Imię: Shiki
Nazwisko: Furuyama
Ur: 15.02
Wiek:25
Wzrost: 180 cm
Waga: 60 kg
Orientacja: bi
Opiekun Okamishi
Uczy obrony przed czarną magia
Jest metamorfomagiem. Nie lubił swoich
ludzkich uszu więc zmienił je na kocie, skończyło się na tym, że
„przedłużył” swoja kość ogonową.
CHARAKTER:
zawsze ma otwarte okno w swoim
gabinecie, jest teoria że to dlatego że jego ego jest zbyt wielkie
aby się tam zmieścić. Ma w zwyczaju mówić o sobie „ore-sama”
co w wolnym tłumaczeniu znaczy „wielki i wspaniały ja”. Mimo
swojej samolubności potrafi pochwalić drugą osobę. Kiedy jego
samoocena osiąga poziom krytyczny, trzeba gwałtownie przerywać
jego monologi jaki to jest wspaniały. Mimo tego że jest wspaniały
nauczycielem, przez swój niski wiek granica uczeń-nauczyciel jest
mocno zatarta. Denerwuje się ktoś go nie słucha na lekcji i odsyła
takich pod sufit. Z większością uczniów jest na „ty”
HOBBY:
gra na basie, drażnienie ludzi dookoła
siebie. Lubi grać w karty (czasem aż za bardzo) dość często gra
z uczniami którzy odbywają u niego kary. Uwielbia organizować
zajęcia z boginami. Kocha zimne nocne powietrze, dlatego często
jest widziany na nocnych przelotach lub po prosty na dachu.
RÓŻDŻKA:
rdzeń z kła widłowęża i wykonana
jest z olchy. Wypolerowana tak by była całkowicie biała, rękojeść
zdobi czarny wąż. 15 cali- sam się temu dziwi ale tłumaczy to
swoim wzrostem.
WYGLĄD:
włosy:
z zasady dredy związane w kitkę i
grzywka opadają na jedno oko. Jeśli chodzi o kolor to tu trochę
gorzej. Każdego dnia tygodnia ma inny kolor.
Poniedziałek: czerwony
wtorek: żółte/blond
środa: niebieskie
czwartek: białe
piątek: zielone
sobota: czarne
niedziela: blady róż
Oczy w odcieniu idealnie głębokiej
czerni, zawsze pokryte warstwą cienia do powiek (bez make-upu ani
rusz!)
usta o głębokim kształcie, górna
warga często czarna, w dolnej kolczyk.
Często widziany ze szmatką na nosie
(ściąga ją tylko okazyjnie) taki styl XD
ja na 100% Japończyka jest dość
wysoki, czego momentami nienawidzi, bo wszystkich widzi „z góry”
a z ciuchami ma problemy. Większość to szyte na zamówienie
garnitury lub ich osobne elementy. Wszystkie ciuchy sam projektuje,
to jego gwarancja na oryginalność. Buty to po prostu glany.
Jego plecy zdobią liczne blizny które "zdobył" będąc jeszcze uczniem.
Jego plecy zdobią liczne blizny które "zdobył" będąc jeszcze uczniem.
HISTORIA:
Jedynak pochodzący z wielopokoleniowej
rodziny czarodziejów. Te dwa czynniki sprawiły że zawsze był
samotny. Raz aby przypodobać się dziewczynie dorobił sobie kocie
uszy i ogon, skończyło się tym, że nie mógł tego odwrócić bo
nie panował nad mocą. Wiele razy uciekał z domu i szkoły bo nie
chciał być czarodziejem, ale kiedy rodzice zagrozili że zabiorą
mu bas, momentalnie odpuścił. Odkąd tylko pamięta był
rozpieszczonym dzieciakiem z wielkim ego, ale kiedy zaczął uczyć
jego negatywne nastawienie do ludzi trochę się zmieniło. Uwielbia
koty, jego dom zawsze był od nich pełen. Zaczął palić i pić w
wieku 15 lat i nigdy nie uważał to za swój błąd.
INNE:
- upodobania kulinarne: ogólnie pojęta kuchnia azjatycka (serio wszystko zje)
- w nocy z jego gabinetu często dochodzi mruczenie kota
- w szufladzie biurka zawsze ma butelkę sake lub whisky
- jego patronus to kot
- bogin zmienia się przy nim w psa
- gra na gitarze i na basie, w gabinecie ma ślicznego, czarnego akustyka i tego samego koloru bas który bardziej służy jako ozdoba.
- kupił domek w którym zamieszka z Shinem
- ma dwa kolczyki w lewym uchu
- pali miętowe marlboro lub czekoladowo miętowe Black Devile.
[nie gryzę i nie połykam w całości ^ ^chętna na wszelkie wątki i powiązania ]
1 773 komentarze:
«Najstarsze ‹Starsze 1001 – 1200 z 1773 Nowsze› Najnowsze»- Chronisz? Bo nie pozwalasz mi zaglądac do ksiąg zakazanych? - zdziwił się. - To raczej nie pomaga! - fuknął na niego. - Zdecydowanie mi nie pomaga, bo czuję się tylko gorzej! - żachnął się, po czym zacisnął zęby nie chcąc więcej powiedzieć przy tylu gapiach. Odwrócił się na pięcie i zwinnie opuścił ten wianuszek ludzi.
- Nie będę szukał niczego co pomoże mi wzmocnić swój organizm bo wyjaśniłeś mi to już kilkakrotnie, że zginę od tego. Odpuściłem sobie to, zadowolony?
[Shin czuje się opuszczony przez swojego faceta...]
- Wyraziłeś się jasno a propo tego całego eliksiru, dlatego właśnie przyjmuję dawki arszeniku żeby uodpornić się na truciznę - warknął obracając się na pięcie. Zaraz jednak zakrył dłońmi usta i rozejrzał się dookoła patrząc na tych wszystkich gapiów. - Nie macie niczego innego do roboty?! - fuknął na nich.
- Ale Shi-chan... nie bądź taki. Będziemy tu czasem przychodzić - zdecydował, wchodząc z powrotem do bezpiecznego budynku szkolnego.
- Dziękuję - Ryu przełknął swoją dumę i zacisnął mocniej jedną dłoń. - Możesz iść do tego działu ze mną sensei - dodał wzruszając ramionami. Chciał tylko zrobić to zadanie dobrze, czy to było aż takie dziwne?
[ale niczego nie dostałam, naprawdę... sprawdzałam parę razy...]
- Wskazywać drogę - powtórzył obserwując niebo z zaciekawieniem. To całkiem pasowało do Shikiego. Zaśmiał się zaraz. - Amakusa w pokoju wspólnym mamrotał kiedyś o "cho.lernych gwiazdach Furuyamy", więc dopytałem i się dowiedziałem.
Nie ma to jak awantura na środku holu, nie ma co. Ryu westchnął ciężko idąc do działu ksiąg zakazanych i wybierając upatrzoną przez siebie wcześniej księgę, gdzie mógł przeczytać o zaklęciu, które miał zbadać. Pokazał ją Shikiemu przed nos, po czym położył na stole i odszukał odpowiednią stronę.
[To może ja będę odpisywać z jednej postaci i Ty np będziesz odpisywać na jedną - odpowiadając na dwie, co ty na to? Bo naprawdę Shina omijasz szerokim łukiem...]
Ryu skinął tylko głową, siadając na miejscu i rozpoczynając kartkowanie księgi. Kiedy znalazł interesujące go strony wczytał się w nie odnajdując w nich najważniejsze informacje. Przepisał je sobie na kartkę i raz jeszcze wczytał się w te strony kiwając lekko głową i odchaczając punkty na kartce. Zerknął też parę razy na Shikiego.
- Czuję się jak więzień - zauważył po krótkiej chwili, świdrując mężczyznę spojrzeniem.
- A jak myślisz? Która gwiazda jest moja? - zapytał go po chwili milczenia, wtulając się w jego opiekuńcze ramiona mocniej.
[ale ja Ci wierzę, tylko jakoś tak nie dostaję na Shina odpowiedzi, a na Ryu i owszem ^^" ]
- Nie szukam - mruknął tylko Ryu, zamykając wreszcie ciężką księgę. Odniósł ją na swoje miejsce i pozwolił sobie trochę dłużej przedłużyć odkładanie jej, by przeczytać tytuły pozostałych książek. Nie chciał jednak wzbudzić podejrzeń, toteż wrócił na miejsce bez żadnej podejrzanej księgi. Sprawdził jeszcze czy ma wszystko czego szukał i uniósł wzrok. - Dziękuję sensei, mam już wszystko.
- Moją jest tamta - wskazał palcem na Syriusza. - Moja ulubiona, zawsze kiedy tylko pojawia się na niebie widzę ją jako pierwszą - ucałował go w brodę. - Co ona o mnie mówi? - chciał wiedzieć
Shin
Ryu westchnął przeciągle ale już nie naciskał. Ten jeden, jedyny raz dał za wygraną. Skończył swój esej, który w tym wypadku stał się idealny, po czym uśmiechnął się zadowolony z efektu.
- Shiki sensei - złapał mężczyznę na holu idąc po kolacji. - Przepraszam - mruknął cicho, przepraszając za to, że prawie wydał ich związek.
Ryu
- Mhm - wtulił się w niego mocniej, całując jego brodę. - I ona jest podwójną gwiazdą. Ta słabsza wciąż wokół niej krąży i dodaje jej blasku - dodał z uśmiechem. - No i jest w konstelacji psa, znaczy dobrze będę sie dogadywać z psami... wilkami... wilkorami? - zachichotał z tej całej analizy.
Shin
- Jestem w stanie je sobie wyobrazić - przyznał szczerze. - Nie wiedziałem, że ludzie biorą sobie moją opinię tak do serca - dodał ciszej, nieco zaskoczony tym całym zamieszaniem.
- Naprawdę nie wiedziałeś? To tak jest. Syriusz A i Syriusz B. Syriusz B jest jakby księżycem Syriusza właściwego - wyłożył mu sprawę, po czym wyczarował przed nimi lunetę i ustawił odpowiednio by pokazać Shikiemu o co mu chodzi. - Widzisz? To podwójna gwiazda.
Shin
- Tak wiem, przepraszam - powtórzył jeszcze raz, zaciskając mocniej ręce. - Nie chciałem, by się wydało. Naprawdę wam kibicuję!
Ryu
- Wiem, wiem... one są piękniejsze - pokazał mu język, po czym ze śmiechem przytulił się do niego jeszcze mocniej. - Lubisz gwiazdy?
Shin
- Dobrze, wtedy też nie chciałem krzyczeć... tylko chyba mam zły dzień - przyznał szczerze.
Ryu
- Za tydzień będzie noc spadających gwiazd... myślisz, że będziesz mógł się stąd wyrwać na jedną noc pod pretekstem patrolowania lasu, czy coś? Tam niedaleko jest polana, z której wszystko ładnie widać - Shin popatrzył na niego niepewnie. - Ale jeśli nie możesz to rozumiem...
Shin
- Mogę opowiedzieć - zgodził się, idąc za mężczyzną na błonia. - Tylko nawet się ze mnie nie śmiej...
Ryu
- To tylko jedna noc, nawet nie cała. Mogą być no nie wiem 3 godziny, cztery... - Shin był już tak przyzwyczajony do walki o pewne ugody, że i teraz zanim dotarło do niego co powiedział Shiki zaczął argumentować swój pomysł. Zaraz jednak zamrugał i spojrzał na niego zdziwiony. - Serio? Wow... - wskoczył mu w ramiona, całując mocno jego wargi. Shin Ryu przysiadł obok niego i splótł palce przed sobą. Potarł przez chwilę szyję i westchnął. - Nie mogłem spać - przyznał szczerze. - Potem Thomas... - popatrzył na Shikiego. - Taki wampir z Chin, powiedzmy że mój przyjaciel... - dodał szybko. - Był głodny, więc... - odchrząknął. - A potem byłem już spóźniony na zajęcia. Nie byłem na śniadaniu, opuściłem obiad i jestem strasznie głodny. No i jeszcze ten list - wyciągnął z kieszeni list od dziadka. - Pisze w nim tak jakby mnie kochał - wykrzywił usta w uśmiechu. - O ironio... Ryu
- Kocham cię! - krzyknął uszczęśliwiony wtulając się w niego zaraz mocniej i muskając jego szyję pocałunkami. - Kocham, kocham, kocham - uśmiechnął się do niego szeroko.
Shin
- Ale to taki układ. On mi pomaga - wyjaśnił spokojnie Ryu. - Nienawidzę go, sensei - wskazał na list i zacisnął na nim pięść. - Jest taki obłudny, udaje że wszystko jest ok, że się troszczy... a potem szantażuje.
ryu
- Więc zgadzasz się na domek na obrzeżach Tokio? - Shin wziął go teraz pod włos, ale co miał zrobić jak inne argumenty przegrywały. Musnął jeszcze raz jego brodę i teatralnie zasznurował sobie usta dłonią.
Shin
- Sensei... - Ryu nie bardzo wiedział od czego zacząć. Nabrał głębokiego oddechu i spojrzał raz jeszcze w list. - Więc tak... mojemu dziadkowi znudziło się czekanie na moją decyzję - wyjaśnił cicho. - Ostatnio wywołała się strzelanina i... mój dziadek - pokręcił głową. - Znaczy nie osobiście, jego pracownicy nie mieli nic przeciwko strzelaniu do mnie, kiedy ich wrogowie zrobili sobie ze mnie tarczę - skrzywił się na samo wspomnienie. - Gdyby nie Selene to pewnie już by mnie tu nie było - przyznał szczerze, decydując się podzielić z Shikim ostatnimi wydarzeniami, choć nie było to łatwe. - On jakby już wydał na mnie wyrok, sensei. Wiem za dużo, nie chcę się do niego przyłączyć, więc trzeba mnie zabić - zacisnął szczęki. - A w liście pisze bzdury. Pyta o moje wyniki w nauce, pyta o to jak się czuje, pyta o mnie, chce się spotkać - spojrzał na mężczyznę i odetchnął głęboko. - Ale Selene twierdzi, że to nie najlepszy pomysł żebym tam szedł. To tak jakbyś wchodził do gniazda os bez możliwości obrony. Tam magia nie działa...co Ty o tym myślisz sensei?
Ryu
- Shi-chan ja nie chcę mieszkać tak blisko szkoły - mruknął Shin, odsuwając się nieco od niego. Usiadł na kanapie, obserwując go uważnie. - To jest po prostu... za blisko...
Shin
- Nie lubię jak się z nią zgadzasz... wtedy jednak wydaje mi się, że macie rację - żachnął się Ryu całkowicie niezadowolony z obrotu spraw.
Ryu
- No właśnie... spokojna okolica. Nic tam nie ma. W tej wiosce też nie ma. Nie ma tu przyszłości - burknął chłopak, siadając po turecku na jego kanapie. - To równie dobrze możemy zamieszkać tutaj.
Shin
- Sensei ja nie jestem znowu taki dobry. Proszę nie wybielaj mnie - mruknął chłopak, spoglądając na niego. - Nie mogę do końca życia siedzieć tu... plus! Nienawidzę ukrywania się.
Ryu
- Shi-chan ja nie wiem co ja chcę robić, ok ? Nie jestem przekonany do tego aurora... w ogóle zawody czarodziei do mnie nie przemawiają - przyznał szczerze. - I nie chcę mieszkać tak blisko szkoły.
Shin
- Nigdy nie będę pewien - uśmiechnął się słąbo. - Czuję, jakbym był słabszy niż kiedy z nim przebywałem.
Ryu
- To samo mogę powiedzieć o tobie Shi-chan. Nawet nie widziałeś tamtego miejsca i z góry uznajesz je za złe - warknął na niego chłopak. - Ah zapomnij - mruknął jeszcze idąc do wyjścia. Wyszedł zanim Furuyama zdążył cokolwiek zrobić
Shin
- Właśnie chyba na odwrót sensei. Tam musiałem być uważny 24 na dobę, tutaj... nic mi nie będzie przez długi czas...
Ryu
[nieźli są xD cały dzień się do siebie nie odzywali.]
Shin nie wiedział czy chce iść oglądać te gwiazdy. W końcu jednak zdecydował, że pójdzie. Wziął ze sobą Ducha i pojawił się przed szkołą kwadrans po Shikim. Uśmiechnął się do niego tylko, nic nie mówiąc.
Shin
- Więc muszę go przekonać, że chcę przejąć jego mafię. Oszukać go - oblizał lekko wargi.
Ryu
- Jest ok, czyste niebo - przyznał spokojnie, ruszając w stronę polany. - Będzie dobra widoczność - dodał.
Shin
- Najpierw muszę mieć pewność, że mi nic stąd nie wyczyta - popukał się w głowę. - To będzie trudne...
Ryu
- Nie focham się, jest mi smutno - przyznał Shin, wyczarowując dla nich koc i kładąc się na nim, z głową na Duchu.
Shin
- Zgadzam się - uśmiechnął się do niego Ryu. - Boję się sensei - przyznał szczerze.
- Bo mnie nie rozumiesz - wymamrotał patrząc beznamiętnie w gwiazdy. - Mam 17 lat i nie wiem czego chcę. W Tokio jest tyle możliwości, że gdybyśmy mieszkali na jego obrzeżach, to i tak są 3 godziny do centrum... eh to może bym coś dla siebie znalazł.
Shin
- Jego się boję. To moja jedyna rodzina sensei - szepnął Ryu spoglądając na mężczyznę.
- Ja chcę Ducha wypuścić na wolność - Shin odetchnął głęboko, pierwszy raz wypowiadając te słowa na głos. Nie wiedział jeszcze jak to zrobi, bo wilkor był jego najwierniejszym przyjacielem, ale uznał że powinien żyć wśród swoich. - Więc nie będziesz musiał się z nim męczyć - dodał uśmiechając się słabo do Shikiego. W końcu wiedział jak bardzo mężczyzna nie lubi psów, a Duch był ich odmianą, prawda?
Shin
Ryu pokręcił przecząco głową i wzruszył ramionami.
- Nie mam innej rodziny, sensei... i chyba, chyba boję się zostać całkowicie sam - przyznał szczerze.
Ryu
- Ale Duch jest dzikim zwierzęciem. Chyba powinien być wolny prawda? - spojrzał na mężczyznę, zaciskając mocniej wargi, po czym pogłaskał wilkora po łebku.
Shin
- Ale to nie to samo sensei - przypomniał mu cicho chłopak i westchnął przeciągle, przeciągając się. - Po prostu, no nie wiem... to jedyna osoba, z którą łączy mnie krew, prawda? Mimo tego co zrobił, co robi... zajmuje pewną pozycję w moim sercu i trudno mi sobie wyobrazić, że już go nie będzie.
Ryu
[wróć, wróć xD]
[okay xD]
- Ale mnie się to nie podoba Shiki. Ja nie chcę mieszkać tak blisko tej szkoły. Nie chcę - spojrzał na niego i westchnął przeciągle. - Po prostu tego nie widzę.
Shin
Ryu zastanowił się chwilę i skinął ostrożnie głową.
- Niektóre wspomnienia nie są takie złe. Sporo mnie nauczył. Umiem rozbroić każdy zamek, umiem zabić, dobrze strzelam i bronie się ręcznie. Wolę rzucać nożami... czasem nawet chwalił - wzruszył ramionami.
Ryu
- TY - odparł Shin. - Jesteś takim służbistą Shi-chan! Gdziekolwiek cię nie zawołają popędzisz w mgnieniu oka, niezależnie od tego co akurat będziesz robił - syknął. - Im bliżej tym lepiej, prawda? Bo jakby było dalej, to mógłbyś nie zdążyć na ratunek i musieliby wzywać kogoś innego - wypalił wyraźnie podirytowany.
Shin
- Wiem Sensei... wiem tylko to wciąż chyba tak do mnie nie dociera. Zastanawiam się poważnie nad tym czy nie lepiej będzie pobawić się w sprawy mafii, przejąć jego interes - oblizał lekko wargi.
Ryu
- Tak jest, będę się trzymał tak blisko jak to tylko możliwe - obiecał szybko chłopak, z uśmiechem siadając na kanapie w jego gabinecie.
- Nie ma w tym nic złego, tylko - Shin przesunął dłonią po twarzy. - Tylko że chciałbym być na pierwszym miejscu Shi-chan. Nie chciałbym przegrywać z twoją pracą - uśmiechnął się obserwując spadające gwiazdy. - To nie musi być koniecznie Tokio... może być Okinawa, Kioto, albo i mniejsza miejscowość byle dalej Sakuranu - wyjaśnił spokojnie.
Shin
- Um ja wiem, tylko... naprawdę nie chcę go mieć za wroga sensei. Nie chcę go zabić - szepnął.
Ryu
- Tosta z serem - potwierdził wesoło. - I zieloną herbatę - dodał spokojnie.
[dziękuuuję <3]
- Ale nie będzie blisko Sakuranu, tak? - upewnił się patrząc mu prosto w oczy. Naprawdę nie chciał mieszkać w pobliżu tej szkoły.
Shin
- Wiem sensei, wiem - chłopak zacisnął mocniej zęby i pięści, oddychając głęboko.
Ryu
- Hm... - Shin zastanowił się chwilę, po czym przytulił się mocniej do Shikiego. - Pięćdziesiąt kilometrów - oznajmił cicho. Uznał to za wystarczająco sprawiedliwe. Samochodem dałoby dojechać się do szkoły w godzinkę. Teleportacją jeszcze szybciej.
Shin
- Przepraszam sensei - Ryu zmusił się do słabego uśmiechu, choć wcale nie czuł potrzeby do śmiechu.
Ryu
- Ja ciebie też - odparł Sawada muskając jego wargi swoimi, po czym wtulił się w mężczyznę mocniej. - Bardzo - dodał cicho, obserwując tak spadające gwiazdy.
Shin
- Sensei... proszę nie wymagaj ode mnie niemożliwego - poprosił Amakusa wstając z trawy i oddychając głęboko przez chwilę.
Shin zamknął oczy i wypowiedział bezgłośnie życzenie, życząc w nim sobie, by Shiki nigdy nie przestał go kochać, bo on wiedział że w jego przypadku tak właśnie będzie.
Shin
- Nie, nie, nie... realista - Ryu pokazał mężczyźnie język.
Ryu
- Tajemnica - odparł, muskając jego usta raz za razem. - Jak ci powiem to się nie spełni!
Shin
- Sensei... - Ryu zmrużył lekko oczy i pstryknął mężczyznę w nos. - Nie jestem pesymistą. Realistą i owszem.
Ryu
[yay, yay, yay! ale w ten weekend mnie nie będzie. jadę do Poznania sobie]
Shin oddał jego pocałunki, przytulając go mocniej i pozwalając namiętności przejąć nad nim kontrolę. - Kocham cię wiesz? Ale kocham też gwiazdy - dodał szeptem, po czym wskazał na kolejne spadające i przez długą chwilę oglądał je z zachwytem.
Shin
Ryu przemykał się po ciemku, klnąc pod nosem, dopóki nie wpadł na Shikiego i przewrócił się nie mogąc utrzymać równowagi. Z tego wszystkiego łzy stanęły mu w oczach i zanim zdołał je powstrzymać, popłynęły mu z oczu.
- Przepraszam - wyszeptał już wiedząc, że ma kłopoty.
Ryu
- Wiem kochanie - przytulił się do niego mocno, delikatnie gładząc go po piersi. - Skarbie? - spojrzał mu w oczy. - Nie zostawiaj mnie nigdy.
Shin
- Tak - chłopak pozbierał się wreszcie z podłogi, starając się zachować dobrą twarz i względny spokój. - Już znikam. Możesz udawać, sensei, że mnie tu nie było...
- To przerąbane - skwitował ze śmiechem, całując go mocno w usta. - Bo będziesz musiał swoje doznania odbierać poprzez mój dotyk - dodał szeptem.
Shin
Ryu chciał przez krótką chwilę zaprzeczyć, ale w końcu skinął głową.
- Odprowadzę - szepnął jeszcze nie pewien swojego głosu.
Ryu
Shin uśmiechnął się znacząco siadając na kolanach mężczyzny i całując jego wargi i brodę. Poruszył lekko biodrami, ocierając się o jego przyrodzenie.
- Widzisz? Bez wzroku będziesz musiał działać instynktownie - wyszeptał mu do ucha.
Shin
Chłopak pokręcił przecząco głową i zaraz przypomniał sobie, że Shiki nie widzi.
- Wszystko gra - spróbował się uśmiechnąć. Złapał mężczyznę za rękę, uważając by chwycić go lewą, bo prawą miał odrobinę niesprawną. - Zaraz będziemy na miejscu - obiecał.
Ryu
- Mhm głuptasie... nie miałem na myśli dzisiejszej nocy - wymruczał Shin, zaraz jednak zaciskając mocniej wargi, by nie wypuścić z nich niechcianego dźwięku. - Po prostu każdej nocy, kiedy już nie będę twoim uczniem - uśmiechnął się do niego.
Shin
- Sensei... trochę źle się czuje - przyznał wymijająco Ryu, prowadząc mężczyznę po schodach do jego gabinetu. - O jesteśmy na miejscu - wyciągnął do niego zdrową dłoń, chcąc wziąć klucze.
Ryu
[nie spodziwałam się tego po Shikim xD]
Shin skinął ostrożnie głową, zagryzając wargę mocniej. Oddychał głęboko nie chcąc zawieźć mężczyzny. Objął go ramionami i oblizał lekko wargi.
- Mhm ale nie wiem czy mi się uda...
Shi
- Proszę - otworzył drzwi i zapalił światło w gabinecie mężczyzny. Odłożył klucze na jego biurko i obdarzył go słabym uśmiechem. - Dobrej nocy, sensei.
Shin:
Zacisnął zęby i zaczął oddychać przez nos, nie chcąc wydać z siebie dźwięku. Objął mężczyznę za szyję i ucałował jego wargi mocno, po czym zszedł ustami na jego szyję.
Ryu:
- Trochę - przyznał cicho chłopak. W końcu skoro aż tak było to po nim widać, to nie było sensu zaprzeczać. Ostrożnie wyciągnął drugą rękę, pokazując mężczyźnie paskudne rozcięcie po nożu na dłoni. Cóż głupotą było zatrzymywać nóż ręką, ale poskutkowało.
[hej... czy jakbym zapisała się do was do Ryusei i była w same weekendy bylibyście bardzo źli? ]
Shin pokiwał tylko głową starając się nie wydać z siebie żadnego dźwięku, ale kiedy Shiki wsunął palec do jego odbytu jęknął cicho, zaraz zagryzając wargę i wciskając głowę w jego klatkę piersiową.
Shin
- Broniłem się - wyjaśnił cicho, zaciskając wargi. Wziął od niego flakonik i wypił, krzywiąc się lekko. - Mogę przepis na ten eliksir? - zapytał mężczyzny
Ryu
[dobrze... to hm chyba się skuszę ^^]
Shin pokiwał głową na znak że wszystko w porządku i jest gotowy, ale zanim Shiki w niego wszedł, zagryzł mocniej wargę wciskając się w niego mocno. Oddychał ciężko, ale chciał koniecznie to zrobić.
Shin
- Uhm żebym nie musiał chodzić do ciebie sensei za każdym razem - wyznał szczerze chłopak.
Ryu
Shin ponownie skinął głową, oddychając głęboko.
- Shi-chan kocham cię - wyszeptał mu do ucha, całując go zaraz po nim.
Shin
Ryu skinął ostrożnie głową, patrząc na składniki i odetchnął głęboko.
- Sensei? Mogę czekoladkę? - zapytał go, ostrożnie zajmując miejsce na łóżku Shikiego. - Mogę tu trochę zostać? - zapytał cicho. - Uhm jak przyjdzie Shin to sobie pójdę.
Ryu
Shin mimowolnie jęknął, ale zaraz złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Poruszył lekko biodrami kiedy już przyzwyczaił się do jego obecności.
Shin
- To zostanę chwilkę - oblizał wargi zanim włożył sobie do buzi pralinkę. Podciągnął nogi pod brodę i odetchnął głęboko.
Ryu
- Bardzo - wymruczał, gładząc dłońmi jego plecy. Oddychał coraz szybciej i szybciej.
Shin
- Broniłem się przed mugolem - odparł cicho. - Powiedzmy przed znajomym... tylko że wdał się w złe towarzystwo i... zaatakował mnie nożem sensei - Ryu spuścił wzrok. Nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo boli go fakt, że jeden z jego bliskich kumpli go zaatakował. Łzy stanęły mu w oczach.
- Mhm? - zapytał chłopak spoglądając na niego i ledwie co mogąc złapać oddechu. Fala przyjemności odbierała mu możliwość zdrowego myślenia.
Shin
- Wpadłem na niego... zapytałem co u niego słychać, powiedziałem że nadal mam w planach zostać detektywem albo chociaż pomagać ludziom i mnie zaatakował - wyjaśnił cicho chłopak. - Nie zrobiłem nic złego!
Ryu
- Staram się - wyszeptał Shin, jeszcze parę razy się na nim poruszając, zanim jęknął głucho chowając się w jego pierś. Wtulił się w niego mocno oddychając ciężko.
Shin
- Wpadłem dosłownie - wymamrotał Ryu, spoglądając na Shikiego. - Dzięki sensei, sam bym tego lepiej nie wywnioskował - sarknął, próbując znów założyć na siebie maskę chłodnego opanowania.
Ryu
- Jesteś niesamowity - wyszeptał mu do ucha Shin, zaraz zakrywając oczy ramieniem i jeszcze przez chwilę oddychając ciężko.
Shin
- Przepraszam - chłopak wziął leżącą z boku poduszkę i przytulił ją mocno do siebie. - Sensei... ja go tylko zapytałem co słychać, on mnie chciał... chciał zgwałcić - wyznał cicho. - Tylko walczyłem z nim i... zdołał jedynie mnie zranić...
Ryu
- Starałem się - uśmiechnął się do niego Shin, podciągając spodnie i przytulając się do boku Shikiego. Wtulił się w niego, wdychając jego zapach.
Shin
- Um... ale nie zgwałcił - oznajmił szybko. - Tylko chciał... chciał, ale uciekłem - wyjaśnił, wtulając się mocniej w poduszkę. Łzy znów popłynęły mu po policzkach. Naprawdę tego nienawidził.
Ryu
- Nie wiem - Shin wzruszył ramionami biegając dłonią po piersi mężczyzny. Przytulił się do niego mocniej przymykając oczy. - Chyba po prostu dlatego, że jesteś.
Shin
Ryu bardzo starał się do tego zastosować. Pociągnął nosem jeszcze parę razy i nie dał rady. Ukrył twarz w poduszce i pozwolił sobie na cichy płacz. Nie potrafił powiedzieć dlaczego płacze, nagle wszystko go przerosło. Nie sądził by mógł dać sobie radę sam z siebie.
Ryu
Shin skinął głową, aczkolwiek robił to bardzo niechętnie. Pozwolił Shikiemu pomóc mu wstać i wrócił wraz z nim do zamku, a stamtąd poszedł od razu do pokoju.
***
Następnego dnia przyszedł na zajęcia OPCM i będąc w parze z Tomohisą, pokonał go parę razy, ale ostatnie zaklęcie powaliło go na kolana jak nikogo. Zmarszczył brwi całkowicie tego nie rozumiejąc. Jakkolwiek próbował je wykonać, tak zawsze lądował na ziemi, ciężko oddychając. Po czwartym razie ukucnął, masując mocno bolące serce i próbując złapać oddech. Ishiwara przystanął przy nim i odszukał Shikiego wzrokiem.
- Shiki mamy problem! - krzyknął w stronę mężczyzny.
Ryu
- Sensei? Ja nie chcę by ktoś mnie dotykał - wcisnął się w Shikiego płacząc nieco głośniej. - Nie tak sensei.
Chłopak jeszcze przez chwilę łapał łapczywie oddech, zachowując na tyle zdrowy umysł by nie przytulić się do Shikiego w poszukiwaniu pomocy.
- To które ćwiczyliśmy ostatnio - wydusił z siebie. - Tomo je rzuca i nic mu nie jest - dodał przyciskając dłoń mocniej do serca.
Shin
- Sensei... jak mam sobie poradzić? - zapytał go cicho chłopak, nadal się do niego tuląc.
Ryu
Tomo nie planował tego dnia niczego specjalnego. Ot małe wagary, tym razem wybierając sobie na nie Londyn. Chciał posmakować Londyńskich fajek, o których tyle mu opowiadał Shin (a nigdy nie chciał się swoimi podzielić - wredota). Postanowił więc sam sobie takie załatwić, ale kiedy już wychodził zadowolony z 10-pakiem fajek natknął się na Furuyame.
- Ohayo - przywitał się z nim mając nadzieję, że mężczyzna kompletnie go nie zauważy jednak, albo uzna go za swojego byłego Hogwarckiego ucznia.
Tomo już miał zacząć się tłumaczyć, ale zaraz wzruszył ramionami również wyciągając jednego papierosa z pierwszej napoczętej już paczki.
- Shin miał rację, one są najlepsze - mruknął już po pierwszym wdechu. - Co tutaj robisz Shiki?
Ishiwara rozłożył ręce jakby mówił 'no co? ja nic nie zrobiłem!', a Shin spiorunował Shikiego wzrokiem na tyle na ile był w stanie.
- Jadłem - jęknął, krzywiąc się z bólu. - Byłem na śniadaniu - przypomniał mu.
Shin
- Ale to nie łatwe sensei - szepnął Ryu, ocierając wreszcie łzy i odsuwając się od niego. - Nie wiem czy potrafię.
Ryu
- Przybyłem tu po fajki - przyznał się swobodnie. - Ale trening? Shiki... naprawdę? Mogę zobaczyć? - zapytał go zaraz.
- Chcę - zatarł ręce z uciechy. - Hm ale jak to staruszka może pokonać ciebie, hm? To dziwne... może czegoś się od niej nauczę - zagwizdał.
- A ja? Myślisz, że mógłbym cię pokonać? - spojrzał na niego z lekkim błyskiem w oku. - Albo Shin... hm założę się, że on by cie pokonał!
Tomo nie mógł powstrzymać uśmiechu. Zaraz jednak się zreflektował i podszedł do kobiety. Uśmiechnął się do niej szeroko i łamanym angielskim przedstawił się jej. Jednak co nieco dało się od Sawady podłapać, kiedy to w złości przechodził na angielski. Szkoda tylko że była to głównie łacina podwórkowa.
- Miło mi panią poznać - odparł spokojnie. - Nauczy mnie pani kilku sztuczek, którymi dałoby się pokonać mojego senseia? - zapytał specjalnie używając oficjalnego zwrotu.
Ishiwara nie omieszkał uśmiechnąć się szeroko na widok już od samego początku rozłożonego na łopatki Shikiego. Uniknął jednocześnie ciosu od jego babci i taktownie wycofał się do jej mieszkania, kiedy powiedziała że ma się poczęstować ciasteczkami. Wraz z nimi i gorąca czekolada wrócił na dwór by obserwować pokaz.
- Dawaj, dawaj Shiki!
Tomo nie mógł powstrzymać się od gwizdu.
- Oh Shiki! Shin będzie żałował! - krzyknął do nauczyciela, kiedy ten stanął już w samych bokserkach. - Proszę pani? Będzie pełen striptiz? - zapytał kobiety. - Bo jesli tak to ja polecę po jego faceta...
Ishiwara ugryzł się w język. Wolał już nic nie mówić. Obserwował tylko "medytującego" Shikiego i zaczął się zastanawiać dlaczego mężczyzna nie przedstawił jeszcze Shina swojej babci. Zakodował sobie by zapytać go o to później.
Tomo nie potrafił długo spokojnie tego obserwować. Zaczął powoli szeptać zaklęcia pod nosem, chcąc trochę przeszkodzić starej kobiecinie.
- Dobrze, ale ja nie mogę tak po prostu na to patrzeć - wymamrotał Tomohisa, przerywając jednak zaklęcie. Zapalił papierosa by się uspokoić.
Tomo
- Hm... Shiki jest... hm - Tomo zastanowił się wzruszając ramionami. - Chyba jednym z lepszych nauczycieli w szkole. Wszystkich potrafi zrozumieć i nauczyć, ale... posiada paru uczniów których nie lubi - pokiwał lekko głową. - Wtedy ich gnębi.
Tomo
- Oh to wiem, ale mimo wszystko gnębił takiego jednego - uśmiechnął się lekko Tomo. - Plotki od razu rozniosły się po szkole!
- Oczywiście, że wiedzą... wie Kyoko, wie Amakusa, wiem ja... - wyliczył na palcach. - Ale dyrektorka póki co nie wie - dodał spokojnie Tomo.
Tomo skrzywił się lekko ale nie skomentował tych całych nie ludzkich metod wychowania.
- Przepraszam - mruknął tylko i wyszedł do łazienki. Zakręciło mu się w głowie, kiedy wspomnienia z lat dzieciństwa powróciły z pełną parą. Był pewien, że już sobie z tym poradził. Najwyraźniej nie do końca. Odetchnął głęboko, opłukując twarz chłodną wodą. Nakazał sobie spokój.
Tomo udało się nie zwymiotować z czego był osobiście dumny. Wyszedł z łazienki w chwili, kiedy Shiki kończył trenować młodego wilkołaka. Odetchnął parę razy świeżym powietrzem i wrócił na ławkę obok starszej kobiety.
Tomo
- Tak jest - Shin od razu zabrał się do picia eliksiru. Postarał się nie skrzywić, ale trudno mu było to zrobić. Podniósł się z podłogi i przez chwilę wsparł się na Furuyamie, by dojść do ławki. Musiał chwilę odsapnąć
Shin
Ryu pokiwał tylko głową, starając się samemu w to uwierzyć.
- Przepraszam - mruknął do mężczyzny. Nie lubił się mazgaić.
Ryu
- Dobrze - skłamał, uśmiechając się do niego nieco zbyt radośnie.
Tomo pokręcił przecząco głową uspokajając kobietę i twierdząc nadal, że nic takiego nie miało miejsca.
- Nic się nie stało Shiki - poszedł za nim do kuchni. - Trochę tylko wspomnień wróciło - wyjaśnił zgodnie z prawdą.
- Nie szkodzi Shiki, nie mam nic przeciwko bałaganowi - Tomo wyszczerzył zęby w uśmiechu i pomaszerował za mężczyzną wprost do jego pokoju
Tomo
Tomo zamrugał kilka razy widząc ten bałagan, ale poszedł zaraz za Shikim i kiedy dotarł do kanapy usiadł na niej, łapiąc mężczyznę za rękę i ciągnąc go do siebie.
- Shiki... naprawdę się o ciebie martwiłem - wymamrotał wzdychając ciężko. Trzepnął go w głowę na potwierdzenie swoich słów.
Tomo
- Bo się o ciebie martwiłem - burknął na niego, obserwując go z lekkim mordem w oczach. - I nie uderzyłem znowu aż tak mocno - dodał z westchnieniem. - Trzeba było mnie przygotować wcześniej na to co tu zastanę... to może nie byłoby to takim wielkim szokiem.
Tomo
- Ale ja nie jestem jakimś tam uczniem - żachnął się Tomo. - Ja cię traktuję jak starszego brata - zauważył naburmuszając się trochę.
Tomo
- Już chyba trochę lepiej - odparł chłopak unosząc kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Nie chciał niczym martwić Shikiego. - Nie wiem co się stało. Przecież to nie było jakieś tam trudne zaklęcie - żachnął się. Wcześniej mu wychodziło. - Co próbowałem je rzucić to czułem się coraz słabszy - dodał marszcząc z niezadowoleniem nos.
Shin
Ryu skinął lekko głową. No dobrze, może i nie miał za co, co nie zmieniało faktu że czuł się paskudnie, a obnażanie sie przed nauczycielem wymagało od niego wielkiego samozaparcia.
Ryu
- Tylko już sobie żadnej nie dorób! - usiadł mu na kolanach, przez chwilę przytulając głowe do jego piersi.
- Shi-chan... - Shin spojrzał mężczyźnie głęboko w oczy i dźwignął się z miejsca jeszcze trochę się chwiejąc. - Nic mi nie jest... prawdopodobnie będę chory - westchnął przeciągle.
Shin
[i have no idea for Ryu o_O]
- Ale ja tam sądzę, że jeszcze parę się ich dorobisz... - Tomo spojrzał na Shikiego wymownie. - Shin cię podrapie podczas stosunku - zachichotał, pokazując mu język
- Ale podczas stosunku czasem się drapie - zauważył ze śmiechem Tomo.
- Zaczynam wierzyć, że ciebie nic nie zabije Shiki - roześmiał się serdecznie Tomo.
- Wiem - Ishiwara odsunął się od niego. - Ale jesteś silny - dodał zaraz, siadając już porządnie na kanapie.
- Ale ta logika nie jest tak do końca zła - zgodził się z nim Tomo. - Tylko nie przeginaj...
- I dasz się zabić, nie przyjmując pomocy - Tomo spiorunował go wzrokiem. - Wcale nie jesteś ideałem.
- Pozwolisz, że nie będę jednak ci udowadniał, że da radę cię zabić, dobrze? - Tomo zamrugał kilkakrotnie słodko się do niego uśmiechając.
- Na zdrowie - ucałował ukradkiem nosek Shikiego i uśmiechnął się słabo. - To przejdzie... muszę tylko odpocząć.
Shin
- Jestem pewny - Shin spiorunował go wzrokiem. - Przyjdę wieczorem i zrobisz mi masaż i dasz gorącą czekoladę - wymruczał mu do ucha.
Shin
Ryu wiedział, że z rozdrażnionym Shikim się nie zadziera, toteż wzmocnił od razu swoje bariery by nie dać plamy.
Ryu
- I jeszcze nie raz w nich będziesz - puknął go po czole. - Jesteś okropny.
- No to jesteśmy umówieni - odparł Sawada, po czym wyszedł z klasy by zdążyć na kolejne zajęcia.
Shin
- To ja mogę pierwszy - zaproponował Ryu, zgłaszając się na ochotnika. Wszyscy chętnie mu za to podziękowali
Ryu
- Własne obserwacje... - pokazał mu język.
Tomo
[btw pomyliłaś osoby :) Ryu to ja nie jestem xD]
Shin w istocie spóźniał się, gdyż poszedł z Duchem na polowanie i zajęło im to trochę więcej czasu niż pierwotnie obliczył. W końcu jednak wszedł do gabinetu Furuyamy i wskoczył mu na kolana całując go namiętnie.
- Przepraszam - potarł noskiem o jego policzek.
Shin
- Bardziej gotowy nie będę - uśmiechnął się słabo Ryu, siadając naprzeciw Shikiego i mozolnie odpierając jego ataki. Postanowił wydobyć z profesora niezbyt trudne wspomnienie. Wspomnienie pierwszego pobytu w Sakuranie.
Ryu
- Tak, troszkę lepiej... ale nie do końca - przyznał cicho Shin, kichając na Shikiego i wydmuchując nos.
Shin
Ryu nie był już tak głupi by cieszyć się z krótkiego zwycięstwa, więc nie dekoncentrował się ani na chwilę. Powoli acz skutecznie przedzierał się przez bariery Shikiego.
Ryu
- Dziękuję i przepraszam - zawstydził się trochę chłopak, ale zaraz przytulił się do niego mocno i przymknął oczy. - Kocham cię - szepnął.
Shin
Ryu zmarszczył lekko brwi, ale poza tym nie dał po sobie poznać że Shiki go zaskoczył. Zamiast tego nacisnął nieco mocniej.
Ryu
- Jak bardzo? - Shin głaskał go po klatce piersiowej ciesząc się jego obecnością.
Shin
Ryu wzmocnił jeszcze atak w końcu przebijając się przez ochronę Shikiego. Zaczął szperać w jego myślach, w celu odnalezienia pierwszego dnia w Sakuranie mężczyzny.
Ryu
- To dobrze - Shin spojrzał mu w oczy i ucałował jego nosek. - Zrobisz mi czekoladkę?
Shin
Ryu wreszcie odnalazł to co szukał. Była to rozmowa o pracę Shikiego. Wyszedł wtedy z jego umysłu.
- Na rozmowie o pracy był pan ubrany w granatowy garnitur i wydawał się pan trochę przestraszony - wyjawił na głos.
Ryu
Shin wziął koc leżący na oparciu i okrył się nim mocno obserwując Shikiego.
Shin
- Byłbym - zgodził się z nim Ryu, po czym uśmiechnął się lekko. - Ale potwierdzam tylko fakt... by mieć pewność, że tego nie zmyśliłem.
Ryu
- Dziękuję - wziął łyk czekolady, przytulając się do jego ramienia. - Opowiedz mi o sobie trochę - poprosił. - O twoim dzieciństwie.
Shin
Ryu skinął głową i usiadł na swoim miejscu nieco oszołomiony. Nie sądził że kiedykolwiek mu się uda zyskać taką ocenę w OPCM.
Ryu
- A właśnie, że bardzo ciekawe - pogłaskał go po piersi i znów pociągnął łyk czekolady. - A dziewczyna... tzn zaimponowałeś jej?
Shin
- Dziękuję - odparł Amakusa, po czym zobaczył jak Laura podchodzi do Shikiego i pomyślał że będzie ubaw, więc skupił na nich wzrok.
Ryu
- Głupol - pokręcił z rozbawieniem głową, po czym musnął jego wargi. - Na mugolskie dziewczyny działają kwiaty - pouczył go. - Czekoladki, świecidełka - wymieniał dalej. - A pieski ci pewnie krzywdę zrobiły - westchnął przeciągle. - Bałeś się przydziału do domów w Hogwartcie? Chciałeś byś w Slytherinie?
Shin
Ryu obserwował zmagania Laury. Dziewczyna nie wytrzymała długo. Po kilku minutach uciekła z klasy z płaczem.
- Sensei... mogłeś ją trochę oszczędzić - Ryu wcale nie było jej żal.
Ryu
- Byłeś szukającym, prawda? - Shin przestał głaskać go po piersi i spojrzał mu w oczy. - Teraz jak tak myślę... to chyba widziałem twoje zdjęcie w galerii sławy - mruknął, odszukując w pamięci gablotę z drużynami quiddicha i ich zdjęciami.
Shin
- Ale wybiegła z płaczem... - mruknął tylko Ryu, kiedy kolejna osoba usiadła przed Shikim w celu próby zaatakowania umysłu mężczyzny. Amakusa już nie dodał, że przecież nikt inny nie miał treningów z Shikim...
Ryu
- Już się tak nie chwal - Shin uderzył go otwartą ręką w główkę, dość pieszczotliwie. - Ja też robiłem za szukającego w Hogwartcie, a tutaj - zacisnął lekko wargi - Po prostu uznałem, że stanę się szarym uczniakiem.
Shin
Ryu skinął lekko głową obserwując zmagania swoich kolegów. Jedni radzili sobie lepiej, inni trochę gorzej. Przysnęło mu się w połowie zajęć i dopiero kubeł zimnej wody, który wylądował mu na głowie, ocucił go ostatecznie.
- Przepraszam - żachnął się, nie chcąc już zostawać po lekcjach i używać niszczarki papierów przez całą noc. - To się już nie powtórzy... albo uhm przynajmniej postaram się, by się nie powtórzyło - zapewnił Furuyamę.
Ryu
- No wiem, trochę mi to nie wyszło - westchnął Shin. - Hm myślisz, że powinniśmy zerwać? - zapytał go nagle, patrząc mu teraz w oczy. - Przestanę też zdobywać najlepsze oceny - dodal po chwili zastanawiając się czy będzie w stanie wyłączyć swą ambicję.
Shin
- Przepraszam - powtórzył jeszcze raz chłopak, po czym przyjął z ulgą fakt, że nie musi pisać żadnego eseju. - Sensei? - uniósł nagle dłoń, zaciskając mocniej wargi. - Czy sądzi sensei, że wampiry mogą być przyjaciółmi człowieka?
Ryu
- Shi-chan - Shin wywrócił oczyma złączając ich usta w namiętnym pocałunku i dopiero kiedy się od niego oderwał uśmiechnął się delikatnie. - Mówiłem o sytuacji bycia szaraczkiem... żeby to osiągnąć musiałbym zrezygnować z ciebie i dobrych ocen...
Shin
Ryu nie spodziewał się takiej odpowiedzi i zamrugał kilka razy.
- Naprawdę? - uniósł lekko brew. - Wow... jak było?
Ryu
[btw moja, moja wina... Kanzaki też był moją postacią... przyznaje się bez bicia. nie bij...]
[serio, miałam go nawet wrócić... ale uznałam że namieszałby między Shinem a Shikim za bardzo ^^"]
- Zostanę - obiecał ze śmiechem chłopak. -Widziałbyś swoją minę! - dodał całując go znów mocno w usta.
Shin
Ryu skinął lekko głową, milknąc. Mimo wszystko nie dostał odpowiedzi na swoje pytanie. No bo związek z wampirem to jedno... a przyjaźń to zupełnie coś innego, prawda?
Ryu
[to by mogło być nawet ciekawe... mhm... być może się skuszę na powrót Kanzakiego xD Shiki miałby trudny orzech do zgryzienia xD]
- Haaai - Sawada roześmiał się serdecznie, schodząc pocałunkami niżej na szyję Shikiego.
Shin
- Ale to była taka bezinteresowna przyjaźń, prawda? I jak to w hogwartcie? To on zawsze miał te 7 lat? - z tego co wiedział Ryu, to wampiry się nie starzały.
Ryu
[byłoby właśnie ciekawe >D Shiki miałby dylemat i możnaby jakieś interesujące wątki tworzyć. ]
- Shi-chan... zawsze psujesz chwilę - zajęczał mu Sawada do ucha.
Shin
- To miałeś dobrze sensei - odparł po prostu Amakusa, chcąc już zakończyć ten temat. W końcu nie chciał znowu z buciorami wchodzić w życie swojego nauczyciela.
Ryu
[wiem, wiem a ja mam masę kolokwiów i nie mam ochoty na naukę ^^" me jest straszna]
- Przecież nie możesz opuścić Sakuranu na święta - przypomniał mu Shin, nadal nie schodząc mu z kolan. Zawsze mógł udawać depresję i Shiki zwyczajnie mu pomagał.
Shin
Nikt więcej się nie zgłosił po cichu licząc na wypuszczenie ich nieco szybciej.
Ryu
[told you ze bede Ci mieszać ;D]
[No ja nie wiem co Ty masz zrobić xDDD Czuję, że Shiki będzie miał trudny orzech do zgryzienia xD]
Kanzaki miał niezwykłe szczęście, że dyrektorka Sakuranu postanowiła dać mu drugą szansę. Obiecał jej solennie, że tym razem chociaż rok wytrzyma na miejscu nauczyciela Eliksirów, a że uczniowie go lubili otrzymał również możliwość ponownego zostania opiekunem Kosaimu. Spacerował więc teraz po korytarzach sszkoły zmierzając do pokoju nauczycielskiego. Odetchnął głęboko zanim nacisnął klamkę i wszedł do środka, odczuwając pewien niepokój w związku z tym.
- Ohayo - przywitał się ze wszystkimi znajdującymi się w środku, którzy teraz mrugali parę razy jakby starając się zrozumieć kto przed nimi stoi.
[biedulka :*]
- To pojedziemy do Londynu. Chcę poznać twoją rodzinę, albo chociaż tę jej część z którą się trzymasz - Shin uśmiechnął się do niego szeroko.
Shin
- Shiki-sensei? - Ryu podszedł do niego i uśmiechnął się lekko. - Co sensei kupi Shinowi na święta?
Ryu
[no tak, ale Hiroto raczej się liczył z tym, że skoro odchodzi to raczej ich związek się rozpadnie ^^" pytanie brzmi - czy Shiki przestał go już kochać xD]
Kanzaki wyszczerzył się do niego, niemal od razu siadając tuż obok niego.
- A ty nadal na tym samym stanowisku? - zagadnął go, otwierając swój grafik i odszukując palcem kiedy i gdzie zaczyna swe pierwsze zajęcia. - Tym razem planuję tu zagrzać miejsce cały rok - dodał po chwili namysłu. - A może i dłużej...
- Tak jest - Hiroto zasalutował mu, zaraz obejmując go ramieniem i lekko klepiąc go po nim. - Opowiadaj co u ciebie, mam jeszcze całą godzinę, a ty nawet i dwie - spojrzał na jego grafik.
- A czemu ma na mnie krzyczeć? - Shin nieco skulił się w sobie. Nie chciał przecież złego wrażenia na kobiecie zrobić. - Um to może nie powiesz że razem chodzimy co? - zaproponował nieśmiało.
Shin
- Bo zastanawiam się co kupić Chrisowi więc byłem ciekaw co Ty wykombinujesz sensei... - wywrócił oczyma Ryu jakby to było takie oczywiste.
Ryu
- Z którym? - Kanzaki przeciągnął się lekko. - No weź... powiedz z którym? Muszę wiedzieć kogo mam gnębić - puścił do niego oczko. - Jakoś nie mogę uwierzyć w to, że znów pakujesz się w romans z uczniem - westchnął przeciągle. - Oh i doszły mnie słuchy że widywano cię z wielkim psem... wilkiem... ciebie? Naprawdę?
- I będzie miała absolutną rację - Shin roześmiał się lekko, wreszcie schodząc z kolan Shikiego. - A pójdziemy do sklepu z najlepszymi czekoladkami? - zapytał go zaraz Shin.
Shin
- Dobry pomysł zgodził się z nim Ryu. - Miłych świąt sensei!
Ryu
- Z wilkorem - powtórzył Hiroto, po czym skinął lekko głową. - Nie będę aż taki paskudny dla niego - obiecał, bo przecież nie mógł się już powstrzymać od chęci pognębienia dzieciaka.
- To świetnie, ale najpierw muszę napisać esej na OPCM i 3 eseje na Eliksiry. Naprawdę... nie macie nic do roboty tylko sprawdzać w święta? - uniósł lekko brew do góry.
Shin
Ryu ma święta xDDD
- O... chętnie sobie z nim porozmawiam - uśmiechnął się do kumpla, po czym poczochrał go po włosach. - Hm i obiecuję ci nie męczyć go za bardzo - dodał pokazując mu język, a figlarne ogniki zaświeciły mu się w oczach.
- Nie możesz - Shin spiorunował go wzrokiem. - Jak ostatnio pomagałeś to się zorientował i... musiałem zostać po zajęciach i uwarzyć dodatkowy eliksir - fuknął niezadowolony. - Sam sobie z nimi poradzę - ucałował Shikiego w policzek.
- No jak to o czym? - Kanzaki uniósł lekko brew i zaraz ucałował miękko wargi Shikiego. - Zapytam go czy jesteś dobry w łóżku - puścił do niego oczko i zebrał swoje gramoty ruszając do klasy, na spotkanie z Sawadą.
Hiroto zaśmiał się pod nosem i więcej już nic nie powiedział. Dopiero po zajęciach miał okazję spotkać się z Shikim i wziął go na stronę.
- Shin twierdzi, że ze sobą nie chodzicie - oznajmił chichocząc pod nosem. - Macie sprzeczne informacje czy tak go zmaltretowałeś, że boi się przyznać?
- Aż za bardzo was broni - puknął go w czoło Hiroto. - A ty nie możesz wyluzować? - zapytał go po chwili. - Czuj się zaproszony na poranny spacer - poklepał go po policzku. - Skończymy z obijaniem koteczku.
Shin zasalutował mu tylko i wyszedł z jego gabinetu, by zanurzyć się w natłoku prac zadanych przez bezdusznych profesorów.
- Trzech - sprostował go, przeciągając się lekko. - Zadaję tyle tylko wybranym przeze mnie uczniom - dodał ze śmiechem. - Takim, którzy zasypiają mi na lekcjach, albo nie przychodzą na nie... albo mieszkają w domu Okamishi... no wiesz - oblizał lekko wargi. - Muszę podnosić samoocenę moim podopiecznym - dodał wesoło. - No pewnie, że tak. O niczym innym tak nie marzę, jak o wędrówkach porannych z tobą.
Shin przyszedł do gabinetu Shikiego, jeszcze przecierając oczy i ziewając. Uśmiechnął się jednak szeroko gdy tylko go zobaczył i podszedł szybciej, by musnąć usta mężczyzny swoimi.
- Kocham cię - oświadczył prosto z mostu, zwracając swą uwagę na prezent mężczyzny.
Shin
[jestem trochę leniem i Kanzaki też ci odpisze w tym komentarzu... I'm sorry]
- Zrobimy sobie wojnę? - zaproponował ze śmiechem Hiroto. - Ja pognębię twoich, a ty moich? - roześmiał się serdecznie, by zaraz skinąć lekko głową. - No to świetnie. Jesteśmy umówieni na poranny jogging.
Hiroto
Shin z niecierpliwością rozpakował prezent i przez chwilę obracał płytkę w dłoniach, po czym usiadł na kolanach Shikiego, mocno się do niego przytulając.
- Teraz będziesz zmuszony posłuchać jej ze mną - zauważył z uśmiechem.
Shin
Shin mimowolnie zarumienił się, wtulając twarz w jego pierś, po czym zacisnął lekko wargi.
- Ja też coś dla ciebie mam - mruknął cichutko, spoglądając teraz na mężczyznę. - Skończyłem twój akt - oblizał lekko wargi i machnął różdżką, by przed Shikim pojawił się jego akt. Dopieszczony do granic możliwości.
- Wiem - Hiroto wywrócił oczyma. - Ja też nie - dodał z uśmiechem. - Po prostu rozleniwili mi się i trzeba ich wziąć w obroty. Nie pozwole im ignorować moich zajęć - wydął śmiesznie wargi.
Shin skinął głową.
- Tak z pamięci, ale to nie było trudne, bo znam cię na pamięć - szepnął mu do ucha. - Gdzie mnie zabierzesz? Poznam twoją babcię?
Shin
- Świetnie, bo dla niej też coś mam - uśmiechnął się szeroko Shin, raz jeszcze muskając jego wargi swoimi. - A mogę zabrać Ducha ze sobą?
- Hm... nie takie rzeczy już znosił - zapewnił go Shin, wstając z kolan mężczyzny i uśmiechając się do niego szeroko. - Mam dla niej herbatkę zieloną z lawendą... w Anglii jej nie dostaniesz, a jest najlepsza.
- To dobrze - Sawada odetchnął głęboko i raz jeszcze ucałował Shikiego. - Idę po Ducha i możemy lecieć - oznajmił radośnie.
Shin
Hiroto skrzywił się odrobinę wyczuwając w jego słowach nutkę oskarżenia.
- Moja nieobecność była z goła usprawiedliwiona - żachnął się. - Poza tym niepotrzebnie im odpuszczałeś...
Hiroto
Shin
- Tak jest - zasalutował Shikiemu i już go nie było. Po jakimś kwadransie zjawił się z podręczną torbą i Duchem przy swoim boku. - Jesteśmy gotowi.
Hiroto
- Dobrze, dobrze - machnął lekceważąco dłonią. - Odpocznij sobie, odpocznij.
Shin wszedł zaraz za nim do kominka, upychając też do niego Ducha.
- Matko gdybym wiedział, że jesteś takim grubasem to bym cię nie wziął - rzucił w stronę wilkora, który zaburczał w odpowiedzi wyrażając tym swoje niezadowolenie. Po chwili stali już w salonie przed babcią Shikiego.
- Dzień dobry - Shin ukłonił się ostrożnie i zagryzł lekko wargę.
Shin
- Należy, Tobie szczególnie - poczochrał go po głowie.
Hiroto
[ Dobry wieczór. Masz może ochotę na wątek? ]
/ Sayuri.
[ Sayuri kompletnie nie radzi sobie z przedmiotem, którego Shiki naucza. Powiedzmy, że przyszedł taki temat, którego dziewczyna w ogóle nie rozumie. Nauczyciel może mógłby kazać zostać jej po lekcjach, czy coś takiego. ]
/ Sayuri.
Nieważne, że Sayuri uczyła się w tej szkole już czwarty rok i tak potrafiła się zgubić. Tak było też i tym razem. Wolałaby, aby to stało się innym razem.. Nie wtedy, kiedy NAUCZYCIEL miał jej udzielić korepetycji ściśle związanych z tematem poprzedniej lekcji, której dziewczyna zupełnie nie potrafiła ogarnąć. Błądziła tak po szkole, gdy w końcu po dwudziestu minutach udało jej się znaleźć odpowiednią drogę. Wreszcie stanęła przed drzwiami klasy od OPCM. Przez chwilę zastanawiała się, czy na pewno powinna je otwierać. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby olała te zajęcia. Westchnęła ciężko, po czym nacisnęła klamkę, by później wykonać dłonią lekkie pchnięcie. Drzwi otworzyły się, a ona weszła do pomieszczenia.
- S.. Sensei .. - zaczęła nieśmiało - Ja.. Przepraszam.. ! Zgubiłam się i .. i .. - nie dokończyła tylko zwiesiła głowę.
/ Sayuri.
Dziewczyna od początku bała się Furuyamy. Czy to przez wygląd, czy przez jego sposób bycia. Gdy zapalniczka uderzyła o ścianę wzdrygnęła się. Ton jego głosu sprawił, że Sayuri jeszcze bardziej zamknęła się w sobie. Bała się powiedzieć cokolwiek, więc jedyne co zrobiła, by odpowiedzieć nauczycielowi to kiwnęła głową. Hamasaki usiadła w jednej z ławek.
/ Sayuri.
Niby na kolejne słowa nauczyciela dziewczyna się uspokoiła, ale tylko trochę. Nie rozumiała, czemu Furuyama chciał, żeby mówiła mu po imieniu. Był nauczycielem i nie wyobrażała sobie mówić do niego Shiki.
- O.. Oczywiście.. Przepraszam.. - odparła - Ostatnio.. Patronus.. Tłumaczył nam sense.. Shiki, jak go wykonać.
/ Sayuri.
To nie był jedyny temat z tego przedmiotu, z którego jej nie szło. Sayuri znała całą teorię, ale nawet z tą wiedzą nie była w stanie wyczarować patronusa. Czuła się dobita.
- Rozumiem, ale.. Nie wiem jakie.. Wspomnienie jest tym.. N.. Najszczęśliwszym - przyznała, po czym westchnęła cicho.
/ Sayuri.
[ A i owszem. I to właśnie autorka tej niefrasobliwej uczennicy powraca tutaj. :3 ]
Dziewczyna myślała intensywnie. Przeszukiwała wszystkie swoje wspomnienia szukając tego najsilniejszego. W pewnym momencie niby znalazła takie, które by się nadawało.
- Uhm... Ch.. Chyba już znalazłam.. - powiedziała wstając z krzesła z cichym westchnięciem.
/ Sayuri.
Łatwo było to powiedzieć. Weź różdżkę, wypowiedz zaklęcie i w tym samym czasie przypomnij sobie najszczęśliwsze wspomnienie swojego życia. To naprawdę nie było takie proste, jakie się wydawało, ale Sayuri kiedyś wreszcie musiała się tego nauczyć. Zrobiła kilka kroków wprzód, po czym wyciągnęła z kieszeni różdżkę. Jej dłoń jak zwykle drżała, chociaż Hamasaki starała się to opanować. Odetchnęła głęboko starając się uspokoić. Patronus na pewno jej nie wyjdzie, kiedy będzie taka zestresowana. Spróbowała. Wypowiedziała słowa zaklęcie przywołując w swoich myślach to wspomnienie. Nie udało się. Ona jednak nie dawała za wygraną. Spróbowała jeszcze raz i jeszcze. Była bliska poddania się. Stwierdziła, że jeśli nie zrobi tego teraz to już nigdy więcej nie powróci do tego całego.. patronusa. Zebrała w sobie wszystkie siły, jakie posiadała. Całą swoją pewność siebie oraz wszystkie magiczne zdolności.
- Expecto Patronum - krzyknęła, a z jej różdżki wydobyło się jasnoniebieskie światło, które jednak po niedługim czasie zniknęło.
Ona i tak uznała to za swój mały sukces. Co prawda nie udało jej się wykonać zaklęcia w pełni, ale była tego bardzo blisko!
/ Sayuri.
Dziewczyna była niewyobrażalnie bardzo zadowolona z siebie. Na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech, a serce wypełniała radość. Była tak w tym pogrążona, że ledwo zauważyła lecącą do niej czekoladę. Jeszcze chwila a wylądowałaby o na podłodze. Na szczęście Hamasaki w porę udało się ją złapać.
- D.. Dziękuję.. - skinęła głową, po czym wsunęła sobie do ust ( jak się potem okazało ) pyszną czekoladkę.
/ Sayuri.
- Oczywiście - skinęła głową zajadając się czekoladką.
Na jej twarzy wciąż widniał szeroki uśmiech. Gdyby nie uważała to za niestosowne pewnie teraz latałaby po klasie, a nie grzecznie siedziała na krześle.
/ Sayuri.
Shin nieco się zdziwił wybuchem kobiety, ale postanowił nie skomentować.
- Mogę coś pomóc w kuchni, może? - zaproponował, kiedy Shiki rozbierał się do gaci, by ruszyć na jakiś trening. Odruchowo pogłaskał Ducha po pysku i pozwolił mu pohasać trochę po dworze.
Shin
- Jak to mówią... święta, święta i po świętach - uśmiechnął się Hiroto, przepuszczając kumpla w bramie. - Spowiadaj się, gdzie się szlajałeś tym razem?
Hiroto
- Nie...w sumie to nie mam aż tak wielkiego zmysłu artystycznego - Shin nieco się zawstydził. W końcu Shiki o swojej babci niewiele mu mówił, no właściwie w ogóle, a tu miał wrażenie, że ta kobieta wie o nim wszystko. Wziął kilka pierniczków i zaczął ładnie je ozdabiać. - Jaki był Shi-chan jako dziecko?
Shin
- Uwielbiam tą staruszkę - roześmiał się serdecznie Hiroto. - Zawsze wie, jak człowiekowi umilić czas - dodał spokojnie. - Przywiozłem ci czekoladki z Szwajcarii - podał Shikiemu pudełeczko pełne przepysznych smakołyków.
Hiroto.
Shin nie mógł powstrzymać się od delikatnego uśmiechu.
- Chciał być niemagicznym chłopcem? - uniósł lekko brew, po czym wzruszył lekko ramionami. - To chyba marzenie każdego - westchnął cicho. - Ale teraz też jest grzeczny i dlaczego właściwie musi tam siedzieć? - wskazał dłonią na okno, za którym Shiki medytował na zimnie. - Wiem co zrobimy... gorącą czekoladę - oblizał lekko wargi.
Shin
- Potrafi, ale robi to z miłością do ciebie - roześmiał się serdecznie Hiroto. - Dzięki! Zaraz jej przesłucham. Dawno nie słuchałem - przyznał się.
Hiroto
- Ale to nie jego wina. Ma jakiś tam układ z dyrektorką, że nie wolno mu opuszczać szkoły. Nawet ze mną na weekendy nigdzie nie idzie - westchnął niezbyt zadowolony z tego powodu Shin. - A poza tym sa święta...więc mogłaby pani mu już odpuścić - dodał, kończąc swoje pierniczki. - Mhm a nadal utrzymuje z nimi kontakty?
Shin
- Czepiasz się, spójrz na siebie - burknął na niego Hiroto. - Dawno nie widziałem cię z gitarą.
- Nie wiem... - Sawwada spojrzał na nią i oparł się o blat stołu, by lepiej ją widzieć. - Wiem tylko, że nie może wychodzić na weekendy i święta...
Shin
- Shin ma specjalne względy i się nie liczy - żachnął się Hiroto, wywracając oczyma. - Grasz na dachu? Znaczy muszę częściej tam wpadać.
Hiroto
- Wiem za co wylali go z Hogwartu i nie chciałem z nim być, póki nie skończę Sakuranu, ale się uparł - wymamrotał Sawada. - No i chyba wszyscy w szkole wiedzą... odnoszę takie wrażenie, bo jak coś potrzeba to wysyłają mnie by załatwić u Shikiego - skrzywił się odrobinę. - Powinienem z nim zerwać, prawda? Dla jego dobra - zacisnął mocniej wargi.
Sawada
- Wiesz niedawno tu wróciłem i myślałem, że pozmieniałeś swoje ulubione miejsca - uśmiechnął się do niego Hiroto.
- To nie jest głupi powód - żachnął się Sawada. - Mogę mu zniszczyć życie, karierę zawodową, wszystko... a przecież Shi-chan jest jeszcze młody - Shin zacisnął mocniej wargi, patrząc na staruszkę twardo. - Kocham go - wymamrotał.
Shin
- Cieszę się, w takim razie jesteśmy w domu!
Hiroto
Shin nie odpowiedział jej, tylko ostrożnie skinął głową i skrzywił się lekko.
- A skoro tak, to musimy porozmawiać o jego dziwnych zapędach - dodał po chwili. - Dlaczego on chce mieszkać tak blisko szkoły, hm?
Shin
- Nie, trzeba być tobą - Hiroto poklepał go po plecach. - Ale ty chociaż masz miejsce, które możesz nazwać domem.
Hiroto
- No ja nie chcę - przyznał szczerze Sawada. - I tu nie ulegnę - dodał.
Shin
Hiroto uniósł lekko brew, ale skinął lekko głową i odwzajemnił uśmiech.
- Tak, ale wtedy byliśmy dziećmi.
- Nie wiem - mruknął jeszcze Shin, ale zaraz się rozpromienił widząc Shikiego w środku. - Dobrze, że jesteś! - przytulił się do niego, całując go mocno w usta.
Shin
- Mhm ale teraz masz swój własny dom - pstryknął przyjaciela w nos.
Hiroto
Shin tymczasem rozpalił w kominku i usiadł przed nim, wsuwając dłonie w sierść Ducha.
- Shi-chan - kiedy mężczyzna wszedł do salonu, przyciągnął go do siebie. - Opowiedz mi o swoich ulubionych wakacjach tutaj.
Shin
- Ale dom jest już w planach - dodał z szerokim uśmiechem Hiroto. - Przynajmniej będziesz miał swoją metę.
- To pewnie jest tu pełno twoich zdjęć - aż zatarł z radości ręce chłopak, wtulając się nieco w Shikiego.
Shin
- To zacznij w to wierzyć, no i musisz koniecznie parapetówkę wyprawić - dodał pokazując mu język
Hiroto
- Ojej! Dziękuję! - Shin wyszczerzył się do kobiety i rozpoczął przeglądanie zdjęć. - O matko nie masz tu uszów i ogona. Ty byłeś kiedyś normalny! - wykrzyknął z nie małym zdumieniem. - Jaki słodki - zachichotał, widząc kolejne zdjęcia.
Shin
- Taką to będziesz sobie miał potem 24 na dobę. Przyjaciół na parapetówkę nie zaprosisz? Kiedy się mu oświadczysz?
Hiroto
- Nie jesteś dziwny, tylko oryginalny - żachnął się Shin, przeglądając album dalej. - No i co ja ci na to poradzę... byłeś słodki...
Shin
- No i to mi się podoba - klepnął go w plecy. - Jakbyś chciał poćwiczyć zaręczyny to do usług.
Hiroto
- Ależ jesteś słodki, ale teraz bardziej tryskasz seksem - puścił do niego oczko Shin, muskając ukardkiem jego usta. - Chciałbym się dowiedzieć o tobie więcej. Zobaczyć jak żyłeś...
Shin
- To dobrze, kreatywność przede wszystkim - poczochrał Shikiego po włosach. - Cała reszta przyjdzie z czasem.
Hiroto
- Nie jestem zboczuchem - fuknął na niego, dając mu kuksańca w bok. - Wszystko - oczka zaświeciły mu się z radości. - No dobrze... twoje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa. Pierwsze które przyjdzie ci do głowy... nie wiem... pieczenie ciasteczek z babcią?
Shin
- Myślę, że będzie zachwycony twoim pomysłem. To co, że obaj jesteście facetami? Jesteście razem i musicie to pielęgnować
Hiroto
Shin przytulił się do niego mocniej i musnął jego szyję ustami.
- Opowiedz o jednej z takich wycieczek. Co robiliście? - poprosił cicho.
Shin
- No wiesz... za szybko się poddajesz - Hiroto trzepnął go przez łeb raz jeszcze. - Uwierz trochę w siebie. W niektórych krajach takie śluby są możliwe.
Hiroto
- Mógłbyś poopowiadać - wymamrotał Sawada. - Ja nie pamiętam bym kiedykolwiek coś takiego przeżył. Chciałbym kiedyś poczuć taką beztroskę - uśmiechnął się słabo. - Hm... a twoja babcia na pewno może mi opowiedzieć o jakichś zawstydzających sprawach! - puścił Shikiego i w jednej chwili znalazł się na kanapie z kobietą.
Shin
- Czasem trzeba, bo gadasz od rzeczy - wyjaśnił poważnie mężczyzna.
Hiroto
- Ale to jasne, przecież on woli mężczyzn - roześmiał się serdecznie Shin, mimo wszystko opierając głowę na ramieniu kobiety. - Wolał góry, czy morze?
Shin
- Najlepsze mój drogi - Hiroto pokazał mu język, ale zaraz ziewnął przeciągle i potarł kły palcem, krzywiąc się nieznacznie. - Czas chyba na posiłek - westchnął przeciągle.
Hiroto
- Góry? - Shin spojrzał na niego z lekkim uśmiechem. - A wydawało mi się, że nie lubisz chodzić...
Shin
Gdyby wzrok mógł zabijać to Shiki padłby już trupem.
- Co ja ci mówiłem o czymś takim? - zapytał go chłodno, choć z trudem powstrzymywał się, przed skorzystaniem z oferty. - Ja rozumiem, że kochasz robić za przekąskę, ale ja za bardzo cię kocham by pozwolić ci nią być - warknął nieco ostrzej.
Hiroto
- Naprawdę?! - Shin wybuchnął śmiechem i niemal popłakał się ze śmiechu. - To musiało być coś! Skarbie, nie wiedziałem że masz tyle sekretów, słodko się rumienisz - posłał w stronę mężczyzny całusa.
Shin
[ojej ale Hiro-chan dobrze się trzyma xD nie martw się o niego :* ]
- Wiem, wiem... ale nie proponuj mi tego więcej. Dobrze wiesz, że nie znosze w sobie tej mej części natury - przypomniał zgrzytając cicho zębami.
Hiroto
- Sensei! - Ryu w przypływie chwili i silnych emocji wskoczył Shikiemu na plecy gdy tylko go zobaczył na błoniach. Wrócił właśnie z przerwy świątecznej, Chrisa wysłał wcześniej jeszcze do brata, bo przecież nie chciał by chłopak spędził święta bez brata. - Musimy porozmawiać... - dodał nieco poważniej, kiedy już wyraził swoją tęsknotę za mężczyzną.
Ryu
- Jakiej reakcji? - Shin ledwie co opanował śmiech, a już chciał wiedzieć więcej. Otarł łzy z kącików oczu. - Kochanie, ale nie zawstydza cię babcia... tylko pokazuje jaki jesteś cudowny.
Shin
- Z mojego barku - Hiroto zacisnął delikatnie pięści. - Mam tam parę torebek krwi zabunkrowanych - przyznał się z niesmakiem.
Hiroto
Amakusa odgarnął włosy za ucho i wzruszył ramionami. Sam do końca nie wiedział co go naszło. Chyba po prostu przyzwyczaił się, że Shiki pomaga mu, albo przynajmniej pozwala mu się wygadać.
- Wstąpiłem do Yakuzy - wyjaśnił z grobową miną. - Sensei! Wszystko, wszystko mi się pokręciło.
Ryu
[ojej to może romansik na boku :P ]
- To wcale nie jest śmieszne - Sawwada wymamrotał pod nosem, ponownie wracając do mężczyzny. Usiadł mu na kolanach i przytulił mocno do siebie. - To dlatego tak boisz się psów, tak?
Shin
- Nie odpuścisz mi, tak? - Hiroto zdążył już zapomnieć o tym jaki jest Shiki. - Dobrze - westchnął niezbyt zadowolony. - Będziesz na mnie tak patrzył...jak będę potworem.
Hiroto
Ryu zacisnął nieco pięści, po czym potarł dłońmi skronie.
- Jest taki Tsukasa... Kazuma - oblizał lekko wargi. - Przyrodni syn Tsukasy, ale coś tam jest nie tak. Trochę z niego wariat, bardziej niż ze mnie! Przysięgam - wywrócił oczyma, bo sądził, że Shiki zaraz powie 'już bardziej niż Ty być nie można'. - On mnie nagabywał, ale sobie radziłem. Torturował, ale wytrzymałem... ale potem zajął się Chrisem i Chris tak po prostu wstąpił do Yakuzy. Myślał, że mi oszczędzi cierpienia i bólu - wygiął sobie palce. - Nie mogłem go tam samego zostawić. Przecież jak wyślą go, by kogoś zabił... to zabije Chrisa - wyrzucił z siebie jak katarynka. - A teraz nie mam pojęcia co robić.
Ryu
[No to dobrze xDDD jestem spokojna o przyszłość Shina xD]
- Więc to wcale nie jest śmieszne - ucałował Shikiego w szczękę. - Ale Ducha sie nie boisz, co nie? On już wie kogo ma bronić...no chyba że skrzywdzisz mnie, wtedy musisz się go strzec - odchrząknął.
Shin
- Wielkie dzięki - Hiroto zgrzytnął zębami, ale poprowadził Shikiego do swojego gabinetu. - Rozgość się, zaparzyć ci herbaty, a może masz ochotę na trochę rarytasu? Mam krew w różnych maści - wywrócił oczyma.
Hiroto
- Nie, on myślał że będzie mnie chronił - poprawił go Ryu. - Musiałem wstąpić, bo inaczej by go zabili - dodał niezadowolony. - To była sytuacja patowa, ale teraz jest jeszcze gorzej. Oni chcą zniszczyć mojego dziadka... a ja już nie wiem czy chcę - przyznał chłodno.
Ryu
[Dlaczego martwi Cię Chris? Ryu-chan nikogo nie kocha innego :P ]
- Mhm to dobrze - Shin uśmiechnął się do niego słodko i nie wysilił się by zejść z jego ramion. Wtulił się w niego tylko mocniej pozwalając się zanieść na górę. - Będziemy spać w twoim pokoju?
Shin
Hiroto skinął głową i zaparzył owocową herbatę Shikiemu, po czym podał mu ją, samemu wyciągając z lodówki woreczek z krwią i wlewając sobie jej trochę do kubka.
- Naprawdę nie wiem, czemu ci to nie przeszkadza - upił łyk krwi, mimowolnie krzywiąc się przy tym.
Hiroto
- Wiem, że chce... tylko że to ja chcę zrobić, sensei. Ja... nie Yakuza, nie oni, nie sprzedam im informacji jakie chcą - zacisnął wargi. - To będzie jak zdrada, a ja nie chcę go zdradzić. Cholera on jest moją jedyną rodziną - żachnął się czując łzy w oczach. Zamrugał kilkakrotnie by się ich pozbyć.
Ryu
[No Ryu-chan nie jest zły na Chrisa... jest zły na to w jakiej sytuacji jest i na to że nic nie może zrobić. Na to, że Chris ich oboje wsadził w sytuację patową... bo teraz jeśli Ryu bedzie nieposłuszny, życie Chrisa jest w zagrożeniu xDDD To jest nie fair xD]
- No to posprzątamy - odparł Shin z uśmiechem. Raz jeszcze ucałował Shikiego, po czym stanął na nogi i zakasał rękawy. - Od czego zaczynamy?
- Bo nie było z czego się śmiać, Shikuś - Hiroto uśmiechnął się słabo, pijąc swój nektar dalej. - Jesteś tak samo normalny jak każde inne stworzenie.
Hiroto
- Nie mogę, ich to nie obchodzi. Jednostka ich nie obchodzi. Dobro ogółu się liczy - wymamrotał. - Ja po prostu już nie wiem co robić sensei...
Ryu
[ano trochę się pokiełbasiło xD]
Shin patrzył na stertę rzeczy z niedowierzaniem, ale po chwili skinął lekko głową.
- Jak będziemy mieć własne mieszkanie...przypomnij mi bym nie wchodził do twojego królestwa - odchrząknął znacząco, zabierając się za sprzątanie. - O ja... grałeś w hokeja? - złapał za kij hokejowy i niemal pieszczotliwie klepnął go nim w tyłek. - Do roboty skarbie.
Shin
- To był tylko taki przyjemny dodatek - Hiroto uśmiechnął się do niego szeroko. - Ale ja długo ci nie mówiłem o moim ewenemencie - przypomniał sobie.
Hiroto
Ryu spojrzał na Shikiego i potrząsnął lekko głową.
- Sensei...ale ja nie zrobię czegoś w nie zgodzie z moim sumieniem. Wystarczy, że już tam wstąpiłem - mruknął cicho. - Poza tym to jest mój dziadek i ja chyba jestem mu wdzięczny za to co dla mnie zrobił...nauczył mnie samodzielności przecież...
- No ja tam nie wiem...jak tak zapuścisz nasz domek to cię uduszę - obiecał wcale nie żartując. Odłożył kij do hokeja na bok, teraz już porządnie zabierając się za sprzątanie.
Shin
- No...a mi potem było głupio, że boję się czegoś takiego - skrzywił się, po czym poczochrał się po głowie.
Hiroto
- Ale nie wiem co jest takim rozwiązaniem... - wymamrotał Ryu. - Nie wiem sensei.
Ryu
- Będę, będę - zasalutował mu Shin, wyrzucając parę zbędnych rzeczy na korytarz. - Tam leżą rzeczy do wyrzucenia, albo wyniesienia na strych - zdecydował.
Shin
- Tak, ale to chyba dlatego, że już wtedy mnie trochę znałeś - Hiroto wzruszył ramionami i wyczyścił swój kubek, odstawiając go na półkę.
Hiroto
- Myślałem, że może ty sensei wpadniesz na świetny pomysł - westchnął przeciągle Ryu
Ryu
- To co ono robiło na podłodze? - zapytał go ze stoickim spokojem Shin. - Ty naprawdę jesteś bałaganiarzem!
Shin
- Nie, ale ten zwierzęcy głód zaspokojony - odparł spokojnie Hiroto, teraz już siadając obok przyjaciela. - Pamiętam jak się na mnie wściekałeś, kiedy cię za ogon ciągnąłem czasami - pstryknął Shikiego w uszko.
Hiroto
- Szkoda... - jęknął Amakusa, po czym westchnął przeciągle. - No nic... najpierw będę musiał jakoś Chrisa wyplątac z macek Yakuzy.
- Albo nie szanujesz takich ważnych spraw - dodał spokojnie Shin.
Shin
- I tak fajnie mruczysz wtedy - odparował Hiroto. - Lubiłem tego mruczenia słuchać... i kiedy spałeś w nocy, to łapałem twój ogon... tak jakoś mnie to uspokajało - przyznał się ze śmiechem.
Hiroto
- Może - Amakusa westchnął przeciągle, po czym odetchnął głęboko. - Spróbuję.
Ryu
- Co oznacza, że nie dbasz o swoje rzeczy - burknął Sawada. - Mój pokój w domu jest czysty - przypomniał mu.
Shin
- O ja... a co w nich takiego fascynującego? - zapytał, wysuwając oba kły i dotykając ich z lekką odrazą.
Hiroto
- Sensei...pracuję nad tym - mruknął Ryu. - Nie wiem jeszcze jak się za to zabrać.
Ryu
- Tak i tylko gitary - sarknął Shin. - Czy naprawdę tylko gitary się dla ciebie liczą?
Shin
- No tak, są po prostu inne - schował je, przywracając im normalny wygląd.
Hiroto
Ryu potrząsnął głową i wzruszył ramionami.
- Coś wymyślę, na razie Kazuma za bardzo siedzi mi na ogonie...
Ryu
- Mou jesteś okropny - wymamrotał Shin, poddając się jednak jego pocałunkom. Objął go ramionami za szyję, pogłębiając pocałunek.
Shin
- Bo jestem inny, jestem drapieżcą, jestem potworem - odparł Hiroto, brzydząc się siebie. - Bo przeze mnie mogą ginąć ludzie
Hiroto
- Ooo nie ma mowy! Nie będę go narażał, zresztą jak mu powiem to się nie zgodzi. Przecież to jest uparte stworzenie, które stwierdzi że ono tak nie chce - żachnął się Ryu. - Niczego się nie dowie.
- To nie moja wina...ty mnie do tego zmuszasz - wyszeptał Shin, oddając pocałunki raz za razem. Wsunął dłonie pod koszulkę Shikiego, masując jego klatkę piersiową.
Shin
- Bo nauczyłem się kontrolować - uśmiechnął się lekko. - Tylko to wciąż trudne.
Hiroto
- Nie, ale musi patrzeć na swoje dobro też, nie tylko na moje - fuknął Ryu. - A on tego nie robi.
Ryu
- Wszystko psujesz - pociągnął nosem, ale wyciągnął ręce spod jego koszulki i klasnął w dłonie. - Yosh! To do roboty!
Shin
- Nie ułatwiasz, czasem boję się że po prostu do ciebie przyjdę bo nie będę potrafił tego powstrzymać - przyznał szczerze.
Hiroto
- Nie - żachnął się Ryu. - Ja myśle o nim i o sobie. Jak nie będzie go Yakuzie, będzie bezpieczny, nie będą mnie mogli nim zaszantażować, to będę mógł próbować coś kombinować - wyjaśnił jak to wygląda z jego punktu widzenia. - A póki jest to naprawdę staram się być grzeczny...
Ryu
- Z pewnością - zgodził się Shin, wracając do sprzątania. Po dwóch godzinach padł bez sił na odblokowane łóżko i jęknął przeciągle. - Jeeeść - pociągnął noskiem, mając ochotę na słodkie.
Shin
- Tak, nie będzie okay - Hiroto dał mu kuksańca w bok. - Tu nie będzie ok - pokazał na swoją głowę.
Hiroto
- Haai, wiem - Ryu zmusił się do uśmiechu, po czym wszedł do klasy i zajął swoje zwyczajowe miejsce na samym jej końcu. Nic go nie zmusi to zmiany miejsca.
Ryu
- Gorącą czekoladę i szarlotkę na ciepło z bitą śmietaną i gałką lodów - rozmarzył się Sawada, przyciągając Shikiego mocniej do siebie i opierając głowę o jego tors. - To się przyzwyczajaj, bo więcej go już nie zagracisz - musnął ustami jego szyję.
Shin
- Głupi... - Hiroto pstryknął go palcami w nos.
Hiroto
- Piją krew ludzi - rzucił luźno Takeshi.
- Zabijają, uważają się za lepszą rasę - dodała blondynka siedząca gdzieś z boku.
- Boją się światła dziennego - rzuciła Laura, która pierwszy raz nie starała się wywyższać, jeszcze...
- Są odporne na trucizny, lubią pić wino z arszenikiem - mruknął beznamiętnie Ryu. - Niektóre z nich są przyjaźnie nastawione do człowieka - dodał jeszcze.
- A jeden z nich chodzi po szkole - dodała Laura. - To jest ewenement! Mamy w szkole Kota-nauczyciela i Wampira...
Ryu
- Nie wiem...myślałem że potrafisz wyczarować - Shin uśmiechnął się do niego ciepło. - Zadowolę się gorącą czekoladą i moim misiem - pogłaskał go po piersi.
Shin
- Cieszę się, przynajmniej w czymś się zgadzamy - Hiroto wstał z kanapy by włączyć tę cudowną płytę, którą dostał od Shikiego. - Mhm jak za dawnych czasów - usiadł na podłodze pod kanapą i zamknął oczy słuchając muzyki.
Hiroto
- To czym pan jest? - ośmieliła się spytać Laura.
- Człowiekiem - sarknął Amakusa wywracając oczyma. - Przecież to widać - dodał.
- A ten pół-wampir nie jest niebezpieczny? Jak wyczuje krew to nie zagryzie? - zainteresowała sie nieco przestraszona Ayaka.
Ryu
- Nie, ja mam alergię na kotki - przypomniał mu Shin, wtulając się w niego mocno. - Ale zrobisz taką gęstą? - zapytał z uśmiechem.
Shin
- Mhm - Hiroto oparł głowę o kanapę i z wciąż zamkniętymi oczyma zaczął nucić wygrywaną melodię.
Hiroto
- I nie zamieniłeś się w wampira? - zdziwiła się Ayaka. - Myślałam, że po ugryzieniu zamienia się w wampira...
Ryu niemal uderzył głową w ławkę słysząc tę bzdurę, po czym rozesmiał się serdecznie.
- Sensei, pokaż swoje kły - zachichotał, obierając łzy radości. - No przyznaj się, pokaż tę swoją wampirzą naturę - poprosił mrugając kilkakrotnie.
- Ale matamorgomagowie potrafią pozbyć się tych ewenementów... Ty tez potrafisz? - zapytała Laura.
- No to nie do końca jesteś metamorfomagiem, prawda? - upewniła sie czy ma dobre informacje. Ryu tymczasem opanował śmiech i otarł łzy, które pojawiły mu się w kącikach oczu.
- Sensei...czy to możliwe stać się odpornym na trucizny tak jak to robią wampiry? - zapytał go poważnie.
- Nie, ciebie nie. Nie jesteś przecież kotem - Shin uśmiechnął sie do niego serdecznie, pozwalając mu się znieść na sam dół.
Shin
- Dlaczego właściwie nie założyliśmy zespołu? - zapytał po chwili milczenia Hiroto.
Hiroto
- Mhm... to dobrze - Ryu odetchnął głęboko, po cichu ciesząc się, że Thomas go nie oszukał i nie robi krzywdy swojemu organizmowi poprzez te próby z truciznami. - Sensei, to jak można zostać wampirem?
Ryu
- Ostatnio jak go widziałem wylegiwał się w salonie przy kominku - odparł chłopak. - Spokojnie, nie zrobi nic głupiego. Jest dobrze wychowany - zapewnił go.
Shin
- To trzebaby go zreaktywować i zrobić casting na perkusistę - skwitował.
Hiroto
Po klasie przemknął pomruk, ale nikt nie odważył się potwierdzić że wie, więc po chwili wszyscy umilkli.
Ryu
- Oczywiście! Rozpieszczasz mnie - Shin usiadł przy stole i z rozmarzeniem obserwował Shikiego.
Shin
- No co ty, na pewno trochę go znajdziesz, pracoholiku stary.
Hiroto
- Sensei...chyba nic z tego, bo nawet Laura nie próbuje - zauważył cierpko Ryu, samemu nie do końca wierząc w swoje informacje.
Ryu
- Jak to co? Wszystko - pokazał mu język. - Dostane czekoladę z bitą śmietaną i mojego misia do łóżka - roześmiał się serdecznie.
Shin
- No to weźmiemy Shina na perkusistę, nic trudnego - klasnął w dłonie Hiroto. - Jestem pewien, że potrafiłbyś go wszystkiego nauczyć.
Hiroto
- Ja?! Ale ja mam dobre oceny - żachnął się Ryu, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. - Etto... więc żeby zostać wampirem...wampir...musi cię wyssać całego, potem zabić, a potem... no nie wiem jak to się odbywa. Czekają aż się obudzisz i karmią cię swoją krwią, a potem musisz wypić czyjąś inną... - odchrząknął spuszczając wzrok. Wcale nie miał pewności, czy w tej chwili nie zmyślił nic.
Ryu
- Ej noooo - Shin podniósł się z miejsca i przytulił się do jego pleców. - No wiesz? Ja cię tak kocham, a ty... - pociągnął noskiem udając że płacze.
Shin
- Ooo to tu jest problem, nie w braku perkusisty - klasnął w dłonie Hiroto. - Ty się boisz publiczności!
Hiroto
- Sensei... ale to w ogóle możliwe? Takie dzieci muszą mieć strasznego pecha... od urodzenia z taką klątwą - wzdrygnął się.
- A ich serce od urodzenia nie bije? - zainteresowała się Laura.
Ryu
- Wcale nie, oczywiście że możesz - Shin odebrał od niego kubek i podziękował skinieniem głowy. Od razu umoczył usta w czekoladzie, po czym oblizał wargi. - Pyszna! - pochwalił go radośnie.
Shin
- Wykładanie pełnej klasie to jedno, występ publiczny to zupelnie inna sprawa - żachnął się Hiroto.
Hiroto
- A ty jak sądzisz, sensei? To dar, czy przekleństwo? - Ryu nie mógł powstrzymać się od zadania pytania.
- Biorę go z nami - zdecydował Shin, przywołując Ducha i idąc za Shikim na górę. W pokoju usiadł na podłodze, opierając się o Wilkora.
Shin
- No tak, tak wiem... po prostu sobie spekuluje - uśmiechnął się Hiroto i przeciągnął lekko.
Hiroto
- A jeśli nie uda się zaakceptować? Wtedy to męczy, prawda?
Ryu
- Natknąłem się na damską bieliznę - odparł chłopak, popijając gorącą czekolade i pozwalając Duchowi zlizać ją z jego policzka. - Ile miałeś tu dziewczyn na jedną nockę?
Shin
- Haaaaaaaaaaai - Hiroto zasalutował mu jak na grzecznego ucznia przystało.
Hiroto
- Mhm...sensei, ale człowiek też może się uważać za potwora. Człowiek może być gorszym potworem od wampira - mruknął cicho Ryu, na co Laura wywróciła oczyma.
- Ale mówimy o wampirach, a nie człowiekach.
- Tylko człowiek też może być wampirem. Energetycznym - sarknął Amakusa. - Na przykład ty takim jesteś.
Ryu
Prześlij komentarz