego wybory nie zawsze są jednoznaczne - obróciła nerwowo łyżeczkę w palcach. Odrobinę czekolady spadła na obrus, ale nie zwróciła na to uwagi. - Dobro i zło - powiedziała po chwili. - To pojęcia abstrakcyjne.
[A Chris się czuje zapomniany ;__;]
-To czy użyłem czy nie to moja sprawa.-odparł.-Ryu, jesteś upiornie blady, wszystko gra?
[uff znalazłam XD i przepraszam XD]
-To jest straszne-burknął-ja chcę zobaczyć jak się uśmiechasz, o!-wyszczerzył się.-Bo zaczną cię łaskotać!
[serio? yay ^^ nie wiedziałam xD]
- nazwijmy to testem przetrwania - uśmiechnęła się wrednie, na wspomnienie tego lata - to było niezłe, jak się siłował z moi cieniem - Ryu ..wyglądasz gorzej niż wygłodzony wampir - fuknęła na niego lekko - a ty mi mówisz, że to nie jest ważne? - puknęła go w czoło - masz jeść .. bo ci w tym pomogę a mogę nie być przy tym delikatna - zachichotała uroczo patrząc na niego znad brody, która przyłożyła sobie jako podpórkę na jego klatce piersiowej. - poważnie mówię - zrobiła groźną minę.
[uu... *.* *wymowna cisza* <<-- oczy ci się świecą ;)) chyba raczej Ryu ^^]
- sam już nie wiesz - zauważyła - i tu mamy problem.. Jeny jak ten czas leci... nie boimy sie tak przebywać teraz z wampirem? - spojrzała na niego spod oka z iskierkami i dała mu w bok, co się trochę skrzywił - upss... zapomniałam, ze z ciebie małe, kruche chucherko
[dobra jest xD ale serio? mówię jak mamusia? ale ja nie lubię dzieci buhahaha ]
- właśnie widzę.. - zamyśliła się - hmm...? ostatnio.. chyba raczej nie Ryu - westchnęła wymownie siadając na łóżku. Potem wstała. no nic ... na mnie juz czas no i trzeba sie w końcu pozbyć zmory ludzkiej egzystencji, czyż nie ? - rzuciła, nucą czar otwarcia bramy, która sie parę sekund później pojawiła za nią w pokoju - "nie daj sie zabić...." - przesłała jeszcze, przechodząc przez próg.
[morały.. phi ^^ a gdzież tam... xD]
- oby tylko - westchnęła.
W tle za nia można było usłyszeć nie wyraźnie rozmowy typu..
"o witaj kuzynko... a gdzież to sie skryłaś?.. " - przewróciła tylko oczami
- no ale wiesz Ryu .. wypadki chodzą po ludziach..
"idziesz w końcu?
- weź sie ode mnie odwal, piekielny pomiocie - zasuwała drzwi - bo jak ci z dupy nogi powyrywam, to będziesz mnie błagać na kolanach bym przestała po 100 latach - warknęła na niego zła - niech no ojciec się dowie, kuzynie.. co za świństwo dałeś temu demonowi? - spytała wściekła zatrzaskując w końcu drzwi - do stu tysięcy diabłów z wami !!! ...- wydarła się."
Chłopak trochę skołowany nie wiedział co o tym sadzić...
[xDD no i trzeba mu było dać parę nowych info. ^^]
[hehe tzn.? ta brama prowadziła do piekła a jej durny kuzynek na nia czekał by ją "serdecznie" uściskać a że to on był tym który wysłał na ziemię "potworka" z którym próbował sobie poradzić Ryu z tymi zabójstwami i z którym sługaskiem walczyła Selka i "wylądowała" u naszego chłopaczka w domciu.
- Selka była ucieszona jak usłyszała w czym rzecz no i była bardzo radosna ... jak zobaczyła idiotę, któremu sie nudziło i teraz kuzynek .. bardzo przerażony ucieka przed zemsta kuzynki xD, która chce mu spuścić łomot (biedak)
- btw. Selka przechodząc przez te bramę specjalnie tak wolno ją zamykała, bo inaczej z wiadomościami o niej byłoby cienko xD
- teraz możemy się przenieść z fabułka parę dni później]
Odsunął się kawałek.-Nooooo, a ja tak chcę zobaczyć twój uśmiech.-pchnął lekko chłopaka.
-Dobrze, czyli koniec wielkiej fali pytań. Takiej lekcji już nie zrobię, bo męczycie moje życie prywatne.-oznajmił i wziął głęboki wdech.-Co wiecie o wilkołakach?-spytał rozpoczynając tym samym nowy temat.
-Musze zasłużyć?-dopytał.-Uuuuu co mam zrobić?-zaśmiał się.-Przy mnie zwierzątka długo nie żyją.
-Niedokładnie. Nie tyle nie jest do zatrzymania co osoby bliskie sercu mogą go zatrzymać. Ktoś słyszał o Remusie Lupinie?
[yay poczułam się jakbym tam była xD btw. właściwie to się dobrze składa xD]
Minęło kilka dni wg czasu ziemskiego, nim w końcu wróciła z podziemia. Niestety, ale nie uniknęła walki z kuzynem, a siły które wcześniej odzyskała, zostały mocno nadwątlone. Zmęczona, poobijana, z licznymi ranami, ... tylko siła woli, udało jej się dotrzeć na ziemie. Słabła z każda sekundą a o znalezieniu posiłku nie było nawet mowy. Wysłała swoje myśli do swoich pracowników z najbliższego klubu, by kogoś przysłano i zamknięto szybciej lokal, który normalnie czynny był do godziny 4, ale w chwili obecnej nie minęła jeszcze 12. Stęknęła, kiedy oparła się o mur i walczyła o każdy oddech, bo jej kuzynek, jakimś cudem trafił ja w płuco, gdy ona łamała mu żebra.
-Chodzi mi o czasy kiedy był uczniem.-sprostował Shiki.-Na czas pełni uciekał z przyjaciółmi do "wrzeszczącej chaty", oni umieli go uspokoić.-wyjaśnił.
Pokiwał głową z uśmiechem.-Jakie zwierzątko byś chciał?-spytał gdy wyszli ze szkoły.
[niestety, ale zburzę twoje plany.. myślisz, że po co zamknęła szybciej bar?.. i to nie nim się pożywi? baaka xD a tamte wampiry spłonęły w lochach jak już, bo chyba jednak zapomniałaś ^^ ]
Po chwili poczuła, że jest niesiona. Wtuliła się a chwilę później wchodzili do baru tylnym wejściem. Całe zdarzenie widział też Ryu, który prowadził własne śledztwo.
Spochmurniała, grzebiąc łyżeczką w pucharku i uparcie na niego nie patrząc. Zdecydowanie nie podobał jej się kierunek, w jakim zmierzała ta rozmowa.
- Nie uwzględniłeś nigdzie zabijam, bo muszę - mruknęła pod nosem, bardziej do siebie niż do niego. Nie mogła kłamać, w jakiś sposób przeczuwała, że Amakusa zauważy. Nie wiedziała dlaczego, ale była tego pewna.
- Ludzie dawno się pogubili Ryu - powiedziała powoli. - Pytałeś o punkt widzenia... Punkt widzenia zmienia się w zależności od sytuacji. Nigdy nie wiesz, dlaczego seryjny morderca, stał się tym, kim jest. W dziewięciu na dziesięć przypadków jest faktycznie zwyrodnialcem, kimś kogo nie można nawet nazwać człowiekiem. Ale w tym jednym może być inaczej.
[ pierwsze słysze... po za tym ona nie przebywa u siebie w domu BO TAM nie dotarła !!! przeniesiono ja do baru w mieście bo było bliżej ! po za tym Ryu nie ma możliwości szwendania sie po zamku S. bo to nie wyraziła zgody do przebywania obcym z poza zamku ]
[aa !! no to tak od razu mów no ^^ a nie od tak o jakieś komnacie wspominasz ^^ nie jestem telepatka no xD tyle, że w klubie maja lodówkę krwi nie potrzeba tutaj dodatkowych ofiar ;p]
-Uśmiechnąłeś się.-zauważył Chris.-Jeszcze chwila i będziesz się śmiał.
-Przestańcie się kłócić. Tak Ryu masz rację to że byli w postaci zwierzęcej wiele dało. Ktoś jest w stanie ich wymienić?
[hmm no tak ..ale wspomniałam ze NIE miala sily na polowanie ^^ ale dobra... ]
"co on tutaj robi.. do jasnej cholery?" - spytała krzywiąc sie przy każdym poruszeniu - "wystarczy lodówka, tępa hołoto" - krzyczała na nich telepatycznie -"jak nie ma mnie pare godzin to już nie wiecie co macie ze soba robić..." - przeklinała ich ile wlezie w różnych językach
- pani nie ruszaj sie proszę - powiedział ktoś przestraszony. Syknęła jak dotknął jej poranionych rąk, z których skapywała czarna krew.
-"zostawcie do cholery jasnej....gdzie jest Xellos?"
- zamyka portal pani, nie długo sie zjawi...
-Dobrze, nawet nie pytam skąd tyle wiesz. Ale wracając do tematu. Czy ktoś z was wie jak można stać się wilkołakiem?-tak wyglądało większość lekcji Shikiego, on zadawał pytania, jak nikt nie wiedział sam na nie odpowiadał.
-Puki nie przeskoczę?-dopowiedział z uśmiechem.-Nie wierzysz we mnie? A może...a może zapomniałeś jak to jest się śmiać?
[maruda no xD lepiej powiedz, że chciał ją pilnie zobaczyć ... hehe na małe bara bara ^^]
Zamilkła, gdy "skończyły" się jej przekleństwa na chwile obecną.
- przyniosłeś? - warknęła
- tak Pani, ale to już ostatni zapas...
- jeśli zmienię sie ponownie, zostawię was i brat będzie sie rządził - wystękała - a lepiej by było dla was, gdyby sie tak nie stało - przypomniała, wykrzywiając usta
- pani.. nie mów tyle - dał znak innym, rozpoczynając inkantację i podtykając jej swój nadgarstek. W pomieszczeniu można było wyczuć nieokiełzane pokłady mocy.
-Dobra...jeszcze jedna walka odpada...a ty musisz mieć te korki z hipnozy więc tak to załatwimy.-Furuyama był przychylny uczniom, nawet więcej on zawsze wyciągał im pomocną dłoń.
-A ja zrobię tak, ze będziesz się przy mnie śmiał.-odparł z przekonaniem.
-Nie, po rozmowie z przyjacielem który po wyjaśnieniu całej sytuacji zrozumiał że jest ci ciężko i postanowił pomóc. Zajęcia będą w każdy piątek po kolacji, którą masz zjeść bo inaczej nie wpuszczę cię do wody.
[uuu bo będę płakać ..Ryu się zmartwił xD]
Xell. odepchnął chłopaka na bok, ignorując jego spojrzenie i słowa.
- Selene .. jeszcze eliksir.. to ostatni flakonik łez - spojrzała na niego pustym wzrokiem - musisz go wypić. - odpowiedziała mu w języku demonów - proszę cię... - nieznacznie skinęła głową. Przystawił jej flakonik ze złocista substancja [łzy feniksa] do ust i przytrzymał głowę, bo ona sama jeszcze nie zregenerowała sie dostatecznie by panować nad własnym ciałem.
Uśmiechnął się lekko.-Nie wierzysz mi...-zauważył z kwaśnym uśmiechem.
-Oczywiście, ze będę...pójdzie mi na to cały zapas skrzeloziela.
-Zobaczysz-wyszczerzył się.-Już ja się o to postaram.
-Weź ty się...pranikus znikus- mruknął pod nosem niezadowolony, ale lekko rozbawiony, po czym wymamrotał prawidłowe zaklęcie i plama zniknęła.-Prać byś się nauczył, zamiast męczyć starszych kolegów..
Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę bez słowa. Zastanawiała się nad tym, co powiedział. Mogła zaryzykować stwierdzenie, że jest uosobieniem tego wszystkiego czym pogardzał, czego nie umiał usprawiedliwić. Gdybyś wiedział Ryu, pomyślała uśmiechając się zagadkowo, gdybyś tylko wiedział.
- Opowiedz o sobie - poprosiła. Uznała, że zmiana tematu przynajmniej na pewien czas wybawi ją z kłopotu.
-Nie ważne co kryje się w ciemności, ważne żebyś umiał się przed tym bronić. -odparł, wsiadając do samochodu, następnie uśmiechnął się z lekką ironią spoglądając przed siebie.
-Niejednokrotnie. -dodał krótko, a jego uśmiech zmienił się na taki bardziej, jakby to określić, łobuzerski. Jednocześnie przeniósł wzrok na Ryu.
-Coś Ty! Portal w świecie czarodziei ma różne wejścia i wyjścia. Przenosząc się tu lądujemy na autostradzie, a chcą przenieś się tam musimy użyć portalu, który jest na starym lotnisku, już nie używanym. W ten sposób dostaniemy się z powrotem na pole, z którego przybyliśmy do świata mugoli. -Philip odpalił silnik i powoli zaczął wyjeżdżać z parkingu przed sklepem.
-Dobrze. Więc widzimy się na zajęciach z trytonami-uśmiechnął się.
- Pani, powinnaś odpocząć - mruknął, gdy próbowała wstać
- znaleźliście go już?
- tak ale ... - zmartwił się - my się możemy nim zająć?! - lekko zaperzył
- cieszymy mnie twoja troskam, kochany - skrzywiła sie lekko, gdy spojrzała na swój "strój" - przyprowadźcie go tutaj .. odświeżę się trochę
- mogę się spytać po co on tutaj jest? - całkiem nie zrozumiał tego, ale ..
- nasz malutki chłopczyk przechodzi ostatnio mały zgryz - rzuciła troche złośliwie, przelotnie patrząc na Ryu - ostatnio zapowiedział wszelaka chęć nauki - mruknęła zdegustowana - ale nie czas na to... - trochę chwiejnie wstała z kanapy by udać się do łazienki
[przepraszam! ;__;]
Shiki wybrał się na przelot żeby się przewietrzyć. Usłyszał jakiś krzyk i poleciał w tamtą stronę. Przez drzewa zauważył Ryu.-Nie szamotaj się! Leż w bezruchu!-krzyknął i sprawnie zleciał na dół. Nie lądował, chwycił chłopaka w locie i posadził za sobą. Wzbił się wysoko. Nie zadawał pytań, w zasadzie w ogóle się nie odzywał. Szukał jakiegoś miejsca w miarę miłego, żeby wylądować.
[poczekaj właśnie robiłam przez te dni powiązania do tych zabójstw ^^]
W trakcie, gdy sie jako tako ogarniała do pomieszczenia weszło parę osób, trzymając przed sobą więźnia. Xellos nie raczył odpowiadać na żadne pytania, tylko pilnie lustrował trochę pokiereszowanego wampira klęczącego na podłodze.
- doigrałeś się - mruknął cicho, waląc go w brzuch
- wystarczy !! - rozkazała - wy dwaj możecie już iść - a ty - warknęła zła...
- o Selene ... cieszę się, że widzę ciebie w dobrym zdrowiu. Jak było w domu? - zironizował. Dostał za to po twarzy od wkurzonej wampirzycy a atmosfera w tym malutkim pokoiku aż "brzęczała" od ilości mocy, która z niej wychodziła.
- bo sie doigrasz - warknęła przez zęby, walcząc ze sobą by sie na niego od razu nie rzucić - naruszyłeś warunki traktatu - powiedziała dobitnie - nie jestem z ciebie zadowolona
- nie wiem o czym mówisz - wystękał
- czyżby? - wycedziła przez zaciśnięte zęby - nie polepszasz i tak juz swojej niezbyt uroczej sytuacji.. - zgromiła go, podchodząc bliżej. Przyklękła obok i podniosła podbródek - byłam w Rosji mój drogi. Dobrze widziałam wioskę, w której urządziłeś "mała" zabawę - uciszyła go mocą - dodatkowo spiskujesz przeciwko mnie... robiąc mała kaszankę w mieści i prawie podrzucając mi swoje ofiary pod drzwi. Mam mówić dalej - ścisnęła mu krtań. Uśmiechnął sie pogardliwie co się jej nie spodobało, więc weszła w jego umysł - zawarłeś umowę z harpiami? niedorzeczność - mruknęła - niestety ale wiesz co cię teraz czeka? - uśmiechnęła się zimno. Spaliła go od środka, aż powstała mała kupka popiołu.
-W takim razie mam nadzieję, ze nie boisz się wysokości.-odparł i zrobił parę obrotów wokół własnej osi aż w końcu spadły wszystkie węże. Niestety w dalszym ciągu nie widział miejsca do wylądowania. Po horyzont rozciągał się las.
[przepraszam, następnym razem zaczną obiecuję ^^ po prostu teraz jestem w trakcie rysowania uczniów z mojej klasy XD]
[ ta do tego jeszcze dojdziemy xD ono sa takie osóbki ale w świecie nie materialnym xDD do samym zabójstw dojdziemy xD mam różne warianty hehe - to jest jedno z nich. Myślałam też o jakiś wkurzonych goblinach ^^]
Wstała z małymi kłopotami, bo z powodu głodu i ćmiło jej na czerwono.
- pani... - zaczął Xander
- co z pozostała czwórką? - spytała zmęczona
- mamy na nich oko - stanął tuz za nią i pomógł jej usiąść na sofie - musisz się pożywić ... - wykrztusił w końcu - i trochę przespać. - klęknął obok.
Westchnęła tylko przeciągle.
- nie ma na to czasu.. - wymruczała, gładząc jego twarz - co ty tu robisz Ryu? - spytała w końcu nie patrząc na niego, bo wsłuchana była w kuszace odgłosy pulsującej żyły.
W końcu znalazł jakąś małą łączkę. Wylądował.-No dobra.-usiadł na trawie. Zawiódł się na chłopaku.-Wyciągnąłem w twoją stronę pomocną dłoń a ty ją odepchnąłeś. Nie przyszedłeś na żadne zajęcia z trytonami, dodatkowo opuszczasz lejce OPCM. Wyjaśnisz mi to?-W jego głosie nie było słychać gniewu. Raczej smutek.
- oferujesz mi gorący posiłek? - spytała podnosząc brew nieznacznie - dosyć interesującą propozycja ... i nie boimy się tego, że mogę cie przypadkiem tez zabić? - poklepała miejsce obok siebie, by usiadł - nie odpowiedziałeś na pytanie Ryu... - prawie, że warknęła, wyszarpując dłoń trzymana przez sługę, który ja ścisnął
[nie lubi ludzi pętających się tam gdzie nie ich miejsce xD]
Zachichotała jakby to był jakiś dobry dowcip.
- a ty z miłą radością dajesz się porywać? - powiedziała z ironią, ładując się na jego kolana i wtulając nos w jego szyję - słodko...
-Tyle mi wystarczy.-powiedział i wstał. Otrzepał się i chwycił miotłę. Ostatni raz popatrzył na chłopaka. Nie czół gniewu, był po prostu smutny, zawiedziony.
- jesteś taki powabny - śmiała sie z niego cicho - i taki nie doceniany - liznęła mu tętnice - czy ja cie podniecam Ryu? - spytała słysząc przyspieszony puls, dała mu tam buzi
[bosz.. od pisania grupowca z K. wszystko mi się kojarzy z ekhmmm.. *burak* xD]
Shiki nie zostawia nikogo na pastwę losu. Ryu czy tego chciał czy nie był uczniem okamishi a Shiki nie zostawia swoich podopiecznych choćby go odtrącali nieskończoną ilość razy. Furuyama czuwał nad chłopakiem z góry.-Chłopak poszedł w totalnie złą stronę.-pokręcił z niedowierzeniem głową. Szybował nad nim znudzony, kiedy zauważył całkiem spore stadko węży, kilka metrów przed chłopakiem. Na razie nie zlatywał.
[pliss..nie każ mi o TYM mówić hehe to takie żenujące ..jak się to czyta setny raz xD padł nawet pomysł akceptowany z wibratorem ^__^]
Zachichotała
- "czyżby? dobrze wiedzieć na przyszłość..." - liznęła go znowu - "będę delikatna..." - wymruczała, wtapiając swoje kły w ciało, jednocześnie automatycznie likwidując ból
Zleciał na dół po różdżkę chłopaka. Węży już tam nie było. Wzbił się w górę i zrzucił różdżkę nad chłopakiem by upadła przed nim. Przed chłopakiem znów oddalone o kilka metrów znajdowały się węże. Dopiero wtedy zrozumiał. To nie były węże tylko boginy.
[eh ..to se poczytaj ..w ten weekend pisałam razem z Kas lub coś koło tego - może dlatego podskoczyła jej popularność ekhmmm nie wiem czy to było dobre czy nie ale ... śmiechu było że ho ho a do zabawek jeszcze nie doszłyśmy xD ale w planach są ;p]
"oj .. co za biedne dziecko" - droczyła się dalej. - "i ostatnio takie jakieś łaskawe" - położyła mu otwarta dłoń na piersi, chwilę potem dała mu kolejnego całuska w kark, lecząc rankę po ukłuciu. Położyła głowę pod głowę, wtulając się w niego. Ziewnęła. "spać..." - wypsnęła jej się myśl, zanim ja powstrzymała.
[jest zaniepokojony tymi zabójstwami no ... xD]
Shiki położył się na brzuchu na miotle i wciąż się wszystkiemu przyglądał. Czekał aż usłyszy "sensei, ratunku". -Chłopak chyba nie zdaje sobie sprawy, że to są boginy.-zaczął cicho mówić sam do siebie.-No dalej...dwa słowa al zlecę i po sprawie...no dobra może trzy to tylko "sensei, przepraszam, pomocy". Czy to tak dużo?-szeptał.
[oj zaraz okrutny XD toż to nie jego wina że tam tylko boginów XD]
[prawie? heh taa zauważyłam, że nadal męczy go trytonami xD jeny.. to pewnie przez to że rysuje tych swoich kolegów szkolnych i końca nie widać xD]
- będziesz spał ze mną? - spytała sennie - to naprawdę .. wspaniałe - pogłaskała go mechanicznie, zasypiając niemal od razu. Xellos podszedł do nich ciężko wzdychając. W ręku trzymał koc, którym okrył oboje. Potem wrócił do swojego "stanowiska".
-Nie słyszę.-zanucił pod nosem. Zlał ogień wodą.-No a teraz głośno i wyraźnie "przepraszam sensie, ratuj"-powiedział cichutko pod nosem. Wiedział, ze jeżeli się zbliży węże zamienią się w psy. Ale jakoś w tej sytuacji nie dbał o to.
[przywykł że Ryu i tak nie przekona XD]
[ono wiem....bo widać xD biedny Ryu]
Westchnęła przez sen, odwracając sie doń bokiem i oplatując jego ręką swój pas. Gdyby mogła marzyć to teraz by przebywała na jakieś wysepce i podziwiała widoki.
-To tylko trzy słowa.-powtarzał. Widział, że chłopak coraz bardziej panikuje. Postanowił dać mu małą podpowiedź i wyczarował przed chłopakiem swojego patronusa.
[on nie jest wredny on mu daje cenną lekcje. XD]
[innym razem... ;)]
Obudziła się tuz przed nim, czując sie już lepiej.
- jeśli mam być szczera ... to nie. - powiedziała jeszcze sennie, tęsknie patrząc na jego szyję - ale chwilowo starczy - podniosła sie trochę gotowa wstać, gdy poczuła, że ją powstrzymuję - co jest?
-Powiem Ci tak, nauka czyni mistrza. Na pewno zdajesz sobie z tego sprawę, jestem tego w stu procentach pewien, że bez wysiłku i pracy włożonej w daną rzecz nie można liczyć na pozytywne i przede wszystkim widoczne efekty. Całą masę czasu musiałem poświęć, żeby teraz bez wysiłku od tak móc postawić sobie portal. Lepiej nie zadzierać przede wszystkim z moimi znajomymi, rodziną czy przyjaciółmi. Normalnie zabiłbym gdyby ktoś im zrobił krzywdę. -Philip nie miał tu dosłownie na myśli zabicia kogoś. Chciał jedynie podkreślić swoje emocje, jednakże na pewno nie stałby cicho udając, że go nie ma. Wręcz przeciwnie pierwszy leciałby na ewentualną bójkę. Z resztą lubił walczyć przez jego zamiłowanie do szermierki, która była miliardowym zainteresowaniem mężczyzny. Ciężko wyliczyć czego on jeszcze nie robił, a wiele z tych rzeczy przypadły mu do gustu.
-Najdziwniejsze? No to chyba żmijoptak albo erkling. Dużo tego było. -roześmiał się zjeżdżając na trasę prowadzącą w stronę lotniska.
-
[haaai ;)]
- gdzie sie podział ten pyskaty z tasakiem Ryu ? - spytała cicho, kładąc sie w końcu na plecach, gdy sie już uwolniła z jego uścisku - co ci zaprząta głowę?
-No i nie można było tak od razu.-Zleciał na dół zostawiając miotłę 2 metry nad ziemią Gdy tylko jego buty dotknęły trawy węże zmieniły się w czarne ogromne psy. Szybkim zaklęciem dorobił im kocie pyszczki. Chwycił roztrzęsionego chłopaka i wrzucił na miotłę zaraz po tym sam wskoczył i wzbił się wyżej.
[dobrze o ile nie robisz mu tam nic złego XD]
Westchnęła.
- to nie dobrze, że został... - zauważyła - ty? hmm.. to poważne Ryu ... jeśli ci będzie z tym lepiej to wyduś to z siebie - powiedziała, podciągając się, by oprzeć sie o łózko
[buuu dlaczego? ;_; a shiki tak lubi swoich uczniów]
Wylądowali pod szkołą.-zmykaj.-rzucił w stronę chłopaka, patrząc na niego tym samym wzrokiem co zawsze. Tym samym...przepełnionym smutkiem i jakby, współczuciem.
Uśmiechnęła się ironicznie, kiedy skończył. Wszystkiego, co powiedział, mogła domyślić się sama. Może wyjąwszy tą rezydencję, co jednak w tym momencie było mało istotnym szczegółem. W zasadzie nie dowiedziała się niczego. Rozdrażniło ją to, sama nie wiedziała dlaczego.
Zmrużyła lekko oczy, przyglądając się mu. PO chwili oderwała wzrok i skinęła na kelnera. Zamówiła sobie mrożoną kawę z bitą śmietaną.
- Kiedy opowiem o sobie, przestanę być ciekawa - zauważyła, zbywając lekkie podenerwowanie bladym uśmiechem. - Ale dobrze... - zastanowiła się chwilę. - Mam ciężki charakter, uprzedzam lojalnie. Ojciec twierdzi, że po matce - skrzywiła się. - Nie wiem, czy to prawda. Nie znam jej, nigdy jej nie widziałam - przewała na chwilę, żeby upić łyk napoju. - Jestem raczej nieufna, przebywanie z ludźmi mnie męczy, a oni sami najczęściej irytują. Lubię być sama, od dziecka najczęściej bywałam sama. Jestem wybuchowa, impulsywna, co wpędziło mnie nie raz w kłopoty. Notorycznie ignoruję regulamin i zasady - zaśmiała się pod nosem, ale nie był to wesoły śmiech, raczej nieco rozgoryczony. - Mam własny klucz do biblioteki, bo lubię tam przesiadywać w nocy. Nie zdobyłam go legalnie, uprzedzając pytanie... To chyba wszystko...
[jako, ze moim zdaniem tamten wątek się...wypalił XD to zacznę nowy ^ ^]
Z reklamówką w rękach Chris poszedł do drzwi od dormitorium Ryu. Zapukał lekko. Było wolne popołudnie i większość uczniów kręciła się na błoniach.-Ryu!-zawołał pukając jeszcze raz trochę mocniej. Przyszedł mu oddać mangi.
Zaśmiała się.
- to tylko propozycja Ryu - odpowiedziała - nie zmuszam, przecież. - przymknęła oczy.
[no weeeeź XD wystarczy mi, że musiałam zrobić żeby Kamome się go nie bała ;__;]
Furuyama wszedł do swojego gabinetu i z okna przyglądał się chłopakowi. Nie rozumiał go. Wyciągał do niego dłoń a ten za każdym razem ją odtrącał. Uratował mu dupsko już wiele razy a ten nadal...go odpychał.
[ps. ten watek nadal trwa! XD]
-No pewnie! Jestem wręcz wspaniały! -odparł roześmiany mężczyzna, żartując ze swojej osoby.
-Człowieku, a wiesz ilu ja rzeczy nie umiem? Potwornie tańczę, nie mam za grosz talentu do muzyki przez co jeśli już chcę na czymś grać to miesiącami męczę instrument, żeby złapać jeden dobry dźwięk, nie umiem jeździć na rowerze czy też recytować wierszy, a pływanie ze mną łódką mogłoby się skończyć tragicznie. -dodał nadal śmiejąc się niemalże natychmiastowo zapewniając Ryu, że nie wszystko idzie mu jak po maśle. Philip może i był w jakimś stopniu ambitny, ale jednak mimo wszystko nadal siedział w nim ten sam leniwiec, żeby zacząć coś robić dana rzecz musiałaby go naprawdę zainteresować.
-Do gór nic nie mam, aczkolwiek wolę poznawać kulturę innych ludzi, ich muzykę, tradycje, kuchnie. Mam to po dziadku, można powiedzieć, że to on wciągnął mnie w podróże. -odparł kątem oka spoglądając na chłopaka.
Nadal przypatrywał się mu z okna. Zauważył drżenie ramion, ale postanowił jeszcze nie wykonywać żadnego ruchu. Mimo to, chciał aby chłopak przypomniał sobie wydarzenia z lasu. Żeby zrozumiał, ze on tam cały czas był i panował nad sytuacją. Znów wyczarował swojego patronusa aby pobiegał trochę dookoła chłopaka.
[chcę być psychologiem ale weź nie przesadzaj XD]
Otworzyła jedno oko.
- nie on - przyznała - ale jeden z jego kumpli lub tez i znajomy znajomego, który dostał szału i zrobił dożynki. Pewnie specjalnie, by zwrócić czyjąś uwagę.
-em...Ryu?-rozejrzał się po pustym pokoju. Wyraźnie słyszał "otwarte", więc czemu nikogo nie było.
- kolejny skończony kretyn - wypsnęło jej się, gdy zerknęła na kartkę - niestety, ale znam go.... - westchnęła ciężko "oddychając" ale nie miała ochoty na jakieś bliższe wyjaśnienia
W odpowiedzi Philip jedynie uśmiechnął się z lekkim niedowierzaniem. Nie za bardzo wiedział co można byłoby w nim podziwiać, w każdym bądź razie chciał dać jak najlepszy przykład. Jeśli tak to można określić.
-Może kiedyś uda Ci się zrobić portal do Amazońskiej dżungli i w ramach podziękowań za naukę zabierzesz mnie ze sobą? -odparł wesołym głosem.
-Zawsze, ale to zawsze trzeba kroczyć wyznaczoną przez siebie drogą. Nie ma innego wyjścia, w przeciwnym razie nie będziesz sobą. Marzę, owszem. Często, mimo tego, że czuję się szczęśliwy. Pomimo to czuje, że czegoś mi brakuje, ale przeważnie tak jest, że brakuje nam niektórych rzeczy jakie ciężko jest osiągnąć bądź też najzwyczajniej w świecie nie mamy odwagi czy uporu. -mówiąc to zatrzymał się przed opuszczonym lotniskiem.
-A Twoje marzenia? Co z nimi? -zapytał odwracając wzrok w stronę Ryu równocześnie odpinając pasy.
- w zasadzie.. - zawahała sie gdy był już w progu - to moja skromna osóbka je tu przyciąga - zatrzymała Xella., bo chciał zaprzeczyć. popatrzyła w końcu w okno obojętnie patrząc w krajobraz
Obiecała sobie, że nie okaże żadnych emocji, ale nie wytrzymała na wzmiankę o ojcu. - Mój ojciec jest tchórzem - wycedziła, zaciskając rękę na szklance. - Czy mądry człowiek zostawia swoje jedyne dziecko na czternaście lat z guwernantką w innym mieście? Czy wypomina dziecku podobieństwo do matki? Zostawia bez opieki całymi dniami? Nie zgłasza zaginięcia przez trzy dni? - wyrzuciła z siebie, przyglądając mu się uważnie. - Nie wydaje mi się. Gdyby był mądry, wszystko byłoby inaczej - powiedziała już cicho i spokojnie. - Ciesz się Ryu, że nie znałeś ojca. Chętnie bym się z tobą zamieniła...
- to trochę (czyt. dużo) skomplikowane - bezsilnie zacisnęła pięści, nadal patrząc w okno - wtedy jak sie ciebie o siebie pytałam, miałeś rację - westchnęła - niezły intelekt, że po pierwszej naszej potyczce zdołałeś to zauważyć
-Marzenia są ważne. -Philip uśmiechnął się do chłopaka po czym wysiadł z samochodu. Tak jak poprzednio odszedł kilkanaście kroków od auta. Właściwie to jego czynności praktycznie się nie różniły od tych, dzięki którym przywołał portal w świecie czarodziei. Jedyną widoczną dla oka różnicą był kolor, który zamiast zielonego przyjął barwę bardziej niebieskawą. Reszta różnic mogłaby zostać dostrzeżona w jego gestach. Kiedy portal był już otwarty, mężczyzna wolnym krokiem podszedł do samochodu.
-Nie wątpię, że nam się to uda. Niechaj będzie niepisana obietnica. Wskakuj do auta. -mówiąc to poklepał go po ramieniu, a następnie sam wszedł do środka.
[no i że ma krew demona xD to tak wielkim skrócie ^^]
Westchnęła.
- gdyby to było takie łatwe - popatrzyła na niego trochę smutnawo. - czyżbyś się martwił? - spytała na koniec
[heh xD]
- oczywiście mój bohaterze - powiedziała tylko - do zobaczenia - albo lepiej nie .... - mruknęła, podchodząc do okna, jak tylko wyszedł.
- Wybacz - mruknęła, po czym uśmiechnęła się przepraszająco. - Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało - zmieszała się. Nie chciała na niego nakrzyczeć, nie chciała powiedzieć niczego, co padło z jej ust. Nie chciała, ale to zrobiła i przeklinała siebie za głupotę.
- Nie wiem, przez co musiałeś przechodzić - powiedziała, nie podnosząc wzroku. - Naprawdę przepraszam.
Nadal na niego nie patrzyła. Tak, nie wiedziała nic o jego przeszłości, była natomiast pewna, że nie widział nawet połowy tego, co ona. Ilu ludzi zabiłeś, myślała smutno, ilu widziałeś umierających, przy ilu prywatnych egzekucjach byłeś? Odpowiedź mogła być jedna, przy żadnej. Stali po dwóch stronach barykady. Nie widziała szansy, aby mogło się to zmienić.
Można by powiedzieć, że ich "przeniesienie" nie poszło zgodnie z planem.
-Ja się pytam co ten byk robi na tejże drodze skoro z tyłu ma pole!? -warknął zdenerwowany jadąc najszybciej jak się da przed siebie.
-Wiem, więc wolałbym tego uniknąć! -Philp ostro zahamował i jednym zręcznym ruchem kierownicy zawrócił, odwracając samochód o 180 stopni. Zatrzymał się, po czym natychmiastowo wypadł z samochodu, wyciągnął zza pleców różdżkę, którą skierował w stronę zwierzęcia. Wypowiedział po cichu, jedno z zaklęć. Był to czar unieruchomienia. Byk momentalnie się zatrzymał, a Philip dzięki użyciu lewitacji przeniósł go z powrotem na pole.
Następnie mężczyzna podszedł do portalu i płynnym ruchem jakby "ściągnął" z niego zieloną barwę, która po ponownym zamienieniu się w kule wyparowała, a brama dosłownie zapadła się pod ziemię. Philip odwrócił się w stronę zwierzęcia.
-Niech teraz Cię właściciel ratuje, a jak nie to za kilka godzin sam się z tego wykaraskasz. -mówiąc to mężczyzna opadł na trawę.
-Nie chcę nawet widzieć co za masakrę mam teraz z samochodu. -dodał po cichu jakby do siebie, a następnie zaśmiał się pod nosem.
-No to pierwsze "rodeo" mamy z głowy co nie?! Nie ma to jak bliski kontakt z magicznym bykiem! -krzyknął, gdy już ochłonął w stronę chłopaka nadal leżąc na trawie. W sumie to teraz tak bardzo był tym rozbawiony, że tylko próbował powstrzymać wybuch śmiechu.
[hai hai ... ^^]
Od ostatniego spotkania z "przyjacielem" od serca [ja kto brzmi xD] minął tydzień. Jeden długi tydzień, w którym udawała, że on nie istnieje. Może to i lepiej? Była trochę na siebie zła, że tamtego poranka widział ją taką.. Odchyliła się, unikając ciosu, skierowanego w serce.
- hej... chyba nie powinnaś teraz bujać w obłokach? - usłyszała drwinę od swego napastnika
- to chyba nie powinno ciebie interesować - warknęła, przepuszczając atak za pomocą wody. Ich walka trwała juz od kilku godzin. Przenieśli sie do lasu, bo wcześniej walczyli w ciasnym pomieszczeniu. Mimo odniesionych ran, nadal stała na nogach, chociaz ból wewnątrz ciała dawał o siebie znać a lewa rękę miała bezużyteczną. Westchnęła robiąc zamach kataną od dołu.
[ano ..nie mogę bo ma "sezon" na walki rodzinne ^^ no i jakoś tak mam ostatnio buntowniczy humor]
Była tak zajęta walką, ze nikogo nie wyczuła. Próbowała skupić wzrok na tym cholernym demonie, ale czasem .. Wzruszyła ramionami, rozładowując napięcie. Potem zmieniła sie w pełną wampirza formę.
- wymiękasz? - warknął
- widzę, że uwielbiasz pogaduszki mój drogi.. To dlatego Lucyfer ciebie wręcz uwielbia? - spytała szydząc z niego. Skrzywił się. Wzniosła się w powietrze, inkantując zaklęcie oraz przywołała burzę. Rąbnęła w niego błyskawicą.
[ a to czemu? walka to właściwie drugi plan jest ^^ głównym jest unikanie xD]
- czyżby ? - spytała pogardliwie - chyba zapomniałeś kto mnie stworzył mój drogi - przyszpiliła go taflami lodu - powiedz temu głupkowi, żeby nie przysyłał mi tutaj swoich sługasów bo mu łomot sprawie w piekle przy następnej wizycie - wysyczała groźnie, odcinając ramie mieczem, który nadal trzymał w sprawnej ręce
-Fajnie było, czyż nie? Jak tak dalej pójdzie to może zmienię zawód i zostanę specjalistą od ujeżdżania bądź też opanowywania byków. -zaśmiał się patrząc w niebo.
-Auto się naprawi, jak nie czarami to mechanikiem. Tu się wyklepie blachę, tam się coś polakieruje i będzie dobrze. Tyle, że to już załatwię u mugoli. -westchnął ciężko.
-Odczarować to on się odczaruje za nie mniej niż dwie godziny. Takie przygody są fajne dopóki wychodzi się z nich cało, ale głupi ma zawsze szczęście więc pewnie nic mi się nie stanie jeszcze przez długi czas. -dodał wesoły, rozglądając na boki.
Zamrugała w końcu opadając na ziemię. Skrzywiła się, gdy zobaczyła stan swoich kończyn. Podeszła do tafli jeziora, by przyjrzeć sie sobie bliżej, wracając do ludzkiej formy. Nie przeszkadzało jej, że jest naga. Eh.. ta szrama na barku, będzie się dłużej goić. Weszła do wody trochę jeszcze wkurzona. "Przeklęty..." - usiadła z tej frustracji.
-Hej.-przywitał chłopaka i pogłaskał rozradowanego szczeniaczka.-Naślij go na Furuyamę, będzie zwiewała gdzie pieprz rośnie.-zaśmiał się. Nie mówił tego poważnie tak sobie żartował.-przyszedłem oddać mangi-podniósł reklamówkę.
[aż tak mnie nie lubicie że z tasakiem na mnie lecicie? ;__;]
Kotek cały czas szedł przy nodze chłopaka. Mogłoby się nawet wydawać że się do niego łasi. Shiki uśmiechnął się pod nosem, cieszył się,że do chłopaka coś jednak dotarło, żałował tylko, że ten nie potrafi mu zaufać.
-Dzięki-uśmiechnął się promiennie. Usiadł na łóżku, nie miał zamiaru wychodzić. Zauważył zdziwioną minę chłopaka.-Możesz pomyśleć, że to samolubne z mojej strony...ale chciałbym wiedzieć o tobie więcej...-uśmiechnął się lekko, trochę nieśmiało.
[sobra, żeby nie było XD zacznę XD]
Furuyama wyraźnie zmęczony po całonocnym gapieniu się w mapę huncwotów, rozpoczynał lekcje.-Dzień dobry wszystkim. Dzisiaj porozmawiamy o boginach. Kto wie czym są?-przytaszczył na środek klasy ogromna szafę.
[przepraszam, skończyły mi się pomysły na lekcje XD]
Zaśmiał się machając tomikiem-czytasz takie rzeczy?-spytał wciąż się śmiejąc.-Dla mnie nie jesteś nudny.-zrobił teatralną urażoną minę.
-No dobra, Ryu, a może ty nam powiesz czym są boginy?-zwrócił się do spóźnionego ucznia. Ucieszył się, że ten w końcu przyszedł.
[przyjmijmy, ze postanowił załatać dziury w edukacji XD]
-No nie?-uśmiechnął się. Coś mu podpowiadało żeby do chłopaka podchodzić spokojnie, żeby mu się nie narzucać bo może go spłoszyć.-Więc opowiedz mi o sobie.-zamyślił się.-Na przykład...czego się boisz...
-Dokładnie.-klasnął w dłonie.-Przybierają postać tego, czego się najbardziej boimy. To nas paraliżuje a one żywią się naszym strachem-rozwinął wypowiedź chłopaka.-W takim razie, jest jakiś sposób żeby je pokonać? Może ktoś go zna?
-Shikiego?-spytał.-Dobra, nie wnikam, fakt niech będzie faktem, że jest dziwny-zaśmiał się ale po chwili spoważniał.-Dlaczego...dlaczego boisz się siebie?-spytał cicho, jakby się bał, że tym może urazić chłopaka.
Furuyamie jak zwykle trochę się przysnęło, ale po chwili znów był w stanie prowadzić lekcje.-A tak w skrócie to bogina można pokonać śmiechem. Dziękuję Lauro.-Napisał na tablicy zaklęcie. Ustawcie się w kolejce jakieś 2 metry od szafy, zobaczymy czy dacie sobie radę w praktyce. Używając tego zaklęcia zamieniacie bogina w coś zabawnego. My się śmiejemy, o ile faktycznie jest śmieszne i bogin znika.
-Um, rozumiem. Może...może powinieneś po prostu zaakceptować to jaki jesteś?-spytał głaskając pieska.-chciałbym żebyś przy mnie był sobą.-powiedział szeptem, uśmiechając się przy tym.
Furuyama przełknął ślinę. Dobrze wiedział co wyskoczy z szafy. Bał się że chłopaka to zbyt sparaliżuje.-Gotowy?-spytał. Zobaczył jak chłopak niepewnie kiwa głową i wypuścił bogina.
-Nie wiem.-przyznał szczerze.-Nie wiem co konkretnie chciałbym wiedzieć. Po prostu chciałbym wiedzieć więcej.-popatrzył na chłopaka błyszczącymi oczyma.-No być sobą to...jakby to wytłumaczyć...pierwszy nasz odruch na daną sytuację jest tym prawdziwym...
[no jasne że się martwi! on się zawsze martwi! XD]
-Ryu skup się. Jeszcze jedna szansa, potem wkroczę.-powiedział do chłopaka nadal bacznie go obserwując. Mocniej zacisnął rękę na różdżce, w razie niepowodzenia był gotowy pomóc.
-W takim razie muszę być strasznym idiotą.-odparł z uśmiechem. Chociaż to nie tak, ze on zawsze był sobą. Czasami przywdziewał maskę, żeby nie martwić swoich bliskich.
Shiki odetchnął z ulgą i schował różdżkę.-Brawo. Poradziliście sobie świetnie.-uśmiechnął się do wszystkich.-Na następnej lekcji, będą patronusy. Możecie się rozejść, zaraz i tak koniec lekcji.-Zaczął odciągać szafę na zaplecze.
-To fajnie, że tak uważasz.-Odchylił się do tyłu i plecami opadł na łóżko.-Ryu...twoi rodzice nie żyją, prawda? Jak zginęli?-chwilowa pauza.-Jak nie chcesz nie musisz mówić...po prostu, moi też umarli ale nie wiem jak...wezwano nas po prostu do kostnicy...a oni...nie mieli na sobie żadnych śladów jakiegokolwiek wypadku, czy pobicia...zupełnie jakby spali...
-Tak, mój bogin to pies...ogromny czarny lub brązowy. W każdym razie pies.-odpowiedział chłopakowi.-Nie ma za co dziękować...do zobaczenia na następnej lekcji.-uśmiechnął się.
Do jego oczu cisnęły się łzy.-Dlaczego?-wydukał starając się zachować spokój.-Dziadek ci kazał?-Poprzysiągł sobie, że nie znienawidzi chłopaka. Że jego stosunek do Ryu się nie zmieni.
-Wiem, ze wyjechał-odparł beznamiętnie.-Role terapeutyczne? Co żeś znowu wymyślił? I dlaczego tak od ciebie wali psem?
[buuu a ja tak chciałam poprowadzić lekcje o patronusach XD]
Płakał. To nie było normalne. Dziadek go wykorzystał, żeby samemu nie mieć ich na sumieniu. Chris przysunął się do chłopaka i wtulił w jego plecy.-To nie twoja wina.-szepnął.-On cię do tego zmusił.
Furuyama odruchowo wskoczył na biurko zwalając przy tym papiery.-Zabieraj stąd tego psa! Mój strach sięga głębiej niż się może wydawać. Więc z łaski swojej zabierz swojego pupilka.-Mowił prawdę, jego lęk sięgał czasów zanim jeszcze poszedł do hogwartu. Uciekł z domu i przez przypadek pomylił furtki. Zamiast do przyjaciela wszedł do jego sąsiada. Tam zaatakował go pies i porządnie ugryzł w lewe udo a potem jeszcze goniła go chmara psów. Ledwo zdążył dobiec do przyjaciela.
Potrząsnął głową.-To nie jest normalne. Nie możesz nic z tym zrobić?-spytał przez łzy.-To musiało być dla ciebie straszne.-zauważył cicho.
-A,a,a-pomachał palcem-w lesie nic na ciebie nie nasyłałem, a dzisiaj na zajęciach byłem gotów wkroczyć w każdej chwili. Poza tym boginy to co innego, bogina załatwisz jednym prostym zaklęciem.
-To niesprawiedliwe.-objął go mocniej-Twój dziadek jest okropny.-pociągnął nosem-jak można tak skrzywdzić dziecko?-spytał z wyrzutem.
-O nie! Z dala ode mnie z tym psem! No, już.-pomachał ręką. Nie miał najmniejszego zamiaru schodzić z biurka.
Trwał w bezruchu wtulając się w plecy chłopaka. Dla niego to była jakaś anomalia. Nie chciał kontynuować tego tematu. Rodzina była dla niego bardzo ważna a Ryu jej praktycznie nie miał.
-Źle, czy mógłbyś w końcu wyjść?-odparł czując, że zaraz zwymiotuje.
-Na dziś mi chyba wystarczy wrażeń-zaśmiał się sztucznie, nerwowo.-Ale wiesz...podziwiam cię...ja bym nie umiał żyć po takich przeżyciach w dzieciństwie.-powiedział z uznaniem.
-Zostaw mnie! Czy ja niewyraźnie mówię?-spytał hamując nogami.-To tak jakbym teraz zrzucił na ciebie wiadro węży! Metoda wstrząsowa rzadko działa!
-Może tak, a może nie.-mruknął. Położył się na jego łóżku i zaczął czytać pierwszy tom. Co jakiś czas śmiał się pod nosem.
-Po prostu z nim wyjdź.-powiedział. Ręce nadal mu się trzęsły.-mam pełno roboty. Po prostu z nim wyjdź.
Popatrzyła na niego uważnie, rozważając propozycję. Perspektywa była niezwykle kusząca, miała tylko jeden mankament - działała w obie strony. Pytanie za pytanie, szczerość za szczerość.
W razie czego skłamię, pomyślała uśmiechając się, dam radę.
- Zgoda - oparła łokcie o blat i położyła brodę na splecionych dłoniach. - Zadajemy pytania na zmianę, pozwolisz, że zacznę - przechyliła delikatnie głowę w bok. - Dlaczego się mną zainteresowałaś, tak naprawdę?
Zaśmiała się lekko, obrysowując palcem krawędź szklanki.
- Początkowo, żeby zbić cię z tropu - przyznała rozbawiona. - Chciałam zobaczyć, jak zareagujesz. Poza tym wiedziałam, że nie powiedziałeś mi prawdy. Byłam ciekawa twojego motywu - powiedziała.
Zamilkła na chwilę, zastanawiając się nad swoim pytaniem.
- Powiedziałeś, że nie życzysz swojego losu nawet wrogowi... Jaki los miałeś na myśli?
Z wielkim trudem opanowała wyraz twarzy. Wreszcie padło właściwe pytanie, to na które czekała, to którego w gruncie rzeczy się obawiała. Nie odpowiedziała od razu. Wpatrywała się uważnie w uśmiech błąkający się na ustach Ryu, w jego przenikliwe oczy. Powoli zyskiwała pewność, że chłopaka doskonale wie, kim ona jest i czym się zajmuje. Czy w takiej sytuacji kłamstwo miało sens?
Uśmiechnęła się do niego powoli, kpiąco.
- To pytanie zwykle pada, jako drugie - powiedziała, nie spuszczając z niego oczu. - Zanim odpowiem, kim ty jesteś Ryu? Dużo wiesz. Za dużo - zaznaczyła. - Pytałeś o liczby... Nie wiem. Nie pamiętam ilu ich było, pamiętam tylko ich twarze.
Nadal się telepiąc pozbierał papiery i usiadł na fotelu. Pierwsza praca była Shina. Uśmiechnął się do kartki i zaczął czytać. Kiedy skończył wziął do ręki pióro, napisał krótki komentarz i postawił ocenę.
Wyczuła pulsowanie magii za plecami, wobec tego szybko wstała. Odwróciła się z chwilą, gdy sie wyłaniał.
- co za czcze gadanie .... - mruknęła, przenosząc się klika metrów dalej by zwiększyć dystans. Ze zranionego ramienia nadal sączyła sie stróżka krwi - a co ciebie obchodzi moje istnienie...? - warknęła - sezon polowań na mnie to dobra rozrywka co dla niektórych. Zresztą nie pierwszy już raz ... A ty co tu robisz? wyszedłeś na spacerek? - pytała sfrustrowana - to ty .. wziąłeś jego moc? niby po co? - nie dała mu dojść do słowa - nie chcę z tobą rozmawiać ... - utworzyła barierę, odwracając sie by odejść
[jak się pisze porządne prace to się ma wybitne XD Shiki nie faworyzuje uczniów XD]
W międzyczasie założył okulary bo parę osób miało wybitnie koszmarne pismo. Oderwał się od pracy którą akurat sprawdzał i popatrzył na chłopaka. Uśmiechnął się i wrócił do przerwanej czynności.-Wiem.-powiedział po chwili.-Musisz się po prostu nauczyć, że nie każdy jest wrogiem.-Powoli zaczynał przyzwyczajać się do szczeniaczka.
Szczerze mówiąc to miała nadzieję na odpowiedź, ale .... Wzruszyła ramionami. W oczach stały jej krwawe łzy, gdy odlatywała by w końcu zapolować i odzyskać siły przed następną rundką docierania do następnych grup wysyłanych po nią.
[ma doła no ... za dużo rzeczy sie dzieję nawet i jak na nia xD]
Powoli zmierzchało. Wracała z lasu, by wrócić do "pracy" w mieście. Zastanawiała sie tylko po co ona to właściwie robi. Do tego jakiś szczeniak, prosiła ją o spotkanie w stałym miejscu. Zjawiła się tuz przy nim.
- pięknie się prezentujesz - zakpiła lekko - Aż podskoczył ze strach, bo myślał, że znowu ktoś go zaskoczy [taa nie ma to jak zaskoczony wampir hehe] - kto cie tak urządził?
- jakiś chuderlawy szczeniak podczas polowania
- łowca?
- raczej nie .. ale parał sie magia
- czarownicy na nas nie polują Tim - raczyła zauważyć
Trochę się zmieszał. Sama wyczuła, że coś z nim jest nie tak. Przypatrzyła mu się
- chcesz mi coś jeszcze powiedzieć? - spytała ostrzej. Podeszła bliżej, łapiąc za nadgarstek
"Stój!!" - rozkazała, bo zaczął sie wyrywać.
- Miałam przyjemność - skrzywiła się na to słowo - poznać twojego dziadka - powiedziała powoli. - Gdy widziałam go ostatnim razem mierzył do mnie z pistoletu - uśmiechnęła na to wspomnienie gorzko. - Uznał, że zaklęcie byłoby zbytkiem łaski.
Odetchnęła, masując skronie. - Twarze - nabrała powietrza, zawieszając głos. - Tak, na początku widywałam je w nocy. Widywałam je nawet w dzień, idąc ulicą. Mijałam ludzi i widziałam wykrzywione strachem i bólem twarze tych, którzy byli już martwi. Teraz to się nie zdarza. To nieprawdopodobne do jakich rzeczy człowiek może przywyknąć - pokręciła głową, rozganiając natrętne wspomnienia.
- Nie zamordowałeś rodziców - bardziej stwierdziła, niż zapytała. - Co się z nimi stało?
-To zależy-odparł.-Jeżeli ktoś umiejętnie potrafi przełożyć materiał to nie jest to trudne. Co prawda jest męczące. Eseje do sprawdzania, uczniowie...-wzruszył ramionami i wrócił do pracy.-Ale lubię to co robię.-dodał jeszcze.
-I o to właśnie chodzi.-uśmiechnął się.-Wykładam materiał, który mam w podstawie programowej, czasami trochę wychodzę poza ramy. Sztuką jest aby uczeń sam zechciał poczytać na dany temat, rozumiesz?-upewnił się.-poza tym bardziej stawiam na praktykę.
- czyżby? - warknęła - nie wiem który z was w chwili obecnej ma mniej szczęścia - wniknęła w jego umysł, sprawdzając o co naprawdę chodzi. Gdy w końcu uzyskała odpowiedz zaklęła szpetnie. - no no ... a więc to ty jesteś winien tego bałaganu .. - oznajmiła pogardliwie - gdzie reszta twoich kolegów? Pokręcił głową, na pustym placu, słuchać było trzask łamanej kości. Syknął z bólu.
- same z wami problemy .. dzieciaku - syknęła zła - gdzie on jest? - spytała przez zaciśnięte zęby
[ ;) jak zwykle wybór imienia był trudny]
Unieruchomiła go mocą.
- tylko spróbuj sie ruszyć - zastrzegła groźnie ukazując kły. Oddalając się, spróbowała wyczuć aure. "Kurczę, ale tutaj śmierdzi..." - skrzywiła nos - "Ryu !!" - zawołała mentalnie
-On nie chciał cię zjeść...no nie tak dosłownie. Ale sobie z nim poradziłeś i powinieneś być z siebie dumny.-zdjął okulary i odwrócił się w stronę chłopaka. Czego na przykład nie rozumiesz?
[ ehh ./. marudzisz, ale i tak kare dostanie ]
W końcu go namierzyła. - "Wytrzymasz?" - spytała, stojąc obok niego i podnosząc go na nogi. Zapaliła ognista kulę by sie mu przyjrzeć. Syknęła przez zęby. Własna magia zaleczyła mu ranę szarpana szyi, ale miał za mało krwi. "Ryu!! staraj sie nie tracić przytomności"
-Następna lekcja to patronusy, lepiej coś zjedz przed zajęciami no i radziłbym się wyspać.-uśmiechnął się.-Możesz też pooglądać zdjęcia w albumie jeśli posiadasz, może akurat wpadnie ci jakieś miłe wspomnienie.-Wrócił do sprawdzania esejów.
-No patronusy...odganiają dementory, można przez nie przesyłać wiadomości.-uśmiechnął się kończąc sprawdzać ostatni esej.-No Ryu, idź już. Serio, już wszystko sprawdziłem, jest późno, też chcę się umyć i iść spać.
[ojej ..jaka łaskawa ^^]
Wzięła go na ręce nie robiąc sobie nic z jego słabych wyrzutów.
- nie gadaj tyle - mruknęła mu do ucha - wezmę cię do szpitala. Doszła już do wylotu zaułka - Tia ! - wezwała a gdy ta sie zjawiła - zabierz go do sali przesłuchań
- tak jest ! Chodź młody - dotknęła go po czym zniknęli. Ona sama przeniosła ich w alejkę, gdzie stał budynek i weszła do środka
- potrzebna pilna pomoc ! - wezwała uzdrowiciela - mój "brat" wdał sie w bójkę i stracił trochę krwi - tłumaczyła - udało sie zasklepić ranę, ale jest osłabiony
- rozumiem .. proszę tędy - wskazał kierunek. W końcu doszli do odpowiedniego pokoju
- niech pani położy go tutaj na tym łóżku pod oknem - kiwnęła głową. Podeszła i położyła. gomen Ryu... - wyszeptała mu do ucha.
[ no co ^^ na pewno by mu pomogli gdyby im powiedziała ze wpuścili do tego, ładnego i pełno w różnościach do jedzenia, przybytku xD]
- ciii... - uspokoiła go kładąc rękę na ramieniu - tak to braciszku bywa - kontynuowała szopkę o wdzięcznej nazwie "rodzina" - mama mówiła, że jak będziesz się wiecznie bił to wylądujesz ... w końcu w jakimś więzieniu - zrobiła groźna minę starszej siostry - odpocznij.. muszę iść do łazienki na chwilę... - spojrzała w dół na swoje ubrudzone ręce, czując zew krwi i pragnienie oblizania palców z niej.
-Dzień dobry.-poczekał aż wszyscy usiądą.-Dzisiaj i przez następne kilka lekcji będziecie się uczyć o patronusach. Ktoś wie czym są i czemu służą patronusy?-zaczął bez zbędnych komentarzy.
[ a nie "mamusia"? xD]
Wróciła w końcu z łazienki i weszła do pomieszczenia, w którym pielęgniarka wymieniała woreczek z krwią. Wymieniły sie zdaniami, po czym kobieta wyszła a ona została sama razem z nim. Przystawiła sobie krzesło obok leżanki. Opadły mu włosy na czoło wiec go zgarnęła na bok, przykładając swoja chłodna dłoń do czoła by mu trochę ulżyć.
[jak chcesz byle nie ukazać go w złym świetle XD]
-Ryu-wskazał na chłopaka. Nie miał zamiaru przysnąć. Jego reakcja na rękę Laury była podobna do klasy.
[trudny wybór? ;> hehe no nie wiem kto byłny bardziej rozbawiony ... Selka i reszta jej dworu? xD]
Westchnęła, zabierając rękę i siadając wygodniej
- zrobiłeś to w obronie własnej - odpowiedziała - w sumie to jego wina, że dał sie zaskoczyć - wzruszyła ramionami - powinieneś teraz wypocząć - przypomniała mu, dając sójkę w bok.
[ tiaa xD i gadaj tu z nia xDD]
- proszę cie no - rzuciła mu złe spojrzenie - dobrze wiesz dlaczego ciebie tak nazwałam. - powiedziała z kamiennym wyrazem twarzy - nie jestem pewna czy moja osoba jest wskazana w tym przybytku do zostania. Nie wystawiaj na próbę mojej samokontroli Ryu...
-Nie koszmarnych przeżyć a dość znaczących...-zastanowił się chwilę.-Znam przykład...Nimfadora Tonks...jej patronus zmieniał się na wilkołaka.-uśmiechnął się.-Dzięki wam nie zmarnuję lekcji na tłumaczenie i przejdziemy od razu do części praktycznej. Tak wygląda właściwie wyczarowany patronus.-Wyciągnął różdżkę.-Expecto Patronum.-Wypowiedział a po klasie zaczął biegać mały kotek.
[oczywiście oczywiście ^ ^ a'propos jako Chris odpisałam czy to ty masz zastój? XD]
Zamilkła na chwilę, przetrawiając to, co usłyszała.
- Sumienie? - zapytała z krzywym uśmiechem. - Nie mam już sumienia. Tamte obrazy należą do przeszłości, teraz oni... nazwijmy ich obiektami, nie mają twarzy ani imion. Teraz umiem na nich patrzeć, nie widząc ich. Nic mnie nie obchodzą.
Nachyliła się lekko nad stołem, uważnie przyglądając się jego twarzy.
- Jesteśmy do siebie podobni Ryu - zauważyła, prostując się w krześle. - Oboje mamy na rękach krew, oboje potrafimy ucieszyć sumienie, za obojgiem stoją ludzie zdolni bez wahania zabić to drugie, a jednak tu siedzimy. Co my wyprawiamy?
-Nie. To nie jest zabawka.-zgromił je wzrokiem.-No dobrze czy komuś kiedykolwiek udało się wyczarować patronusa?-szczerze w to wątpił bo był to trudny czar ale zawsze lepiej spytać.
-Może tak, może nie, któż to wie.-uśmiechnął się i rozłożył na łóżku chłopaka. Wziął do ręki pierwszy tom mangi i zaczął go czytać. Co jakiś czas śmiejąc się pod nosem.
[ale ze mnie gapa XD]
[ano nie xD chciałabyś co ^^ nie zauważyłam bo mam kilka kart włączonych]
- zrobiłeś to teraz specjalnie co? - wstała z krzesła i nachyliła się nad nim, by pstryknąć go w nos - niedobry chłopczyk no i mnie jeszcze wygania - droczyła się z nim
Prześlij komentarz