- Ryu-sama - młoda kobieta dostojnym krokiem zbliżyła się do chłopaka. Jej długie blond włosy delikatnie powiewały na wietrze, a jej malinowe usta ułożyły się w tak dobrze mu znany uśmiech. Fałszywy i niecowyrafinowany uśmiech. Zachowywała się tak przy nim odkąd pamiętał, udając jego matkę przy każdym napotkanym nieznajomym. Nie mogło przecież wyjść na jaw, że on - 16-letni chłopak mieszkał już sam, na dodatek już od czterech dobrych lat.
Ryu obrzucił ją powściągłym spojrzeniem, zanim zatrzasnął za sobą drzwi samochodu, przerzucił podręczną torbę z ciuchami przez ramię i wyminął kobietę nie mówiąc ani słowa. Zdał do VI klasy i wreszcie mógł powiedzieć, że zdążył się zadomowić w domu Okamishi. Sakuran coraz bardziej stawał się jego prawdziwym domem.
- Ikemoto-sama już na ciebie czeka - kobieta nie dała za wygraną. Najwyraźniej dostała zadanie od jego dziadka, a jej przełożonego i nie mogła go zawieźć. Ryu westchnął ciężko, ale poddał się bo wiedział że nie było sensu z nim walczyć. Zawsze dostawał to na co miał ochotę, a chłopak nie chciał niepotrzebnie narobić problemów tej bogu ducha winnej kobiecie. Skinął głowa na znak, że wiadomość do niego dotarła i skierował swoje kroki do dawno nie używanego pokoju. Jego miejsca na tej ziemi. Powoli pchnął machoniowe drzwi i wszedł do środka. Zakasłał od duchoty panującej w pomieszczeniu. Nie postawił w nim swej nogi od dobrych czterech lat, więc nie miał co się temu dziwić, a jednak... sądził że pokój ten już dawno został zagospodarowany. Pomylił się.
Odłożył torbę w kąt i otworzył okno z ulgą witając świeże powietrze. Zamknął oczy przez chwilę napawając się tą błogą chwilą, po czym wyciągnął z kieszeni różdżkę. Obracał ją palcami, po raz kolejny w ciszy zachwycając się jej giętkością i dobrym wykonaniem. Mierzyła sobie 14 cali, a jej rdzeń posiadał w sobie szpon smoka. Sama różdżka posiadała w sobie drewno dębu, jednak w tym domu magia nie działała. Przynajmniej nie taka magia, a jego różdżka, narzędzie którym lubił się posługiwać traciła na swej wartości. Z westchnieniem odłożył ją na zakurzoną szafkę, uznając że tylko by mu przeszkadzała.
Łagodnym spojrzeniem przesunął po pomieszczeniu. Mógł śmiało pokusić się o stwierdzenie, że nic albo bardzo niewiele w nim się zmieniło. Jego największy skarb wciąż stał na zakurzonej półce nad kominkiem. Ryu powoli podszedł do kominka i sięgnął po zdjęcie. Dmuchnął w nie i przetarł je rękawek. Nie pamiętał kiedy zostało ono zrobione, ale przedstawiało jego wraz z jego rodzicami: Keiko i Ichiro Amakusa. Przez chwilę niemal z nostalgią obserwował ich roześmiane twarze. Wciąz trudno mu było uwierzyć w bajkę dziadka dotyczącą śmierci jego rodziców. Według jego zeznań zginęli oni w wyniku wypadku samochodowego, ale Ryu nie dawał tym słowom wiary. Trudno mu było w to uwierzyć ze względów oczywistych - Ikemoto Amakusa był jednym z największych złoczyńców w Japonii. Tworzył on perfekcyjne plany morderstw, które sprzedawał zwykłym, szarym ludziom. Ci natomiast wykonywali plan co do joty, a kiedy bądź jeśli zostali zatrzymani zapominali wszystkie wspomnienia dotyczące szczegółów wykonanego morderstwa. Ikemoto Amakusa był mistrzem w posługiwaniu się hipnozą, a przeznaczeniem Ryu było zostać jego następcą. Przeznaczeniem, przed którym chłopak starał się uciec.
Dlatego właśnie przerwy wakacyjne i zimowe Ryu przeznaczał na szkołę detektywistyczną, gdzie pod okiem znanego i poważanego detektywa uczył się jak walczyć z przestępczością w Japonii. Dzięki swojemu bystremu umysłowi, który zawdzięczał dziadkowi (z przykrością to stwierdzał) potrafił rozwikłać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę. Morderstwa nie miały przed nim żadnych tajemnic. Znał je od podszewki i to patrząc na nie z obu stron medalu. To właśnie w tej szkole poznał swoich jedynych przyjaciół, którzy nie odrzucili go, nawet gdy dowiedzieli się o jego pochodzeniu. Zawdzięczał im niemal wszystko. To oni pokazali mu jak powinien żyć.Nieśmiały uśmiech rozświetlił jego oblicze, ale nie pozostał tam na długo.
Pukanie do drzwi przerwało jego nostalgię. Machinalnie odłożył zdjęcie na swoje miejsce i obrócił się na pięcie. Skrzypienie drzwi zasygnalizowało mu, że nie ma do czynienia z podwładnym jego dziadka, gdyż ci nie ośmieliliby się wejść do jego pokoju bez wyraźnego zaproszenia.
- Witaj Ryu.
Chłopak zdążył już zapomnieć jak brzmiał głos jego dziadka, teraz natomiast nieco przestraszył go jego oschły ton, który tak nie pasował do uśmiechu jaki pojawił się na obliczu Ikemoto. Powoli skinął głową, siadając na łóżku. Przypomniał sobie niemal każde nauki dziadka i postawił pomiędzy nimi barierę. Wolał nie ryzykować zahipnotyzowania w przypływie złości starszego mężczyzny.
- Moje nauki nie poszły w las - pochwalił go Ikemoto, kładąc dłonie na jego ramionach. Ryu zwalczył odruch strzepnięcia ich i odsunięcia się od niego. Zamiast tego pozwolił sobie na lekki uśmiech, wyrażając tym samym swoja wyższość na mężczyzną. Był pewny swoich umiejętności i w duchu cieszył się, że poświęcił treningowi umysłu tak wiele godzin czasu. Oprócz silnego umysłu opierającego się każdej hipnozie, posiadł również umiejętność hipnozywania. Nie była ona jeszcze najwyższej jakości, ale powoli się do niej zbliżał.
- Wysłałeś swoich ludzi do samego centrum Tokyo by mnie tu przyprowadzić. Mam szczerą nadzieję, że miałeś ku temu odpowiedni dobry powód - mruknął Ryu, ostrożnie dobierając słowa. Odezwał się po raz pierwszy od przyjazdu do tego przybytku. Zazwyczaj rzadko się odzywał, a kiedy już mówił to z sensem i na temat. Wolał unikać bezsensownego żartowania, lub rzucania uwag które niczego nie wnosiły do jego życia, bądź do życia innych ludzi.
- Żaluję, że tak trudno ci uwierzyć w moje dobre intencje. Chciałem po prostu zobaczyć mojego wnuka - Ikemoto ukucnął przed chłopakiem i spojrzał mu głęboko w jego ciemne, czekoladowe tęczówki. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem delektując się zapadłą ciszą, po czym mężczyzna poczochrał wnuka po głowie. - Do tej pory pozwalałem robić ci co chciałeś, ale mam nadzieję, że wkrótce podejmiesz odpowiednią decyzję. Za dwa lata kończysz swoją edukację i przyznam, że czekam na ten dzien z niecierpliwością - uśmiech jaki zakwitł na ustach Ikemoto miał w sobie wiele złośliwości. - Wtedy ostatecznie zdecydujesz, czy chcesz być ze mną, czy wolisz stanąć po drugiej stronie barykady...
Ryu chciał coś powiedzieć i już otwierał ku temu usta, ale jego dziadek zgromił go spojrzeniem, ostatecznie przerywając mu w połowie myśli. Odsunął się od chłopaka i wstał, cały czas uśmiechając się w ten sam, przyprawiający o dreszcze sposób. Ryu nigdy nie spotkał bogina, ale gdyby już miało to nastapić, był niemalże pewien, że stwór ten przyjąłby postać jego dziadka.
- Wybierz mądrze, bo odwrotów już nie będzie. Pamiętaj tylko, że kto nie jest ze mną, zostaje niezwłocznie zlikwidowany.
Wzrok Ryu samoistnie powiódł do zdjęcia stojącego nad kominkiem, a żołądek podszedł mu do gardła. Kiedy znów przesunął wzrok w miejsce, gdzie przed chwilą stał Ikemoto, tego już tam nie było. Chłopak zacisnął mocniej szczęki i złapał za figurkę stojąca na szafce nocnej. Rzucił nią w zamknięte drzwi i opadł na łóżko. Oddychał ciężko, starając się nad sobą zapanować. Nie było to tak proste jak na początku mu się wydawało. Wymagało od niego wiele wysiłku.
Raz jeszcze odetchnął głęboko, po czym odgarnął ciemno-brązowy kosmyk włosów z twarzy i wstał. Nie miał zamiaru zostać w tym domu ani chwili dłużej, toteż natychmiast zabrał swoją torbę i wrzucił do niej zdjęcie. Swój pobyt w mieszkaniu dziadka skrócił do minimum. Postanowił dłużej się już nie katować, gdyż to właśnie to miejsce sprawiło jego problemy z żywieniem. Chłopak jadał skandalicznie małe ilości, za każdym razem walcząc by ich nie zwymiotować.
Posesję Ikemoto Amakusy opuścił z wyraźną ulgą. Odpuścił sobie również czekanie na czarną limuzynę, która go przywiozła na miejsce. Uznał, że spacer na stację dobrze mu zrobi. Wracał do Tokyo, do przyjaciół, do swojego domu i miał zamiar zerwać wszystkie swoje połączenia z dziadkiem. Żałował tylko, że genów nie był w stanie się pozbyć.
Data urodzenia: 7 styczeń 1996
Klasa i dom: VI, Okamishi
Krew: czysta
Wzrost: 165 cm
Waga: 40 kg
Patronus: feniks
Bogin: węże
Dodatkowo: pozycja ścigającego w drużynie Quidditcha
Widmo nadciągającej wojny zmusiło go do zajęcia odpowiedniej pozycji: Po długich namowach wstąpił do Yakuzy (przez zastosowanie chwytu poniżej pasa), aktualnie znajduje się pod opieką Kazumy Tsukasy.
Umiejętności: potrafi rozwiązać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę, potrafi zahipnotyzować człowieka, jak i nie ma możliwości by ktoś zahipnotyzował jego, uwielbia mugolskie filmy, stawia siłę fizyczną przed magią, zna kilka rodzajów sztuk walki, ale korzysta z nich jedynie w ostateczności, uwielbia czytać
Ceni: szczerość, uśmiech, ludzkie życie
Nienawidzi: fałszywości i kłamstwa (choć i jemu zdarza się naginać prawdę od czasu do czasu)
A couple of links to my world:
[Dobry wieczór wszystkim, karta jest odrobine wymęczona i nieco chaotyczna, ale mam nadzieję że nic w niej nie zabrakło. Moja postać może pojawiać się w kratkę, ale postara się wchodzić co najmniej raz w tygodniu. Witam wszystkich jeszcze raz serdecznie i mam nadzieję na dobrą zabawę]
2 918 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 801 – 1000 z 2918 Nowsze› Najnowsze»-To super.-wyszczerzył się.-Daleko jeszcze?-spytał po chwili ciszy.
[ze soba mnie weź xDD powygłupiamy się z naszych postaci xD ja/ działka/ dom i pewnie wizytacje rodzinne jak nie dam się stłamsić... ]
Podniosła nieznacznie głowę, gdy przechodził z powrotem na kanapę.
- widzę, że się swobodnie czujemy w moim towarzystwie Ryu ... - raczyła się w końcu odezwać, ziewając przy tym - jak ci idzie odkrywanie moich tajemnic między tropieniem "złoczyńców"? - uśmiechnęła się szerzej ukazując kły
-już nie mogę się doczekać - ucieszyła się na ten pomysł, wychodząc na korytarz. Tylko że... on chyba teraz śpi...Ale w sumie można spróbować. To co, idziemy?
Furuyama był wściekły-To są PRYWATNE wspomnienia. Jeszcze jeden taki wybryk a więcej cię nie będę trenował.-Uczniowie byli zainteresowani cała sytuacją ale Furuyama nawet tego nie zauważył. Był zbyt zdenerwowany.
-Mogę sam nieść swoje rzeczy...-mruknął zwieszając głowę.
[ taa ^^ chciałabym to zobaczyć moja droga xD czy ja tam wiem ...nie wytrzymuję tam dłużej niż tydzień a co to dopiero siedzieć na niej 2 miechy bez kompa, tv czy innych atrakcji nieturystycznych .. ale ja swoje mamuśka swoje i jest problem...]
- taa - mruknęła, przeciągając się - i wiedząc jak "ładnie" wyglądam czujesz się przez to lepiej? - zadała pytanie - nie powinnam w ogóle była się zmieniać w tym świecie. Nie wytrzymał by ten kontynent, który miałam zresztą chronić - wygięła krzywo usta. - a i tak nie była to pełna moja moc.. - położyła skrzyżowane nogi na biurku - ja uczuciowa? - uśmiała się ta hipotezą - dlaczego tak myślisz ?
Furymama wziął głęboki wdech i wysłał do Ryu patronusa z wiadomością "Nie wpisałem ci nieobecności po kolacji przyjdź, będziemy kontynuować trening". Odwrócił się w stronę klasy i zaczął obserwować jak się męczą.
-A po co, chodźmy teraz. To dlatego, że by się wściekł, że go budzimy? - spytała ciekawa, dlaczego Ryu ma taki dystans do Furuyamy.
Niepewnie wszedł do samochodu i nerwowo czekał aż Ryu też wejdzie. Czuł się nieswojo.
Furuyama przyszedł i otworzył drzwi. Wpuścił chłopaka i zamknął je na klucz. Usiadł za biurkiem.-Możemy zaczynać.-wszystkie wspomnienia starannie ukrył, jedyne narażone były te z czasów jak sam był uczniem i chodził z nauczycielem.
Przerażony złapał Ryu za ramię kiedy przechodzili przez hol mało się nie wywrócił. Dopiero przyjechali a on już chciał stad iść.
[to ja tak mam jak czasem udaje się nad morzem ^^]
- uczuciowy demon - śmiała się nadal - wybacz, ale to .. dziwnie brzmi, gdy się wybiera miejsce, które jest tez twoim więzieniem. Widziałeś przecież mego kuzyna. Tu nie wchodzą w gre żadne uczucia. Nie jestem taka jak mnie widzisz - wzruszyła ramionami - a teraz ja cię o coś spytam Ryu. - popatrzyła na niego - Twoim patronusem jest feniks prawda? wiesz czym on tak naprawdę jest?
[pomyliłaś karty, napisałaś do mnie zamiast do Kasumi XD]
-Pytanie 15?-spytał dla pewności.Odetchnął z ulgą, że chłopak nic więcej nie zobaczył.
-Uroczo tu masz.-uśmiechnął się w końcu. Słabo ale się uśmiechnął. Aura tego domu go przytłaczała.
-OK.-pokiwał głową z uznaniem-jakieś specjalne życzenia jako nagroda, że zdałeś?-spytał unosząc brwi.
[ no a jakże xD musi być ^^]
Wzruszyła obojętnie ramionami na jego stwierdzenie.
- pytałeś się o coś wcześniej, co chodziło ci po głowie przez dłuższy czas Ryu a jedno z drugim ma coś wspólnego. - stwierdziła - Ale nie pytałam się jakie on ma znaczenie tylko do jakiej kategorii stworzeń byś go zaliczył. - mówiąc to przeniosła sie na jego kolanka.
[bo ona lubi siedzieć przy misiaczku Ryu ^^ ale cii....]
-Dziękuję.-powiedział kiedy chłopak skończył. Czuł się teraz odrobinę pewniej. Przy Ryu miał wrażenie że jest bezpieczny.
-To ja go spytam, ale... chodź ze mną. - odparła po chwili. Zauważyła, że za sobą nie przepadają, ale mimo tego nie chciała wchodzić tam sama.
[tak dla rozeznania Kasumi jeszcze nie wie że Shiki i Shin są razem ^^]
-OK. O ile więcej ich nie opuścisz. Jutro przygotuję ci ostatnie zadanie jeśli je zdasz będzie to ostatni raz kiedy będziesz grzebał mi w umyśle.-oznajmił.
Podbiegł do chłopaka żeby być bliżej niego, bał się.-ładnie tu.-wydukał nerwowo skubiąc naskórek nadgarstka lewej ręki.
-Nie podobało mi się jak bezczelnie wlazłeś w moje prywatne wspomnienia z Shinem.-wyznał szczerze.
[wcale nie ma xDD hehe btw. ja to dopiero tworze ;p]
- Ryu ... - przewróciła oczyma bo poczuła sie jak nauczycielka - umiesz przecież łączyć fakty nie? wiem, że pewnie mało zrozumiałeś z mojej rozmowy podczas ostatniej walki, ale pomyśl!! a może połączysz fakty, które niedawno odkryłeś ?! Feniks ma postać ptaka prawda? Jednakże nim nie jest .... Widziałeś kiedyś jakiegoś feniksa Ryu?
Chris dreptał tuż za chłopakiem.-Ryu...jak długo tu będziemy?-spytał drżącym głosem.
-Bezczelnie czy nie wlazłeś z butami do mojego prywatnego życia i moich prywatnych uczuć.-Odparł zapalając papierosa. Musiał się uspokoić.
Pokręcił głową-Boję się tego miejsca...-przyznał szczerze wgapiając się w wodę.
-Możliwe-odparł.-Ale to nie powód by twój umysł oglądał takie rzeczy.-powoli odzyskiwał opanowanie.
- nie zastanawiało cie skąd wzięłam łzy feniksa? To nie jest łatwo spotykana substancja nawet i na mój świat a co dopiero wasz - zauważyła trochę z ironią - dlaczego moja domenom jest głównie ogień i dlaczego mogę uzdrawiać? Mogę przybierać jeszcze jedna formę Ryu .. i dlatego też przed chwila powiedziałam, że feniksy nie sa ptakami mimo tego, że tak wyglądają. Dodatkowo powiedziałeś, że wyczuwasz u mnie pierwotne "uczucia" - powiedziała juz trochę zirytowana faktem, że odpowiedź w zasadzie juz padła.
[ha ha .. pare dni temu jeszcze o tym myślałam, ale poszło sobie między wierszami i nie wróciło]
Przełknął ślinę.-Ryu...jestem zmęczony...i głodny...-szepnął.
Pokręciła się jeszcze chwilę a korytarzu, lecz po namyśle stwierdziła, że nie chce iść tam sama
-Poczekaj - krzyknęła do Ryu, gdy chłopak był już na schodach
-Kiedyś też kogoś pokochasz...i może zrozumiesz czemu się zezłościłem.-odparł i otworzył chłopakowi drzwi.
Poszedł do łazienki i wziął prysznic. Woda go trochę uspokoiła.
- właśnie widzę, że twój zadziwiający wręcz intelekt dziś sobie smacznie śpi - burknęła pod nosem - nie, nie każdy - odpowiedziała w końcu - tylko żeńskie ogniste demony - zwróciła wzrok na sufit - zmęczony czy też rana ci dokucza?
[ no dobra .. jak się mógł wtulić jak siedziała na jego kolanach? xD]
-Czego?-spytał otwierając drzwi.-Możesz go zostawić i wyjść.-oznajmił kiedy zobaczył Ryu. Poczekał aż woźny pójdzie.-Ciesz się. Uratowałem ci dupsko.-wrócił de esejów.
podreptała za nim, mało co nie wywracając się w pośpiechu na schodach do dormitorium.
-woaaa, ale jestem senna - powiedziała przeciągle - na szczęście jutro pierwszą mamy lekcję z profesorem Furuyamą, więc może coś ciekawego wymyślimy- dodała wesoło
[tylko wiesz... nie wiem jak on może wytrzymać wtulanie w demona xD to takie strasssssssssssszne xD]
- biedny - zmierzwiła mu włosy - byłam zdziwiona, że za pierwszy razem tak szybko wpadłeś nad moją istota, mój drogi - wygięła szerzej usta - można to i tak ująć. "Moim ojcem jest pan podziemia ..." - przesłała - hmm chyba zżera mnie melancholia skoro naszło mnie na zwierzenia tej nocy.
Spojrzała na niego pytająco
-Ja? po prostu sądzę, że jest świetnym nauczycielem... choć ostatnio zrobił się nieco drażliwy - zastanowiła się chwilkę, uważając, żeby przypadkiem się nie potknąć i dojść bezpiecznie na górę. - to jak, jeszcze się z nim dogadamy i wymyślimy coś na Aiko, hę? - powiedziała z wesołym uśmiechem
[uu co ja tu słyszę hehe btw. jakiej to orientacji jest nasz chłopczyk? ^^]
- ja ... mam inne zadania - powiedziała trochę zniesmaczona - nie zapomniałeś że tasak na mnie czeka? - zachichotała wrednie
[ uu hehe *zaciesz*]
Spojrzała na niego przelotem, nim wbiła wzrok w okno.
- ekhmmm... - mimochodem rzuciła - prokreacja - zachowała kamienny wyraz twarzy wchodząc na grząski temat, o którym wolałaby zapomnieć.
-Jasne - odparła uśmiechając się szeroko.
-Oyasumi - powiedziała jeszcze otwierając drzwi swojego dormitorium.
[ o nie ..tylko nie to ^^ zostaw go Selce ^^ hehe]
- cieszy mnie twój punkt widzenia - powiedziała rozgoryczona - może też przedstawisz swoje poglądy mojej szajbniętej rodzince co? Może wtedy dadzą mi święty spokój... - warknęła zła mojego wizerunku? czyli też jakiego co? nudzi mnie wieczne spółkowanie dla czyjegoś chuci - przeniosła sie w pobliże okna - ja chcę mieć tylko spokój .. chyba nie żądam dla siebie za dużo co? - spytała z lodowatym chłodem - ale kogo to w ogóle obchodzi !! - patrzyła tępym wzrokiem na krajobraz za oknem
Przez dziesięć minut wysłuchiwali nudnego wykładu na temat przydatnych zaklęć i ich zastosowań. Po części teoretycznej mięli dobrać się w pary i ćwiczyć zaklęcia obronne. Przypadkiem wyszło tak, że Kasumi i Ryu wylądowali w jednej parze. Zmusiła się na lekki uśmiech zaspana jeszcze.
-Może zaczniesz - zaproponowała - na początek impedimento - dodała, gdy zauważyła, że chłopak w ogóle nie wiedział, jakie dostali zadanie.
-Ryu...musisz jeść...-szepnął tylko.-Jesteś bulimikiem prawda? Tak nie można, wyniszczasz swój organizm od wewnątrz.
Popatrzył na chłopaka spod okularów wyraźnie zmęczonym wzrokiem.-Możesz przestać? Nie mam siły na sprzeczki.
-Chciałbym ci jakoś z tym pomóc...nie wiem...może zacznij od jedzenia czegoś lekkiego na przykład kisieli albo budyniów, i staraj się tego nie zwymiotować...-myślał na głos.
-Nie.-odparł.-Przemoc, to przemoc.-dodał.-A co?-spytał po chwili kiedy dotarło do niego o co właściwie chłopak pytał.
-To jest dość spory problem...może będę cię jakoś pilnował...możemy na przykład razem chodzić na posiłki i będę pilnował żebyś zawsze zjadł te miseczkę budyniu.-zaproponował z lekkim uśmiechem.
-To nie są powody. Kiedy rodzic bije dziecko te zaczyna się go bać i tym bardziej nie podchodzi, czy nie wykonuje poleceń. Każdy ma prawo podążać za swoimi marzeniami.-dodał na koniec.
-To tylko 3 obowiązkowe posiłki dziennie-uśmiechnął się.-Resztę podjadam w pokoju albo u Philipa. Po prostu 3 razy dziennie będziesz wcinał normalny posiłek, nie zwracając go. Na pewno cię na tyle stać.
-Z tego co się orientuję to są jakieś grupy które pomagają, może też iść na policję. Wtedy opiekun traci prawa rodzicielskie a dziecko jeśli nie jest pełnoletnie trafia to rodziny zastępczej lub do domu dziecka.-uniósł brwi.-jesteś tym strasznie zainteresowany.-zauważył.
-To teraz będziesz jadł trzy lekkie. Na przykład na śniadanie małą miskę płatków, na obiad jakąś sałatkę, albo ryż. A na kolację budyń, czy coś równie lekkiego.-uśmiechnął się zachęcająco.
Pokiwał głową.-Ale wiesz...-zaczął, wiedział, ze to co teraz powie nie będzie pedagogiczne.-Kiedy taka poszkodowana osoba jest pełnoletnia, albo nie wiem...bardzo samodzielna...może na przykład odizolować się od rodziny...nie mówię tu o ucieczce...bo porostu może nie utrzymywać kontaktów.
-Ech...-pokręcił głową.-Co mam zrobić żebyś przestał do mnie mówić "senpai"?-spytał.
Wstał i przesunął szafę odsłaniając tajne przejście, coś na wzór ślizgawki.-Bo jeszcze znowu cię złapie. To prowadzi prosto do pokoju wspólnego Okamishi. Tylko nie krzycz i uważaj ma masę zakrętów.
Wzruszył ramionami i mocno przytulił chłopaka.-I jak pomogło?-zachichotał.
Kolejna lekcja OPCM. Furuyama siedział za biurkiem czekając na uczniów. To miała być ostatnia lekcja z patronusami, ale wiedział, że tak nie będzie bo jeszcze ponad połowa uczniów nie zdała. Był pewny tylko jednego, dzisiaj ostatni raz pozwoli Ryu wejść do swojej głowy.
-To się zastanów.-powiedział nie puszczając Ryu. Uśmiechnął się pod nosem i złapał się mocniej koszulki chłopaka wtulając się w niego jeszcze bardziej.
[hehe w zasadzie to na ziemi tylko z jednym, góra z dwoma xD a co? Ryu zazdrosny się robi?]
- pobyt tutaj to moje więzienne wakacje - odparła dosyć sucho - jedyne, gdzie choć na chwilę mam spokój - warknęła zaciskając ręce na parapecie okna z taka siłą, że .. paznokcie przebiły sie przez gzyms - witaj w moim świecie. Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego ciągle mi mówisz, że mnie lubisz? [patrz - zrymowało się ^^] Moja rodzinka mnie bardzo "kocha" i uważa, że warto mi zapewnić jakiś rodzaj rozrywki w tymże jakże uroczym ziemskim świecie. Jestem już zmęczona .. - powiedziała głosem staruszki - a to się dzieję wciąż i wciąż przez te wszystkie eony... - uroniła łze
[zresztą ja tu nie mówię o seksie moja droga ^__^]
- nic was nie uczą w szkole? ah ten Shiki - przewróciła oczyma, odsuwając sie od niego - nie dotykaj mnie !! - warknęła wkurzona - chora? na wszystkie kręgi Ryu !! demon i choroba? - podniosła brew - jestem wyluzowana. Nie masz pojęcia jak wygląda "życie" w piekle więc nie proponuj mi rzeczy niemożliwych bo sa one nierealne...
[ojooj czemu?]
Shiki podszedł do Ryu i usiadł jak zwykle naprzeciwko niego.-Ostatnie zadania. Masz znaleźć wspomnienie mojego meczu quidicha, byłem szukającym, kiedy znicz złapałem w usta.-oznajmił. Pamiętał to wspomnienie bardzo dobrze, chciał się wtedy popisać przed swoim nauczycielem OPCM, pamiętał że ten mecz odbył się tydzień po tym jak zaczęli być parą.
-Tylko przez miesiąc?-spytał teatralnym płaczliwym głosem nadal nie puszczając chłopaka.
Westchnęła tylko. Tłumaczyć komuś, że a+b=c w sposób prosty i logiczny. To totalna głupota. Zmierzyła go tylko wzrokiem.
- dobra .. jeśli uważasz, że to co widziałeś do tej pory było ... - skrzywiła się - to pokaże ci lepszy krwawy kawałek - powiedziała trochę zdegustowana - pokarze ci coś - przesłała mu dobry obrazek szczęśliwej rodzinki podczas.... ich imprezek.
-musisz się postarać - odparła celując w niego kolejnym zaklęciem - myślałeś już jak pogadać z Furuyamą? - spytała, gdy chłopakowi także udało się wyczarować tarczę.
-Głównie od przeżyć, uczuć, wspomnienia...-rozmasował skronie.-Jeżeli to wszystko to zaczynaj.-poprosił z uśmiechem.
-Nie będzie.-odparł.-Raczej ja bym się pytał czy tobie nie będzie.-puścił chłopaka.-To za miesiąc coś wymyślę żebyś tak na mnie nie wołał.
zastanowiła się chwilkę
-tak, może - Ryu rzucił kolejne zaklęcie rozbrajające, a Kasumi zamyślona zapomniała o tarczy i wyleciała w górę, spadając z hukiem na podłogę.
-Tak...-skinął ręką.-Przepraszam, więcej nie będę ci tak grzebał.-dodał jeszcze.
[krótka migawkę z życia demona xD no bo niestety ale jeśli się nie dowie to nie zajarzy o co biega czyż nie? xD]
Po 15 minutach zamknęła dostęp do własnych wspomnień, by zmienić obraz na mały epizocik z życia kochanego Ryu, który się ostatnio pytał skąd ona czerpie wiedzę. "milutki z ciebie bobasek" skomentowała w umyśle z drapieżniejszym uśmiechem.
wzruszył ramionami.-Jeszcze nie wiem co wymyślę.-ziewnął i położył się na łóżku.-Branoc.
Shiki pokręcił głową-Szósta klasa. Zminimalizowałem obszar poszukiwań, powodzenia.
Szybko podniosła się z podłogi, rzucając kolejno zaklęciami. Nie udało jej się nawet wytrącić chłopakowi różdżki z ręki.
Chris obudził się w środku nosy, rozkopany i ze łzami w oczach. Znowu śniły mu się trupy jego rodziców.-Ryu, śpisz?-spytał szeptem przez łzy które już spływały mu po policzkach.
- to nie były twoje wspomnienia Ryu - wzruszyła obojętnie ramionami - i lepiej sie w końcu zdecyduj - najpierw gadasz że nie lubisz/potem że lubisz/ potem że nie nienawidzisz/ a zaraz potem znowu lubisz i tak w kółko - sprostowała chłodno - zatem jak to z tobą jest? - usiadła w końcu za biurkiem świdrując go zimno - ja nie potrzebuje wchodzić do czyjegoś umysłu... - powiedziała dobitnie - to nie jest ani hipnoza ani telepatia, ale rozumiem twoja frustrację .. - zmieniła temat - jak ci idzie nauka u Shikiego?
-Ja nadal świetnie latam-poprawił chłopaka.-Już w pierwszej klasie wzięli mnie na szukającego. Byłem najlepszy.-zakończył.-Zdałeś...jeżeli nie będziesz chciał więcej treningów to na tym możemy zakończyć. Chociaż puki co nadal nie masz szans ze swoim dziadkiem, słabo szukasz i masz dziury w obronie.
Przetarł łzy żeby lepiej widzieć ale nigdzie nie było chłopaka. Podkulił pod siebie nogi i siedział tak dopóki Ryu nie wrócił do pokoju.
-Z trytonów zrezygnowałeś a ja jestem w piątki zajęty. W czwartki stadion jest wolny o ile się nie mylę. Mam pomysł jak się trenować, o ile oczywiście będzie chciał.
- toż obydwoje znamy twój punkt widzenia - drwiący uśmiech - aha ... biedny Shiki - zachichotała okrutnie - Shinowi też trzeba zacząć współczuć ... niedawno sie dowiedział o ... własnych rodzinnych sekretach. Biedak ... to juz chyba wole moja - powiedziała z przekąsem - przynajmniej wiem czego sie mogę po niej spodziewać
Dziewczyna już ostatkami sił osłaniała się, ledwo utrzymując różdżkę w dłoni. W końcu nie wiedziała jakiego zaklęcia może jeszcze użyć.
-Rictusempra - krzyknęła i spojrzała na niego, nie opuszczając jeszcze różdżki. Chłopak dostał nagłego ataku śmiechu wywołanego zaklęciem
-To tylko sen, to tylko sen.-powtarzał niczym zaklęcie. Pokręcił głową.-mama...-szepnął. Podniósł głowę i otarł łzy.-Tak, wszystko OK.-skłamał, ewidentnie skłamał.
-Ostrzegam, ten trening nie będzie łatwy. Możesz wracać obolały i cały w siniakach-poinformował go.-No i będziesz musiał mieć energię innymi słowy przed treningiem masz jeść.
Popatrzył na chłopaka zapłakanymi oczyma po czym wtulił się w niego mocno. Jego ramiona trzęsły się a jego głośne łkanie momentami było przerywane imieniem chłopaka.
-Nie no jak chcesz spaść z miotły to proszę bardzo-machnął ręką i zaliczył paru uczniom patronusy jak zwykle spławiając Laurę.
-Jasne, ale najpierw nauczysz mnie latać - uśmiechnęła się szeroko. W końcu skończyła się lekcja, mięli wtedy fantastyczną okazję, żeby podpytać go o Aiko.
Wtulił się w niego jeszcze bardziej , wsłuchując się w jego słowa.-wiem...-wydukał przez łzy. Zdążył już zmoczyć chłopakowi koszulkę.
- no coś ty Ryu .. ty i wymagający? - puściła oko - a w którym miejscu szczególnie? - na chwile zatrzymała wzrok na jego szyi - ah ... widzę, że imprezka trwa w najlepsze bez żadnych awantur, skoro nikt tu z krzykiem nie przybiegł mnie trochę po wkurzać
-A wolałbym jednak żebyś nie spadł-odparł.-Bierz, zasłużyłeś.-uśmiechnął się lekko.
- taa .. wyczuwają - mruknęła nie przekonana, obejmując go w pół - raczej boją się tu zajrzeć, bym nie zaczęła robić im kazania - uśmiechnęła sie nieznacznie - hmm.. proponujesz mi przekąskę? - droczyła się
Obrócił się do niego plecami.-Ryu...tu nie chodzi o to że ja ją cały czas opłakuje...tylko praktycznie co noc śni mi się jej martwa twarz z tym okropnym, przerażonym wyrazem twarzy.
-Tutaj z upadkami wylądujesz u piguły i przez miesiąc będziesz pił ohydne syropki.-zauważył.-Nie będziemy latać przy ziemi.-dodał.
- okropny no ... - naburmuszyła się, gdy odmówili jej taakiego pysznego "lizaka" - a bo ja wiem... - odpowiedziała niejednoznacznie, wtulając sie w niego
zmieszana stanęła między nimi.
-Fu...Furuyama ss...sensei - wyjąkała - mamy pewną sprawę - z początku nie wiedziała jak dobrać słowa - no bo... chodzi o Aiko-san... - pociągnęła chłopaka za rękę z myślą, że jej pomoże.
-Nie wiem...nie powiedzieli nam. Wezwali nas tylko do kostnicy na rozpoznanie zwłok...-mruknął już trochę uspokojony. Nie chciał leżeć więc usiadł na łóżku.
- czyżby? - przyjrzała się mu badawczo - może czas pomyśleć samemu mój drogi. Odpowiedź na to pytanie w zasadzie już padła. - dodała po chwili - jak widziałeś tamtego feniksa to co czułeś i co czujesz gdy widzisz własnego patronusa? - musnęła mu policzek.
[ ano ne ... wiesz ..Kas była ostatnio zdziwiona że Ryu gonił nasza "kotkę" z tasakiem ^^]
Patronus pojawił się na dosłownie sekundę. Shiki pokręcił głową i spojrzał na zegarek.-Koniec zajęć!-krzyknął.
-Pytaliśmy...oni nie wiedzieli, a ci z ministerstwa nie chcieli powiedzieć. Powiedzieli tylko "Nie ma się co martwić, wszystkim się zajmiemy"-wzruszył ramionami.
-Nie...ale kłóciłem się przez jakiś czas z mamą o to, że nie chcę iść do hogwartu i zostać czarodziejem i uciekałem z domu.-odparł.-uciekałem do mojego mugolskiego przyjaciela.
-Zrobiłbyś to?-spytał z nadzieją w głosie.
-może podpowiedziałby nam sensei, czego ona się boi, bo... wiemy też, że miał sensei z nią utarczki - dodała cicho.
-Nie żałuję-odparł.-Ryu, to twoje życie. Ty powinieneś o nim decydować. Pomyśl o tym tak...żyj tak, żeby nie ranić osób bliskich twojemu sercu.
-Może być.-ziewnął.-Dziękuję...-odwrócił głowę w stronę chłopaka i uśmiechnął się lekko.-Możemy już spać...
-mhmm... - zastanowił się chwilę Furuyama - właściwie nie powinienem... ale możecie po prostu zamienić ją w zwierzę... może w węża? - tu spojrzał na Ryu, który wykrzywił się nieco.
Kasumi zrobiła niewinną minkę i spojrzała na Furuyamę, który w dalszym ciągu rozmyślał, czego może bać się ta cała Aiko.
[czuje sie .... pominięta ... *chlipie w chusteczkę*]
Westchnęła przeciągle
- a co ci to mówi ? - spytała mając trochę wątpliwości, czy tak sie stanie.
[ano bo ona lubi koty i w ogóle była wielce zdziwiona że Ryu nie xD]
Odwrócił się do niego przodem i lekko wtulił.-Będzie ci przeszkadzać jeżeli będę tak leżał?-spytał od razu troszkę zmieszany.
-Naprawdę nie masz?-uniósł brwi.-Żadnej osoby przy której czujesz się swobodniej, której choć trochę ufasz...której nie chcesz żeby coś się stało. Serio? Zero?
[hmm .. tzn czego nie łapiesz ? tych pytań? czy tego że Kas lubi koty xD btw. .. a ja jestem chora ;/]
Shiki naskrobał na kawałku papieru potrzebne składniki. Kasumi połowy z nich kompletnie nie znała.
-I... najdziemy to wszystko na terenie szkoły? - spytała dla pewności, bo szczerze nie miała najmniejszej ochoty na wałęsanie się po lesie.
-Dziękuję-szepnął. Już po chwili było słychać jego uspokojony, miarowy oddech. Czuł się bezpieczny.
-Jak to "nie możesz"?-spytał zaskoczony. Popatrzył na niego krytycznym wzrokiem\. Co ten chłopaka za bzdury opowiada? pomyślał rozdrażniony.
[ tiaa ^^ ano już mówiła między pytaniami, że posiada jeszcze jedna formę nie ^^(feniks-ognisty demon) no i ... inna sprawa najważniejsze pytanko czym tak naprawdę on jest(patronus)]
Kiedy Chris otworzył oczy i nie zobaczył Ryu mało nie dostał zawału. Potem obrócił się w drugą stronę i na podłodze zobaczył siedzącego chłopaka, od razu się uspokoił.-Dzień dobry.-Przywitał się siadają z uśmiechem.
-Niewielu.-odparł.-Kilku najbliższych, większość w Hogwarcie.-Popatrzył na chłopaka-Oczywiście, że się o nich martwię! O to właśnie chodzi...nawzajem sobie ufamy, wspieramy się i martwimy się o siebie. To jest właśnie przyjaźń Ryu.
[oj tam oj tam XD chcę zostać psychologiem muszę się wprawiać XD]
-taak, reszta... - wymamrotała bez entuzjazmu - ale przynajmniej wiemy co robić - odparła z uśmiechem ciągnąc go przez korytarz.
Chris pokiwał głową.-Mogę się w tym czasie umyć?-spytał niepewnie.
[nie moja drogo - chodzi mi o postać jaką objawia sie każdemu człowiekowi poprzez wywołanie patronusa, który i tak tylko w zasadzie nieliczni umieją rzucać zaklęcie, co zresztą i tak wiemy z Pottera ]
-Walczyłbym za nich, bronił ich.-odparł z mocą w głosie.-Złaź z parapetu-upomniał chłopaka.
[no właśnie i sama pomyśl i weź na logikę - no bo czymże on by mógł być jak nie materialna postacią czyjeś duszy? to moje przypuszczenia nie a nie Rowling ^^ natomiast jeśli by chodziło o takiego bogina - to ja bym tu się pokosiła o stwierdzenie ze przedstawia czyjeś słabości lub radości,lęki etc ]
[ o tym co mówisz też myślałam ;) ale coś w tym musi być bo od tak sobie ktoś miała królika (a to normalne zwierze nie ^^), inny miał książkę? trochę dziwne ale taki ktoś kto ma smoka? ja bym te dwa czynniki połączyła razem]
Pokiwał głową i ze spuszczonym wzrokiem, tradycyjnie potykając się o własne nogi chwycił plecak z ciuchami i wszedł do łazienki.
-Ale zawsze mogę walczyć i wierzyć że ich uratuję...gdyby ich odrzucił to tak jakbym powiedział ze jestem słaby.-podszedł do chłopaka i złapał go za ramię.-Nie skacz...wiele osób doprowadziłbyś do łez.-dodał, nie był głupi, zauważył co planuje chłopak.
Kiedy Chris usłyszał, że ktoś wchodzi do pokoju popatrzył na zegarek i szczerze się zdziwił. "to nie może być Ryu" pomyślał "to byłoby za szybko". Wyszedł z wanny, ubrał się i zatrzymał się przy drzwiach z ręką wiszącą nad klamką. Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi. Przerażony odkrył że osobą która wchodziła był dziadek Ryu.-Dzień dobry.-przywitał się uprzejmie.
[ a bo ja wiem ^^ ale byli dobrana parą to trzeba im przyznać xD ale wracając do sedna ..Rowiling mamy wiele pytań ^^ odbierz tel.tu sie nasuwa tez kolejne pytanie odnośnie dementorów nie - bo tez po to to zaklęcie zostało stworzone. Weźmy sobie taki przeciętny sen: jesteś ty twoja rodzinka, pies i idziecie na spacer bla bla bla wszyscy sa szczęśliwi i tu jak weźmiesz sie za symbolikę każdej nazwy to możesz ja wziąć na 2 różne sposoby nie? czyli dosłownie to co ty sam w śnie chciałbyś by tak sie działo w istocie albo i na odwrót - czyli ta super wesoła i szczęśliwa rodzinka jest okropna, ojciec bije ... itp. -->> trochę to zagmatwane ^^ ale to chyba wcześniej było jednym z najłatwiejszych wyjaśnień jakie by można było sie pokusić..]
-Lepiej?-spytał z powątpiewaniem.-co byś na tym zyskał?-popatrzył na chłopaka uważnie.-Ryu...samobójcy to tchórze...bo potrzeba naprawdę wielkiej odwagi żeby żyć. Ty nie jesteś tchórzem.
-Smutek.-odparł. Tak głównie czuł wtedy smutek.-I żal...że już nigdy nie usłyszę śpiewu mamy...-postanowił nie kręcić i odpowiadać jasno na pytania. Miał nadzieję, że Ryu niedługo wróci.
-jedyne co twoja śmierć przyniosłaby twoim przyjaciołom to smutek i żal. Skąd wiem że nie jesteś tchórzem? Ryu, tchórz nie wlazłby w moje prywatne wspomnienia...poza tym jak zacząłem cię podduszać nawet nie krzyknąłeś.
[no .. wyglądały trochę właśnie jak demony .. a nie jak wszyscy wiedzą bądź i nie ^^ właśnie przez usta wysysały dusze ...]
[ no bez dwóch zdań ;D hmm .. no bo one jak to gdzieś tam było wyłożone między wierszami w serii, sa czymś w rodzaju strażnika, obrońcy, pozytywna siłą etc.]
-czuję się niepewnie-odparł. w głowie miał tylko jedną myśl żeby przyszedł Ryu.
[ i na cząsteczki .. hmm jeszcze jakieś wątpliwe pytania? hmm . .pytaj bo jestem jeszcze do wtorku i wybywam ... na te przeklęta działkę by pogadać z kwiatkami i napisać hymn pochwalny na temat nowej łazienki a fuu]
Trochę zdziwiona jego reakcją... oddała pocałunek, chociaż i ona sama miała mętlik w głowie. Taki big malutki. Złapała go za szyję, lekko muskając grdykę kciukiem. Oderwała się na chwilę, ubawiona.
- chyba raczej o ciebie tu chodzi Ryu... ja nie umiem rzucać tego zaklęcia - powiedziawszy to ponownie przywarła do jego ust, rozchylając je lekko językiem.
-Chłopie...nie wierzysz we własne słowa.-zauważył-Byłoby im źle bez ciebie.
Chris popatrzył na Ryu z nadzieją w oczach. Potykając się o własne nogi podbiegł do chłopaka i skulił się za jego plecami kurczowo trzymając tył jego koszulki. Był przerażony.
[ hmm to ... trudne pytania prześlij mi je mailem ^^ wyjdzie taniej ^^]
- właśnie .. i co mi po tym ? - bąknęła pod nosem - wybacz ... nie chciałam .. ci mieszać w głowie- sama wstała i poszła do własnego barku, nalać sobie drinka - ale widzę, ze juz prawie doszedłeś do siebie, więc ja cie tu nie zatrzymuję - powiedziała obojętnym tonem, przestawiając karafki do tyłu, by zamknąć w końcu barek. Z kieliszkiem w dłoni ponownie podeszła do okna.
-A skąd wiesz? Pytałeś któregoś z nich?-spytał z lekkim uśmiechem.
-Ryu!-wykrzyknął chłopak. Na jego twarzy malowało się czyste przerażenie, ale nie o własne życie, bał się o Ryu. Oczy mu się zaszkliły. Nie wiedział co zrobić. Był dla Ryu ciężarem, wiedział to.
-W końcu zaczynasz łapać.-uśmiechnął się.-Ale wiesz...jeżeli im też na tobie zależy to cię nie zostawią, nie ważne co im powiesz. Po prostu powiedz im co czujesz.
[możesz nawet i telepatycznie mi przesłać ^^ jak umiesz .. xD]
Patrzyła na niego kątem oka.
- musisz coś zjeść Selene - powiedział Xell, zjawiając się po wezwaniu
- i dlatego tu jesteś .. - wymruczała, stawiając kieliszek na biurku, by chwilę potem uczepić się jego karku.
- na pewno dobrze było mu o tym mówić? - spytał cicho, chwytając ja w pasie i przenosząc na sofę w drugim pokoju obok. Oderwała się na chwilę:
- sama nie wiem .. może trochę mnie przypomina za młodych lat - usiadła na jego kolanach - ale nie mówmy już o tym - oblizała wargi - znajdziemy dla ciebie lepsze zajęcie ....
Kiedy tylko mężczyzna wyszedł Chris natychmiast znalazł się przy Ryu z plecakiem w rękach.-To moja wina...nie powinienem był wychodzić, wiedziałem że to nie ty ale jednak wyszedłem.-Z odrobiną trudnością odsunął chłopaka od kominka i wyjął z plecaka flakonik i chusteczki. Nalał trochę eliksiru na chusteczkę i przyłożył do rany.-Philip dał mi to...w razie wypadków w szkole...
-Mnie nie zostawili...mimo że ostrzegałem. Leźli za mną do zakazanego lasu...ale zawsze ich chroniłem. Musisz zrozumieć, że oni też się o ciebie martwią.
[hmm Ryu uczy sie lewitacji? xD]
Ah te rady. jakby one miały w czymś naprawdę pomóc - ale jak mus to mus. No i przy okazji połazi sobie po sklepach w Kyoto.
- dobrze ciebie znowu widzieć Selene - usłyszała tuż za sobą jakieś wątpliwe przywitanie od sługusa Sabatu. Zbyła go nie zaszczyciwszy nawet spojrzeniem, gdy mijała kolejne pomieszczenia aż w końcu dotarła do właściwego. Skinęła tylko głowa witając się ze zgromadzonymi.
- ... tak jak mówiliśmy w zeszłym miesiącu... - jednym uchem słuchała sprawozdania a drugim wypuszczała. W końcu podeszła do podwyższenia
- nie przerywajcie - poleciła, siadając na krześle. Wodziła wzrokiem znudzona po zgromadzeniu.
-Nie prawda...ja...jestem po prostu za słaby...-wyjął z plecaka bandaż i gazę i opatrzył mu ranę.-To moja wina...przeze mnie jesteś ranny.
-Trenowałem...uciekałem...nie chciałem być czarodziejem więc uciekałem a potem trenowałem z większością magicznych stworzeń...-uśmiechnął się słabo do wspomnień.
Pomógł chłopakowi usiąść i podał mu herbatę i usiadł obok niego z tacą co jakiś czas go karmiąc.-To boli, prawda?-wskazał na ranę.-Przykro mi, ze nie mogę nic więcej zrobić.
-Nie byłem...do 6 klasy byłem słaby...ale widziałeś te wspomnienia...dopiero jak zmienili nam nauczyciela OPCM...-pogłaskał chłopaka po włosach.-nauczył mnie wielu rzeczy.-uśmiechnął się pod nosem.
[ a nie powinien sie przypadkiem .. doskonalić w czym innym? xD hmm lewitacja pomoże mu pokonać dziadka? o.O]
W domu nuda, tu nuda ... co za nudny dzień. Ponownie ziewnęła, wychodząc w końcu z budynku. Odprawiła ochronę, by samej powrócić wolniejszym sposobem. Zresztą przyda się jej pościągać z wiatrem. Rozłożyła skrzydła i po paru sekundach wzniosła się w powietrze.
[ no chyba że ... xD grunt to dobra zabawa czyż nie?]
Była już niedaleko miasta, gdy w oddali zauważyła Ryu, ale było jej obojętne co robi lub nie robi. Była głupia.. Jeśli myślała, że wyrzucenie z siebie coś miało pomóc to się zawiodła. Znowu.. zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz. Znowu... Westchnęła głucho, dodając trochę więcej szybkości do lotu i skierowała sie w jej ukochane góry...
Ten jeden raz Chris usłuchał chłopaka i nie dawał mu więcej jedzenia.-Ryu...więc może wrócimy do szkoły? Tam się tobą zajmą...-martwił się.
-Trochę...-uśmiechnął się.-jest dla mnie wzorem...był wyjątkowy...dla mnie był kimś więcej niż nauczycielem...
-Jak masz u siebie apteczkę to mogę zrobić coś więcej...i może przypomnę sobie jakiś zaklęcia...żona brata się specjalizuje w leczeniu i trochę mnie uczyła.-podtrzymał chłopaka żeby nie upadł.
-Nie ma sprawy-poczochrał chłopaka.-Ten numer z gwiazdami...on mnie tego nauczył.-zaśmiał się pod nosem.-Na mnie też go wykorzystał.-kolejny śmiech.-pamiętam jak się z nim kłóciłem że to bez sensu.
-Nie przemęczaj się...-poprawił sobie rękę chłopaka aby było mu łatwiej iść.-jak dostaniemy się do twojego mieszkania?-spytał po chwili.
-To dobrze, że ją lubisz.-uśmiechnął się.-Ja wskazałem gwiazdę polarną. A on powiedział wtedy, że jestem po to by wskazywać innym drogę, zabawne nie?-uśmiechnął się.
Pokiwał głową i powoli podeszli do jednej z taksówek. Mężczyzna popatrzył na nich wyczekująco.
-Może i tak...-popatrzył na chłopaka uważnie.-Jak sobie radzisz z unikaniem tłuczka?-spytał nagle.
-Gdzie apteczka?-spytał od razu. Martwił się i było to po nim widać.
-To dobrze. Trening który dla ciebie przygotowałem będzie polegał na tym, że będziesz musiał odpierać moje ataki jednocześnie unikając tłuczka.
-spokojnie.-uśmiechnął się lekko. Delikatnie z drobną pomocą chłopaka zdjął z niego koszulkę. Zdjął prowizoryczny opatrunek i jeszcze raz obejrzał ranę. Wymamrotał parę zaklęć i zaczął przemywać ranę wodą utlenioną.
-Nie chcę cię zabić-żachnął się.-To będzie w 100% bezpieczne i pod kontrolą.-popatrzył na chłopaka uważnie-W końcu chcesz pokonać dziadka, prawda?-upewnił się.
Nauczycielka pokiwała głową w zamyśleniu-Nie mam uprawnień żeby was ukarać...Kto jest opiekunem waszego domu?-spytała wyjmując pióro i pergamin.
[tamto zignoruj XD nie ta karta XD]
Chris przyłożył gazę i obwiązał ranę bandażem. Uśmiechnął się do chłopaka.-Bolało?-spytał przejeżdżając palcem po zabandażowanej ranie.
Wypatrzyła sobie jeden z najwyższych szczytów i tam sie skierowała. Zresztą to był jej najlepszy plac treningowy w tej części miasta. Gdy tylko dotarła usiadła sobie na skalnym występie i zaczęła trening.
-Ryu...boisz się go, prawda? Boisz się co się może stać kiedy nie przyjmiesz jego propozycji...jeśli będziesz wystarczająco silny pokonasz go i wiele niewinnych osób uchronisz przed śmiercią.
-Nauczyła mnie tego żona mojego brata...to nic wielkiego.-uśmiechnął się.-poza tym sam często opatruję własne rany.
-Po moim treningu nie ma prawa się nie udać.-uśmiechnął się.-Zobaczysz. Zmiażdżysz go.
-Tak...czasem są strasznie uciążliwe...pieką i w ogóle...raz odstrzeliła mi w policzek, byłem wtedy u brata...wtedy zajęła się tym osobiście.-usiadł wygodniej.
-Na pewno. Ale najważniejsze...to nie możesz się go bać, strach paraliżuje i odsłania myśli.
-Nie...ale to chyba nie jest najgorszy pomysł.-uśmiechnął się.-Puki co nie mam pojęcia co mógłbym robić.
Skupiła się na kryształkach lodu z precyzją chirurga i minimalną energią. Potem z tego lodu wytworzyła śnieg, który następnie podgrzała ogniem i ostudziła wiatrem.
-Masz kolejny powód żeby go pokonać. Nie możesz się poddawać.
-Lepiej gdybyś został detektywem.-popatrzył na chłopaka z zaciekawieniem.-Nie chcę...żebyś skończył jak twój dziadek...
Wstała a gdy to zrobiła, wytworzyła wokół siebie świetliste i ogniste kule. Każda miała inna strukturę. Potem wszystkie złączyła w całość, robiąc coś na kształt fontanny i lejącej sie wokół wody. Chwile potem zgasiła ja ziemią, z której wyłoniły sie maleńkie minerały i surowce. Ponownie je podgrzała. Zasklepiając je ponownie, przywróciła dawny kształt.
-W takim razie do zobaczenia na treningu, nie zapomnij o miotle.-uśmiechnął się.
-Oczywiście, że nie-uśmiechnął się.-Ryu, jesteś dobrym człowiekiem...nie psuj tego-pokazał jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.
No i teraz jej ulubiona zabawa - ogień. Rdzeń jej istnienia. Zawisła na niebie, by mieć lepszy zasięg i manewry. Po czym zmieniła się całkiem, tyle, że zmniejszyła objętość skrzydeł by były węższe od normalnych. Bolało jak cholera.. Przywołała z zamku małą strzykawkę z mieszanką, którą wbiła po połowie w najgrubszą kość skrzydeł. Jak skończyła zmiażdżyła ją w dłoni. I wytworzyła coś na kształt wielgachnej klatki. Przy okazji katem oka dostrzegła odblask jakiegoś metalu, ale mało ją to obeszło.
Kiedy wszyscy wyszli Shiki podszedł do Ryu.-Co się z tobą dzisiaj działo? To do ciebie nie podobne tak ciągle obrywać.-przysiadł na ławce.
-Daj spokój-zarumienił się i schował twarz w dłoniach.-Ale obiecuję że się nie zmienię.-szepnął.
-Na kociołek nic nie poradzę, mam nadzieję ze kumpel już nie jest pchłą.-uśmiechnął się.-A co do Chrisa...o co wam poszło?-spytał.
Zaskoczony siedział nie ruszając nawet palcem.-Umowa stoi.-powtórzył z uśmiechem.
-To może po prostu idź dzisiaj na kolację zjedz ile zdołasz i przeproś Chrisa...wyjaśnij mu sytuację-uśmiechnął się zachęcająco.-Z tym regularnym jedzeniem zapewne chodzi mu o to żeby przyzwyczaić twój żołądek.
[ah ten Ryu...^^]
"No ten chyba ten czas" - pomyślała - "chyba udało mi sie zużyć, wystarczająca ilość mocy" - Ustawiła potrójny pentagram, do którego sama wleciała zamykając bariery i po wypowiedzeniu kilku słów inkantacji, zaczęła sie spalać. Z powstałej kupki popiołu, wysunęła się główka maluśkiego feniksa, który rósł w dosyć szybkim tempie, do chwili aż zniknął zupełnie popiół. "W końcu ..." - pomyślała - "trochę odpocznę ...." Zamachała skrzydłami, by je rozprostować do lotu, przy czym rozwiała 3 barierę podtrzymującą, pozostałe i przytrzymujące natężenie podczas spalania.
-Dobrze.-powiedział z uśmiechem.-Ale też zjesz, prawda?-uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Hop hop. zaraz kolacja nie śpij.-klasnął mu nad głową rękoma.-Pomyśl sobie tak, jak nie zjesz to zemdlejesz i mały Chris będzie się o ciebie martwił. Może wtedy zjesz chociaż trochę.
-Na pewno zjesz-uśmiechnął się.-Co to dla ciebie jedna gałka-uśmiechnął się promiennie.
[powinien ;p]
Podleciała w końcu na sama górę i czekała. Wyszło w końcu słońce, zza ciężkich chmur a ona sama zaczęła czerpać z niego samą energię. Problem z tym jednak był taki, iż wszystko czego dotykała, topniało, paliło się etc. Usłyszała znajomy głos i spojrzała w górę. Magiczna Brama sie otworzyła i wyszedł z niej .... jej mąż.
- kochana... znowu?
Krzyknęła w jego stronę, wytwarzając nowa barierę.
- nie zamierzam z tobą walczyć Anahit - otwarte dłonie wyciągnął przed siebie - wróć !! bez ciebie nie ogrzewa nas twoja urocza postać....
Odchyliła głowę na bok, wskazując inny kierunek
- i znowu chcesz coś poświęcić? przebywasz na tym wygnaniu za długo - chciał podejść bliżej ale jak dotknął bariery, zaczął sie fajczyć - zatem to twoja odpowiedź?
Krzyknęła prawie, że rozżalona wznosząc sie w powietrze.
-Z jakiego na jakie?-spytał z uśmiechem, przyglądając się chłopakowi
Pokiwał głową i chwycił swój plecak. Teraz dopiero zaczął oglądać mieszkanie chłopaka. Było przytulne. Uśmiechnął się pod nosem.
[nie nazwałabym tego kłótnią .btw. ja nie umieć udawać ptaków ... wolę koty ^^]
- skoro taka twoja wola, kochana?! - powiedział tylko i ponownie otworzył bramę. Znikł. Ona sama unosiła się jeszcze krótko w powietrzu, odpowiednio zmniejszając energie do minimum. Podleciała do małego urwiska ugasić pragnienie. Chwilę później przeniosła się niżej jeziora.
-Oczywiście, że nie jestem.-uśmiechnął się.-Każdy może się zdenerwować.
Rozpromienił się.-Jeżeli nie będę przeszkadzał...-zaczął się bawić troczkiem od bluzy. Nie wiedział czemu ale w nowym miejscu zawsze mu było ciężko zasnąć.
Na chwilę zatrzymała sie w lesie, uważając by nie potracić skrzydłem któregoś liścia bądź czegoż innego. Po chwili wzniosła sie ponownie i poleciała do starych ruin zamku z oczekiwaniem na towarzysza.
-jak gdzieś jestem pierwszy raz to mam problemy ze snem...i...zanim pójdziemy spać...mógłbyś pozamykać wszystkie okna?-spytał już patrząc na chłopaka.
Shiki zastanowił się chwilę. Po 2 nieprzespanych nocach chłopak wyglądał jak zombi.-O ile nadrobisz materiał możesz nie przyjść...
-W nocy mam coś na wzór stanów depresyjnych...w domu kilka razy zdarzyło się tak ze brat w ostatniej chwili zrywał mnie z okna żebym nie wyskoczył...-spuścił wzrok.
Shiki już tam był. Leżał na miotle jakieś 2 metry nad ziemią a pod nim spoczywał kufer z piłkami i dwie pałki.
-Więc nawet nie próbuj!-stuknął go palcem w obojczyk.-Masz żyć, rozumiesz?!-popatrzył na niego zaszklonymi oczyma.
-To dobrze.-uśmiechnął się.-Z tobą i Chrisem już lepiej?-spytał kończąc papierosa.
Złożyła stuliła skrzydła przy ciele i podeszła do największych ruin. O ile dobrze pamiętała, było tu ukryte podziemne przejście. Tylko, że tak dawno to było .... Przekrzywiła głowę w bok, przypatrując się znakom, wyrytym na kamieniu.
Wejście w końcu znalazła tyle, że pod wpływem lat się zawaliło. Chyba nie ma wyboru... Musiała zrobić wyłom. W tym też celu najpierw podgrzała skałę a potem .... BUM !!
[yy on miał plecak? serio? chyba wcześniej nie doczytałam ;p]
Za odpowiedź usłyszał burczenie w brzuchu chłopka.-Zamawiaj-uśmiechnął się.-Jaką lubisz ja się dostosuję.
Westchnął zrezygnowany-No dobrze....ale tylko chwilkę...malutką chwilkę...-zdjął okulary i pozwolił chłopakowi wygodniej usiąść.
Prześlij komentarz