piątek, 25 maja 2012

"Basista powinien trzymać się z tylu"-taaa uważaj bo tak zrobię!







Imię: Shiki
Nazwisko: Furuyama
Ur: 15.02
Wiek:25
Wzrost: 180 cm
Waga: 60 kg
Orientacja: bi
Opiekun Okamishi
Uczy obrony przed czarną magia
Jest metamorfomagiem. Nie lubił swoich ludzkich uszu więc zmienił je na kocie, skończyło się na tym, że „przedłużył” swoja kość ogonową.





CHARAKTER:
zawsze ma otwarte okno w swoim gabinecie, jest teoria że to dlatego że jego ego jest zbyt wielkie aby się tam zmieścić. Ma w zwyczaju mówić o sobie „ore-sama” co w wolnym tłumaczeniu znaczy „wielki i wspaniały ja”. Mimo swojej samolubności potrafi pochwalić drugą osobę. Kiedy jego samoocena osiąga poziom krytyczny, trzeba gwałtownie przerywać jego monologi jaki to jest wspaniały. Mimo tego że jest wspaniały nauczycielem, przez swój niski wiek granica uczeń-nauczyciel jest mocno zatarta. Denerwuje się ktoś go nie słucha na lekcji i odsyła takich pod sufit. Z większością uczniów jest na „ty”

HOBBY:
gra na basie, drażnienie ludzi dookoła siebie. Lubi grać w karty (czasem aż za bardzo) dość często gra z uczniami którzy odbywają u niego kary. Uwielbia organizować zajęcia z boginami. Kocha zimne nocne powietrze, dlatego często jest widziany na nocnych przelotach lub po prosty na dachu.

RÓŻDŻKA:
rdzeń z kła widłowęża i wykonana jest z olchy. Wypolerowana tak by była całkowicie biała, rękojeść zdobi czarny wąż. 15 cali- sam się temu dziwi ale tłumaczy to swoim wzrostem.


WYGLĄD:

włosy:
z zasady dredy związane w kitkę i grzywka opadają na jedno oko. Jeśli chodzi o kolor to tu trochę gorzej. Każdego dnia tygodnia ma inny kolor.
Poniedziałek: czerwony
wtorek: żółte/blond
środa: niebieskie
czwartek: białe
piątek: zielone
sobota: czarne
niedziela: blady róż

Oczy w odcieniu idealnie głębokiej czerni, zawsze pokryte warstwą cienia do powiek (bez make-upu ani rusz!)
usta o głębokim kształcie, górna warga często czarna, w dolnej kolczyk.
Często widziany ze szmatką na nosie (ściąga ją tylko okazyjnie) taki styl XD
ja na 100% Japończyka jest dość wysoki, czego momentami nienawidzi, bo wszystkich widzi „z góry” a z ciuchami ma problemy. Większość to szyte na zamówienie garnitury lub ich osobne elementy. Wszystkie ciuchy sam projektuje, to jego gwarancja na oryginalność. Buty to po prostu glany.

Jego plecy zdobią liczne blizny które "zdobył" będąc jeszcze uczniem. 

HISTORIA:
Jedynak pochodzący z wielopokoleniowej rodziny czarodziejów. Te dwa czynniki sprawiły że zawsze był samotny. Raz aby przypodobać się dziewczynie dorobił sobie kocie uszy i ogon, skończyło się tym, że nie mógł tego odwrócić bo nie panował nad mocą. Wiele razy uciekał z domu i szkoły bo nie chciał być czarodziejem, ale kiedy rodzice zagrozili że zabiorą mu bas, momentalnie odpuścił. Odkąd tylko pamięta był rozpieszczonym dzieciakiem z wielkim ego, ale kiedy zaczął uczyć jego negatywne nastawienie do ludzi trochę się zmieniło. Uwielbia koty, jego dom zawsze był od nich pełen. Zaczął palić i pić w wieku 15 lat i nigdy nie uważał to za swój błąd. 

INNE:
  • upodobania kulinarne: ogólnie pojęta kuchnia azjatycka (serio wszystko zje)
  • w nocy z jego gabinetu często dochodzi mruczenie kota
  • w szufladzie biurka zawsze ma butelkę sake lub whisky
  • jego patronus to kot
  • bogin zmienia się przy nim w psa
  •  gra na gitarze i na basie, w gabinecie ma ślicznego, czarnego akustyka i tego samego koloru bas który bardziej służy jako ozdoba.  
  • kupił domek w którym zamieszka z Shinem
  • ma dwa kolczyki w lewym uchu 
  • pali miętowe marlboro lub czekoladowo miętowe Black Devile.
POWIĄZANIA  <click>

[nie gryzę i nie połykam w całości ^ ^chętna na wszelkie wątki i powiązania ]


1 773 komentarze:

«Najstarsze   ‹Starsze   601 – 800 z 1773   Nowsze›   Najnowsze»
butterfly pisze...

- Cieszę się - odłożył przybory do malowania i odstawił obraz od wyschnięcie. - Ty też będziesz miał swój dom - dodał z uśmiechem przytulając się do mężczyzny ze wszystkich sił.

Unknown pisze...

- Ale ona lubi sobie pobiegać bez smyczy - zaoponował słabo Ryu - I lubi ciebie sensei - dodał widząc jak psina macha ogonkiem i chce się bawić z Shikim. - Szkoda, że ty jej nie...

butterfly pisze...

- Dziękuję - odparł Shin raz jeszcze przyglądając się obrazowi. - Jest taki... hm inny niż dotychczas - przyznał muskając ustami jego szyję. - Ale w naturze jesteś ładniejszy.

butterfly pisze...

- I zasłużyłem na długiego buziaka? - zapytał spoglądając ukradkiem na obraz. - Starałem się oddać nim ciebie... ale chyba jesteś zbyt skomplikowany by zrobić to idealnie - pogłaskał go po uszku.

Unknown pisze...

- Wiem sensei, wiem - odparł, głaszcząc Ran-chan po łebku. - Pójdziemy już do łózek - obiecał solennie.

butterfly pisze...

- Jestem - przymknął oczy wtulając się w pierś Shikiego. Napawał się jego zapachem. - Śpię u ciebie dziś - mruknął czując ogarniające go zmęczenie.

Unknown pisze...

Ku swojemu zdumieniu i z całą pewnością ku zdumieniu Shikiego, pojawił się na zajęcia jeszcze przed czasem. Oczywiście opuszczając śniadanie, ale to się nie liczyło. Pomachał Furuyamie przed nosem kulką ryżową, żeby pokazać że ma i że zje, po czym wszedł do klasy zajmując swoje miejsce.

butterfly pisze...

- Jak będzie za długo zacznie mieć odwrotny skutek? - bardziej stwierdził niż zapytał, po czym pokiwał głową. - To ja chcę już spać - ziewnął szeroko, wtulając się mocniej w Shikiego. - Nie ruszam się stąd.

Unknown pisze...

- Tak jest - Ryu mu zasalutował i od razu naparł na jego umysł już nieco łatwiej przedostając się przez jego bariery. Blokował jednocześnie ataki Shikiego, nie pozwalając mu przedostać się do swojego umysłu. Tym razem było trudniej, bo musiał przejść przez wspomnienie strachu przed Ran-chan, cały dzień Shikiego i... zatrzymał się na dłużej przy wspomnieniu smaku ust Shina i jego pieszczot. Przekrzywił nieco głowę, odtwarzając sobie to wspomnienie dwa razy, zanim zorientował się co robi. Skrzywił się, czując jak Shiki go wypycha. Nie dał łatwo za wygraną, ale kiedy zerwał połączenie, poczuł ręce Shikiego na swojej szyi.
- Sensei? - spojrzał mu w oczy, szukając w nich Furuyamy. - Sensei gome?

butterfly pisze...

- Mój - mruknął Shin kładąc się zaraz obok niego i przytulając się do niego mocno. Ucałował go po szyi kilka razy zanim ułożył głowę na jego klatce piersiowej usypiając.

Unknown pisze...

- Bo były takie pozytywne - Ryu rozmasował swoją szyję. - Takie ciepło od nich biło - dodał cicho. Zwyczajnie nie mógł się nadziwić temu ciepłu, temu uczuciu, że robił to bezwiednie. - Przepraszam...

Unknown pisze...

- Już pana przeprosiłem sensei - zauważył chłodno Ryu. - Czego jeszcze ode mnie oczekujesz? - zapytał go wstając z ławki. - Może mi pan wpisać nieobecność - wskazał na dziennik i wyszedł z klasy. Nie chciał bardziej pogrążać Shikiego, kiedy klasa obserwowała go tak uważnie. Jeszcze mógłby niechcący się wygadać o swoim związku z Shinem, a to byłaby dla niego katastrofa. Zacisnął nieco pięści i skierował się do biblioteki.

Unknown pisze...

Ryu przyszedł po kolacji pod gabinet Shikiego i oparł się o ścianę obok czekając na profesora. Zdołał się już uspokoić i spędził dzień z Chrisem, który zawsze poprawiał mu humor, więc teraz mógł spróbować zmierzyć się z Furuyamą.

Unknown pisze...

- To ty do niego idź - mruknął cicho Ryu. - Z mojej osoby raczej się nie ucieszy... wiesz, że mnie nie lubi - przypomniał jej cicho.

Unknown pisze...

Ryu skinął tylko głową od razu atakując Shikiego. Starał się utorować sobie od razu drogę do testów i dopadł je na samym końcu korytarza, jaki sobie stworzył. Przejrzał pytania dokładnie, zapamiętując je i postanowił poszperać głębiej. Może był odrobinę bezczelny ale zwyczajnie chciał coś więcej. Natrafił jednak na szczelne bariery i nie potrafił ich złamać. Nadłamał delikatnie ale to mu nic nie dało. Wycofał się więc i westchnął ciężko.
- Znam pytania - odparł cicho.

Unknown pisze...

[tak myślałam, że komuś wpisałam ^^" tylko podejrzewałam kartę Chrisa o to ^^" gomene ]

Unknown pisze...

Przeszukał pytania w swojej pamięci i wyrecytował.
- Patronus - czym on jest? Jak go uzyskać? Przed czym cię chroni? Jakie jeszcze funkcje może posiadać? - przeciągnął się lekko.

Unknown pisze...

- Nie mam życzeń - odparł Ryu, ale po chwili uniósł lekko palec w górę. - No... mógłbyś zapomnieć o tych lekcjach, które opuściłem sensei...

Unknown pisze...

- Sensei nie podoba ci się jak grzebię ci w umyśle? - zapytał Ryu uśmiechając się do niego lekko.

Unknown pisze...

- Nie zrobiłem tego bezczelnie... nie zdawałem sobie sprawy, że robię to tak długo - odruchowo znów pomasował sobie szyję. Uścisk Shikiego trochę go zaskoczył, a klasie dał kolejny powód do plotek.

Unknown pisze...

- Odpłaciłem się panu tym co robi pan ze mną - zauważył chłodno Ryu. - Trytony z całą pewnością sporo panu o mnie naplotkowały - zauważył zachowując całkowity spokój. Przynajmniej ten pozorny.

Unknown pisze...

- Ale to nie było nic wstydliwego - westchnął Ryu. - To fajne... tak kogoś kochać - oblizał lekko wargi. - Pójdę już. Muszę jeszcze napisać esej na historię magii...

Unknown pisze...

Ryu wrócił do Sakuranu wyraźnie poobijany i na domiar złego wpadł na woźnego, który rozpoczął kampanie "zwalczyć szkodniki". Męzczyzna wszczął wrzaski i zaczął ciągnąć chłopaka do kantorka. Ryu wyrwał się mu jednak i zacisnął pięści.
- Nie ma pan prawa mnie karać - zauważył chłodno. - Ta sprawa poinna zostać rozpatrzona przez opiekuna domu Okamishi - dopiero gdy to powiedział, zorientował sie na kogo się skazuje... zacisnął zęby i przyjął policzek od woźnego. Najwyraźniej trochę sie facet zdenerwował, ale posłusznie zaciągnął chłopaka pod drzwi pokoju Shikiego. Zapukał... choć lepsze byłoby określenie walił w drzwi tak długo aż mężczyzna otworzył.

Unknown pisze...

- Jestem ci niezmiernie wdzięczny sensei - sarknął Ryu, bo skoro Shiki chciał tak pogrywać, to Ryu był zawsze do gierek chętny. Skłonił się nisko, dziękując Shikiemu. - Po raz kolejny już... niedługo zacznę czcić cię sensei.

Unknown pisze...

Ryu miał coś jeszcze powiedzieć. Uświadomić Shikiemu, że to on zaczął, ale ugryzł się w język i wzruszył ramionami, po czym usiadł na krześle naprzeciw Furuyamy.
- Sensei... czy przemoc domowa w jakimś przypadku może być usprawiedliwiona?

Unknown pisze...

- Nic... tak tylko pomyślałem, że w niektórych przypadkach może być usprawiedliwiona. Na przykład kiedy dziecko nie stosuje sie do poleceń opiekuna - oblizał nieco wargi, patrząc gdzieś w bok. - Albo bardzo chce iść swoją własną drogą... nie patrząc na marzenia rodzica - dodał nieco ciszej.

Unknown pisze...

- Sensei? A co powinno zrobić to poszkodowane dziecko? - zapytał go Ryu, tym razem patrząc mu w oczy. - Albo... czy może jakoś sobie pomóc?

Unknown pisze...

Ryu przeanalizował ostrożnie jego słowa i stwierdził, że te wyjścia nie wchodzą w grę. Potarł ostrożnie skronie i dopiero wtedy jakby dosłyszał stwierdzenie Shikiego o jego zainteresowaniu.
- Chciałbym pomóc takim dzieciom po prostu - nie skłamał. Tak naprawdę było, tylko zwyczajnie nie powiedział całej prawdy.

Unknown pisze...

Ryu przez długą chwilę nie spuszczał go w oczu, po czym odetchnął głęboko i zmusił się do słabego uśmiechu.
- Sensei dziękuję za uratowanie mnie przed woźnym - tym razem podziąkował szczerze. - Pójdę jeszcze się umyć - dodał po chwili wstając z krzesła. Był nieco bardzo obolały i marzył o spaniu i nie wychodzeniu z łóżka przez tydzień.

Unknown pisze...

- Sensei... ty jednak masz jaja... - wymamrotał Ryu ostrożnie wchodząc do "ślizgawki" i zjeżdżając nią na sam dół. Z dłonią przy ustach, by nie krzyeczeć. Zabawa była przednia.

Unknown pisze...

[żal mi Shikiego :(((]

Ryu przyszedł nieco spóźniony, co zaczęło robić się jego rutyną. Jedyan tym razem był już po śniadaniu, a lewą rękę miał w bandażu. Zawsze mógł powiedzieć, że zatrzymała go piguła, co wcale nie byłoby wymówką. Usiadł na swoim miejscu przez chwilę obserwując klasę i jej starania z patronusami. Każdemu wychodziła już srebrna mgiełka. Teraz wystarczyło nadać jej formę.

Unknown pisze...

- A mogę najpierw zadać pytanie dotyczące patronusów? - zapytał Ryu, bo pewna sprawa męczyła go od kilku dni. - Jaka jest zasada kształtu patronusa? Ty masz kota sensei, a na przykład ktoś inny ma borsuka. Dlaczego tak się dzieje? Od czego to zależy?

Unknown pisze...

Ryu skinął głową teraz już nie wiedząc zupełnie dlaczego jego patronus jest feniksem. Naparł na umysł Shikiego szukając odpowiednich informacji, ale tym razem to Shiki wszedł do niego grzebiąc w jego myślach i wspomnieniach. Ryu postarał się przed nim obronić i zablokował szybko część wspomnień ale to ostatnie wciąż było zbyt żywe, a Shiki zatrzymał się przy nim i odtworzył sobie raz jeszcze pozwalając Ryu przeżyć koszmar raz jeszcze, kiedy to jego dziadek zabawiał się gasząc papierosy na jego lewej ręce. W końcu chłopak wyrzucił nauczyciela ze swojego umysłu i bezwiednie zacisnął zdrową rękę na tej zabandażowanej.
- Mogę spróbować raz jeszcze? - zapytał, nie komentując w żaden sposób tego co zrobił Shiki.

Unknown pisze...

Chłopak nie odpowiedział, tylko z powrotem zaczął szukać odpowiedniego wspomnienia u Shikiego, odrzucając raz po raz te nieodpowiednie, które chcąc nie chcąc trochę naruszał. Nie zatrzymywał się jednak przy nich długo. Nie dał rady go jednak znaleźć. Wyszedł z jego umysłu szybko i pokręcił głową.
- Nie dam rady... nie wiem gdzie tego szukać - wymamrotał.

Unknown pisze...

Szósta klasa mocno zawężyła obszar poszukiwań Ryu. Chłopak skinął głową i raz jeszcze wszedł w umysł Shikiego. Szybko odnalazł szóstą klasę i zawęził poszukiwania do meczów Quidditcha oraz treningów, w końcu znalazł odpowiedni mecz i obejrzał go w całości, a gdy wyszedł spojrzał na Shikiego.
- Wow... dobrze latałeś, sensei - mruknął z podziwem. - A to złapanie... znicza... mistrzostwo.

Unknown pisze...

Ryu przyjął krytykę ze zrozumieniem. Wiedział, że jeszcze miał sporo nauki przed sobą. - Sensei? Jak mogę inaczej nad tym popracować? - zapytał mężczyzny.

Unknown pisze...

- Chcę spróbować - odparł chłopak pewny, że jeśli nie spróbuje to nie przekona sie czy mu ta forma treningu odpowiada czy nie.

Unknown pisze...

- I tak wracam obolały i cały w siniakach zazwyczaj - zauważył cierpko, odwracając od niego wzrok. Jęknął potem na myśl o jedzeniu. - Sensei... robisz to specjalnie przyznaj sie...

Unknown pisze...

- Spadanie opanowałem do perfekcji - mruknął Ryu. - Sensei? Mogę dostać czekoladkę?

Unknown pisze...

- Ale czasem bez upadków niczego nie da się nauczyć - zauważył Ryu biorąc jedną czekoladkę i ssając ją powoli. Jedna starczyła na tydzień.

Unknown pisze...

- Sensei... ja umiem latać - odparł Ryu - I lubię to - dodał po chwili, kładąc się na ławce i wzdychając. - Może ja pomogę Laurze - zaproponował wstając i podchodząc do dziewczyny. - Źle ruszasz nadgarstkiem - złapał ją za rękę i poprawił jej ruch. - Teraz powinno ci wyjść...

Unknown pisze...

Tak, Adam Wood nie potrafi przeżyć dnia bez zrobienia czegoś źle. Tym razem jego kociołek wybuchł i cała sala była w dziwnej zielonej mazi. Nauczyciel już nie kazał mu tego sprzątać, zawsze to robił i niczego to nie nauczyło Adama, dlatego kazał przyjść do pana profesora Shiki'ego i pomagać mu przez caaały tydzień. Oh great, był bardzo szczęśliwy z tego powodu. Przeszedł kilka korytarzy i wszedł do sali gdzie powinien znaleźć nauczyciela.
- Doooobry Psorku Shiiiiki-san! - krzyknął na całą salę uśmiechając się od ucha do ucha.

Unknown pisze...

- Sensei? - Ryu podszedł do Shikiego, ale po chwili zmienił zdanie i wrócił pod okno. - Sensei... czy ty byłeś kiedyś ofiarą przemocy domowej? - zapytał wyglądając przez okno, siadając na parapecie.

Unknown pisze...

- Sensei a żałujesz, że poszedłeś do Hogwartu i zostałeś czarodziejem? - zapytał zaraz Ryu, przyglądając się teraz profesorowi. - Sensei co ja mam robić? - zapytał go nagle szukając w nim odpowiedzi. - Jak mam żyć?

Unknown pisze...

- Itai... - mruknął łapiąc się za głowę , jednak zaraz spojrzał na psorka. - No ale psoorku no.. Psorek to tak ładnie brzmi. - zamruczał śmiejąc się pod nosem. - A nasza szanowna Pani Syrektor przysłała mnie tutaj, za rozwalenie kociołka co spowodowało zieloną maź w całej sali. A przysłała mnie tutaj bym pomagał Tobie we wszyyyystkim przez caluutki tydzień. Cieszy się psorek? - wyszczerzył do niego swoje śnieżnobiałe ząbki, po chwili przynosząc mu jego glana. - Proszę, zacznę od tego.

Unknown pisze...

- Ja nie mam bliskich osób - odparł Ryu, spuszczając wzrok na swoje palce. - I to nie jest takie proste sensei! - podniósł nieco głos, ściskając pięści i odetchnął kilka razy głęboko. - Nic w tym nie ma prostego.

Unknown pisze...

- Haiii psorku... Psorku Shiki-chan. - zaśmiał się w podskokach wchodząc na zaplecze. - Łoooł.. Psorku.. Masz straszny bałagan. - przyznał rozglądając się. - Ale bajeranckie rękawice! - włożył je na ręce. - Co one robią?

Unknown pisze...

Ryu nie wiedział co ma mu odpowiedzieć, jednak po chwili pokręcił przecząco głową. Miał przecież kilkoro przyjaciół.
- Ale to nie ma znaczenia sensei - odparował po chwili, siadając na ławce. - Bo ja nie moge mieć przyjaciół - nie mógł mieć, bo zwyczajnie bał się, że coś im się stanie.

Unknown pisze...

[serio zaczynam współczuć Shikiemu... nie ma lekko z Ryu xD]

- Po prostu nie mogę - powtórzył cicho, na chwilę znów wyglądając przez okno. Przeszło mu przez myśl, że gdyby wyskoczył to cały ten koszmar dawno by się skończył. Podszedł do okna i przysiadł na parapecie. - Sensei? Ilu masz przyjaciół? Nigdy się o nich nie martwiłeś?

Unknown pisze...

[jesteś ambitna :) przygotowujesz się już do tego? :D]

- Wiem - odparł chłopak, siadając na parapecie okrakiem. - Sensei a jeśli twoim przyjaciołom groziłaby śmierć, co byś zrobił w takim wypadku? - zapytał cicho.

Unknown pisze...

- Ale walcząc o nich, broniąc ich... nie masz pewności, że na pewno przetrwają sensei - zauważył Ryu. - Nie lepiej po prostu ich od siebie odrzucić? - zapytał zaraz ignorując jego polecenie. Ocenił wysokość i stwierdził, że z odrobiną pomocy udałoby mu się zabić.

Unknown pisze...

- Najwyżej trzy - zauważył głucho Ryu, nie doliczając do tej gromadki swojego psa. - Być może jestem słaby, a to... wszystko by zakończyło sensei - wciąż patrzył w dół, ale nie ruszył się, nie oponował i nie wyrywał się z uścisku dłoni Shikiego. - Wszystko. Byłoby lepiej.

Unknown pisze...

- Skąd wiesz sensei? - zapytał chłopak, wciąż patrząc przed siebie. - Moja śmierć przyniosłaby spokój moim przyjaciołom, prawda? A oni są dla mnie... ważni - zacisnął wargi. - Sensei, skąd wiesz że nie jestem tchórzem?

Unknown pisze...

- Bo nauczyłem się jak zwalczać strach, albo jego większą część i ignorować ból... - mruknął cicho chłopak, spuszczając nieco wzrok. - Popłakaliby trochę i by im to przeszło sensei, a ja już naprawdę nie mam siły. Było mi lepiej bez przyjaciół - mruknął choć sam w to nie wierzył.

Unknown pisze...

- ALe ze mną nie jest im o wiele lepiej - zachwiał się na parapecie, całkowicie niechcący i pozwolił Shikiemu wciągnąć się do środka. - Nie jest wcale lepiej sensei.

Unknown pisze...

- Nie - przyznał Ryu niemalże całkowicie pokonany. - Ale to nie zmienia faktu, że są w niebezpieczeństwie... może, może powinienem im zostawić wybór - zaproponował spoglądając na mężczyznę. - Otwarcie z nimi porozmawiać...

Unknown pisze...

- Ale wolałbym żeby jednak zostawili - przyznał cicho Ryu, teraz obserwując czubki swoich butów. - Tak byłoby... bezpieczniej.

Unknown pisze...

- Czemu chodził pan do zakazanego lasu? - zapytał cicho Ryu, unosząc nieco wzrok. Może trochę zmieniał temat, ale czuł się nieco niepewnie. Czuł się tak jakby całkowicie obnażył się przed kimś, komu nie do końca ufał.

Unknown pisze...

- Sensei... - Ryu zacisnął pięści i przytulił się odrobinę do Shikiego, w przypływie słabości. - Sensei... jesteś silny - mruknął cicho.

Unknown pisze...

- Sensei starasz się naśladować swojego nauczyciela? - zapytał cicho Ryu, nadal się nie odsuwając.

butterfly pisze...

Chłopak ucałował usta Shikiego i przesunął się niżej, całując go po brodzie i szyi. Nie potrafił się powstrzymać przed zrobieniem malinki mężczyźnie. Innego sposobu na obudzenie nie widział. Muskał ustami jego szyję oraz obojczyki, a kiedy dotarł do klatki piersiowej zaczął ssać jego sutki.

butterfly pisze...

- Coś wymyślisz - chłopak ucałował jeszcze raz jego usta. - Jakiś szalik, czy chusta... będzie ci pasowało - musnął raz jeszcze jego usta.

butterfly pisze...

- Mhm... zaczyna trochę parzyć - odparł chłopak idąc za Shikim. - Poza tym... jutro nie masz tak dużo zajęć - zauważył z uśmiechem.

butterfly pisze...

Shin wszedł przed nim i zobaczywszy, że nikogo w łazience nie ma, objął ramionami Shikiego i ucałował go mocno.
- Shi-chan... - pogłaskał go po głowie. - Jesteś świetnym nauczycielem - szepnął.

butterfly pisze...

- W takim razie wychodzi ci Shi-chan - odparł Shin z uśmiechem, również się rozbierając i wchodząc powoli do wody. - Shi-chan jesteś taki... idealny, że aż nierealny - mruknął ze śmiechem chłopak.

butterfly pisze...

- Idealny, nie mogę znaleźć w tobie rysy.... pytałem nawet Irytka - oznajmił, zanim zdołał się zorientować co robi. Zakrył usta dłonią klnąc w myślach.

butterfly pisze...

- Twoje oczy, usta - odparł bez specjalnego zastanowienia Shin. - Twoja łagodność, twój dotyk - wymieniał dalej. Zamknął oczy pozwalając sobie na rozkoszowanie się delikatnymi ruchami mężczyzny.

butterfly pisze...

- Tak jest - zasalutował mu Shin, zabierając się za zmywanie z siebie maści. Powoli przestawała mu dokuczać, a o bólu mięśni już dawno zapomniał.

butterfly pisze...

Shin skończył zmywać z siebie maść i przylgnął do pleców Shikiego, łapiąc go delikatnie za ogon. Musnął ustami jego kark.
- Shi-chan, jak zrobię ci więcej malinek ukryjesz je? - zapytał szeptem do jego ucha.

butterfly pisze...

- Nie chcemy - zgodził się z nim, obejmując go mocno i wtulając się w niego. - Chcemy szczęścia i spokoju - dodał, gładząc go dłonią po ramieniu.

butterfly pisze...

- Mhm... wiem - szepnął Shin, wtulając się w niego nieco mocniej. - Shi-chan... - chłopak zagryzł nieco wargę. - Dlaczego twój związek z twoim nauczycielem się rozpadł? - zapytał szeptem, jednocześnie mocniej oplatając mężczyznę ramionami, jakby się bał, że bez tego Shiki mu zniknie.

butterfly pisze...

- I nie chciałeś go nigdy odszukać? - zapytał cicho, wtulając się w niego mocniej. Odetchnął głęboko zamykając oczy.

Unknown pisze...

- Sensei... - Ryu spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się delikatnie. - Dziękuję sensei - mruknął, kiedy już humor mu się poprawił. Odsunął się od niego i uznał, że da mu spokój, bo przecież i Shikiemu należała się przerwa.

butterfly pisze...

- Bo jesteś - zgodził się z nimi Shin. - Jesteś do niej stworzony... i chyba jesteś najlepszym nauczycielem jakiego do tej pory miałem - przyznał z uśmiechem. Puścił mężczyznę i zanurkował pod wodą. - No poza moją wychowawczynią mugolską - dodał wynurzając się spod wody. - Jej nikt nie przebije...

Unknown pisze...

- Bo to jest bez sensu - wywrócił oczyma Ryu. - Nadal go nie rozumiem... ale lubię moją gwiazdę - wyszczerzył się do niego. - Nawet sprawdziłem, nie ma jeszcze swojego imienia.

butterfly pisze...

- Hm lubiła dużo wiedzieć... co jakiś czas sadzała nas w kółku i rozmawialiśmy o sobie, swoich rodzinach i problemach - oparł się wygodniej o murek i przymknął oczy. - A jak ktoś nie mógł przy wszystkich to zabierała go na zaplecze, rozmawiała, dawała cukierki i czasem nawet przychodziła do domów by pomóc - uśmiechnął się lekko. - I nigdy nie krzyczała.

Unknown pisze...

- Nie, tylko takie hm fajne - mruknął Ryu zbierając swoje rzeczy. - Nauczyciel wskazuje innym drogę... powinien przynajmniej, więc myślę, że jest pan na dobrej dordze - dodał wesoło.

butterfly pisze...

- Moje spanie tolerujesz - zauważył wesoło Shin podpływając do niego i siadając mu na kolanach. - Dlaczego? Powinieneś mnie ukarać Furuyama-sensei - szepnął mu do ucha.

Unknown pisze...

- Dobrze, tak myślę - spojrzał na Shikiego zdziwiony. - W końcu gram w Quidditcha, jestem w reprezentacji... musze umieć go unikać - zauważył z uśmiechem.

butterfly pisze...

- Nie... nie chcę - przyznał chłopak całując go lekko po brodzie. - Ale po zajęciach możesz mi jakiś przyjemny szlabanik wymyślić - dodał szczerząc się do niego radośnie.

Unknown pisze...

- Sensei... chcesz mnie zabić - Ryu nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Przecież to będzie dla niego horror. Odpierać Shikiego i jeszcze tłuczka. - Ale... spróbuję - zdecydował w jednej chwili.

butterfly pisze...

- Ty po prostu lubisz gnębić Amakusę - zauważył Shin chichocząc pod nosem. Wtulił się w niego mocniej. - I będziesz mógł to robić jeszcze półtora roku - zauważył wesoło.

Unknown pisze...

- Sensei ja już nie wiem... może lepiej żebym się do niego przyłączył - zaproponował wyznając tym samym Shikiemu jak bardzo jest rozchwiany.

Unknown pisze...

- Sensei ale ja nie wiem czy ja chce go pokonać... zastanawiam się nad przyłączeniem się do niego. Nad rozpatrzeniem jego propozycji - przyznał cicho Ryu jednocześnie pokazując Shikiemu jak bardzo jest w tym wszystkim zagubiony.

Unknown pisze...

- Sensei... ale może mi się nie udać... i nic się nie zmieni - wymamrotał beznadziejnie Ryu, nadal zajmując się wszystkim by tylko nie patrzeć na mężczyznę.

butterfly pisze...

Shin zrobił oburzoną minę, mamrocząc o tym który to nie chciał malinek, ale zaraz pomasował go po klatce piersiowej, nakładając na nią balsam do mycia. Robił to powolnymi ruchami, raz po raz trącając jego sutki.
- Co trzeba zrobić, żeby cię zdenerwować Shi-chan? - zainteresował się.

Unknown pisze...

- Nie wiem sensei - szepnął Ryu poddając jego słowa w wątpliwość. - Ale...eh jak trochę potrenuję może będę trochę pewniejszy? - oblizał lekko wargi.

butterfly pisze...

- No to faktycznie ci się naraził - przyznał szczerze Shin, jedną dłoń spuszczając niżej, by namydlić przyrodzenie mężczyzny. Złapał go pewnie i powoli przesuwał po nim ręką. - Shi-chan... kocham cię - oświadczył w końcu, całując Furuyamę po brodzie.

Unknown pisze...

- Ale ja się go boję sensei, on mnie krzywdzi - wydusił z siebie chłopak. - Od dziecka... ja nawet nie umiem z nim normalnie porozmawiać - wyznał po chwili.

butterfly pisze...

- Mou... Shi-chaan - jęknął przeciągle Shin, nie puszczając go ani na moment. - Jeszcze pół godziny - szepnął mu do ucha i polizał po policzku.

Unknown pisze...

- Nie poddaję się... jeszcze - spojrzał na Shikiego. - Tylko... szukam odpowiedniej strategii - dodał po chwili, przerzucając torbę przez ramię. Nie podobało mu się, że tak wiele powiedział Shikiemu nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

butterfly pisze...

- Ale jak przychodzi o szóstej... to mamy jeszcze godzinę, a ja proponowałem tylko pół - westchnął chłopak robiąc nieco naburmuszoną minę. Wstał jednak z wody i osuszył się.

Unknown pisze...

Ryu miał kiepski tydzień. Wybuchł mu kociołek na eliksirach aż dwa razy, przez co zarobił sobie szlaban i musiał czyścić całą klasę. Potem na transmutacji zamienił swojego partnera w pchłę i potem nie mógł go odnaleźć, za co również dostał szalban i musiał pomagać przy ocenianiu esejów. Żmudna praca i jakże męcząca. Następnie zapomniał o jedzeniu przez to wszystko i Chris się na niego obraził, a na sam dodatek dorwał go dziadek. Chłopak rozłożył się na trawie patrząc w niebo i obrócił żyletkę w dłoniach. Przez chwilę rozważał użycie jej, ale w końcu schował ją do kieszeni. Nie mógł uwierzyć, że była dopiero środa, a on już miał dość. Brakowało jeszcze OPCM gdzie powlókł się po zasłużonej przerwie. Ćwiczyli zaklęcia tarcze, ale po tym wszystkim Ryu zwyczajnie brakowało sił i ciągle lądował na podłodze odrzucony zaklęciem swych przeciwników.

butterfly pisze...

- Haaai - westchnął Shin odchylając nieco głowę i pozwalając Shikiemu na ucałowanie go w szyję. - Pójdę przodem - zaproponował zaraz.

Unknown pisze...

- Mam zły tydzień - westchnął chłopak rozmasowując pulsujące bólem ramię, na które non stop upadał. - Dwa razy wybuchł mi kociołek, zmieniłem kumpla w pchłę, pokłóciłem się z Chrisem, rozmawiałem z dziadkiem i nic nie jadłem od poniedziałku - przyznał się do wszystkich swoich porażek tego tygodnia. - Sensei... po prostu mi nie idzie - westchnął przecierając zmęczone oczy. - Następnym razem będzie lepiej - dodał ciszej.

butterfly pisze...

- Lubię tę ślizgawkę - uśmiechnął się do niego, wchodząc po schodach do jego gabinetu. - Zakrętasy są bombowe - puścił do niego oczko.

Unknown pisze...

- Kumpel już nie jest pchłą... za kociołki szorowałem klasę, a za pchłę... sprawdzałem eseje i nie spałem dwie noce z rzedu - położył się na ławce i przymknął oczy. - Bo Chris chce żebym jadł regularnie... a mi się to nie udaje, bo ciągle zapominam, albo znikam i nie przychodzę na posiłki...

butterfly pisze...

- Zero krzyku - udał, że zasznurowuje swoje usta, po czym pocałował Shikiego raz jeszcze i zjechał na sam dół.

Unknown pisze...

- Tak, pewnie tak - zgodził się z nim i uśmiechnął lekko. - Ale sensei... ja czasem chce, a nie mogę się zmusić - szepnął zamykając oczy i niemal zasypiając na ławce.

butterfly pisze...

Shin odpuścił sobie tego dnia zajęcia w Sakuranie i spędził cały dzień na polanie za szkołą trenując swojego Wilkora. Teraz zadowolony wszedł do gabinetu Shikiego i rzucił mu się w objęcia całując go mocno.
- Shi-chan... co powiesz na weekend poza szkołą? - zaproponował. - Przecież jeden weekend nie zrobi ci nic złego prawda? - poszedł za radą Selene i rozpoczął namawianie mężczyzny.

Unknown pisze...

- Spróbuję - obiecał siadając prosto i przecierając zmęczone oczy - Sensei... zmieniam o tobie zdanie - walnął szczerze.

butterfly pisze...

- Mam... - chłopak chwilę pogrzebał po kieszeniach i wyciągnął paczkę nieotwartych jeszcze papierosów. - Proszę... co się stało? - zapytał cicho.

Unknown pisze...

- Nadal ci nie ufam... ale już teraz trochę mniej - przyznał ostrożnie. - I nie jesteś znowu aż taki wredny - uśmiechnął się słabo.

butterfly pisze...

- Mogę ci z nimi pomóc - zaproponował Shin siadając obok jednej z kupek esejów. - Będę pisał ci na kartce moje uwagi a ty potem uznasz na jaką ocenę zasługuje esej - dodał spokojnie. - Duch biega szybciej niż jeleń... i nie zaatakował go dziś.

butterfly pisze...

Shin rozpoczął od prac klas najmłodszych. Tematów które znał dogłębnie. Przekazywał je zaraz Shikiemu do postawienia odpowiedniej oceny.
- Shi-chan... co się stało? - zapytał ponownie.

butterfly pisze...

Bo za dużo od nas wymagasz - Shin pstryknął go w nos wracając do sprawdzania esejów. - Jak ci trochę pomogę to szybciej je ocenisz - dodał z uśmiechem.

Unknown pisze...

- No ja wiem - wymamrotał Ryu. - Sensei... moge jutro nie przyjśc na zajęcia? Chciałbym trochę odespać...

butterfly pisze...

- To zawsze parę godzin dla mnie - puścił oczko Shikiemu wracając do sprawdzania esejów. - Wiesz wolę cię mieć chociaż te pare godzin, niż w ogóle.

Unknown pisze...

- Nadrobię sensei! - obiecał entuzjastycznie chłopak, po czym wstał i potykając się o własne nogi ruszył do sali na kolacje z nadzieją złapania Chrisa.
***
Piątek po południu przywitał go słoneczną pogodą. Razem z miotłą wędrował na boisko Quidditcha gdzie umówił się z SHikim.

butterfly pisze...

- Hej nie psuj mi humoru - chłopak pacnął Shikiego przez łeb. - Parę godzin niedzielnego wieczoru to więcej niż mógłbym dostać jakbyś siedział nad tym sam - zauważył nieco naburmuszony. Zaraz jednak skinął głową. - Oglądąłem 3 razy - przyznał. - I wciąz zastanawia mnie dlaczego Leonardo nie mógł wejść na tratwę razem z Rose.

Unknown pisze...

Ryu uśmiechnął się widząc kufer i złapał za jedną pałkę, po czym usiadł na miotle i wystartował.
- Przepraszam za spóźnienie - mruknął. - Zatrzymała mnie kolacja - dodał.

butterfly pisze...

- Chyba ta w samochodzie - uśmiechnął się Shin. - Tyle w niej było pasji... dorównowała jej jeszcze ta w której Leoś malował Rose... - oblizał lekko wargi, czytając kolejny esej. - Em... ktoś chyba spał na lekcji... - pokazał esej trzecioklasisty Shikiemu.

butterfly pisze...

Shin sprawdził do końca klasę trzecią, po czym wstał i przeciągnął się. Stanął za Shikim i nachylił się całując go w policzek. Zaczął masować mu kark i ramiona.
- Ścierpniesz mi zupełnie - mruknął mu do uch.

butterfly pisze...

- Chętnie... może colę... albo coś z lodem - zaproponował chłopak, siadając od razu na kanapie i przeciągając się lekko.

butterfly pisze...

Shin otworzył butelkę coli i upił łyk.
- A to ci dyrektorka - zaśmiał się cicho. - Pójdę po te testy - wygrzebał klucze do gabinetu Shikiego i wraz z nimi zniknął za drzwiami.

butterfly pisze...

- Mam - pokazał mu pliczek papierów. - Te oceniam ja - dodał siadając Shikiemu na kolanach i zaciągając się jego papierosem, zaczął oceniać testy pierwszoroczniaków.

butterfly pisze...

Bo teraz odpoczywasz - oświadczył z mocą Shin. - Ja sprawdzam, a ty odpoczywasz - musnął jego policzek ustami.

butterfly pisze...

- Shi-chan... zxajmujesz sie tu wszystkimi, a kto zajmie się tobą? - zapytał go poważnie chłopak. - Więc łaskawie zamknij choć raz gębusie i idź spać, a jesli tego nie chcesz to chociaż zacznij odpoczywać, odpręż się - pstryknął go w nos. - Bo inaczej poszczuje cię Duchem - zagroził mu.

Unknown pisze...

- Już lepiej - uśmiechnął się lekko chłopak. - Choć... teraz ciągle mnie pilnuje - westchnął teatralnie.

butterfly pisze...

- I tak ma być - Shin musnął usta mężczyzny, po czym wrócił do oceniania. Shiki zasnął kamiennym snem, a chłopak nie chciał mu przeszkadzać, toteż spokojnie oceniał dalej, zostawiając tylko te prace którym nie bardzo wiedział co postawić dla Shikiego. Po kilku godzinach uporał się z pierwszą gromadką i połową drugiej, po czym ziewnął zmęczony i ułożył się na ławce zamykając oczy.

Unknown pisze...

- Tak, wiem... aż mi czasem głupio - przyznał chłopak cicho, po czym westchnął i rozciągnął się. - No to zaczynamy?

butterfly pisze...

Shin pokręcił głową i przetarł zmęczone oczy.
- No problem - ucałował go w policzek samemu przenosząc się na kanapę. - Po lewej są ocenione... a po prawej... nie wiedziałem co im wstawić - przyznał szczerze. - Shi-chan? Pośpiewaj mi troche...

Unknown pisze...

Ryu chwycił się mocniej miotły kiedy Shiki na niego naparł. Założył kilka dodatkowych zabezpieczeń i zanurkował w dół, by zwiększyć między nimi odległość.

butterfly pisze...

- In the Jungle ci się nie podobało? - zrobił zawiedzioną minę wyciągając się na kanapie. - To może... kołysankę - zaproponował. - Twój utwór własny.

Unknown pisze...

Czuł obecność Shikiego. Im był bliżej tym mocniejszą. Wzbił się w górę, starając się nie osłabić koncentracji i ledwie wyhamował przed murem. Odetchnął głęboko na chwilę rozluźniając bariery i pozwalając Shikiemu na wejście mu do głowy. Wyrzucił go niemal natychmiast, znow nurkując.

butterfly pisze...

Shin słuchał jego głosu z zamkniętymi oczyma, a jak skończył otworzył je i zaklaskał. - Szkoda, że nie piszesz nic swojego... napisz coś dla mnie - poprosił go podchodząc bliżej i całując go w policzek. - Masz podzielność uwagi?

butterfly pisze...

- To możesz chociaż spróbować - ucałował go raz jeszcze w policzek, po czym powiódł dłonią po jego karku. - A mogę twoją podzielność uwagi przećwiczyć? - zapytał z szatańskim błyskiem w oku.

Unknown pisze...

Skinął głową, próbując naprzeć na Shikiego. Kiedy jednak Shiki naparł na niego mocniej, zachwiał się na miotle i zacisnął mocniej dłonie na niej. Poziom trudności się zwiększył.

butterfly pisze...

- Ale... no proooszę - Shin uklęknął przed nim pod biurkiem i odpiął sobie jego rozporek od spodni. - Zobacze jak bardzo jesteś... podzielny - pokazał mu język.

butterfly pisze...

- Nie - wzruszył ramionami chłopak i westchnął ciężko nie wstając z podłogi. - Zwyczajnie chciałem, żebyś trochę wyluzował - mruknął opierając się o nogę biurka.

Unknown pisze...

Ataki stawały się coraz mocniejsze, albo to RYu odczuwał coraz mocniejsze zmęczenie. Kolejny wytrącił go z równowagi i chłopak zawisnął na jednej ręce na miotle. Zaklął cicho i odetchnął głęboko, łapiąc miotłę drugą ręką. Wprowadził ją w młynek by z powrotem usiąść na niej i dopiero wtedy zajął się umacnianiem barier.

butterfly pisze...

- Yhm, wiem - Shina jakoś to nie przekonało. Z westchnieniem wstał w końcu z podłogi. - Pójdę już, ok? - spojrzał za okno. - Robi się ciemno - wzruszył ramionami. - Dobranoc Shi-chan.

Unknown pisze...

- Chyba nie do końca - Ryu zawsze oczekiwał od siebie więcej. Wylądował obok mężczyzny i od razu usiadł na trawie. Zamknął oczy oddychając ciężko. - To jest męczące...

butterfly pisze...

Shin zszedł na śniadanie całkowicie zaspany i już po chwili dostał pocztę od rodziców. Krzykacza. Zagryzł zęby nie rozumiejąc. Uwaga dzieciaków od razu została na niego skierowana. Otworzył list, w którym głos jego matki poinformował go o tym jak bardzo jest zawiedziona tym, że jego oceny spadły oraz jego wycieczką do Hogwartu, o której McGonagall z pewnością poinformowała kobietę. Do tego jego matka wspominała o wstydzie jaki przyniósł jej fakt, iż jej syn sypia ze swoim nauczycielem. Miała na myśli zdarzenia z poprzedniej szkoły, ale Shina i tak to ugodziło. Śmiech i plotki od razu potoczyły się po sali. Chłopak zrezygnował z jedzenia. Wyszedł z sali niemal natychmiast podążając do dormitorium. Zabrał stamtąd jedynie swojego dość dużego już pupila i wraz z nim udał się do lasu. Pobliska polana wydała mu się odpowiednia. Położył się na ziemi, wtulając twarz w sierść ducha. Zagryzł wargę pozwalając łzom swobodnie płynąć. Więcej problemów nie mogła mu narobić.

butterfly pisze...

Shin przez dłuższą chwilę nie reagował, wczepiając się mocniej w wilkora. Zawsze się zastanawiał dlaczego zwierzę chciało z nim przebywać i było takie łagodne, kiedy normalnie potrafiło odgryźć członki ciała. Dopiero po chwili otarł łzy i spojrzał na Shikiego
- Shi-chan... będziesz miał kłopoty. Lepiej żeby cię tu nie było - zauważył cicho.

butterfly pisze...

- Nic nigdy nie jest dobrze - wymamrotał Shin kompletnie pozbawiony jakichkolwiek chęci.

butterfly pisze...

- Albo w ogóle nie przedstawię - wzruszył ramionami Shin. Zaczynało mu być z tym wszystko jedno. Uśmiechnął się lekko przytulając mocniej do Shikiego. - Shi-chan... to jest Duch - wskazał na Wilkora, który z zainteresowanie obserwował mężczyznę. - Duch to Shi-chan. Mówiłem ci o nim, trochę boi się psów i psu-podobnych zwierząt, obchodź się z nim delikatnie - podrapał zwierzaka za uszkiem. - I nie... on nie jest do jedzenia. Tylko ja go mogę jeść - musnął ustami wargi Shikiego.

butterfly pisze...

- I będziesz skończony zanim wrócisz do pokoju - mruknął cicho Shin. - To nie jest najlepszy pomysł... moja mama jest dość... świ.rnię.ta - skrzywił się lekko. - Dziękuję - szepnął całując go raz jeszcze.

butterfly pisze...

- Ja mówiłem o twojej reputacji - wymamrotał Shin, a kiedy Hope podała mu list oddał go Shikiemu. Nie chciał czytać. Jeden list z domu na jeden dzień w zupełności wystarczał.

butterfly pisze...

- Shi-chan... nie katuj mnie... co tam jest? - zapytał wciąż nie mogąc się przekonać do tego listu.

Nathan pisze...

[ale za to nie dużo ^^ i idę o zakład, że Shiki ma większy staż w nauczaniu!]

Nathan obserwował trening Quidditcha z okna wieży zachodniego skrzydła szkoły. Zapalił papierosa zamyślając się na chwilę. Słysząc kroki na korytarzu z odruchu zgasił papierosa i zeskoczył z parapetu. Niczym dziecko... po czym westchnął ciężko.
- Geez... Shiki buraku, przestań mnie zachodzić od tyłu!

butterfly pisze...

- Ale Shi-chan... ja chyba nie chcę - odetchnął głęboko Shin, odkładając list kawałek o siebie.

Nathan pisze...

[ambitny nauczyciel xD Nathan szuka swojej drogi xD]

- Nie... wystarczyłoby miauknąć - odgryzł się, częstując go papierosem. Znów wskoczył na parapet, opierając się wygodniej i zapalił kolejnego. - Jesteś mi winny peta - pstryknął Shikiego w ucho.

butterfly pisze...

- To znaczy, że mam przechlapane... - Shin położył się na trawie a wilkor go przygniótł niemal całym swoim ciężarem miażdżąc chłopaka. - Złaź... - wystękał Shin, kiedy Duch zaczął lizać Shikiego po policzku.

Nathan pisze...

[z autorką :) wybacz jeśli się zawiodłaś :((]

- Żartowałem - wywrócił oczyma Nathan, po czym wyjrzał przez okno. - Mhm ale to wszystko zależy od kapitana... jak ten nie jest ambitny to trening przebiega jak ten tutaj - pstryknął palcami. - Ja też nie czułem mięśni po naszych... i ciągle spadłem z miotły pod koniec treningu - roześmiał się.

butterfly pisze...

Shin zacisnął wargi i wzruszył ramionami. Pogłaskał wilkora po łebku, odsuwając go trochę od Shikiego i znów usiadł. - Nic - mruknął cicho, nieco mijając się z prawdą.

Nathan pisze...

- A ja spadałem, bo mnie tłuczkiem gonili... uparli się by mnie strącić i się udało - wzruszył ramionami. - Piłeczka jako znicz... tego jeszcze nie widziałem - uśmiechnął się lekko.

[tu tak chyba jest... wiecej dziewczyn się plącze :)]

butterfly pisze...

- No dobrze... ona nie bardzo za mną przepada - westchnął cicho, spoglądając na niego. - Chyba wolałaby mieć dziewczynkę.

Nathan pisze...

- A ja się starałem, ale każdy uparł się, że mnie tłuczkiem trafi i w koncu stało się. Hah ale skoro nigdy nie zleciałeś z miotły... to tak jakbyś nigdy nie latał - podroczył się z nim Nathan. - Piwo chętnie wypiję... przyda się coś na uspokojenie nerwów.

butterfly pisze...

- Może i tak... - uśmiechnął się do mężczyzny nieśmiało. - To po prostu boli, a jutro znów dostanę wyjca - westchnął przeciągle, kładąc się na trawie. Niesprawiedliwości stało się zadość.

Nathan pisze...

- Biedaku, wilkołak wyczuł kotka i chciał go zjeść - zastanowił się chwilę nad tą możliwością i pokiwał poważnie głową. - Tak, tak... lepiej uważaj - poklepał Shikiego po głowie. - Ok, idziemy. Znasz jakąś fajną knajpkę?

butterfly pisze...

- Lepiej nie... proszę Shi-chan... zostaw to - poprosił cicho Shin, muskając ustami wargi mężczyzny, ale tylko raz, bo bał się, że ktoś może ich nakryć. - I tak masz już pewnie przeze mnie problemy, prawda?

butterfly pisze...

- Shi-chan... a musimy do nich iść? - zapytał cicho Shin, a jego wilkor zawarczał ostrzegawczo. To zwierze było wyczulone na każdą zmianę nastroju chłopaka, a strach odbierało jako zagrożenie życia. - Spokój Duch - fuknął na niego Shin, gromiąc zwierzaka spojrzeniem. Pogłaskał go lekko po futrze. - Ja trochę się boję wizyty tam - wyznał szczerze.

butterfly pisze...

- Yhm... - Shin nie był szczególnie przekonany. Wtulił się w Shikiego i zacisnął pięści. - Nie chce tam jechać... - wyznał szczerze. - Uhm Shi-chan ale eh nie będę musiał z nimi za dużo rozmawiać, prawda? Z mamą...

butterfly pisze...

- Nie wiem Shi-chan - Shin naprawdę poważnie wątpił w jego słowa. Wilkor poruszył się niespokojnie i wpakował się gwałtownie pomiędzy nich, akurat w odpowiednim momencie by uratować ich przed wścibskim woźnym. Polizał Shina po policzku, a chłopak przytulił go mocno. - Duch lubi polować - oznajmił jakby tylko o tym rozmawiali. - Uwielbia smak jeleni, ale bardziej ceni sobie pegazy czy charłaki. Wiem bo kiedyś nadgryzł Filchowi nogę... i potem ciągle chciał go jeść - zachichotał na samo wspomnienie.

butterfly pisze...

- Koty atakuje jedynie na moje polecenie - odparł Shin uśmiechając się do niego szeroko. - Wiesz... mam na nie uczulenie i nauczył się je usuwać z mojej drogi - podrapał Ducha za uszkiem. - Ale ciebie nie usunie... - oblizał lekko wargi urywając w pół zdania. - Nauczyłem go by moich ulubionych profesorów bronił - dodał po chwili, kończąc dość bezpiecznie.

butterfly pisze...

- Dobrze... - Shin perfekcyjnie udał długie zrezygnowane westchnienie po czym z ociąganiem wstał i przywołał do siebie ducha. - Tylko uważaj Shiki... bo Duch nie lubi jak sie mnie kara - pokazał mu język ruszając za mężczyzną jak na skazanie.

butterfly pisze...

- Ale sobie poradziłeś - uśmiechnął się Shin, a Duch polizał Shikiego po dłoni w geście pojednania, po czym sam odsunął się w kąt jakby rozumiejąc strach mężczyzny. Shin przytulił się do Shikiego całując go lekko. - Woźny niczego się nie domyślił - mruknął po chwili.

butterfly pisze...

Shin raz jeszcze popatrzył za nim niepewnie, po czym westchnął ciężko. - No i jednak mnie karasz... - zauważył cicho, biorąc garstkę proszku i wypowiedział adres swojego domu i po chwili wylądował w nim, zgrabnie wychodząc z kominka. Jego ojciec uniósł lekko brew, a matka niemal natychmiast go spoliczkowała.
- Jak śmiesz pokazywać mi się na oczy? - zapytała go, odsuwając się od niego na chwilę.
- O... uwierz to nie ja tego chciałem - odparował cicho chłopak, zapominając o trzymaniu języka za zębami. Jego matka poczerwieniała na twarzy i drugi raz uniosła dłoń przygotowując ją do ciosu.

butterfly pisze...

Shin w pierwszej chwili nie bardzo wiedział co powinien zrobić. Mina jego matki wyrażała zdumienie. Kobieta zaklęciem niewerbalnym uwolniła się z krzesła ale nie wstała. Potarła skronie i zmarszczyła lekko brwi.
- Myślałam, że mój syn ma lepszy gust i czegoś się nauczył - wypluła chłodno. - Ale najwidoczniej ma słabość do futrzaków - warknęła, prawdopodobnie mając na myśli zwierzaka Shina, który nie przepadał za kobietą. - Zrób panu herbatę - poleciła chłopakowi, a Shin nie zaprotestował. Wolał zejść jej z oczu. - Co tym razem przeskrobał?

butterfly pisze...

Shin zaparzył herbatę i wrócił wraz z trzema kubkami do salonu. Postawił je przed swoimi rodzicami i przed Shikim, siadając mu na kolanach. Nie dlatego, że chciał dokuczyć swojej matce. Zwyczajnie tam czuł się najbezpieczniej. Zachowywał się trochę niczym dziecko, ale taki właśnie był przy matce.
- Nie będzie mnie pan pouczał jak mam wychowywać swoje dziecko - zgrzytnęła zębami Laura, a jej mąż poklepał ją uspokajająco po ramieniu. - Najwyraźniej coś źle zrobiłam, bo związuje się z nieodpowiednimi ludźmi.

butterfly pisze...

- A co pan wie o mnie, że śmie mnie pan pouczać, panie Furuyama? - zapytała chłodno kobieta, popijając herbatę. - Jak wychowuje mojego syna jest moją sprawą i nie podoba mi się to, że on znów romansuje z nauczycielem OPCM! - wrzasnęła wstając z miejsca. Wycelowała różdżką w Shina. - Nie mam już na niego siły - warknęła, po czym machnęła dłonią wypowiadając słowo. - Crucio.
Shin zacisnął mocniej powieki, nie bardzo chcąc jej dać satysfakcję, choć w jednej chwili ogarnął go ból nie do wytrzymania. Złapał się mocniej koszuli Shikiego. Jego ojciec wstał i westchnął ciężko.
- Cho.lera! Laura przestań wreszcie zachowywać się jak wariatka! Byłem pewien, że psycholog ci pomógł - warknął chłodno.

butterfly pisze...

[dobrze mieć tak potężnego faceta xD]

- Może mi pan wierzyć lub nie... ale staram się - odparł ojciec Sawady, również klękając obok chłopaka. Sprawdził jego puls jak na lekarza przystało. - Wyjdzie z tego - odparł. - Musi odpoczywać - dodał cicho przykładając dłoń do policzka syna.
- Shi-chan... - chłopak popatrzył na niego odnajdując jego dłoń. - Jest ok - mruknął starając się wyprostować. Jego matka psioczyła na swoim miejscu.

butterfly pisze...

Shin przyjął czekoladkę i wsunął ją do buzi. Zamknął jeszcze oczy uznając że tak jest mu zdecydowanie wygodniej.
- Ona bardzo się zmieniła - zaczął mężczyzna, biorąc syna na ręce zanim chłopak zdołał się zorientować. Został przeniesiony do swojego pokoju i okryty kocem. - Prześpij się - polecił mu ojciec, po czym wrócił do Shikiego i zaprosił go gestem do kuchni. - Ona... eh Shin jest jedynym dzieckiem jaki przeżył. Jej ciąże kończą się poronieniami, bądź martwymi płodami - Toshiro westchnął ciężko. - Powinna go kochać, a nienawidzi go i nie rozumiem dlaczego.

butterfly pisze...

- Shin to dobry dzieciak - uśmiechnął się mężczyzna. - Niech się pan nim dobrze zaopiekuje... ostatnio niezbyt dobrze trafia - odetchnął głęboko. - Laura chciałaby go kontrolować. Cały czas mieć go pod swoimi skrzydłami.

butterfly pisze...

- Nie pierwszy raz panie Furuyama - zgrzytnął zębami Toshiro. - Staram się ją okiełznać, ale to nie jest łatwe.

butterfly pisze...

- Zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, dlatego lepiej żeby Shin nie przebywał póki co w domu - odparł mężczyzna. - Proszę mnie też zrozumieć. Mimo wszystko kocham ją i nie chcę by trafiła za kratki, mimo że często obawiam się że zabije nasze dziecko. Chcę ją wyleczyć. Robiła postępy...

butterfly pisze...

- Jesteś inny niż twój poprzednik - uśmiechnął się lekko mężczyzna wskazując mu drogę do pokoju chłopaka. - Niech zostanie. Jeśli będzie chciał mnie odwiedzić to umówimy się z dala od mojej małżonki - obiecał jeszcze, wpuszczając Shikiego do pokoju chłopaka.

Unknown pisze...

- Dziękuję - Ryu odsunął od siebie tę niechęć, która mówiła mu, że przecież jakby chciał to potrafiłby więcej, albo jeśli postarałby się mocniej... wszystko go jednak bolało i miał tego dość. Rozłożył się na boisku. - Możemy skończyć na dziś? - spojrzał na Shikiego. - proszę...

butterfly pisze...

Shin pokręcił przecząco głową, starając się opanować płynące łzy. Problem polegał na tym, że kiedy adrenalina opadła ból i zmęczenie wróciło. Delikatnie objął Shikiego za szyję i pociągnął go do siebie na łóżko. Wtulił się w niego mocno.
- Tylko mnie nie zostawiaj.

Unknown pisze...

- Nie, dziękuję - pokręcił przecząco głową Ryu, siadając na ziemi. Ziewnął odrobinę przeciągając się. - Nie jestem głodny - dodał na swoje usprawiedliwienie.

butterfly pisze...

Sawada w jego ramionach czuł się bezpiecznie. Unormował swój oddech i zamknął oczy. - Shi-chan... to nie twoja wina - zauważył cicho. - Nie dręcz się tym ok?

Unknown pisze...

- Shiki-sensei - powrócił do swojego tytuowania mężczyzny. - Zjadłem kolację - przypomniał. - Proszę nie naciskać. Znam swój żołądek na tyle by wiedzieć, że teraz jedzenie jest nie wskazane... - zagryzł wargę. - Mógłbym wszystko zwrócić...

butterfly pisze...

- Ona użyła go nie pierwszy raz... - szepnął wdychając jego zapach. Chciał zaprzeczyć, ale po chwili poczuł łzy znów zbierające się w oczach. - Serce - wyznał. - Kłuje.

Unknown pisze...

- Haaaaaaaaaaaaaaaaaai sensei - Ryu wywrócił oczyma wstając wreszcie. - Dziękuję za lekcję - ukłonił się przed nim, zanim zabrał swoją miotłę i pognał w stronę zamku. Musiał jeszcze odrobić esej na OPCM. Zupełnie o nim zapomniał.

Unknown pisze...

[jaaa tzn tego samego wieczora? czy innego już? bo nie wiem czy rozpoczynać wątek czy spróbować ciągnąć T^T]

butterfly pisze...

Wziął od niego czekoladkę i pokiwał twierdząco głową. Gdyby nie bolało tak mocno to by o tym nie wspominał.
- Nie... tzn uhm średnio dwa razy podczas wakacji od kiedy skończyłem 5 klasę - dodał po chwili. Dłonie mu zadrżały więc złączył je ze sobą i przycisnął do ciała.

Unknown pisze...

[ok, przepraszam zamotałam się :) ]

Ryu tym razem nie robił nic nielegalnego. Wracał właśnie z odbytego szlabanu wraz z Laurą. Dziewczyna darła się w niebogłosy przeklinając go, jakby to była jego wina że została ukarana.
- Amakusa to wszystko przez twój niewyp.arzony język! - wrzasnęła w końcu popychając go tak, że potknął się, ale odzyskał równowagę.
- Na twoim miejscu zamkn/ąłbym w końcu swoją jadaczkę! - fuknął chłopak, zaciskając pięści. Przy niej nie umiał być cierpliwy. Kiedy rzuciła zaklęcie, odbił je w błyskawicznym tępie i oddał jej tym samym. Rozbroił ją i przygniótł do drzewa. - Kobiet się nie bije, kobiet się nie bije - powtórzył sobie to parę razy, zanim opuścił ją i schował różdżkę do kieszeni spodni. - Niech cię szlag...

butterfly pisze...

- Pomaga - zamknął oczy wtulając się w niego więcej. Nie powiedział nic więcej. Ojciec zazwyczaj pomagał mu dojść do siebie po takim zaklęciu. Nauczył go jak oddychać by unormować swój oddech i nie pozwalał panice przejąć kontroli. - Boje się Shi-chan - przyznał ostrożnie Shin. - Zabierzesz mnie stąd?

Unknown pisze...

- Ja z nim?! - Laura podbiegła skąd dobiegł głos. - Chyba żartujesz! Jego nie da się kochać, on jest... ughr! - zacisnęła pięści i zatupała z niezadowolenia.
- Zabrakło języka w gębie? - zironizował Amakusa pojawiając się tuż obok niej. - Oh to zdarzyło się chyba pierwszy raz. Zapiszę na kominie i obwieszczę wspaniałą wiadomość całemu światu. Co grasz sensei?

butterfly pisze...

Popatrzył na niego i nie udało mu się ukryć przerażenia malującego się w jego oczach. Nie chciał jej teraz widzieć. Pokręcił tylko głową wciskając ją w pierś Shikiego.
- Tylko zrób to szybko Shi-chan, proszę - szepnął.

Unknown pisze...

- Po moim trupie Shiki - Laura odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę Sakuranu, a Ryu ziewnął nieco i usiadł obok mężczyzny.
- Balladę Gunsów poproszę - mruknął spoglądając w niebo.

butterfly pisze...

- N-nie - zająknął się chłopak, czując na policzkach delikatne rumieńce. Wtulił się w niego mocniej, chcąc jak najdłużej pozostać w jego ramionach.

Unknown pisze...

- Twoją ulubioną sensei - mruknął Ryu. Nie był wymagający, kiedy gwiazdy na niego zerkały zaciekawione z ciemnego już nieboskłonu.

butterfly pisze...

Kobieta tylko prychnęła wciąż obserwując ich z nienawiścią. Ojciec Shina westchnął ciężko i pogłaskał chłopaka po głowie.
- Nie rób głupot - polecił mu tylko zanim weszli do kominka.

Unknown pisze...

Odruchowo zamknął oczy pozwalając sobie na chwilę zapomnienia. Oparł głowę o ramię Shikiego nie uważając tego za coś niestosownego. Słuchał jego przenikającego do głębi głosu w milczeniu, a w połowie piosenki wymamrotał beznadziejnie.
- Zabiłem swoich rodziców... - jego głos wydał mu się taki nienaturalny i taki nieznośny, wpychający się w balladę Gunsów.

butterfly pisze...

Shinowi zmiękły nogi i nie dotarł na kanapę. Zamiast tego opadł miękko na podłogę i wtulił się w wilkora, który wyglądał na nieco zaniepokojonego. Łypał to na Shina to na Shikiego węsząc podstęp.
- Shi-chan jest niewinny - szepnął mu do ucha chłopak. - Mama - dodał jeszcze przytulając go nieco mocniej.

Unknown pisze...

- Zabiłem też parę innych osób - zauważył spokojnie Ryu. W końcu pracował dla dziadka, kiedy ten uczył go wszystkiego co umie. To naturalne, że musiał to zrobić. - Sensei czyni mnie to złym człowiekiem - mruknął. - Nie mogę utożsamiać się z czymś takim - wskazał na gwiazdy. - One są za piękne.

butterfly pisze...

- Shi-chan? - chłopak wypił wszystko za jednym zamachem i nawet się nie skrzywił choć nie był to najlepszy smak. - Shi-chan... mogę tu spać dzisiaj? - zapytał mając nadzieję, że mężczyzna się zgodzi.

Unknown pisze...

- Sensei... woźny dzisiaj wlepił nam szlaban. Zabijaliśmy szarańczę... czy od jej pogryzienia nic się nie stanie? - zapytał wprost wciąż patrząc na niebo. Wolał zmienić temat choć na chwilę, wciąż nie radził sobie z opowiadaniem o sobie.

butterfly pisze...

- On chyba i tak by został Shi-chan... - uśmiechnął się słabo Shin, obracając na bok. Przykrył sie kocem. - On nie lubi jak mi źle...

Unknown pisze...

- Ale on na to nie chciał pójść... bo Laura zaczęła się mądrzyć - westchnął ciężko chłopak. - Nie znosze jej sensei...

butterfly pisze...

Shin pokręcił przecząco głową, a czując jak strach podchodzi mu pod gardła i łzy swobodnie płyną po policzkach zacisnął pięść. Był pewien że opanował uczucie obezwładniającej go paniki.
- Shi-chan... mogę... stracić... przytomność - wydusił poprzez gulę stojącą mu w gardle. - DO not worry... - poprosił jeszcze walcząc z obezwładniającym go uczuciem.

Unknown pisze...

- Sensei... ale ja próbuję - skrzywił się Ryu. Jakby Shiki nie zdążył jeszcze zauważyć Laura i on byli na wojennej ścieżce z tym wyjątkiem, że ona używała brudnych środków, a on nie.

butterfly pisze...

Shin już go nie słyszał. Jego dłonie mocno dygotały, a oddech przyspieszył. Gorąco i dreszcze zawładnęły całym ciałem i trwały kilka długich minut, a potem wszystko ustąpiło, a chłopak unormował oddech. Osłabienie dało mu się jednak we znaki. Chwycił Shikiego za rękę i przeprosił bezgłośnie. Takie napady lękowe czasem mu się zdarzały i zapomniał go o nich poinformować.

Unknown pisze...

- Przecież się staram... w tym tygodniu zwymiotowałem tylko dwa razy i jem conajmniej jeden posiłek dziennie - wymamrotał chłopak. - Co do kłótni... będzie trudno...

butterfly pisze...

- C-ciebie - wydukał chłopak nie chcąc go puścić. Nadal trochę się bał. Potrzebował zapewnienia, że wszystko gra.

Unknown pisze...

- Ale sensei ja nie chcę żeby on stał się celem... - wymamrotał. - Mój dziadek już węszy jak go zdobyć.

butterfly pisze...

- Kocham cię - szepnął Shin, zaciskając mocniej dłoń na jego ręku. Przymknął oczy i pozwolił by sen zabrał go w swoje objęcia.

Unknown pisze...

- No to mi pozwól używać czarnej magii - spojrzał na Shikiego poważnie. Wiedział, że z nią miał szanse, bez niej one topniały niemal do zera.

«Najstarsze ‹Starsze   601 – 800 z 1773   Nowsze› Najnowsze»