poniedziałek, 24 września 2012

Welcome to my life

- Ryu-sama - młoda kobieta dostojnym krokiem zbliżyła się do chłopaka. Jej długie blond włosy delikatnie powiewały na wietrze, a jej malinowe usta ułożyły się w tak dobrze mu znany uśmiech. Fałszywy i niecowyrafinowany uśmiech. Zachowywała się tak przy nim odkąd pamiętał, udając jego matkę przy każdym napotkanym nieznajomym. Nie mogło przecież wyjść na jaw, że on - 16-letni chłopak mieszkał już sam, na dodatek już od czterech dobrych lat. 
Ryu obrzucił ją powściągłym spojrzeniem, zanim zatrzasnął za sobą drzwi samochodu, przerzucił podręczną torbę z ciuchami przez ramię i wyminął kobietę nie mówiąc ani słowa. Zdał do VI klasy i wreszcie mógł powiedzieć, że zdążył się zadomowić w domu Okamishi. Sakuran coraz bardziej stawał się jego prawdziwym domem. 
- Ikemoto-sama już na ciebie czeka - kobieta nie dała za wygraną. Najwyraźniej dostała zadanie od jego dziadka, a jej przełożonego i nie mogła go zawieźć. Ryu westchnął ciężko, ale poddał się bo wiedział że nie było sensu z nim walczyć. Zawsze dostawał to na co miał ochotę, a chłopak nie chciał niepotrzebnie narobić problemów tej bogu ducha winnej kobiecie. Skinął głowa na znak, że wiadomość do niego dotarła i skierował swoje kroki do dawno nie używanego pokoju. Jego miejsca na tej ziemi. Powoli pchnął machoniowe drzwi i wszedł do środka. Zakasłał od duchoty panującej w pomieszczeniu. Nie postawił w nim swej nogi od dobrych czterech lat, więc nie miał co się temu dziwić, a jednak... sądził że pokój ten już dawno został zagospodarowany. Pomylił się. 
Odłożył torbę w kąt i otworzył okno z ulgą witając świeże powietrze. Zamknął oczy przez chwilę napawając się tą błogą chwilą, po czym wyciągnął z kieszeni różdżkę. Obracał ją palcami, po raz kolejny w ciszy zachwycając się jej giętkością i dobrym wykonaniem. Mierzyła sobie 14 cali, a jej rdzeń posiadał w sobie szpon smoka. Sama różdżka posiadała w sobie drewno dębu, jednak w tym domu magia nie działała. Przynajmniej nie taka magia, a jego różdżka, narzędzie którym lubił się posługiwać traciła na swej wartości. Z westchnieniem odłożył ją na zakurzoną szafkę, uznając że tylko by mu przeszkadzała. 
Łagodnym spojrzeniem przesunął po pomieszczeniu. Mógł śmiało pokusić się o stwierdzenie, że nic albo bardzo niewiele w nim się zmieniło. Jego największy skarb wciąż stał na zakurzonej półce nad kominkiem. Ryu powoli podszedł do kominka i sięgnął po zdjęcie. Dmuchnął w nie i przetarł je rękawek. Nie pamiętał kiedy zostało ono zrobione, ale przedstawiało jego wraz z jego rodzicami: Keiko i Ichiro Amakusa. Przez chwilę niemal z nostalgią obserwował ich roześmiane twarze. Wciąz trudno mu było uwierzyć w bajkę dziadka dotyczącą śmierci jego rodziców. Według jego zeznań zginęli oni w wyniku wypadku samochodowego, ale Ryu nie dawał tym słowom wiary. Trudno mu było w to uwierzyć ze względów oczywistych - Ikemoto Amakusa był jednym z największych złoczyńców w Japonii. Tworzył on perfekcyjne plany morderstw, które sprzedawał zwykłym, szarym ludziom. Ci natomiast wykonywali plan co do joty, a kiedy bądź jeśli zostali zatrzymani zapominali wszystkie wspomnienia dotyczące szczegółów wykonanego morderstwa. Ikemoto Amakusa był mistrzem w posługiwaniu się hipnozą, a przeznaczeniem Ryu było zostać jego następcą. Przeznaczeniem, przed którym chłopak starał się uciec.

Dlatego właśnie przerwy wakacyjne i zimowe Ryu przeznaczał na szkołę detektywistyczną, gdzie pod okiem znanego i poważanego detektywa uczył się jak walczyć z przestępczością w Japonii. Dzięki swojemu bystremu umysłowi, który zawdzięczał dziadkowi (z przykrością to stwierdzał) potrafił rozwikłać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę. Morderstwa nie miały przed nim żadnych tajemnic. Znał je od podszewki i to patrząc na nie z obu stron medalu. To właśnie w tej szkole poznał swoich jedynych przyjaciół, którzy nie odrzucili go, nawet gdy dowiedzieli się o jego pochodzeniu. Zawdzięczał im niemal wszystko. To oni pokazali mu jak powinien żyć.Nieśmiały uśmiech rozświetlił jego oblicze, ale nie pozostał tam na długo.
Pukanie do drzwi przerwało jego nostalgię. Machinalnie odłożył zdjęcie na swoje miejsce i obrócił się na pięcie. Skrzypienie drzwi zasygnalizowało mu, że nie ma do czynienia z podwładnym jego dziadka, gdyż ci nie ośmieliliby się wejść do jego pokoju bez wyraźnego zaproszenia.
- Witaj Ryu.
Chłopak zdążył już zapomnieć jak brzmiał głos jego dziadka, teraz natomiast nieco przestraszył go jego oschły ton, który tak nie pasował do uśmiechu jaki pojawił się na obliczu Ikemoto. Powoli skinął głową, siadając na łóżku. Przypomniał sobie niemal każde nauki dziadka i postawił pomiędzy nimi barierę. Wolał nie ryzykować zahipnotyzowania w przypływie złości starszego mężczyzny. 
- Moje nauki nie poszły w las - pochwalił go Ikemoto, kładąc dłonie na jego ramionach. Ryu zwalczył odruch strzepnięcia ich i odsunięcia się od niego. Zamiast tego pozwolił sobie na lekki uśmiech, wyrażając tym samym swoja wyższość na mężczyzną. Był pewny swoich umiejętności i w duchu cieszył się, że poświęcił treningowi umysłu tak wiele godzin czasu. Oprócz silnego umysłu opierającego się każdej hipnozie, posiadł również umiejętność hipnozywania. Nie była ona jeszcze najwyższej jakości, ale powoli się do niej zbliżał. 
- Wysłałeś swoich ludzi do samego centrum Tokyo by mnie tu przyprowadzić. Mam szczerą nadzieję, że miałeś ku temu odpowiedni dobry powód - mruknął Ryu, ostrożnie dobierając słowa. Odezwał się po raz pierwszy od przyjazdu do tego przybytku. Zazwyczaj rzadko się odzywał, a kiedy już mówił to z sensem i na temat. Wolał unikać bezsensownego żartowania, lub rzucania uwag które niczego nie wnosiły do jego życia, bądź do życia innych ludzi.
- Żaluję, że tak trudno ci uwierzyć w moje dobre intencje. Chciałem po prostu zobaczyć mojego wnuka - Ikemoto ukucnął przed chłopakiem i spojrzał mu głęboko w jego ciemne, czekoladowe tęczówki. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem delektując się zapadłą ciszą, po czym mężczyzna poczochrał wnuka po głowie. - Do tej pory pozwalałem robić ci co chciałeś, ale mam nadzieję, że wkrótce podejmiesz odpowiednią decyzję. Za dwa lata kończysz swoją edukację i przyznam, że czekam na ten dzien z niecierpliwością - uśmiech jaki zakwitł na ustach Ikemoto miał w sobie wiele złośliwości. - Wtedy ostatecznie zdecydujesz, czy chcesz być ze mną, czy wolisz stanąć po drugiej stronie barykady...
Ryu chciał coś powiedzieć i już otwierał ku temu usta, ale jego dziadek zgromił go spojrzeniem, ostatecznie przerywając mu w połowie myśli. Odsunął się od chłopaka i wstał, cały czas uśmiechając się w ten sam, przyprawiający o dreszcze sposób. Ryu nigdy nie spotkał bogina, ale gdyby już miało to nastapić, był niemalże pewien, że stwór ten przyjąłby postać jego dziadka
- Wybierz mądrze, bo odwrotów już nie będzie. Pamiętaj tylko, że kto nie jest ze mną, zostaje niezwłocznie zlikwidowany.
Wzrok Ryu samoistnie powiódł do zdjęcia stojącego nad kominkiem, a żołądek podszedł mu do gardła. Kiedy znów przesunął wzrok w miejsce, gdzie przed chwilą stał Ikemoto, tego już tam nie było. Chłopak zacisnął mocniej szczęki i złapał za figurkę stojąca na szafce nocnej. Rzucił nią w zamknięte drzwi i opadł na łóżko. Oddychał ciężko, starając się nad sobą zapanować. Nie było to tak proste jak na początku mu się wydawało. Wymagało od niego wiele wysiłku.
Raz jeszcze odetchnął głęboko, po czym odgarnął ciemno-brązowy kosmyk włosów z twarzy i wstał. Nie miał zamiaru zostać w tym domu ani chwili dłużej, toteż natychmiast zabrał swoją torbę i wrzucił do niej zdjęcie. Swój pobyt w mieszkaniu dziadka skrócił do minimum. Postanowił dłużej się już nie katować, gdyż to właśnie to miejsce sprawiło jego problemy z żywieniem. Chłopak jadał skandalicznie małe ilości, za każdym razem walcząc by ich nie zwymiotować.
Posesję Ikemoto Amakusy opuścił z wyraźną ulgą. Odpuścił sobie również czekanie na czarną limuzynę, która go przywiozła na miejsce. Uznał, że spacer na stację dobrze mu zrobi. Wracał do Tokyo, do przyjaciół, do swojego domu i miał zamiar zerwać wszystkie swoje połączenia z dziadkiem. Żałował tylko, że genów nie był w stanie się pozbyć. 

Imię i nazwisko: Ryu Amakusa
Data urodzenia: 7 styczeń 1996
Klasa i dom: VI, Okamishi
Krew: czysta
Wzrost: 165 cm
Waga: 40 kg
Patronus: feniks
Bogin: węże
Dodatkowo: pozycja ścigającego w drużynie Quidditcha
Widmo nadciągającej wojny zmusiło go do zajęcia odpowiedniej pozycji: Po długich namowach wstąpił do Yakuzy (przez zastosowanie chwytu poniżej pasa), aktualnie znajduje się pod opieką Kazumy Tsukasy
Umiejętności: potrafi rozwiązać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę, potrafi zahipnotyzować człowieka, jak i nie ma możliwości by ktoś zahipnotyzował jego, uwielbia mugolskie filmy, stawia siłę fizyczną przed magią, zna kilka rodzajów sztuk walki, ale korzysta z nich jedynie w ostateczności, uwielbia czytać
Ceni: szczerość, uśmiech, ludzkie życie
Nienawidzi: fałszywości i kłamstwa (choć i jemu zdarza się naginać prawdę od czasu do czasu)



A couple of links to my world:



[Dobry wieczór wszystkim, karta jest odrobine wymęczona i nieco chaotyczna, ale mam nadzieję że nic w niej nie zabrakło. Moja postać może pojawiać się w kratkę, ale postara się wchodzić co najmniej raz w tygodniu. Witam wszystkich jeszcze raz serdecznie i mam nadzieję na dobrą zabawę]

2 918 komentarzy:

«Najstarsze   ‹Starsze   1201 – 1400 z 2918   Nowsze›   Najnowsze»
Chris pisze...

-Może w końcu ją przestawi-zaśmiała się.-jak w końcu się spali.-podłączyła mikser i zaczarowała go tak żeby nie hałasował."Puszczaj! Puść mnie i postaw na podłogę! Mówię ci ona w końcu spłonie! No paaaaaatrz! Zajęła się ogniem!" krzyczał Chris który najwyraźniej został podniesiony przed Mike'a żeby nie przestawił drzewka.

Shiki pisze...

-Matczyne!-wybuchnął śmiechem.-No dobrze.-powiedział kiedy w końcu się uspokoił.-nie rezygnuj, ale jak kopniesz w kalendarz to mnie nie nawiedzaj w nocy.

Chris pisze...

Wsypała czekoladę do miski.-W lodówce jest jeszcze jedna tabliczka, ale tą pokrój na trochę większe kawałki, będzie do dekoracji-uśmiechnęła się wlewając ciasto na blaszkę. "mówiłem żebyś ją przestawił!". krzyczał Chris. "Oj no dobra! reparo! Przestawimy ja" odparł Mike a Emily wybuchał dźwięcznym śmiechem.

Shiki pisze...

-Z odwiedzinami po drugiej stronie możesz poczekać.-zaśmiał się.-Bo domyślam się, że Chris zostaje tu pracować nie bez powodu.

Chris pisze...

Odpowiedziała mu uśmiechem-Masz rację, lubię. Chwila relaksu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. W końcu mogę dojść do kuchni, Mike cały czas się upierał ze powinnam odpoczywać.-zaśmiała się.-schowasz ciasto do piekarnika?-spytała ustawiając temperaturę.

Shiki pisze...

-Albo naprawdę jesteś taki ciemny albo tylko udajesz-mruknął.-skoro nawet ja to zauważyłem. jesteś jednym z powodów dla których będzie pracował w skrzydle szpitalnym.

Chris pisze...

-Dramatyzujecie.-odparła z uśmiechem.-czuję się znakomicie.-uśmiechnęła się.-Może zrobimy deser...-mówiąc to sięgnęła do zamrażarki po lody.-Od dawna jesteście razem?-spytała a chwilę później usłyszeli kolejny krzyk Chrisa "nie! nie waż mi się stawiać pianina przy kominku!"

Shiki pisze...

-Wiesz...może sam go zapytaj? W końcu jakby nie patrzeć wszystkiego nie wiem-zaśmiał się.-Bo właśnie może to jest szczyt jego marzeń.

Chris pisze...

Kobieta poklepała chłopaka po ramieniu.-Chris wysłał nam sowę, dlatego wiemy. Ale widzę że chyba ci o tym nie powiedział.-zaśmiała się lekko nakładając lody do pucharków.-Domyślam się że chcesz mniej prawda?-puściła do niego oczko.

Shiki pisze...

-Zapytaj go po prostu. To najłatwiejsza droga.-uśmiechnął się.-No...i nie jestem znawcą, ale chyba częściej się ostatnio uśmiechasz, co?

Chris pisze...

-Napisał "nie chcę, żeby był tu nieszczęśliwy, on je mniej, dużo mniej. Emily proszę pamiętaj o tym.". Pierwszy raz od jakiegoś czasu jest aż tak rozradowany.-Podeszła do lodówki i wyjęła bitą śmietanę.-Normalnie w listach przed świętami pisał "Emily ale zrób moje ulubione ciasto"-zaśmiała się.

Shiki pisze...

-Normalnie łaziłeś naburmuszony a teraz się uśmiechasz.-zaśmiał się pod nosem.-i słyszałem że oceny z eliksirów i podskoczyły.

Chris pisze...

Tuż za nim szła Emily.
-Chciał mi spalić pianino!-krzyknął Chris gdy tylko weszli.
-Nie chciałem go spalić! Z resztą nie ważne! przecież już nie stoi przy kominku...
-No już, już, spokojnie. Przestańcie cię kłócić bo ciasto opadnie.-powiedziała z uśmiechem Emily i usiadła na kanapie.

Shiki pisze...

-Masz rację podskoczyły...z OPCM kto ci pomaga? No nie patrz tak na mnie! Z ciekawości pytam-zaśmiał się.

Chris pisze...

-To jest to z góry-odparł wkładając sobie do buzi łyżeczkę lodów. Uspokoił się głownie dlatego żeby ciasto nie opadło-Em Mike, nauczyłeś się tekstu?-spytał po chwili.
-Oczywiście-odparł.-"Tears in heaven" tak jak prosiłeś.

Shiki pisze...

-Nudzę?-spytał lekko zaskoczony-staram się wykładać najciekawiej jak się da.-mruknął trochę urażony.

Chris pisze...

-Co roku to robią.-szepnęła mu na ucho Emily-i co roku inny utwór. Grają dla rodziców...na pamiątkę...-i wyprostowała się zanim Chris mógł cokolwiek usłyszeć.

Shiki pisze...

-Podręczniki wybieram sam. Ale za wielkiego pola do popisu nie mam. Są tematy których ciekawiej nie wyłożę choćbym chciał.

Chris pisze...

-Jeszcze nigdy nie słyszałam żeby Chris śpiewał.-odparła.-Ale w tym roku sam podał utwór, więc kto wie...o ile łzy mu nie przeszkodzą to może zaśpiewa.-wstała i zebrała pucharki-To kto na ochotnika pomoże mi pozmywać?-spytała z uśmiechem.

Shiki pisze...

Pokręcił głową-Nie mogę...ale kto wie...może w przyszłym roku...-rozmarzył się.

Chris pisze...

Emily zachichotała-przecież nie zabiorę Chrisowi chłopaka. Nie wygaduj głupot kochanie.-Chris poderwał się jak oparzony.
-To ja...pójdę się umyć.-i wbiegł na górę do pokoju, chwycił bokserki i koszulkę i pobiegł do łazienki. Zaczynał się poważnie obawiać o czym Ryu rozmawiał z Emily.

Shiki pisze...

-Phi, oczywiście, że bym szukał. Ale wolnego brać nie mogę. I tak dobrze, że od czasu do czasu mogę sobie pojechać na jakiś koncert.

Chris pisze...

-D...dlaczego tak uważasz?-spytał szeptem.-Co ci Emily nagadała?-dodał zanim zdążył ugryźć się w język.

Shiki pisze...

-Wystarczy, że raz sam uciekł.-pokręcił głową.-Zamiast uszczęśliwiać wszystkie pary dookoła może lepiej zajmiesz się Chrisem, co?-wyszczerzył się.

Chris pisze...

-A prosiłem, żeby nic nie mówiła...-odwzajemnił pocałunek.-Proszę tylko nie łaskotki...-Chris się po prostu wtedy dusił, no w każdym razie brakowało mu powietrza.

Shiki pisze...

-Mój związek ma się dobrze. A będzie miał się jeszcze lepiej jak skończy się ten rok szkolny.-oznajmił.-A skoro to twój pierwszy to tym bardziej powinieneś się nim zajmować.

Chris pisze...

-buuuuuuuu....to ja już wolę łaskotki...ale naprawdę nie wiem o co się tak złościsz...własnemu bratu miałem nie powiedzieć że mam chłopaka?

Shiki pisze...

-Selene, Selene. Phi. Niech się lepiej zajmie własnymi sprawami.-jego ogon zaczął się niebezpiecznie kołysać.-Nie chcemy wpaść.-warknął.-żadne z nas nie chce wylecieć.

Chris pisze...

-Zapomniałem...-powiedział cicho i spuścił głowę.-Byłem tym wszystkim tak przejęty, że po prostu zapomniałem...przepraszam...

Shiki pisze...

Furuyama leżał na miotle czekając na Ryu. Dzisiaj do treningu mieli wprowadzić tłuczka więc na trawie leżały dwie pałki i wielka skrzynia.

Chris pisze...

-Nie gniewasz...ale i tak chcesz mnie ukarać...-mruknął.-Może zamiast tego zakazu przytulania trzepniesz mnie poduszką...-zaproponował z nieśmiałym uśmiechem.

Shiki pisze...

-Dzisiaj dołącza tłuczek...błagam...powiedz że zjadłeś coś więcej...-jęknął patrząc się na ciastko.

Chris pisze...

Chris burknął coś niezrozumiałego i poszedł do swojego pokoju. Położył się na łóżku i leżał. 10 godzina...przewrócił się na bok...11 godzina...położył się na plecach i gapił w sufit...11:30..położył się na brzuchu i prawie zasnął...jeszcze tylko 5 sekund...4...3...2...1...00:00...usiadł na łóżku i zaczął wgapiać się w drzwi.."powiedział do końca dnia...a dzień właśnie się skończył"-pomyślał.

Shiki pisze...

-lepsze to niż nic...-mruknął i wylądował żeby wypuścić tłuczka.-postaraj się mnie trafić to skończymy trening.-oznajmił i wzbił się w powietrze.

Chris pisze...

[oj tam oj tam XD nie trzeba było go aż tak karać XD]

-Ryu?-wymamrotał otwierając oczy. Złość mu opadła i teraz zaczął się martwić.-Ryu...co się stało? Miałeś zły sen?-spytał z troską w głosie.

Shiki pisze...

Furuyama odbił kolejną teraz napierając również na umysł chłopaka i czekając na jego atak.

Chris pisze...

-Doooooobrze-ziewnął. Wiedział, ze lepiej nie drążyć tematu.-Ryu...jutro wstajemy wcześniej i idziemy na cmentarz...-powiedział i wtulił się w chłopaka zamykając oczy.-Zmarli 24 grudnia...na cmentarzu siedzimy praktycznie do kolacji...-znowu ziewnął.

Chris pisze...

-Nie...chyba nie będę w stanie...-odparł przełykając ślinę. "nie będę płakał,nie będę."powtarzał w myślach.

Shiki pisze...

-Wstawaj! Pomyśl dla kogo to robisz!-krzyknął Furuyama i ponownie naparł na chłopaka odpychając jego ataki z coraz większym trudem. Uśmiechnął się pod nosem. Chłopak naprawdę robił wielkie postępy.

Chris pisze...

-Chyba powinienem ci opowiedzieć o obowiązującej tego dnia tradycji.-uśmiechnął się.-Wstajemy rano, jemy coś szybko i jedziemy na cmentarz. Tam gramy utwór, co roku inny. Leci mniej lub więcej łez...nie mamy na to wpływu. Potem każdy ma chwilę samotności przy grobie. Prywatną rozmowę. I ja...jak z nimi rozmawiam to nigdy nie płaczę. Chcę im wtedy pokazać, że jestem szczęśliwy.-wtulił się w niego.-Ryu...jak będzie czas dla mnie to zostaniesz przy mnie? Chcę...im ciebie przedstawić...

Shiki pisze...

Unikał tłuczków i starał się wzmocnić ochronę. Jednak jeden tłuczek który prawie go trafił zdekoncentrował go i bariery na chwilę osłabły tak samo jak atak na chłopaka.

Chris pisze...

-Dziękuję...-szepnął. Zamyślił się na chwilę.-Wsłuchaj się.-szepnął mu na ucho.-Może zaśpiewam.-i ucałował go lekko.

Shiki pisze...

Furuyama nie próżnował odbił w jego stronę kolejnego tłuczka dając mu tylko kilka sekund na ponowne zajęcie pozycji. Umocnił bariery i zaatakował ponownie umysł chłopaka.

Chris pisze...

Uśmiechnął się, zamknął oczy i wtulił się w chłopaka. Zasnął po chwili uspokojony zapachem chłopaka i jego miarowym oddechem. Przez całą noc uśmiech nie znikał mu z twarzy.

Shiki pisze...

Zrobił młynka by uniknąć tłuczka ale ten zawrócił i prawie trafił go w plecy przez co znowu stracił kontrolę nad atakiem i barierami.

Chris pisze...

-Chłopaki wstawać!-rozległo się pukanie do drzwi.-Śniadanie na stole.-informowała jak zwykle rozradowana Emily. Chris przeciągnął się i na dzień dobry obdarzył Ryu uśmiechem.-Dzień dobry. Już wstajemy!-ostatnie słowa krzyknął.

Shiki pisze...

"Silne" pomyślał zadowolony. Uniknął paru tłuczków ale jeden boleśnie zranił go w ramię. Wylądował.-Gratuluję!-krzyknął-Zaraz to omówimy.-spojrzał na swoje ramię.-Shit, złamana.-jęknął.

Chris pisze...

-Dzień dobry-odpowiedzieli razem. Mike już zajadał się jajkami z bekonem, dla Chrisa położone były naleśniki z syropem klonowym.
-Co byś chciał zjeść?-spytała Emily.-przepraszam ale nie za bardzo wiedziałam na co miałbyś ochotę...
-Dzień dobry!-krzyknął w całości wyszykowany już Chris i usiadł przy stole.

Shiki pisze...

-I pić te ohydztwa?-skrzywił się.-wybacz ale jakoś wolę mój eliksir.-to mówiąc podniósł miotłę i ruszył w stronę swojego gabinetu.-No chodź-krzyknął jeszcze do chłopaka.-musimy omówić ten trening.

Chris pisze...

-Zjedz chociaż płatki-burknął Chris.-do kolacji nic nie będziemy jeść.
-Chris ma rację słonko. Coś lekkiego chyba możesz zjeść, co? Może kawałek ciasta?-spytała kobieta z uśmiechem. Mike siedział cicho pochłonięty lekturą "proroka".

Shiki pisze...

Furuyama w tym czasie przerzucił całą szufladę do góry nogami.-No i jest. Ostatnia fiolka.-wypił niebieski płyn.-Nowy się będzie ważył jeszcze tydzień.-jęknął.

Anonimowy pisze...

[ Selene: ]

- aż tak nie lubisz tego, że ktoś się o ciebie martwi? - spytała w końcu barmanka, dolewając resztę "napoju"

Chris pisze...

-Dobrze.-klasnęła w dłonie i po chwili postawiła przed nim miskę płatków z letnim mlekiem.-smacznego.
-Skoro już wszystkim podałaś jedzenie...-zaczął Mike.
-Sama zjadłam.-wcięła mu się w wypowiedź.
-W takim razie idź się wyszykuj a ja nagrzeję samochód.-i oboje znikli zostawiając ich samych.
-Ryu...ja się po prostu o ciebie martwię...-szepnął zapijając słowa herbatą.

Shiki pisze...

-Tak, przez ten tydzień nic mi się nie może stać albo będę skazany na te świństwa ze skrzydła szpitalnego.-mruknął.-ale wracając do tematu treningu. Dzisiaj poszło ci wspaniale.-powiedział z uśmiechem.-Pod koniec twoja obrona była naprawdę mocna.

Chris pisze...

-Ale...ale w razie czego...Ryu naprawdę następny posiłek będzie dopiero około 20 i będzie to świąteczna kolacja.-pokręcił głową-jeszcze parę łyżek. ładnie proszę. Bo Mikołaj nie przyniesie ci prezentu.-zaśmiał się.

Chris pisze...

-Przyniósł? Co? Gdzie? Kiedy? Chyba nie otwierałeś paczek co?-spytał idąc za nim niczym cień i nerwowo patrząc w stronę stosiku stojącego pod choinka.

Potworna pisze...

[ Selene - z oczywistych względów piszę w ten sposób ^^]

- a widzisz ! - spojrzała na niego z małym tryumfem w oczach - a sam potem narzekasz jak ktoś inny tak postępuje - spojrzała się na niego znacząco.

[jak sie czujemy? ;)]

Shiki pisze...

-To był pierwszy trening z tłuczkami i poszło o wiele lepiej niż się spodziewałem-uśmiechnął się.-Od początku szukałeś wspomnienia mojego ostatniego dnia w hogwarcie?-spytał z czystej ciekawości.

Chris pisze...

-Och...-zarumienił się.-Ale ja nie jestem prezentem...
-Chris! pakuj gitarę zaraz jedziemy-rozległ się krzyk Mike'a dobiegający prawdopodobnie z korytarza.

Potworna pisze...

[Selene: - ojej ...*tuli i utula w łóżeczku*]

- poważnie mówię - zaperzyła się lekko, ale i też się roześmiała - i co zrobisz w związku z tym.

Shiki pisze...

-I jak? Podobało się jak odbieraliśmy puchar quiddicha? Jeszcze żadna drużyna tak nie wybiegła na środek-zaśmiał się.

Potworna pisze...

[ Selene - oj tam ... *uśmiech* ]

Westchnęła tylko przeciągle.
- poczekaj tutaj ok... mamy przyjść do gabinetu na chwilę. - poinformowała, gdy tylko dostała przekaz - i nie wychylaj się z tego kantorka - popatrzyła znacząco mrugając.

Chris pisze...

Położył gitarę w bagażniku i jak tylko ruszyli nachylił się do chłopaka.-Jestem twoim chłopakiem a nie prezentem świątecznym-szepnął mu na ucho.

Potworna pisze...

{S.}

- wzywałaś mnie pani !! - spytała, gdy tylko weszła. Była chyba ostatnia z maruderów, bo w pomieszczeniu była już ekipa dzienna. Skinęła potakująco i zaczęła ogłaszać zalecenia na ten tydzień, gdy jej nie będzie. Po jakieś godzinie.
- w razie czego zwróćcie się do Amelii. Będzie wiedziała co robić. - skinęli głową - Samara !!
- tak pani?
- zostaniesz jeszcze chwilę, reszta może już odejść.

Potworna pisze...

[S.][ ah te twoje marzenia ^^ polubiłaś go nie]

Dała jej dodatkowe instrukcje a potem odesłała. Zaraz po podpisaniu kilku zaległych papierków, przeniosła się do zamku, przebrać a po krótkim czasie przeniosła się na już miejsce docelowe by oszacować straty.
****
Dziewczyna przekroczyła próg kantorka, by sprawdzić czy wszystko gra. - hej - potrząsnęła go za ramię - śpisz?

Potworna pisze...

[S.){no co ty nie powiesz xD]

- teraz już możesz - powiedziała spokojniej. Zdziwił się - to były tylko dodatkowe instrukcję dla personelu. Trochę się uspokoiła .... - dodała

Potworna pisze...

[S.][zakochała się ^^ i nie na wygnaniu tylko we własnym kraju my dear ^^]

- eh ..nie ma sprawy - odpowiedziała ze śmiechem - Samara jestem.

Anonimowy pisze...

[S.] [jakie dopiero ? przecież mówiłam gdzie mieszka - tu był tylko przejazdem ]

- mnie też Ryu - pomachała mu na do widzenia a sama przeszła się do służbówki.

Anonimowy pisze...

[S.][to idź ....]

Chris pisze...

Westchnął. Były święta, nie chciał się kłócić o głupoty. Dojechali po pół godzinie. Chris wysiadł, wyciągnął gitarę i ruszył przodem. Chciał się zobaczyć z rodzicami.

Shiki pisze...

-Jeszcze tak ciężkich treningów nie mieliśmy-zaśmiał się i upił łyk herbaty.-Ale wy nie odwalajcie takiego numeru i nie wybiegajcie na środek wielkiej sali jak wygracie...

Chris pisze...

Chris rozłożył się z gitarą i trochę ją dostroił. Kiwnął głową Mike'owi, który po chili usiadł obok niego. Chris wziął głęboki wdech i zaczął grać, od czasu do czasu dodając trochę swojego wokalu.

Shiki pisze...

-Oj tam...-mruknął.-Nie wyobrażam sobie, że w tym roku to nie my dostaniemy puchar.

Chris pisze...

Kiedy skończyli Chris otarł łzy.-Mike...mogę pierwszy porozmawiać? Wy zawsze tak długo...
-Jasne. będziemy w samochodzie jak skończycie to się wymienimy.-poklepał go po ramieniu i odeszli.
-Hej...-zaczął Chris wpatrując się w zdjęcie swoich rodziców-mam nadzieję, że u was wszystko dobrze...bez was jest smutno...ale chyba w końcu znalazłem szczęście...Jest tu ze mną mój chłopak, Ryu i wiesz mamo...poznałem twojego syna Philipa. Wyrósł na wspaniałego mężczyznę...Tęsknię za wami...i...mamo...tato...zobaczycie, zostanę najwspanialszym lekarzem jakiego kiedykolwiek posiadał Sakuran.-Uśmiechnął się promiennie.

Shiki pisze...

-No oczywiście! W tamtym roku przegraliśmy, to fakt, ale drużyna się umocniła. Nie widzę innych opcji poza wygraną.

Chris pisze...

-To papa...idę po Mike'a...pewnie też ma wam wiele do opowiedzenia.-wstał chwytając gitarę i łapiąc Ryu za rękę. Po przejściu paru metrów Chris wydmuchał nos.-Podobała ci się piosenka?

Chris pisze...

-Mam nadzieję. Mama uwielbiała Claptona.-uśmiechnął się i wszedł do samochodu-Możecie iść.-powiedział do Mike'a i już po chwili byli z Ryu sami w nagrzanym samochodzie.

Shiki pisze...

-Po prostu wy tego nie widzicie ale jesteście naprawdę wspaniali. Mam przeczycie, że i w tym roku salę będzie zdobił wilk.-uśmiechnął się.

Chris pisze...

-Nie wiem.-opał głowę o jego ramię.-W wigilię poszli kupić prezenty i już nie wrócili. następnego dnia wezwali nas na rozpoznanie zwłok...wyglądali jakby zobaczyli ducha. Bez ani jednego śladu na ciele. A ministerstwo nic nam nie powiedziało.-wziął głęboki wdech żeby powstrzymać łzy.-Czy możemy puki co zostawić ten temat?

Shiki pisze...

-Sam chodziłem do Slytherinu a Okamishi jest tak jakby odpowiednikiem tego domu. Pomyślałem, że mogę się sprawdzić jako opiekun Okamishi. Dodatkowo do tego domu trafiają osoby z zawyżoną lub zaniżoną samooceną więc pomyślałem że mogę pomóc.-zaśmiał się. Naprawdę polubił uczniów swojego domu.

Chris pisze...

-Jest OK. Trzymam się.-uśmiechnął się. Przy chłopaku czuł się spokojniej.-Em...wczoraj w łazience wydawało mi się że chciałeś coś powiedzieć...ale Mike mnie zawołał...

Shiki pisze...

-Tych z zawyżoną to można ewentualnie gasić.-mruknął.-No wiesz co! Nie wiem wszystkiego...po prostu większość.-oparł się wygodniej na fotelu.-Ale niektórzy potrzebują pomocy, prawda? Tacy na przykład...którzy...pomyślmy...dość często płaczą, albo nie lubią swojego ciała, co nie?-uśmiechnął się.

Chris pisze...

-Nic się nie stało.-uśmiechnął się.-To musiało być coś mało istotnego..-usiadł wygodniej i położył głowę na kolanach chłopaka.-Ryu, jak myślisz...będę dobrym lekarzem?-spytał.

Shiki pisze...

-A może im jest wtedy smutno? No wiesz...chcą żeby ich ktoś przytulił i po prostu powiedział, że nie mają czego się bać. No i pomyśl. Może tak głęboko, oni mają powód do płaczu, ale nikomu nie mówią.

Chris pisze...

-No bo...tam jest miło i wesoło...naprawdę przywiązałem się do tej szkoły, chciałbym tam zostać...-zarumienił się.-No i...mimo, ze to tylko przez rok...to chciałbym być blisko ciebie...-zarumienił się.-po prostu, to że jesteśmy razem przeważyło o mojej decyzji...

Shiki pisze...

-Źle dobrane słowa? Ale...obróćmy na chwilę szachownicę.-pstryknął palcami-oni w końcu nie wiedzą, że są źle dobrane, prawda? Rozumieją je tak jak zostały wypowiedziane. Mimo, że w pewnym sensie masz rację mówiąc że tym sposobem przepłakują całe życie. Ale pomyśl, któregoś dnia znajdują powód do radości i hmm...płaczą mniej.-uśmiechnął się.

Chris pisze...

-Wiem, że to tylko rok. Ale ja czuję, że tam będę pasować.-roześmiał się.-Oczywiście, że nie na takich zasadach jak Shiki. Weekendy, święta, wakacje...mowy nie ma żebym był wtedy w szkole...-zarumienił się.-o ile będę miał gdzie wtedy iść...-dopiero do niego dotarło, że przecież nie wie co Ryu będzie robił po szkole. W końcu Ryu sam nie wiedział.

Shiki pisze...

-A może po prostu działają impulsywnie? Łzy cisną im się do oczu zanim zdążą wszystko przeanalizować?-westchnął.-Mam dość tego bezosobowego gadania.-pokręcił głową.-Ale rzadziej już płacze co nie?-puścił do niego oczko.

Chris pisze...

-Moje marzenia nie mogę się spełnić bez twojego udziału.-powiedział uśmiechając się najsłodziej jak potrafił. Zauważył że ostatnio uśmiecha się o wiele, wiele częściej niż płacze...w zasadzie od jakiegoś czasu dzisiaj zapłakał pierwszy raz.

Shiki pisze...

-Jak rzadziej to idziecie w dobrą stronę. Przytul go powiedz że jest bezpieczny-zaśmiał się.-Albo powiedz żeby nie płakał bo nie zjesz kolacji.-kolejny śmiech.-Nie no żartuję. Najważniejsze to się nie wściekaj bo będzie jeszcze gorzej.

Chris pisze...

Westchnął.-No dobrze. Ale mi Sakuran odpowiada, naprawdę czuję się tam dobrze...-popatrzył na niego uważnie.-Nie wiem...nasz jakieś inne pomysły co do mojego miejsca pracy?

Shiki pisze...

Złożył ręce, opadł się łokciami o biurko i oparł głowę na dłoniach.-A ty już się od czegoś nie uzależniłeś?-spytał unosząc brwi po czym oparł się o krzesło i zaczął gwizdać jakby o niczym nie wiedział.

Chris pisze...

-Nie możemy ingerować...poza tym chyba czułbym się tam nieswojo...-uśmiechnął się nieśmiało.-No i Shiki dał mi przepis na swój eliksir i właśnie zbieram składniki...jest strasznie skomplikowany...

Shiki pisze...

-No przepraszam ale to wspomnienie aż się na mnie pchało! Dosłownie!-krzyknął ze śmiechem.

Chris pisze...

-No taki ma mieć kolor. I Shiki powiedział że mam go stosować tylko na poważniejsze rany, a te mniejsze bandażować czy coś.

Shiki pisze...

-Och no przepraszam-wzruszył ramionami-uroki treningów. A tak poważnie to wspomnienie wydawało się krzyczeć "ej popatrz na mnie! zobacz jakie jestem szczęśliwe!"-zaśmiał się.

Chris pisze...

Oddał pocałunek.-ale Ryu...ja już zdecydowałem...naprawdę czuję, że w Sakuranie będzie mi dobrze.-uśmiechnął się.-To raczej ty powinieneś pomyśleć nad zawodem. Co zrobisz po zakończeniu szkoły? Co wybierzesz? Co będzie z nami...-ostatnie pytanie wypowiedział szeptem.

Shiki pisze...

-Dlaczego tak myślisz? Wydaje mi się że Chris ma na ten temat inne zdanie.-uśmiechnął się wypijając resztę herbaty.-A twoi przyjaciele co o tym sądzą?

Chris pisze...

-Ale...Ryu...czy to znaczy, że będziesz taki jak on? Ryu, obiecałeś, że nie będziesz...nie masz innych pomysłów? Naprawdę? Wybrałeś podążanie śladami dziadka?-Z trudem powstrzymywał łzy.

Shiki pisze...

-A wiedzą o nim? o was?-spytał unosząc brwi.-A może nie chcesz im mówić? hmm?

Chris pisze...

-Nie ma innego sposobu? Ryu...boję się, nie chcę żebyś był jak twój dziadek...-Ale tak naprawdę najbardziej bał się tego że Ryu o nim zapomni, że to będzie koniec. Nie był w stanie powiedzieć tego na głos.

Shiki pisze...

-A przedstawisz im go?-spytał krzyżując ręce na piersi.

Chris pisze...

-Ryu...ale pomyśl...czy to się może przysłużyć czemuś dobremu? W końcu, jak komuś może pomów organizacja która zabija...w końcu śmierć to smutek.-głos mu się łamał ale puki co panował nad łzami.

Shiki pisze...

-naprawdę? z tego co wiem to wychowywał się w Londynie więc to dziwne...a moze po prostu nie chce w czasie lekcji co? W końcu w tym roku zdaje owutemy.-uśmiechnął się.

Chris pisze...

-Ale morderstwo zawsze pozostanie morderstwem.-zauważył.-nie możesz na przykład zostać detektywem, czy coś?-uśmiechnął się lekko.-No...i Ryu...-zaczął się nerwowo bawić szalikiem.-co będzie z nami? ja wiem że to jeszcze dużo czasu...

Shiki pisze...

-No widzisz!-klasnął w dłonie.-najważniejsze to żebyście szli na kompromis i się nie kłócili-wyszczerzył się.

Chris pisze...

-Jeśli? Jak ze mną wytrzymasz to oczywiście...-popatrzył na niego uważnie-dobrze. temat przyszłych zawodów zostawiamy i puki co do niego nie wracamy.

Shiki pisze...

-Wiesz...nie zaraz zniknąć...ale...hmm...wtedy czasami samoczynnie zaczynasz się zastanawiać "no dobrze zrobię tak...ale co z tedy z nim?" I pójście na kompromis jest chyba najłatwiejsze, prawda?

Chris pisze...

-To...ja...dziękuję.-uśmiechnął się nieśmiało.-Wychodzi na to, że ma trzy domy...

Chris pisze...

[wybacz pomyliłam karty XD to było do Philipa XD btw. masz moze gg/skypa/fb?]

-Jeśli? Jak ze mną wytrzymasz to tak...-uśmiechnął się nieśmiało-No i...temat zawodu możemy zostawić.

Shiki pisze...

-No taaaaak.-westchnął-ale w związkach chodzi o kompromis...no wiesz...żeby dwie strony były zadowolone.

Chris pisze...

-A ja wytrzymam, bo ja cię kocham-odparł z uśmiechem. Po chwili dotarło do niego co powiedział i na jego policzki wystąpiły rumieńce.

Shiki pisze...

-Tak uważasz? Ale związki do również masa wspólnie przeżytych szczęśliwych chwil.

Chris pisze...

-No gołąbeczki, wracamy.-powiedziała uśmiechnięta Emily wsiadając do samochodu. Chris chodź niechętnie, usiadł normalnie i ruszyli do domu.

Chris pisze...

Chris pobiegł jeszcze na górę i przebrał się w eleganckie spodnie i białą koszulę na krótkim rękawku. Kiedy wrócił do salonu stół był już obładowany jedzeniem.

Chris pisze...

Nałożył sobie po trochu wszystkiego co przygotowała Emily, pamiętając o tym że przecież potem będzie ciasto.-Smacznego.-powiedział ukradkiem patrząc na Ryu. Nie oczekiwał, że zje dużo ale żeby chociaż troszkę.

Shiki pisze...

-A może po prostu się zmienia pod wpływem uczuć? No wiesz...na charakter człowieka składa się wiele...

Chris pisze...

Chris zjadł wszystko co sobie nałożył i z niecierpliwością czekał na ciasto. W końcu po deserze były prezenty a on naprawdę się natrudził nad prezentem dla Ryu.

Shiki pisze...

-No...w sumie tak...-zamyślił się chwilę.-Ale w takim razie zmieniają się dwie osoby pod swoim wpływem, no nie? Czyli tak jakby zmieniają się dla siebie. Na przykład...Chris mniej płacze bo jest z tobą szczęśliwy i ma mniej powodów do płaczu.-uśmiechnął się.

Chris pisze...

-Emily...-zaczął Chris widząc minę Ryu.-a może ciasto zjemy po prezentach?
-No cóż...nie wiedzę powodu żeby nie zjeść potem.-powiedziała z uśmiechem.
-To na co czekamy?-spytał Mike wstając z miejsca.-Idziemy pod Choinkę.

Shiki pisze...

-No nie wiem!-jęknął.-A może mu chodzi o to, że...no nie wiem...żebyś był w jego przyszłości?-jęknął.-To tylko domysły, nie jestem jasnowidzem.

Chris pisze...

Chris jak co roku postarał się z prezentami. Dla Emily ze względu na ciążę dał nosidełko. Mikowi nową książkę o ziołach a dla Ryu nagrał płytę z utworami w swoim wykonaniu, poświęcił się i kilka nawet zaśpiewał i do tego odtwarzacz płyt ze słuchawkami.

Shiki pisze...

-Czy ja wiem...ja pracuję tutaj na dość specyficznych zasadach przez to dlaczego wylali mnie z hogwartu. Normalnie pracownicy mogą opuszczać szkołę na weekendy, święta, wakacje i temu podobne.

Chris pisze...

-dziękuję!-wykrzyknął uśmiechając się do Ryu. Przewertował kilka stron i momentalnie zamknął. Postanowił przeczytać to...później. Rozpakował prezent od Mike'a i Emily, czyli parę płyt i pudełko strun, zapas na parę miesięcy.

Shiki pisze...

-Nic na to nie poradzę.-wzruszył ramionami-Love is love.

Chris pisze...

Chris siedział w wannie czytając mangę i jego myśli zaprzątały dwie sprawy. Pierwsza że Ryu wyszedł tu po prostu bosko. Druga, jakim cudem Shin ma tak porytą wyobraźnię. Jego ręka schodziła co chwilę w stronę jego przyrodzenia starał się ją trzymać z daleka ale z marnym skutkiem. Nieumyślnie błagał w myślach żeby wszedł tu Ryu.

Shiki pisze...

Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i tylko machnął ręką.-Tylko niech cię nikt na korytarzu nie złapie.

Chris pisze...

Chris wyszedł z łazienki dopiero kiedy się uspokoił i porządnie wymył. Zaszedł do Ryu i kiedy zobaczył go śpiącego położył mu na szafce nocnej mangę z dołączoną karteczką "przeczytaj, ale uwaga lepiej w łazience" i wymęczony poszedł do siebie i walnął się na łózko. Jedyne o czym teraz marzył to spokojny sen.

Chris pisze...

-Nnnnn...Ryu...-w pierwszej chwili nawet nie nie obudził. Dopiero po paru sekundach otworzył oczy i mało nie krzyknął.-Ryu...ach...-jęknął a jego policzki pokryły rumieńce.

Shiki pisze...

Furuyama wiedział praktycznie o wszystkim i po dwóch tygodniach nieobecności chłopaka postanowił wziąć wolny dzień i wybrać się do Tokyo. Bez trudu odnalazł nową "pracę" Ryu i wszedł. Po szybkiej rozmowie został zaprowadzony do pokoju gdzie był Amakusa. Kiedy tylko drzwi się zamknęły Furuyama podszedł do chłopaka i przywalił mu z liścia w twarz.-Wracamy do szkoły.-prawie warknął.-Pewien chłopiec odchodzi od zmysłów bo ciebie nie ma. Zapomniałeś o nim?

Chris pisze...

-Taki mi prezent dałeś...mogłeś wymyślić coś innego...-wyjąkał.

Shiki pisze...

-Uczeń nie powinien znajdować się w takim miejscu.-warknął. wziął go na ręce.-powiedziałem wracamy.-przeteleportował ich prosto do swojego gabinetu i położył na kanapie.-herbaty? czekolady?-był wściekły ale puki co nie dawał tego po sobie poznać.

Chris pisze...

-Ryu...s..stop...this...-wydyszał. Na twarzy był po prostu czerwony. Było mu dobrze ale nie mógł tego przyznać głośno. Był wdzięczny sobie że ostatnio pokój zaczarował tak żeby poza pokojem nikt nic nie słyszał żeby posłuchać sobie muzyki.

Chris pisze...

Oddychał ciężko i szybko.-Ryu...ja...ja zaraz...-jęknął cały czerwony na twarzy. Nie chciał żeby Ryu przestawał ale był zbyt zawstydzony żeby powiedzieć to na głos.

Shiki pisze...

Zrobił sobie herbatkę uspokajającą i usiadł po turecku przed kanapą. Wziął łyk napoju i głęboki wdech.-No. Wiesz że Chris prawie popadł w paranoje? Ostatnio przyszedł do mojego gabinetu i zaczął się drzeć że mam iść i ciebie szukać.

Shiki pisze...

-Mogłeś uciec-zauważył cierpko.-Będzie mu smutno jak się dowie...-nie dokończył zdania tylko wstał-mniejsza. Boli cię coś?

Chris pisze...

-R-Ryu...-jęknął. Oddychał ciężko i powoli.-J-ja...zaraz...zaraz dojdę...-wydyszał i miał wrażenie, że zaraz spali się ze wstydu.

Shiki pisze...

Rzucił w niego czekoladą.-Jedz i nie marudź.-ech to dobrze że w końcu zdecydowałem się pojechać. Miałem nadzieję że dasz rade. Zwiększamy treningi.

Chris pisze...

Chris cały czerwony na twarzy ani myślał się ruszyć. Nie miał pojęcia jak Ryu może teraz mówić tak spokojnie. dziękował tylko w myślach że nie nabrudzili.-Możemy iść na diabelski młyn...-wydukał w końcu, cały czas zakrywając twarz rękoma.

Shiki pisze...

-I masz zamiar zostawić Chrisa?-trzepnął go w głowę.-Daruj sobie Ryu! Biedny mały chłopiec który nawet zjeść nie potrafi bo boi się dziadka! Nie powie "nie" bo po mordzie dostanie! Zrobią z niego Dzi.wkę ale to oleje bo mu to pasuje! W końcu podda się woli dziadziusia bo tak jest łatwiej!-wydarł się i wziął potężny łyk ziółek na uspokojenie.

Chris pisze...

A Chris leżał i leżał. Jak Ryu wrócił do pokoju zastał go w dokładnie takiej samej pozycji jak go zostawił. Chris był najzwyczajniej zbyt zawstydzony żeby ruszyć chociażby palcem.

Shiki pisze...

Furuyama zacisnął ręce w pieści po czym je rozluźnił i już 3 raz tego dnia przywalił mu z liścia.-Czy Chris kiedykolwiek powiedział że chce kogoś innego!? Zamiast go zostawiać popracuj nad sobą! Doprawdy poraża mnie twój tok myślenia!

Chris pisze...

Pomachał tylko ręką i odwrócił się na łóżku. Zdjął z siebie ubranie i przykrył kołdrą. Rumieńce jak na złość nie chciały zniknąć z jego policzków.

Chris pisze...

Zarumienił się. Nigdy nie uważał, że jest ładny. Przesunął się kładąc głowę przy głowie chłopaka.
-Kocham Cię. -szepnął. -Tylko Ciebie. Nie chcę nikogo innego.

Chris pisze...

-Ja też...em...Ryu...to może...jutro pojechalibyśmy do Tokio...chciałbym poznać twoich przyjaciół i w ogóle...-przełknął ślinę.-bo...mam takie wrażenie jakbyś nie chciał mnie im przedstawić...

Shiki pisze...

Pokręcił głową i usiadł przed kanapą.-Masz rację, mogłem zjawić się wcześniej. Przepraszam. Po prostu myślałem że dasz sobie rade, w końcu na treningach radziłeś sobie bardzo dobrze.-uśmiechnął się słabo.-Ale nie opowiadaj bzdur o tym że Chris zasługuje na kogoś lepszego. Jeżeli jest tak jak słyszałem-postukał się palcem po głowie-i widziałem...to on to zrozumie. W końcu nie robiłeś tego z własnej woli.

Chris pisze...

-Oj tam-machnął lekceważąco dłonią.-Ty tam będziesz, a przy tobie niczego się nie boję.-uśmiechnął się lekko. w końcu biorąc się za jedzenie naleśników.

Shiki pisze...

Pokręcił głową i uśmiechnął się łagodnie.-wiem. Ale nad strachem musisz się nauczyć panować sam. Pomyśl na wtedy na przykład dlaczego walczysz...może to pomoże.

Chris pisze...

-No ale...ja bym chciał poznać twoich przyjaciół...-wtulił się w niego.-nie może być aż tak źle.

Shiki pisze...

-czułbyś się lepiej nie mając żadnej nadziei? Mogę wprowadzić do treningu coś co pomoże ci zapanować nad strachem ale nie jestem pewny na ile to pomoże. Najważniejsze w tym wszystkim jest to żebyś był zdecydowany. Czy chcesz się przyłączyć do dziadka czy nie.

Chris pisze...

-ja też się nie mogę doczekać...-uśmiechnął się promiennie.-To jak idziemy na ten diabelski młyn? Zimą są stamtąd piękne widoki.-wyswobodził się z objęć Ryu uprzednio całując go w policzek po czym podszedł do szafy i zaczął kompletować cieplejszy zestaw ubrań.

Shiki pisze...

-W takim razie krótka piłka. Chcesz być taki jak on i krzywdzić bliskich sobie ludzi?

Chris pisze...

-O Londynie? A co tu dużo opowiadać...mogę cię zabrać na pyszny deser...-zeszli po schodach.-Mike! Idziemy na spacer!-krzyknął i wyszli na zewnątrz.

Shiki pisze...

-A powinieneś cenić równie wysoko. Bo jedno jest pewne. Jak kopniesz w kalendarz to Chris już nigdy nie wyczaruje partonusa...Ostatnio mu się zmienił-puścił do niego oczko.-Nadal ma słowika....z tym że przypomina trochę feniksa.-zaśmiał się pod nosem jak nieźle popieprzony kupidyn.

Chris pisze...

-Mały deser.-uśmiechnął się. Nie wiedział czemu ale po prostu cieszył się że idą tak, zaśnieżoną ulicą, wtuleni w siebie.

Shiki pisze...

Trochę zaskoczony objął chłopaka.-Nie zawsze się zmienia. Może wyczarowując patronusa Chris myśli o tobie? W końcu mój patronus pozostał kotem. Zmiana patronusa jest bardzo rzadka i wiąże się z potężnymi uczuciami.

Shiki pisze...

-Tak..mniej więcej o to chodzi.-uśmiechnął się.-Domyślam się że musiałeś być przerażony...Mogłem się zjawić wcześniej...-pokręcił głową.

Chris pisze...

-Tutaj się zawsze wywracałem-zaśmiał się wskazując ostry zakręt.-I Emily mnie opatrywała. A tu jest moja ulubiona cukiernia.-wskazał na mały elegancki budynek.-zjemy w drodze powrotnej. Za parę przecznic powinniśmy zobaczyć diabelski młyn.

Shiki pisze...

-Zaraz coś wymyślę...mam małe połączenie z kuchnią.-podniósł się i położył chłopaka na kanapie. Podszedł do komody, wyjął z szuflady tackę, stuknął w nią różdżką i pojawiła się na niej miseczka z kaszą manną, obok butelka z syropem malinowym i łyżeczka.-Smacznego.-powiedział podając chłopakowi tacę.

Chris pisze...

-Może malutki...Ale dość często jeżdżę na diabelskim młynie.
-Chris! Christopher!-usłyszeli za sobą dziewczęcy krzyk.
-Anna!-odkrzyknął Chris i poczekał aż dziewczyna podejdzie.-Long time! How are you?
-Okay. And you? Who's that?-wskazała na Ryu.
-I'm fine. That's my boyfriend Ryu.
-Youre boyfriend? Ach yes I remember.You're homo. -uśmiechnęła się

Shiki pisze...

-Za co?-zapytał zaskoczony. Jedyną osobą która miała powód do przepraszania był on sam.

Chris pisze...

-Like me.-odparł Chris ściskając mocniej Ryu.
-He's really quiet...-zauważyła niepewnie dziewczyna.
-He just look like that, but he's really nice boy.
-He is...you know... from magic family like we?-spytała teatralnym szeptem.
-yes, we can talk about that.

Shiki pisze...

-Wcale nie sprawiasz samych problemów! Owszem wpadasz w nie dość często...ale większość uczniów tak ma.-uśmiechnął się.

Chris pisze...

-Bye!-pomachała im na pożegnanie i odeszła.
-Wybacz...To koleżanka z dzieciństwa, mieszkała blisko mnie...jest trochę...nadpobudliwa.-uśmiechnął się przepraszająco.

Shiki pisze...

-Shin cały czas wpada w kłopoty...Idąc do mnie wiecznie wpada na innych nauczycieli.-uśmiechnął się lekko.-A Chris...do momentu w którym się zbliżyliście potrafił stać mi pod drzwiami i walić w nie cały załzawiony...

Chris pisze...

-Jest miła.-uśmiechnął się.-O! Zobacz! Już widać diabelski młyn!-wskazał palcem przed siebie.

Shiki pisze...

-Ciebie też lubię.-odparł.-A Laura jakby mi tu przylazła to by wyleciała przez okno.

Chris pisze...

-Noooo...wysokie.-powiedział i przyspieszył kroku. Już po chwili stali pod diabelskim młynem i kupowali bilety.-No wsiadamy.-Trafili na pustą kabinę więc usiedli sami.

Shiki pisze...

-Wszystko dobrze? Może dać ci coś do picia? Albo czekoladę?-spytał zmartwiony.

wilczyca pisze...

[Nor. się o ciebie pytała my dear ;)czy jesteś czy zrezygnowałaś...]

Shiki pisze...

-Moja odpowiedź bez zmiennie brzmi "nie".-mruknął wyraźnie zmęczony powtarzaniem w kółko tego samego.

Shiki pisze...

-Dobra!-zatrzymał się.-O co chodzi?-spytał a ogon zaczął mu się niebezpiecznie kołysać.

Shiki pisze...

[tak to ja popełniłam gafę XD]

-Nie ma-odparł i ruszył dalej swoim żwawym krokiem.

SoEun Kim pisze...

Kyoko akurat robiła rutynowy obchód korytarzy pod postacią kotka, który mimo śnieżnobiałej sierści niespecjalnie rzucał się w oczy. Kiedy usłyszała hałas od razu przemknęła się w jego kierunku. Dotarła na miejsce akurat, kiedy jeden z uczniów znikał za posągiem. Puściła się biegiem i wsunęła do skrytki w ostatniej chwili. Zaraz po tym tamta się zamknęła. Dała chłopakowi pomarudzić sobie trochę a potem miauknęła głośno dobitnie podkreślając tym swoją obecność. Na chwilę zapomniała nawet o swoim lęku przed pająkami i jak na przykładną panią prefekt przystało zmieniła się z powrotem w swoją ludzką formę. Tym samym ograniczyła przestrzeń życiową w komórce do absolutnego minimum i sobie i chłopakowi. Skrzyżowała ręce pod biustem.
- Panie Amakusa. - zaczęła jedwabistym głosikiem - Czy mogę wiedzieć co też takiego pan narozrabiał, że jest zmuszony szukać sobie tak niekonwencjonalnych kryjówek? - zapytała unosząc jedną brew.

Shiki pisze...

W Shikim coś pękło "zamknij się! miałeś trzymać język za zębami!" pomyślał rozdrażniony.-on je, i nie zakrada się do działu w poszukiwaniu dziadostw na wzmocnienie ciała.-niemalże warknął.

SoEun Kim pisze...

- Świetnie. To doskonała podstawa, żeby wlepić ci porządny szlaban. - uśmiechnęła się złośliwie i obróciła w kierunku posągu - Nie doceniasz mnie kolego. - westchnęła teatralnie naciskając niewidoczny guzik, który na nowo otworzył przejście. - To drugi rok, kiedy jestem tutaj prefektem. Myślisz, że nie znam wszystkich zakamarków tej szkoły? - wywróciła oczami wychodząc do korytarza.

Shiki pisze...

-Skoro tak jesteś o niego zazdrosny to podciągnij się w nauce! Pozwolenia nie dostaniesz, pozostaje ci uwierzyć mi na słowo że w dziale zakazanym tego zaklęcia nie znajdziesz.

SoEun Kim pisze...

- Tomo-chan cię nie uratuje. - szepnęła mu na ucho znajdując się tuż za nim nie wiedzieć kiedy - Przykro mi panie Amakusa, ale od dzisiaj do końca tygodnia ma pan obowiązkowe dyżury w Cieplarni numer 6, która to jest moim królestwem. A zatem widzimy się jutro po zajęciach. - uśmiechnęła się do niego słodko przy okazji mordując Ishiwarę spojrzeniem za bezczelne układy z uczniami. Jeszcze jakie! Tytoń mu dostarczają! No tego to jeszcze nie było.

Shiki pisze...

-I dostać mega szlaban, powodzenia!-warknął. Dookoła nich zebrał się tłum gapiów.

Shiki pisze...

-Chronię twoje życie! Powinieneś być wdzięczy.-warknął.

SoEun Kim pisze...

Skinęła na to stwierdzenie głową ze słodkim uśmiechem.
- Dobrze. Wspaniałomyślnie ci ten jeden dzień podaruję. - poklepała go po głowie niczym małe dziecko i podała mu parę rękawiczek - Tentakule czekają, żeby je nakarmić! - zaświergoliła wesoło samej podchodząc do mandragor i przemawiając do nich z czułością. Tak. Kiedy przebywała wśród roślin i mogła się nimi opiekować była stanowczo w swoim żywiole.

Shiki pisze...

-tak chronię. Dam ci pozwolenie i co? hmmm? proszę do jakich ksiąg zaglądniesz? czego będziesz szukał?

SoEun Kim pisze...

Oderwała się od szczebiotania do mandragor i spojrzała na chłopaka marszcząc brwi.
- Wiem. Ale tobie na cóż ta wiedza? - zainteresowała się. No chyba nie myślał, że ot tak mu powie. Musiał jej dać naprawdę dobry powód, żeby zdradziła mu ten sekrecik.

SoEun Kim pisze...

- Wszystko fajnie i wszystko to wiem... Tylko dalej nie wiem po co? - przypomniała mu prostując się i przewiercając go spojrzeniem prawie na wylot.

Shiki pisze...

-mam ci uwierzyć? dobra przyjmijmy że wierzę ci że nie będziesz szukał niczego o wzmocnieniu ciała, a co do innych rzeczy?

SoEun Kim pisze...

- Ehe. - skwitowała jego wyjaśnienia, ale zaraz westchnęła podpierając się pod bok - Eliksir, o którym wspomniałeś nie jest jedynym tego rodzaju. Jest ich więcej. Każdy działa w określony sposób. Ale niestety należą do wiedzy zakazanej. - pominęła milczeniem fakt, że ona tą wiedzę posiadła - Poza tym większość z tych eliksirów ma tylko krótkotrwałe działanie. Najpotężniejsze potrafią działać latami, ale skutki uboczne ich używania naprawdę nie są ciekawe. - zastrzegła - Poza tym są też mieszanki pewnych ziół, które można by zażywać do wzmocnienia się. Ale proces ich zbierania i mieszania jest naprawdę trudny, a na efekty długo trzeba czekać. Rośliny systematycznie zwiększałyby twoją odporność, ale oczekiwane rezultaty zobaczyłbyś pewnie dopiero po latach. No i najgorsze jest to, że nie wiesz aż do ostatniej chwili czy wszystko zrobiłeś dobrze, bo ich działania nie będziesz w ogóle czuł. W przeciwieństwie do eliksirów, które wprowadzając gwałtowne zmiany w twojej odporności sprawiają też, że od razu ją odczuwasz. - wyjaśniła od niechcenia.

SoEun Kim pisze...

Zaśmiała się na to jak zakończył swój monolog.
- ZNAM te sposoby, o których ci przed chwilą mówiłam. Zarówno receptury eliksirów jak i wymogi, które trzeba spełnić gdybyś zdecydował się na "terapię roślinną". Problem w tym słonko - podeszła do niego i położyła mu rękę na głowie - że nie mam żadnego dobrego powodu, żeby ci je zdradzić. - uśmiechnęła się uroczo.

SoEun Kim pisze...

- Takie chodzą opinie? Naprawdę? - uniosła jedną brew szczerze zdumiona. To znaczy w sumie była pomocna. Dla wszystkich, którzy jej nie podpadali i potrafili ją przekonać do swoich racji. Ale pomijając to, z drugiej strony już drugi rok była prefektem, co jednoznacznie skazywało ją na rolę postrachu uczniów. Nie, żeby na to nie zasłużyła. W końcu wlepiała szlabanów aż miło jak tylko kogoś przyłapała. No chyba, że komuś udało się wymknąć z jej rąk dzięki sprytnej pomocy Ishiwary.
Skrzyżowała ręce pod biustem.
- Mekare! Hah. Dobre sobie. - mruknęła wywracając oczami. Nie chciała przyznać nawet przed samą sobą, że zaczyna ją w najmniejszym choćby stopniu lubić czy szanować. - Powiedz szczerze na co ci to, to z przyjemnością pomogę. - spojrzała mu spokojnie w oczy.

SoEun Kim pisze...

- A zatem to bardzo dobra okazja, żebym mogła cię poznać. - odparła wzruszając ramionami. Sięgnęła po spryskiwacz i zaczęła pryskać roślinkom liście. - A chcę wiedzieć, bo to naprawdę groźna wiedza. W niepowołanych rękach może narobić niesamowicie wielu szkód. Jak mogę powierzyć ci coś takiego nie wiedząc po co ci to i co i dlaczego chcesz z tym zrobić?

SoEun Kim pisze...

Odłożyła spryskiwacz na miejsce, ściągnęła rękawiczki i położyła je na blacie po czym podeszła do Ryu i objęła go ramieniem.
- Kogo? - spytała z powagą. Normalny człowiek powinien być teraz wstrząśnięty i oburzony, ale nie ona. Ona już dużo przeszła. Dlatego przyjęła tą rewelację ze stoickim wręcz spokojem. Ot, jakby takich rzeczy wysłuchiwała na co dzień.

SoEun Kim pisze...

- Łohoho! Hardcore! - stwierdziła lekko rozbawiona, ale jej brwi podjechały odrobinę do góry w zdziwieniu - Dlaczego? Bo zakładam, że nie dlatego, że nie dostałeś czekolady jak ostatnio go odwiedzałeś. - zainteresowała się wywracając oczami. Powolutku skierowała się też do wyjścia ciągnąc Ryu za sobą.

SoEun Kim pisze...

- A chce jaśnie pan mojej pomocy czy nie? - uniosła jedną brew zerkając na niego kątem oka. Zaczęła go prowadzić w stronę biblioteki.

SoEun Kim pisze...

Westchnęła ciężko i obeszła go naokoło zatrzymując się za jego plecami. Ułożyła na nich dłonie i zaczęła go pchać do przodu.
- Pomogę ci tak czy siak. Naprawdę nie jestem taka zła, wiesz? - mruknęła.

SoEun Kim pisze...

- Więc mi nie opowiadaj. - odparła z westchnieniem - Najwyżej potraktuję to jako przygodę. A jak ktoś się dowie o moim udziale w sprawie to już twoja w tym będzie głowa, żeby załatwić kogoś, kto mnie potem z Azkabanu za to wyciągnie. - dodała jeszcze. Weszła razem z nim do biblioteki i skinęła głową na powitanie do starszej kobieciny za ladą. Od razu skierowała się do działu ksiąg zakazanych. Otworzyła furtkę i przeszła przez nią nawet nie patrząc czy chłopak za nią idzie. Od razu skierowała się do odpowiedniej półki i zaczęła przesuwać palcem po grzbietach książek szukając tej, po którą tu przyszła.

SoEun Kim pisze...

- No miejmy nadzieję. Może nie wiesz, ale właściwie to jestem przywiązana do swojej wolności. - odparła - Aha! - wyciągnęła opasłe tomiszcze, które z pewnością nie zmieściłoby się do żadnego normalnego plecaka i powędrowała z nim do stolika. Położyła książkę na blacie wzbijając tym samym w powietrze tumany kurzu. Pomachała ręką przed oczami próbując się opędzić od pyłków, żeby nie zacząć kichać, a potem otworzyła księgę na jednej ze stron przesuwając palcem po drobnym druku w poszukiwaniu konkretnego akapitu.

Shiki pisze...

-Ryu, no dobra!-niemalże warknął, złamał się. Dobrze wiedział że o zaklęciu można przeczytać w księgach zakazanych i że nikt poza chłopakiem na to nie wpadnie.-Dam ci te pozwolenie! Ale tylko na jedną książkę, jasne?

Shiki pisze...

-Dobra.-syknął i pchnął lekko chłopaka w stronę biblioteki.-Idziemy. Nie mam całego dnia. No rozejść się! Bo szlaban wlepię!-ledwo powstrzymał się od śmiechu.

SoEun Kim pisze...

- Dołączyłam do yakuzy z własnej woli więc nie wydaje mi się, żeby jakoś szczególnie mnie ograniczali. W każdej chwili też mogę ich opuścić. - mruknęła - A od Ishiwary się odstosunkuj z łaski swojej. - prawie warknęła po czym ściągnęła usta w wąską linię ze złością. Odnalazła poszukiwany akapit i odczytała sobie zapisaną w nim treść. - Dużo z tym będzie roboty. - powiedziała bardziej do siebie niż do niego. Wyjęła z kieszeni szaty kawałek pergaminu i przemycony gdzieś z Tokio długopis przepisując interesujący ją fragment.

Shiki pisze...

-Dobra...szukaj...ja sam sobie też trochę poczytam-wziął jakąś starą, okurzoną książkę, chyba jedyną z całej biblioteki której nie obejrzał całej i usiadł naprzeciw chłopaka.

SoEun Kim pisze...

- Wypuszczą, bo jest tylko jedna rzecz, która mnie tam trzyma. Jeśli tego zabraknie to i ja nie będę tam miała nic do roboty. Stanę się kompletnie bezużyteczna a takich ludzi chyba im nie potrzeba. - zauważyła logicznie i przewróciła kilka kartek przepisując kolejny fragment tylko już z innej strony - To nie będzie konieczne. Większość składników jest ziołowa i jestem w stanie sama ją wyprodukować. Resztę posiadam w prywatnych zapasach. Kiedy się tyle eksperymentuje co ja trzeba być na wszystko przygotowanym. - pokiwała głową.

«Najstarsze ‹Starsze   1201 – 1400 z 2918   Nowsze› Najnowsze»