Imię: Christopher (ale większość
ludzi skraca do „Chris”)
Nazwisko: Lightman
Ur:12.12
Wiek:17
Wzrost:165
Waga:45
Orientacja: homo
Różdżka.:włos jednorożca, orzech,
10,5 cala
Patronus:słowik
Bogin:śmiejący się z niego tłum
Historia: Co tu dużo mówić. Sierota,
rodzice zmarli mu niewiele przed tym jak dostał list z Sakuranu. Ma
starszego brata, który opiekował się nim zanim Chris nie poszedł
do szkoły. Dzieciństwo miał raczej szczęśliwe, przesycone magią
jak i światem mugoli ponieważ jest półkrwi, co mu wcale nie
przeszkadza i nie czuje się przez to gorszy. Ojciec był przystojnym
angielskim prawnikiem a matka Koreanką czystej krwi czarodziejką
zafascynowaną Francją.
Charakter:Nieśmiały i cichy za to
strasznie pyskaty. Nigdy niczego nie mówi wprost, zawsze zagadkami.
Jeśli chce potrafi dopiąć swego lub się zdenerwować.
Wykorzystuje sposoby których kiedyś nauczył go brat, mianowicie
jak rozpoznawać kłamstwa. Mimo wszystko lubi się uśmiechać,
uważa, że śmiech to zdrowie.
Wygląd: Mimo tego, że jego ojciec był
anglikiem wygląd całkowicie odziedziczył po matce. Ciemnobrązowe,
ładnie przystrzyżone włosy oraz czarne typowo azjatyckie oczy.
Chudy i niski ale nie za bardzo mu to przeszkadza, tylko czasami jak
stanie obok kogoś wyjątkowo wysokiego jest mu trochę głupio.
-gra na gitarze ale nie śpiewa.
-czyta książki
-uwielbia muzykę, sam nie wie czemu to
go po prostu uspokaja.
659 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 201 – 400 z 659 Nowsze› Najnowsze»- Dlaczego? - zdziwił się Kyu, nieco markotniejąc.
- Bo Chris ma taki sam awers do tańczenia jak ja - odparował Ryu, kończąc mycie. - Wychodzimy - zarządził zerkając na zegarek.
Ryu naciągnął na siebie kurtkę i złapał Chrisa za rękę, muskając ustami jego policzek, po czym wyciągnął go z mieszkania i dopiero na dole zaczekał na przyjaciół.
- To musisz zacząć się przyzwyczajać i pozbyć tej nieśmiałości przynajmniej przy nich... bo naprawdę nie trzeba się ich bać - pstryknął go w nosek. - Ja nie wiem... dyskutujesz normalnie z Kazumą, a tu się czerwienisz bo cię całuję... zrobię się zazdrosny!
- Ludzie muszą widzieć czyj jesteś, baka - musnął ustami jego nosek.
- No i kochasz mnie... poza tym to Ty jesteś starszy! Cały miesiąc.
- Miesiąc może i nie, ale cały rok już tak... a tak się składa, że rocznikowo różnicy mamy rok - pokazał mu język, mądrala wielki.
- Oczywiście, że jest! - odparował szybko Ryu. - No poza tym jest wiele innych równie waznych czynników - objął go ramieniem i przytulił do siebie.
[Hej :) Może wątek? Niestety u mnie z pomysłami krucho...]
[Oboje grają na gitarze... może coś związanego z tym? :D]
- Kociak, ale to oznacza, że szybciej skończysz i pierwszy dostaniesz pełen etat w Yakuzie - pstryknął go palcami w nosek.
- No właśnie Ryu... co z tą Yakuzą? Jaki mamy plan? - zapytał go zaraz Kyu, a Ryu skrzywił się. Ten to miał wyczucie czasu. Spiorunował go spojrzeniem.
- Jeszcze nie mamy i nie będziemy mieć - dał mu do zrozumienia, że porozmawiają o tym później.
- Właśnie, przestańcie ględzić o robocie - poparła go Megu (przypomniało mi się, że to Megumi była a nie Mizuki xD). - Choć Chris, kupimy im słodkie bułeczki - zaproponowała z uśmiechem.
- Małą poproszę... zjem później - uśmiechnął się do niego, zajmując z Kyu dobre miejsca na murku, skąd mieli mieć najlepszy widok na fajerwerki.
Ryu zdążył się w tym czasie rozmówić z Kyu i ustalić szczegóły dotyczące ich 'tajnego planu jak zniszczyć Yakuzę od środka', kiedy pozostali wrócili. Ryu od razu chwycił Chrisa za rękę i wciągnął na murek, sadzając go przed sobą.
- Zobaczysz, zauroczą cię - szepnął mu do ucha.
- Zobaczysz, nie musisz wierzyć - poczochrał go po włosach, biorąc od Megu kawę.
- Proszę - podzielił się z nim swoją kawą. - Tylko jest gorzka - ostrzegł go.
- Mówiłem, że ci się spodoba - ucałował go w uszko i oparł brodę na jego ramieniu przymykając oczy. - Kocham cię wiesz?
Ryu uśmiechnął się szeroko znów popijając kawą. Nie rozumiał co się z nim działo. Przy Chrisie stawał się misiem.
- W tym roku na finał wystrzelą smoka - odparł zorientowany Kyu. Jego ojciec parał się fajerwerkami i na te przygotowywał się pół roku.
- Będzie spektakularnie - mruknął Ryu. - Zawsze kończą czymś innym.
- Musisz tu przyjeżdżać częściej - odparła na to Megu. - Poza tym Ryu się z Japonii nie ruszy - dodała jakby to było coś pewnego.
- Byłem już w Anglii z Chrisem - zaprotestował chłopak.
- Do Francji? - Ryu zamrugał kilkakrotnie. - Po co? Czemu ja nic o tym nie wiem? - zapytał go, zaczynając go łaskotać w ramach kary.
- To kiedy mam się szykować na podróż do Francji? - musnął ustami jego szyję.
- Ale nie na całe? - upewnił się Ryu, bo przecież on mógł mieć ewentualne poprawki, no i nie chciał rezygnować z akademii detektywistycznej. - Chętnie z tobą pojadę - dodał, tuląc go mocno do sieboe.
- Jest piękny! - zgodził się z nim Amakusa. - Naprawdę... niesamowity - dodał widząc jak długo utrzymuje się w powietrzu. Przeszli samych siebie.
- Nie ma za co - Kyu poczochrał go po włosach.
- Pewnie, przychodź częściej, to ci pokażemy kwaterę główną naszej detektywistycznej akademii - dodała zaraz Megu.
- Ale Chris się zanudzi z nami - wymamrotał Ryu, cały czas go tuląc. - Przecież takie rzeczy go nie interesują, co nie?
- Ale ja jestem nudny... - przypomniał mu Ryu
- Przecież cię kocham - przypomniał mu Ryu. - I wiesz dużo... - dodał ciszej, na co Kyu uniósł brew.
- Ale nie wie o tym jak wbiegłeś pod nóż jednemu zbrodniarzowi, żeby mnie ratować - przypomniał.
- Albo o tym jak potem karmiłam cię w łóżku bo siły nie miałeś - dodała Megu.
- I przytyłem wtedy 5 kilo, bo we mnie jedzenie wpychałaś - żachnął się Ryu. - To nie warte szczegóły...
- Nie rób tak - wymamrotał Ryu. - To bylo zanim... - zacisnął wargi. - Zanim moja psychika i żołądek zacżęły się buntować przeciwko dużymi ilościami jedzenia... ale z tobą możnaby tak spróbować.
- Słońce... - Ryu ukradł mu buziaka, po czym zszedł z murku i pociągnął za sobą Chrisa. - Idziemy na pornola? - zaproponował ni stąd ni zowąd. Kyu i Megu od razu mu zawtórowali.
- Tak, tak, tak - Ryu nie dał za wygraną. Pociągnął go za sobą. - No chodź, będzie fajnie. Ciemne kino, popcorn, ty, ja... Kyu, Megu... i parę innych napaleńców.
- Oj no chodź - Ryu nie dał za wygraną, wziął go na ręce i ucałował w nosek. - Kotek to tylko zabawa... co cię tak krępuje?
Kyu zbliżył się do nich i szepnął coś na ucho Amakusie, który zaraz roześmiał sie serdecznie. Nie odpowiedział Chrisowi tylko dalej go niósł ze sobą. Po chwili weszli do dość pokaźnego budynku i poprowadzili go labiryntem korytarzy. Megu otworzyła drzwi, a Ryu popchnął Chrisa do środka. W środku znajdowały się kanapy, biblioteka, szafki zamknięte na klucz, segregatory, okrągły stół, wygodne krzesła i ekspres do kawy.
- Witaj w kinie porno - zaśmiał się Kyu.
- Tutaj pracujemy - wyjaśnił spokojnie Ryu. - Znaczy uczymy się...
Megu roześmiała się serdecznie.
- Głupolu... jesteś w kwaterze głównej naszej akademii detyktywistycznej - wyjaśniła. - Innymi słowy w kinie porno... ale to ich wina - puknęła Kyu w ramię i spiorunowała wzrokiem Ryu. - Bo oni oglądali tutaj świerszczyki... - pokazała mu skrzynię pełną pisemek i mang porno.
- No co... nudzilismyu sie na zajęciach - usprawidliwił ich Kyu, a Ryu przytaknął szybko.
- Tak bo widzisz... - Megu wzięła Chrisa za rękę i odciągnęła go od zboczuchów. - Mamy zajęcia teoretyczne i praktyczne. Ryu na teoretycznych zwyczajnie się nudzi. No wiesz... jego dziadek wpoił mu więcej teorii niż tu się uczymy. Kyu ma podobną sytuację, tylko tu z kolei zadziałała jego mama.
- Chris... to jest Amakusa... i to jest Kyu... - pokręciła tylko głową z rezygnacją. - Oni tak już mają...
- Ale do niczego by cię nie zmusił - Megu położyła mu dłonie na ramionach. - Ryu tego nie robi. Gdyby to robił to stałby się jak jego dziadek, prawda?
- Megu...proszę - Ryu wtrącił się do rozmowy czując że ta robi się dla niego niewygodna.
Kyu klasnął w dłonie.
- Chcesz zobaczyć jak zdejmuje sie odciski palców? - zaproponował wyszukując odpowiedni sprzęt.
- No pewnie, chodź! - Kyu przywołał go gestem i podał mu szklankę do łapek. - Ściągniemy twoje odciski, a potem ty ściągniesz odciski Ryu, zgoda? - zaproponował.
- Pięknie dziękuję, po prostu dotknij szklanki - odparł wesoło, a kiedy Chris to zrobił wziął odpowiedni papierek, który przykleił do szklanki w miejscu gdzie Chris jej dotknął. Zaraz odkleił go, a na nim pozostały wyraźne ślady palców. Zaczął je ściągać znowu by w końcu na szkiełku wrzucić do bazy danych. - Jeśli byłeś notowany to cię znajdę - puścił do niego oczko. - Jeśli nie, wprowadzę dane i będziesz w bazie.
- No faktycznie... nie jesteś niebezpiecznym przestępcom - odparł Kyu chichocząc, a Ryu ucałował Chrisa w policzek. - Mogę cię do bazy wprowadzić? - zapytał tylko.
- Potem będziesz w bazie, to będzie cię łatwiej znaleźć - rzucił Ryu. - No wiesz jak popełnisz jakąś zbrodnię, albo padniesz ofiarą mordercy - dodał po chwili. Chwytając inną szklankę i podając ją Chrisowi. - Ściągnij moje odciski.
- Pięknie - Kyu wrzucił odciski do bazy danych i już po chwili czekania wyskoczył profil Ryu. - O... są notowania. Brzmi nieźle 'wnuk Amakusy'.
Ryu trzepnął go przez łeb.
- Jakbyś nie wiedział co tam pisze.
- Chris-chan... zrób coś! Ryu-chan mnie bijeee!
- To nie przyjaciel, to mucha - wybuchnął śmiechem Amakusa, przytulając się do Chrisa.
- Mou jesteś dla mnie nie dobry - Kyu udał, że pociąga nosem i puścił Chrisa do komputera, by mógł sobie przeczytać za co też Ryu był notowany.
- Wiem - Ryu uśmiechnął się do niego szeroko i poczochrał go po włosach. - Ale nie jestem idealny - wskazał na rekordy w bazie danych. - a ty musisz to zrozumieć Chris...
- No ja tam nie wiem, masz o mnie za wysokie mniemanie - zauważył Ryu.
- Tak, tak...
- Skruszyłeś lód w jego sercu - rzucił luźno Kyu, a Ryu ponownie go uderzył. - Ale nie zmieniłeś mu charakteru - udał zawód Kyu.
- Mówiłem ci już jak cię nienawidzę?
- Jakieś.... a nie, nie pamiętam. Zgubiłem się po setnym razie - Kyu wytknął mu język i schował się za Chrisem. - Broń mnie.
- Przecież jesteeem - skapitulował Ryu opadając na fotel bezsilnie. - Nikt mnie nie kocha - pociągnął noskiem teatralnie.
- Jak mocno, jak mocno? - zainteresował się Ryu.
- To dobrze - Ryu objął go ramionami i przytulił do siebie.
- Ale lubię jak mi to mówisz - wyszczerzył się do niego Ryu. Ostatnio coś za często się uśmiechał.
Ryu pogłaskał go po głowie, po czym uśmiechnął się raz jeszcze.
- To co? Pójdziesz ze mną na cmentarz? - zapytał go cichutko.
= Za chwilkę... już? - zaproponował cichutko.
[Dobranoc <3]
Ryu wstał zaraz za nim i pożegnał się z przyjaciółmi. Chwycił Chrisa za rękę i poprowadził go na pobliski cmentarz. Zatrzymał się dopiero przed bramą cmentarną.
- Chyba jednak nie dam rady - wymamrotał, obracając się na pięcie z zamiarem odejścia stąd.
- Tak...ale...ale chyba...chyba zmieniłem zdanie - wyjąkał Ryu jednak nieco słabiej, niepewniej.
- Oni mnie chyba nienawidzą... nie powinienem cię tu przyprowadzać... - Ryu mimowolnie zacisnął mocniej pięść prowadząc Chrisa do odpowiedniego miejsca. Dawno go tu nie było, ale nawet przez chwilę nie zabłądził.
- Nie trzeba - wymamrotał Amakusa wpatrując się w płytę nagrobkową nieco niewidzącym spojrzeniem. Dopiero po dobrej chwili się zreflektował i zaczął pomagać Chrisowi.
- Chris nie byłem tu od czterech lat - przypomniał mu cicho Ryu. - Nadal nie wiem co tu robię - dodał zaraz, odruchowo wyciągając z kieszeni papierosy. Rzadko kiedy palił, a kiedy już to robił to by zagłuszyć własne snumienie.
- To stanę tak by na ciebie nie leciało - zaproponował cicho, odchodząc kawałek. Ta wizyta naprawdę była dla niego torturą. Walczył ze sobą by nie płakać. Nie chciał plakać...a może po prostu bał się, że kompletnie się rozpadnie?
- Była - zgodził się z nim, gasząc papierosa i znów do niego podchodząc. - Była łagodna... lubiła przytulać, lubiła truskawki i zawsze pachniała czekoladą - nie było mu łatwo przypomnieć strzępy wspomnień. - Jak umierąła...uśmiechała się - zacisnął mocniej wargi.
- Powiedziała, że mnie...kocha - wyszeptał łamiącym się głosem. Zupełnie o tym zapomniał, a teraz wspomnienia wracały, z czego nie był specjalnie rad.
- Chris...ja jestem złym człowiekiem - kolana się pod nim ugięły i chwilę później znalazł się na ziemii.
Ryu wtulił się w niego i zapłakał cicho, nie mogąc już znieść tego wszystkiego. Emocje zbyt go przytłoczyły.
Rzadko kiedy mu się to zdarzało. Zazwyczaj to Chris przy nim płakał, a nie na odwrót.
- Przepraszam - wydusił z siebie. - Przepraszam...
Ryu wtulił się w niego mocniej i skorzystał z zaproszenia. Skoro Chris nie miał nic przeciwko...
Ryu jeszcze chwilę został w ramionach Chrisa zanim otarł łzy kantem dłoni i odetchnął głęboko.
- Przepraszam - powtórzył. - I dziękuję...
- Kocham cię - uśmiechnął się chłopak, opierając głowę o jego ramię. - Mamę też kocham...i tatę... chyba za nimi tęsknię.
- Wiem - Ryu przytulił go do siebie i pokołysał go w ramionach.
Ryu potrząsnął przecząco głową.
- Nie, ja...nie... nie jestem gotowy - wyjaśnił cicho.
- Chris proszę nie naciskaj mnie - poprosił cicho. - Ja nie wiem...czy dam radę.
- Dziękuję - ucałował Chrisa w nosek. - Mama by cię polubiła...uhm lubiłem jej naleśniki - uśmiechnął się słabo.
- Polubiłaby - pogłaskał go po policzku. - Hm zwykłe, bo ja niejadkiem byłem - przyznał się cicho. - Ale naleśniki z cukrem pudrem mogłem jeść non stop... a teraz wszystko smakuje jak piasek...
- Chris ale ja chyba nie chcę czuć smaku. Nie chcę... tak mi wygodnie - westchnął ciężko.
Ryu wzruszył ramionami, po czym wyciągnął ze swojego plecaka małego znicz i postawił go na grobie zapalając go.
- Za co go przeklinają? - spojrzał na niego nie rozumiejąc. - Wychował mnie... - rzucił zaraz.
- Idzie się przyzwyczaić - Ryu wzruszył ramionami. Ok, wychowanie było drażliwym tematem. - Nie był znowu taki zły, potrafił nagradzać... czasem przytulał - rzucił cicho. - Chris...ja go kocham - wyrzucił z siebie, choć dla Chrisa z całą pewnością będzie to niepojęte. Cóż dziadek był dla Ryu jedyną rodziną.
- Byłem mały, nie rozumiałem do końca co zrobiłem - wymamrotał Ryu. - I prawda wychowywał siłą... sprawił, że boję się zamknietych przestrzeni i wpadam w panikę na widok węży... ale, ale bez niego nie byłbym sobą...
- Uhm po prostu go kocham... i nienawidzę... taką skomplikowaną relację mamy...
- Wierzę... to chodź. Idziemy do domu, rozgrzejesz się... do Sakuranu - wziął go za rękę.
- No...tak... chyba... - Ryu splótł ich palce razem. - Chyba że chcesz wrócić do Megu i Kyu... albo odwiedzić mojego dziadka - mruknął z powątpiewaniem.
- Ano...fajerwerki były fajne - zgodził się z nim, przypominając sobie nagle o słodkiej bułeczce. Wyciągnął ją z kieszeni i dał połowę Chrisowi. - Smacznego - ucałował go w policzek.
[dobranoc :D]
- Nie ma za co - przytuliłgo do siebie mocno.
- Głupol - ugryzł swoją bułkę, po czym zaciągnął Chrisa w ciemny zaułek, gdzie swobodnie przeteleportował ich do Sakuranu.
- No... kocham - zgodził się z nim Ryu, całując go jeszcze na pożegnanie. - Śpij dobrze sempai - zachichotał
Ryu otworzył tylko jedno oko, rejestrując że już nie jest sam i okrył go mocniej kołdrą.
- Co ja ci na to poradzę? - zapytał go z zamkniętymi oczyma.
- Masz głupie sny, nie wybieram się na tamten świat...jeszcze - trzepnął go poduszką ziewając. - Możesz, śpij już - jęknął raz jeszcze ziewając.
Ryu wywrócił oczyma przykrywając go mocniej kołdrą. Wrócił do przerwanego snu dość szybko.
Ryu ziewnął szeroko wstając i przecierając oczy. Spojrzał na swoich współlokatorów i to wystarczyło by wrócili do swoich zajęć. No dobra, chociaż tu jeszcze miał trochę autorytetu.
- Chris-sempai - pogłaskał go po główce. - Wstawaj, musisz na zajęcia iść - polecił mu. - Furuyama-sensei będzie niezadowolony jak się nie zjawisz...
- No to idziemy do skrzydła szpitalnego po jakieś leki dla ciebie sempai - uparł się na ten przydomek. Wciągnął na siebie czarne spodnie i szarą, zdecydowanie za dużą bluzę, po czym wziął Chrisa na ręce.
- Lubię cię tak nazywać - ucałował go w nosek. - No i chyba nic nie da rady zrobić, sempai...
- I niby czym się objawia ta moja dojrzałość? - zapytał go cicho Ryu, stawiając go przed lekarką. - Sempai się zaziębił - wyjaśnił ogólnikowo.
- Aha, no jasne - Ryu wywrócił oczyma. - Znajdź sobie dobre argumenty a potem je rzucaj sempai - poklepał go po głowie, kiedy pielęgniarka postanowiła Chrisa zostawić w łóżku. - Ja lecę - pokiwał mu jeszcze wychodząc.
- Przecież ma zajęcia - pielęgniarka dała mu zastrzyk, kazała położyć się pod kołdrę. - To zacznij go nazywać 'kouhai' tak się chyba woła na młodszych od siebie, co nie?
- Albo po prostu nie lubi jak uważasz go za starszego - zaproponowała nieśmiało. - No wiesz, może czasem chciałbym poczuć się jak ten młodszy? Może tego potrzebuje? - zaproponowała choć nie miała żadnego pojęcia o ich związku.
- Nie mam - zgodziła się z nim. - No, ale skoro lubi cię tak nazywać to musisz przywyknąć.
- No to będą między wami spięcia - poklepała go po głowie. - Śpij młody.
Ryu nie pojawił się w skrzydle szpitalnym aż do wieczora. Miał zbyt wiele zajęć i zaległości, a kiedy już przyszedł to usiadł na stołku i zaczął skrobać esej.
- Zadali nam furę... nie wiem jak się z tym wyrobię - pożalił się Chrisowi.
- Ale chciałem - Ryu uniósł wzrok znad swojej kartki. - Zapytać jak sie czujesz i takie tam...
- To dobrze, wynudziłeś się? - chciał wiedzieć. - Woźny chciał mi dziś przetrzepać skórę bo się wydało, że zamieniłem nauczyciela w kurczaka...całkiem niechcący przysięgam - żachnął się. - Furuyama-sensei znów miał do mnie pokłady cierpliwości...już nie wiem jak go wkurzyć, choć staje na głowie - poskarżył mu się.
- Tego bulwe od historii - wyjaśnił rzeczowym tonem. - Wcześniej udawało mi się go wyprowadzać z równowagi...
Ryu
- Ja też nie wiem - Ryu wzruszył ramionami, po czym uniósł wzrok znad swojego eseju. - Dasz sobie radę w nocy, sempai?
- Nie przestanę - ucałował go w czoło. - Pójdę już, muszę jeszcze eliksir uwarzyć i odsiedzieć szlaban...
- Sempai nie bądź dzieckiem - pstryknął go w nosek. - Dobranoc sempai - ucałował go w czółko.
Ryu wzruszył tylko ramionami i opuścił skrzydło szpitalne.
Ryu na śniadaniu nie było. Pojawił się za to po nim, na holu. Ręce wsunął do kieszeni i ruszył w stronę biblioteki. Najpierw obowiązki, potem przyjemności.
Ryu natomiast wypożyczył sobie parę pokaźnych tomów książek i usiadł przy stole, rozkładając sie wygodnie. Postanowił, że nie będzie Chrisowi przeszkadzał w nauce.
[mou i jak mają zacząć wątek jak ani jeden ani drugi nie kwapi się do rozmowy? o_O ]
[a Ryu nie zamierza wyciągać do niego ręki xDDD LOL będzie trudno...]
[no nie wiem właśnie.... xD ]
Ryu nie należał do osób, które by kapitulowały, totez ich ciche dni trwały az do spotkania Yakuzy. Ryu siedział obok Kazumy jak to miał w zwyczaju. W końcu mężczyzna jakby nie patrzeć był jego podopiecznym. Chris natomiast siedział po jego drugiej stronie. Tego dnia mial zaprezentować działanie specyfiku, który paraliżował pacjentów na parę godzin.
- Znajdzie się ochotnik na wypróbowanie elikisru? - zapytał starszy Kazuma, szef Yakuzy. Po sali przebiegł pomruk, a Amakusa westchnął ciężko. Czas udowodnić po której stronie się stoi. Zgłosił się niezbyt chętnie i podszedł do Chrisa.
- Dla mnie to pewnie dziesięć godzin - spojrzał mu głęboko w oczy.
- W porządku, ufam ci - Ryu podwinął rękaw bluzy, pozwalając Chrisowi na wstrzyknięcie sobie eliksiru.
Ryu jeszcze nigdy nie był w takim stanie. Nie mógł ruszać rękoma ani nogami. Oddychał równomiernie starając się nie wpaść w panikę. No dobrze, ufał Chrisowi, ale nie pozostałym znajdującym się w pokoju.
- Czyli nie poczuje nic? - upewnił się mężczyzna zbliżając się do nich i podając Chrisowi nóż. - Nawet głębokiego nacięcia? - pokazał na ramię chłopaka. Ryu zamknął oczy, starając się oddychać przez nos. Powoli odganiał od siebie panikę.
- Zademonstruj - polecił mu mężczyzna. - No, albo ja zademonstruję, ale wtedy nie będę łagodny - przypomniał mu zaciskając dwoma palcami nos Ryu. Amakusa popatrzył na niego zaskoczony, a po kilku chwilach poczuł duszności. Spróbował oddychać przez usta ale w tym stanie nie bardzo mu to wychodziło. Popatrzył bezradnie na Chrisa kiedy obraz zaczął rozmywać mu się przed oczyma.
Ryu odetchnął głęboko i przygotował się na ból, ale ten nie nadszedł. Uniósł lekko brew, patrząc jak z jego przedramienia skapuje krew. Powinno go boleć, a czuł się tak jakby oglądał nie swoje ciało.
- Imponujące - zacmokał mężczyzna, odbierając od Chrisa nóż i poprawiając nacięcie. - Możesz usiąść - odprawił chłopaka. - Ne Ryu-chan, musisz mi później opowiedzieć o swoich doznaniach - pogłaskał chłopaka po głowie. Kazuma spojrzał na Chrisa.
- Nie martw się...jak się rozbestwią, to go zabiorę - przyrzekł mu.
- Chris nie mogę tak od razu - odparował mężczyzna, powoli wyjaśniając Chrisowi jak działa mechanizm Yakuzy.
Ryu nie chciał patrzyć. Poczuł się trochę zagubiony, ale przestraszył się dopiero, kiedy nóż wylądował w jego dłoni i został tam pozostawiony. Ktoś spojrzał na zegarek.
- No, za cztery godziny opowiesz nam o swoich wrażeniach - szef przegonił gapiów i sam zszedł z podwyższenia. - Amakusa sobie tam poleży, a my przejdziemy teraz do dalszych punktów programu.
- Chris uspokój się, musisz to przetrzymać - Kazuma położył mu dłoń na kolanie. - Zabierzemy go stąd - obiecał.
- Idź, opatrz te najbardziej krwawiące, tylko eh... nie wyciągaj noża bo ich rozwcieczysz i nawet ja nie będę potrafił ich powstrzymać - przyznał sie do swoich słabości.
Ryu był skrajnie przerażony i już nawet tego nie maskował, a przynajmniej nie przy Chrisie. W duchu błagał, by chłopak nie odchodził, bo patrząc na niego mógł się trochę uspokoić.
'Nie idź...nie idź...zostań'
- Nie dasz rady mu tego zaleczyć później? Oni się nie zgodzą - zerknął na zegarek. - Zostały 2 godziny...na pewno nie zacznie czuć wcześniej?
- Juhu! - Kazuma wstał z miejsca. - Czy mogę przesunąć sztylet w inne miejsce? - zaproponował. - Zamęczycie mi najlepszego partnera jakiego miałem od paru lat - rzucił na swoje usprawiedliwienie, czekając na odpowiedź.
***
Ryu zmiął przeklenstwo w myślach, nie wiedząc o co chodzi. Naprawdę wolał już by go zostawili w spokoju...
Ryu poczuł najpierw niewielkie mrowienie, a chwilę później zalała go fala bólu na tyle potężna, że nie mógł powstrzymać krzyku. Szybko wcisnął zdrową dłoń do buzi próbując jakoś się powstrzymać. Czuł jakby go rozrywali i obiecał sobie, że więcej nie zostanie modelem pokazowym.
[dobranoc : *]
Ryu starał się zdławić krzyk, ale rzadko kiedy czuł taki ból i to tak nagle. Kazuma wyciągnął sztylet z jego ręki i wziął go w ramiona, po czym złapał Chrisa.
- Przenosimy się - oświadczył rzeczowym tonem.
- Do mnie - Kazuma nie widział sensu w przenoszeniu ich do Sakuranu, zresztą zostałby zlinczowany. Ułożył Ryu na kanapie i ostrożnie odgarnął mu spocone włosy z czoła. - Jest twój mruknął do Chrisa, a Ryu złapał zdrową ręką za bluzę chłopaka.
- Nie zos...zostawiaj mnie tu - wyjąkał.
Ryu popatrzył na eliksir i skrzywił się nieznacznie. Jak on nie znosił eliksirów... pić rzecz jasna. Jednak nie marudził długo, tylko posłusznie go wypił, opadając zaraz na poduszki.
- Sempai...- uśmiechnął się krzywo. - Nie mogę zgiąć... palców - wskazał na prawą dłoń.
- Nie jest - trzepnął go dłonią w głowę. - Ja się tak łatwo nie dam... w końcu zawsze mnie obronisz, no i nie chcesz mnie co prawda nauczyć dodatkowych zaklęć - znów się naburmuszył. - Będę musiał chyba zasięgnąć pomocy u Amakusy.
Shin
- No to jesteśmy umówieni. Zorganizuje Szkocką whisky na następny raz - dopił swoje piwo i znów poczęstował się fajką od Shikiego.
Hiroto
- Ok, spróbuję z mocniejszą pierwszą sylabą - zasalutował mu.
Ryu
- Nie krzycz na mnie - Ryu zasłonił dłonią oczy, by nikt nie widział łez się tam czających. - Dobrze, że jestem oburęczny,sempai.
- Ale lubię tak na ciebie mówić, Chris-chan - wymamrotał Ryu. - To takie fajne... mieć sempaia przy sobie - uśmiechnął się krzywo.
- DObrze Chris-chan-sempai.
- Nie - Ryu akurat pod tym względem był nieugięty. Usiadł w końcu na kanapie i spojrzał na Kazume - Pić?
- Spokojnie - Kazuma poklepał Chrisa po głowie. - Jak już mówiłem, nie chcę tracić dobrego partnera - uśmiechnął się do niego.
- Kocham cię sempai - odparł tylko Amakusa. - A eliksir silny... jakbyś mi dał dawkę całkowitą to chyba bym tam leżał całą dobę...
- To następnym razem rozcieńcz mi go - poprosił chłopak, odbierając szklankę soku pomarańczowego od Kazumy.
- W razie wypadku ładnie mi tam rozcienczoną wersję miej - wyciągnął do niego dłoń i pociągnął go do siebie, by zaraz położyć mu głowę na kolanach.
Ryu zamknął oczy odprężając się trochę. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.
Ryu wymamrotał coś przez sens co zabrzmiało jak 'przestań bo się pogniewamy' i objął Chrisa ramieniem zaborczo.
- CHRIS! - Amakusa otworzył jedno oko i spojrzał na niego. - Bywało gorzej, serio. Dużo zniosę i sam się zgłosiłem na ochotnika - przypomniał mu. - Proszę przestań już się obwiniać, bo robisz to niepotrzebnie. Jak coś się stanie z twojej winy to ja ci to wypomnę, obiecuję - rzucił chłodno.
- Po prostu nie obwiniaj się za coś, czego nie mogłeś powstrzymać - westchnął chłopak, próbując poruszać palcami. Nie chciały się ruszyć. - Mogę - skłamał.
Podniósł dłoń i tym razem już na widoku spróbował zgiąć palce. Nawet nie drgnęły.
- Nie dam rady - mruknął zrezygnowany.
- Postaram się - obiecał z uśmiechem, wtulając się w niego delikatnie. - Zdam te egzaminy - dodał pewnie.
Shin
- Fair enough - Hiroto usiadł na kanapie, pocierając skronie. - Shi-chan? - spojrzał na niego, po czym uśmiechnął się lekko. - Brakowało mi cię.
Hiroto
Ryu stanął na rękach na najwyższej wieży Sakuranu, by zaraz ćwicząc równowagę przenieść się na jedną rękę. Nie obawiał się, że spadnie, bo zabezpieczył się zaklęciem siatki rozprzestrzenionym pod wierzą.
Ryu
- A masaż nic nie da? Bo ja czuję w ręce mrowienie - zaproponował cicho.
Ryu uśmiechnął się lekko, znów przymykając oczy. - Przepraszam...jestem trochę zmęczony - przyznał cicho.
- Dobrze - obiecał tylko patrząc mu w oczka. - Sempai masz magiczne dłonie.
- Kazuma-sensei dokonczy wtedy sempai - uniósł się na łokciu by ucałować ustka Chrisa.
- Tego nie powiedziałem - odparł z uśmiechem Ryu. - Powiedziałem tylko, że w razie twojego focha znajdę zastępstwo do masowania.
- To zależy do czego - zamyślił się. - Bo widzisz...Kazuma może mi wymasować łapkę, ale już całować mnie nie może - ucałował go raz jeszcze.
- Bo takie przywileje masz tylko ty - pstryknął go w nosek. - No i może Megu i Kyu...ale oni nie całują jak ty, a w policzek się nie liczy.
- Troszkę tak - jego palce drgnęły odrobinę, więc uznał to za dobry znak.
Ryu przymknął znów oczy oddychając równomiernie. Kazuma im nie przeszkadzał. Skrobał coś na swoim laptopie.
- Mrowienie? - Ryu znów na niego spojrzał. - Nie czuję go już - uśmiechnął się do niego.
- Twoje rączki działają cuda, sempai - Ryu poklepał go lekko po policzku, zaraz chowając twarz w jego brzuszek.
- Na obiad będą naleśniki - rzucił spokojnie Kazuma, wstając i udając się do kuchni.
- On jest jak ojciec - zachichotał Ryu.
- Nie jest zły - Ryu uniósł się na łokciach siadając. - Póki mu nie odbija.
- No...wtedy robi się nieco dziwny - przyznał Ryu. - Mekare-chan twierdzi że jestem do niego podobny.
- mhm a jeśli jestem?
- mhm - Ryu nie był do końca przekonany, więc odsunął się od Chrisa zabierając dłoń. - Idę na fajkę - poinformował go, wychodząc zaraz na balkon.
- To nie pal - Kazuma podał mu talerz z naleśnikami siadając obok niego. Ryu wrócił chwilę później, zajmując miejsce na fotelu z herbatą w dłoniach.
Ryu wzruszył ramionami. Nie palił często, więc postanowił się po prostu nie odzywać w tej kwestii.
- Nom jeszcze nie jestem kopcącą maszyną - zgodził się z nim Ryu, kończąc swoją herbatę. - Zaparzę sobie drugiej - zdecydował zaraz.
- Muszęęę? - spojrzał na niego jak kapryśne dziecko, trzymając w dłoniahc już drugą herbatkę.
- Hai, hai - skapitulował. Wziął sobie jedną trzecią naleśnika i zaczął go powoli przeżuwać.
- Nie ma za co - mruknął Ryu, męcząc tego naleśnika.
- Dziękuję - uniósł kciuk do góry.
- Pójdę, przecież nic mi nie jest - Ryu uniósł wzrok znad talerza. - No chyba, że mój lekarz twierdzi inaczej...
- Czyli jestem zdolny do nauki, więc pójdę na zajęcia - przeczesał palcami swe włosy.
- Chyba tak - zgiął delikatnie palce i skrzywił się troszkę bo zabolało. - Przynajmniej się zginają.
- Ale potem, w szkole - usiadł Chrisowi na kolana, jedząc dalej naleśnika.
- Bo jestem młodszy i mi tak wygodnie? - zaproponował jedno z banalniejszych wytłumaczeń. - Ale ty mnie nigdy nie obejmujesz ramionami i nie tulisz do siebie... - dodał pociągając nosem.
- Ale ja na nas tak nie patrzę, stwierdzam tylko fakt... że nigdy mnie nawet nie przytulasz jak ci na kolanach siedzę - westchnął ciężko.
- No... lepiej, lepiej, ale jeszcze za mało - oparł głowę o jego ramię przymykając oczy.
Tego dnia Yui spędziła cały ranek ćwicząc solówki w dormitorium, dopóki jej współlokatorki nie wyrzuciły jej stamtąd.
Prawdopodobnie po prostu nie lubiły Megadeath...
Tak czy inaczej lekko poirytowana wsunęła bezimienny instrument do pokrowca i wyruszyła na żmudne poszukiwania miejsca, w którym nikt nie chciałby jej zabić po usłyszeniu pięćsetny raz tego samego kawałka. Nieważne ile razy tłumaczyła na czym polega ćwiczenie słuchali jej z pustym wzrokiem, po czym oddalali się w milczeniu.
Po sprawdzeniu dziesięciu miejsc, w których zwykle ćwiczyła, delikatnie pacnęła się ręką w czoło. No, może nie tak delikatnie.
Wieża powinna być dzisiaj pusta. Dziewczyna czasami korzystała z niej, by w spokoju poćwiczyć zmiany w zwierzę i polatać.
Okazało się jednak, że i ta kryjówka zawiodła.
-Łuuups, przepraszam. - mruknęła, widząc niskiego chłopaka trzymającego w pięknych dłoniach zgrabny instrument. Nazywał się bodajże Lightwood, czy Lightman... Widziała go raz czy dwa.
Odwróciła się na pięcie, by nie przeszkadzać nieznajomemu.
-Heiwajima. Yui Heiwajima. - wygięła kąciki ust w nikłym uśmiechu - Jeśli nie masz nic przeciwko, to chętnie się przyłączę.
Bez wahania uścisnęła ciepłą dłoń i uśmiechnęła się, tym razem całkowicie szczerze, po czym przycupnęła koło chłopaka.
-Co chciałbyś zagrać?
[Chrisku nie pamietam o czym speakalismy ale zaspeakamy jeszcze raz :D]
Tsukasa zaklął cicho, słysząc że jednak Chris będzie musiał pójść z nim na jedną z misji. No i jak niby miał to przekazać chłopakowi? No nic, najpierw trzebaby go nawiedzić w Sakuranie, więc nie czekając dłużej przeteleportował się w bliskie rejony szkoły.
- Ja cię często obejmuję, to ty mnie nie chcesz - naburmuszył się Ryu, całując go w czółko.
Kazuma znał drogę do domu Okamishi na pamięć. Jakimś cudem wszyscy jego podopieczni pochodzili akurat z tego domu. Dobre i to, prawda? Odnalazł chłopaka z nosem wlepionym w książki.
- Cześć Chris - pokiwał mu na wstępie.
- Siadaj młody, nic ci nie zrobie - wymamrotał mężczyzna. - Przecież to wiesz - dodał zmęczonym głosem. - I tak... stało się.
- Tylko nie za często - Ryu pokazał mu język. Czasem naprawdę miał dni, kiedy każdy dotyk go odrzucał, ale Chris dobrze o tym wiedział, bo chłopak unikał wtedy nawet dotknięcia dłoni. Bał się że wybuchnie gniewem bezpodstawnie.
- Lepiej usiądź - poradził mu Kazuma, biorąc go zaraz za nadgarstek i ciągnąc na podłogę. Posadził go sobie na kolanach, obejmując lekko w pasie. - Nie, Ryu-chan ma się dobrze - wywrócił oczyma. - Będzie miał wolny weekend... ale ty nie...
- Dobrze - zgodził się Ryu, całując teraz jego nosek. - Rączkę zaczynam czuć - rzucił zaraz z uśmiechem.
- Tak - zgodził się z nim Kazuma. Bardzo kiepski moment i bardzo głupi pomysł. - To rutynowe zadanie - rzucił niby swobodnie, ale wątpił by dla Chrisa cokolwiek z tego było rutyną. - Wchodzimy do budynku wroga, odnajdujemy ofiarę, zwabiamy ją na ubocze i mordujemy - skrzywił się. - Idziesz ze mną więc... mordować nie będziesz - obiecał szybko. - No i trzymaj się blisko to nic ci się nie stanie... tylko eh po prostu musisz iść. Taki rozkaz...
Kazuma
- Tak i nie... tzn jeśli będziesz chodził ze mną to będziesz po prostu tylko chodził. Ja ci nie dam zabijać. Jak będziesz chodzić z Ryu-chanem zabijanie też ci nie grozi... gorzej w innych wypadkach, ale postaram się byś chodził tylko ze mną. Przez najbliższy czas - mruknął. Tyle zrobić mógł. - No nie wiem... - spojrzał na niego. - Zobaczymy w jakim stanie będziesz po zadaniu. Ryu-chan nie jest głupi - przypomniał mu.
Ryu skupił się na palcach chorej ręki i z wysiłkiem poruszył nimi odrobinę.
- Nie jest w najlepszej formie - przyznał gorzko. - Ale jest lepiej - dodał zaraz.
- Tak, teraz idziesz tylko ze mną - ostrożnie pogłaskał go po plecach, raczej przyjaznym gestem. - Dobra... teraz mu nic nie powiem. Powiem po fakcie.
- Nie znasz - mruknął Kazuma. - Ale nie martw się, nie jest kompletnie niewinny. Akira Kyousuke jest notowany za morderstwa i jest w nich piekielnie dobry... gorszy niż ja z tego co ludzie mówią.
- Tak jest doktorze - odparł ze śmiechem Amakusa. - Musi być sprawna do następnego meczu quidditcha...
- Wiesz jeśli chcesz bym w to uwierzył, sam musisz najpierw to zrobić - poczochrał go po włosach.
- Wiem Chris - mimowolnie przytulił go mocniej do siebie. - Więc nie będziesz zabijał. Nie będziesz.
- Ok... nie będziesz patrzył na sam akt morderstwa - zdecydował Kazuma, naprawdę nie lubił kiedy kogoś zmuszano do czegokolwiek. Dlatego tak bardzo nienawidził rozkazów.
- Musi być, beze mnie drużyna sobie nie poradzi... będziesz ze mną ćwiczyć moją łapkę codziennie - zdecydował. - Już możemy wracać, tylko... ty nas przenosisz... bo mi trochę nie dobrze - przyznał szczerze
- Możemy im nakłamać... powiem im że nie jesteś gotów, że najpierw muszę cię przeszkolić w rzucaniu odpowiednich zaklęć i tak dalej... może to łykną.
- Chris ale bądx ze mną szczery okay? Wierzysz w to, że dasz radę? - chciał wiedzieć Kazuma.
-Medycy nie zabijają - rzucił chłodno Kazuma. - Nie torturują.
- Już po fakcie, albo na stole. To co innego - przypomniał mu spokojnie.
- Jutro - mruknął tylko mężczyzna, puszczając już Chrisa. - Spotkamy się u mnie - dodał po chwili.
Kazuma czekał na niego tuż przed swoim domem. Chciał zaproponować Chrisowi herbatę, ale uznał że to nie ma sensu gdy tylko go zobaczył.
- Gotowy? - zapytal z powątpiewaniem.
- Dokładnie - skinął głową Tsukasa. - Ciebie nie znają więc nie będziesz wzbudzał podejrzeń... ja to całkiem inna historia - dodał zaraz. No i on miał tam do załatwienia coś jeszcze, o czym Chris nie musiał wiedzieć.
- Pierwsze piętro budynku, schody przeciwpożarowe. Będe tam na ciebie czekał.
- Tak, jakby mnie nie było na schodach, idziesz od razu do Sakuranu. Nie szukasz, nie robisz nic, jasne? - ostrzegł go tylko.
Kazuma tymczasem odczekał dłuższą chwilę, zanim używając schodów przeciwpożarowych przedostał się na ostatnie piętro, gdzie do gabinetu szefa było niedaleko. Wcześniej unieruchomił kamery na tyle by zdołać przedrzeć się do biura, a korzystając z okazji bankietu po prostu wszedł do środka i niemal odetchnął z ulga. Niemal, bo nie spodziewał się tam zastać samego szefa organizacji.
- Ohayo - rzucił jak gdyby nigdy nic, nie zamierzał nikogo mordować poza swoim własnym celem ale właśnie plany mu się raczej zmieniły. - Mam pokojowe zamiary - rzucił unieruchamiając przycisk, którym mężczyzna mógłby wezwać ochronę. - Zrobimy to po mojemu, dobrze? - upewnił się, że się rozumieją i już miał go odrzucić na ścianę tak by stracił przytomność, gdy tępy ból przeszył jego ramię. Obrócił się na pięcie, zezując Akirę chłodnym spojrzeniem.
- Dawno się nie widzieliśmy - machnął dłonią, odrzucając mężczyznę na drzwi. wyciągnął z kieszeni komórkę i wystukał do Chrisa smsa 'uciekaj'. Wysłał, mając nadzieję że dzieciak nie zapomniał, że telefon komórkowy był w umowie na samym początku ich wspólnej współpracy.
[biedny Chris... ale przynajmniej nie musi nawet znajdywać celu xD]
Kazuma nie mógł mieć pewności czy Chris go posłucha, ale miał taką szczerą nadzieję. W końcu to on z nich dwóch był najbardziej doświadczony. Schował telefon z powrotem do kieszeni.
- Mówiłem ci, że zrobimy to po mojemu - rzucił w stronę mężczyzny za biurkiem, który teraz celował w niego z broni palnej. - Ale ty jesteś uparty... - kiedy broń wystrzeliła skierował kulę w jego stronę, jednak nie doleciała ona do celu. To mało powiedziane jakimś cudem trafiła go wprost w kolano. Zaklął siarczyście skupiając całą swoją uwagę na Akirze.
- Żałuję, że cię nie zabiłem jak byliśmy dziećmi - warknął chłodno utrzymując jednak pozycję. Wyciągnął z kieszeni nóż i jednym ruchem znalazł się za Akirą. Wbił go tuż w tętnicę szyjną mężczyzny. Krew obryzgała całą jego koszulę, mieszając się z jego. Dopiero teraz poczuł w sobie drugą kulę. Tuż nad brzuchem. Rzucił chłodne spojrzenie szefowi organizacji i ruchem dłoni wyrzucił go za okno. - Trudno. Tyle jeśli chodzi o czystą robotę - pewnie zaśmiałby się, gdyby jeszcze miał siły. Nie zapomniał po co tu przyszedł, toteż dotarł do biurka mężczyzny i odszukał dokumenty, zanim teleportował się wprost do swojego mieszkania. - Sic! - skrzywił się padając na kanapę.
Prześlij komentarz