- Ryu-sama - młoda kobieta dostojnym krokiem zbliżyła się do chłopaka. Jej długie blond włosy delikatnie powiewały na wietrze, a jej malinowe usta ułożyły się w tak dobrze mu znany uśmiech. Fałszywy i niecowyrafinowany uśmiech. Zachowywała się tak przy nim odkąd pamiętał, udając jego matkę przy każdym napotkanym nieznajomym. Nie mogło przecież wyjść na jaw, że on - 16-letni chłopak mieszkał już sam, na dodatek już od czterech dobrych lat.
Ryu obrzucił ją powściągłym spojrzeniem, zanim zatrzasnął za sobą drzwi samochodu, przerzucił podręczną torbę z ciuchami przez ramię i wyminął kobietę nie mówiąc ani słowa. Zdał do VI klasy i wreszcie mógł powiedzieć, że zdążył się zadomowić w domu Okamishi. Sakuran coraz bardziej stawał się jego prawdziwym domem.
- Ikemoto-sama już na ciebie czeka - kobieta nie dała za wygraną. Najwyraźniej dostała zadanie od jego dziadka, a jej przełożonego i nie mogła go zawieźć. Ryu westchnął ciężko, ale poddał się bo wiedział że nie było sensu z nim walczyć. Zawsze dostawał to na co miał ochotę, a chłopak nie chciał niepotrzebnie narobić problemów tej bogu ducha winnej kobiecie. Skinął głowa na znak, że wiadomość do niego dotarła i skierował swoje kroki do dawno nie używanego pokoju. Jego miejsca na tej ziemi. Powoli pchnął machoniowe drzwi i wszedł do środka. Zakasłał od duchoty panującej w pomieszczeniu. Nie postawił w nim swej nogi od dobrych czterech lat, więc nie miał co się temu dziwić, a jednak... sądził że pokój ten już dawno został zagospodarowany. Pomylił się.
Odłożył torbę w kąt i otworzył okno z ulgą witając świeże powietrze. Zamknął oczy przez chwilę napawając się tą błogą chwilą, po czym wyciągnął z kieszeni różdżkę. Obracał ją palcami, po raz kolejny w ciszy zachwycając się jej giętkością i dobrym wykonaniem. Mierzyła sobie 14 cali, a jej rdzeń posiadał w sobie szpon smoka. Sama różdżka posiadała w sobie drewno dębu, jednak w tym domu magia nie działała. Przynajmniej nie taka magia, a jego różdżka, narzędzie którym lubił się posługiwać traciła na swej wartości. Z westchnieniem odłożył ją na zakurzoną szafkę, uznając że tylko by mu przeszkadzała.
Łagodnym spojrzeniem przesunął po pomieszczeniu. Mógł śmiało pokusić się o stwierdzenie, że nic albo bardzo niewiele w nim się zmieniło. Jego największy skarb wciąż stał na zakurzonej półce nad kominkiem. Ryu powoli podszedł do kominka i sięgnął po zdjęcie. Dmuchnął w nie i przetarł je rękawek. Nie pamiętał kiedy zostało ono zrobione, ale przedstawiało jego wraz z jego rodzicami: Keiko i Ichiro Amakusa. Przez chwilę niemal z nostalgią obserwował ich roześmiane twarze. Wciąz trudno mu było uwierzyć w bajkę dziadka dotyczącą śmierci jego rodziców. Według jego zeznań zginęli oni w wyniku wypadku samochodowego, ale Ryu nie dawał tym słowom wiary. Trudno mu było w to uwierzyć ze względów oczywistych - Ikemoto Amakusa był jednym z największych złoczyńców w Japonii. Tworzył on perfekcyjne plany morderstw, które sprzedawał zwykłym, szarym ludziom. Ci natomiast wykonywali plan co do joty, a kiedy bądź jeśli zostali zatrzymani zapominali wszystkie wspomnienia dotyczące szczegółów wykonanego morderstwa. Ikemoto Amakusa był mistrzem w posługiwaniu się hipnozą, a przeznaczeniem Ryu było zostać jego następcą. Przeznaczeniem, przed którym chłopak starał się uciec.
Dlatego właśnie przerwy wakacyjne i zimowe Ryu przeznaczał na szkołę detektywistyczną, gdzie pod okiem znanego i poważanego detektywa uczył się jak walczyć z przestępczością w Japonii. Dzięki swojemu bystremu umysłowi, który zawdzięczał dziadkowi (z przykrością to stwierdzał) potrafił rozwikłać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę. Morderstwa nie miały przed nim żadnych tajemnic. Znał je od podszewki i to patrząc na nie z obu stron medalu. To właśnie w tej szkole poznał swoich jedynych przyjaciół, którzy nie odrzucili go, nawet gdy dowiedzieli się o jego pochodzeniu. Zawdzięczał im niemal wszystko. To oni pokazali mu jak powinien żyć.Nieśmiały uśmiech rozświetlił jego oblicze, ale nie pozostał tam na długo.
Pukanie do drzwi przerwało jego nostalgię. Machinalnie odłożył zdjęcie na swoje miejsce i obrócił się na pięcie. Skrzypienie drzwi zasygnalizowało mu, że nie ma do czynienia z podwładnym jego dziadka, gdyż ci nie ośmieliliby się wejść do jego pokoju bez wyraźnego zaproszenia.
- Witaj Ryu.
Chłopak zdążył już zapomnieć jak brzmiał głos jego dziadka, teraz natomiast nieco przestraszył go jego oschły ton, który tak nie pasował do uśmiechu jaki pojawił się na obliczu Ikemoto. Powoli skinął głową, siadając na łóżku. Przypomniał sobie niemal każde nauki dziadka i postawił pomiędzy nimi barierę. Wolał nie ryzykować zahipnotyzowania w przypływie złości starszego mężczyzny.
- Moje nauki nie poszły w las - pochwalił go Ikemoto, kładąc dłonie na jego ramionach. Ryu zwalczył odruch strzepnięcia ich i odsunięcia się od niego. Zamiast tego pozwolił sobie na lekki uśmiech, wyrażając tym samym swoja wyższość na mężczyzną. Był pewny swoich umiejętności i w duchu cieszył się, że poświęcił treningowi umysłu tak wiele godzin czasu. Oprócz silnego umysłu opierającego się każdej hipnozie, posiadł również umiejętność hipnozywania. Nie była ona jeszcze najwyższej jakości, ale powoli się do niej zbliżał.
- Wysłałeś swoich ludzi do samego centrum Tokyo by mnie tu przyprowadzić. Mam szczerą nadzieję, że miałeś ku temu odpowiedni dobry powód - mruknął Ryu, ostrożnie dobierając słowa. Odezwał się po raz pierwszy od przyjazdu do tego przybytku. Zazwyczaj rzadko się odzywał, a kiedy już mówił to z sensem i na temat. Wolał unikać bezsensownego żartowania, lub rzucania uwag które niczego nie wnosiły do jego życia, bądź do życia innych ludzi.
- Żaluję, że tak trudno ci uwierzyć w moje dobre intencje. Chciałem po prostu zobaczyć mojego wnuka - Ikemoto ukucnął przed chłopakiem i spojrzał mu głęboko w jego ciemne, czekoladowe tęczówki. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem delektując się zapadłą ciszą, po czym mężczyzna poczochrał wnuka po głowie. - Do tej pory pozwalałem robić ci co chciałeś, ale mam nadzieję, że wkrótce podejmiesz odpowiednią decyzję. Za dwa lata kończysz swoją edukację i przyznam, że czekam na ten dzien z niecierpliwością - uśmiech jaki zakwitł na ustach Ikemoto miał w sobie wiele złośliwości. - Wtedy ostatecznie zdecydujesz, czy chcesz być ze mną, czy wolisz stanąć po drugiej stronie barykady...
Ryu chciał coś powiedzieć i już otwierał ku temu usta, ale jego dziadek zgromił go spojrzeniem, ostatecznie przerywając mu w połowie myśli. Odsunął się od chłopaka i wstał, cały czas uśmiechając się w ten sam, przyprawiający o dreszcze sposób. Ryu nigdy nie spotkał bogina, ale gdyby już miało to nastapić, był niemalże pewien, że stwór ten przyjąłby postać jego dziadka.
- Wybierz mądrze, bo odwrotów już nie będzie. Pamiętaj tylko, że kto nie jest ze mną, zostaje niezwłocznie zlikwidowany.
Wzrok Ryu samoistnie powiódł do zdjęcia stojącego nad kominkiem, a żołądek podszedł mu do gardła. Kiedy znów przesunął wzrok w miejsce, gdzie przed chwilą stał Ikemoto, tego już tam nie było. Chłopak zacisnął mocniej szczęki i złapał za figurkę stojąca na szafce nocnej. Rzucił nią w zamknięte drzwi i opadł na łóżko. Oddychał ciężko, starając się nad sobą zapanować. Nie było to tak proste jak na początku mu się wydawało. Wymagało od niego wiele wysiłku.
Raz jeszcze odetchnął głęboko, po czym odgarnął ciemno-brązowy kosmyk włosów z twarzy i wstał. Nie miał zamiaru zostać w tym domu ani chwili dłużej, toteż natychmiast zabrał swoją torbę i wrzucił do niej zdjęcie. Swój pobyt w mieszkaniu dziadka skrócił do minimum. Postanowił dłużej się już nie katować, gdyż to właśnie to miejsce sprawiło jego problemy z żywieniem. Chłopak jadał skandalicznie małe ilości, za każdym razem walcząc by ich nie zwymiotować.
Posesję Ikemoto Amakusy opuścił z wyraźną ulgą. Odpuścił sobie również czekanie na czarną limuzynę, która go przywiozła na miejsce. Uznał, że spacer na stację dobrze mu zrobi. Wracał do Tokyo, do przyjaciół, do swojego domu i miał zamiar zerwać wszystkie swoje połączenia z dziadkiem. Żałował tylko, że genów nie był w stanie się pozbyć.
Data urodzenia: 7 styczeń 1996
Klasa i dom: VI, Okamishi
Krew: czysta
Wzrost: 165 cm
Waga: 40 kg
Patronus: feniks
Bogin: węże
Dodatkowo: pozycja ścigającego w drużynie Quidditcha
Widmo nadciągającej wojny zmusiło go do zajęcia odpowiedniej pozycji: Po długich namowach wstąpił do Yakuzy (przez zastosowanie chwytu poniżej pasa), aktualnie znajduje się pod opieką Kazumy Tsukasy.
Umiejętności: potrafi rozwiązać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę, potrafi zahipnotyzować człowieka, jak i nie ma możliwości by ktoś zahipnotyzował jego, uwielbia mugolskie filmy, stawia siłę fizyczną przed magią, zna kilka rodzajów sztuk walki, ale korzysta z nich jedynie w ostateczności, uwielbia czytać
Ceni: szczerość, uśmiech, ludzkie życie
Nienawidzi: fałszywości i kłamstwa (choć i jemu zdarza się naginać prawdę od czasu do czasu)
A couple of links to my world:
[Dobry wieczór wszystkim, karta jest odrobine wymęczona i nieco chaotyczna, ale mam nadzieję że nic w niej nie zabrakło. Moja postać może pojawiać się w kratkę, ale postara się wchodzić co najmniej raz w tygodniu. Witam wszystkich jeszcze raz serdecznie i mam nadzieję na dobrą zabawę]
2 918 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 1001 – 1200 z 2918 Nowsze› Najnowsze»[ nie wiedziałam, że taki zdolny z niego chłopak ^^]
Zamachała ogonem, by rozwiać pył. To na pewno jest to miejsce... Za mała ta dziura. Kolejne BUM i dziura idealna. Rozgrzebała szponiastymi łapami otwór, by wejść do środka.
-taaaaak!-usiadł na kanapie.-Co masz? Możesz puścić wszystko poza horrorem.-oświadczył.
-To dobrze.-klasnął w dłonie-martwi się o ciebie i się o ciebie troszczy.-uśmiechnął się.
-Czy wszyscy muszą być takimi deviantami?-mruknął pod nosem.-A może jakaś komedia? Coś z Deppem?
-Od czego zaczynamy? - spytała zaglądając przez ramię, żeby zobaczyć co tam Shiki nabazgrał na karteczce. Ciągnęła go za ramię zadzierając głowę, ale i tak nic nie mogła dojrzeć.
[teraz będzie tak cały czas, aż będzie miała ochotę do (nie)normalności rodzinnej]
Odwróciła sie gwałtownie w jego kierunku, głośno sycząc. Machnęła krótko ogonem, przez co "wyskoczyło" kilka pasemek pióro-ognistych.
-To może najpierw zobaczymy czy w ogóle utrzymasz się na miotle.-wzbił się wyżej i naparł na umysł chłopaka. Nie szukał jakiś informacji skupił się na jakiejś myśli przewodniej.
-Uwielbiam to!-krzyknął.-Możesz włączyć swoją ulubioną część ja kocham wszystkie.-usiadł wygodniej na kanapie.
-no to... może najpierw składzik profesora eliksirów, hę? a może potem... - nie miała ochoty na kolejną wycieczkę do lasu - może potem do Philipa? - zaproponowała.
[ no coś ty ..wydaje ci się ^^ zresztą to już jej drugi debiut. Poprzedni był w "zeszłym" roku ^^]
Popatrzyła na niego spode łba i się odwróciła, by wykopać resztę kamiennej misy. Przestawiła go dziobem w bok, by mieć lepszy dostęp, gdy będzie "ronić" mały zapasik własnych łez.
Podleciał trochę bliżej i naparł na chłopaka szukając jakiegoś pierwszego lepszego wspomnienia przykład co jadł na kolacje.
zbiegła za nim po stromych schodkach i nie zauważyła, że chłopak tak nagle się zatrzymał. Wpadła mu na plecy, lądując na podłodze
-przepraszam - wymamrotała podnosząc się- nic Ci nie jest?
Nie minęło 15 minut filmu jak usłyszeli dzwonek do drzwi.-Daj pauzę, poczekam-uśmiechnął się promiennie.
Gdy tafla była wypełniona po brzegi, skubnęła jedno ze swoich piór ze skrzydła. W dziobie, trzymała go za lotkę, która ponownie podpaliła, by ja zaraz potem wrzucić do łez. Odsunęła się krok w tył. W tym czasie stuliła skrzydła do tułowia i czekała aż z misy, utworzy sie dużej wielkości flakonik, upstrzony runami.
Zrobił młynka i wyfrunął tuż przed chłopakiem. Przesłał mu wiadomość że idzie mu bardzo dobrze i dodatkowo ma zacząć napierać na jego umysł.
Zaśmiał się. Odkroił sobie kawałek i posmarował sosem.-Smacznego.-powiedział jeszcze i zabrał się za jedzenie.
[jak to zabrzmiało xD kotem fatalnym ^^]
Przechyliła tylko głowę i uparcie zeszła z jego rąk. Przysiadła tuż przy półce, gdzie stała misa i ja sfajczyła na koniec. Potem raptownie podniosła głowę do góry, by poinformować "innego" przedstawiciela o własnym położeniu. Odwróciła głowę, by zabrać flakonik w inne miejsce. I zaczęła sie przeciskać przez wyłom, który zrobiła aby na samej powierzchni zniszczyć do końca ruiny zamku i ślady magii, które niestety, ale jaśnieją na ziemi, jak mały klejnocik dla wszystkich stworzeń magicznych.
Puki co postanowił nie wprowadzać tłuczka. Chłopak radził sobie bardzo dobrze. Latał dookoła Ryu robiąc sztuczki na miotle i nie przerwanie napierając na chłopaka.
-Jestem z ciebie dumny.-powiedział biorąc już trzeci kawałek i popijając colą.
złapała się ręką za szyję, czerwieniąc się cała
-na prawdę... przepraszam... - dodała otwierając drzwi od składziku. Aż dziwne, że w tak małym pomieszczeniu może naleźć się tyle różnych rzeczy. Rozejrzała się po półkach
-no to najpierw... - zerknęła na karteczkę - figi abisyńskie, śledziona szczura i... muchy siatkoskrzydłe.
- nie lubi? łeee xD]
Wreszcie nadleciał towarzysz (ten, którego już Ryu widział wcześniej w lesie). Zapiszczała na przywitanie i wzniosła sie za nim, nie oglądając się więcej za niczym innym, tylko za przewodnikiem, by w końcu opuścić Japonię i udać się do Turcji na kolejny chów młodych.
Przerwał na chwilę i wylądował, nie chciał aż tak męczyć chłopaka na pierwszym trening.-Idzie ci świetnie-wychrypiał i wziął parę łyków wody.
-Zjadłeś bez narzekania że nie możesz-uśmiechnął się.-Włącz play.-poprosił.
-A co spodziewałeś się że będzie lekko? Ja nie podejrzewałem, ze wytrzymasz tak długo i nie spadniesz.-uśmiechnął się.
-nie ma mowy - ucięła krótko nie zastanawiając się nawet - nie będziesz mi tu męczył zwierząt - odparła kładąc szczura na podłodze - jeszcze pancerzyki chitynowe, a śledzionę znajdziemy u Philipa.
Gapił się na niego z otwartymi ustami.-A...-wydukał w końcu.-Ryu...ja...em...nie wiem jak na to zareagować...-wysapał a na jego policzki wystąpiły rumieńce.
-Jeżeli jesteś bardzo zmęczony to nie widzę przeciwności-uśmiechnął się.-czekolady?-spytał sięgając do kieszeni.
-Ach...-pokiwał głową a jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Ukrył ją w dłoniach przez palce starając się skupić na filmie.
Shiki uniósł brwi.-Po treningu możesz być osłabiony lepiej zjedz.-nalegał.
W między czasie Chris zrosił sobie twarz wodą w kuchni więc grzywkę miał trochę mokrą.-Spoko...-powiedział już spokojniej.-w jaką grę?
-Dobra.-zgodził się po dłuższym namyśle.-Ale rano zjadasz pożywne śniadanie.
popatrzył mu prosto w oczy.-Nie jestem zły...nie mam powodu by być.-rozdał karty i popatrzył w swoje. Wymienił trzy i gapił się w nie z niedowierzaniem.
Furuyama znalazł chwilę spokoju i nocą usiadł pod drzewem z gitarą. Ale nie grał, zamknął oczy i wsłuchiwał się w hałas cykad i szum jeziora.
-I tak dobrze...-położył na podłodze swoje karty para czarnych dziewiątek. Był tak rozkojarzony że wymienił pierwsze lepsze karty.
[innego ^^ następnym razem zaznaczę XD]
-Pytanie.-odparł bez zastanowienia. Puki co nie chciał ryzykować. tak, postanowił na razie stąpać bo bezpiecznym gruncie.
Zagwizdał-zakochańceeeeeee!-krzyknął z uśmiechem. Nie za bardzo widział ich twarze więc nawet nie wiedział kto to. W ciemnościach widział koszmarnie.
-Ja...szczęście...czułem jakbym latał...-odparł i schował twarz za kartami.
-Oh a już myślałem...-jęknął teatralnie.-No cóż na razie nic...tak sobie właśnie myślę co zagrać...siadacie?-spytał.
[ co tam słychać u naszej/go Ryu podczas wakacji xD]
-Tak mam parę asów.-chwycił karty i zaczął je tasować.-To em...dlaczego to zrobiłeś...-spytał wymownie wskazując na swoje usta.
-Nawet lepiej że sobie poszła-zaśmiał się.-A tytuł? bo wiesz sporo ich mają...-zauważył.
[ojej ..przykro mi *ściska* to było nagłe? chcesz o tym pogadać? oczywiście nie namawiam... *tuli*]
W ustach miał już kolejne pytanie ale przełknął głośno ślinę i rozdał karty. Będzie musiał poczekać.
[jej ..nie musisz mnie przepraszać słońce... to przykre.. sama to wiem, bo sama ostatnio w kółko chodzę na pogrzeby .. *daje buzi* więc nie ma za co mnie przepraszać.... ]
Westchnął i zaczął Knockin' on heavens door. Jego głos, bardzo podobny do głosy Axl Rose, niósł się po błoniach.
Chris wymienił i pokazał parę waletów.-ech...pytanie.-popatrzył wyczekująco na Ryu.
[ja też tak sobie mówię od jakiegoś tygodnia, ale cóż... jednak jestem *wzdycha* >>przyjmij moje kondolencje ;) ]
Shiki przerwał grę.-Wiem. Wiem również że zostałeś do tego zmuszony przez dziadka.-w tym momencie nasuwało się pytanie czego on nie wie, ale on po prostu uważał że o swoich uczniach powinien wiedzieć jak najwięcej.
-Po prostu...nie wiem...poczułem się jakbym się unosił...nie oczekiwałem niczego...znaczy się nie miałem żadnych oczekiwań...to po prostu...nie spodziewałem się tego...-wyjąkał.
[z czasem na pewno... ale ... przez jakiś czas będzie ciężko, ale tu masz przyjaciół, więc jak chcesz pogadać o czymkolwiek to wal xD jesteśmy z tobą..]
-Są piękne między innymi dlatego ze się zmieniają...zmieniają swoje położenia. Co noc potrafią świecić innym blaskiem.-popatrzył w niebo.
[ polecam się ;)) ostatnio na pogrzeby chodzę częściej niż na inne imprezy ...taa miałam taki jeden ... ale na nim nie byłam bo się dowiedziała o nim w dniu pogrzebu na 2 godziny wcześniej ... 2 wujek popełnił samobójstwo a nam nikt nie chce powiedzieć dlaczego to zrobił *westchnęła* ale nie dlatego mam doła...]
-Miałeś nie mówić do mnie senpaj...-powiedział z wyrzutem.-ja...to chyba...jak chcesz kogoś chronić i...być blisko niego...-odparł trochę niepewnie.
-Raczej nie...tak mi się wydaje...-zastanowił się chwilę.-Ale jak was znowu złapie to macie mu mówić że najpierw chcecie pomówić ze mną.
[pewni ci się wyda to trochę dziecinne, dziwne i głupie, ale takie tam przywiązywanie się do rzeczy jest trochę dziwne .. ehh.. w zeszły czwartek komp mi sie spalił a z nim reszta moich danych, których nie zdążyłam zapisać, bo starym się wiecznie spieszy... głupie to ale jak już nowy sprzęt to nie umiem się w nim odnaleźć i praktycznie nie chce mi sie na nim nic robić ani siedzieć w necie ... ]
-Nie wydaje mi się bym był bardziej doświadczony. Może jedynie to, że dorastałem w kochającej rodzinie.-popatrzył mu prosto w oczy.-też to czułem...-dodał drżącym głosem.
-Macie do mnie przychodzić i tyle. Ucisz ją jakoś bo ja to w końcu zrobię.
[ taa .. ;/ jak zabieram sie za książkę to przeczytam parę linijek i po czytaniu, włączam może to ja wyłączam po 1 piosence, tv mi się nie chce oglądać .. brak mi pomysłu .. moje linki na bloga poszły w dym jak i przetłumaczone materiały z któtymi miałam problem, bo albo trudno je znaleźć albo brak mi umiejętności lingwistycznych, do tego boli mnie głowa .. głupia jestem no .. miałam je jakiś czas na penie ale je skasowałam .... głupota do kwadratu ... piękny prezent na imieniny..]
Po jego policzkach pociekły słone łzy. Został odrzucony naprawdę dobitnie. Już nic nie rozumiał.-Ryu...-szepnął i mało nie zwymiotował. Z szoku zrobiło mu się niedobrze.
-Ech wiesz co...ty się może zajmij czymś innym, milszym. Staraj się na przykład nie kłócić z Chrisem i grzecznie jeść-zaśmiał się.
-I po...po co ja się łudzę-wydyszał przez łzy.-Kto...by...chciał...kogoś...takiego jak jaaaaaaaaa.-upił łyk wody wylewając sporą część zawartości ze szklanki.
[ *wzdycha* wiesz co usłyszałam ? że to moja wina !! nie było mnie w domu bo byłam na działce, nie? ale to moja wina, że się spalił bo komp. stał w moim pokoju a tatuś chciał tylko sprawdzić czy działa i odpalił listwę .... ;/ myślałam że go zamorduję za głupotę bo zrobił spięcie i zrzucił winę na mnie ... dobra ... chciał kupić laptopa .. raczej go na razie nie kupi *wredny uśmiech* ... btw. jesteś chętna na nowy wątek? ^^ mogę zacząć... ]
-Oj postaraj się. Pracujesz u jego brata co nie? dasz radę.-uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Jak to nie możesz chcieeeeeć.-ocierał łzy a ich wciąż przybywało.-Przecież nic mi nie jeeeeeeest.Starszy o ROK!-uderzył dłonią w łóżko.-Ale mi starszy!
-To go chroń. Stan się na tyle silny żeby go ochronić.-powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
[taa .. mów mu jedno zrobi drugie xD spoko - ja w zasadzie na razie jestem. btw. Skończyłyśmy na tym że jest feniksem i poleciała sobie, aktualnie nadal nim jeszcze jest ]
Podróż powrotna była taka jak zwykle. Zero przyjemności powrotu, bo wolała nigdy nie wracać, ale trzeba sprawdzić własne włości. W Turcji zostawiła już dorosłe dzieci feniksiątka i towarzysza a aktualnie przekraczała magiczne granice wysp japońskich. Trochę to trwało, ale w końcu wyrównała lot i skierowała się na południe, do innych ruin by odpocząć w ciszy.
-No i co! Wiem, że Shiki cię trenuje! Po prostu...nie obchodzi mnie to, że twój dziadek może mi coś zrobić...to nie ma znaczenia!-jego oddech przyspieszył zupełnie jak jego serce.
Była zmęczona, ale musiała sie jeszcze przemienić, by mieć łatwiejszą możliwość szybkiego zapolowania na coś, by nie dopadła ją żądza krwi. Powinna stworzyć kolejne bariery, ale nie miała ochoty na zbędne ceregiele i zaczęła kolejne spalenie bez "systemów" ochronnych, przed nadmiernym wydostaniem się ognia poza obecny teren. Nie obchodziło jej to, że pozostała część ruin zaczęła w końcu topnieć od panującego wokół żaru. Jeszcze kilkanaście minut i będzie po wszystkim..
-słyszałem od Shina że Shiki jest zadowolony z poprawy...-chodź niechętnie, zabrał rękę chłopaka ze swojej klatki.-poza tym...wtedy byłem w szoku, umiem o siebie zadbać!-i w tym momencie wpadł na genialny pomysł.-możemy zrobić tak...że jeżeli twój dziadek będzie bardzo zagrażał mojemu życiu i czyhał na mnie z nożem za zakrętem...to wtedy...wtedy ze sobą skończymy...-przełknął ślinę.
-poradzisz sobie bez niej.-pokręcił głową-zrozum...bronisz się przed MOIM atakiem umysłowym...nie daję ci fory...
Była wyczerpana przemianą, ale część niej wyczuła czyjąś obecność w jej pobliżu. Prawie nieprzytomnie spojrzała na chłopaka
- zostaw mnie - wychrypiała, słabo odpychając jego nadgarstek i bardzo dobrze wiedząc, że odmawianie w tej chwili kończy się totalną katastrofą.. dla innych. Było jej zimno, a ciuchów tych ruinach nie zostawiła dla siebie. Po chwili piekielnie zmęczona, straciła świadomość.
"jeszcze trochę...." - nieświadomie przemknęła jej myśl, ale prawie nadludzkim wysiłkiem oderwała się od niego nadal nieprzytomna, chociaż nadal chciało jej się pić. Drżała na całym ciele z grudniowego chłodu, szybciej wytracając ciepło niż poprzednim razem.
Wtuliła się w jego talię, gdy usadził ją na swych kolanach, przytulając.
- zimno mi .. - wybełkotała z trudem łapiąc powietrze, by zmusić płuca do stanu używalności.
Westchnęła, czując jego dotyk na swojej nagiej skórze. Wtuliła się w niego, czując się jak mała dziewczynka
- jest mi tak dobrze ... - wymamrotała sennie - spać mi się chce.
Uczepiła się jego koszuli
- nie ... - ziewnęła - to nie jest dobry pomysł Ryu - trzęsła się z zimna. Otworzyła na chwilę oczy i popatrzyła na jego zdziwioną twarz - naprawdę.. ja nadal jestem głodna. Nie kuś losu.
- nie mam czasu na polowaniu ... - warknęła przez zaciśnięte usta, bo od samego słuchania jego pulsu baardzo blisko siebie, robiło jej się słabo. Zamrugała jakby to miało jej jakoś pomóc. - zabiłabym ciebie ... jesteś zbyt kruchy a nad żądzą krwi nie da się tak łatwo zapanować.... - wymruczała, wcisnąwszy nos w jego nasadę barku.
Uśmiechnęła się tylko na to.
- zostańmy tutaj .. - poprosiła - i ... - złapała jej głowę przyciągając do siebie, by dać mu całuska w czółko. Potem zjechała twarz do jego ucha - zawsze chciałam ci to powiedzieć ... - wyszeptała słabszym głosem - arigato ... - zamknęła oczy, zwalniając uścisk. Ręka opadła sama na ziemie.
[czekałaś na mnie? xD jej... no mówię ci że mam dziwny ostatnio nastrój T_T za co? może właśnie za wzięcie punktu honoru, ratowania jej nic nie wartej skóry no i go lubi tak po prostu ale nie smutaj, udawajmy że ona nie żyje ale to tylko tymczasowe bo ja tu planuje jakieś spotkanie w jakimś klubie po jakimś czasie xD]
Była taka śpiąca... Gdzie ja jestem? - pomyślała
- "ojcze? - spytała jakieś stojącej postaci tuż obok niej, która jej go przypominała z niewyraźnego profilu - mogę wrócić?"
- "... jeszcze nie ..." - odpowiedział
- "jestem zmęczona ... bardzo..." - wyraziła swoje żale
- "jeszcze trochę moje dziecko..."
[ jej gadam teraz jak matka ^^]
[ no cóż - rodziny się nie wybiera ^^ ale i tak go lubi ^^ a ojciec ma wszystkie swoje dziadku w dup*ie xD i mu to zwisa]
Mimo zaklęcia rzuconego przez Ryu, zamarzała. Powoli przestawała cokolwiek odczuwać a serce i płuca, które z trudem pompowały krew i tlen, ustały w momencie, gdy chłopak ponownie przyszedł w te ruiny. Jeszcze jedno słaby bicie i całkiem ustało.
Tej scenie przyglądał sie w swoim zwierciadle Euronymous w jednych z komnat i miał świetny ubaw. Za bardzo znał własna żonę, by wiedzieć, że ludzkimi sposobami nie uda mu się. Zachichotał pod nosem, gdy w końcu otworzył przejście między wymiarami, by dotrzeć na osłoniętą polanę, między dwoma dwoma zachowanymi od żaru ścianami.
- .... możesz próbować do woli chłopaczku ... - zagrzmiało znikąd - .. ona się nie obudzi. - rozległ się irytujący diabelski chichot.
- bo jej ratunek, oznacza pożegnanie się z tym światem na zawsze - odpowiedział chłodno - i zastosowanie zaległej kary z czego by nie była moja żoneczka zbytnio zadowolona - zachichotał złośliwie - oj nie ...
- ależ kiwnę - odparł ze śmiechem - w końcu .. potrzebna nam jest reprodukcji - pstryknął palcem. Wokół ciała Selene powstawał kokon, a gdy się utworzył, zacieśnił więzy. Jeszcze jedno pstryknięcie, po którym zniknęła. A on razem z nią
- miłego dnia, człowieczku - parsknął śmiechem na odchodne - zimno tutaj.. - dodał po krótkiej chwili.
[chcesz się zamienić? *pokazała język* nie ma to jak tragiko-komedia z elementami dramatycznymi xD dajcie chusteczki hell it`s good, no dobra czas przerzucić akcje do przodu]
Nie ma to jak "świeże" powietrze w domu. Jest tu tak swojsko i przyjemnie gorąco. Kara nie kara - za namową prababci udało się wyperswadować tatusiowi jego milusi plan, przetrzymania jej na kolejne pół roku czasu ludzkiego. Aktualnie przebywa tu już 150 lat. Podjadła i "wypoczęła". Ale to tak w przenośny bo skubany Lucek znowu zaczął myśleć czym innym niż mózgiem. Pod warunkiem że kiedykolwiek taki posiadał, ale i tak trafiła kosa na kamień. Śmiech.
Przechodziła raźnym krokiem do portalu, by przenieść się do swego malutkiego więzieńka na ziemi. Jak wyszła po za bramę, na szczęście panował już półmrok. Co za ulga.. dla własnych oczu i udała się do Czarnego Irysa jednego z najdroższy prywatnych lokali dla nieludzi. Przystąpiła próg budynku.
- witamy z powrotem wasza wysokość - ukłonił jej się strażnik, gdy go mijała i przesłała buziaczka
- nie było mnie tu od blisko 6 ludzkich miesięcy. Jak sądzę, że nie puściliście któregoś z klubów z dymem ? - podniosła brew do góry
- ależ skąd Pani, raporty w biurze czekają
Kiwnęła głową zadowolona
- zbierzcie wszystkie i prześlijcie je do mego biura na zamku... - rzuciła na odchodne kierując się dla strefy dla vipów.
[ widzę, dużo chęci ale brak motywacji xD weź no... to takie fajne i "mało" rozrywkowe xD]
Kiwnęła głową pozostałym gościom, jak przechodziła do swego miejsca na coś a la podium i czekała na obsłużenie.
- pani? - usłyszała - czy ten w niebieskiej koszuli na parterze odpowiada?
Kiwnęła głowa na potwierdzenie. Kelnerka zeszła na parter.
[to był Tim, ale jego w Japonii nie ma xD ano pisz pisz ^^ z chęcią przeczytam xD może i być Thomas ;p]
Długo nie musiała czekać. Jej przekąska dotarła.
- witam... - usłyszała jego cichy głos - podobno, dostałem zaproszenie, co jest mi bardzo przyjemnie
- a i owszem.. ? - popatrzyła na niego
- jestem James, miło mi.
- ja też się cieszę - uśmiechnęła się - Selene.
- wskazała na siedzenie koło siebie i je poklepała - usiądź proszę.. pijesz coś? - spytała w końcu
- podwójne martini - pstryknęła palcem na jej osobistą kelnerkę.
[może być brat xD nic nic ... zawsze mam ubaw jak czytam twoje teksty .... btw. ona zje mój obiad xD buhahaha]
- skąd jesteś? - spytała odstawiając drinka. Mały flircik nie zaszkodzi. - bo raczej nie z wysp..
- z Paryża, a ty?
- mieszkałam w różnych miejscach. Najczęściej w tym kraju. Chodź - pociągnęła go za rękę - to jest fajny kawałek - ciągnęła go na parkiet. Był już trochę nietrzeźwy, gdy tu wchodził. Trzeba mu w tym jeszcze trochę pomóc.
[ był niezły no xD tylko ja cierpię na brak weny myślowej od roku ;/ yay xD]
"jest super i nieźle się rusza" - pomyślała w tańcu - ciekawa jestem czy jest dobry też w innych rzeczach - zachichotała bezgłośnie, przysuwając się bliżej, by wyszarpnąć jego koszule i włożyć pod nią jej chłodne palce. Wstrząsnął go przyjemny dreszczyk.
- nie przestawaj - wysapał zachwycony.
[ taa .. ale dobra mamy tu mega scenę - nie mogę jej przegapić xD]
Kawałek sie skończył i razem zaczęli wracać na miejsce chociaż gość był trochę niezadowolony.
- Wyluzuj James, no c jest długa - przechodziła obok stolika Ryu i się nieznacznie zatrzymała obok młodego wampira
- na reklamację to trochę za późno młody - syknęła do ucha pochylona nad nim, udając że uwiera jej but i musiała na chwilę się zatrzymać - zapraszam później do biura. Sam. A tak przy .. co tu robi ten małolat? ignorujemy regulamin ... no no ... - uśmiechnęła się uroczo, ignorując Ryu, który chciał coś powiedzieć, ale nie dane mu było bo już przeszła szybkim krokiem do swego jedzonka.
- wybacz.. ubrałam nowe buty i trochę mnie uwierają w palcu.. sprawdzisz? - pokiwał lekko otumaniony, jeżdżąc wzrokiem po jej dekolcie w czarnym, obcisłym topie bez ramion.
[ eh.. chwilowo to jej nie będzie ;p muszę pomyśleć by ja zastosować później]
Była trochę niezadowolona z całej sceny, ale zachowała kamienny wyraz twarzy, siadając Jamesowi na kolanach, wprowadzając w trans hipnotyczny, by się dobrać do jego smacznie pulsującej żyły szyjnej. Pychota. Kątem oka widziała myśli młodego wampira i wiedziała, że specjalnie odstawił dla niej tę scenkę. Poderwała głowę, gdy wypiła ostatnią krople z chłodnego już ciała i poszła do biura. Usłyszała pukanie
- wejść!! - skrzypiące drzwi zasugerowały obecność młodego - owszem !! - zerknęła ponad małym stosikiem papierków. Nałożyła poprawki dobrze zdając sobie sprawę, że niewygodnie mu w tej pozycji i przypatruje jej się bacznie. A właściwie jej zakrwawionym ustom - korci cię? - spytała w końcu, patrząc prosto w jego oczy - smakowita z niego ofiara prawda?
[ oj tam ^^ jeszcze najdzie sie odpowiedni moment xD]
- cieszę się, że ci smakuję - uśmiechnęła się uroczo, ale a oczach miała lód - twoja powiadasz? a powiedział ci wcześniej, że był moim dawcą? - podniosła brew nieznacznie - ja tez nie i nawet lepsza niż tego franzuzka, w którym widziałaś sentyment - poczekała aż sens tych słów dojdzie do niego - naprawdę... masz czasem fatalny gust Thomas. Wybieranie ofiar na podstawie ubioru.... To u was rodzinne w Chinach? Wampiry nie zawierają paktów młody, chyba że się za takiego w tej chwili podajesz - popatrzyła nań surowo
[ *tuli* robimy tu sesje terapeutyczna^^]
- nazwijmy to małą nagrodę za ratowanie dzieciakowi skóry - zauważyła z przyklejonym uśmiechem stając przed nim. - lepsze kąski, powiadasz? - Schwyciła jego podbródek i podniosła wyżej - i jakaż to jest umowa między wami dziecko? - spytała w końcu cedząc słowa
[*przybija piątkę* i tak trzymaj *buziak* xD powinnam zmienić zawód na terapeutka ^^]
- tylko go nie zabij, przypadkiem - wymruczała, przenosząc palce na jego wargi i je muskając w małej pieszczocie - dobry z niego uczeń, acz trochę czasem za dociekliwy. Nie przesadzaj z arszenikiem i cyjankiem. Uroczy jesteś.. - zjechała ręka niżej do jego szyi.
[technik handlu i ekonomiki ^^ beznadzieja xD]
- właśnie widać - mruknęła pod nosem, gdy usiadła na sofie - podejdź tutaj - wskazała na podłogę tuz obok siebie - nie toleruję, bo zabierasz mu zbyt często krew i nie ma kiedy się zregenerować, by zacząć produkcję antytoksyn. - zauważyła kwaśno. - każdy dobry wampir by to zauważył za pierwszym razem. W jakim wieku jesteś?
[jak to zabrzmiało xDD kochana ... no no xD lubię angielski ale te ich nieskomplikowane czasy ;)]
- czyli mówisz, że czasem się podzielisz? - spytała siadając na jego kolanach - nie mówię, że ci nie wolno, ale on jest kruchym dzieckiem. Po prostu się ograniczaj - spojrzała w jego lśniące oczy - mogę przymknąć oczy na dzisiejsze twe postępowanie, bo jesteś tu nie tak od dawna prawda? - przesunęła niesforne włosy z czoła na bok
[ ojć.. czyli nie ja jedna mam z tym problem *tuli*]
- cieszę się moje dziecko - odpowiedziała - ogólnie nie mam nic przeciw, ale zasady są po to by je było można wprowadzać w życie a minimalny wiek dla dawców to niestety 27. - przypomniała mu, rozchylając nieznacznie wargi - Ryu się już na mnie zezłościł, ale zawsze tak robi. Ale cii... to nasza tajemnica - uśmiech - tobie też przydały, by się specjalne lekcje ... - wymruczała
[ *wyciera pot z czoła* yhmmm czy ja myślę to co ty? xD ciepło mi się robi na twarzy]
Jęknęła cicho.
- przecież znasz już odpowiedź - odpowiedziała cicho - smakuje wybornie a jak ty smakujesz? - spytała z małym figielkiem w oczach, odrywając jego gorące usta od szyi i oczekując odpowiedzi.
[ dobrze, że ty a nie ja ^^ uff nie ma tak dobrze ... wiesz jak mi było ciężko operować rodzicami i baką Kamome? operuje Selką , jej córkami , dworem i sługami i jeszcze miałam tamto *wzdycha*... to wiesz taka miła odmiana xD może być nieźle jak zobaczy ich razem xD]
- zobaczymy - wymruczała, jęcząc cicho - tylko żadnego gryzienia mnie - zastrzegła sobie - wplatając dłonie w jego włosy, by przybliżyć się bardziej i nie pozwolić mu się oddalić
[ taa tyle, że zamiast się skupiać na samej Selce to głowę miałam w innych wątkach ..^^]
- ewentualnie, zresztą zrozumiesz to .... - jęknęła głośniej, ścisnęła swój top przez głowę, by miał lepsze dojście - co na to Ryu powie - zachichotała pod nosem na sama myśl, posyłając mu kpiarski uśmiech - pewnie się mocno zdziwi...
[ to sarkazm był ? *śmiech* taa i to specjalnej.. xD]
Przewróciła oczyma, zduszając kolejny jęk
- ze szkła nie jestem, mój drogi - oderwała sie na chwilę, by i jemu zdjąć koszulę - no no.. podsumowała opierając dłonie na jego torsie i lekko popchnęła na sofę wpijając się boleśnie w jego usta. Wyczuła jego ręce na zapięciu stanika.
[ jeszcze dobrze sie nie zaczęło a już mi się chce śmiać xD]
[ no i dlatego potrzebny nam Ryu wpadający jak torpeda xD trzeba mieć jakąś alternatywę - to nas dwie, ale w sumie trudniej pisać yuri, niż hentai - przynajmniej mi się tak wydaje]
- lubimy ostro co? - wyszczerzyła kły w pełnej krasie, zdejmując resztę stanika - spieszymy sie gdzieś? - spytała mu do ucha zniżając głowę do jego karku, by zagłębić się w jego zapachu wody po goleniu. Bardzo delikatnie. Pachnie kusząco i smakowicie. Podniecona, całuję go w szyję i liże. Mniam.
Zamruczał zachwycony. Wampirzyca otworzyła usta szerzej, zatapiając kły w jego szyi by ugasić pragnienie. Przełyka duży łyk krwi. Bosko
- "smakujesz mi kochanie" - przesłała
-To nie był głupi powód.-Fuknął.-To ja...się pójdę umyć.-oznajmił wstając. Podszedł do plecaka i wyjął pierwsze lepsze bokserki które okazały się być białe w serduszka. Wszedł do łazienki i uśmiechnął się szeroko.
-I co może jeszcze oczekujesz ode mnie pozwolenia na korzystanie z działu zakazanego? -spytał unosząc brwi. Co ich wszystkich tak ciągnie do czarnej magii? pomyślał kręcąc głową.
[ aż widzę jak skaczesz z radości ^^ tylko mi się tam nie podniecaj xDD nie martw się będzie dobrze .. zmodyfikuje pewien baardzo zajmujący rozdział z książki, która ma tych scen aż 6 !! WOW !! i będzie git ;PPP]
- nie ukryłbyś tego nawet będąc starszym - oderwała się od niego w końcu - tak szybko wyszliście ... było mi smutno - przycisnęła biodra do próbującego się wyrwać ze spodni, przyrodzenie - przyszedłeś z prezentem.. milusi jesteś - przytrzymała go, gdy próbował zmienić pozycję i przycisnęła mocniej lekko trącając to miejsce - spokojnie .... nikt się tobą nie opiekuję ostatnio co? - liznęła mu ucho
Wrócił do pokoju z mokrymi włosami i popatrzył w stronę okna. Pokręcił głową i położył się obok Ryu starając się jakoś do niego przytulić.
-Tak masz dość ciekawe hobby-mruknął.-Nie umiesz się trzymać z dala od kłopotów.
[dobrze ^^]
-D...dobrze...-wydukał i truchtał obok chłopaka.-ale zależy z czego...
[ hmm *burak* książkę czy tekst? ^^]
- pomóc? - podniosła pytająco brew, ale nie czekała na odpowiedz, bo tylko pstryknęła palcem i spodnie znikły zostawiając jej koronkowe krwawe majteczki. Całe czas masowała mu przyrodzenie, drażniąc go jeszcze bardziej. Jęknął, ale nie pozwoliła mu na rozpięcie rozporka.
[ jeszcze trochę a zabraknie mi przymiotników a one są takie kawaii ^^]
-Ech...tak szczerze to sam tez w razie kłopotów używam czarnej magii...-przyznał kręcąc głową. Taki był z niego...dziwny nauczyciel.
[ książka to "pocałunek o północy" Lary Adrian i jest chyba trylogia, ale przeczytałam tylko 1 część bo nie mam ich więcej ..na razie xD nio dobse .. dam ten tekst ;p]
Zacisnęła palce na jego głowie jęcząc głośniej, gdy wyczuła go sprawny języczek, coraz głębiej. Zrobiło jej się bardziej mokro, gdy operował tez w jej drugiej dziurce palcem.
- proszę.. więcej... prawie wykrzyknęła czując zbliżający się orgazm. Zamknęła oczy z rozkoszy.
-Ten eliksir to ogólnie sprawia że organizm jest silniejszy...bardziej odporny...-zamyślił się.-Ale jest dość niebezpieczny jeśli ktoś nie dostarcza składników odżywczych i jeżeli jest chory.-wyjaśnił.-Ryu...tak się zastanawiałem...przyjechałbyś do nie na święta?
-Nie...raczej nie...chyba zacznę nowy temat...może wampiry?-zamyślił się.
-Mike powiedział że mogę zabrać kogoś jak chcę...normalnie jest nas tylko 3...ja, Mike i Emily.-uśmiechnął się.-zobaczysz będzie fajnie.
[ *burak* xD]
Nie zdoła stłumić jęku rozkoszy, gdy ją walił równo i mocno. Przycisnęła się bliżej, by podnieść jedną nogę wyżej i zwiększyć swoje doznania. Westchnęła podniecona.
- więcej.... - poprosiła. Spełnił jej prośbę nabijając sie w nią do samego końca i wyrywając kolejny okrzyk rozkoszy
- taa... - zachęciła drżącym głosem, wtulając sie w jego kark, by podrażnić językiem.
[ bo biedak ... *burak*]
Była jednocześnie zmęczona i niezadowolona z obrotu sprawy. Westchnęła kładąc się na jego torsie, nadal na nim siedząc.
- Ryu.. a pukać to nie umiesz? - warknęła zła, że jej przerwano - nie widzisz, że jestem zajęta? - przeturlała się na bok, obejmując Thomasa ramieniem, by jej "nie uciekł" i mając szczerą nadzieję na powtórkę..
-To dość niebezpieczne stworzenia. Lepiej się trzymać od nich z daleka jeśli nie umie się przed nimi bronić. Osobiście za nimi nie przepadam-powiedział.
[ hehe *iskierki w oku*]
- a czekać nie umiesz? - spytała - omawiamy tu pewne ważne kwestię.. ale dobra.. kochanie, sprawdź - zachęciła - "i wróć" przekazała
-Oczywiście że nie! Ja...chciałbym żebyś z nami spędził święta...-zwiesił głowę czując jak pieką go policzki.
- Thomasie ! - warknęła gniewnie z gabinetu, a gdy wrócił - mówiłeś że będzie spać... - zaczęła robić mu wymówki, gdy podszedł do sofy i usiadł.
-Co tu się dzieje? Nie można was zostawić nawet na 5 minut?-spytał szybkim krokiem podchodząc do plamy z eliksirów i wycierając ją szybkim ruchem różdżki.-Macie 5 minut aby wskazać mi winowajce. Ryu wyłaź z tego kąta.-powiedział nie spuszczając wzroki z Laury.Podszedł do swojej szafki i wyjął ostatnią ocalałą buteleczkę jakiegoś niebieskiego płynu.-Masz, wypij i nie mów o tym w skrzydle szpitalnym.-powiedział do Ryu.
-Proszę...dla mnie.-powiedział uśmiechając się lekko.-Mike jest super. A Emily jest naprawdę miła. Ucieszą się że mam przyjaciół w szkole. Zawsze trochę się o to martwią.
Położyła palec na jego ustach.
- starczy tego - warknęła wściekła, chwytając go za kark, przyciągając do siebie i dopadając do gardła. Nadal wyczuwała na nim śladowy zapach seksu, ale nie miała już na to ochoty.
-rana zaraz zniknie.-opowiedział.-Lepiej dla winowajcy żeby się przyznał. Może nawet kara za zniszczenie moich zbiorów będzie mniejsza.-nie spuszczał wzroku z Laury.
-Zobaczysz, będzie dobrze. U nas zawsze jest wesoło.-zaśmiał się.-Jeszcze nigdy nic nie poszło zgodnie z planem.
Syczała jak tylko próbował się ruszyć, wypijając z niego znacznie więcej niż kilka minut temu. Oderwała się wtedy, gdy poczuła się być pełna. Z ust skapywał jej mały strumyczek jego krwi. Oblizała się, nie mówiąc ani słowem i wwiercając się w jego oczy, zgłębiając się w jego umysł.
[raczej, ciężko się gada z babami u władzy ^^]
[ hehe ..ja tu myślę nad tym ... na razie zrobiła przegląd... a co? *mruga* xD]
- nie trzeba nigdzie iść... - wymruczała, wychodząc z jego umysłu i przesyłając dziewczynie z baru, by przysłała kogoś - zaraz ktoś tu przyjdzie. - zarządziła
[ czego np? ;> *chichot* masz na myśli sex? xD]
- nic, co by ciebie miało tym zainteresować - warknęła ostrzegawczo, czekając na swoja pracownicę, która zapukała chwilę później - wejdź - zaskrzypiały otwierane drzwi
Pokręcił głową i pomachał różdżką tak że usiadł po turecku w powietrzu.-Nie kłam Lauro, to naprawdę nie ładnie okłamywać nauczyciela.-spojrzał na chwilę na chłopaka.-Ryu, wiesz że łatwo mogę sprawdzić co się wydarzyło.- postukał się palcem w głowę.-A wolę od niej USŁYSZEĆ CAŁĄ PRAWDĘ.
-Nie ma za co.-uśmiechnął się.-Najważniejsze co musisz wiedzieć to to ze Emily jest w ciąży. A jak będziesz chciał to możesz...spać ze mną.-ostatnie słowa powiedział tak cicho że prawie nie było ich słychać.
Zmrużyła tylko oczy.
- sprawdzałam twój gust, młody - odpowiedziała spokojnie mierząc go wzrokiem - no wiesz oprócz niebieskiego są też inne kolory - zachichotała pod nosem
Pokręcił głową.-Nie ładnie kłamać. Jin!-krzyknął na chłopaka siedzącego w pierwszej ławce.-To może ty mi opowiesz co tu NAPRAWDĘ zaszło.
- rozumiem - przyglądając się - a jaki był twój poprzedni kolor? - spytała
-Ano racja, nie dostałeś.-zaśmiał się.-Ale wiesz...mam takie wrażenie, że nawet jakbyś spał w pokoju dla gości to i tak bym wlazł ci do łóżka...-szepnął.-Chyba po prostu boję się spać sam...-dodał jeszcze ciszej.
"Ah ta dzisiejsza młodzież" - pomyślała rozbawiona, sadowiąc się wygodniej na sofie i popijając drinka, którego jej wcześniej zrobiono.
-Dziękuję Jin.-skinął głową.-Lauro o ile to możliwe wymyśl sobie karę jak nie Jun może już się zacząć zastanawiać.-Shiki zazwyczaj nie karał uczniów ale zniszczenie jego gablotki to już była przesada.
-Uczyłem się i pisałem eseje.-wyjaśnił.-No i...jak raz chciałem wyjść...to się wszyscy pobudzili i zaczęli się pytać po co wychodzę...-odpowiedział zmieszany.
Uniósł różdżkę.-Siadaj-warknął.-Ryu ty jesteś poszkodowany. Wymyśl dla niej jakaś karę bo jak ja to zrobię to się nie pozbiera.-popatrzył na dziewczynę.-Dla twojej wiadomości. Trenuję go czegoś tak dalece odbiegającego od tematów OPCM że się w głowie przewraca. Nie wiem jakim cudem on utrzymuje takie oceny mając tak napięty grafik ale radze ci więcej nikogo nie atakować.
[ a było tak miło .... niepocieszona jestem xD]
- pani !! - usłyszała szept, Sae chciałaby z toba pogadać - na osobności ... - przekazała by poczekała w biurze, bawiąc się wcześniej z przyjaciółką, gdy przyczepił sie do niej Ryu. Popatrzyła na niego raz, wzruszając ramionami obojętnie.
-Jak nie chcesz żebym przychodził to mogę przestać...-powiedział trochę smutnym głosem.-Jeżeli ci przeszkadzam...-wtulił się w niego lekko uprzednio rozglądając się czy nikt nie patrzy.
-Prac jest pełno, całe zaplecze...-odparł, Nigdy nie chciało mu się tego niszczyć.-Dobra, czyli karę dla Laury mamy. Nie mam siły prowadzić lekcji-dodał.-W zamian po odpowiadam na wszelkie pytania.-oparł się o biurko.
[ skoro tam mówisz ... obojętnie mi to, ale chce ci się go prowadzić tak na serio? xD]
Przeszła do baru po swego drinka, wymieniła uwagi i "przeszła do biura" pogadać z pracownicą. Miała zabiegany dzień, który się jeszcze nie skończył. Właśnie poinformowano ją, że pewien lokal został zdewastowany przed podchmielonych klientów, którzy postanowili się pobawić. Westchnęła zmęczona pocierając sobie czoło.
-Um rozumiem...Ryu...mam specjalne pozwolenie...jutro przez kominek idziemy do domu Mike'a.-oznajmił z lekkim uśmiechem.
[ taa .. ^^]
Odesłała dziewczynę, by odpocząć w pokoju obok i pomyśleć nad sprawą. Cholera no... i to w najlepszym lokalu w Tokyo. Będzie sie musiała skonsultować z bratem, bo sama powoli nie wyrabia.... Sama nie wiedziała kiedy, ale zasnęła wtulona w podusie-misia.
[ taa trochę dziecinne, ale ja lubię podusię xD]
-I tak i nie. jeżeli problem wydaje mi się wystarczająco poważny takowe lekcje mogę prowadzić.-odpowiedział.
-Ryu...coś się stało?-ale Ryu był już na korytarzu. dla Chrisa wydawało się to dziwne ale bez słowa poszedł do swojego dormitorium i zapakował wszystkie potrzebne rzeczy. Następnego dnia siedział przed kominkiem z jedną sporą torbą posklejaną tak żeby się nie rozpadła w trakcie podróży i czekał aż Ryu przyjdzie.
[ a kto to ma wiedzieć? no nie wiem no ..martwił się ze długo nie wychodzi z gabinetu i poszedł sprawdzić lub cos w tym guście]
[oke... ;) a o której będziesz? ;) *tuli*]
[ yoshii ;*** "będę smutać tu bez ciebie *zrobiła pocieszna minkę*]
-Uwaga na choinkę. Zawsze uparcie stawiają ją przy kominku.-Wskoczył do kominka z torbą i już po chwili witał się z bratem.
-Uf w końcu koniec.-powiedział kiedy wszyscy wyszli.-Coś się stało Ryu?-spytał kiedy chłopak podszedł do jego biurka.
-Właź Ryu!-krzyknął Chris czarami poprawiając choinkę i układając pod nią prezenty.
-Cześć jest Mike,-wyciągnął w jego stronę rękę.-A to moja żona Emily.-wskazał na uśmiechnięta kobietę o niebieskich oczach i długich włosach o kolorze złotego brązu.
-Nie ma. ten eliksir uleczy każdą ranę o ile bije ci serce. Moja własna receptura a przez Laurę znowu muszę go uwarzyć.-pokręcił głową.
-Chodź wytrzepie cię z tego pyłu a potem Chris pokaże ci gdzie będziesz spał i zaniesiecie swoje rzeczy.-Kobieta podeszła do niego ze szczotką i zaczęła go czyścić.
-Mike już wiecie kto to będzie?-spytał wskazując na Emily
-Dziewczynka-odparł z dumą.-Możesz jej wybrać imię.
-Serio?-ucieszył się.
-W styczniu-odpowiedziała Emily uśmiechając się promiennie.
-Więc może...Layla-zaproponował Chris przypominając sobie utwór Erica Claptona. Mike pokiwał głową w zamyśleniu.
-Mi się podoba.-powiedziała Emily.-A ty co o tym sądzisz?-spytała Ryu.
-Po prostu nie lubię tych wszystkich świństw które podają w skrzydle szpitalnym-wyjaśnił.-Spokojnie...zmarnuję noc na uwarzenie go ale będzie dobrze. A czasami bardzo się przydaje ten eliksir...mam chyba jeszcze 3 buteleczki w gabinecie...-zamyślił się.
-Och-westchnęła kobieta uśmiechając się leciutko.
-To z piosenki-wyjaśnił Chris.-Erica Claptona. Chodź to ci ją puszczę.-i zaciągnął chłopaka do swojego pokoju. Poszli schodami na górę i weszli do najbliższego pokoju po prawej stronie. Na prawo stało białe pianino, dwie gitary, biały akustyk i czarny elektryk, wieża i szafka z półkami po brzegi wypchana płytami a po lewej było biurko, łóżko i szafa z ubraniami.
-Dlaczego tak uważasz?-spytał.-Co prawda sporządziłem recepturę na ten eliksir będąc uczniem...wzruszył ramionami.
-Jaką?-spytał przysuwając do pianina drugie krzesło.-I Ryu...bo zapomniałem spytać...dlaczego wczoraj tak nagle wybiegłeś z biblioteki?
[zaznaczamy w kartach, że są razem?]
-Dziękuje.-popatrzył na niego unosząc brwi.-A czemu to w tym roku nie zostajesz?-zapytał z uśmiechem.
-buuuuu.-zrobił teatralną obrażoną minę.-Podoba ci się tu?-spytał wsłuchując się w melodię.
Zagwizdał.-Do Chrisa? No to wesołych świąt.-uśmiechnął się jakby już wszystko wiedział.
-To dobrze. Daj teraz ja zagram.-przesunął krzesło i zaczął grać "dla elizy" swój ukochany utwór klasyczny.
-No...normalnie...ładnie się przywitaj...i nie grymaś na jedzenie-zaśmiał się.
-Oj zaraz świra...-jęknął.-Po prostu lubię muzykę. To gdzie śpisz?-spytał dla pewności.
[ spokojnie no ... dziś był ciężki dzień, więc nie martw się no ;**]
Położyła się z podusiom na bok i nadal spała, nie zdając sobie sprawy, że ktoś tu wszedł, do chwili gdy poczuła jakiś materiał na nagiej skórze ramienia. Schwyciła tego kogoś w mocnym uścisku za rękę a gdy próbował się wyrwać wzmocniła nacisk, aż było można słychać trzeszczenie kości. - przyszedłeś jako dostawa? - powiedziała sennie, oblizując spierzchnięte wargi.
-No...możesz spać w pokoju dla gości...albo tutaj-przy ostatnich słowach na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Nie ulegało wątpliwości że wolałby aby chłopak spał z nim.
-Właśnie NIE POWINIENEŚ odmawiać. Przecież nie musisz jeść wszystkiego. Możesz sobie nałożyć po troszkę wszystkiego i tyle.-powiedział to takim tonem jakby to było tak oczywiste jak 2+2=4.
[pomyliłaś osoby i napisałaś do mnie zamiast do Selene]
[och...no nic się nie stało...^^]
Zrobił trochę smutną minę. Zaczęły go nawiedzać myśli, ze może Ryu go nie lubi i skłamał żeby on przestał płakać.-chodź.-uśmiechnął się słabo i wyprowadził go na korytarz i wprowadził do następnego pokoju. Stało tu jednoosobowe łóżko, mała szafa na ubrania i stolik z dwoma krzesłami.
-Wiesz co...-przyjrzał mu się uważnie.-Jeżeli...nie...po prostu...-szukał właściwych słów.-Nie zrań go.-wskazał palcem na serce chłopaka.-bo będziesz miał na pieńku z Philipem-zaśmiał się.
Skinął głową.-Ryu, jesteś strasznie spięty...nie musisz aż tak się stresować-uśmiechnął się.-czuj się jak u siebie, naprawdę nie musisz mnie o wszystko pytać, a w moim pokoju możesz siedzieć kiedy i ile chcesz.
-I przez to ze się tak martwisz bierzesz treningi u wampirów?-uniósł brwi i pokręcił głową.-Podstawa to po prostu nie dawaj mu powodów by wątpił...
[sorki ..nie wyrabiam z 2 innymi blogami a tu czasem teraz wpadam xD gomene ..]
Poruszyła się nieznacznie i spojrzała na niego czarnymi źrenicami
- tak łatwo mi proponujesz? - odezwało się znikąd - świetnie... - Przyciągnęła go bliżej, prostując się i sadzając go niemal siła na kolanach. Odgięła mu brutalnie szyję do tyłu i nie myśląc nad choćby minimalnym złagodzeniem bólu, zatopiła wysunięte już kły.
-Oni już cię polubili.-uśmiechnął się do niego.-Nie musisz się o mnie bać. Przecież twój dziadek na razie nie wykonał żadnego ruchu. Są święta...chociaż przez ten jeden moment w roku postaraj się wyluzować.-wtulił się w niego.
-Powiedzmy, że mam swoje źródła.-pokręcił głową.-Ryu nie uwierzę że Selene nie robi nikomu nic złego. No dalej, ile razy zaciągnęła cię do łóżka, ile razy wypiła twoją krew i ile już mieliście pocałunków?-spytał wyraźnie szyderczym tonem.
[no wiem .. ale chciałam sobie z tb popisać a że tam sobie trochę odpoczywam od bycia mieszanka towarzyską, więc tak się nie rozkręcę na dwa konta xD może chcesz tam też wstąpić? ]
Piła łapczywie, jakby to ją miało uspokoić w jakiś sposób, przy okazji delektując się wszechogarniającym bólem "ofiary", co było rajem dla jej pierwotnej natury. Gdy wyczuła że puls zwalnia oderwała się i niemal zrzuciła go z kolan na podłogę.
[to miło z twojej strony kochana ;* mieszkam na wyspie http://isla-de-los-suenos.blogspot.com i jestem zmiennokształtną yo ;)
Nie raczyła na niego spojrzeć, tylko przycisnęła odpowiedni przycisk. Po chwili przyszła dziewczyna i stała trochę niepewnie w progu
- zabierzcie go stąd nim znowu ..- zamrugała - stracę panowanie nad sobą - warczała na służkę - za nie trzymanie straży między innymi - dodała po chwili - ogłoście, że ma zakaz poruszania się po piętra naszych lokalów - ciągnęła z zimnym chłodem - a w szczególności do wpadania do mnie bez wcześniejszego zezwolenia
- o-oczywiście pani
- przygotujcie prywatny odrzutowiec - skłoniła się i pomogła chłopakowi wstać.
[błagam ..tylko nie nimfa .... nie lubię ich xD]
Poczekała aż wyjdą z pomieszczenia i poszła do łazienki wziąć szybki prysznic i się przebrać.
***
Natomiast służąca zerknęła na bladego chłopaka i zaprowadziła go do pomieszczenia przy barze, by go opatrzyć i zatamować nadal krwawiące ranki.
- masz po prostu szczęście czy cierpisz na głupotę? -spytała, podając mu rozcieńczona 1 krople leż z wodą - wypij.. trochę ciebie ogarniemy, ale i tak musisz wyjść bo jak zobaczy że nadal tu jesteś... - wzdrygnęła się trwożliwie
[bo aktualnie jest na blogu xD uff.... a już się martwiłam ^^ a czymże będziesz? bo chce mieć kogoś kto mnie zna z z przeszłości E. ale ona sama o tym nie wie ^^]
Westchnęła cicho
- pij... - przypomniała - to nie jest trucizna a składnik już zresztą znasz - dodała trochę pogodniej, ale zaraz posmutniała - my też się martwimy, ale najlepiej dać jej trochę spokoju, a nie wciskać się na siłę. Zresztą niedawno wróciła stamtąd - wzdrygnęła się na samą tę myśl - daj jej wytchnąć po prostu...
[dzięki ci za to kochana xD *daje buziala*]
- tak - zgodziła się w końcu - ale to potem nas karze, żeby tylko komuś innemu nie zrobić kuku - tu sie na niego dosyć znacząco spojrzała - wiesz o kim tu mowa czyż nie? - posłała mu niepewny uśmiech - to się też tyczy wkraczania na OSOBISTY teren - podkreśliła. - dolać ci jeszcze ? - spytała patrząc, że mu się kończy
[ ze jesteś .... btw. ja tak cholera miała przy wymyślaniu sobie zwierza ^^]
- w pewnym stopniu.. ma to po uwadze, ale - wzruszyła ramionami - nie zawsze jest tak źle - dodała dolewając mu po trochu, by dochodził do siebie stopniowo.
[ *uśmiech* ciesze się.. no bo.. czasem to chce mi się płakać... btw. oo no to dużo już masz xD]
- niektóre jednostki są ... trudnym obiektem, nad którym trzeba pracować osobno lub też sa takie, które nie mają gdzie sie podziać - westchnęła cicho, podając mu dodatkowo coś do jedzenia - chyba dawno nie jadłeś co? - uśmiechnęła się trochę nieśmiało.
[ja natomiast mogę to robić ... ]
- zjedź tyle ile będziesz chciał - powiedziała uprzejmie
-Ale są święta!-jako najsilniejszy argument Chrisa-bądź grzeczny bo Mikołaj przyniesie ci rózgę.-zaśmiał się.
-Ja żartowałem-zaśmiał się.-Czy tylko ja nie daję jej się napić.-jęknął..-Czy niewyraźnie mówię na lekcji że to osłabia organizm.-westchnął.-jak grochem o ścianę.
-To w tym roku nie dostaniesz rózgi-ucałował go delikatnie-dostaniesz tyle czasu ile będziesz chciał.
-Taaaa bo wampir dotrzyma słowa. Ja bym radził trzymać się od nich z daleka, ale domyślam się, że i tak mnie nie posłuchasz.
-ciężki?-zaśmiał się.-łazienka jest na końcu korytarza.-wyszedł z pokoju i zaprowadził go przed białe drzwi.
-zgłupiałeś do reszty?-prawie krzyknął.-Odtrutkę na wszystko mogę ci przygotować w miesiąc.-pokręcił głową.-czy ty chcesz żeby w najbliższym czasie Chris płakał nad twoją trumną?
-Nnnn.-Wyrwało się Chrisowi. Na jego policzki automatycznie wskoczyły rumieńce. Wszystkie jego wątpliwości rozwiały się niczym mgła.
- nie zmuszam przecież - powiedziała widząc jego minę.
[równie niewiele potrzeba żeby powróciły...XD]
Zaśmiał się nerwowo, to było dość dziwne porównanie. Uwiesił mu się na szyi i popatrzył prosto w oczy.-Kocham cię.-szepnął z jeszcze bardziej czerwonymi rumieńcami.
-Zastanów się! Rusz głową! Chodź przez moment przestań myśleć jak przestępca.-popatrzył na niego uważnie.-Dobrze wiesz co on czuje po śmierci rodziców. To jest cud że tak często się uśmiecha. Chcesz żeby na jego twarzy nigdy nie zagościł uśmiech?-uniósł brwi.-Powiedz Ryu...czy ty nadal uważasz że dla nikogo nic nie znaczysz?
-Wiem że byś użył, dlatego jestem dumny, że tego nie zrobiłeś.-powiedział już znacznie spokojniej.-Złapiesz? Obiecałeś mu to?-spytał z uśmiechem. -Skoro wiesz, że komuś na tobie zależy, to przestań gadać takie głupoty, że lepiej by było gdybyś się nie urodził.
Wtulił się w niego wdychając jego zapach. "Czyny znaczą więcej niż słowa", pomyślał i uśmiechnął się lekko.
-Uważasz, że jest w niebezpieczeństwie? Zapewne z powodu twojego dziadka, co?-uśmiechnął się.-Robisz ogromne postępy, już jesteś w stanie go obronić w razie jakby coś się stało. Musisz być mniej krytyczny względem siebie.
-To bardzo miło z twojej strony-uśmiechnęła się.-Właśnie robię ulubione ciasto Chrisa...pokroisz czekoladę?-spytała wskazując na 5 tabliczek czekolady stojących na desce. Z salonu wciąż dobiegały krzyki "zostaw! Mike! To tu nie pasuje!"
-Rozumiem...ale niebezpieczny jest tylko na ulicach miasta, prawda? Tu w szkole jest bezpieczny.-zauważył.-Z tego co słyszałem chce pracować tu w szkole w skrzydle szpitalnym.
-W kawałeczki o średnicy maksymalnie 5 milimetrów.-odparła i zaczęła wrzucać pierwsze składniki do miski. "Przestaw tą choinkę bo się w końcu kiedyś spali!". usłyszeli krzyk Chrisa.
-Co roku ta sama kłótnia-zaśmiała się kobieta szukając w szafce miksera.
-Czyli jeszcze półtora roku treningów. A Chris też umie sobie radzić. Pomyśl trochę bardziej pozytywnie.
Prześlij komentarz